Wednesday, February 17, 2010

Dzisiaj jest...

Neil napisał w niedzielę, 14 lutego 2010r.

Dzisiaj jest bardzo ważny dzień. Otóż mianowicie: sto szesnaste urodziny Jacka Benny'ego. Co oznacza, że gdzieś tam nadal ma 39 lat.

(Szybka akcja z Google pozwoliła na wyszukanie 12 odcinków Programu Radiowego Jacka Benny'ego, które możecie ściągnąć z http://www.oldtimeradiofans.com/template.php?show_name=Jack%20Benny . Naprawdę warte wysłuchania: program jest mniej przestarzały niż można by oczekiwać, ponieważ humor Benny'ego opierał się zwykle na ludziach, a nie gagach na aktualne tematy i powiedziałbym, że od około 1942r. do około 1951r. był raczej konsekwentnie zabawny, choć najlepsze materiały pochodziły z okresu między 1946 a 1950r. Nie jestem fanem programów Benny'ego z lat 30-tych -- scenariusze były niespójne, pojawiały się rasistowskie żarty i gagi, które były albo niezręczne, albo zwyczajnie okropne. Z kolei w latach 50-tych Jack skupił się na programie telewizyjnym i do audycji radiowych trafiały dziwaczne momenty, kiedy Mary Livingstone, żona Jacka, nagrywała swoje kwestie w łazience, żeby nie stać przed publicznością w studniu. Przez to jej wypowiedzi nie były zsynchronizowane, a to duża wada programu, w którym głównie chodzi o synchronizację. Poza tym brat Binga Crosby'ego, Bob, nie najlepiej zastąpił Phila Harrisa... Ale kiedy było dobrze, było wspaniale. W tym miejscu nawet nie będziemy poruszać kwestii seksualności programu, pozostając przy stwierdzeniu, że była konsekwentnie interesująca.)

...

Christopher Handley został wczoraj skazany na sześć miesięcy aresztu. Został uznany winnym posiadania obscenicznych komiksów - siedem komiksów importowanych z Japonii z kolekcji mangi i anime, która liczy tysiąc pozycji. Jest programistą komputerowym, który przeprowadził się do swojej matki z powodu złego stanu jej zdrowia, który, z tego co wiem, nie interesował się niczym innym oprócz obsesyjnego kolekcjonowania Mangi i studiowaniem biblii.

Szkoda, że nie walczył w tej sprawie. Ale potrafię też zrozumieć, dlaczego jego prawnik nakłonił go do takiej decyzji: groziła mu grzywna w wysokości $250,000 i maksymalnie 15 lat w więzieniu.
CBLDF zostało wprowadzone w toczącą się już sprawę jako konsultanci. (Przeczytajcie, dlaczego zapisaliśmy się tutaj, natomiast tło do wydarzeń opisane jest tutaj: http://www.cbldf.org/pr/archives/000372.shtml )

Proces pana Handleya rozpoczął się w maju 2006r., kiedy otrzymał paczkę poleconą z Japonii zawierającą siedem japońskich komiksów. Ta paczka została przechwycona przez inspektora pocztowego, któremu wydano nakaz przeszukania po stwierdzeniu, że przesyłka zawierała komiksy o niewłaściwej treści. Nieświadomy przeszukania materiałów, Handley odjechał z urzędu pocztowego śledzony przez grupę funkcjonariuszy prawa, którzy zatrzymali go i podążyli za nim do domu. Na miejscu agenci Inspektoratu Pocztowego, Agencji Imigracji i Cła, agenci specjalni Oddziału Wywiadowczego Iowa oraz oficerzy Urzędy Policji w Glenwood skonfiskowali kolekcję Handleya składającą się z ponad 1200 tomów mangi i publikacji, a także setek płyt DVD, kaset VHS, dysków laserowych, siedmiu komputerów i innych dokumentów. Choć kolekcja Handley'a składała się z setek komiksów z różnych dziedzin mangi, rząd zaskarża go z powodu treści pojawiających się w znikomych ilościach.

Byłem niezwykle zawiedziony relacją Boing Boing, która podaje odnośnik do artykułu mówiącego o tym, co się stało i kończy słowami:

Z jednej strony, areszt za posiadanie komiksowych pornosów to przygnębiający przyklad myślozbrodni bez jawnych ofiar. Jednak z drugiej, niewiele jest rzeczy tak przygnębiających jak kolekcja komiksów tego faceta.

Ostatni raz, kiedy zobaczyłem coś podobnego, napisałem tę notkę:

http://journal.neilgaiman.com/2008/12/why-defend-freedom-of-icky-speech.html

Która obszernie wyjaśnia, co sądzę o takich sprawach.

Tym razem powiem tylko, że przypomniała mi się przełożona agencji zbierającej fundusze na muzeum komiksów na Florydzie, kóra, gdy rozmawiałem z nią o CBLDF i sprawie Mike'a Diana, odpowiedziała: "Cóż, pochodzę z Pensacoli. I czytam gazety lokalne. Mogę ci powiedzieć, że gdyby z tym chłopakiem nie działo się nic podejrzanego, nigdy by go nie aresztowali." Wtedy zwróciłem uwagę, że gdyby gazety lokalne nie pozwalały sobie na sugerowanie, że z tym chłopakiem dzieje się coś podejrzanego, mógłby mieć porządny proces i nie skończyłby jako pierwszy amerykański artysta, którego miejsce pobytu jest kontorolowane co 24 godziny przez miejską policję, by upewnić się, że niczego nie rysuje. Odpowiedziała, że tak naprawdę nie rozumiem, jak to wszystko działa i że jej siostra zna kogoś w urzędzie policji i że jest praktycznie pewna, że mnóstwo rzeczy nie wyszło na jaw i prawdopodobnie chłopakowi i tak się upiekło...

Osobo z Boing Boing, powinnaś się wstydzić.

Jest coś naprawdę przygnębiającego w tym, co się stało, ale to nie to, co zrobił Chris.

Wykorzystam tę okazję, by zwrócić wam uwagę na http://www.cbldf.com/, gdzie możecie wykupić członkostwo w CBLDF, razem z koszulkami, towarami i wieloma fajnymi, rzadkimi, podpisanymi rzeczami...

Edycja, by dodać: Rob Beschizza, autor artykułu, napisał w komentarzach na Boing Boing:

Gaiman źle odebrał to zdanie, myśląc, że wyraża ono moją własną opinię. Ale tak naprawdę jest tam, żebyście mogli zrozumieć ideę kierującą oskarżycielem w tym procesie. Mogę zaakceptować fakt, że trudno jest przekazać sarkazm w druku, szczególnie gdy ma być jedynie implikowany, ale większość ludzi najwyraźniej rozumie, jak głupie to jest moim zdaniem. W tych krótkich postach czytelnicy często dodają kontekst i rozwijają temat z oryginalnej notki w komentarzach. "Dylemat" zawarty w pierwszym poście miał do tego zachęcić i to przykre, że Gaiman postanowił mnie z tego powodu zaatakować.

(Wciąż nie do końca rozumiem. Jeśli wyrażasz coś, co wygląda na twoją opinię na końcu skrótu wiadomości, ale co w rzeczywistości ma być sarkastycznym przeformułowaniem czegoś, w co nie wierzysz, co ma prowokować komentarze i nowe konteksty, dlaczego komentarze i podane konteksty miałyby być przykre? Przez dziewiętnaście lat pracowałem dla i z CBLDF, zbierając pieniądze, podnosząc świadomość i pracując z członkami i prawnikami, próbując chronić ludzi takich jak pan Handley, Mike Diana czy Gordon Lee przed aresztowaniami za tworzenie, posiadanie i sprzedawanie komiksów. Z mojej perspektywy wygląda to jak zrelacjonowanie napadu zakończone stwierdzeniem "Przygnębiający jest fakt, że został pobity i okradziony, ale nie aż tak przygnębiający, jak noszenie drogiego zegarka i chodzenie po niebezpiecznej dzielnicy". Jeśli chcesz zachęcić ludzi do dodawania komentarzy mówiących, że to nie wina ofiary, nie powinieneś uważać, że to przykre, że się pojawiają.


Przyczyną, z której miałem pretensje i z której teraz aż za bardzo się rozpisuję jest to, że oskarżyciele w procesach o obsceniczność patrzą na standardy społeczne i na reakcje społeczności na "obsceniczne" materiały i kary za nie wymierzane. Chcą być wybrani po raz kolejny, a nie uchodzić za takich, co to marnują pieniądze i czas na coś, co - bardzo dosłownie - nie krzywdzi nikogo. Jeśli pomyślą, że ta reakcja brzmi "Łał, wsadzenie go do więzienia jest przygnębiające - ale nie tak przygnębiające jak jego kolekcja komiksów" to nigdy nie przestaną.)

...

Moje córki właśnie wskoczyły do pokoju, zaśpiewały "Sto lat walentynek" na melodię "Sto lat" i dały mi kartkę. Moja narzeczona może i jest w Australii (i bardzo za nią tęsknię), ale życie jest całkiem fajne. Moim bogactwem są córki.

Z okazji Walentynek: Oto walentynkowy wiersz z tego bloga.

(Wiersz stał się trochę nieaktualny, ponieważ tegoroczne Walentynki są jednocześnie pierwszym dniem Roku Tygrysa, a w Chinach, przy obchodach Nowego Roku Księżycowego ludzie dają sobie pomarańcze...)

Właśnie wrzuciłem na Last FM opowiadanie "Arlekin i Walentynki" w moim wykonaniu, żebyście mogli go posłuchać (i, jeśli chcecie, ściągnąć) http://www.last.fm/music/Neil+Gaiman/_/Harlequin+Valentine . Będzie tam przez parę tygodni...

...

Na koniec informacje dotyczące mojej wizyty na FIlipinach: 17 marca 2010 będę w Manili, z powrotem w Rockwell Tent, na trzecim rozdaniu nagród Philippine Graphic/Fiction Awards. Kiedy je rozpocząłem, dałem pieniądze na nagrody na trzy tury (napisałbym trzy lata, ale każda tura trwała około 2 lata). Jestem naprawdę dumny z tego, co osiągnęły do tej pory. Już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę zdobywców pierwszego i drugiego miejsca, przeczytam opowiadania i komiksy i -- po raz pierwszy w tym roku -- obejrzę filmy.

Wiem, że 17 i później 18 marca odbędą się jakieś podpisywania. Na http://www.fullybookedonline.com/ powinny być szczegóły...



Informacje o Warszawie i Moskwie (w obu miejscach będę w tygodniu po 22 marca) pojawią się wkrótce...

No dobrze. Jest naprawdę koszmarnie nieprzyjemnie zimno na dworze. Wiecie, co to znaczy?

Dokładnie. Czas na spacer z psem.

No comments: