Saturday, October 17, 2015

Dwa zdjęcia niemowlaka! (oraz, co dziwne, również trochę wieści)

Neil napisał w czwartek, 15 października 2015 r. o 21:49

Piszę siedząc na lotnisku w Cleveland. To poczekalnia typu „zapłać albo użyj szpanerskiej karty kredytowej, żeby cię wpuścili”, a ja mam gdzieś w portfelu szpanerską kartę kredytową, której w sumie nigdy nie używam, więc hurra, darmowy internet i filiżanka herbaty.

Wczoraj po raz pierwszy od porodu spędziłem noc z dala od dziecka i Amandy. Przemawiałem na uniwersytecie, podczas wydarzenia zorganizowanego przez Cuyahoga County Public Library Foundation i Case Western University. Przyjemnie mi się mówiło i zdołałem nie smucić się za bardzo z powodu tęsknoty za dzieckiem.

Dzisiejszy poranek był bardzo dziwny: obudziłem się w pokoju hotelowym w stanie paniki, zastanawiając się, jakim cudem spałem tak długo i dlaczego w nocy nie przewijałem dziecka i o mój boże gdzie jest dziecko a tak przecież jestem w Cleveland.

Tak wygląda, kiedy się obudzi.


Teraz lecę do nich z powrotem.

Ostatni tydzień spędziliśmy w słońcu, odwiedzając starszych krewnych i urządzając sobie wakacje. Prawdziwe życie (i chłodna jesień na północnym wschodzie) zaczyna się w poniedziałek.

To jest Anthony. Zdobniale nazywamy go Ash. Teraz nosi kapelusz.


(Jeszcze nie dostałem kompletnego raportu na temat Humble Bundle. Kiedy przyjdzie, zamieszczę go tutaj.)

ALE MAM WIEŚCI:

9 listopada będę na Brooklynie rozmawiał z Junot Diaz na temat Sandmana i podobnych rzeczy, a potem odbędzie się jedyne podpisywanie Sandmana: Uwertury w twardej oprawie. (Książka oficjalnie wychodzi 10 listopada.) 
Bilety są darmowe, ale trzeba potwierdzić przybycie: 

7 listopada w Bard będę rozmawiał z Armisteadem Maupinem. To będzie czwarta z moich pogawędek w Bard (wcześniej rozmawiałem z Artem Spiegelmanem, Audrey Niffenegger i Laurie Anderson).

Zapraszamy do włączenia się do otwartej rozmowy Neila Gaimana, wykładowcy Bard z Armisteadem Maupinem, poczytnym pisarzem i aktywistą. Maupin jest autorem 11 powieści, w tym 9 części serii Tales of the City [„Opowieści miasta”], a na podstawie trzech z nich powstała telewizyjna adaptacja z Olympią Dukakis i Laurą Linney. Będą z Gaimanem dyskutować na temat swoich idoli: Charlesa Dickensa i Christophera Isherwooda, rzemiosła tworzenia opowieści i wiele innych. Wydarzenie jest częścią regularnej serii spotkań w Fisher Center prowadzonych przez prof. Gaimana.

Jeżeli będziecie w okolicy, powinniście przyjść. Bilety i szczegóły na 

Ja i Armistead latem w San Francisco

Szykuje się jeszcze kilka wystąpień i spotkań, zanim pod koniec listopada na jakiś czas zniknę, przestanę się pojawiać gdziekolwiek i wrócę do pracy jako pełnoetatowy pisarz:

W piątek 23 października będę na West Virginia Book Festival w Charleston, WV.

W piątek 13 listopada będę w Teksasie. Czy pojawią się tam zamaskowane postaci z maczetami albo odbędzie się lokalna masakra piłą mechaniczną? Pewnie nie, zważywszy, że jadę do Austin czytać opowiadania, odpowiadać na pytania i ogólnie stanowczo za dobrze bawić się na scenie. To duże audytorium i wciąż zostało kilkaset biletów, ale szybko znikają. http://thelongcenter.org/event/neil-gaiman/

W sobotę 14 listopada będę robił mniej więcej to samo, tylko innymi słowami, w Long Beach, CA. (Z tego co widzę zostało ok. 20 miejsc: http://www.carpenterarts.org/2015-2016/neil-gaiman.html)

THE SLEEPER AND THE SPINDLE wyszło w USA i (ku memu wielkiemu zdziwieniu) trafiło na 1. miejsce listy bestsellerów młodzieżowych NYT. Tkwi tam trzeci tydzień i to naprawdę piękna książka.

Przecudna książka Hayley Campbell zawierająca wszystko, co kiedykolwiek chcielibyście o mnie wiedzieć wkrótce wychodzi w miękkiej oprawie, z okładką stylizowaną na wiktoriańską, na której nie widnieje moje zdjęcie. Zbyt wiele osób uznało, że wydanie w twardej oprawie to rysunki przedstawiające mnie, mojego autorstwa, albo coś w tym stylu, więc dodano tytuł, który wyjaśnia co jest co i dlaczego.

Książka nazywa się The Art of Neil Gaiman: The Story of a Writer with Handwritten Notes, Drawings, Manuscripts, and Personal Photographs. ["Sztuka Neila Gaimana: Opowieść o pisarzu z odręcznymi dopiskami, rysunkami, rękopisy i osobiste zdjęcia"] (link.)


Wielka Brytania dostaje nowe wydanie Dobrego Omenu w twardej okładce, przepiękną nową okładkę Oceanu na końcu ulicy, a także (fizycznie) maleńkie wydanie opowiadania Jak Markiz odzyskał swój płaszcz, do rozdania tym, którzy posiadają Nigdziebądź w wersji tekstu preferowanego przez autora, aby dogonić USA, gdzie wydanie to ukazało się wraz z opowiadaniem dołączonym na końcu.

Dziś rano na Twitterze zobaczyłem nowe, brytyjskie okładki Oceanu i Markiza i z radością je tutaj prezentuję


a kiedy je przeczytałem, poczułem, że rzeczywiście zrozumieli co JHW3 i ja próbowaliśmy zrobić i  że nam się to udało.

To przedziwne uczucie, tak wrócić do opowieści i postaci, które się stworzyło prawie trzydzieści lat wcześniej, próbując dodać im nowe wymiary, żeby ktoś powracający do lektury oryginalnych opowieści w zupełnie innym świetle zobaczył wydarzenia i postaci, które - jak sądzili znali równie dobrze, co siebie samych.

Wróciłem przed zachodem słońca.




Monday, September 28, 2015

Ogromne dzięki, trochę życia, trochę śmierci...

Neil napisał w piątek 25 września 2015 r. o 17:39


Dziękuję wszystkim za udział w Humble Bundle czy w ogóle za znoszenie mojego pisania o akcji na wszystkich platformach.
Zakonczyła  się kilka dni temu - właśnie dostaliśmy od nich wiadomość z wynikami:
  • #1 w zakładce Humble Book
  • #1 najwyższa średnia cena za pakiet
  • #1 najwięcej relacji w mediach


Dodali jeszcze:
Ten pakiet okazał się szczególny, jako że wywołał tak piękną i pozytywną reakcję za równo ze strony naszych fanów jak i nowicjuszy w serwisie. Rozmawiałem wczoraj z kierownikiem dziłu obsługi klienta i odraportował, że nie zamieszczono ani jednego negatywnego komentarza. (Za wyjątkiem nowych klientów nie rozumiejących jak zrealizować swój pakiet. Bardzo powszechna skarga.) Nigdy dotąd się to nie zdarzyło! Od uruchomienia akcji w kwaterze głównej Humble królowała radosna energia. Wszyscy ogromnie cieszyli się z możliwości pracy przy tym przedsięwzięciu. Ośmielę się wręcz stwierdzić, że to było coś Magicznego.

Bardzo mnie ucieszyło ilu przyjaciół, znajomych i nieznajomych przyłożyło do tego rękę.

John Scalzi poszedł dalej: zrecenzował moją biografię Duran Duran z 1985 r. i zrobił z tej recenzji rozważania na temat tego, kim jesteśmy, kim byliśmy i kim się stajemy. Jest do przeczytania na
http://whatever.scalzi.com/2015/09/22/duran-duran-neil-gaiman-and-beginnings/ i może się nawet spodobać.

Dla zainteresowanych - ostateczne wyniki:
Humble Book Bundle: Neil Gaiman Rarities Start:  9 września 2015 Zakończenie: 23 września 2015
Średnia cena pakietu: $19.63
32,294 zakupionych pakietów
Całkowity zysk: $633,787.98
(Dane liczbowe mogą ulec niewielkim zmianom w ciągu najbliższych kilku tygodni.)

Zamieszczę tu ostateczne dane, kiedy je dostanę. Napiszę ile tak naprawdę zarobiliśmy i ile zostanie przeznaczone na jakie cele. Niech żyje przejrzystość.

Polecam waszej uwadze również Humble Bundle z Zakazanymi Komiksami, które właśnie ruszyło: komiksy na indeksie warte $231, a płacisz ile chcesz! https://www.humblebundle.com/books)

...


Tymczasem dużo się dzieje. Np. we wtorek w USA wydano Sleeper and the Spindle. Także audiobook czytany przez pełną obsadę. Można
go posłuchać na:
lub



Świetny wywiad z Chrisem Riddellem (oraz książkowe ilustracje) można przeczytać i zobaczyć na



The Moth zamieściło nową audycję i zadziwiająco, w tygodniu, kiedy urodził mi się kolejny syn, dołączyli moją opowieść o moim
ojcu i synu:
 http://themoth.org/posts/episodes/1520 (nagranie odbyło się gdzieś w drodze podczas Unchained Bus Tour w 2012.)

Nagrałem program dokumentalny dla BBC Radio  jestem jego prezenterem  o Orfeuszu: http://www.bbc.co.uk/programmes/b06cw171.
Jestem z niego naprawdę dumny i wyjtępują w nim wspaniali ludzie, np. Margaret Atwood, Jonathan Carroll i Peter Blegvad. (A to napisany dla Kathy Acker wiersz, który trafił do audycji:


Miracleman, The Golden Age stories  komiksy autorstwa mojego i Marka Buckinghama będą wychodzić co tydzień. Naprawdę chcecie się ruszyć do sklepu z komiksami i je sobie kupić. Ponowna lektura tych historii sprawia mi teraz ogromną przyjemność, a rozpoczynanie na nowo z Markiem Buckinghamem procesu zamykania historii, która rozpoczęliśmy tyle lat temu jest bardzo dziwne.


...

Dziecko ma dziewięć dni, jest radosne i zdrowe i ku mojemu niejakiemu zdziwieniu, wydaje niesamowite odgłosy: piska jak myszka,
gaworzy cichutko jak lamentujące synogarlice albo pochrząkuje niczym świnka morska*. Uwielbiam go. Jego mama też miewa się dobrze. Gdyby ktoś się zastanawiał.


*tłumaczka jest świadoma, że świnek już nie ma, są kawie, ale jakoś nie może się do owych zmian przyzwyczaić - przyp. noita

Monday, September 21, 2015

Nasz nie-taki-znów-skromny tobołek

Neil napisał w poniedziałek, 21 września 2015 r. o 11:07



Urodził się o 8:37 rankiem 16 września, który jest - jak się dowiedziałem - najpopularniejszą datą urodzin w USA. To był długi, ale satysfakcjonujący poród. Na akcie urodzenia widnieje imię Anthony, ale ja najczęściej nazywam go Squeaker (Piszczyk). Wydaje z siebie najcudowniejsze dźwięki pod słońcem, głównie piszczy i sapie.


Amanda jest niesamowitą matką. Ja zmieniam pieluchy (czy jako Brytyjczycy nazywacie je nappies czy jako pozostali - diapers) i sprawia mi to stanowczo za dużo radości. Jest wspaniale.

Tuesday, September 15, 2015

Studium w Szmaragdzie: planszówka już w październiku!

Zwiódł cię czar La Belle Époque? Z rozkoszą chłoniesz ten magiczny czas dobrobytu, rozwoju techniki i kultury? Elektryczność, szczepionki, promienie X – jeszcze nigdy nie żyliśmy takim dostatku i pokoju… Nic dziwnego, bo to, co najgorsze, już się zdarzyło i od 700 lat światem rządzą Wielcy Przedwieczni! Ludzkość skuliła karki, podporządkowała się i kwitnie pod jarzmem plugawych władców.


Lecz w mrocznych zaułkach europejskich miast toczy się sekretna wojna, której celem jest wyswobodzenie ludzkości z niewoli. Do bezpardonowej walki z agentami Starszych Bogów, broniącymi budowanego przez nich porządku, stają restauracjoniści, dążący do przywrócenia władzy człowieka. Wcześniej byli bez szans, ale wynalezienie dynamitu dało im wreszcie broń do ręki. Libertarianie, anarchiści i terroryści rozpoczynają nowy bój, w którym zwyciężą, jeśli tylko nie pochłoną ich odmęty paranoi i szaleństwa… 

Już w październiku wydawnictwo PHALANX uraczy nas Gaimanową planszówką.

Będzie to druga, poprawiona edycja gry Studium w Szmaragdzie, zaprojektowanej przez Martina Wallace’a – jednego z najlepszych autorów współczesnych planszówek. W eleganckiej eurogrze łączy ona mechaniki budowy talii i kontroli obszarów. Dzięki usprawnionej mechanice, skróconemu czasowi rozgrywki i całkowicie nowej szacie graficznej Studium w Szmaragdzie to gra wyjątkowa, łącząca niesamowity klimat z perfekcyjnie opracowanymi regułami. Jest to propozycja dla doświadczonych graczy, miłośników śledztw, strategicznego planowania, bezwzględnej interakcji oraz ukrytych tożsamości.


Studium w Szmaragdzie (A Study in Emerald V2 Martina Wallace’a) to gra planszowa dla 2-5 osób, nawiązująca do wielokrotnie nagradzanego opowiadania Neila Gaimana, w którym autor łączy historie o Sherlocku Holmesie ze światem H.P. Lovecrafta.
Każdy gracz działa zgodnie ze swoją ukrytą tożsamością: służy Wielkim Przedwiecznym albo dąży do ich obalenia i restauracji ludzkich władców. Rozgrywka jest pełna nieufności i podejrzeń, a gracze balansują między koniecznością skutecznego działania a potrzebą utrzymania w tajemnicy swoich ról. Jako członkowie tajnych służb albo sekretnych organizacji, będą korzystać z usług największych (nie)sław Belle Époque, takich jak: Emma Goldman, Leon Czolgosz, Nikołaj Kibalczyc, a nawet Otto von Bismarck czy sam Sherlock Holmes.

W pudełku znajdą się:
1 instrukcja gry, 1 kartonowa plansza, 50 pionków agentów, 50 kostek wpływów, 5 dysków punktów zwycięstwa, 50 kart startowych, 15 znaczników poczytalności, 66 kart gry, 9 kart miast, 9 kart arystokracji, 6 kart sekretnej tożsamości, 2 znaczniki torów, 6 pionków zombie, 1 kostka poczytalności.


Jeżeli dotarliście aż tutaj, musicie być rzeczywiście zainteresowani grą... a co byście powiedzieli na jakiś atrakcyjny konkurs?
Więcej szczegółów już wkrótce.

Wednesday, September 9, 2015

Kto wygrałby w walce: Sandman czy Thor?

Neil odpowiada na pytania:


Gdzie wolałbyś mieszkać: w świecie "Gry o Tron" czy w świecie "Władcy pierścieni"?

Problem z tymi wymyślonymi światami to... kanalizacja. Gdziekolwiek bym mieszkał, zależałoby mi na sprawnie działającej toalecie. I dobrej opiece dentystycznej.
Chyba ktoś powinien się zająć wymyślaniem cudownych, magicznych krain, pełnych dentystów i hydraulików. W takiej bym chętnie zamieszkał.

Kto wygrałby w walce: Sandman czy Thor?

Thor byłby pewnie bardzo zadowolony z siebie i przekonany, że wygrał.
Ale sam pomysł pojedynku Morfeusza z Thorem to zupełnie jak sytuacja, kiedy w barze wielki koleś szuka zwady z facetem, który chce się  tylko spokojnie napić, więc ostatecznie dochodzi do wniosku, że wygrał, bo ten drugi nie chciał się bić.

Jakiego słowa najbardziej nie lubisz?

"Moist" ("wilgotny"). Jest w nim coś dziwnego. Trzeba  się ażwykrzywić, żeby je wymówić. I brzmi nieco osobliwie, niby zabawnie, ale... Istnieje przecież świetne słowo "damp" ("mokry"). Lubię "damp". Zaczyna się na "d" i kończy na "p" i jest satysfakcjonujące. Można powiedzieć "ojej, właśnie usiadłem na czymś mokrym", to bardzo miłe słowo. A "wilgotnego" nawet nie bardzo chce się użyć. Taki mokry, ale nie mokry. No i jak trzeba się napracować, żeby je wymówić.

Ulubione słowo?

Zdecydowanie "fucking" [brak tłumaczenia wynika z faktu, iż polski jest zdecydowanie bogatszy w słowa emfatycznie uważane powszechnie za obelżywe, stosowane w miejsce podanego tu, uniwersalnego dość terminu źródłowego ;) - przyp. noita]. Ale nie z tego powodu, o którym myślicie. Dlatego, że to jedno z niewielu słów w języku angielskim, które można wtrącić do innych słów. Niewiele słów się do tego nadaje. I jest abso-kurwa-lutnie fantastycznie, kiedy można coś takiego zrobić.

Masz jakieś tatuaże?

Jestem całkowicie nienaznaczony tatuażami i czuję się z tego powodu nieco winny. Zawsze sądziłem, że kiedy już się na to zdecyduję, będzie to jakiś literacki tatuaż. Jedyna rzecz, której wytatuowanie wydawało mi się kiedykolwiek dobrym pomysłem to znak "&" (ampersand), bo jest przepiękny. Myślałem o tym, ale kiedy poznałem swoją wówczas-jeszcze-nie-żonę, wydała album "Who Killed Amanda Palmer" z utworem "Ampersand", w którym śpiewa, że nie chcę żyć po jednej stronie "&", więc wtedy już wiedziałem, że nie mogę tego zrobić. Co więcej, mnóstwo jej fanów ma takie tatuaże, więc ja raczej już tego nie zrobię. Ale są piękne. Może kiedyś wytatułuję sobie średnik.

Monday, September 7, 2015

Jak pomóc swojej rodzinie i ratować życia

Neil napisał w niedzielę, 6 września 2015 r.

Tutaj jest bardzo bezpiecznie: jesteśmy w Tennessee, w idealnym małym domku wynajętym od położnej, która pojechała na zachód na ślub syna. Gotujemy, jemy, odsypiamy. Termin porodu jest wyznaczony na przyszły tydzień, a instynkt gniazdowania objawia się u Amandy głównie w próbach uporządkowania skrzynki e-mailowej. Zajmuje się też sprzątaniem, praniem i składaniem dziecięcych ubranek i czystych ręczników. Ja dużo piszę, ciesząc się brakiem zasięgu telefonów komórkowych i Internetu, udaje mi się pisać praktycznie bez zakłóceń. (W czwartek skończyłem pierwszą wersję scenariusza, w piątek napisałem wstęp do Sandmana:Uwertury). Od dawna czuliśmy się, jak para. Zaczynamy czuć się rodziną.

A bezpieczeństwo zdaje się bardzo kruche i powinniśmy uważać je za skarb.

Jest takie zdjęcie, którego nie zamieszczę. Pewnie już je widzieliście - ukazuje Aylana Kurdi, trzyletniego syryjskiego uchodźcę martwego na plaży w Grecji. Rozpłakałem się, kiedy je zobaczyłem, ale wiem, że jestem teraz nadwrażliwy na krzywdy wyrządzane małym dzieciom. Reaguję tak, jak byłby kimś z mojej rodziny.

W maju ubiegłego roku byłem w obozie dla uchodźców w Jordanii. Rozmawiałem z 26-letnią kobietą, która poroniła, kiedy na Syrię zaczęły spadać bomby. Zdołała wydostać się z kraju, ale mąż zostawił ją dla innej kobiety, gdyż miał nadzieję, że da mu potomstwo. Rozmawialiśmy z kobietami w ósmym miesiącu ciąży, które przez wiele dni szły przez pustynię, mijając martwe i zmasakrowane ciała uciekinierów - takich samych jak one - oszukanych przez przemytników, którzy obiecali im drogę do wolności.

Zyskałem nowe uznanie dla cywilizacji, którą przyzwyczaiłem się brać za pewnik. Myśl, że rano można się obudzić w świecie, gdzie nikt nie próbuje cię skrzywdzić czy zabić, w którym nie zabraknie jedzenia dla twoich dzieci i bezpiecznego miejsca, w którym mogą one przyjść na świat, stała się czymś niezwykłym.

O swoich doświadczeniach z obozów dla syryjskich uchodźców napisałem dla Guardiana (artykuł możecie przeczytać na 
http://www.theguardian.com/world/2014/may/21/many-ways-die-syria-neil-gaiman-refugee-camp-syria i powinniście to zrobić, jeżeli tylko macie chwilę. Będę tu czekał, kiedy skończycie. A tu znajdziecie zdjęcia z mojego pobytu w Jordanii 
[przetłumaczone na polski artykuły i wpisy na temat tej wyprawy znajdziecie pod tagiem UNHCR w archiwum bloga - przyp. noita]



Jordania, Turcja i Liban przyjęły w sumie miliony syryjskich uchodźców. Ludzi, którzy uciekli tak jak wy czy ja uciekalibyśmy, gdyby pozostanie w ukochanych przez nas miejscach przestało być możliwe i bezpieczne.

Wysoki Komisarz ONZ ds. uchodźców wystosował apel do Europy, który powinniście przeczytać (nalegam, by podsunąć go również do przeczytania reprezentującym Was politykom) na: 

Jedynymi, którzy skorzystają na braku wspólnej europejskiej odpowiedzi są przemytnicy, którzy wzbogacają się na desperackich próbach przedostania się [Syryjczyków] w bezpieczne miejsce. Bardziej efektywna współpraca międzynarodowa jest konieczna, by ukrócić ich praktyki, włącznie z tymi, którzy działają na terenie UE, ale należy zrobić to tak, by zapewnić ofiarom ochronę. Żadne tego typu wysiłki nie przyniosą efektów, jeżeli nie umożliwimy im legalnego przybycia do Europy i nie zapewnimy bezpieczeństwa na miejscu. Tysiące uchodźców ryzykują życia swoich dzieci na niebezpiecznych łodziach przemytników przede wszystkim dlatego, że nie mają żadnego innego wyjścia.

Agenda ONZ ds. uchodźców zwróciła uwagę na słowa i na to, jak wielkie mają znaczenie. W tym przypadku chodzi o słowa migranci i uchodźcy: znaczą one co innego i mają zupełnie inne znaczenie w kontekście obowiązków władz wobec tych ludzi.

Jedną z najbardziej fundamentalnych zasad, leżących u podstaw prawa międzynarodowego jest zakaz wyrzucania i odsyłania uchodźców z powrotem do miejsc, gdzie ich życie i wolność będą zagrożone…

Polityka często wkracza w takie debaty. Utożsamianie uchodźców z migrantami może mieć poważne konsekwencje dla życia i bezpieczeństwa uchodźców. Zacieranie granic między tymi dwoma terminami odciąga uwagę od szczególnych form ochrony prawnej, której uchodźcy wymagają. Może to powodować utratę poparcia społeczeństwa dla uchodźców i instytucji azylu w czasie, kiedy znacznie większa liczba uchodźców niż dotąd takiej ochrony wymaga. Musimy traktować wszystkich ludzi z szacunkiem i godnością. Musimy zadbać, by prawa człowieka migrantów były respektowane. Jednocześnie musimy zapewnić stosowną ochronę prawną dla uchodźców ze względu na ich szczególnie trudne położenie.

Warto się upewnić, że ludzie używają odpowiednich określeń. Wiele osób często nie zdaje sobie sprawy, że te dwa terminy czymkolwiek się różnią,  albo że uchodźcy rzeczywiście mają prawa – prawa, które chcielibyście mieć, gdyby zmuszono Was do opuszczenia domu.
[Rozwinięcie i wyjaśnienie różnicy można znaleźć na polskiej stronie UNHCR:


Wiele osób pytało mnie, w jaki sposób, jako osoba prywatna, można pomóc uchodźcom. Independent zamieścił znakomity artykuł z praktycznymi wskazówkami w tej sprawie

UNHCR, Agenda ONZ ds. uchodźców, dostarcza żywności i dachu nad głową i pomaga dosłownie milionom uchodźców na całym świecie, zawsze z myślą o tym, by ostatecznie mogli oni powrócić do swych domów. Organizacja jest finansowana przez rządy krajów i osoby prywatne z całego świata. Ale ten kryzys mocno nadwyrężył ich możliwości. Możecie pomóc.

Darowizny można przekazywać na 
http://rfg.ee/RN3uy​#sthash.IAuYOccX.dpuf i bardzo proszę, podawajcie ten link dalej.

Z Waszą pomocą UNHCR zapewnia pomoc w rozmaitych formach:
  • Rozdawanie wszystkim uchodźcom pakietów ratunkowych zawierających koc termiczny, ręcznik, wodę, batony energetyczne, suchą odzież i buty.
  • Zakładanie centrów informacyjnych, gdzie uchodźcy mogą się rejestrować i otrzymać niezbędną pomoc lekarską.
  • Zapewnianie tymczasowego schronienia najbardziej poszkodowanym uchodźcom.
  • Pomoc dzieciom podróżującym samotnie poprzez zapewnienie specjalistycznego wsparcia i opieki.


Jak pisałem na tym blogu po powrocie z wizyty w obozach:

Wróciłem z Jordanii z poczuciem wstydu, że należę do gatunku, który traktuje swych członków tak bardzo źle i jednocześnie dumny, że należę do tego samego gatunku ludzkiego, który robi, co w jego mocy, by udzielić pomocy cierpiącym, potrzebującym schronienia, bezpieczeństwa i godności. Wszyscy jesteśmy częścią ogromnej rodziny, ludzkiej rodziny, a o rodzinę się dba.


Byłbym przeszczęśliwy, gdybyście rozpropagowali ten post i podawali dalej zawarte w nim linki. Osoby, które wiedzą, że angażuję się w sprawy uchodźców pytali mnie, gdzie można wpłacać datki, co robić i co czytać, więc zebrałem te wszystkie informacje dla nich, a teraz – również dla Was. http://rfg.ee/RN3uy#sthash.IAuYOccX.dpuf to link to wpłacania datków.)

Thursday, September 3, 2015

Czy rzeczywiście zjadł mnie niedźwiedź?

Neil napisał w poniedziałek, 31 sierpnia 2015 r. o 16:54

Ósmy miesiąc ciąży Amanda dobiega końca, a chciała urodzić nasze dziecko z dala od świata, w środku lasu, mając do towarzystwa wyłącznie położne, doulę i mnie.
Kiedy wspomniała o tym po raz pierwszy, wydawało się to osobliwym pomysłem, ale przez ostatnie kilka miesięcy stopniowo zaczął on nabierać dla mnie sensu, zwłaszcza gdy wziąłem pod uwagę swoje zobowiązania. To w ogóle był szalony rok, w którym do mojego terminarza zakradało się coraz więcej rzeczy do zrobienia. Pomysł wyjazdu do chatki w lesie i pisania z dala od telefonów, e-maili i innych rzeczy rozpraszających uwagę stał się bardzo atrakcyjny. Czyli czeka mnie wszystko, co najlepsze: niezakłócony czas z Amandą, niezakłócony czas z Amandą i dzieckiem (kiedy już się pojawi) i stosunkowo spokojny czas na pisanie.


Zdj. Kyle Cassidy, w ubiegły piątek.

Tylko że termin porodu wyznaczono na wrzesień. A wrzesień to miesiąc, kiedy dzieje się wszystko na raz.



Na Amazonie wciąż można go zamówić w śmiesznie niskiej cenie za trzy książki, które w tym wydaniu były dotąd w USA niedostępne.




We wrześniu wyjdzie ostatni zeszyt Sandmana: Uwertury (ale nie zbiorcze wydanie całości w twardej oprawie. To wychodzi 10 listopada, co dziwne - dokładnie w moje urodziny, szczegóły na  http://bit.ly/OvertureDeluxe)



Ale premierą nawet bardziej dla mnie osobistą niż to ostatnie wydawnictwo jest wrześniowy Humble Bundle.
Wiecie, czym jest Humble Bundle, prawda…? To paczka Cyfrowych Rzeczy (zwykle gier, czasem ebooków czy powieści graficznych), która wychodzi w świat na zasadzie Płać Ile Chcesz. Czasami bardzo niedrogo można nabyć tytuły warte setki dolarów.
Ale chyba mogę bezpiecznie powiedzieć, że nigdy dotąd nie było takiej paczki. Ależ dlaczego? Możecie się zastanawiać. Ach, musicie być cierpliwi. Będzie niewiarygodna.

Ale…

Będę daleko. Zamierzam więc nauczyć się planowania i automatycznego publikowania postów na Twitterze, Facebooku i tutaj, na Blogu. Wszyscy będą myśleli, że wróciłem z lasu, ale nie, mnie wcale nie będzie. Czarodziejskie zaplanowane posty będą się pojawiać i informować wszystkich o tym, co się dzieje.

(Może to spowodować pojawianie się wrześniowych postów w nietaktownej kolejności, kiedy reklama Humble Bundle albo Sleeper and the Spindle ukaże się natychmiast po tym, jak polecę do miasta i znajdę Internet, żeby wam powiedzieć, że dziecko przyszło na świat. Wybaczcie, jeżeli tak się stanie.)


Tuesday, September 1, 2015

Zaproszenie na Łódzki Festiwal Fantastyki Kapitularz 2015

Już 25-27 września odbędzie się kolejna edycja zaprzyjaźnionej imprezy - Łódzkiego Festiwalu Fantastyki "Kapitularz 2015". Odbędzie się w przy ul. Czajkowskiego 14, w budynkach 1 Zespołu Szkół Ogólnokształcących.

Uczestnicy festiwalu będą mieli okazję wziąć udział w spotkaniach z ponad 20 gośćmi, w tym: Andrzejem Pilipiukiem, Anną Kańtoch, Stefanem Dardą, Marcinem Przybyłkiem czy Witoldem Jabłońskim. Będzie można wziąć udział również w warsztatach z creative writing, spotkaniach i panelach poświęconych m.in.  Grze o Tron, Światowi Dysku, Star Trekowi, Dr Who, Cthulhu, Gwiezdnym Wojnom.
Łącznie przygotowywane jest prawie 300 godzin programu, prowadzonych w ramach bloków tematycznych:

  • blok literacki,
  • blok popularnonaukowy,
  • blok popkulturowy,
  • blok gier video,
  • blok RPG,
  • blok LARP,
  • blok mangi, anime i kultury japońskiej,
  • blok dziecięcy.
Poza blokami programowymi na uczestników festiwalu czekać będą rozliczne inne atrakcje, a wśród nich sesje RPG, LARPy, strefa gier video (w tym turnieje e-sportowe i prezentacje urządzeń wirtualnej rzeczywistości), pokazy rekonstrukcji historycznej oraz warsztaty kreatywne.

Po raz kolejny Kapitularzowi towarzyszyć będzie Łódzki Port Gier – otwarta dla wszystkich impreza poświęcona grom planszowym, w ramach której odbywać się będą również prezentacje nowych gier i turnieje.

Zapraszamy po więcej  informacji na
www.kapitularz.pl
facebook: http://www.facebook.com/Kapitularz
twitter: http://twitter.com/kapitularz


Wednesday, May 27, 2015

Czy lepiej rozumiesz Morfeusza? – wywiad dla Vulture magazine



Co wiesz o Morfeuszu teraz, czego nie wiedziałeś mając 26 lat, kiedy zaczynałeś Sandmana?


To bardzo dziwne. Wiem, jak skończyła się ta historia, czego nie wiedziałem mając 26 lat. Miałem wiele pomysłów na jej zakończenie, ale go nie znałem. Ukończenie całej Uwertury dało mi niezwykły wgląd w pierwszą przygodę [Sandmana], którego nie miałem, gdy ją pisałem. O pewnych rzeczach miałem niejakie pojęcie: wiedziałem, że na samym początku opowieści Morfeusz był ledwo żywy ze zmęczenia. Wiedziałem, że odniósł swego rodzaju zwycięstwo i że było ono odległe o wiele galaktyk. Wiedziałem, jak skrajnie go to wyczerpało. Ale teraz, kiedy skończyłem pisanie tej historii, wracam do początków serii i mówię sobie: "aha, to dlatego tak się stało". To naprawdę bardzo dziwne uczucie.



To brzmi, jakby twoim zdaniem Sen istniał poza tobą i twoją głową. W jakim stopniu pochodzi od ciebie i z twojej wyobraźni?

Czy z nich korzystam? Tak jakby. Czy wymyślam? Tak jakby. Rzecz bardziej w tym, że można sobie powiedzieć: "ta postać zachowuje się w ten sposób, bo ma złamane serce". Ale potem opisujesz tę sytuację, to złamane serce i nagle znacznie lepiej rozumiesz działania bohatera. Nawet jeżeli nic się nie zmieniło, uświadamiasz sobie, że coś ci przypomniało jakiś inny motyw i to dlatego Sen był taki wyczerpany. I tak dalej.

Są też rzeczy, które wiem od 25 lat, ale nie było dla nich miejsca w comiesięcznym komiksie. Uwertura jest bardzo osobliwa. Wbrew tytułowi wcale nie należy jej czytać przed Sandmanem. Ale należy ją przeczytać przed ponowną lekturą Sandmana. W idealnym  dla mnie  świecie czytelnicy sięgaliby po Sandmana, następnie Noce Nieskończonych i Uwerturę, a potem czytaliby Sandmana raz jeszcze i taka kolejność zmieniłaby ich odbiór. Inaczej patrzyliby na rzeczy, które uznawali za pewniki  na rzeczy, które wydawało im się, że wiedzą.

Wyjaśnione zostają wątki z pierwszej opowieści o Sandmanie, z Domu Lalki, nawet coś z Zabawy w ciebie  rzeczy, które nie zostały wytłumaczone, bo zabrakło na nie miejsca. Jest też trochę na temat idei Nieskończonych  kim są i skąd się wywodzą  i znów są to pomysły, które trzymałem przez 25 lat. Większość pracy nad Uwerturą spędziłem żałując, że nie mamy do dyspozycji większej liczby stron. Prace J.H. Williamsa są tak znakomite, że na pytanie, czy nie dałoby się dodać jeszcze paru stron, odpowiadał: "Jasne, ale musimy to skończyć do 2020."


Czyli lepiej rozumiesz motywacje i przeszłość Morfeusza. A czy kiedy oglądasz się na początek opowieści o Śnie, to samo możesz powiedzieć o rozumieniu swoich własnych, dwudziestoletnich motywacji?

Nie! [śmiech] Patrzę na tamtego Neila Gaimana i stanowi on dla mnie zagadkę. Niezbyt dobrą, ale zdecydowanie tajemniczą. Przyglądam się niektórym historiom, jak choćby Sen tysiąca kotów, który pamiętam, że napisałem w przeciągu weekendu, i nie mam pojęcia, jak mogłem tego dokonać. Teraz nie byłbym w stanie tego zrobić. Pracuję znacznie wolniej, jestem o wiele bardziej marudnym pisarzem, martwiącym się o to, co napisał i czy będzie się to do czegoś nadawało.
W przypadku Sandmana wolność gwarantowała mi w szczególności myśl, że to zajęcie przejściowe. Wiedziałem tylko, że co miesiąc musi się ukazać komiks i że musi on być na tyle dobry, żeby ludzie chcieli czytać dalej. Nie chciałem, żeby go anulowali. Musiał to również być komiks, który sam chciałbym czytać. Zawsze próbowałem pisać komiksy, które sam chciałbym przeczytać. Nie wiedziałem czy są dobre czy nie, ale nie na tym mi zależało.



Ostatnie pytanie: w posłowiu do czwartego zeszytu napisałeś, że twoje wskazówki dla J.H. Williamsa uwzględniały zalecenie, żeby Uwertura była osadzona w świecie superbohaterów DC. Dlaczego było to tak istotne?

Ponieważ Sandman rozpoczął życie w uniwersum DC i choć dość daleko od niego odszedł, to w mojej głowie cały zawsze stanowił jego część. Uwielbiałem wtrącać do Uwertury drobiazgi z uniwersum DC, takie jak Mogo, Zielona Latarnia rozmiarów planety z Korpusu Zielonej Latarni, czy agentów kosmicznego psiego patrolu. Bo to był fajny sposób, żeby powiedzieć: jesteśmy w otchłani kosmosu, ale to kosmos DC, ten sam, w którym istnieje planeta Krypton. Pobawiłem się kosmologią uniwersum DC i tymi jej elementami, które będąc młodym i dziwnym, do niej dodałem.


Chciałbym jeszcze wrócić do wcześniejszego pytania. Najlepsze w byciu dwudziestosześciolatkiem było to, że nie miałem pojęcia, co robię. A najlepsze w takiej niewiedzy jest to, że nikt, nawet ty sam, nie może ci powiedzieć, żebyś czegoś nie robił. Bo nie wiesz, że to mógłby być błąd. A jeśli tego nie wiesz, masz swobodę i możesz ową rzecz zrobić. Pod tym względem miałem mnóstwo szczęścia. Teraz wiem z całą pewnością, co jest możliwe i kiedy spoglądam wstecz, na rzeczy, które robiłem wtedy, myślę sobie: jak u diabła mi się to udało?



Saturday, March 14, 2015

Terry Pratchett

Neil napisał w czwartek 12 marca 2015 r. o 11.28

Kiedy się obudziłem, moja skrzynka była pełna kondolencji od przyjaciół oraz próśb o komentarz od dziennikarzy i wiedziałem, co się stało. Byłem ostrzeżony.

Trzydzieści lat i miesiąc temu początkujący pisarz spotkał się z młodym dziennikarzem w chińskiej restauracji. Mężczyźni zaprzyjaźnili się, napisali książkę i zdołali pozostać przyjaciółmi mimo wszystko. Zeszłej nocy pisarz zmarł.

Drugiego takiego nie było. Miałem szczęście napisać razem z nim książkę, gdy jeszcze byliśmy młodsi, i ogromnie dużo mnie to nauczyło.

Oto ostatnia rzecz, jaką napisałem o Terrym. Wiedziałem, że jego śmierć się zbliża i nie było mi przez to ani odrobinę łatwiej.
http://www.theguardian.com/books/2014/sep/24/terry-pratchett-angry-not-jolly-neil-gaiman
  
Będzie mi ciebie brakować, Terry.

Nie jestem jeszcze w stanie nic napisać. Może kiedyś.

Wednesday, February 4, 2015

Dlaczego uśmiecham się na tym zdjęciu

Neil napisał w sobotę 24 maja 2014 r. o 2:36 


"Wyobrażam sobie, jak świat dzieli się na ludzi, którzy chcą nakarmić swoje dzieci i tych, którzy do nich strzelają”



Jednym z powodów mojego szerokiego uśmiechu jest fakt, że chwilę wcześniej rozmawiałem z mieszkańcami obozu Azraq, którzy prowadzą tam otwartą i przyjazną dla dzieci przestrzeń, gdzie zrobione zostało to zdjęcie.

Większość z nich pracuje dla UNICEF-u.

Wyjaśnili mi, że kiedy zaledwie tydzień wcześniej te dzieci przybyły do obozu, w ogóle się nie odzywały i starały nie wydawać żadnych dźwięków. Były przygaszone. Kiedy rysowały, na ich obrazkach były wybuchy, oderwane części ciała, broń i martwi ludzie.

Obóz działa dopiero od dwóch tygodni. Dzieci, które widziałem i z którymi rozmawiałem były jak wszystkie inne dzieciaki: hałaśliwe, radosne, ciekawskie i zabawne. A kiedy pokazały nam swoje rysunki, przedstawiały już motyle, dzieci, góry, zwierzęta i serca.

Dlatego się uśmiecham. To pomieszczenie pełne dzieci było najlepszym miejscem na ziemi.

Rozmawiałem z dziećmi, które opowiadały mi o swoim życiu w Syrii podczas niepokojów i o swojej ucieczce („na pustyni były skały, więc musieliśmy włączyć światła, żeby je widzieć, ale kiedy to zrobiliśmy, zaczęli do nas strzelać i moi rodzice byli wystraszeni, ale ja nie…”). Wiele z nich nie było w szkole od trzech lat.

Popełniłem błąd i poczytałem komentarze pod artykułem w Guardianie i na Twitterze. Niektórzy ludzie są przekonani, że moje relacje na temat dzieci w obozach to sentymentalny chwyt mający odwrócić ich uwagę od prawdziwego sedna sprawy, czyli popierania w sposób głośny i wyraźny uprzednio preferowanej strony konfliktu. Naturalnie, kryzys polityczny na tyle poważny, że spowodował fale uchodźstwa, zostanie zażegnany tylko przez działania polityczne. Ale twierdzenie, dla przedstawienia udowodnienia swojego ideologicznego stanowiska – jakie by ono nie było – że cierpiący, wysiedleni i muszący uciekać ludzie to zaledwie nieco drażniąca kwestia, że życia stracone i zniszczone nie mają znaczenia, jest moim zdaniem równie leniwe, co głupie, a także bardzo, ale to bardzo niesłuszne.

(Artykuł można przeczytać na http://rfg.ee/x6Kon, a dodatkowe zdjęcia i materiały są na http://rfg.ee/x6Kef)

Monday, February 2, 2015

Neil nagrodzony za słuchowiska

Neil Gaiman otrzymał wczoraj specjalną nagrodę za wybitny wkład w sztukę radiową, przyznawaną podczas ceremonii BBC Audio Drama Awards 2015. 

Nie mógł oderać wyróżnienia osobiście (choć wbrew własnym zapewnieniom, wcale nie jest w Brighton) i jego podziękowania można obejrzeć w poniższym klipie:




Czuję się zaszczycony i do głębi poruszony, to dla mnie coś naprawdę wspaniałego. Radio uwielbiam od dziecka. Dzięki temu medium – i dzięki słuchowiskom – można tworzyć niesamowite rzeczy w głowach słuchaczy. Drogę utorowali nam tacy geniusze jak Douglas Adams. Jestem przeszczęśliwy, że mam okazję przekształcić niektóre z moich opowieści w słuchowiska. […]

Słuchowiska mogą stać się częścią życia, pomagają gimnastykować wyobraźnię i robią ze słuchaczy współtwórców, na równi z autorami, aktorami i reżyserami. Produkuje się je szybciej, taniej i przyjemniej niż filmy, a bardzo często efekt końcowy jest znacznie lepszy. 


Dziękując za wyróżnienie i pomoc w adaptacji „Nigdziebądź i „Dobrego omenu” dla radia, Gaiman wspomniał, że być może w przyszłości pojawią się kolejne radiowe produkcje. 

Oby równie udane :)

Jak odkryłem, że trafiłem do równoległego wszechświata

Neil napisał w czwartek, 22 maja 2014 r. o 10:10


Oto rzeczy, które pewnie chcielibyście wiedzieć…


Powyższy plakat reklamuje występ „Prawda jest jaskinią…” w Carnegie Hall (znalazły się na nim również inne daty. Zostało chyba jeszcze trochę biletów do Barbicanu, jestem prawie pewny, że Warfield już się wyprzedało, choć może wypuszczą jeszcze kilka biletów przed samym występem, i zostało jeszcze Usher Hall w Edynburgu, na który sprzedaż ruszyła na samym końcu, wciąż zostało wiele miejsc i to nawet na parterze).

Proszę śmiało rozpowiadać…

Jeżeli nie stać was na takie wyjście albo macie chęć spróbować szczęścia, na Facebooku wydawnictwa William Morrow jest konkurs, w którym można wygrać bilety.

(Bilety do Carnegie Hall można oczywiście zamawiać online: http://www.carnegiehall.org/Calendar/2014/6/27/0800/PM/Neil-Gaiman-The-Truth-is-a-Cave-in-the-Black-Mountains/ – klikajcie i wybierajcie sobie miejsca.)


Największy wydawniczy news ostatnimi czasy to publikacja THE ART OF NEIL GAIMAN Hayley Campbell. Wszystkiego o niej, o książce i jej powstaniu można dowiedzieć się z tego przepysznego wywiadu dla Comic Beat. Jest pełen wspaniałych szczegółów. Takich jak wzmianka o mnie i dzieciach i Alanie Moorze i dzieciach i sporze czy lepsze są ciastka custard creams czy Bourbon buiscuits. Poniżej wyjaśnia proces przeprowadzania naszego wywiadu:


[Neil] odpowiadał na wszystkie moje pytania, a do tego mówił mnóstwo nieistotnych rzeczy, bo po prostu rozmawialiśmy sobie we dwoje, a to dla nas normalne. To był bardzo dziwny wywiad. Ale zauważyłam to dopiero, kiedy po powrocie do Londynu miałam 17 godzin rozmowy do stranskrybowania i odsłuchiwałam jak próbowaliśmy uratować trzmiela, który zapuścił się do kominka. Przez pół godziny. „O nie, jest cały w sadzy. Spójrz na niego! Położymy go na kwiatku za oknem?”. Chyba będę musiała spalić te taśmy, poważnie.

(Pożyteczna przestroga. NIE KLIKAJCIE NA LINK I NIE CZYTAJCIEWYWIADU, JEŻELI ŁATWO WAS URAZIĆ PRZEKLEŃSTWALI ALBO OMAWIANIEM WIELKIEGO MURU WAGIN.)

Książkę przeczytałem parę miesięcy temu i naprawdę mi się podobała, o ile coś może się podobać, gdy jest się zbyt zawstydzonym, żeby się po prostu rozluźnić i tym nacieszyć. Czytałem ją, żeby zatwierdzić tekst, ale byłem nim zachwycony, a większość czasu spędziłem na poprawianiu dat w podpisach pod zdjęciami.


Hayley jako pisarka jest niezwykle zabawna. Spostrzegawcza i dociekliwa. Naprawdę nie mogę się doczekać jej powieści, jak już się do niej zabierze, choć również nieco się tego boję.

Na stronie Salon można oglądać niepokazywane dotąd rysunki mojego autorstwa (i kilka Jill Thompson): http://www.salon.com/2014/05/20/the_fantastic_world_of_neil_gaiman_take_a_peek_into_the_authors_personal_archive/

Możecie też obejrzeć książkę na stronie Amazonu, gdzie jakiś biedny facet, którego całym sensem życia wydaje się wystawianie jednogwiazdkowych recenzji, zdążył już ocenić książkę na jedną gwiazdkę. http://amzn.to/1vxTAYK

Hayley przejmie rolę swojego ojca, wyśmienitego ilustratora Eddiego Campbella i będzie ze mną rozmawiać na scenie w Barbicanie i Edynburgu podczas występów z „Prawda jest jaskinią…” w lipcu.


                                                
W magazynie BostonCommon jest uroczy artykuł ze zdjęciem, w którym zostajemy z Amandą wymienieni jako jedna z Najbardziej Stylowych Par w Mieście.

Niezupełnie wiem, kiedy dokładnie przeniosłem się do tego równoległego wszechświata, w którym mogę zostać opisany mianem „stylowy”, nie narażając się na drwiący chichot. Ale postaram się wykorzystać sytuację, póki mogę.


Friday, January 30, 2015

Credo (z ilustracjami Chrisa Riddella)


Credo.

Wierzę,
że tłumienie idei tylko je rozpowszechnia.

Wierzę,
że ludzie, książki i czasopisma są nośnikami idei,
ale palenie ludzi jest równie nieskuteczne, 
co wysadzanie archiwów gazet.

Już jest za późno.
Zawsze będzie za późno.

Idee już się pojawiły, czają się w ludzkich oczach, czekają w ich myślach.

Można je w y s z e p t a ć.

Można je wypisać na murach w środku nocy.

Można je narysować.


Wierzę, że w starciu
broni z ideami
to idee ostatecznie zwyciężą.

Bo są one niewidzialne

i trwałe,

a czasem
bywają nawet prawdziwe.

Eppur si muove.



Thursday, January 29, 2015

Masz dwie minuty


Dlaczego bierzesz udział w akcji Cultivating Thought?  [pielęgnowanie myśli]

Współpraca z Wysokim Komisarzem NZ ds. Uchodźców naprawdę otworzyła mi oczy na kruchość tego świata. Pomyślałem, że nie byłoby złym pomysłem otworzyć oczy innym.

Powiedz kilka słów o swojej dwuminutowej opowieści.

Napisałem o obozach dla uchodźców w Jordanii, o okolicznościach ludzi, którzy porzucili wszystko i przebyli piekło, żeby wydostać się z sytuacji nie do zniesienia. O tym, przez co przeszli, co przetrwali.

Kto cię inspiruje? Jacy są twoi ulubieni autorzy?

Gene Wolfe, R.A. Lafferty, Diana Wynne Jones, Susanna Clarke, Laurie Anderson, Amanda Palmer, ‎Jonathan Carroll i Michael Chabon.

Najlepsza książka, jaką przeczytałeś w ubiegłym roku?

Przeczytałem ponownie powieści Votan i Not For All The Gold In Ireland [Nawet za całe złoto Irlandii] Johna Jamesa, żeby napisać do nich wstęp i zachwyciły mnie tak samo jak poprzednio. Jeszcze The Land Across Gene'a Wolfe’a.






Masz dwie minuty
Neil Gaiman

Myślę o kruchości cywilizacji. Rozejrzyj się dookoła, spójrz na budynek, w którym jesteś, na drogę,   którą się poruszasz. Wszystko, co widzisz, powstało dzięki ludziom, którzy uzgodnili, że będą wstawać rano, żeby pójść do pracy i nikt nie będzie do nich mierzył z karabinu czy ostrzeliwał z moździerza. Nie będzie punktów kontrolnych, na których mogliby zostać zatrzymani i zaginąłby po nich wszelki słuch. W sklepach będzie jedzenie, w kranach woda i będą buty do kupienia i noszenia. Ludzie, którzy wierzą, że miejsce, w którym wieczorem kładą się spać nazajutrz będzie istnieć nadal.

W tej chwili na świecie jest pięćdziesiąt milionów uchodźców - więcej niż kiedykolwiek od zakończenia II wojny światowej. I każdemu z tych ludzi w pewnym momencie wszystko się zawaliło. Ich świat, solidny i przewidywalny, wybuchł lub zmienił się w chaos, niebezpieczeństwo, ból. Zrozumieli, że muszą uciekać.


Masz dwie minuty na spakowanie. Możesz ze sobą zabrać tylko to, co z łatwością uniesiesz. Przed tobą bardzo długa droga. Masz nadzieję, że gdzieś ktoś przyjmie cię do siebie. Zacząłem myśleć o ludzkości jako rodzinie: rodzinie, która się sprzecza, ale gdy przychodzą ciężkie czasy, dawne kłótnie i podziały schodzą na bok, i jej członkowie troszczą się o siebie nawzajem. Czasem ktoś potrzebuje zostać przyjęty pod cudzy dach i taka właśnie jest funkcja rodziny. Czas okazać troskę.


Masz dwie minuty. Co ze sobą zabierzesz?