Wednesday, March 31, 2010

W trzech czwartych drogi dookoła świata...

Neil napisał we wtorek, 30 marca 2010r. o 2:25

Nie sądziłem, że przed jutrem znajdę czas na blogowanie, ale obudziłem się wcześnie.

No więc pomyślmy. Jestem w UK. Przyleciałem w piątek wieczorem, zobaczyłem się z moją córką, Holly, oraz moją straszną chrześnicą, które teraz dzielą mieszkanie. Holly i ja zjedliśmy w Kikuchi na Hanway Street. Opowiedziała mi o dobrowolnym zamknięciu The Hump i zasugerowała, że Michael Sheen i ja mogliśmy przyczynić się do przyspieszenia sprawy.

W sobotę wstałem wcześnie rano i pojechałem pociągiem do Brighton, gdzie byłem niespodziewanym gościem na World Horror Con. James Herbert był tam gościem honorowym, a ja miałem przeprowadzić z nim wywiad przed publicznością. Po raz pierwszy przeprowadzałem z nim wywiad w 1984r., kiedy byłem młodym dziennikarzem. Spotkanie z nim i jego żoną, Eileen, bardzo mnie ucieszyło. Później tego samego dnia Ingrid Pitt nie była gotowa na wywiad w trakcie jej godzinnego programu, więc Kim Newman rozmawiał ze mną przez jakieś 35 min. Podpisywałem też Off the Coastal Path wydane przez Stanza Press, które zawiera  mój wiersz My Last Landlady [Moja ostatnia gospodyni przyp. Varali].

Niektórzy z was narzekali, że gdyby wiedzieli, że przyjadę, zabraliby ze sobą walizki pełne moich książek, co jak myślę mogło być bardzo dobrym powodem, żeby nikomu o tym nie mówić. Świetnie się bawiłem, spotkałem ludzi, których wcześniej nie znałem, a także odświeżyłem stare znajomości, co zwykle nie zdarza się na konwentach. Hmm... 

Wczoraj było naprawdę fajnie. W 1996r. rozpocząłem projekt, który teraz zaczyna przynosić rezultaty. Na razie nazwijmy go Tajnym Projektem X. Bardzo mnie cieszy. Zaczynam też pracować z producentką Hilary Bevan Jones, która wyprodukowała Statuesque, co również mnie cieszy, a jednocześnie istnieje szansa na wciągnięcie w to moje szaleństwo Paula Cornella - reakcja jak wyżej.

Trudną częścią wczorajszego dnia była wieść o samobójczych atakach bombowych w Moskwie. Pięć dni temu jeździłem moskiewskim metrem, byłem na jednej z tych stacji, odkrywałem, jak bardzo lubię Rosjan. Tydzień temu prawdopodobnie byłaby to tylko smutna informacja z wiadomości, teraz jest to okropnie osobista sprawa: to byli moi przyjaciele.

(Tutaj znajduje się blog ze zdjęciami mnie i rosyjskich czytelników: http://satu-san.livejournal.com/49214.html)

I moje ulubione zdjęcie z Moskwy:




Dzisiejszy dzień należy przez następne 13 godzin (jak tylko wygrzebię się z tego łóżka hotelowego, wypiję herbatę i wybiorę się do Soho) do ekranizacji Księgi cmentarnej.

Jutrzejszy poranek należy do Doktora Who, spotkam się wtedy z panem Moffatem i dowiem się, co muszę zrobić, żeby dopasować mój odcinek do sezonu 6, a nie 5. Potem polecę do domu po podróży, całkiem dosłownie, dookoła świata.

Za kilka tygodni odbędzie się Narodowy Tydzień Biblioteczny, którego jestem honorowym przewodniczącym, a także parę innych towarzyszących mu wydarzeń: 16-ego będę w Indianpolis, gdzie wygłoszę przemowę upamiętniającą Mariana McFaddena (wejście bezpłatne, kto pierwszy ten lepszy), 17-ego będę w Chicago dla CBLDF (najlepsze miejsca już wyprzedane, miejsca zwyczajne wciąż dostępne, bilety na http://c2e2.com/en/Events/Neil-Gaiman/), a 18-ego kwietnia wygłoszę pogadankę w Minnesota's Washington County Library...


(Moja przyjaciółka, Laurie King, organizuje konkurs w ramach Narodowego Tygodnia Bibliotecznego. Wejdźcie na tę stronę i weźcie w nim udział: http://www.laurierking.com/events/twenty-weeks-of-buzz/fantasy-library-contest)

A potem czternastomiesięczne szaleństwo, które zaczęło się od premiery Koraliny i przyznania medalu Newbery Księdze cmentarnej definitywnie się skończy, a ja znów wrócę do bycia cichym pisarzem, który wymyśla różne rzeczy. I najwyższy czas.

Monday, March 29, 2010

Blogowa niespodzianka

Wizyta Neila i Amandy niestety już za nami. Aby umilić Wam oczekiwanie na kolejny przyjazd pisarza do naszego kraju, przygotowałyśmy dla Was niespodziankę - otwieramy na naszym blogu nowy dział o dość jednoznacznej nazwie Recenzje. Z tej okazji witamy w naszej ekipie Tomka Kozłowskiego, któremu teraz oddaję głos :-)

Dobry wieczór państwu, mam zaszczyt zadebiutować na łamach bloga tym krótkim tekstem, aby się przedstawić i wyjaśnić, co ja właściwie tutaj robię. Nazywam się Tomasz Kozłowski i aktualnie jestem dumnym studentem Uniwersytetu Łódzkiego. Zaproszono mnie do współtworzenia tej, w zasadzie jedynej polskiej strony internetowej poświęconej twórczości Neila Gaimana, żebym poprowadził nowo powstający dział z publicystyką, obejmujący recenzje i opinie na temat dzieł naszego szacownego patrona. Znajdzie się tam miejsce zarówno dla powieści, książek dla dzieci, opowiadań, komiksów, jak i być może również innych mediów. Ale najpierw kilka słów o tym, jak wyglądała moja przygoda z twórczością tego pisarza.

Nazwisko „Gaiman” pierwszy raz poznałem w połowie lat dziewięćdziesiątych, kiedy redaktor wydawnictwa TM-Semic (pamięta ktoś jeszcze te wspaniałe czasy, kiedy co miesiąc ukazywało się kilka podwójnych zeszytów z regularnymi seriami Marvela, DC, Image, a czasem nawet i Dark Horse’a?), Arkadiusz Wróblewski, promował najciekawsze jego zdaniem zagraniczne filmy, seriale oraz komiksy. Wśród nich znalazło się oczywiście miejsce dla „Sandmana” i „Śmierci”. Czytelnicy mieli nawet okazję poznać streszczenia poszczególnych odcinków, które bez sprowadzania zza granicy mogli ujrzeć w ojczystym języku dopiero po kilku latach. Kto pamięta, jak skutecznym promotorem był Wróblewski, nie zdziwi się, że to właśnie on obudził we mnie chęć zapoznania się z tą twórczością (równie skutecznie promował nadawane wówczas w Dwójce odcinki „Z archiwum X” czy też dwie serie seriali ze świata Star Treka: „Deep Space Nine”  i „Voyager”, również emitowane u nas). Ale komiksy musiały nieco poczekać, chociaż jak pamiętamy, TM-Semic wydał gościnne udziały Gaimana w serii „Spawn” (numer 5/97) oraz w „Batmanie” (seria „Wydania Specjalne” 1/97). Potem pojawiły się powieści. Pierwszą, którą przeczytałem, był oczywiście „Dobry omen” (ten sam egzemplarz, podpisany przez obu autorów, który czytelnicy naszej strony mogą zobaczyć w relacji z ostatniego spotkania z autorem w Warszawie). Czytałem go w dużej części z rozpędu po pochłanianych w ilościach hurtowych kolejnych częściach pratchettowego Świata Dysku. Musiało jednak minąć kilka lat, żebym w końcu zabrał się za czytanie powieści „tego drugiego autora”, który w „Dobrym omenie”, mimo że był to jego debiut w większej formie literackiej, wniósł naprawdę wiele do stylu, sposobu narracji, a przede wszystkim do sfery pomysłów i wyobraźni. Lektura „Nigdziebądź” była niezwykle urzekającym doświadczeniem - zostałem dosłownie zaczarowany - a od „Amerykańskich Bogów”, dzieła, które na chwilę obecną pozostaje dla mnie, ale pewnie także i dla wielu, najbardziej esencjonalnym dziełem pisarza, poleciało już szybciej, przez rozmaite dymy, lustra, cmentarze, koraliny książkowe i filmowe, które doprowadziły mnie pewnego jakże chłodnego marcowego dnia do warszawskiego Empiku…

Sama możliwość poznania osoby, z której dorobkiem twórczym obcujemy przez całe lata, zawsze pozostawia niezatarte wrażenie. Zwłaszcza że wszyscy zdajemy sobie sprawę, że istnieją twórcy z różnych branż, dla których spotkania z fanami to prawdziwy dopust boży. Unikają ich jak tylko się da, a jeśli już są do nich zmuszeni, to z najwyższą niechęcią mazną jakiś szlaczek na przygotowanym do podpisu materiale. Dlatego też jestem pod wrażeniem, że nawet w konfrontacji z takim Dzikim Tłumem, jaki wypełnił niemalże cały Empik, Gaiman okazał się przemiłym, uśmiechniętym (zwłaszcza mogąc odnieść się do tego, co wcześniej napisał Pratchett w dedykacji „Dobrego omenu”) człowiekiem. I chociaż moja rozmowa z nim trwała zaledwie chwilę, to wiem, że teraz zupełnie inaczej będę odbierał treści jego książek - nawet tych, które wcześniej nieraz przeczytałem. Nie są one już tak anonimowe, teraz potrafię dostrzec za nimi piszącego autora, a nie tylko zwielokrotnionego narratora chowającego się za kolejnymi parawanami powieści czasów postmodernizmu.

Pomyśleć też, że gdyby nie to, że byłem gdzieś w środku tej wielkiej kolejki i z samego Empiku udało mi się wyjść około godziny dwudziestej, nigdy nie zdecydowałbym się wracać do domu ostatnim dziennym pociągiem relacji Warszawa-Łódź. Wtedy też nigdy bym nie poznał Ewy wraz z jej świtą - dziewczyny wracały jeszcze z koncertu Amandy Palmer. I gdyby nie to, nie byłoby mnie tutaj teraz, nie pisałbym tych słów, a plany rozwoju strony pewnie też wyglądałyby inaczej. Tak więc uważajcie na to, kogo spotykacie w mrocznych czeluściach warszawskiego Dworca Centralnego, bo może to mieć naprawdę nieoczekiwane konsekwencje. Zapraszam również do dalszej lektury pojawiających się na stronie treści, autorstwa zarówno mojego, jak i naszych wspaniałych, pięknych, utalentowanych, inteligentnych i uroczych tłumaczek.

T.

Friday, March 26, 2010

Kolejny post z Odwiecznej Hali Odlotów Duszy

Bardzo podobało mi się w Moskwie, z wyjątkiem ruchu ulicznego. Ludzie byli wspaniali, mój wydawca zdezorientowany i zachwycony, że setki ludzi pojawiały się na wszystkich podpisywaniach, rozmowach i wydarzeniach. Chcę tu wrócić.

Piszę to w hali odlotów Aeroflot dla pierwszej klasy. Są tu luksusowe siedzenia, rozległe wifi i absolutne mnóstwo miłych rzeczy dla międzynarodowych pasażerów. To mnie niezwykle ucieszyło: poprosiłem o lot Aeroflot, ponieważ słyszałem tak wiele okropnych historii od ludzi, którzy nim lecieli, że zawsze niejasno czułem, że coś mnie ominęło. I chociaż za poradą mojego wydawcy lecę międzynarodową biznes klasą, co zapewne wszystko psuje, pomyślałem, że zdecydowanie powinienem przekonać się do Aeroflot.

Napisałem o gali oskarowej w dzisiejszym Guardianie. Artykuł jest na http://www.guardian.co.uk/film/2010/mar/25/neil-gaiman-oscars-coraline

a urocze zdjęcie, o którym wspominam pod koniec jest na

http://www.latimes.com/entertainment/la-et-oscar-red-carpet-mcadams-theron-pano,0,7005862.htmlstory, chociaż poczułem się wzruszony, rozbawiony i troszeczkę zawiedziony, gdy zobaczyłem, że teraz naprawdę jestem wymieniony w podpisie do zdjęcia LA Times. Śmieszniej było, gdy nie byłem.

Jest 10:06, a moi sąsiedzi właśnie piją wódkę na shoty.

Przez ostatnie trzy dni wypiłem więcej wódki niż w całym moim życiu. Głównie ponieważ moi rosyjscy gospodarze byli przekonani, że jest idealnym lekiem na grypo-przeziębieniowe coś, z czym przyjechałem z Polski. Podejrzewam, że przeforsowaliby wódkę jako lek na cokolwiek innego, z czym mógłbym przyjechać, włączając w to połamane kończyny, złamane serce i łuszczycę.

(Wczorajszy wieczór upłynął pod znakiem Chrzanówki w Rosyjskiej Restauracji, która miała oczyścić moje płuca i zatoki. I chyba nawet to zrobiła.)

Przy okazji warto wspomnieć, że najlepsze placki ziemniaczane jadłem w Polsce.

Podsumowanie New Zealand Festival z książkowej perspektywy znajduje się na http://www.booksellers.co.nz/book-news/trade-news/new-zealand-post-writers-and-readers-festival-success-many-levels

Istnieje świetny blog (po polsku, ale z wieloma zdjęciami) pisany przez piękne, utalentowane, inteligentne i urocze osoby, które tłumaczą ten blog na język polski, który zawiera zdjęcia i relację z mojej zeszłotygodniowej wizyty w Polsce: http://neilgaiman-pl.blogspot.com/ z wpisami na http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2010/03/neil-i-amanda-w-polsce-dzien-drugi-neil.html , http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2010/03/neil-gaiman-w-warszawie-galeria.html oraz http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2010/03/neil-i-amanda-w-polsce-dzien-pierwszy.html

(A tu strona mojego polskiego wydawcy poświęcona ich pięknemu wydaniu "Odda i lodowych olbrzymów".)

Poniżej zamieszczam zdjęcia od tłumaczek bloga (jedno moje, jedno moje z nimi) w ramach podziękowania. Ten blog jest tłumaczony z pewnymi przerwami na wiele języków, zawsze przez wolontariuszy i zawsze jestem za to wdzięczny.





Zobaczmy... Michael Swanwick już otrzymał swój egzemplarz OPOWIADAŃ. Poza tym właśnie ogłosili odprawę.

Idę. Więcej później, kiedy wyląduję.

Thursday, March 25, 2010

Neil i Amanda w Polsce. Dzień drugi: Neil w Warszawie

W poniedziałkowe popołudnie do warszawskiego Empiku tłumnie przybyli fani Neila Gaimana, dzierżąc ukochane książki i komiksy. Ale zanim stanęli w bardzo długiej kolejce po autograf i dedykację, mieli okazję posłuchać jak Neil odpowiada na pytania zadawane przez prowadzącego i publiczność.
Relacja nie jest uporządkowana chronologicznie, tylko tematycznie i z konieczności jest skrótowa, bo w odróżnieniu od tłumacza na scenie, nie robiłyśmy notatek (:


Co wydarzyło się w jego życiu od ostatniej wizyty w Polsce?

W ciągu ostatniego roku napisał, wydał i zdobył nagrodę Newberry za „Księgę cmentarną”. Zabił Batmana (w komiksie, który wkrótce będzie wydany w Polsce), nakręcił film i się zaręczył. Zredagował też antologię opowiadań pt. „Opowiadania” i teraz musi nauczyć się na pamięć długiej listy słynnych pisarzy, którzy do niej trafili. W zbiorze znajdzie się również jego opowiadanie, „The Truth is a Cave in the Black Mountains” [Prawda jest Jaskinią w Czarnych Górach].

Dzieci ze szkoły amerykańskiej pytały o inspiracje do napisania „Wilków w ścianach”, „Dnia, w którym wymieniłem tatę na dwie złote rybki” i „Księgi cmentarnej”. (Te opowieści już się na blogu pojawiały przy różnych okazjach.)

Rysunki i plakaty "Jest pan naszym ulubionym pisarzem!"

O serialu Doctor Who:

Neil uwielbia ten serial od dziecka. Kiedy miał trzy lata bawił się w Daleków (tu ilustracja wraz z efektami dźwiękowymi). Jako dziecko bał się bardzo niektórych potworów i chował ze strachu za kanapą. Teraz już się tak nie boi i dlatego postanowił nie oglądać ponownie niektórych starych odcinków. Obawia się, że widok gumowych kostiumów zniszczy wspomnienia i uczucie absolutnego przerażenia, które zapamiętał z dzieciństwa.
Odcinek, do którego scenariusz napisał z przeznaczeniem do najbliższej serii, okazał się w trakcie jej filmowania za drogi (ze względu na ilość koniecznych efektów specjalnych) i został przeniesiony na następną serię. Ale sama możliwość stania się częścią czegoś, co uwielbia od tak dawna jest niesamowita i gdy miał okazję napisać słowa „wnętrze TARDISA” poczuł się, jak bóg.

O komiksach i wykorzystywaniu znanych bohaterów:

Po rozprawieniu się z Batmanem w ostatniej części jego komiksowych przygód oraz napisaniu „1602” i „Przedwiecznych”, gdzie mógł wykorzystać wszystkich bohaterów, jakich tylko chciał, na razie nic nie planuje. Ale kto wie, co przyniesie przyszłość i co interesującego mu zaproponują.


O swoich ulubionych postaciach z Sandmana:

Są dwie: Maligna, bo właściwie sama pisze swoje dialogi, wystarczy wymyślić jeden wers, a reszta pojawia się od razu, gotowa do zapisania. Druga postać to Dyniogłowy Mervyn, bo mówi na głos wszystko to, co Neil chciałby powiedzieć. Dodał też, że na to samo pytanie jutro pewnie odpowiedziałby inaczej.


O reżyserowaniu filmów:

Okazało się wspaniałą zabawą, Neil przygotowywał się do tego zadania przyglądając się jak Guillermo del Toro pracował na planie „Hellboya 2”. Poproszony o napisanie scenariusza i wyreżyserowanie niemego filmu dla telewizji pytał znajomych reżyserów (m.in. Terry'ego Gilliama) o rady. Trzy najważniejsze z nich to: 1. nosić wygodne buty, 2. siadać tak często, jak to możliwe i 3. nie sypiać z aktorką grającą główną rolę. Skorzystał tylko z pierwszych dwóch rad (: Mówił, że reżyserii „Statuesque” nie mógłby powierzyć komuś innemu, bo wie, że produkt końcowy nie byłby tym filmem, który on wymyślił. Na pytanie, czy ma w planach reżyserowanie dużych filmów (jak Frank Miller) powiedział, że być może i że coś się szykuje.


Czy zna/lubi polskich pisarzy?

Neil odpowiedział, że czuje się dokładnie jak te osoby, które podczas spotkania z nim zapominają, jak się nazywają. Ale przypomniał sobie Stanisława Lema i jedną ze swoich ulubionych książek (w ogóle, nie tylko spośród polskich autorów), czyli „Rękopis znaleziony w Saragossie” oraz film, który przed zdobyciem DVD oglądał na kasetach VHS tak często, aż na czarno-białej taśmie zaczęły pojawiać się kolory.


O ubieraniu się na czarno:


Nie ubierał się na czarno od dziecka, bo zabroniła mu tego babcia. A zatem po śmierci babci ;) Neil zaczął ubierać się na szaro, ale jest za dużo różnych odcieni szarości, żeby było to praktyczne. Czerń jest lepsza. Zapowiedział również, że kiedy wreszcie dojdzie do ślubu z Amandą, projektantka Kambriel (ta sama, która uszyła jego strój na Oscary) obiecała ubrać go bardzo kolorowo, żeby goście mieli co wspominać i o czym opowiadać.


O tym, czy planuje napisać kolejną książkę osadzoną w świecie „Amerykańskich bogów”:

Neil ma zamiar umieścić jeszcze jakąś historię w tym świecie, ale podobne zamiary ma wobec wszystkich swoich książek. Myśli o kontynuacji Nigdziebądź pt. „Seven Sisters”[Siedem sióstr], „Gwiezdnego pyłu” - „Wall” [Mur] i „Amerykańskich bogów” - „Toward an unnamed god”[?]. Ma też w planach dwie kolejne przygody bohatera „Odda i Lodowych Olbrzymów” - zamierza wysłać go do Jerozolimy i do Afganistanu. Ale najpierw ma do skończenia książkę o Chinach, która dla odmiany nie będzie fikcją literacką - z wyjątkiem tych zmyślonych fragmentów, które doda dla zmyłki.


Na spotkaniu była też obecna Amanda Palmer, która udzielała się niewiele, ale na zakończenie zaśpiewała piosenkę Radiohead „Creep” akompaniując sobie na ukulele. Zgodziła się na to jednak tylko pod warunkiem, że tekst piosenki będzie na bieżąco tłumaczony:


Następnie Amanda popędziła do pobliskiego klubu Powiększenie zagrać obiecany koncert ninja i grała do momentu, kiedy wyczerpany po kilku godzinach rozdawania autografów Neil nie pojawił się i nie zażądał wyjścia na kolację.

Do następnego spotkania!

Zespół tłumaczący neilgaiman-pl i jakiś pisarz

Wednesday, March 24, 2010

Neil Gaiman w Warszawie - galeria

Oto zdjęcia z poniedziałkowej wizyty Neila Gaimana w warszawskim Empiku:




Neil wziął również udział w czacie zorganizowanym przez Wirtualną Polskę. Pełen zapis video rozmowy można znaleźć tutaj.

Pod tym adresem znajdziecie playlistę z zebranymi nagraniami z występów Amandy Palmer, natomiast stąd można ściągnąć nagranie sławnego już wykonania piosenki Creep z polskim tłumaczeniem.

Już wkrótce na blogu pojawi się pełna relacja z warszawskiego spotkania!

Dziękujemy Irenie Michalewicz, Tomkowi Kozłowskiemu i Morwie90 za udostępnienie swoich materiałów :)

"Odd i lodowi olbrzymi" i nowa edycja "Chłopaków Anansiego" już w sprzedaży!

Zgodnie z zapowiedziami Wydawnictwa MAG, w księgarniach pojawiły się dwie nowe pozycje:


Opisy obydwu książek znajdziecie w poprzednim poście z działu "Nowości".

Szybka notka z Moskwy

Byłem w Polsce. Najpierw spotkałem się z Amandą, której występ otworzył festiwal muzyczny we Wrocławiu (jeszcze przed wyjazdem z Polski zdecydowałem, że wymawia się to mniej więcej Vrotswaf), a później pojechaliśmy do Warszawy, gdzie udzieliłem mnóstwa wywiadów, nakręciliśmy krótki filmik dla polskiego programu telewizyjnego "Pytanie na śniadanie" ("opowiada o ludziach, którzy wybierają Warszawę jako cel romantycznej podróży"*) i byłem na podpisywaniu, podczas gdy Amanda grała koncert ninja w klubowej piwnicy.

Moi wydawcy pilnowali, żebym nie chodził głodny.

Przez następne pół dnia mieliśmy zwiedzać miasto, ale spędziłem ten czas, mając jakieś okropne przeziębienie  i próbując je przespać. Rano Amanda poleciała do domu, a po południu ja poleciałem do Moskwy. Piszę to, siedząc w moim niesamowicie luksusowym hotelu.

Dziś o 18:00 odbędzie się podpisywanie w BiblioGlobus (st. Myasnitskaya 6 / 3, p.1), a o 20:00 przyjęcie w barze klubu literackiego Klub Literacki "Przecinek" (bar "Piątek", ul. Pyatnitskaya 3 / 4, budynek 1, wejście bezpłatne) http://ast.ru/onews/2453/ .

Jutro będą dwa podpisywania: o 17:00 w Moskiewskim Domu Książki na Arbacie (Novy Arbat 8) http://ast.ru/onews/2453/ . Następnie o 19:00 (jeszcze tego nie ma w "Gdzie jest Neil?") będę podpisywał w DodoSpace (http://www.dodospace.ru/).

Nie jestem pewny, jak ludzie przekazują sobie wiadomości o wydarzeniach w Moskwie, więc jeśli to czytacie i jesteście w tej części świata, powiedzcie innym.

...

Powinniście zajrzeć na CRAFTS FOR CAUSE -- wielu fajnych muzyków/aktorów pisze, tworząc magiczne rzeczy, by pomóc Haiti. Byłem w hotelu w Hollywood bez niczego, z czego mógłbym stworzyć sztukę, więc Cat Mihos oddała dwie koszulki i dwa zestawy pocztówek z Neverwear.net i pokryłem je całe sztuką. Możecie obejrzeć je (oraz mnie w akcji) pod tym linkiem do aukcji.

...

właśnie to dostałem.

Drogi Panie Gaiman,


"Randkę w Warszawie" można obejrzeć na


http://www.tvp.pl/styl-zycia/magazyny-sniadaniowe/pytanie-na-sniadanie/wideo/neil-gaiman-w-polsce/


a tu bezpośredni link do strumienia video, jeśli wolisz to obejrzeć pod Windowsami:

mms://212.191.235.6/31UJqecc0WGnBnPlwCvQTvR77DqNYJuQRFutG9UpWT%2bZLrP%2b1ArT9eopMrOmNw6vWLApXRiHNuk8LEN40KjGlk9xyESb24t5epiy3yG18CnWXAa6QUyZ61h%2fC954NePWgjXETiM0oCqlBraDUb98lQFFlUBuDCGwq6OUBSb7cayF4%3d/1.wmv

Gdy to oglądam, w połowie pojawia się jakiś dziwny demoniczny głos. Mam nadzieję, że to z powodu mojego wolnego łącza, a nie jakiegoś prawdziwego złego ducha próbującego popsuć Twój pobyt w Warszawie. [obawiam się, że to samo dzieje się u mnie... przyp. Varali]


Pozdrawiam,
Marcin

Sunday, March 21, 2010

Neil i Amanda w Polsce. Dzień pierwszy: Amanda we Wrocławiu.

Za nami pierwszy dzień wizyty Neila i Amandy Palmer w Polsce. Wczoraj we wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol w ramach 31. Przeglądu Piosenki Aktorskiej odbył się koncert Amandy. Poniżej zamieszczamy parę zdjęć i filmik z występu:



Początek koncertu. Amanda zaskoczyła wszystkich, rozpoczynając swój występ piosenką "Makin' Whoopee" zaśpiewaną z balkonu.

"Astronaut", "Missed Me" czy "Elephant Elephant" z to tylko niektóre z utworów, które znalazły się w repertuarze. Amanda zapowiedziała też wydanie najnowszej płyty "Evelyn Evelyn", która już niedługo ma pojawić się również i w Polsce.


Po koncercie miało miejsce krótkie spotkanie z fanami i podpisywanie. Ponieważ okazało się, że nie dowieziono oficjalnych gadżetów na sprzedaż, Amanda zdecydowała, że każdy, kto wpłaci symboliczną kwotę 40zł i wpisze się na listę mailową, dostanie od niej paczkę z wybraną przez siebie płytą. Jak widać, chętnych nie brakowało.




Za to w świecie Twittera:

Amanda:

zła wiadomość: nie będzie gadżetów na występ we Wrocławiu. dobra wiadomość: pracuję nad pokręconym kreatywnym rozwiązaniem.

zła wiadomość: czuję się jak przemęczony pies zombie. dobra wiadomość (?): dzisiejszy występ będzie można obejrzeć na żywo za jakieś 10 min na  http://live.from-stage.com

tuż przed wyjściem na scenę. zdjęcie zrobione i opublikowane przez @neilhimself
http://twitpic.com/19v68x

Polscy ludzie-rzeźby wychodzą z chodnika.  #raregoodpublicart http://twitpic.com/19z9sk

biedny @neilhimself jest chory i ma gorączkę. sama nie czuję się za dobrze. polska zupo z lotniska, nie bądź tylko mięsnym gulaszem.

każdy dzień jest jak niedziela każdy dzień jest cichy i szary przybądź armageddonie przybądź armageddonie przybądź http://twitpic.com/19zp03

układ warszawski. dziś @neilhimself i ja planujemy, co w świecie planów jest możliwe, a co nie oraz co robić i kiedy i gdzie

WARSZAWA: planowanie szczegółów możliwego jutrzejszego koncertu ninja jutro po południu/wieczorem. kto się pisze?


A Neil przypomina:

Tylko przypomnienie: jutro w poniedziałek będę w Empiku Junior w Warszawie. O 17:00 odbędzie się Q&A z tłumem i moderatorem, a potem podpisywanie.


Jeśli chcecie opowiedzieć o swoich wrażeniach ze spotkania z Neilem i Amandą lub macie jakieś ciekawe zdjęcia i nagrania, piszcie do nas, a na pewno pojawią się na blogu. :-)

Thursday, March 18, 2010

Nieprawdziwy blog

Neil napisał w niedzielę 14 marca 2010 o 16:29 To nie jest taki prawdziwy post - po prostu pozdrowienia. Festiwal sztuk w NZ był wspaniały, wszyscy bardzo mili (spotkałem Guillermo Del Toro, oprowadzono mnie po niesamowitym studio WETA i dostałem od nich Daleka! -- to ten -- spędziłem też trochę czasu z Audrey Niffenegger, Margo Lanagan i jej partnerem Stephenem, rozmawiałem z Margo podczas tornada i przeczytałem w Ratuszu nowy wiersz i podpisywałem, podpisywałem, podpisywałem i podpisywałem), a teraz mam dzień wolny i spędzam go z Amandą. Zajmuje się nami Hera. Jutro wyruszam na dwa dni do Manili, a Amanda zagra koncerty w Christchurch i Auckland i poleci do Melbourne wystąpić w telewizji. Spotkamy się w piątek o północy w Polsce, spędzimy tam razem kilka dni, kiedy ona będzie występować na festiwalu we Wrocławiu, a ja mam spotkanie z czytelnikami w Warszawie. Potem ona leci do USA zacząć próby z Evelyn Evelyn, a ja lecę do Moskwy. (Wciąż czekam na szczegóły wizyty w Moskwie. Jeśli je znacie, przyślijcie mi je, proszę, poprzez formularz FAQ.)

(Edycja: Aha! Zaczynają napływać wieści o Moskwie. Zgodnie z http://www.mdk-arbat.ru/anons/1209 25 marca o 17:00 będę w Domu Książki na Nowym Arbacie. Tu angielskie tłumaczenie.)

Spotykanie się z Amandą przypomina ostatnio dwa samoloty, które próbują przez chwilę poruszać się z taką samą prędkością, a nie wspólne spędzanie czasu. Ale dzisiaj na prawdę mamy dzień wolny od pracy. Amanda śpi, a ja powinien pisać wstępy do książek, ale kiedy wstanie - zrobię jej śniadanie i pójdziemy pospacerować po plaży.

(Kiedy w połowie maja Amanda skończy koncertować w Europie z Evelyn Evelyn, będzie mieć tydzień wolnego. Będę wtedy pisał w Anglii. Jeśli ktoś ma pomysł gdzie moglibyśmy się razem wybrać na tydzień, gdziekolwiek w Europie (albo nawet w północnej Afryce), gdzie będzie cicho i ciepło i gdzie ona będzie mogła poćwiczyc jogę - chętnie posłucham. Żadne z nas dotąd nie wyjeżdżało tak naprawdę na urlop i wiemy doskonale, że nawet nie mamy pojęcia jak się zabrać za szukanie miejsca.)

No tak. Wracam do moich wstępów.

Dodam jeszcze: nigdy nie proście mnie o napisanie wstępu do książki. W porannej poczcie były trzy e-maile o treści "dawno temu powiedziałeś, że będziesz mógł napisać do tego wstęp". Ostatnie cztery rzeczy, które napisałem, to równiez wstępy. Następne cztery tak samo. Gdzie podziało się wymyślanie i pisanie nowych rzeczy?

Wednesday, March 17, 2010

Zoom. Zagadki rozwiązane.

Neil napisał we wtorek 9 marca 2010 o 17:17

Siedzę w hotelowym hallu i czekam na samochód, który zawiezie mnie na krótkie spotkanie, a potem na lotnisko, skąd odlecę do Nowej Zelandii spotkać się z narzeczoną, za którą bardzo tęsknię oraz z Margo Lanagan i Audrey Niffenegger, które niezwykle miło będzie mi zobaczyć.

W sobotnim porannym programie radiowym w nowej Zelandii wystąpią: ja, Arcybiskup Yorku, Amanda Palmer i Zandra Rhodes. Zganijcie która z osób tu nie pasuje

Zagadka Nalotu Podczas Obiadu w Hump z Michaelem Sheenem rozwiązana: http://www.nytimes.com/2010/03/09/us/09sushi.html. Nie, nie podano nam, ani nie proponowano wieloryba.

Oficjalne zdjęcie z oskarowego czerwonego dywanu, mam na sobie marynarkę i kamizelkę Kambriel: http://oscar.go.com/red-carpet/82nd-red-carpet/4294/4696

Anne Thompson złapała mnie na czerwonym dywanie ze swoją kamerą: http://blogs.indiewire.com/thompsononhollywood/2010/03/08/oscar_red_carpet_video_weinstein_villaraigosa_gaiman_banderas/

Na panoramicznym zdjęciu w LA Times widać, jak stoj e na Czerwonym Dywanie i intensywnie wpatruje się w suknię Rachel McAdams. Na którą chwilę wcześniej nadepnął mój asystent, a ja sam ledwo uniknąłem nadepnięcia. Byłem oczarowany, a może zastanawiałem się, czy zostawiliśmy na niej ślady butów? http://www.latimes.com/entertainment/la-et-oscar-red-carpet-mcadams-theron-pano,0,7005862.htmlstory Oceńcie sami...

Jezus objawił się w słoiku Marmite. Koniec jest bliski. Choć niektórym ludziom ukazuje się też Alan Moore, Lemmy z Motorhead, Grank Zappa albo Predator. W takim wypadku Koniec Pewnie Nie Jest Bliski. Oceńcie sami: http://news.bbc.co.uk/2/hi/uk_news/wales/8071865.stm

Dobra. Samochód już jest. Teraz lecę. Może napiszę z lotniska...

Monday, March 8, 2010

Oscarowa gala: Twitter Neila

Z okazji bezsenności spowodowanej oczekiwaniem na wręczenie statuetek, tłumaczymy i zamieszczamy wiadomości, które Neil przesyła za pośrednictwem Twittera bezpośrednio z gali w Kodak Theatre.
---
http://twitpic.com/1797v1 mam na sobie marynarkę Kambrieldesign. Wyglądam w niej szczupło. Kieszenie wypełnione telefonami i notesami.
http://twitpic.com/179l7h - Widok.


@amandapalmer żałuję, że cię tu nie ma. bardziej, niż jestem w stanie wyrazić.

Właśnie odkryłem, że tracę zdolność rozpoznawania twarzy, gdy ludzie są w strojach wieczorowych. Kręcimy się czekając na zajęcie miejsc.

Jestem na górze, na balkonie. Pełno tu dam o przerażająco-słodkich twarzach po operacjach plastycznych i ich starszawych mężów.

30 sekund do rozpoczęcia. Oj.

To jest dziwne. Taka wystawa atrap skrzyżowana z powolnym występem komików. Ciekawe jak to wygląda w telewizji.

Atrapy. Jak radia i samoloty z bambusa. Wyglądają jak prawdziwe, ale są puste w środku i nie działają i nie da się tym latać.


A to ja napisałem.
[podczas prezentowania filmów nominowanych do kategorii najlepsza animacja - przyp. noita]


Poważnie. Bez żalu. Wiedzieliśmy, że "Odlot" wygra. Cieszymy się z naszej nominacji.

Szkoda, że nie mamy ekranu na którym oglądalibyśmy to, co wy (jak na Złotych Globach). Tak jest dziwnie.

Widzimy za to fragmenty filmów na dużym ekranie z tyłu i na dwóch mniejszych po bokach sceny. I reklamy z wyciszonym głosem.

@oytun_D napisał do Neila:
stary, naucz się żyć bez twittera, to cię wykończy...
na co Neil odpowiedział:
kiedy właśnie dzięki temu ten wieczór jest o wiele fajniejszy

W czasie następnej przerwy reklamowej zamierzam zapolować na bar. Strasznie podoba mi się suknia Rachel i przypadkowo przydepnąłem ją na czerwonym dywanie.

Maddy właśnie przysłała sms, żeby mi powiedzieć, że Carey Mulligan z filmu "Była sobie dziewczyna" to Sally Sparrow z odcinka Doctora Who pt."Blink".
#kochamswojącórkę

http://twitpic.com/17afw7 - Bar na balkonie. Trochę ciemno...

Jeśli macie miejsca na balkonie, to nie wolno wam korzystać z toalet i baru na dole. Wolno mi za to wejść piętro wyżej. Nadchodzi rewolucja.

Korzystam z uroków Dr Whisky. Oraz Dr To Wielkie Ciastko Czekoladowe Wolfgang Puck To Sam Cukier. Będę podżegać współbalkonowiczów do szturmu na niższe piętra.

Szampan jest za darmo. Za wszystko inne trzeba płacić. Sprzedają przekąski i zestawy Bento i wolno nam wchodzić i wychodzić w czasie przerw reklamowych.

http://twitpic.com/17aoyz - Menu z baru. Trochę ciemne, ale flesz oznacza kłopoty...

Na czerwonym dywanie

W czasie przerwy ludzie przechadzają się i gadają, a głos z głośników każe im opuścić przejścia pomiędzy siedzeniami i wrócić na swoje miejsca po przerwie.

Co więcej, w przerwach Oscarów puszczają soft rocka. Najwyraźniej Roxanne nie musi dziś zapalać czerwonej lampy, to dobre wieści dla nas wszystkich.

A bezcielesna pani zaczyna krzyczeć, kiedy wszyscy nie wracają na swoje miejsca wystarczająco szybko.

@maxicoop zapytał:
ufarbowałeś włosy? gdzie się podziało piękne, srebrne pasmo?

Neil:
miło mi oznajmić, że bez wątpienia wciąż tam jest.


Oj. Okazało się, że Facet w barze podobny trochę do Seana Penna to naprawdę był Sean Penn. A niech to.

Owacja na stojąco dla Jeffa Bridgesa sięgnęła balkonów. Dla Sandry Bullock wstawano tylko na parterze. Interesujące. Jej podziękowania bardziej mi się podobały.

Jeśli ktoś z obecnych w Kodak Theatre chce osobiście mi nawrzucać, że wysyłam za dużo twitterów - na balu gubernatora będę przy stoliku nr 45
---
I na tym kończymy relację z Oscarowej gali. Dobranoc (:

Z bardzo ładnego pokoju hotelowego w Hollywood, z miłością i melancholią

Neil napisał w niedzielę 7 marca 2010 o 15:27

Dziwny dzień. Za półtorej godziny przyjedzie samochód i zawiezie mnie na Oscary, za pół godziny założę na siebie piękne ubrania Kambriel. To będzie długi dzień. Nie sądzę, żeby "Koralina" miała szansę na Oscara - nie wtedy, kiedy konkuruje z nominowanym także do najlepszego filmu "Odlotem". Ale nominacja naprawdę jest zaszczytem. I pozwala mi ogrzewać się w promieniach chwały i osiągnięć Henry'ego Selicka.

Nie obejrzałem dziś CBS SUNDAY MORNING, ale dostałem mnóstwo e-maili od osób, którym program się podobał (sporo z nich twierdzi, że dowiedzieli się z niego więcej, niż z artykułu w "New Yorkerze"). Dzięki dla Sereny i całego zespołu CBS.

Tu, w Hollywood, spędziłem bardzo miłe chwile. Wczoraj bawiłem się na wspaniałej imprezie Focus Films, którą zorganizowali dla twórców swoich nominowanych filmów: "Poważnego człowieka" i "Koraliny". Dzięki temu miałem okazję uszczęśliwić Maddy zdjęciem jej ojca z Simonem Helbergiem (czyli Wolowitzem z "Big Bang Theory").

(zdjęcie dla Maddy)

Potem miałem okazję przedstawić sobie Hanry'ego Selicka i Robina Williamsa (obaj bardzo się ucieszyli). (Córka Robina, Zelda, uratowała mój nastrój na pewnej imprezie pokazując mi ankh wytatuowany na kostce i powiedziała, że gdy trafiła do Creative Artists Agency, w pierwszej kolejności poprosiła o możliwość przeczytania scenariusza filmu "Śmierć: wysoka cena życia", bo była fanką. Ta dziewczyna to skarb.)

Kilka godzin temu Amanda zagrała wyprzedany koncert w Operze w Sydney (jak mi powiedziała, podczas koncertu zagrała cover piosenki Johna Cage'a 4'33''). Jestem z niej bardzo dumny.

To powinien być wielki, ekscytujący, radosny dzień, ale wcale tak nie jest. 7 marca to poza Dniem Oscarów pierwsza rocznica (niepodziewanej - atak serca) śmierci mojego ojca i jestem dziś w bardzo melancholijnym nastroju. Są takie dni, kiedy ma się ochotę wyłącznie spacerować z psem po lesie, trochę popisać i spędzić czas z ukochanymi osobami i zdaje mi się, że to właśnie jeden z tych dni i powinienem był sam wcześniej na to wpaść, a tego nie zrobiłem.

Na pewno humor mi się poprawi, kiedy tylko ubiorę się w elegancki strój i wkroczę na czerwony dywan. (Nie, pewnie nie zobaczycie nigdzie moich zdjęć. Tak, gdyby stała obok mnie Amanda w niezwykłej sukience, pewnie jakieś zdjęcia można by zobaczyć. Tak, pewnie znów zostałbym podpisany jako "osoba towarzysząca". Nie, zupełnie by mi to nie przeszkadzało.) Myślę, że po Balu Gubernatora nie wybiorę się na żadne przyjęcie. Być może spędzę trochę czasu z Johnem Hodgmanem, który jest dobrym człowiekiem i dobrze się czuję w jego towarzystwie. Albo po prostu położę się spać wcześniej. A może sam siebie zaskoczę, gdzieś pójdę i będę tańczył do upadłego. (Ale nie sądzę.)

Dobra. Ubierać się. Trzymajcie za mnie kciuki.

To link do ilustrowanego dziennika snów Ala Davidsona: http://id-iomatics.blogspot.com. Zamieściłbym go nawet, gdyby nie było tam rysunku ze mną. I Amandą. I kotami.