Tuesday, May 1, 2007

kilka myśli na temat zwierząt

Neil napisał w poniedziałek, 30 kwietnia 2007 o 18:57

Kot Fred ma skłonność do wdawania się w bójki pod moją nieobecność i gdy wczoraj wróciłem do domu miał ogolone pół pyska i był na antybiotykach, bo znów wpadł w tarapaty. Za każdym razem, kiedy się bije, wdaje mu się zakażenie. Dziś zostaje u weterynarza, bo infekcja jest poważniejsza.

Powinienem być bardzo zmartwiony, ale nie jestem. Myślę, że jakoś się wyliże, skoro zawsze mu się udawało. To musi być już jego 15 albo 16 życie: rok temu kiedy jeżdziłem promując "Rzeczy Ulotne" zadzwoniono do mnie tuż przed rozpoczęciem Wieczoru Autorskiego Google żeby mnie poinformować, że trzeba będzie uśpić Freda (co nieźle mną wstrząsnęło), ale nie doszło do tego. Wywinął się, jak ze wszyskiego innego.

Niektóre zwierzęta umieją przeżyć.

Największa złota rybka Maddie, Księżycowy Promyk ma około 9 lat, przeżyła wszystkie inne nasze rybki i przetrwała jakieś pięć lat temu przypadek zatrucia, który wykończył wszystkie inne. Ma już około stopy długości. Tydzień temu w akwarium było pięć ryb. Dwie mniejsze zniknęły w tajemniczych okolicznościach, a Promyk wygląda na zadziwiająco szczęśliwego i najedzonego. Podejrzewam, że będę musiał ponownie przemyśleć sprawę Gdzie Się Podziały Złote Rybki.

Dzisiaj w Minneapolis nagrałem wcześniej nie nagrywane fragmenty "M jak Magia". Bardzo różne opowiadania, ale nagrywanie ich było świetną zabawą. Dwa z czasów mojej młodości ("Jak sprzedać Most Pontyjski" oraz "Sprawa dwudziestu czterech kosów") jedno Sprzed Dziesięciu Lat ("Nie pytaj diabła" - nie mogłem uwierzyć, że jeszcze go nie nagrywałem. Możecie zobaczyć Jacka tutaj.) i jedno napisane, gdy byłem starszy ("Nagrobek dla wiedźmy" który ukazał się właśnie w WIZARDS:Magical Tales From the Masters of Modern Fantasy ["CZARODZIEJE: magiczne opowieści mistrzów współczesnej fantasy"] )

To była świetna zabawa, jak wszystkie nagrania audio, ale potem zrobiło się trudniej i wyszedłem kompletnie wykończony. Nie znam innej rzeczy, która byłaby równie wyczerpująca. Ale nadal uwielbiam robić książki do słuchania (i właśnie uświadomiłem sobie, że powinniśmy uaktualnić informacje na http://www.neilgaiman.com/works/audio/)

(Teddy Kristiansen właśnie wysłał mi link do swojego bloga, gdzie możecie zobaczyć jak powstawała okładka do "M jak Magia" od szkiców do gotowego obrazu: http://teddykristiansenblog.blogspot.com/2007/04/work-process.html)

W drodze z nagrania do domu, jadąc w deszczu, zjechałem z autostrady w stronę domu i zobaczyłem na poboczu wielkiego, jasnego psa. W kilka sekund od "on tylko tak się tu włóczy i dobrze wie co robi" przeszedłem do "jest kompletnie przerażony i jeśli nawet się nie zgubił, to potwornie boi się tych wszystkich samochodów i może nagle wyskoczyć na jezdnię."

Zatrzymałem się, przebiegłem drogę i podszedłem do niego. Cofnął się, zdenerwowany i bojaźliwy, ale potem trzęsąc się zbliżył się do mnie. Bez obroży czy informacji, tylko łańcuch. Był duży. Bardzo mokry i zabłocony. Z powodu przejeżdżających samochodów postanowiłem, że najlepsze co można zrobić, to wsadzić go do samochodu i pomyśleć co zrobić dalej. Tym samochodem był Mini. Otworzyłem drzwi i wdrapał się do środka. Pies zajął większość miejsca w Mini którego ja nie zajmowałem i sporo tego, które zajmowałem. Duży pies, mały samochód.

Zadzwoniłem do Lorraine, swojej asystentki i poprosiłem ją, by dała znać lokalnemu towarzystwu opieki nad zwierzętami, że wkrótce przywieziemy psa. Potem pojechałem do domu, cudem unikając śmierci (zadziwiające jak mało widać, kiedy ogromny pies wypełnia Ci samochód i ogranicza pole widzenia). Biegałem z Psem po ogrodzie, aż zupełnie mnie zmęczył. (Naprawdę mam nadzieję, że po prostu się zgubił i jego rodzina już go szuka; ciężko wyobrazić sobie, że ktoś mógłby porzucić tak fantastycznego psa.) Potem wsadziłem go do samochodu znacznie większego, niż Mini i zawiozłem do schroniska, gdzie wszyscy się nad nim rozpływali ("Myślę, że to skrzyżowanie wilka z huskym" powiedziała kobieta ze schroniska, która się nim zajęła i mogła mieć rację.)

On chyba też umie przeżyć.

No comments: