Sunday, July 1, 2007

Gościnny wpis...

Mam wrażenie -- tu Neil -- jakbym pisał gościnnie na własnym blogu. (Uwielbiam wpisy Maddy. Czuję się aż nieodpowiednią osobą do pisania bloga). W każdym razie. Wpadam tylko, żeby powiedzieć, że będę podpisywał książki na pół-nieformalnym spotkaniu ostatniego dnia w Budapeszcie.

Będę w Sárkánytűz, 1092 Ferenc Krt. 40, o siódmej wieczorem. Wiem, że to niewielkie ostrzeżenie, ale zrobiliśmy to, bo dostaję tony wiadomości od fanów z węgier którzy zauważyli, że jestem w Budapeszcie i mają nadzieję że mogą mnie przekonać, żebym coś zrobił. Jeśli jesteście w pobliżu, przyjdźcie, a ja z chęcią podpiszę wasze rzeczy i odpowiem na wasze pytania i tak dalej.

Szczegóły o sklepie na http://www.sarkanytuz.hu/index.php?base=shops&id=10 (Byłem zachwycony, gdy odkryłem że jest świetna strona o Fantasy i Fajnej Literaturze na http://endless.hu/).

Póki tu jestem, szybko zamieszczę link do http://www.comicon.com/ubb/ultimatebb.php/ubb/get_topic/f/36/t/006422.html, która to rzecz jest propozycją Kate Keller żeby dobierać dotacje do CBLDF (które potrzbuje funduszy dla sprawy Gordona Lee --
http://www.cbldf.org/pr/archives/000314.shtml szczegóły sprawdźcie tutaj.)

Lisa Snellings robi małe niebieskie kukiełki i oddaje CBLDF dolara za każdą sprzedaną kukiełkę. (możecie je kupić pod tym adresem eBay).

(wspomina także że Hy Bender, którego pewnie znacie lepiej jako autora The Sandman Companion, daje porady przez swoją stronę Hy On Your Book i Hy On your Script. Zanalizuje wasz projekt z humorem i przejrzystością, żeby wystąpić jako konkurecja do wszelkich Książek Dla Początkujących (z których pięć sam napisał). Powiedział, że słowo "kukiełka" w waszych mailach zapewni wam wyjątkowo zniżkową cenę za jego usługi. Hy Bender dąży do zostania częścią Poppets (Kukiełek), co może być dobrym pomysłem dla pisarzy, którzy też tego chcą. Sprawdzcie to, prześlijcie swoim grupom dyskusyjnym. Dzięki Hy! Mam nadzieję, że zdołamy uaktualnić The Sandman Companion do 20 urodzin Sandmana...)

Na Black Phoenix wypuścili nowe zapachy -- Dobrego Omenu i Gwiezdnego Pyłu. Jak z Neila Gaimana, dochody idą na CBLDF ( i dla Orang Utan Foundation).

No i małe, bolesne postscriptum do czegoś, o czym już mówiłem na blogu. Ten list przyszedł od
Maureen Johnson.

Cześć Neil,

Kilka tygodni temu byłeś tak miły by umieścić linka do jednego z postów na moim blogu. Moja książka została zakazana w szkole w Oklahomie, a ja o nią walczyłam. Z twoją pomocą dziesiątki (może nawet ponad setka) listów przyszło do komitetu, który dokonał tego czynu. (W dniu, w którym na blogu umieściłeś link do mojej strony licznik podskoczył jak nigdy).

To co stało się potem jest żąłosne. Spędziłam tygodnie będąc faworytem w walce o to małe miasto, dzwonili do mnie mieszkańcy, dziennikarze i najróżniejsi ludzie związani ze sprawą bądź nie. Udało nam się (razem z lokalnym reporterem) złapać ich na łamaniu prawa, ponieważ zakazali książki bez publicznego powiadomienia. W jakimś momencie twierdzili nawet, że nic podobnego się nie wydarzyło. Ale listy zdziałały swoje. Musieli to ponownie rozważyć i to publicznie. Nie mogli znieść blasku reflektorów.

W końcu ta rada geniuszy podjęła decyzję. Nie zakazali mojej książki - postawili ją tylko na specjalnej rezerwowej półce. Może być czytana tylko "w celach naukowych" za okazaniem podpisanej przez rodziców kartki.

To bezsprzecznie najbardziej kretyński pomysł o jakim słyszałam.

Moja książka nie zawiera żadnych elementów graficznych. Oczywiście dlatego, że występują w niej postacie, które są homoseksualistami. I z tego co wiem, planuje się przeforsować przepis według którego oddział rodzicielski będzie sprawdzał bibliotekę raz w roku na wypadek, gdyby znalazły się w niej inne książki warte postawienia na świńskiej półce.

Na domiar złego bibliotekarz, który był członkiem komitetu i powiedział nam co wydarzyło się na spotkaniu (Kim) został zdegradowany. Oprócz tego utrudnili życie głównej szkolnej bibliotekarce (Susan), tej która przyszła do mnie po pomoc. Zamiast podlizywać się tym ludziom, Susan wolała po 30 latach zrezygnować z posady. Powiedziała, że cieszy się mogąc poświęcić się dla sprawy, którą uważa za słuszną. To oznacza, że dwoje bibliotekarzy ucierpiało przez to, że pragnęli pozostawić książki na ich półkach.

To obrzydliwe i chore, ale tak skończyła się ta sprawa. Mimo wszystko to niesamowite, jak wiele ludzi jest oburzonych tą sprawą i chciałoby coś w związku z nią zrobić. Twój post wiele zmienił w upublicznianiu tej sprawy. Prawdopodobnie spróbuję jeszcze pokłuć tych idiotów przez jakiś czas. Spróbuję chociaż trochę ich jeszcze skompromitować.

Jeszcze raz dzięki,

-Maureen Johnson


(A tu jest post Maureen o ostatecznej decyzji.)

No comments: