Monday, March 30, 2009

Przeszłość, teraźniejszość i patyk

Neil napisał w niedzielę 29 marca 2009 o 13:16


Ja, w rok przed zrobieniem zdjęcia, które zamieściłem poprzednio. Lat 14. Nieco zmartwiony posiadaniem największych ust na świecie. 1975.

...
A dzisiaj było zimno, ale słonecznie i bez chmur, więc poszedłem na spacer z psem i Billem Stitelerem.





A mój pies znalazł patyk, który był najlepszym patykiem znalezionym przez jakiegokolwiek psa w dziejach. Takiego patyka jeszcze nie było.








Oddałem go.

PEN i różne inne

NEIL NAPISAŁ 27 MARCA O 10:18

Teraz zacząłem dostawać prośby o zdjęcia z punkowego okresu szesnastolatka. Jedyne takie zdjęcie, o którym wiem, znajduje się na tylnej okładce „Pań Łaskawych”, chociaż mój kumpel, Geoff Notkin, który był perkusistą w naszym zespole, mówi, że gdzieś daleko od obecnego domu ma wszystkie zdjęcia, które zrobiono tamtego dnia. Chyba muszę mu o tym przypomnieć. (Oto jego strona: http://notkin.net/. Wejdźcie na nią i kupcie on niego meteoryty, co może nastawi go na tyle przyjaźnie do świata, że pojedzie do innego miasta i poszuka.)

...

Pod koniec kwietnia odbywa się PEN World Voices Festival of International Literature (Festiwal Literatury Światowej PEN World Voices). Jestem zaszczycony, że mogę w nim brać udział.

Możecie mnie znaleźć pod http://www.pen.org/author.php/prmAID/36/prmID/1832 wraz z informacją, jakie panele poprowadzę w Nowym Jorku (plus jeden w Washington College, Chestertown, Maryland). Gdybyście byli w okolicy - lista uczestników jest niesamowita, od Adriana Tomine do Lou Reeda, od Salmana Rushdiego do Paula Krugmana.

Wstęp na większość (choć nie całość) wydarzeń jest darmowy. (Panel o literaturze dziecięcej, w którym uczestniczę wraz z Shaunem Tan, Mariką Longan i Andreą Davis Pinkey jest darmowy, sobotni wywiad ze mną nie jest.)

Byłem tam parę lat temu i bawiłem się świetnie. Tym razem na pewno też tak będzie.

...

Jane Curtin (tak, ta Jane Curtin) przeczyta moje opowiadanie „Chivalry” w ramach serii PRI „Wybrane Opowiadania”.

http://www.npr.org/rss/podcast.php?id=510202

(Dla ciekawskich, może posłuchać, jak sam je czytam na http://www.last.fm/music/Neil+Gaiman/_/Chivalry, a gdyby tylko udało mi się znaleźć ją w sieci, podlinkowałbym wersję czytaną przez Cristinę Pickles – tak czy siak możecie ją znaleźć w audiobooku „Selected Shorts: Lots of Laughts). Śmieszne mi się słucha, kiedy inni ludzie je czytają, ponieważ ze wszystkich opowiadań to właśnie najczęściej czytałem na głos: wiem, jak każde słowo działa na publiczność i dlatego wciąż marzę, żeby móc pokierować czytelnikiem. ("Use the word 'nice' like a weapon wherever it turns up. It means something different every time anyone uses it. Play Galaad utterly straight. Domestic details always trump Arthurian details...") [to fragment opowiadania, zostaje więc w oryginale.]

...

Oto (nieumyślnie) przezabawna (choć głupawa), miażdżąca recenzja „Koraliny”: http://christiananswers.net/spotlight/movies/2009/coraline2009.html. Ten rodzaj recenzji każe podejrzewać, że recenzujący recenzuje zawartość swojej głowy, a nie film. Kiedy wrzuciłem ten link na twitter, kilka osób napisało, że nie jest to typowy odbiór chrześcijański - wiedziałem to wcześniej. Podawałem już wcześniej tu, na blogu, linki do paru zaskakująco sensownych chrześcijańskich recenzji „Koraliny” (a tu kolejna normalna, dla przeciwwagi: http://www.gospelandculture.org/2009/03/coraline/).

...

Daniel Pinkwater to jeden z moich ulubionych pisarzy. Jego nowa książka, „The Yggyssey”, jest już dostępna online, możecie ja przeczytać na http://www.theyggyssey.com/.

A tutaj – wspaniały wywiad z Lindą Barry.

No. A teraz ruszam pomówić do English Honor Society.

Thursday, March 26, 2009

Hurra dla NAPRAWDĘ żenujących zdjęć

Kiedy byłem w UK z powodu śmierci mojego ojca, zobaczyłem parę zdjęć, których nie oglądałem od wielu, wielu lat. Garstkę z nich zabrałem ze sobą. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się jak wyglądałem, kiedy miałem piętnaście lat, to wyglądałem właśnie tak:


Niemal od razu potem włosy stały się kolczaste, ubrania przestały mieć do czynienia z wielkimi szalikami i stałem się szesnastoletnim punkiem. Ale oto piętnastoletni Neil specjalnie dla Was.

...

Jeśli jesteście w UK i nie wiecie o tym http://www.independent.co.uk/news/uk/politics/graphic-artists-condemn-plans-to-ban-erotic-comics-1652270.html i http://uk.news.yahoo.com/blog/talking_politics/article/10080/3/#top-comments-nav , naprawdę powinniście. Żałuję, że nie potrafię uwierzyć w twierdzenie brytyjskiego rządu, który uważa, że oczywiście wie co mówi prawo, ale w tym przypadku nie zostanie potraktowane serio, ponieważ oczywiście gdyby po prostu stosowali się do prawa tak jak jest ono napisane, mogliby, no nie wiem, skorzystać z ustaw antyterrorystycznych do zamrożenia banków Islandii czy czegoś w tym stylu....

Więcej informacji i linków do petycji na http://www.comicbookalliance.org.uk/

Konkurs #100K

TO JEST ZDJĘCIE A

Jestem przeziębiony. Gdyby ktoś się zastanawiał. Zdecydowanie jestem przeziębiony. To nie jest zwykły katar.

Ale nie o tym będzie ta notka. To blog na temat Twitterowego Konkursu Na Podpis.

W grudniu założyłem konto na Twitterze. Dobrze się bawiłem pisząc do znajomych. Pamiętam, jak bardzo zdziwiłem się, kiedy w styczniu okazało się, że obserwuje mnie 10 tys. ludzi, a jeszcze bardziej, kiedy po otrzymaniu Newbery kilka dni później kląłem z radości - gazety traktowały wiadomości z Twittera jako "newsy".

Podoba mi się także szybkość i skrótowość Twittera. (Jak już kiedyś napisałem na Twitterze - przypomina mi opowiadanie R.A. Lafferty'ego "Slow Tuesday Night".)

Dzisiaj kliknąłem w ekran Twittera i odkryłem, że obserwujących mnie ludzi jest 100 tysięcy, więc pomyślałem, że warto zorganizować coś dla nich wszystkich, aby uczcić ten nieprawdopodobny fakt.

Postanowiłem, że zrobię konkurs. Miał był na Twitpicu, ale wciąż są z nim kłopoty, dlatego piszę notkę i wszystko tutaj wyjaśniam.

Udział mogą wziąć wszyscy, ale odpowiedzi muszą być przysłane za pośrednictwem Twittera.

To konkurs na podpisy do zdjęcia. Zamieszczam dwa zdjęcia. Jedno przedstawia mnie i psa, kiedy stoimy na deszczu i wyglądamy złowieszczo (poniżej). Na drugim jest pies i Koralina (powyżej). Możecie zrobić podpis do któregokolwiek z nich. Jeżeli chcecie go umieścić na zdjęciu w stylu LOLcats, albo zrobić z niego okładkę płyty z lat 70., możecie przysłać link do obrazka. Ale obowiązują zasady z Twittera, więc nadal macie tylko 140 znaków (w tym tag).

Wyślijcie sój podpis (lub link do obrazka z podpisem) przez Twitter. Dodajcie hashtag #100K. To bardzo ważne. NIE wysyłajcie ich do mnie ani do Cat. Po prostu zamieście z tagiem na swoim Twitterze. Znajdziemy je, ale tylko jeśli będą otagowane. Na pozątku lub na końcu wiadomości umieście tag #100K .

Jeżeli sądzicie, że nie będzie jasne do którego zdjęcia odnosi się podpis, dodajcie A) dla obrazka z Koraliną i B) dla tegoz ponurym parasolem.

Nie ma ograniczenia ilości zgłoszeń, ale nie szalejcie i nie wysyłajcie dziesiątek. I możecie wybrać jedno ze zdjęć lub podpisać oba. Nadambitni mogą połączyć je w minikomiks. Wasza wola.

Macie na to kilka dni, powiedzmy że zgłoszenia muszą zostać wysłanę do północy czasu pacyficznego w sobotę. A Cat oceni je w niedzielę. Nadchodzące zgłoszenia można śledzić na http://tweetgrid.com/search?q=%23100K.

Obejrzę je wszystkie, ale zwycięzcę wybierze panna Cat Mihos, http://twitter.com/neverwear(dla zaznajomionych z Twitterem będzie to @neverwear) a ja zabiorę głos, jeśli będzie potrzebowała konsultacji w razie wątpliwości. Wszystkie łapówki wysyłajcie Cat, nie mnie. (To był żart. Żeby wziąć udział nie musicie nawet kupować nic z http://www.neverwear.net/store/.)

Nagrody to: nowe wydanie podpisanej przeze mnie książki A Walking Tour Of The Shambles, którą napisałem z Gene'em Wolfem, koszulka z filmu "Koralina", płyta z muzyką z "Koraliny", a Cat mówiła, że ma jeszcze kilka plakatów "Księgi cmentarnej" z moim autografem, które chciałabym rozdać.

Wszystko mi jedno z jakiego miejsca na świecie będziecie pisać, ale nawet najzabawniejsze podpisy po estońsku nie mają szansy na nagrodę, bo ani Cat, ani ja nie znamy estońskiego, więc na Waszym miejscu trzymałbym się angielskiego.

Decyzja sędziego jest ostateczna. I to jest dla zabawy. Jeżeli coś jest niejasne, przejrzyjcie tę notkę ponownie i jeżeli naprawdę nie ma tu odpowiedzi, wyślijcie pytanie na Twitterze.
Bawcie się dobrze.



TO JEST ZDJĘCIE B

Wednesday, March 25, 2009

Anatomia melancholii


Witaj, świecie.

Jestem w domu. Pada i to już od dwóch dni, co nie jest takie złe, zważywszy, że deszcz zajmie się resztkami śniegu i tymi zacienionymi miejscami, gdzie ścieżki wciąż są oblodzone. Wczoraj wyjrzałem przez okno i zorientowałem się, że pojawiły się pierwsze przebiśniegi, co uczyniło mnie na chwilę nieprawdopodobnie szczęśliwym. Przebiśniegi to pierwsze kwiaty jakie nauczyłem się rozpoznawać - dowiedziałem się o nich w wieku trzech czy czterech lat z książki o tytule podobnym do "Historyjka na ten tydzień" i zapamiętałem, że wraz z nimi naprawdę nadchodzi wiosna.

Robię teraz notatki dotyczące Sekretnego Projektu. Nie chcę nic na jego temat zdradzić, żeby nie zapeszyć. Ale przynajmniej wczoraj w nocy, koło drugiej, kiedy postanowiłem skończyć i kładłem się spać, wszystko szło całkiem dobrze. W kilku miejscach denerwowałem się na siebie, bo czasem za bardzo lubię pisać dialogi i sceny, w których ludzie rozmawiają, ale nic się nie dzieje. A wiem, że muszę pisać też kawałki z Dzianiem Się.

Po całym szaleństwie i podróżach spędziłem z Maddy jeden dzień Przygody Podczas Ferii Wiosennych. I był to naprawdę uroczy dzień.

A wczoraj wieczorem usiadłem przed telewizorem, żeby zobaczyć samego siebie mówiącego do mnie z ekranu w powtórce "The Colbert Report" i jest to, jak się przekonałem, podobne uczucie osobliwego zażenowania, jak kiedy odsłuchujesz wiadomości na sekretarce i pierwsza z nich jest od ciebie.

A w kwestii telewizji - pomyślałem, że ten klip z ONION jest prawie idealny (choć ja zrobiłbym z pracownika lotniska biurokratę w garniturze, a może nawet dorzucił całą ławę biurokratów w garniturach, niż osobnika z opery komicznej):



Praskie międzynarodowe lotnisko im. Franza Kafki ogłoszone najbardziej alienującym lotniskiem świata

...

Mam pytanie o prowadzenie dziennika, ale offline. Czy prowadzisz zwykły pamiętnik? Czy to taki w stylu "To dziś robiłem", a może służy bardziej jako rezerwa pomysłów i notujesz tam myśli, jakie przychodzą Ci do głowy w ciągu dnia? I jeszcze - czy notki piszesz pod wpływem chwili, czy przygotowujesz jakiś zarys? Nie wiem jakie to ma znaczenie, pytam z ciekawości.

Nie prowadzę dziennika. Czasem wydaje mi się, że ten blog wytrzymał próbę czasu, bo świetnie służy właśnie jako dziennik. Jeżeli potrzebuję sprawdzić kiedy ostatnio byłem w Sao Paolo, czy coś podobnego, mogę po prostu przeszukać stronę.

A gdybym miał robić plan przed napisaniem notki to w ogóle bym jej nie napisał. Zwykle jest to dla moich palców rozgrzewka przed prawdziwym pisaniem.

Hej Neil,
Twoje opowiadanie "Chivalry" ("Rycerskość") czytane przez Jane Curtin przez około tydzień będzie dostępne na stronie http://www.npr.org/rss/podcast/podcast_detail.php?siteId=9911210 dzięki ludziom z Selected Shorts.
Pomyślałem, że może zechcesz się tą wieścią podzielić.
Pozdrawiam!
Chris


Dziękuję!
Całe wieki nie czytałem "Rycerskości" przed publicznością. Wciąż myślę, że miło byłoby zrobić dla CBLDF jeszcze jedną trasę spotkań (poprzednia, która miała być też ostatnią, odbyła się w 2000 roku... na tyle dawno, że ci, którzy tam byli myśląc, że to Ostatnia prawdopodobnie nie będą mieli mi za złe, że nią nie była). (Patrzcie! Wywiad z trasy A LAST ANGEL TOUR z tamtych czasów.)

Ogromne dzięki za wzbudzenie w mnie zainteresowania Amandą Palmer, wczoraj poszłam na jej koncert i jest absolutnie znakomita. Wspomniała o tobie i wszyscy zaczęli wiwatować. Potem zapytała, czy ktoś był tu, w Nowym Orleanie na którejś z twoich "autorskich wydarzeń", jak spotkania, podpisywanie czy konwenty. Tłum ucichł, a ona wzruszyła ramionami i powiedziała, że to dziwne, bo jej zdaniem to miasto w twoim typie. I tak się zastanawiam... jakim cudem nie przyjeżdżałeś tu z "autorskimi wydarzeniami"? Wiem, że już tu byłeś, ale Amanda ma rację - to miasto w Twoim stylu! Z chęcią byśmy cię tu powitali. Jestem po prostu ciekawa.
Pozdrowienia,
Jackie Monteilh

To rzeczywiście jest dziwaczne. Przecież uwielbiam Nowy Orlean i w przeciągu ostatnich 18 lat przynajmniej dwukrotnie jeździłem tam na konwenty, wielokrotnie odwiedzałem znajomych i włóczyłem się po cmentarzach, ale nigdy nie podpisywałem książek. Ani nie czytałem publicznie.

Hmm. No dobrze. Jeżeli zrobię jeszcze jedną trasę dla CBLDF zobaczę, czy uda się załatwić na niej przystanek w Nowym Orleanie.

Zastanawiam się, czy piszesz przyjmujesz opowiadania od amatorów i czy zgadzasz się dokończyć ich opowiadania...
pozdrowienia


Niestety nie.

Witaj Neil,
Ten piękny cytat z twojej twórczości znalazłam na www.goodreads.com, i zastanawiałam się z której z twoich książek/którego komiksu pochodzi, bo nie podano źródła. Dopiero zaczynam zapoznawać się z twoją twórczością i nie umiem tego cytatu umiejscowić.
Dziękuję,
Meredith

Cytat brzmi następująco: "Gdy obejmujemy się w ciemnościach, to nie sprawia, że ciemność znika. Złe rzeczy nadal się tam czają. Koszmary nadal kroczą w cieniu. Gdy się obejmujemy nie czujemy się bezpiecznie, ale trochę lepiej.
"Wszystko będzie dobrze" - szepczemy. "Jestem tu, kocham cię". I kłamiemy: "Nigdy cię nie opuszczę". Przez chwilę lub dwie ciemność wydaje się trochę mniej straszna.

To z 27. części "Hellblazera", pt "Obejmij mnie". Znalazła się w wydanym przez DC zbiorze "Dni pośród nocy".

...

Obrazki Dave'a McKeana z mitycznymi stworzeniami na brytyjskie znaczki pocztowe znalazły się w sieci:


Wypatrujcie informacji na stronie z nowymi znaczkami wydawanymi przez Royal Mail. Będą zostępne również w zestawie reprezentacyjnym, na opakowaniu którego znajdą się BARDZO króciutkie opowiadanka mojego autorstwa, po jednym do każdego stworzenia. I owszem, będą do kupienia poza granicami Wielkiej Brytanii.
...
Mam sugestię dla wszystkich fanów, którzy poszukują "Blueberry girl" z pierwszego nakładu - niech szukają w sklepach z komiksami! Mieszkam w LA i w ubiegłym tygodniu odwiedziłem w poszukiwaniu BG cztery większe księgarnie. W trzech z nich nawet jej nie zamawiali i nie mieli pojęcia o czym mówię, dopóki nie sprawdzili w komputerach. Potem, w niedzielę, trafiłem do Meltdown Comics w Hollywood i mieli ich cały stos (tak, właśnie stamtąd mam swój egzemplarz).
A właśnie przed chwilą wróciłem z wyprawy do Comics Factory w Pasadenie (jest piątek, 20 marca) i oni też mieli u siebie kilka egzemplarzy. Tak przy okazji, Neil, to świetna książka. Ilustracje Charlesa Vessa są niewiarygodne, a twoje słowa... cóż, jak zwykle wywołały uśmiech w mojej duszy.

Wspaniały pomysł. (Tak! Wspierajcie lokalne sklepy z komiksami!)

Neil,
Masz rację co do artykułu z "New Scientist". Czy przypadkiem nie udowodniono już jakiś czas temu, że zwierzęta mają przesądy? http://psychclassics.yorku.ca/Skinner/Pigeon/
Można się oczywiście kłócić o różnicę między wiarą i przesądem, ale z pewnością sam fakt, że to kwestia dyskusyjna dowodzi, że powinno się raczej zacząć od założenia, że MOGĄ mieć religię, niż od zaprzeczania.
-MK


Właśnie o to mi chodziło. (Tzn tak naprawdę chodziło mi o to, że autorzy byli stanowczo zbyt pewni swojego zdania.)

Drogi Panie Gaiman,
Widziałam pana niedawny występ w programie "Colbert Report", był absolutnie znakomity. Uszczęśliwił mnie na cały tydzień. Czy ożeni się Pan ze mną?


Nie sądzę, ale dziękuję za propozycję.
...

Audible właśnie poinformowało mnie, że "Księga cmentarna" dotarła właśnie do półfinału ich turnieju książek dźwiękowych: Oto link. (Jeżeli jesteście słuchaczami audible i uważacie, że powinna zwyciężyć Extreme Measures Vince'a Flynn'a, teraz jest czas na głosowanie.)

I na koniec (mała nagroda dla tych, którzy dotarli tak daleko) na stronie MCCtheatre można dowiedzieć się wszystkiego na temat oryginalnego musicalu Stephina Merritta na podstawie "Koraliny", który będzie miał swoją premierę w Nowym Jorku w maju tego roku. Bilety nie są tanie, ale jeżeli przy kupowaniu biletów skorzystacie z kodu "CLNG", opuszczą cenę do $39 za sztukę. Kod będzie ważny do 12 kwietnia.

Dobrze. Z powrotem do pracy.

Friday, March 20, 2009

Myśli o Hugo

NEIL NAPISAŁ W CZWARTEK, 19 MARCA O 10:16

Znamy już nominacje go Hugo.

To wspaniała lista nominacji. Kiedy dowiedziałem się, że „Księga Cmentarna” się na niej znajduje, zawahałem się – kilka lat temu odrzuciłem nominację do Hugo dla „Chłopaków Anansiego”. Tym razem jednak, po paru dniach zastanowienia, przyjąłem ją i jestem zadowolony, szczególnie dlatego, że znajduję się w zaskakująco miłym towarzystwie, w którym nie mam wrażenia, że to współzawodnictwo. Neal Stephenson, Cory Doctorow i Charles Stross to znajomi (znam Charlesa od, nie wiem, 1984? 1958?), a z Johnem Scalzi mam legiony wspólnych znajomych, uwielbiam jego bloga, wszyscy są świetnymi pisarzami i, kurczę, będę szczęśliwy niezależnie od tego, która książka dostanie nagrodę.

Jak mówi Pan Scalzi: „Jestem bardzo zadowolony z tej kategorii i żal mi Was, głosujący, bo to będzie bardzo ciężki wybór.”

Tradycją jest, by publikować nominowane prace w sieci - zawsze starałem się, by opowiadania były tam za darmo, żeby glosujący (i inni) mogli je sobie przeczytać. Nie wiem jeszcze, co stanie się z tekstową wersją „Księgi Cmentarnej” (muszę pogadać z moim wydawcą), ale póki co głosujący (i wszyscy inni) mogą obejrzeć (i usłyszeć) całą książkę na http://www.mousecircus.com/videotour.aspx całkiem za nic.

Religia delfinów...

NEIL NAPISAŁ W CZWARTEK, 19 MARCA O 11:59

Zeszłej nocy przespałem prawie 13 godzin i dziś - w porównaniu z dowolną chwilą w ciągu ostatnich dziesięciu dni - czuję się całkiem jak człowiek. Bycie naprawdę wypoczętym jest dobre. Razem z Maddy odwołaliśmy część Przygody Maddy W Ferie Wiosenne, ale wciąż planujemy wyruszyć jutro na parę słonecznych dni części drugiej.

Rano, przy śniadaniu, rzuciłem okiem na numer New Scientist (który, obok Fortean Times, jest moim ulubionym czasopismem) i zacząłem zastanawiać się nad artykułem, który zaczynał się od słów

Fakt, że religijność wymaga złożonego umysłu może wyjaśniać, dlaczego wiara jest czymś wyłącznym dla ludzi.

Zaskoczyły mnie one i poczułem coś jak zachwyt na myśl, że dziennikarz z New Scientist odniósł sukces w komunikacji międzygatunkowej i mógł upewnić się, że delfiny i wieloryby nie wierzą w istoty większe od nich, że mrówki nie wyobrażają sobie wielkiej kolonii w centrum wszystkiego, że moje koty wierzą tylko w rzeczy, które widzą, czują, na które mogą zapolować lub się o nie otrzeć (oczywiście z wyjątkiem Poda, który, kiedy był dużo młodszy, reagował przerażeniem i zjeżeniem całego futra na rzeczy niewidzialne), ze nie ma buddyjskich świń, małp czy czymkolwiek tam była Sandy.


Jeśli już odpowiedziałeś na to pytanie i mnie to ominęło, proszę, wybacz, że jestem nudny i wtórny. Czytam jednak Twojego bloga co dzień i nie pamiętam poruszanie tego tematu.

Czemuż ach czemuż nie da się nigdzie znaleźć "Blueberry Girl"?

Nasza miejscowa, niezależna księgarnia dostała JEDEN egzemplarz, w dodatku uszkodzony. Ich dystrybutor mówi, że może za trzy tygodnie będą mogli dosłać więcej. Nasz Barnes & Noble przyjął zamówienie, po czym wysłał mail, że nie mogą go spełnić. Amazon twierdzi, że termin wysłania tej książki to 2-3 tygodnie.

Wreszcie znalazłem ją w Powell’s, gdzie twierdzą, że wyślą ją w przeciągu 1-3 dni, ale myślę, że inni też mogą mieć z tym problem. W normalnych warunkach poprosiłbym niezależną księgarnię, żeby ją zamówili i czekałbym, ale zaraz będę świętować 4 tygodnie od narodzin pewnej małej dziewczynki…

Dzięki za każdą informację!

-KNK

Rozmawiałem z Elise Howard, moim wydawcą w HarperChildrens, i uzyskałem przeprosiny dla wszystkich, którzy mieli problemy z dostaniem „Blueberry Girl”. Sprzedaż tej książki trochę zaskoczyła nas wszystkich (w tydzień po wydaniu wskoczyła na 3 miejsce na liście New York Times), a wydawnictwa kolorowe dodrukowuje się zawsze dłużej niż zwyczajne, czarno-białe. Z tego powodu, chociaż wydawnictwo już dawno wiedziało, że wydrukowali za mało kopii, musieli czekać na dodruk.

(Drukuje się więcej kolorowych okładek, bo dodruk zajmuje dużo czasu. Dlatego „Księga Cmentarna" ma naklejki z Medalem Newberry, a nie nadruki).

Harper przyspieszył jednak proces dodrukowywania, dzięki czemu już dziś mieli nową partię, którą wysłali do Amazon i w inne miejsca, a trzydziestego skończą trzecie wydanie. Amazon w tej chwili mają je już gotowe do wysłania (wraz z mocno zmieszanymi recenzjami).

Books of Wonder mają egzemplarze Blueberry Girl podpisane przez Charlesa Vessa (podpisalibyśmy je obydwaj, ale z oczywistych przyczyn to się nie stało).

Neil,
Przede wszystkim, moje kondolencja z powodu odejścia Twojego ojca.
Sam straciłem matkę cztery lata temu, rozumiem Twoją stratę. Przykro mi, że w lipcu nie pojawię się w San Diego. Twój występ w Colbert Report był super. Główny powód, dla którego to pisze, nie ma nic wspólnego z Twoją pracą. Czytam właśnie „Ostatniego Jednorożca” Petera S. Beagle’a. Kiedy tak go czytam, nie słyszę głosu Alana Arkina jako Maga Schemdricka, tak, jak w filmie; wczoraj zdałem sobie sprawę, że w roli Schemdricka słyszę Ciebie. Tak tylko chciałem Ci o tym powiedzieć.
Eduard

Za to w mojej głowie Schmendrick ma głos jak Peter S. Beagle. Co mi przypomniało: Wyszedł nowy zbiór opowiadań Petera Beagle'a. Już o tym twitterowałem, ale zapomniałem wspomnieć na blogu. Peter to jeden z tych pisarzy, który z czasem robią się coraz lepsi, a jego opowiadania są wspaniałe. Tutaj można zamówić tę książkę, spersonalizowac ją itd.

...

Obiecałem HarperChildrens, że jeśli „Księga Cmentarna” będzie przez pięć tygodni na pierwszym miejscu listy New York Timesa, kupię im wszystkim ciastka. Tymczasem „Księga” wytrzymała tam 6 tygodni, więc w zeszłym tygodniu ich zaciastkowałem. W tym tygodniu spadła na drugie miejsce, więc chwilowo nie muszę wymyślać nic Lepszego Od Ciastek.

Thursday, March 19, 2009

Poniedziałek, Colbert i mnóstwo spraw

Oto, co wczoraj napisałem, ale nie zamieściłem. (Zamiast tego poszedłem spać.)

Razem z Maddy wracam teraz samolotem z Nowego Jorku do domu. (Mike bladym świtem odleciał z powrotem do San Francisco.)

Zatrzymaliśmy się w Nowym Jorku, żebym pojawił się w programie "The Colbert Report". Zaprosili mnie kilka tygodni temu i ustaliliśmy wtedy tę datę. W ubiegłym tygodniu byłem bliski odwołania, ale pomyślałem, że tata wolałby, żebym to zrobił. A co nawet ważniejsze, zgodziłem się dla własnego syna. Więc to zrobiłem. (I to chyba tyle, na jakiś czas, jeśli chodzi o wywiady itp. Także jeśli chodzi o wstępy do książek, recenzje i wystąpienia na przyjęciach dla dzieci. Trochę blogowania, trochę twittera i prawdopodobnie tego też nie za wiele, dopóki nie wypocznę, nie nadrobię zaległości w pracy i nie poczuję się nieco mniej, no cóż, wrażliwy.)

Uwielbiam
"The Colbert Report". W moim domu jest nagrywany i oglądany.

Początkowo wcale tak nie było. Widziałem kilka pierwszych odcinków, kiedy program zaczynał po oddzieleniu się od "Daily Show" i nie zrobiły na mnie wrażenia - nie lubiałem, nie rozumiałem. Z powrotem przyciągnęło mnie to, że jest ulubionym programem mojego syna. I kiedy znów zacząłem go oglądać, pokochałem.


Zafascynowało mnie, ile oblicz ma Colbert (jego postać to idiota, ale naprawdę bystry idiota, a gra ją bardzo mądry facet) i to, jak owej postaci wolno mówić głośno to, co dla innych jest zakazane. (jak na przykład kwestia o "przestawianiu siedzeń na pokładzie sterowca Hindenberg".)

Ale miałem pojęcia, czy idę tam pracować, czy będzie to przyjemność.

Myślę, że to była praca, która naprawdę sprawiła mi przyjemność - podobalo mi się, że nie mam pojęcia w jakim kierunku rozwinie się program (nie, nie było prób i nie, nie miałem pojęcia, że wzmianka o Tomie Bombadilu wywoła taki efekt).

Przed programem Stephen Colbert przywitał się, uścisnął mi dłoń i powiedział to, co z pewnością mówi wszystkim swoim gościom - że jego postać to idiota i żebym pomimo tego mówił z przekonaniem to, co mam do powiedzenia.

Ponieważ od jakiegoś czasu nie byłem w domu i nie miałem ze soba więcej ubrań, musiałem wystąpić w garniturze, który zabrałem do Anglii na wszystkie uroczystości pogrzebowe. Co było dziwne. Kiedy jestem tak elegancko ubrany, nigdy nie mam pewności czy na pewno jestem sobą.

Później miałem zabrać moją rodzinę na kolację z Artem Spiegelmanem,
Francoise Mouly i ich rodziną, więc kiedy pod koniec wywiadu Colbert zapytał mnie o nazwisko rysownika, który mógłby pozbawić ludzi wszelkiej nadziei, zaproponowałem Arta, żeby go rozbawić. Udało się. Stwierdził, że naprawdę zajmuje się rysowaniem "Pieprzyć To, I Tak Wszyscy Umrzemy". (Przeczytałem w samolocie w drodze do domu ostatnią, a raczej wznowioną, z nowym wstępem i nowym posłowiem książkę z 1977 roku: BREAKDOWNS -- zadziwiająca, przepiękna rzecz.)

...
Oglądałem cię w "The Colbert Report". Z pełną powagą następnym razem proponuję styl swobodny, ale elegancki zamiast garnituru.

Jasne. Ale garnitur był w walizce po pogrzebie, a w ten poniedziałem nie miałem ani czasu, ani ochoty na zakupy, więc... (wzrusza ramionami).
...

Zamknijmy parę spraw:

Na stronie http://blaine.org/sevenimpossiblethings/?p=1599 jest niesamowity wywiad z Davem McKeanem, pełen wspaniałej grafiki.

Spóźniam sie nieco z marcem, ale Joe Hill organizuje rozdawnictwo w ramach wspierania niezależnych księgarni http://joehillfiction.com/?p=714

Magazyn BUST sprzedaje bilety na musical na podstawie "Koraliny" po okazyjnej cenie na http://www.bust.com/component/option,com_mojo/Itemid,31/p,1761/.

A tu są informacje na temat musicalu "Koralina" http://www.mcctheater.org/currentseason.html. Sprzedaż biletów rozpoczyna się w poniedziałek i wtedy sam będę miał dla was kod, tutaj lub na twitterze. Tymczasem na http://www.mcctheater.org/shows/08-09_season/coraline/music.html znajdują się fragmenty trzech piosenek Stephena Merritta.

Zbłąkane wywiady na temat "Blueberry Girl": z "Newsday" i "New York Daily News".

Po ostatniej wyprawie do Toronto z okazji "Koraliny" ludzie wypominali mi, że nie pojawiłem się tam promując "Księgę cmentarną" i czułem się na tyle winny, że zgodziłem się pojawić na Luminato Festival w czerwcu:
Wieczór z Neilem Gaimanem
Neil Gaiman, znany z powieści takich jak "Amerykańscy bogowie", komiksów, m.in. z serii "Sandman" i tegorocznego Hollywoodzkiego hitu "Koralina" uświetni swoja obecnością festiwal Luminato podczas Wieczoru z Neilem Gaimanem.
Na spotkaniu z fanami Gaiman zaprezentuje swoją ostatnią powieść, "Księgę cmentarną", uroczą i niewinną, a mimo to mroczną opowieść o chłopcu wychowywanym na cmentarzu przez duchy i zjawy. Książka ta otrzymała w 2009 roku nagrodę Newbery.
Moderator Mark Askwith (Producer, SPACE) pokieruje rozmową z publicznością, na której pytania współczesny mistrz strachu odpowie przed rozpoczęciem podpisywania książek. Sponsorem wieczoru z Neilem Gaimanem jest Scotiabank.
Poniedziałek, 8 czerwca, Jane Mallett Theatre. $15
Kto podesłał mi ten link do recenzji książki "Koralina", która tak bardzo mi się podobała? Pewnie nie dowiem się tego już nigdy. Kilka osób przysłało link do tego wywiadu z P Craigiem Russellem na temat powieści graficznej o Koralinie, i domu, na którym wzorował dom w komiksie.

Audrey Niffenegger to jedna z najmilszych osób, jakie znam. Kiedy zaciąłem się podczas pracy nad "Księgą cmentarną" oprowadziła mnie po cmentarzu Highgate Cemetery West. Sama zbierała wtedy materiały do książki i zagłębiła się w temat tak bardzo, że zaczęła pracować jako przewodnik. Bardzo mnie ucieszyło, że książka jest już gotowa, a prawa sprzedane wydawcy.

I na koniec, na tej stronie, jest klip w którym przez trzy minuty mówię o książkach dźwiękowych.

Właśnie. Pozamykałem tyle spraw, a nawet nie wspomniałem o zwiastunie PaulandStormaline.

Przed i Po

Przedstawiam Maddy Gaiman o 7:30 dzisiejszego ranka...


oraz Maddy Gaiman o 9:30. Bez aparatu. Rodzic uśmiecha się równie dumnie, co Maddy radośnie...



Tutaj jest wywiad z programu "The Colbert Report". W niektórych krajach da się go odtworzyć, w innych nie. Wyczerpujące sprawozdanie z wycieczki do Nowego Jorku już wkrótce...























Nie, nie było prób ani ustalonego scenariusza (wciąż mnie o to pytają), a było stanowczo za dużo zabawy. Mam na sobie garnitur, bo miałem go ze sobą po pogrzebie.

(A co do Toma Bombadila, to wydaje mi się, że mam o nim podobne zdanie, co Lord Dunsany o kanalizacji:
...dozorczyni chwaliła dom słowami zaczerpniętymi Nutha. "Gdyby nie kanalizacja" mawiała zwykle, "byłby to najznakomitszy dom w Londynie", a gdy wytykano jej tę uwagę i pytano o kanalizację odpowiadała, że kanalizacja też jest niezła, ale nie tak dobra jak reszta domu.
Z pewnością nie darzę go nienawiścią, ale uważam, że nie jest tak dobry, jak reszta domu.)

Monday, March 16, 2009

Colbert i ja...

Pozdrawiam z pokoju hotelowego, w którym Maike Gaiman czyta autobiografię Lance'a Armstronga, Maddy Gaiman czyta "Dziesiąty krąg" Jodi Picault ("Tato! Tam jest o tobie!), a ja nic nie czytam, tylko włączyłem komputer, żeby napisać dla tych, co zechcą włączyć telewizory, że udzielam dziś wywiadu w programie "The Colbert Report" oraz że rozważam, czy mam się ogolić, czy nie.

Chyba jednak tak.

Saturday, March 14, 2009

Długi weekend

NEIL NAPISAŁ 14 MARCA O 15:56

Tak więc minął tydzień. W sobotę odkryłem, że spędziłem cały tydzień w Anglii, z rodziną, wygłaszając panegiryki, przytulając wszystkich i spotykając starych znajomych i krewnych… Właściwie pięćdziesiąta rocznica ślubu rodziców była pierwszego marca, ale cała rodzina miała się spotkać pod koniec miesiąca. A teraz wszyscy widzimy się za wcześnie i nie tak, jak powinniśmy.

Każdy dzień był jak sobota. Takie to dziwne. Długi weekend.

Najłatwiej było wstać na pogrzebie i o nim mówić. Najtrudniej było odmówić kadisz podczas wieczornej ceremonii. Cała reszta to zamazane wspomnienia ludzi i odkrycia, że najlepsze w operach mydlanych i małych problemach jest to, jak wspaniale odwracają uwagę od rzeczy dużych.

Maddy i ja wróciliśmy już do Stanów. Mieliśmy zaplanowaną tygodniową przygodę ojca i córki z okazji ferii wiosennych i mamy zamiar ją przeżyć, chociaż może będzie bardziej przygaszona, niż myśleliśmy.

A drzwi samolotu są zamknięte…

Tuesday, March 10, 2009

przerwa

NEIL NAPISAŁ 10 MARCA O 10:51

Spędzam kilka dni w Wielkiej Brytanii, z rodziną, zajmując się sprawami pogrzebu. Sądzę, że przez jakiś czas nie będę blogował: czytam wszystkie kondolencje, jestem wzruszony i wdzięczny. Ale to wszystko dzieje się nagle, a świat poradzi sobie beze mnie przed tydzień.

Sunday, March 8, 2009

kolejny dzień

NEIL NAPISAŁ 8 MARCA O 15:53

„Dlaczego nie napisałeś, że chodziło o Twojego tatę?” zapytał ktoś znajomy po przeczytaniu ostatniego posta.


„Ponieważ, gdy to pisałem, nie wiedziałem, czy mama poinformowała już resztę rodziny, czy wiedzieli kuzynowie i ciocie. A ponieważ mojego bloga czyta tyle osób, nie chciałem, żeby rodzina dowiedziała się stamtąd. Ale tak, chodziło o mojego tatę.


I chociaż może być nieprawdą, że w życiu nie przechorował ani jednego dnia, na pewno prawdą będzie, że nie chorował przez cały czas, kiedy go znałem: był na spotkaniu w interesach, miał (jak sądzę) zawał serca i kiedy dojechał do szpitala, już nie żył. Był genialny, charyzmatyczny, życzliwy, zabawny (zabawniejszy ode mnie) i, w sumie, był wspaniałym ojcem.


Moja agentka, Merrilee, powiedziała mi wczoraj wieczorem, że kiedy pierwszy raz go spotkała, w Nowy Jorku, na podpisywaniu książek, powiedziała mu „Neil tak świetnie sobie radzi. Na pewno zawsze pan wiedział, ze osiągnie sukces.”


„Właściwie” – opowiedział tata - „Myślałem, że pewnie będę go do końca życia utrzymywał. Cóż… chciał być pisarzem.”


Pomyślałem, że najlepsze było to, że nigdy o tym nie wiedziałem.


...


Wróciłem do domu z Nowego Jorku (piszę to w samochodzie w drodze do domu. Nie, nie prowadzę.) i jutro z rodziną do Wielkiej Brytanii na pogrzeb. Moja asystentka Lorraine zdziałała cuda, naginając linie lotnicze do swojej woli, żeby to się udało. (Mieliśmy wszyscy jechać tam pod koniec miesiąca, świętować złotą rocznicę ślubu moich rodziców.)


(1967: Mój dziadek, mój tata i ja przed azaliami.)

Saturday, March 7, 2009

Dzień.

Długi, dziwny dzień. Jadąc taksówką w centrum dowiedziałem się o nagłej śmierci w rodzinie, więc udałem się na słoneczny Union Square, by zadzwonić do ludzi, załatwić sprawy organizacyjne i odetchnąć. Parę osób zaproponowało, bym odwołał podpisywanie i nawet mi samemu przeszło to przez myśl. Jednak po chwili zdałem sobie sprawę, że nie mogę tego zrobić: setki ludzi ustawiło się już w kolejce przed księgarnią Books of Wonder. To pozwoliło mi się na czymś skupić. Tak więc pojechałem poczytać i odpowiedzieć na pytania fanów, Charles zaprezentował swój pokaz slajdów i pomijając moment, kiedy w trakcie czytania samej "Blueberry Girl" poczułem, że zaczyna mnie ogarniać wzruszenie, wszystko poszło wspaniale. W trakcie następnych sześciu lub siedmiu godzin odkryłem, że rytm podpisywania oraz fakt, że ludzie byli tacy mili, sprawiły, że wszystko było właściwe, znośne i dobre.

Tak więc to jest wielkie dziękuję dla wszystkich obecnych na nowojorskim podpisywaniu, dla wszystkich ludzi w kolejce, całej obsługi, nawet dla tych, którzy poddali się i poszli do domu. Dla was wszystkich, ode mnie. Bardzo pomogliście. Prawdopodobnie o tym nie wiedząc. Ale jednak.

Friday, March 6, 2009

Mroczna Prawda o Pszczołach

Oto jestem. Wstałem dużo za wcześnie, żeby towarzyszyć Stephinowi Merritowi w drodze na lotnisko i dzięki temu mogłem jechać tam tylko raz i przy okazji użyć moich magicznych mocy Tych, Co Za Często Latają, żeby przemycić Stephina specjalną, krótszą drogą.

A teraz zagrzebałem się w Poczekalni Północno-zachodniej, nadrabiam e-mailowe zaległości i pracuję. Wiąże się z tym zagrożenie, że mogę się całkowicie pogrążyć w zakamarku mózgu odpowiadającym za Pisanie Różnych Rzeczy i za dwie godziny i piętnaście minut całkiem nie pamiętać, że powinienem wyjść z poczekalni, znaleźć bramkę i wsiadać do samolotu. (Napisanie ostatniego zdania jest odpowiednikiem zawiązania supełka na chusteczce.)

Pomyślmy…

Chciałbym móc w przyszłym tygodniu pojechać na festiwal South by Southwest (a nie mogę, bo Maddy ma wiosenne ferie i zaplanowaliśmy przygody). Mam wrażenie, że wszyscy, z którymi ostatnio rozmawiam, tam będą. Zagra Amanda Palmer, zagra Tori Amos (ich występy dzieli tylko godzina, co jest złośliwym niewiemczym wobec fanów obu Pań i osób, które po prostu chcą zobaczyć koncerty moich znajomych) i będzie można obejrzeć film Duncana Jonesa "MOON".

Duncan był tak miły, że kiedy ostatnio byłem w Londynie dał mi ten film na DVD i jest naprawdę zachwycający. To twardy film sciece fiction, podobny do, powiedzmy, "Odległego lądu", z rodzaju filmów, które przestali kręcić, kiedy wydarzyły się "Gwiezdne Wojny" i filmy SF stały się space operą i fantastyką. „MOON” to twardy film SF, dziejący się po drugiej stronie Księżyca. Sam Rockwell gra tam astronautę, który po trzech latach marzy o powrocie do domu, ale czeka go kilka paskudnych niespodzianek.
Ciężko mi zachwycać się czymkolwiek konkretnym bez zdradzania szczegółów historii (gra – gry – Sama Rockwella jest doskonała, ale uzasadnienie tego to już spoiler). Ma się złudzenie rzeczywistości – to dobry, konkretny, sprytny, twardy film SF, z rodzaju takich, których już nie robią.

Kto zrobił dla Ciebie tę wspaniałą komodę? Tę, którą widać na zdjęciu ze Stephinem Merritem przyjmującym psie czułości. Moją pierwszą myślą po zobaczeniu tego zdjęcia było „O, nigdy jeszcze nie widziałem jakiej dystorsji soczewki.” A potem zobaczyłem pozostałe linie proste i zrozumiałem, że ta komoda po prostu taka jest. Niezły bajer


Znalazłem ją w fabryce mebli w Xi'an w Chinach, kiedy byłem tam w zeszłym roku i stwierdziłem, że jej potrzebuję. Przesłali mi ją. Ani komoda, ani transport nie były szczególnie drogie i gdyby tylko fabryka miała stronę w sieci, powiedziałbym Ci o niej. (Sprawdzę to.)



Czy wiesz, kiedy wyjdzie nowe wydanie „Księgi cmentarnej” z pieczątką Newbery? Wprawdzie mam już amerykańskie i angielskie wydanie, ale czekam na nowe.

Peter Esztelecky
Waterloo, On.
Canada



Już wyszło.



Hej Neil

Czy są jakieś nowe informacje o Hill House? Dowiedziałem się dzisiaj, że „ostateczne” „Kroniki marsjańskie” (które wcześniej miały być wydane przez Hill House) będą wydane przez Subterranean Press i zastanawiałem się, czy wiesz, czy coś podobnego może spotkać "Nigdziebądź".

Dziękuję


Tom


Mamy taką nadzieję, chociaż załatwienie tego zajmuje dużo więcej czasu, niż myślałem. W chwili obecnej, najlepsze, na co mnie stać, to:

„Ci, którzy chcę wiedzieć, co dzieje się z kolekcjonerskim wydaniem „Nigdziebądź” przez Hill House, niech, proszę, kierują pytania do Jennifer Brehl, redaktorki Neila w William Morrow. Można się z nią skontaktować przez jennifer.brehl (at) harpercollins.com.”


...

Francuska „Księga Cmentarna” nie nazywa się "Księga cmentarna".

...

Na koniec coś z bloga Jamesa Kennedy’ego – uśmiechnąłem się do tego. (Oraz nabrałem ochoty przeczytać tę książkę, The Order of Odd-Fish.) Czy ja naprawdę napisałem to wszystko, co podobno napisałem? Ależ skąd. To wszystko pszczoły.

Wymarzona praca

Czasami ludzie pytają kim chciałbym być, gdybym nie był pisarzem. Zazwyczaj nie potrafię odpowiedzieć. Nie jestem specjalnie dobry w niczym, poza wymyślaniem różnych rzeczy. Ale dziś przeczytałem o innej pracy, do której bym się nadawał.

Nikt nie podejrzewał, żeby islandczycy mieli wrodzony talent do wytapiania aluminium i jak sie okazało - nie bez powodu. Gdy w 2004 r. Alcoa, największa produkująca aluminium firma w kraju, chciała zbudować potężną fabrykę, napotkała dwie przeszkody bardzo specyficzne właśnie dla Islandii. Pierwszą z nich stanowił tzw. "ukryty lud", czyli mówiąc krótko - skrzaty, w które szczerze wierzy znaczna część przesiąkniętych do głębii bogatym folklorem mieszkańców Islandii. rzed rozpoczęciem budowy, firma Alcoa musiała zdać się na rządowego eksperta, który miał za zadanie przeczesać ogrodzony teren przyszłej fabryki i potwierdzić, że nie ma na nim (ani pod nim) żadnych skrzatów. Była to bardzo delikatna sprawa, jak powiedział rzecznik firmy, ponieważ Alcoa musiała zapłacić ciężkie pieniądze za ekspertyzę potwierdzającą, że jest to teren wolny od skrzatów, a przecież "jako firma nie mogliśmy pozwolić sobie, żeby uznać istnienie ukrytego ludu".
Chcę ogłaszać, że miejsce jest wolne od elfów. Albo że wcale od elfów wolne nie jest, po prostu dlatego, że mogę.
...

A jak już tu jesteście - tym, którzy wybierają się w sobotę na podpisywanie w księgarni Books of Wonder przypomnę o wcześniejszym pokazie. Skopiowane i wklejone ku waszej uciesze ze strony http://www.booksofwonder.com/events030709.asp, w całej swojej wielobarwnej okazałości:

Wystawa prac z Blueberry Girl

Zamknięty wernisaż - sobota 11:00 - 12:00
zwiedzanie - sobota 7marca - niedziela 29 marca

Z okazji wydania Blueberry Girl, księgarnia Books of Wonder zaprasza na wystawę i wyprzedaż oryginalnych prac, które posłużyły jako ilustracje do książki. Będzie można również nabyć reprodukcje obrazów z autografami CHARLESA VESSA. Wystawę będzie można oglądać od soboty 7 marca do niedzieli 29 marca. 10% zysków ze sprzedaży każdego obrazu zostanie przekazane fundacji RAINN.

Wstęp na
ZAMKNIĘTY WERSNISAŻ wystawy z udziałem artysty będzie miało 100 osób, które jako pierwsze wpłacą datek w wysokości 10$ na konto RAINN. WERSNISAŻ odbędzie się w sobotę 7 marca między godziną 11 i 12. Osoby w nim uczestniczące będaąmiały okazję nabyć prace, zanim ktokolwiek inny je zobaczy. Dla szerszej publiczności wystawa zostanie otwarta o godzinie 12. Jeżeli są Państwo zainteresowani wsparciem fundacji i udziałem w ZAMKNIĘTYM WERSNISAŻU, prosimy o kontakt z księgarnią pod numerem (212) 989-3270.



Strona Rainn, tak przy okazji, to http://rainn.org/

i tak - do łóżka

Tuesday, March 3, 2009

Rany głowy dla ludzi

Od godziny 19.30 Stephin Merritt ma już swój bagaż oraz buzuki i jest przeszczęśliwym człowiekiem.

(Na zdjęciu pan Merritt na krótko przed przybyciem jego bagażu. Już wtedy był całkiem szczęśliwy.)

Naprawdę nie chcę jeszcze pisać na temat tego, nad czym ze Stephinem pracujemy, to dopiero początek. Takie dziwne coś, nasz mały osobisty projekt. Kiedy będzie już gotowy, napiszę o nim. Dzisiejszy dzień spędziliśmy głównie na zapełnianiu różnokolorowych karteczek słowami typu "Dekapitacja" i zdaniami w stylu "Uduszenie jest Tanie". Od jutra Stephin zaczyna pisać piosenki...

"Księga cmentarna" została nominowana do LA Times Book Award oraz ABA Indie World Award. [nagroda niezależnych księgarni-przyp.noita] W obu przypadkach konkuruję z przyjaciółmi, więc wszystko mi jedno, czy wygram, najbardziej cieszą mnie same nominacje. Każda kolejna nominacja bo zdobyciu Newbery jest jak lukier na cudownym torcie.

Cześć Neil, zwróciłem uwagę jak wiele notek poświęcasz ostatnio darzeniu uczuciem swojego pięknego, wielkiego, białego psa. Nie ma w tym oczywiście nic złego, ale po lekturze twoich opowiadań, jak choćby "Sen tysiąca kotów" czy "Cena", sądziłem , że wolisz koty. Ja sam bardzo lubię psy, ale uważam się raczej za kociarza i czytając twoje opowiadania myślę sobie: "Tak, on wie o co chodzi! Rozumie koty!" (nie żebyśmy, jako ludzie, mogli kiedykolwiek naprawdę koty zrozumieć). A więc musze zapytać, czy uważasz się za kociarza, czy raczej za psiarza? A tak na marginesie - twój pies jest bardzo piękny i ze zdjęć wynika, że jest całkiem sympatycznym zwierzem. Dzięki, że poświęcasz czas, żeby odpowiedzieć na niemądre pytanie.
-Andy Christensen



Jestem kociarzem, którego zaadoptował pies. Opór jest daremny. To
nie ja go wybrałem. Po prostu trafiliśmy na siebie w momencie, kiedy byliśmy sobie nawzajem potrzebni. A ja nadal jestem kociarzem. Chciałbym, żeby koty i pies się lubili. Niestety dom jest teraz podzielony na strefy Kocich i Psich wpływów takimi oto drzwiami:

[zamykać drzwi pilnując, by KOTY zostały po tej stronie]

[zamykać drzwi pilnując, by PIES został po tej stronie]

Fred,
Czarny Kot, który dotąd mieszkał w garażu, opuścił go i niechętnie wyprowadza się coraz głębiej w las. Pozostałe koty nie przejęły się i żyją sobie dalej. (Prawdę mówiąc, zimą jest łatwiej, bo wtedy koty praktycznie nie wychodzą na zewnątrz. Latem Cabal raz na kilka tygodni wpędza któregoś na drzewo.)

Neil, napisałeś, że jedyne plany konwentowe w tym roku dotyczą sierpnia. Czy to znaczy, że nie pojawisz się w Chicago na imprezie ALA, żeby osobiście odebrać nagrodę Newbery? Jeżeli nie będzie cię na gali i (wystawnej!) kolacji, gdzie zaprezentowane zostaną wszystkie nagrody za książki młodzieżowe my, bibliotekarze, będziemy zdruzgotani.

Wybaczcie, nie myślałem o gali ALA [Stowarzyszenia Amerykańskich Bibliotek-przyp.noita] jako o konwencie. Oczywiście, będę tam. Wygłoszę "medalowe" przemówienie (które musze napisać do końca miesiąca, argh) i wystąpię też na rzecz CBLDF.

Cześć, Neil,
mój znajomy otworzył właśnie w San Francisco kawiarnię z komiksami: Caffeinated Comics
(www.caffcom.com) [Kafeinowe komiksy] i zastanawiałam się, czy zechciałbyś zareklamować to miejsce na blogu. 1 marca było wielkie otwarcie i wróciłam z niego z Sandmanem, którego jeszcze nie miałam oraz "Gwiezdnym pyłem" z ilustracjami Charlesa Vessa. Byłoby wspaniale, gdybyś pomógł im nabrać rozgłosu - to pierwsza zielona kawiarnia komiksowa w San Francisco!
Dzięki, Mira

Zrobione.

A tak przy okazji, ze strony http://time-shark.livejournal.com/237449.html oraz http://www.mythicdelirium.com/#anniversary możecie dowiedzieć się więcej na temat najbliższego numeru pisma "Mythic Delirium". Mike od lat prosił mnie o napisanie wiersza, i w końcu powtórzył pytanie, kiedy akurat napisałem wiersz. Ten jest o sercu pstrąga.

Monday, March 2, 2009

Czekając na Stephina

Neil napisał w poniedziałek 2 marca 2009 o 20:49

Pracuję nad czymś, o czym nie mogę mówić, czekając na przybycie Stephana Merritta, z którym będę pracował nad (innym) czymś, o czym nie mogę mówić. Czuję, że powinienem chyba postawić kołnierz i zacząć mówić szyfrem.

Neil,
Przeczytałem dzisiaj notkę dotyczącą "odcinania kuponów" przy okazji "Blueberry girl" i "Crazy Hair". Potwornie mnie wkurza, że ludzie nie są w stanie cieszyć sie sukcesami innych, kiedy są to sukcesy zasłużone. Dostrzegłem to samo zjawisko na forach internetowych popularnych zespołów. Istnieją osoby, które będą uwielbiać grupę do momentu, kiedy ta dołączy do głównego nurtu, a jej płyty zaczną się sprzedawać. Wtedy okazuje się, że zespół się "sprzedał" i jest "do bani". W każdym razie ciesze się, że nie dałeś się tym zdołować.

Szybkie pytanie: czy będziesz w tym roku brał udział w San Diego Comic-Con? To będzie mój pierwszy konwent i byłoby super cię tam spotkać!
Pokój,
Jonesy


Jesteś nazbyt uprzejmy. Myślę, że miesiąc temu przekroczyłem tę granicę i jest w porządku. Wolałem, kiedy wydawało mi się, że dla każdego, kto lubił moją twórczość byłem czymś osobistym, o czym reszta świata nie wiedziała. I nie jestem pewien, czy po Newbery i sukcesie filmu o Koralinie będzie to jeszcze mozliwe, a jeżeli nawet tak - to może chwile potrwać.
Zawsze miło wynaleźć sobie kogoś i poczuć, że ponieważ nie jest popularny to w jakiś sposób ma się go na wyłączność, a przynajmniej mały jego kawałek.

Nie planuję pojawić się na Comic-Conie w tym roku. Jedyne plany konwentowe dotyczą udziału jako Gość Honorowy na WorldConie w Montrealu, w sierpniu. To angielska strona: http://www.anticipationsf.ca/English/Home. WorldCony są fantastyczne, a ze swojego pierwszego, 21 lat temu, mam jak najlepsze wspomnienia: po raz pierwszy spotkałem Juliego Schwartza, z Williamem Gibsonem wyszliśmy z baru jako ostatni o 5 rano, zagadnąłem George'a R. R. Martina na temat pomysłu na pasującą do książkowej serii Wild Cards postać, która tak jakby żyła w snach...


Hej, Neil!

Mój mąż i ja pracujemy w branży reklamowej tu, w Portland, w Oregonie (on tworzy animacje do filmów, ja zajmuję się produkcją) więc wyobraź sobie moją radość, gdy przeczytałam w dziesiejszej gazecie, że pewien film pt. "Koralina" uratuje gospodarkę stanu Oregon! Wiedziałam, że Twoje książki - metaforycznie - odmieniły moje życie, ale kto by pomyślał, że jedna z nich odmieni je dosłownie ?

http://blog.oregonlive.com/portlandarts/2009/03/in_the_coraline_economy_we_tru.html

Środowisko twórców z Oregonu dziękuję Ci z głębi serca!
Mikki


To naprawdę cudownie. Dziękuję, Mikki.


Jak tysiące innych, jestem Twoim fanem już od dawna. Wszystko zaczęło się w księgarni B&N w 2003 roku, wraz z "Amerykańskimi Bogami" ruszyła lawina. W każdym razie byłem ciekaw, czy zamierzasz kiedykolwiek wrócić do pisania literatury dla dorosłych? Jestem fanem Twoich książek dla młodzieży, ale dorosłe powieści są o wiele bardziej fantasyczne.

Znajdź też dla siebie miejsce w świecie komiksów i zatrzymaj się tam, proszę, brakuje mi tego.

Najlepszego,
Jacob Kohl


Dopóki żyję i piszę, będę się imał najróżniejszych zajęć i tworzył wszystko od literatury dziecięcej do powieści dla dorosłych i od książek z obrazkami poprzez wielkie dzieła z dziedziny literatury faktu, telewizję, radio, opowiadania, aż po filmy. Czasami będę chwytał się rzeczy, które wpadna mi po drodze. Czyli owszem, będzie więcej dorosłych powieści. I więcej komisków. Ale nigdzie się nie zatrzymam na zawsze.

...i właśnie pojawił się Stephin Merritt. Nie pojawił się za to jego bagaż. Ani buzuki, które przechodzi właśnie odprawę. Moge mu zapewnić piżamę i szczoteczkę do zębów, ale nie posiadam zapasowego buzuki.