Wednesday, May 30, 2007

ogólne wrażenie, że nie spałeś w koniczynie

Wczoraj wieczorem ok. 21:30 usiadłem na kanapie wciąż mając wiele do zrobienia, mając w planach oglądanie telewizji z Holly przed powrotem do pracy... i obudziłem się mniej wiecej o 3.00 w pustym pokoju, ze skurczem w karku i przekonaniem, że limit Robienia Różnych Rzeczy na zeszłą noc został wyczerpany.

W każdym razie, to tylko krótka notka, by powiedzieć, że egzemplarz "Ultimate Spider-Man 100" z niezadrukowaną okładką, która została ozdobiona moim szkicem i pociąnięta atramentem przez Joe Rubinstein (któremu magicznie udało sie sprawić, by mój rysunek wyglądał przyzwoicie) został wystawiony na eBay, gdzie zbiera pieniądze na Hero Initiative (wspaniałą ogranizację, która zapewnia pomoc twórcom komiksów w podeszłym wieku) (http://www.heroinitiative.org/).


To jest link do eBay'a.

[Edycja: Znazazłem większe zdjęcie okładki Spider-mana- by je zobaczyć, kliknij tutaj]

To nie jest notka blogowa

Wciąż zajmuję się korektą drugiego tomu “Absolute Sandman”. To nie tylko korekta komiksów, właśnie skończyłem przeglądać scenariusz Sandmana 23- przeczytałem go pierwszy raz odkąd napisałem go w 1989r...

To oznacza, ze nie będę przytaczał historii jak to “Dzięcioł Wielkodzioby” Stiteler i ja odkryliśmy, co było nie tak z domową siecią komputerową (nie zaskoczyło mnie, kiedy okazało się, że w pewien sposób miało to związek ze zdjęciem z tego lodowego wpisu), i tylko wspomnę o Cornish Tamworth Racing Pig (Kornwalijski Wyścig Świń Rasy Tamworth) i o moim zaskoczeniu wywołanym przez wypowiedź przedstawiciela praw zwierząt pod koniec artykułu, w którym najwyraźniej opowiada się za zabijaniem świń pod warunkiem, że nie będą zmuszane do wyścigów. Gdybym był świnią, mogę zdecydowanie zapewnić, ze wolałbym się ścigać niż być zjedzonym. I nie zamierzam pisać na blogu o kampanii by zdobyć jakiegoś rodzaju odznaczenie dla Najwpanialszego Syna Northampton (http://petitions.pm.gov.uk/AlanMoore/), która wydaje się słodka, lecz, szczerze mówiąc, nie jestem zainteresowany o ile nie mianują go Oficjalnym Magiem Anglii. To byłby zaszczyt. Poza tym Order Imperium Brytyjskiego nie wydaje się być czymś, czego Alan potrzebuje. Zapwne odłożyłby go gdzieś i ostatecznie skończyłby pod kanapą. Natomiast gdyby mianowali go Oficjalnym Magiem, nosiłby kapelusz.

Na http://www.birdchick.com/2007/05/memorial-day-bee-update.html możecie obejrzeć zdjęcia, a nawet parę filmików z Billem, Sharon, Lorraine i Cabalem-cudpsem przy pszczołach w sobotę w trakcie mojej nieobecności. Tamto jest właściwym wpisem na bloga (to nie jest). Clan Apis wywarł tak silne wrażenie na Sharon, że zdecydowała się napisać nowelę graficzną o sokołach wędrownych i obecnie poszukuje rysownika- więcej dowiecie się na http://www.birdchick.com/2007/05/seeking-comic-book-artist.html.

Wiem, że bardzo lubisz Web Elfa i wszyscy bardzo go lubimy za tak świetną robotę ze stroną- ale jeśli kiedykolwiek przyjdą ciężkie czasy i będziesz musiał pozwolić jej/jemu/im odejść, zawsze możesz zostać swoim własnym webmasterem, jak ta pisarka:
http://noonebelongsheremorethanyou.com/
Nigdy nie słyszałam o niej i nie mam pojęcia, czy jej dzieła są czegoś warte, ale to wspaniały pomysł na stronę- gdybym nie była biedna i w ogóle, w tej chwili pobiegłabym kupić jej książkę. A poza tym wielkie, wielkie dzięki za Twoją stronę, jest najlepsza!- Teresa C.


Tak. To rodzaj strony internetowej, który sprawia, że chcesz kupić książkę i dać czekoladki autorowi. Świetne.

W jaki sposób zdobyłeś tyle nagrań Jacka Benny?- Tricia
Myślę, że zdobyłem je z http://www.otrcat.com/jackbenny.htm

...

A teraz z powrotem do korekty (i sprawdzania kolorów i czepiania się szczegółów) “Zabawy w ciebie”...

Monday, May 28, 2007

Dni zdobywania tytułów...

Neil napisał w niedzielę, 27 maja 2007

No, to jest ostatni tydzień Holly w Bryn Mawr, dostaje swój stopień naukowy...

W obecności jej brata i siostry...


A to jest kilka zdjęć Mika i Maddy z dzisiaj rana, kiedy Mike został magistrem w Brown.



A jeśli zastanawialiście się, co jest na ostatnim zdjęciu, to przedstawia ono mnie i Maddy wczoraj wieczorem i jest trochę zamazane, mnie zaczęła rosnąć drapiąca broda, no i nie jestem pewien, kto je zrobił, ale nie było żadnych innych moich zdjęć na aparacie, głównie dlatego, cóż, to mój aparat i to ja robiłem zdjęcia. Jestem pewien, że będzie pełno przyzwoitych zdjęć także ze mną na aparacie Holly, zobaczycie.

Poza tym piszę to z osiemdziesięciofuntowym psem leżącym mi na stopach. Wygląda na zadziwiająco zadowolonego z tego, że wróciłem.

Sunday, May 27, 2007

Na nogach zawczasu...

Neil napisał w sobotę 26 maja 2007

Ostatnie kilka dni spędziłem głównie na korektach -- najpierw komiksu KORALINA... (piękne rysunki P. Craiga Russella. Oto strona z kilkoma szczurami)




...a potem drugą część Absolute Sandman. (przejrzałem jak dotąd 250 stron). Poprawiłem fragment, gdzie Joshua Norton ogłasza się cesarzem, który był w porządku w scenariuszu, ale w jakiś sposób został zmienił się w druku, no i zmieniłem słowo, bo zdałem sobie sprawę, że nie znaczy tego samego co pisząc ten fragment wydawało mi się, że znaczy (nie, nie powiem wam, które.)


Autorskie egzemplarze Interworld i M jak Magia przyszły dzisiaj.


Otrzymałem mój Tajemniczy Przedmiot od Wielkiej Firmy i wciąż jestem w stadium bawienia się rzeczami i kształtowania opinii. Wiem, że to teoretycznie genialne, ale nie jestem jeszcze pewien czy w praktyce także.

Z artykułu w Variety dowiedziałem się, że Beowulf znajdzie się na festiwalu w Wenecji, ale zapytałem i powiedziano mi, że to prawdopodobnie się nie stanie. New York Times zgodnie z prawdą mówi, że Beowulf będzie w miarę możliwości dostępny w wersji 3D.

Cześć Neil, mam pokolorowane pytanie dotyczące Śmierci w (po prostu wspaniałym) Absolute Sandman. W oryginalnych komiksach Śmierć miała nieznacznie "cielisty" kolor skóry (sczkolwiek bardzo blady) w "Odgłos jej skrzydeł", ale wyglądała jakby była zupełnie biała w reszcie części. W Absolute jej skóra ma definitywnie różowawy kolor (kontrastujący z białą skórą Snu), nie tylko w OJS ale też w "Wybrańcach losu". A moje (rozwlekłe) pytanie brzmi: czy ta zmiana będzie się odnosić do Śmierci także gdy pojawia się w późniejszych albumach? A jeśli tak, to dlaczego ją wprowadzono? Dziękuję! Jon Van Hoose

Śmierć miała mieć skórę bladą, ale nie białą, tak ją pokolorowali w Sandmanach 8 i 13. Gdy pojawia się trzeci raz (w "Facade", Sandman 20, przedrukowana w Absolute Sandman vol. 1) Steve Oliff pomalował ją na biało i tak zostało w reszcie serii. Nie jestem całkiem pewien, skąd ta zmiana. Zwykle dostawałem wszystko do autoryzacji przed stadium kolorowania, ale proces produkcji wtedy zakładał, że nie widziałem kolorowych rysunków zanim ich nie wydrukowano. (Byłem zachwycony, kiedy przy 1602 i Nieskończonych dowiedziałem się, że mogę to zobaczyć -- i zrobić małe poprawki -- w kolorze.) I nie, nie będziemy jej przemalowywać.

Cieszę się widząc, że zająłeś się pszczelarstwem. Rozważałem zakup ula już od jakiegoś czasu i nawet mam już wyposażenie (czapkę, welon, okadzacz itp.). Jedyną rzeczą która mnie trochę martwi są urządlenia. Wiem, że to głupi powód do strachu jeżeli ktoś zastanawia się nad hodowaniem pszczół, ale tak jest. Czy zostałeś już użądlony choć raz, czy martwi cię to bardzo, kiedy pracujesz przy ulach?

Jak na razie mamy (ja, Dziewczyna od ptaków i jej mąż Bill, Lorraine i wszyscy inni, którzy pomagają przy pszczołach) fundusz, pierwsza osoba, która zostanie użądlona dostaje po 10 $ od wszystkich innych. Przez miesiąc naszego pszczelarstwa nikt jeszcze nic nie zarobił. Nie wydaje mi się, żeby mnie to bardzo martwiło, właściwie -- użądlenia pszczół, jak mi powiedziano, dobrze przeciwdziałają artretyzmowi, czemuś, czego mam nadzieję nigdy nie doświadczyć.

Neil, nie wiem, czy ktoś ci to już mówił, ale mój przyjaciel niedawno wystawił to na e-bayu:http://cgi.ebay.com/ws/eBayISAPI.dll?ViewItem&item=230133612433

To serwis do herbaty ozdobiony motywami nieskończonych w komplecie z pomalowanym w rybki czajniku Maligny, piaskowa cukierniczka, Rozpaczliwe lustrzane podkładki na stół, dzbanuszek na śmietankę Pożądania z sercem całym i złamanym, no i oczywiście filiżanki w kształcie dwóch meloników z kolekcji Śmierci. No i najważniejsze, oczywiście, 100% tej aukcji idzie przez CBLDF przez MissionFish.

Pomyślałem, że chciałbyś wiedzieć. -joe-

Dobrze wiedzieć.

Wednesday, May 23, 2007

Dwaj pisarze potrzebujący golenia

Zobaczmy- najpierw coś związanego z “Gwiezdnym pyłem”:
Na moviesonline.com zamieszczono kolejne zdjęcia z “Gwiezdnego pyłu”- poniżej scena z początku filmu, kiedy Dunstan Thorn spotyka na rynku młodą damę przy straganie sprzedającym szklane kwiaty...













Kliknij tutaj, by zobaczyć więcej zdjęć...


Ci z was, którzy są w Londynie lub Zjednoczonym Królestwie, mogą mieć ochotę wejść i spojrzeć na http://www.forbiddenplanet.com/comp/stardust/, by zgłębić konkurs Forbidden Planet, w którym można wygrać bilety na przedpremierowy pokaz. Ostrzegam, że pytanie jest niemożliwie trudne.


(Słyszałem, że pokaz “Gwiezdnego pyłu” na Hay on Wye prawdopodobnie nie będzie pełną projekcją ze względu na pewne ograniczenia techniczne, natomiast w zamian zaprezentuję moje ulubione ujęcia i odpowiem na parę pytań.)

...


Wczoraj wieczorem byłem na kolacji z Michael'em Chabonem, a później siedziałem na widowni i oglądałem wywiad pod patronatem Talking Volumes w Fitzgerald Theatre. Poniżej załączam zdjęcie przedstawiające nas za kulisami, próbujących nakłonić nasze niegodziwe telefony komórkowe do zrobienia nam przyzwoitego zdjęcia po parokrotnych nieostrych próbach. Michael jeszcze wciąż się uśmiecha. Ja wpatruję się w mój telefon w stylu “działaj, do diabła”.


Trzymam jego książkę tylko jako rekwizyt- ale naprawdę nie mogę się doczekać kiedy ją przeczytam... (tu znajduje się recencja Johna Clute'a).


Tuesday, May 22, 2007

Świetliki

Neil napisał w poniedziałek 21 maja 2007 o 22:54

Pojechałem do Filadelfii żeby popatrzeć jak Holly w birecie i todze wychodzi na scenę i odbiera swój dyplom, a byłem dumny jak tylko rodzic być może. Potem wróciłem z powrotem.

(Za tydzień to samo, tylko że tym razem jadę do Providence, gdzie Mike odbiera tytuł magistra. Trochę mniej emocjonujące, skoro wyjechał w grudniu i przez większość roku pracował dla Google, ale z pewnością będę równie dumny i szczęśliwy.)

Połączyłem się z internetem tylko po to, żeby wam powiedzieć, że jeśli ostatnia rzecz jaką robisz wieczorem to zabranie psa na spacer - możesz niespodziewanie natknąć się na pierwsze w tym roku robaczki świętojańskie migające w zaroślach. I jakie to wspaniałe.

Ale kiedy już się połączyłem odkryłem, że strona filmu "Gwiezdny Pył" już działa http://www.stardustmovie.com i że warto o tym wspomnieć.

Dwiedziałem się też, że drugi tom ABSOLUTE SANDMAN został właśnie zapowiedziaby na stronie DC Comics: http://www.dccomics.com/graphic_novels/?gn=7881:

Drugi z czterech przepieknie zaprojektowanych tomów w obwolutach, THE ABSOLUTE SANDMAN VOL. 2, zawiera zeszyty 21-39 serii SANDMAN z poprawionymi kolorami we wszystkich 19, jak również w numerze 34 zupełnie nowy tusz autorstwa oryginalnej rysowniczki- Colleen Doran oraz mnóstwo dodatkowych materiałów, w tym dwa dotąd nie przedrukowywane opowiadania Gaimana (jedno prozą i jedno ilustrowane), kompletną reprodukcję nigdy dotąd nie publikowanej i stanowiącej zamkniętą całość "Galerii Snów" i pełny scenariusz oraz szkice Gaimana i Kelley Jonesa do rozdziału drugiego "Pory Mgieł" z 23 zeszytu SANDMANA.

Vertigo 616stron. Kolor, twarda oprawa $99.00 US

(Ilustrowane opowiadanie to coś, co my, staroświeckie typy, nazywamy komiksem i jest to narysowana przez Johna Boltona historia Pożądania. Nigdy nie udało mi się namówić DC Comics do wydania jej w formie plakatu. Opowiadanie prozą to krótka historyjka zamieszczona pierwotnie na pudełku figurki Sandmana.)

Jakoś wątpię, że tym razem Amazon.com przypadkiem wystawi to za $14.95, ale chyba warto sprawdzić, czy przypadkiem tego nie zrobili.

Przyszedł do mnie dzisiaj przedpremierowy egzemplarz "In the Country of Blind" ["W Krainie Ślepców"] zbór opowiadań H.G.Wellsa z moim wstępem. Mając na półkach kilkaset klasyków wydawnictwa Penguin miło postawić tam choć jedną książkę, z którą mam coś wspólnego.

Sunday, May 20, 2007

Retrospekcja w modzie (i fryzyrze)

Neil napisał w sobotę, 19 maja 2007

Ian Sinclair, jeden z moich ulubionych pisarzy, który był na ślubie Alana opisał mnie, Alana Moore, Iaina Banksa i Kim Newman około 1990 jako "retrospektywne fryzury" kiedy pojawiliśmy się w jego powieści Random Daughters i w tej samej sekwencji powiedział światu że "Autorzy powieści graficznych w drogich skórzanych kurtkach zabawiali czarodziejów fotokopii zamieniając ich czeki z wypłatą w Irlandzką whiskey".

Jednym ze sposobów powiedzenia tego samego było wysłanie mi przez Jose Villarrubia zdjęcia mojego z Alanem na jego ślubie. W tle toczy się mecz krykieta na tyłach domu wariatów, ale stoimy na linii wzroku, dlatego go nie widzicie.




Wciąż jesteśmy retrospektywą fryzur i ciągle noszę drogą skórzaną kurtkę. Mam tylko nadzieję, że wciąż jesteśmy tak nie na czasie ze światem w którym żyjemy, w innym wypadku nie ma dla nas nadziei.

Saturday, May 19, 2007

Neil w prasie i tv

W dzisiejszym (sobotnim) wydaniu Wysokich Obcasów - dodatku do Gazety Wyborczej - ukazał się wywiad autorstwa Wojciecha Orlińskiego "We władzy Sandmana".

W majowym numerze Nowej Fantastyki możecie znaleźć wywiad pt. "Zawód: Opowiadacz", z Neilem rozmawiał Jerzy Rzymowski.


Natomiast w poniedziałek 21 maja o godzinie 18:00 na kanale HBO będzie można obejrzeć film "Lustrzana Maska" (MirrorMask)

zapraszamy do czytania i oglądania (:

Natura infekcji

Mam na dysku zbyt wiele wstępów do różnych rzeczy, więc pomyślałem, że wyciąnę parę nigdy nie wykorzystanych, głównie do książek, których nakład został już wyczerpany.

Idę dziś do Holly na uroczystość rozdania dyplomów. A przecież jeszcze nie tak dawno pisałem na blogu, że wybiera się na uczelnię oraz o tym, co robiliśmy tydzień wcześniej.

W każdym razie, w ciągu najbliższych tygodni dostaniecie parę wstępów. To pochodzi z opowiadania o Doktorze Who autorstwa Paula McCauleya, którą opublikował Telos w 2003r. Książka nosi tytuł “Oko tygrysa” i pojawiła się parę lat przed tym, jak obecna ekipa tak dobrze na nowo wskrzesiła Dr Who.

Natura infekcji

Lata mijają, a dysputy na temat, czy fikcja wywiera wpływ na czytelnika lub widza, wciąż trwają. Czy brutalna beletrystyka wywołuje brutalność u czytelnika? Czy przerażająca fikcja kreuje widza, który jest przerażony lub też uniewrażliwiony na strach?

Odpowiedź nie mnie ani “tak”, ani “nie”. Odpowiedź brzmi “tak, ale”.

Gdy byłem mały, dorośli zawsze narzekali, że Dr Who był zbyt przerażający. Jednak pominęli, jak sądzę, o wiele bardziej niebezpieczny wpływ Dr Who: że ma naturę wirusa.

Oczywiście, że był przerażający. Bardziej lub mniej. Wiele fragmentów oglądałem zza kanapy, a napięcie przy zakończeniu odcinka sprawiało, że cieprpła mi skóra oraz że czułem się zły i oszukany. Ale z tego, co mogę powiedzieć, strach nie miał na mnie najmniejszego wpływu w trakcie dorastania. Prawdziwym powodem do skarg, tym, czego rodzice powinni się bać i na co powinni byli narzekać stanowiło to, co robił z wnętrzem mojego umysłu. Jak malował mój wewnętrzny krajobraz.

W wieku trzech lat, kiedy w przedszkolu pani Pepper robiłem z innymi dziećmi Daleków z małych buteleczek po mleku, wpadłem po uszy, ale o tym nie wiedziałem. Wirus zabrał się do roboty.

Tak, bałem się Daleków, Zarbi i całej reszty. Ale wyciągnąłem inne, dziwniejsze, ważniejsze lekcje z sobotnich emisji w porze popołudniowej herbaty.

Po pierwsze, zostałem zainfekowany ideą, że istnieje nieskończona ilość światów, tylko o krok stąd.

Natomiast drugą częścią wiedzy było to: niekóre rzeczy są większe w środku niż na zewnątrz. I, prawdopodobnie, niekórzy ludzie też są większi w środku niż na zewnątrz.

A to był dopiero początek. Książki pomogły infekcji- pierwsza część "Świata Daleków" oraz różne wydania Dr Who Annual w twardej oprawie. Zawierały pierwsze opowiadania SF jakie napotkałem. To przez nie zacząłem się zastanawiać, czy gdzieś tam daleko istnieją podobne rzeczy...

Jednak największa szkoda miała dopiero nadejść.

To ona: kształt rzeczywistości- sposób, w jaki postrzegam świat- istnieje tylko z powodu Dr Who. W szczególności dzięki “The War Games” z 1969r., wieloczęściową serię, która miała się stać łabędzią pieśnią Patricka Troughtona.

Oto, co zostało dla mnie z “The War Games”, kiedy wpominam je, ponad trzy dekady odkąd je widziałem: Doktor i jego asystenci znajdują się w miejscu, gdzie walczą armie: nieskończone pole bitwy pierwszej Wojny Światowej, na które zostały trasportowane armie z ogółu czasu, porwane ze swoich pierwotnych czasoprzestrzennych lokacji i zmuszone do walki przeciwko sobie. Dziwna mgła przedziela armie i strefy czasowe. Podróż pomiędzy strefami jest możliwa, dzięki białym, pobobnym do pudełek konstrukcji, o rozmiarze i kształcie zbliżonym do niewielkiej windy lub, bardziej prozaicznie, publicznej toalety: wchodzisz w roku 1970, wychodzisz w Troi, Mons lub Waterloo. Tylko że nie wychodzisz naprawdę w Waterloo, ponieważ tak naprawdę jesteś na wiecznej płaszczyźnie, a za tym wszystkim stoi zły geniusz, który zebrał armie, umieścił je tutaj i używa białych pudełek, by móc przemieszczać straże z miejsca na miejsce, poprzez mgły czasu.

Pudełka nazywały się SIDRAT. Nawet mając osiem lat udało mi się to jedno zrozumieć.

W końcu, nie mając innej opcji, niezdolny do rozwiązania historii w inny sposób, Doktor- który, jak się dowiadujemy, jest teraz zbiegiem- wzywa Władców Czasu, własnych ludzi, by zakończyli całą sprawę. A on sam zostaje złapany i ukarany.

To było wspaniałe zakończenie dla ośmioletniego chłopca. Była w tym ironia, którą się rozkoszowałem.

Obejrzenie “The War Games” byłoby teraz bez wątpienia niedobrym posunięciem. I tak już za późno, szkoda zaostała wyrządzona. Przedefiniowała rzeczywistość. Wirus zadomowił się na dobre.

Obecnie, jako poważany pisarz w średnim wieku, wciąż doświadczam nieokreślonego, lecz nieustającego poczucia możliwości, gdy wchodzę do windy, szczególnie małej z białymi ścianami. To, że do tej pory drzwi, które się otworzyły, zawsze zrobiły to w tym samym czasie i świecie, a nawet w tym samym budynku w którym zacząłem, wydaje się całkowicie przypadkowe- dowód braku wyobraźni ze strony reszty wszechświata.

Nie mylę tego, co nie miało miejsca z tym, co stać się nie mogło, i w moim sercu, Czas i Przestrzeń są nieskończenie plastyczne, przepuszczalne, łamliwe.

I wyznam coś jeszcze.

W moim umyśle, Doktorem był William Hartnell, a także Patrick Troughton. Wszyscy inni Doktorzy byli aktorami, choć Jon Pertwee i Tom Baker grali prawdziwych Doktorów. Reszta z nich, nawet Peter Cushing, udawali.

W moim umyśle Władcy Czasu istnieją i są niepoznawalni- pierwotne siły, które nie mogą być nazwane, jedynie opisane: Master, Doctor itd. Wszystkie wyobrażenia domu Władców Czasu są, w moim umyśle, całkowicie niekanoniczne. Miejsce, w którym istnieją, nie może być przedstawione, ponieważ jest poza zdolnością wyobrażania. To zimne miejsce, które istnieje jedynie w biało-czarnej formie.

Najprawdopodobniej to dobrze, że nigdy nie dobrałem się do Doctora. Tak wielu zdarzeń bym nie stworzył.

Ostateczne powiązanie z Dr Who- ponownie z workowatospodniowej ery Troughtona, kiedy niekóre rzeczy były dla mnie bardziej prawdziwe- ukazało się, patrząc z perspektywy czasu, w serialu telewizyjnym “Nigdziebądź”.

Nie w oczywistych miejscach- na przykład decyzji BBC, że “Nigdziebądź ma być nakręcone na taśmie, jako półgodzinne odcinki. Nawet nie w postaci Marquisa de Carabas, którą napisałem- a Paterson Joseph odegrał- tak jakbym tworzył Doktora od początku i chciał stworzyć go tak tajemniczym, tak niewiarygodnym i tak dziwacznym jak wcielenie Williama Hartnella. Natomiast w samym pomyśle, że pod tym światem istnieją inne, że London sam w sobie jest magiczny i niebezpieczny oraz że podziemne tunele są w każdym szczególe tak odległe i tajemnicze, że mogłyby kryć w sobie yeti niczym odległe Himalaje. Pisarz i krytyk Kim Newman podczas kręcenia “Nigdziebądź” zwrócił mi uwagę, że pomysł ten zaczerpnąłem zapewnie z historii z ery Troughtona nazwanej “The Web of Death” (“Śieć śmierci”)

Kiedy to powiedział , zrozumiałem, że trafił w sedno, kiedy przypomniałem sobie ludzi z latarkami odkrywająych podziemie, wiązki światła przełamujące ciemność. Wiedza, że istnieją światy pod spodem... tak, właśnie stąd ją wziąłem.

Zdałem sobie sprawę z przerażeniem, że skoro złapałem wirusa, obecnie zarażam innych.

Co jest, prawdpopodobnie, jedną ze wspaniałości Dr Who. Nigdy nie umiera, bez względu na nic. Jest wciąż poważny i wciąż niebezpieczny. Wirus krąży, choć niewidoczny i zagrzebany, niczym zbiorowa mogiła po epidemii.

Nie musisz mi wierzyć. Nie teraz. Ale powiem ci jedno. Następnym razem, gdy wejdziesz do windy w obskurnym biurze i pomkniesz w górę paręnaście pięter, wtedy, tuż zanim otworzą się drzwi, zastawnowisz się, choćby przez chwilę, czy za nimi natrafisz na jurajską dżunglę, księżyce Plutona lub też w pełni wyposażony dom przyjemności w samym sercu galaktyki...

Wtedy właśnie odkryjesz, że także jesteś zainfekowany.A wtedy drzwi się otworzą, zgrzytając niczym cierpiący wszechświat, a ty zmrużysz oczy oślepiony światłem odległych słońc i zrozumiesz...

NEIL GAIMAN
19 sierpnia, 2003r.

Wednesday, May 16, 2007

Tam i z powrotem

Wciąż dochodzę do siebie po przemęczeniu podróżą samolotem, które napadło na mnie z obu stron jednocześnie. Tak właśnie się dzieje, jeśli leci się do Zjednoczonego Królestwa na trzy dni.

Wiele osób napisało, by powiedzieć mi o projekcie “UK 160 top Books for Boys” (160 Najlepszych Książek dla Chłopców)- http://entertainment.timesonline.co.uk/tol/arts_and_entertainment/books/article1796075.ece. To rodzaj projektu sponsorowanego przez rząd w ramach Guys Read. Mam przyjemność znaleźć się na liście (trzykrotnie), jednak jestem trochę zaskoczony jej składem- podejrzewam, że to ponieważ “The Times” opuścił kategorie, grupy wiekowe itd (np. pierwszych 14 pozycji to z pewnością dzieła encyklopedyczne). Myślę, że “Nigdziebądź lub “Dobry omen” byłyby lepszymi propozycjami niż książka “Lustrzana maska”, ale możliwe, że były tam kategorie o których nie wiem.

Kiedy po raz pierwszy przesłuchałem płytę “Music For Ice Cream Trucks” (“Muzyka dla wózków z lodami”) Michaela Hearsta, zupełnie mi się nie spobodała, ale odkryłem, że jest idealna na odświeżenie, kiedy iTunes nastawiony jest na funkcję “Random”– kiedy pojawiają się piosenki o wózkach z lodami zawsze uśmiecham się i relaksuję. Nie jestem pewiem czy lubię je jako posiłek sam w sobie, ale we właściwym czasie są niesamowite. Zupełnie jak lody.
http://cdbaby.com/cd/michaelhearst

Opuściłem ostatnią kontrolę pszczół w ten weekend z powodu wizyty na ślubie Alana i Melindy, ale Ptasia Laska pisze o tym na http://www.birdchick.com/2007/05/belated-bee-report-unregulated-comb.html (możecie również przeczytać sprawozdania na temat ptaków, które tam zaobserwowała, na http://www.birdchick.com/2007/05/everything-but-oriole.html oraz jej recenzję egzemplarza “Clan Apis”, które przeczytała, ponieważ ją do tego zmusiłem).

Tuesday, May 15, 2007

Matematyka psów i kanap

Neil napisał w poniedziałek, 14 maja 2007



Jestem w domu. Wciąż mam psa i pszczoły. Pszczół pewnie kilka tysięcy więcej, niż kiedy wyjeżdżałem. Wciąż mam trzy koty. Mam mniej kanapy niż miałem przedtem, ponieważ pies zjadł jej nieco, gdy byłem poza domem, ale tej kanapy za bardzo nie lubiłem, więc jakoś przeżyję.


Oto zdjęcie psa udającego się gdzieś gdzie prawdopodobnie zje następną kanapę.

Kilka osób pytało dlaczego nic nie mówiłem o moim pojawieniu się na the Hay on Wye festival za kilka tygodni, nie mówiłem nic dlatego, że odkąd się zgodziłem, organizatorzy nie wysłali mi żadnych szczegółów, które mógłbym zamieścić, więc nie wiedziałem co i kiedy się stanie. A teraz znalazłem kilka szczegółów (głównie przez stronę FoEM). Dowiedziałem się też że bilety na Event 328 -- Czyli pokaz Gwiezdnego Pyłu poprzedzony wywiadem ze mną są wyprzedane. Jeśli i tak przyjdziecie, możliwe że nie jest złym pomysłem zobaczyć, czy ktoś z biletem przypadkiem się nie pokazał.

Wygląda na to, że przede mną okropnie dużo podróżowania, a teraz chciałbym tylko zostać w domu, wyprowadzać psa i pisać. Dwa zakończenia szkół (Holly w ten weekend, Mike w następny) w ciągu następnych dwóch tygodni, potem brytyjska trasa Gwiezdnego Pyłu. W związku z którą wczoraj w Londynie piłem herbatę z niesamowitym Guillermo Del Toro i... cóż, zobaczymy. Ale może się to wiązać z następną podróżą lotniczą.

Monday, May 14, 2007

Kilka zdjęć ze ślubu Największego Żyjącego Anglika i Melindy Perry Gebbie

Neil napisał w niedzielę, 13 maja 2007



Alan czekający w kościele. Chris Staros i Oscar Zarate czają się w tle.
Przyjazd Mellindy

Podpisanie aktu ślubu

Wyjście z Guildhall. Oscar Zarate nie przestaje czaić się w tle.

Zespół Baru The Gonzo Dog-do
Kiedy Alan i Mel wysiadują ten taniec, pierścienie Alana zaczynają tajemniczo fosforyzować ostrzegając o pozaziemskim zagrożeniu...

Pani i Pan Dave Gibbonsowie. Jedno z nich jest zdumione.

Alan i Jose pod koniec wieczoru.

Sunday, May 13, 2007

Przesłuchanie

Neil napisał w sobotę, 12 maja 2007

P: Jak było na ślubie Alana i Melindy?

O: Cudownie!

P: Czy Alan naprawdę włożył niebieski meloniek?

O: Jak najbardziej -- ale on stanowił jedynie zwieńczenie całego stroju, który był kolorowy i nadzwyczajny. Wyglądał olśniewająco w swoim edwardiańskim wytwornym stroju i powinien porzucić karierę pisarza na rzecz walki z bezprawiem pod pseudonimem Paw -- niebezpieczny dandys! -- wcale bym się nie zdziwił.

Mel też wyglądała oszałamiająco. Ale nie przypominała potencjalnego wojownika z bezprawiem.

P: Masz jakieś zdjęcia?

O: Tak. Ale są wciąż w aparacie, dlatego nie mogę zrzucić ich na komputer zanim nie znajdę sie w domu. Powinienem był wziąć też komórkę z aparatem żeby móc coś tutaj zamieścić, ale nie wziąłem. Będziecie musieli poczekać.

P: Co w takim razie było najlepszą częścią ślubu?

O: Zarówno spotkanie ze starymi przyjaciółmi -- Dave Gibbons, Kevin O'Neil, Todd Klein, Chris Staros, Amber and Leah Moore, Oscar Zarate, Jose Villarrubia i tak dalej...

Albo też przysięga Alana, którą napisał sam, dziwny i piękny wiersz/inwokacja miłosna...

Albo oglądanie Alana i Melindy tańczących do muzyki Bonzo Dog Doo Dah Band tribute group .

P: Zatem, było miło?

O: Ooo tak.

P: Warto było lecieć do Wielkiej Brytanii na ten dzień?

O: A ja myślisz?

P: To znaczy tak, zgadza się?

O: Oczywiście, że tak.

P: Obiecujesz zamieścić zdjęcie Alana w niebieskim meloniku? Kiedy dojedziesz do domu?

O: Obiecuję. Czy mogę już iść spać?

P: Skoro naprawdę musisz.

Saturday, May 12, 2007

Mój piątek

Neil napisał w sobotę 12 maja 2007 o 2:58

Dzień dobry.

Zobaczmy. Pożegnałem psa oraz rodzinę i wsiadłem do samolotu do Anglii. Podczas lotu trochę spałem i przeczytałem mający się dopiero ukazać ABSOLUTNIE PRAWDZIWY PAMIĘTNIK INDIANINA NA PÓŁ ETATU Shermana Alexie, wspaniały pod każdym względem, poruszający, naprawdę zabawny, ciepły, szczery, bystry i mądry. Biorąc pod uwagę, że to literatura dla młodzieży, a zawiera wzmianki o alkoholiźmie, erekcji i masturbacji, nie mam wątpliwości, że w przeciągu roku będzie zarówno zdobywać nagrody, jak i zostanie zakazana.

Dotarłem do Gatwick, wsiadłem do pociągu do Londynu. Zameldowałem się w hotelu. Wziąłem bardzo potrzebną mi kąpiel. Wyszedłem na miasto spotkać się z Hilary Bevan-Jones w sprawie THE ROAD TO EN-DOR i tajemniczego Lyonesse, stamtąd do MARV films gdzie widziałem Matthew Vaughna, Jane Goldman i producenta wykonawczego "Gwiezdnego Pyłu" Krisa Thykiera, jak również nowy, długi trailer "Gwiezdnego Pyłu" i z tuzin 30 sekundowych spotów telewizyjnych, z których kilka naprawdę mi się spodobało, kilka było w porządku, ale niektóre były po prostu złe.

Następnie zobaczyć się z Johnem i Judith Clute (i Farah Mendelsohn) w Camden. Kiedy tam byłem John pisał swój raport o Związku Policjantów Żydowskich i co jakis czas wystawiał głowę z kuchni żeby zapytać o Ervusa.

Potem zjadłem obiad z J. Michaelem Straczynskim (który podpisuje dziś książki w Forbidden Planet). Świetnie było nadrobić zaległości na temat wszystkiego czym Joe się zajmuje. Z powrotem do hotelu i zasnąłem jak nieżywy.

Teraz w drogę do Northampton.

Friday, May 11, 2007

Przeprosiny. I krótki filmik.

Podczas gdy ludzie zajmujący się stroną starali się naprawić dziwactwa związane z kanałem RSS, zdaje się, że przypadkowo porozrzucało po całym blogu grupkę postów z kwietnia.Tak więc kieruję swoje przeprosiny do wszystkich 16,007 użytkowników kanału.

Obawiam się, że takie prace muszą być nadal wykonywane gdzieś w tle, co może spowodować podobne wypadki przez parę następnych tygodni- na przykład niedawno zauważyłem, że to, co blogger myśli, że szuka wśród tagów oraz to, czego szuka naprawdę, to dwie zupełnie inne rzeczy. Z tego powodu linki do tagów tymaczasowo w większości nie działają.

Dlatego też, piszę tą notkę w charakterze przeprosin dla każdego, kto zeszłej nocy skarżył się na Neila Gaimana.

Wczoraj wieczorem zabrałem Cabala do szkoły tresury (w której radośnie skompromitował się na całe mnóstwo sposobów). Jednak to oznaczało, że zostałem uzbrojony w narzędzia, żeby poradzić sobie kiedy, trochę później tego samego wieczora, coś takiego znów się stało...

Jeśli nie wyjdzie mi z pisaniem, to może stać się moją nową karierą.(http://www.youtube.com/watch?v=R0yRfVpn0dQ jeśli nie zostanie poprawnie umieszczone na kanale RSS.)



Dziś po południu muszę wylecieć do Zjednoczonego Królestwa na sobotni ślub Alana Moore i Melindy Gebbie. Podczas następnych paru tygodni zapowiada się zbyt dużo podróżowania i to akurat wtedy, kiedy chcę po prostu zostać w domu, wyprowadzać psa na spacer i zająć się pisaniem przed nadejściem zwariowanego lata, ale tą jedną podróż odbywam z własnej woli i nie mogę się już doczekać. Alan mówi, że na ślubie będzie miał na sobie niebieski melonik, więc, szczerze mówiąc, warto przelecieć Atlantyk, żeby to zobaczyć.

Thursday, May 10, 2007

Etykietki, pisanie i o tym, dlaczego pisarze nie powinni nosić przy sobie portfolia

Neil napisał w środę, 9 maja 2007

Wysyłam dzisiaj Terry'emu Prachettowi pakiet zapachów Dobrego Omena. Musimy zagłosować nad takimi rzeczami jak Wojna (z imbirem, czy bez) i Shadwell (ze skondensowanym mlekiem, czy bez) i powiedzieć Beth z Black Phoenix Alchemy Labs co tym sądzimy. Jeżeli dodacie odrobinę Wojny (z imbirem) żeby sprawdzić, jak pachnie na waszej skórze, ogromny biały pies przyjdzie i radośnie będzie się starał zlizać ją z was.

(Podobało mi się czytanie o Babkach omawiających zapachy...)

...

Pora na zamykające etykiety:

W New York Timesie pojawił się artykuł o Picaso, Nicku Bertozzim i sprawie w Georgii którą CBLDF obecnie finansuje i o którą walczy:To jest link go omawianego artykułu.

Strona recenzji przygotowywanego przez Rogue Artists Ensemble 'Mr. Punch' w Los Angeles: http://www.rogueartists.org/press/mrpunch_reviews.php

Tutaj jest ogólnoświatowy harmonogram premier Gwiezdnego Pyłu, kraj po kraju:http://www.imdb.com/title/tt0486655/releaseinfo

Ken Halzett wytknął mi, że nigdy nie zamieściłem łącza do tych martwych insejtów bijących się z martwymi wróżkami ("Tym co mnie intryguje jest ta pół nieumarłość wróżek, a pół wróżkowa biologia/osteologia, niezwykłość w której magia i nauka się przecinają" powiedział Ken i ma rację) co skłoniło mnie do zastanowienia się, czy kiedykolwiek zamieściłem linka do tych pięknych hybryd i części zegarka: science-fiction jako sztuka.

Stephen Frug napisał by wskazać mi blog gdzie zamieścił analizę jednej ze stron Sandmana 19. http://stephenfrug.blogspot.com/2007/05/100-great-pages-neil-gaiman-charles.html

DAve Mckean dokończył DVD ze swoimi krótkometrażowymi filmami, będzie wypuszczone w San Diego. Widzę, że jest kilka fragmentów na http://www.squidoo.com/davemckeanfilm/ -- "Ja i moje wielkie pomysły" był proponowanym serialem telewizyjnym opartym na "Dzień, w którym zamieniłem tatę na dwie złote rybki", a ten krótki film był rodzajem próbki -- użyto tam prac Dave'a Mckeana, ale nie sądzę, żeby było zrobione przez Dave'a.

Uważam Mechanizm Antikythera za fascynujący -- oto pokaz slajdów na stronie New Yorkera - http://www.newyorker.com/online/2007/05/14/slideshow_070514_antikythera?slide=1

Oto kilka zdjęć z New York PEN World Voices Town Hall: http://yesconsiderably.blogspot.com/2007/04/pen-festival-photos.html

...

Cześć,

Dzięki za wrzucenie nowej lokalizacji filmiku Penn Jilette. Czuję się okropnie, że zmusiłam cię (albo twojego asystenta) do znalezienia jej, kiedy sama mogłam to zrobić, ale pocieszam się wiedzą, że prawdopodobnie nie tylko ja poszukiwałam tej informacji i to było właśnie to, co twoi czytelnicy chcieli wiedzieć.

Pomyślałam, że może ci się spodobać jedyna relacja z konwentu komiksowego którą kiedykolwiek będziesz potrzebował przeczytać:http://budgie-uk.livejournal.com/737978.html

Mam nadzieję, że rozgrzewasz się i rozciągasz, zanim idziesz biegać z psem.

Pozdrawiam, Heidi

Zgoda -- powinienem chyba poprawić poprzedni post. I uwielbiam każdy-raport-z-konwentu-który-musisz-przeczytać autorstwa Budgiego.

Cześć Neil

Piszę, bo jestem wielkim fanem twojej twórczości, ale też dlatego że jestem równie wielkim fanem twoich wybitnie sensownych rad, których czasem udzielasz na swoim blogu.

Właśnie opublikowałem swoje pierwsze opowiadanie (w The Sun Book of Short Stories), i zostałem zaproszony na ceremonię wręczania nagród Ulubieńców Uczących Się Szybkiego Czytania w Londynie . Zostałem poinformowany, że wiąże się to z lunchem i możliwością "nawiązywania kontaktów z partnerami zaangażowanymi kampanię Szybkiego Czytania".

Z uwagi na to, że jestem kompletnie zielony w tych sprawach, zastanawiam się, czy masz jakieś porady na temat obowiązującej etykietyw takim "nawiązywaniu kontaktów" z przemysłem wydawniczym. Bycie grzecznym i przyjacielskim jest wiadome, ale czy aspirujący pisarze powinni nosić przy sobie portfolio swojej twórczości, czy to by było zbyt ostentacyjne? Powinienem rozdawać wizytówki? I w jakiej kolejności powinienem używać sztućców?

Z nadzieję, że możesz mi pomóc.

Gavin

Po pierwsze, gratuluję.

Po drugie, nie jesteś artystą, u którego noszenie ze sobą portfolio miałoby jakąś użyteczność, jeśli jesteś naprawdę bosko niesamowity. Jesteś pisarzem. Nie ma takiej sytuacji, w której wyciąganie portfolio byłoby pożądane lub sensowne.

Wizytówki to twój wybór. Zawsze miałem zamiar zakręcić się za zrobieniem sobie takich, ale nigdy tego nie zrobiłem, przez 25 lat mojej kariery pisarskiej. Ale są użyteczne i oszczędzają ci czas, który poświęcasz na szukanie serwetki na której napiszesz adres.

Jeśli jesteś w towarzystwie wydawców i redaktorów naczelnych i innych pisarzy, idź do nich i szukaj przyjaciół. Poznawanie innych pisarzy to frajda. Mają te same problemy co ty i mają inne problemy, więc możecie się integrować i dawać sobie oparcie. Poznawanie ludzi z prasy jest dobre -- zobaczysz, że też są ludzcy, i mili i czego chcą i tak dalej. Odprężą się znacznie, kiedy pojmą, że niczego im nie sprzedajesz. Prawdopodobnie do tego stopnia, że jeśli będziesz chciał im coś sprzedać z chęcią cię wysłuchają.

Nie idź tam pracować. Idź poznawać ludzi i dobrze się bawić.

proszę pana,
gdy zdecyduję się pisać powieść fantasy, jak powinienem wybrać fabułę? Jestem w dwunastej klasie i zdecydowałem się pisać powieści w przyszłoroczne wakacje... (co których pozostał jeszcze rok!!)

Nie jestem pewien, czy to działa w ten sposób, albo nie działa tak dla mnie. Rzadko zdarza mi się powiedzieć "Teraz będę pisał..." (cokolwiek. Fantasy, historię o piratach, duchach albo detektywach) a potem zastanawiać się nad fabułą. Zwykle mówię "To będzie historia..." i wtedy podążam za tym, jak się potoczy. Myślę, że przy tym jest więcej zabawy. Zajmij się bardziej postaciami -- czy to ludzie, których chciałbyś spotkać i spędzać z nimi czas? -- i co chcesz powiedzieć, o czym jest historia, a nie jaka jest fabuła. Ponieważ jeśli wiesz, o czym jest historia, wtedy możesz rozważać, używać lub odrzucać pomysły na fabułę.

Baw się dobrze.

Drogi Neilu,

Będąc Bardzo Znanym Pisarzem pewnie nie musisz się już tego obawiać, ale kiedy miałeś ostateczne terminy które absolutnie musiały zostać dotrzymane, jak udawało ci się skupić na zmuszeniu słów do wyjścia z Twojej głowy? Próbuję właśnie napisać tezę mojej pracy magisterskiej (o maszynie wykrywającej kalectwo krów) i zastanawaiam się czy mógłbyś dać mi jakieś wskazówki do wprowadzenia się w nastrój skłaniający mózg do pisania. Oprócz tego, czytając Kubusia Puchatka gdy byłem młodszy zauważyłem, że czasami piszesz podobnie do Milnego. Zamiast pisać "bardzo znany pisarz" piszesz"Bardzo Znany Pisarz", pomijając cytaty. Czy możesz mi powiedzieć, czy wymyślił to Milne, czy to po prostu coś, co robią pisarze? Fajny pies, tak w ogóle!

Phil

To jest to, do czego prowadzi czytanie zbyt wiele Milnego i Noela Langleya i innych jako chłopiec, jestem pewien, choć podejrzewam że bardziej wpłynęły na mnie eseje Milnego dla dorosłych i jego krótkie wypowiedzi ze zbiorów takich jak The Holiday Round, (które zawiera cudowne Krótkie Sztuki Dla Amatorów) niż jego historie dla dzieci. Rozsądne użycie wielkich liter dla efektu komicznego wyprzedza je jednak -- używali ich między innymi W.S. Gilbert i Jerome K. Jerome.

W sprawie terminów...

Jak wieszanie uważam, że wspaniale pomagają w koncentracji.

Najlepszą rada ode mnie to przestań robić inne rzeczy. Wyłącz komputer, albo weź laptopa gdzieś, gdzie nie ma sieci. Nie graj w pasjansa i nie bierz komórki. Wtedy pisz.

To zadziwiające, jak wiele czasu możesz spędzić nie pisząc, nawet nie próbując pisać. Ustal zasadę, że możesz tylko albo pisać, albo nic nie robić. (żadnego telewizora. Żadnych długich kąpieli. Żadnego czytania Focusa. Gapienie się przez okno może być.) Całkiem niedługo zaczniesz pisać, bo to bardziej interesujące, niż gapienie się przez okno. (Chyba wziąłem to z eseju Daniela Pinkwatera w Fish Whistle, uważam, że to świetna koncepcja)

Dzień Dobry,
Czy masz dla nas jakieś świeże informacje o Koralinie? Minęło sporo czasu, odkąd o niej wspominałeś.
Dzięki.-Jordan

Widziałem fragment obrobionych wstępnych dziesięciu minut, które ścieśnili i zrobili tak, że przedstawia więcej faktów, z wybitnie złowieszczymi napisami początkowymi, a potem widziałem pięciominutową sekwencję Koraliny rozmawiającej z rodzicami podczas gdy na zewnątrz pada i wychodzącej, by rozejrzeć się po domu, liczącej drzwi i niebieskie przedmioty i tak dalej, co było częściowo animowane, a animacja wyglądała zjawiskowo. Jest wciąż na drodze do premiery w Halloween 2008...

Cześć, mam szybkie pytanie w związku z Twoim nowym pupilem i jego imieniem. Wiem na pewno, że popieram imię Cabal. Ale wyobraziłem sobie, że milion innych ludzi zrobiło to samo. Ciekawi mnie reszta tych różnych imion, które ci przysłano. Czy któreś powtarzało się częściej niż inne? To mogłoby dać nam wgląd w grupową psychologię twoich zapalonych czytelników.

TC


Barnabas i Daniel były na pierwszym i drugim miejscy, ale nie chciałem nazywać psa imieniem zmyślonej postaci. W każdym razie nie z moich powieści. Myślę, że warianty Cabal/Caval/Cafall razem wzięte były na trzecim miejscu. Po tym kilka Barneyów a po tym zwariowany asortyment imion od Boba przez Ditcha (ditch= rów, kanał) do Blank (blank = puste miejsce, luka).

Wyrównane rywalizacje i negocjacje

To niedobry dzień dla urządzeń elektroniczynych. Dla przykładu, nie działa moja poczta głosowa. W międzyczasie, właśnie czekam aż oddzwoni do mnie fachowiec od Internetu. Powiedziałem mu, że internet działa wolno, a on powątpiewającym tonem zaproponował, żebym przeprowadził test prędkości. Przeprowadziłem. Pracował z prędkością 6 K/s, co było i tak o połowę mniejsze od moich szacunków.

Nieważne. To tylko szybki, radosny post, żeby poinformować, że “Rzeczy ulotne” zostały właśnie nominowane do Nagrody Edge Hill w kategorii opowiadania.Według strony(http://www.edgehill.ac.uk/Faculties/HMSAS/English/CreativeWriting/NWShortStory.htm), Nagroda Edge Hill jest ekscytującą nową nagrodą za osiągnięcia w dziedzinie opowiadań.

Będzie corocznie przyznawana przez uniwersytet Edge Hill pisarzowi brytyjskiemu lub irlandzkiemu, który, w opinii sędziów, będzie autorem najlepszego zbioru opowiadań opublikowanego w minionym roku.

W roku inauguracyjnym zwycięzca otrzyma czek o wysokości £5000 podczas uroczystości rozdania nagród , która będzie miała miejsce 20 lipca 2007r. w Royal Exchange Theatre w Manchesterze.

Z przyjemnością ogłaszamy tegoroczną listę nominowanych:
* Neil Gaiman, “Rzeczy ulotne” (Headline Review)
* Jackie Kay, Wish I Was Here (Picador)
* Nicholas Royle, Mortality (Serpent's Tail)
* Colm Tòibìn, Mothers and Sons (Picador)
* Tamar Yellin, Kafka in Bronteland (Toby Press)
Wszyscy autorzy umieszczeni na liście zostali zaproszeni na czytanie w trakcie 2007 Short Story Conference na uniwersytecie Edge Hill 21 lipca.

To naprawdę zróżnicowana grupka nominowanych, więc jestem zachwycony, że “Rzeczy ulotne” dostały się na listę. Myślę, że w większości przypadków ludzie myślą, że przesadzam, kiedy mówię im, że dla mnie cała radość leży w byciu nominowanym do nagród, nie w ich wygrywaniu, ale ogólnie rzecz biorąc to prawda. (Zdarzały się wyjątki. Niesamowicie ucieszyłem się wygrywając Hugo za “Amerykańskich bogów”, ponieważ było to tak niespodziewane, a także zdobywając World Fantasy Award za Sandmana 19, gdyż było to wyrazem uznania dla tego
środka przekazu). To zapewne dlatego, że bywałem w jury i widziałem, co się dzieje (niezwykle często wygrywa pozycja, która jest u wszystkich na drugim miejscu, ponieważ wszyscy są skłonni się na to zgodzić), oraz ze względu na tak mały odstęp między wygraną a przegraną. Lubię być nominowany- sprawia to, że czuję, że osiągnąłem kwalifikujący do nagrody poziom, a to sprawia przyjemność. Oprócz tego, to wyrównana rywalizacja, a wynik takiej rywalizjacji nie ma znaczenia. Zdaję sobie sprawę , że niewielu ludzi ma takie podejście do nagród oraz wiem, że łatwo mi mówić, bo do tej pory otrzymałem nawet większą ich liczbę niż mi się należy, więc mówienie o nieprzejmowaniu się wygranymi może brzmieć po prostu nieszczerze. Ale tak właśnie się czuję.

A to jest dobra nagroda: niewiele uwagi przywiązuje się do opowiadań. Postrzegane są jako trywialne lub nie tak dobre jak powieści. Niosą ze sobą ten powiew nierealności, który sprawia, że osoby, które piszą wyłącznie opowiadania, są zawsze pytane, kiedy zaczną pisać prawdziwą książkę. Jeszcze nigdy nie widziałem innej nagrody przyznawanej autorowi zbioru opowiadań, bez względu na gatunek.

Chciałbym być w Wielkiej Brytanii na ogłoszeniu wyników oraz wziąć udział w czytaniu, ale w środę po uroczystości będę zajmował się różnościami związanymi z “Gwiezdnym pyłem” przygotowując się do Comic-Con w San Diego, co oznacza, że tego tygodnia będę nie w tym kraju.

Okay. Fachowiec od internetu oddzwonił (powiedział, żebym dla odmiany zadzwonił na inną linię pomocy technicznej). Teraz mogę przebiec się z psem.

Tuesday, May 8, 2007

Reklamy: zagrożenie czy zmora?

Neil napisał we wtorek 8 maja 2007 o 20:35

Zobaczmy. Mam nowe, ekscytujące nowiny filmowe, których nie ujawnię dopóki nie będą bardziej realne i potwierdzone. Ale to dobre i radosne wieści, więc jak tylko będę mógł to coś napiszę.

Właśnie dostałem email od mojego agenta z wiadomością, że czeskie wydanie „Chłopaków Anansiego” Neila Gaimana zdobyło tytuł Najlepszej Powieści Fantasy & Horror Roku 2006 przyznawaną przez Czeską Akademię Science Fiction, Fantasy i Horroru (ASFFH). Zostało to ogłoszone 5 maja na ceremonii podczas Praskich Targów Książki „Book World”. Naprawdę musze pojechać do Pragi. Wszyscy mi to mówią…

Jestem wykończony, ale w taki przyjemny sposób – nieustanne wyprowadzanie (i wybiegiwanie) psa wydaje się dobrze mi służyć. Dzisiaj musieliśmy wybrać imię, żeby można było odesłać dokumenty od microchipu i zdecydowaliśmy się na “Cabal”. Ale zdarza się nam do niego zwracać “Psie” albo “Kretynie”. To dziwne – w okolicy są całe hektary lasu, a prawie nigdy nie zdarzyło mi się wybrać samemu na spacer. Teraz zaczynam je powoli poznawać i obiecuję sobie, że jest tyle rzeczy do zrobienia: martwe drzewa do usunięcia, ścieżki które zdążyły zarosnąć i tak dalej…

...
Na stronie Ain’t It Cool, tajemnicza Moriarty (którą nawiasem mówiąc można zobaczyć ucałowaną przez Harlana Ellisona na http://www.creatvdiff.com/harlan_ellison.php - klik na An Evening With Sharp Teeth [Wieczór z Ostrymi Zębiskami] by zobaczyć incydent z całusem) opowiada o swojej wycieczce do Nowego Jorku, gdzie obejrzała „Gwiezdny Pył” na supertajnym pokazie na którym byli wszyscy oprócz mnie (bo wtedy właśnie podpisywałem książki i spotykałem się z bibliotekarzami w Montanie) Jest tam garstka spoilerów, ale recenzja jest bardzo pochlebna. Można ją przeczytać na http://www.aintitcool.com/node/32575.
Któregoś dnia spędziłem całą rozmowę telefoniczną próbując przekonać starą znajomą, że film “Gwiezdny pył” to nie tylko popisy i pojedynki na miecze, a takie wrażenie zrobił na niej trailer.

Powiedziałem jej, że tak nie jest. Że to dobry film, a jeśli odbiega od książki to z powodu przekładania czegoś z jednego języka na inny albo, nierzadko, z powodu czasu czy kosztów. (Chcieliśmy mieć walkę Lwa z Jednorożcem. Po prostu nie było nas na nią stać.)

Najbardziej uszczęśliwia mnie w tej chwili to, że film podoba się ludziom, którzy go widzieli. I jest na językach. Teraz musimy mieć nadzieję, że zostanie tam wystarczająco długo, aby wynikło z tego coś dobrego.

Czyli nieczęsto bywasz w kinie? Dlaczego? To ogólna awersja, czy jesteś rozpoznawany, a może nie pomyślałem o czymś najzupełniej oczywistym na co bym wpadł, gdybym tylko siedział cicho i zastanowił się przez chwilę? Tak czy inaczej, „Ostre psy” [Hot Fuzz] to świetna zabawa. Jeśli tak bardzo Ci się spodobał powinieneś obejrzeć (o ile już tego nie widziałeś) ich poprzedni film „Wysyp żywych trupów” [Shaun of the Dead], który jest w tym samym duchu, tylko jeszcze lepszy. „Psy” były zabawne, ale brakowało im klimatu, „Wysyp” ma ten klimat i jest pierwszorzędny.

Logan M. G.

Pomyślałem, że oba filmy są bardzo podobne, robiąc to samo, ale robiąc to w ramach innych gatunków. „Klimat” to po prostu różnica między romantyczną komedią a filmem dobrym do oglądania z kumplami. (Ale to tylko moje zdanie)

I owszem, chodzę do kina. Lubię filmy i nigdy nie martwiłem się o bycie rozpoznanym (i tak nikt nie rozpoznaje autora poza kontekstem). W ostatniej notce chodziło mi o to, że zawsze jestem w kinie w towarzystwie, z kimś albo kilkoma ktosiami, ale nie sam i to miał być pierwszy raz (ale w końcu przypomniałem sobie kiedy ostatnio poszedłem samotnie do kina- to było w 1984 roku w Londynie, cotygodniowy podwójny seans: „Głowa do wycierania”[Eraserhead] i coś, co wyświetlali razem z tym. Ktoś w szerokiej sieci na pewno będzie pamiętał, ale ja nie.)
...

Ostatnio mój ulubiony niepokojący artykuł to ten, z “The Guardian”
http://www.guardian.co.uk/uk_news/story/0,,2073012,00.html.
Pomysł, że agencja reklamowa stworzy gotowy zespół rockowy, którego jedynym celem jest tworzenie na zamówienie firm muzyki, która udawałaby prawdziwą (jakkolwiek definiować „prawdziwą”) brzmi jak scenariusz kiepskiego filmu (o tym, jak walczą, by wyzwolić się spod jarzma korporacji i tworzyć prawdziwą muzykę, albo pojedynczy członek grupy powoli odkrywa, że ich dusze należą do Coca-Coli). Jest w tym coś okropnie niedobrego, obok pomysłu, że pewnego dnia wszystkie zespoły będą własnością agencji reklamowych, a wszystkie piosenki zakamuflowanymi sloganami.

Nagle Bill Hicks wydaje się o wiele mądrzejszy…
http://www.youtube.com/watch?v=gDW_Hj2K0wo

Monday, May 7, 2007

Jak psy i koty

Neil napisał w poniedziałek, 7 maja 2007


Właśnie poszedłem zupełnie sam do kina chyba pierwszy raz w życiu (nie licząc lat osiemdziesiątych, kiedy byłem krytykiem filmowym) żeby obejrzeć Hot Fuzz. (Nikt oprócz mnie nie chciał iść) Który bardzo mi się podobał, nie uważam, żeby był zbyt długi i żałuję tylko jednego, że pokazano go tylko w malutkim kinie w promieniu 50 mil od mojego domu. Radość z tego, że mi się udało trwała przez całą drogę.

Cześć,
Wcześniej tego roku wrzuciłeś link do wystąpienia Penn Jillette w którym wspomina o Dniu Przebrania Goryla. Myślę, że ten filmik już nie jest dostępny. Jeśli jednak jest, czy możesz wskazać mi właściwe miejsce? Chciałabym, żeby mój mąż to usłyszał.

Dzięki,
Heidi


Szukałem i myślę, że znalazłem go tu http://www.pennfans.net/view/Audio_Archive/PennRadio/Penn.Jillette.Radio.Show.2007.01.31/

Cześć Neil! Jestem bardziej wielbicielką kotów, więc 'wzrusza mnie' sytuacja twoich kotów! Czy są zazdrosne o nowego psa? ~Cancan =)

Zazdrosne? Nie. Princess jest na mnie wściekła i desperacko kochająca, Coconut (kot Maddy) jest raczej zblazowany, ale także trochę bardziej kochający, a Fred knuje jak tu zemścić się na psie za zaatakowanie go wczoraj wieczorem. To taka rzecz, która może być bardzo zabawna, ale zaczyna być niepokojąca-- pies jest przekonany, że musi nas chronić przed Fredem i szczeknął właściwie tylko dwa razy, odkąd jest z nami, oba w domu, żeby ostrzec nas że Fred włóczy się na zewnątrz i gdyby nie ochraniający nas Pies, w międzyczasie Fred widząc psa wygina grzbiet jak kot z Halloweenowej kartki, powiększa się dwukrotnie i wydaje wyjące odgłosy żeby podkreślić swój dyskomfort. Dopóki dwa prawie domowe koty sobie radzą, myślę że uda nam się nakłonić je, by się mniej lub bardziej tolerowały. Ale Fred jest sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem i zapowiada się interesująco.

...

Najwidoczniej w LA Timesie pojawiła się dziś reklama Gwiezdnego pyłu -- szczegóły i reklama tutaj:
http://www.slashfilm.com/2007/05/06/stardust-movie-posteradvertisement/


Nie jestem pewien tego hasła. Ufam, że wyskoczą z czymś bardziej ostrym przed Sierpniem. (Moja sugestia, "Gwiezdny pył. To nie jest druga część niczego" to było docenione, prawdopodobnie słusznie, i odrzucone)

Rupert Everett (w roli Secundusa) mówi o Gwiezdnym Pyle tu: http://www.comingsoon.net/news/movienews.php?id=20235.

Gdzieś mam wspaniałe zdjęcie wszystkich duchów siedzących na zielonym gzymsie kominka -- zobaczę, czy wolno mi ją tu zamieścić.
...

Pszczoły na kwiatach jabłoni to w pewnej części pszczoły z moich dwóch uli, ale są też co najmniej trzy inne rodzaje miodowych pszczół, które się tu pojawiają. To dobry powód, żeby wrzucić link do http://www.classicalvalues.com/archives/2007/05/where_the_bees.html...


Sunday, May 6, 2007

Odpowiedzialność, jak mniemam

Z wielką władzą wiąże się zawsze wielkie coś jeszcze. Np. jednego dnia żartujesz sobie z "Chłopaków Anansiego" (w notce którą zatytuowałem Fizzle- http://www.neilgaiman.com/journal/2007/03/fizzle.html. ostatni akapit) sekundę później ktoś przysyła ci link do tego:

http://youtube.com/watch?v=WmW6aN-l6VY


To mnie nauczy.( A jeśli już jestem przy komentarzach pisanych z głowy które przeobraziły się nieoczekiwanie w internetowe cosie, z przykrością stwierdziłem, że strony Johnny'ego Theremina nie ma już z nami. Ale przynajmniej został House of Clocks na http://www.preserveusfromthehouseofclocks.com/)



Neil, tak się składa, że siedziałem koło ciebie na Spideramanie 3, zastanawiam się, co o nim myślisz. Oprócz tego ostatnio pracowałem nad interaktywną kampanią Beowulfa (która wygląda świetnie). Może podzielisz się swoją opinią o interaktywnych mediach i jak się one odnoszą do twojej pracy?

Nie jestem pewien obok kogo siedziałeś, ale obawiam się, że to z pewnością nie byłem ja. (No i nie czytałem jeszcze nawet opisu Spidermana 3 który by mnie zachęcił do obejrzenia go inaczej niż w kinie samochodowym.

Głównie mam nadzieję, że pewnego dnia ktoś z użyciem sieci zrobi coś tak totalnie oryginalnego, żeby reklamować różne rzeczy, coś co tylko sieć umożliwia. Ale mogę zaczekać... I naprawdę nie mogę się doczekać czegoś więcej na http://www.beowulfmovie.com/ niż w samym filmie. (Ale najbardziej nie mogę się doczekać środowej projekcji Beowulfa którą organizujemy razem z Rogerem Avarym na Comic-Con, kiedy Rzeczy zostaną Odtajnione.)


Za pamięci -- jest już niemiecki zwiastun Gwiezdnego Pyłu - Sternwanderer -- na YouTubie, można obejrzeć 30 sekund filmu (z czarownicą jedzącą serce gwiazdy) i wywiad z Michelle Pfeifer tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=HIGuFjokhrs

Drogi Neilu,

Oglądałem przepiękną stronę Dream Project i twój sen, który tam opisałeś.I
Nie przypominałem sobie, żebyś o nim wcześniej wspominał, więc przejrzałem tagi, żeby przekonać się czy pamięć płata mi figle (częściej tak jest niż nie). Ale nie znalazłem żadnej wzmianki o twoim śnie na Dream Project.
Jakim cudem?

Nathalie

Ponieważ w tej chwili tagi odnoszą się tylko do początku tego roku, kiedy blogger wprowadził opcję tagów. Do tego są nieco kapryśne i nie można na nich polegać. Jeśli chcesz coś znaleźć czy wyszukać wygooglaj stronę neilgaiman.com i coś, czego szukasz. Zrobiłem tak dla Dream Project i znalazłem http://www.neilgaiman.com/journal/2003/04/dream-project-is-online-magazine.asp

Właśnie przeprowadziłem podobne poszukiwania dla Clan Apis, gdzie czytam, że właściwie to wiem już coś o pszczołach i byłem zaskoczony, że nigdy o tym tutaj nie wspominałem. Urocza, urocza powieść graficzna (gdzieś jeszcze mam ten komiks), dam ją Maddy do przeczytania.

...

Hej tam, Neil (jeśli wolno mi być tak śmiałym),
W sprawie psa i jego imienia... Już wcześniej wydawało mi się dziwne, ale w potopie pomysłów zaczyna mnie już szczypać mózg:
Jak nazywał się pies, zanim go wziałeś? Czy poprzedni właściciel powiedział ci to? Czy pies nie powinien nazywać się tak jak wcześniej? To znaczy, psy zwykle rozpoznają swoje imiona, nie tak jak koty (o ile wiem, popraw mnie jeśli się mylę)...

Rozpoznają imiona, jeśli się je nazwie, ale nie wydaje mi się, żeby ktoś w ogóle do niego mówił. Był po prostu przywiązany na podwórzu. Nie reaguje na swoje poprzednie imię ("Buck") -- gdyby reagował, z radością byśmy je zostawili.

Świetnie się bawię ucząc go siadać. (Byłoby łatwiej, gdyby łatwiej dawał się przekupić. Jaki pies nie lubi smakołyków?) Pierwsza lekcja posłuszeństwa w środowy wieczór.

Pies króla artura miał na imię Cafall, Caval i Cabal i różne inne wariacje na temat. Skłaniam się ku Cabalowi.

Saturday, May 5, 2007

Fotohistoria włosów Neila Gaimana

Wszystkich, którzy jeszcze nie zapoznali się z artykułem o włosach Neila (wspomnianym w notce Ciekawostka dla fana ) lub wolą przeczytać go w polskim tłumaczeniu, zapraszam na http://neilgaiman.republika.pl/fotohistoria.html. Miłej lektury!

P.S. I jeszcze jeden ciekawy link. Na stronie http://www.britishcouncil.org/poland-interview-with-neil-gaiman.htm znajduje się, zgodnie z tym, na co wskazuje adres, wywiad z Neilem. Zarówno pytania, jak i odpowiedzi wydają się dziwne znajome... (porozumiewawcze spojrzenie do wszystkich, którzy uczestniczyli w spotkaniu autorskim)

Spodnie

Neil napisał w piątek, 4 maja 2007 o 18:01

Zalew wiadomości, całe setki, a większość z nich to propozycje psiego imienia. Niektóre wypróbowałem, ale nie wydają się odpowiednie: albo źle brzmią w moich ustach, albo (jak większość) są wspaniałe, ale do niego nie pasują albo -w kilku przypadkach- nie spodobały się Maddy. (chciałem coś arturiańskiego, ale obecny faworyt-wybrany przez Maddy- to Thor)

(Aktualizacja w sprawach psa: dziś weterynarz: pies waży 78 funtów i jeszcze musi przybrać na wadze, ma już wszczepiony microchip, dostał antybiotyki na wczesne stadium boreliozy i wszystkie konieczne zastrzyki. Również zabrany do weterynarza podczas tej samej wizyty: Kot Fred, który z połową pyska ogoloną i zapluty jakimś paskudztwem z powodu choroby lokomocyjnej wyglądał jak z horroru i to takiego, przy którym kręcisz głową zastanawiając się gdzie się podziała subtelność w horrorach)

Przez ostatnie dwa dni chodziłem więcej, niż w ciągu kilku poprzednich miesięcy.


Teraz muszę zamknąć parę zakładek...
...

Scott McCloud zamieścił dwie pierwsze części swojej powieści graficznej "The Right Number" ["Dobry Numer"] za darmo. Kiedy zaczął ją publikować zapisałem się do programu micropayment i zapłaciłem im pięć dolarów, żeby móc przekazać Scottowi 25 centów, a gdy po około roku ukazała się druga nie mogłem sobie przypomnieć adresu e-mail, szczegółów czy hasła, więc cieszę się, że teraz obie można obejrzeć za nic. To wspaniała historia. Nie mogę się doczekać ostatniej części. Link to http://www.scottmccloud.com/comics/trn/intro.html

Fantastyczny Fabulist uruchomił opcję radia w sieci. Biorę od nich tyle nowej muzyki, że to aż śmieszne, a takie radio to świetny sposób żeby sprawdzić co mi się podoba zanim to ściągnę, wrzucę na swojego iPoda i kupię płytę. http://www.fabulist.org/archives/2007/04/streaming_fabul.html

Na stronie Salon jest świetny wywiad z Michaelem Charbonem:
http://www.salon.com/books/int/2007/05/04/chabon/index.html

Czytanie w ratuszu z PEN World Voices jest dostępne na http://www.pen.org/viewmedia.php/prmMID/1305/prmID/1376 - możecie odsłuchać całości lub poszczególnych fragmentów. Z jakiegoś powodu po kliknięciu na moje nazwisko włącza się mp3 z Nadine Gordimer. Moje jest tutaj: http://www.pen.org/audio_archive/2007_world_voices/home_away/Neil_Gaiman.mp3 ale wysłuchajcie całości (http://www.pen.org/audio_archive/2007_world_voices/home_away/Town_Hall_Readings_HomeAway.mp3). Warto choćby dla Steve'a Martina, czy Kiran Desai albo Salmana Rushdie albo... po prostu zaufajcie mi i posłuchajcie tego.

Wszystkie kawałki z PEN powinny się znaleźć w dziale Audio. Miejcie na to oko - link do MOTH - http://www.pen.org/viewmedia.php/prmMID/1340/prmID/1412. (Tu relacja Laili Lalami:
http://www.lailalalami.com/blog/archives/004691.html.) Nawiasem mówiąc, dostałem e-mail narzekający, że wyraźnie "napisaliśmy nasze historyjki, a potem nauczyliśmy się ich na pamięć". Nie. Po prostu je opowiadaliśmy - była jedna próba w popołudnie poprzedzające występ, potem opowiedzieliśmy je reżyserowi, który dał nam kilka wskazówek i przedstawienie czas zacząć.

Kolekcja linków Lucy Ann na stronie http://del.icio.us/thedreaming jest w tej chwili tak bogata, że już nie czuję potrzeby dbania, żeby świat był na bieżąco z linkami do wieści i artykułów na temat mój, filmu "Gwiezdny pył" i wszystkiego innego. Powiedziałem Lucy Ann, że może zapuścić się w starożytny świat sprzed epoki etykiet i opisać wszystko z pierwszych sześciu lat, bo ma to tego znacznie bardziej trzeźwy stosunek, niż ja.

Cześć Neil,
Moja żona i ja świetnie bawiliśmy się na Twoim wystąpieniu w Helena i naprawdę doceniamy, że przyjechałeś do Montany. Tak więc wielkie dzięki.
Chciałem też dać Ci znać, że będziesz dziś gościem specjalnym w Brotherhood 2.0
Mój brat (John Green, który jest w Writer's House i wydał kilka powieści dla młodzieży) i ja prowadzimy dość popularny video blog na stronie Brotherhood2.com. Zaprzestaliśmy rozsyłania e-maili i używania komunikatorów, zamiast tego porozumiewamy się za pomocą codziennych wiadomości video przez cały 2007 rok.
Skoro tak wielu naszych czytelników to Twoi fani, pomyślałem że można by włączyć Cię w ten projekt. Dlatego właśnie, jeśli się nad tym zastanawiałeś, powiedziałeś w ubiegły weekend do kamery "Dzień dobry John, jest poniedziałek 1 maja" .
Przykro mi, że nie wyjaśniłem tego wtedy dokładnie, ale kolejka była bardzo długa a nie chciałem zabierać Ci (i innym) zbyt wiele czasu.
Jeśli byś chciał - video można obejrzeć na brotherhood2.com.

Dzięki,
Hank Green

A link do samej notki to http://www.brotherhood2.com/?p=101.

To jedna z tych rzeczy, które skłaniają mnie do przemyślenia mojego stosunku do videoblogowania (ogólnie tego nie lubię, bo jako czytelnik tracę kontrolę nad osią czasową całego przedsięwzięcia. Ale to mi się podobało.)

Cześć Neil, słyszałeś o tej dziwacznej historii?

http://www.dieselsweeties.com/blog/?p=44

http://threepanelsoul.com/view.php?date=2007-04-30

Świat z minuty na minutę stare się coraz bardziej kuriozalny. Pozdrowienia z krainy Fernet,
Jan

(kręci głową ze smutkiem) Ale w końcu jest to kraj, gdzie mogą cię pozwać na 65 milionów dolarów za zgubienie pary spodni...
...

W końcu mogę nacieszyć się w opowieścią z trasy Johna Scalzi (Prawdopodobnie najbardziej cieszy mnie fakt, że mnie tam nie ma, jeśli rozumiecie co mam na myśli)

Friday, May 4, 2007

Dla każdego, kto kiedykolwiek zastanawiał się jak wyglądam nie w czerni

Neil napisał w czwartek, 3 maja 2007 o 14:12

Gdy robiono te zdjęcia (wczoraj rano) miałem dłuższe włosy i nie miałem psa. Ach, jakże szybko mija czas.

To ja i Dziewczyna Od Ptaków prezentujemy nasze pszczelarskie narzędzia (ona trzyma przyrząd do ula, ja mam taki, który robi dym) (Fotografowała Lorraine)

Zadymianie ula

Ja i pszczoły. Rozglądaliśmy się za Królowymi i składaniem jaj, znaleźliśmy i jedno i drugie. (Więcej zdjęć i nasza wizyta w ulach krok po kroku na blogu Dziewczyny Od Ptaków http://www.birdchick.com/2007/05/new-bee-hives-after-one-week.html#comments)

...

Cały czas mam zamiar wspomnieć, że mnóstwo ludzi napisało by mnie powiadomić, iż wbrew recenzji do której podałem link, brytyjskie wydanie DVD "Nigdziebądź" (Region 2) ma wszystkie te dodatki, które były w wydaniu amerykańskim, łącznie z komentarzem gdy byłem kompletnie otumaniony: "Siedzę w loży i oglądam to po raz pierwszy od 8 lat... ooo, fajne", co w sumie wychodzi na dobre. Nadal jestem zawiedziony, że nie dało się zrobić nic nowego, ale przynajmniej nie pozbawiono was tego, co mieli w USA.

...

Całe mnóstwo osób pisało z propozycjami imienia dla psa. (I przekonując mnie, że naprawdę jest białym owczarkiem alzackim) Kilka osób chciało wiedzieć jak Pies dogaduje się z kotami. (Księżniczka i Kokos - kot Maddy - są ostrożne, ale wszystko gra. Natomiast Fred jest zdania, że Pies powinien wrócić tam skąd przyszedł i bacznie go obserwuje raportując wszystko Kociemu Sztabowi. Pies myśli, że trzeba nas bronić przed Fredem i jasno pokazał, że w razie konieczności jest gotów oddać życie by uratować nas od zagrożenia jakie stanowi mały, sponiewierany czarny kot. To będzie interesujące...)

...

To sprawiło, że pokręciłem głową z niedowierzaniem jak łatwo ktoś wycofał książkę z gimnazjalnych bibliotek, podczas gdy ludzie, którzy to nadzorują są tchórzliwymi głupkami (założę się, że Maureen nawet nie wymienia moszny)

Natomiast to mnie w równym stopniu przeraża co bawi (Czytajcie dalej. Robi się coraz gorzej.)

Republikanie Hrabstwa Utah zakończyli w sobotę swój zjazd dyskutując o wpływie Szatana na nielegalną imigrację. Zgrupowanie nie mogło podjąć oficjalnych działań, gdyż mimo próśb władz partii do głosowania nie pozostała wystarczająca ilość członków. Zjazd odbył się w szkole Canyon View Junior High. Don Larsen, przewodniczący Partii Republikanów 65 okręgu hrabstwa Utah zgłosił rezolucję ostrzegającą, że poplecznicy Szatana dążą do zniesienia granic państwowych i zlikwidowania suwerenności...

Thursday, May 3, 2007

Prawdopodobnie nie do końca nieoczekiwane wieści

Neil napisał w środę, 2 maja 2007

Wygląda na to, że dorobiłem się psa.

Zadzwoniono dzisiaj do mnie, że właściciel psa, którego znalazłem w poniedziałek zadzwonił do Humane Society i odebrał go. Cieszyłem się, że pies wrócił do swojej rodziny, ale jednocześnie zdałem sobie sprawę, że bardziej mnie to smuci, niż podejrzewałem – okazało się, że prawie łudziłem się, że nikt się po niego nie zgłosi.

Ale w rozmowie powiedziano mi, że właściciel psa, okoliczny farmer, który trzymał go na łańcuchu na podwórzu i mający trudności z chodzeniem, a więc niezdolny do wyprowadzania zwierzaka pomyślał, że pies jest mu zawadą, ciągle ucieka i wybiega na drogę, przez co prędzej, czy później spowoduje wypadek i że kiedy kobieta z Humane Society wspomniała, że osoba, która go znalazła raczej go polubiła, odparł, że jeśli przyjadę, żeby go zabrać, mogę go sobie wziąć.

No i pojechałem.

Rolnik myślał, że pies jest białym owczarkiem niemieckim. Ja myślę, że to skrzyżowanie owczarka i labradora, ale pewnie się mylę.

Jak na razie wygląda na to, że świetnie się dogadujemy.

Planowałem opisać niesamowity poranek z pszczołami i fryzury i jak to Jouni robi rysunki do do Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach.

Ale ten wpis jest o psie, który jeszcze nie ma imienia i nie chce usiedzieć spokojnie, żebym mógł zrobić mu zdjęcie, dlatego zaciągnąłem go do gabinetu i włączyłem Photobooth...




FAQ Nigdziebądź

FAQ Powieści i Opowiadania

NIGDZIEBĄDŹ

Telewizja:
Gdzie mogę zdobyć „Nigdziebądź” na video?

“Nigdziebądź” jest dostępne w Kanadzie i USA w A&E home video!! Odwiedź AETV.com lub Amazon.com.

Poza Kanadą i USA możesz również odwiedzić stronę BBC: oficjalne, dwukasetowe wydanie jest w ich sklepie internetowym www.bbcshop.com.

Gdzie mogę zdobyć ścieżkę dźwiękową?

Cóż, „Nigdziebądź” w wersji audio zawiera kilka fragmentów ścieżki dźwiękowej Eno. Sadzę, że niektóre znalazły się nawet na jego ostatnim albumie. „Nigdziebądź” audio book ma moją pełną rekomendację. Narracja Gary’ego jest wspaniała, produkcja – znakomita, a skróty wahają się od subtelnych i sprytnych (na początku) do praktycznie napisania od nowa fabuły (ostatnia część książki, czyli około 25 końcowych minut taśmy)

Książka:

Czy będzie druga część?

Prędzej czy później napiszę kolejną powieść z serii „Nigdziebądź”. Prawdopodobnie będzie ona nosiła tytuł „Siedem Sióstr”.

Czy masz jakieś plany dotyczące kontynuacji „Nigdziebądź”? Proszę, powiedz, że tak! I nie zatrudniaj kogoś, żeby napisał za ciebie. I że będzie rónie dobra, jeśli nie lepsza, niż „Nigdziebądź”! I że zostanie wkrótce wydana, najlepiej wczoraj!

1) tak 2) dobrze, nie zatrudnię nikogo takiego. 3) postaram się jak umiem. 4) Ach… tego nie mogę obiecać. Najpierw muszę ją napisać i nie sądzę, że będzie to moja kolejna książka. Dlatego myślę, że twoje „wczoraj” się nie uda…

Jak nadawałeś imiona postaciom?

Zobaczmy. Richard nosi nazwisko Henry’ego Mayhew, który napisał „London Labour and the London Poor” [Robotnicy i biedota Londynu]. Drzwi i cała jej rodzina mają dosłowne imiona oznaczające rzeczy, przez które się przechodzi (Portyk, Łuk) Markiz De Carabas otrzymał imię z bajki o Kocie w Butach. Większość postaci z Londynu Pod zostało nazwanych od miejsc (Stary Bailey to londyński sąd, Hammersmith to dzielnica, anił Islington wziął imię od stacji Angel [Anioł] w londyńskim Islington)

Anaesthesia została tak nazwana, bo potrzebne było dziewczęce imię; nie mam pojęcia skąd wzięły się imiona Jessiki i Pana Stocktona. Imię Lamii opisuje jej rolę, tak samo jak Łowczyni.

A panowie Croup i Vandemar nazywają się Pan Croup i Pan Vandemar, bo tak właśnie zwaracją się do siebie i nikt nie ośmieliłby się nazwać ich inaczej.