Pokazywanie postów oznaczonych etykietą UNHCR. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą UNHCR. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 12 lipca 2018

Musimy pomagać uchodźcom, bo to zwyczajnie może być każdy z nas.


W obliczu 68,5 miliona ludzi zmuszonych do opuszczenia swoich domów w 2017 roku Neil Gaiman wyjaśnia, dlaczego każda z tych osób potrzebuje naszej pomocy.


Dziś ustanowiony przez ONZ Światowy Dzień Uchodźcy, poświęcony trudnościom i zmaganiom milionów uchodźców. Zdaniem UNHCR, urzędu Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców, w 2017 roku 68,5 miliona osób zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Neil Gaiman, pisarz i ambasador dobrej woli UNHCR mówi, że wszyscy oni potrzebują naszej pomocy i współczucia, bo któregoś dnia możemy się znaleźć na ich miejscu.

Ogromne, potworne tragedie się zdarzają. Wojny, terroryzm i kataklizmy wszelkiego rodzaju mogą zmusić ludzi do ucieczki z domów na miesiące, na lata, nawet do końca życia. 
Przyjmuje się ich – myślałem. Pomaga się im.
Robi się, co w naszej mocy. I robi się to, bo to zwyczajnie może się przydarzyć tobie.

Moja znajoma spędza życie na opiece nad dużo starszym mężem. Kilka lat temu miał udar i nie wstaje z łóżka. Kiedy powiedziałem jej, że jest dobrym człowiekiem, bo rzuciła wszystko, żeby się nim opiekować, odpowiedziała: „Wcale nie. Po prostu traktuję go tak, jak chciałabym, żeby mnie traktowano, gdybym znalazła się na jego miejscu.”

Cywilizacja jest krucha. Duże i mniejsze miasta są kruche. A ludzie – cudownie wytrwali, twardzi, wspaniali ludzie – są najbardziej kruchą rzeczą ze wszystkich.
W tej chwili na świecie jest ponad 68,5 miliona osób wysiedlonych – z powodu prześladowań, wojny domowej, głodu.
To ludzie, którzy odkryli, że miejsce, w którym mieszkali, które nazywali domem, stało się niebezpieczne albo niezdolne ich wykarmić.
Z różnych powodów – a jest ich równie wiele, co osób zmuszonych do ucieczki – ich świat stał się miejscem zagrożenia, więc ruszyli dalej, samotnie lub z rodzinami, często zabierając tylko to, co zdołali unieść.
Na rozwiniętym zachodzie szczycimy się przyjmowaniem uchodźców, choć jednocześnie i często w tych samych myślach, szczycimy się uszczelnianiem granic i upewnianiem się, że ludzie poszukujący bezpiecznego schronienia nie trafią tam, gdzie sami mieszkamy.

Mówimy sobie, że przecież mają gdzieś swoje domy i stali się bezpieczni natychmiast po przekroczeniu granicy i opuszczeniu swojego kraju, a ci, którzy zginęli w drodze – na przykład na morzu – sami się o to prosili, a przynajmniej są godni politowania.
W rzeczywistości to najbiedniejsze kraje przyjmują znakomitą większość uchodźców: 85% z nich znalazło schronienie w krajach rozwijających się. Społeczności, które przyjmują uchodźców same znajdują się na granicy wytrzymałości, a czasem nawet już tę granicę przekroczyły.

Uchodźcy (i zdaje mi się bardzo dziwne, że w ogóle muszę o tym wspominać) nie powinni być nigdy wykorzystywani jako waluta polityczna. Światowi przywódcy nie powinni używać ludzi uciekających przed przemocą i śmiercią do zdobywania punków ani straszenia wyborców. Wojna może wybuchnąć wszędzie, a kiedy tak się dzieje – ludzie muszą mieć możliwość ucieczki przed nią.
Pomyślcie: gdybyście to wy mieli zabrać całą rodzinę i tylko tyle, ile uniesiecie z rozdzieranego wojną Birmingham do, powiedzmy, Paryża albo udać się daleko od dymiących zgliszczy Camden Town, jeśli szukalibyście pomocy w odległym kraju (którego zwyczajów ani choćby języka nie znacie), jak chcielibyście być traktowani? Jak chcielibyście, żeby świat potraktował region, który was przygarnął?

Pamiętajcie: system przyznawania azylu osobom uciekającym z niebezpiecznych albo niegościnnych obszarów został wprowadzony, żeby ratować ludzkie życie. Osłabiamy go na własne ryzyko.

Wydaje się to banałem, ale globalne katastrofy wymagają globalnych rozwiązań. Jeśli pokój zawitałby w jednym z pięciu miejsc generujących największą liczbę uchodźców: Syrii, Afganistanie, Somalii, Sudanie, Mjanmie, liczba uchodźców na świecie zmniejszyłaby się, a sytuacja życiowa milionów ludzi uległaby dramatycznej poprawie. To musi być priorytetem.

A tymczasem róbmy, co w naszej mocy, żeby przestać bawić się w politykę uchodźcami i uczynić ich życie łatwiejszym.
To nie są ludzie, którzy chcą wam odebrać wasz świat. 
To są ludzie, którzy chcą pewnego dnia wrócić ze swoimi rodzinami do domu.

Tak mówi zdrowy rozsądek. I zwykła, ludzka przyzwoitość.

***
Więcej informacji o tym, jak pomóc uchodźcom można znaleźć na podstronie UNHCR Neila
http://www.unhcr.org/neil-gaiman
oraz polskiej podstronie http://www.unhcr.org/pl/

środa, 7 czerwca 2017

O co chodzi z Cheesecake Factory, ze zdjęciami

Neil napisał w czwartek 25 maja 2017 o 19:29

Sara Benincasa i ja spotkaliśmy się osiem lat temu, kiedy przeprowadzała ze mną wywiad w wannie. (Ja byłem w wannie. Sara nawet się nie zachlapała).

Jest pisarką i komiczką, a przy tym osobą, która ma dziwne pomysły i je realizuje. A więc kiedy pewnego zapytała mnie na Twitterze czy przeczytam menu restauracji Cheesecake Factory na żywo dla publiczności, jeśli uda jej się zebrać pół miliona dolarów na dobroczynny cel, nie zadałem żadnego z oczywistych pytań (np. dlaczego miałbym czytać menu Cheesecake Factory na głos? Albo: kto chciałby tego słuchać? Czy nawet: jak zamierzasz zebrać tyle pieniędzy na coś tak nieprawdopodobnego?). Zamiast tego powiedziałem, że prosiłbym, żeby te pieniądze zostały przekazane Uchodźcom i że nie ma sprawy. (Dodałem też, że jeśli dobije do miliona, po menu przeczytam też w całości „Lisa w skarpetach”.)

A potem Sara zrobiła coś jeszcze bardziej nieprawdopodobnego. Założyła stronę w serwisie Crowdrise.com za pośrednictwem której można wpłacać pieniądze… i ludzie zaczęli przesyłać datki. Bardzo dużo.

Od tego czasu minęło kilka dni i teraz (kiedy to piszę) licznik pokazuje 8% celu, czyli 42,000 $. [w tej chwili jest to 18% i ponad 91,000 $ - przyp. Noita.] Temat podchwyciły gazety: LA Times, Boston Globe, a nawet Guardian.


A ja dorzucę swoją część. Zamieszczę na tym blogu coś wyjątkowego.

Zastanawiacie się pewnie: czy napisze o tym, jak stąpało się po czerwonym dywanie w Cannes przy okazji pokazu „Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach”?


Nie. (Ale zobaczcie, jak kostiumografka Sandy Powell, upodabniająca się do Ziggy’ego Stardusta i gwiazda filmu Elle Fanning jedzą dobrane kolorystycznie makaroniki)


Pewnie myślicie: a może zamieści zdjęcia Gillian Anderson w roli Medii z następnego odcinka Amerykańskich Bogów jako wcielenie Ziggy’ego Stardusta, również wcinającego makaroniki pod kolor?

Nie. Nie sądzę, żeby takie zdjęcia istniały.

Zamiast tego zamieszczam zdjęcia swojego elfiego dziecka, Asha. Zobaczę go w sobotę, a czerwony dywan w Cannes byłby znacznie fajniejszy, gdyby mógł być tam ze mną.






Niezależnie od tego, czy uda się sprawić, żebym odczytał menu Cheesecake Factory (albo łamaniec językowy Dra Seussa, jakim jest „Lis w skarpetach”), w tym roku jeszcze kilka razy wystąpię i poczytam. Bilety szybko się wyprzedają.


06 Jul 2017
Austin, TX
07 Jul 2017
Dallas, TX
09 Jul 2017
Washington, D.C.
10 Jul 2017
Hartford, CT       


Pod każdą pozycją powinien kryć się link do strony z biletami. Każde z wydarzeń to spotkanie, na którym będę sam czytał, mówił i odpowiadał na wasze pytania, poza tym w Hartford, gdzie będzie ze mną rozmawiać Paul Holdengraber z NYPL, we własnej osobie.

środa, 4 stycznia 2017

Ogromne dzięki

Neil napisał w czwartek 22 grudnia 2016 r. o 8:46

Wczoraj zakończyła się sprzedaż pakietów Humble Bundle i zebraliśmy nieco ponad $394,000 od 25 tysięcy osób.

Część tej kwoty pójdzie na pomoc uchodźcom, część na wsparcie CBLDF. Część trafia do Wydawcy, którym w tym przypadku jestem ja, a cała moja porcja trafia prosto na konto Gaiman Foundation (a moja agentka, która rozprawiła się ze wszystkimi umowami, również przekazuje swój przydział na działalność Fundacji). Niektórzy ze współpracujących artystów poprosili, by ich honoraria przekazać konkretnym organizacjom dobroczynnym, większość zadeklarowała dołączenie do ogólnej dobroczynnej puli, a dwoje wykorzysta swoją część na czynsz i jedzenie.

Kiedy 15 miesięcy temu sprzedawaliśmy Humble Bundle, zebraliśmy $633,000, Oznacza to, że stare książki i komiksy, tytuły, których nakład został wyczerpany i rzeczy, które wstyd było mi pokazać publicznie pozwoliły zgromadzić w sumie ponad milion dolarów.

Chciałbym cofnąć się w czasie i powiedzieć 23-latkowi piszącemu książkę o Duran Duran, którym byłam, że to naprawdę jest najlepszy sposób na wykorzystanie swojego czasu.

Dziękuję wszystkim, którzy kupili pakiet. Dziękuję wszystkim, którzy pomogli albo którzy zgodzili się udostępnić swoje dzieła na potrzeby akcji. Dziękuję Charlesowi z CBLDF i Cat z Neverwear, którzy urobili się po łokcie przy zbieraniu i załatwianiu tego wszystkiego oraz załodze Humble Bundle za stworzenie cudownej platformy, która pozwala czynić dobro.

Możecie wpłacać pieniądze bezpośrednio na konto UNHCR przez tę stronę:

Darczyńcami lub członkami CBLDF możecie zostać dzięki tej stronie:

Przez większość przyszłego tygodnia będę offline, w miejscach z kiepskim dostępem do Internetu. Mam nadzieję, że uda mi się dużo napisać.

Wesołych świąt. Poniżej link do artykułu, który 8 lat temu napisałem o tym, jak byłem Żydowskim chłopcem, który marzył o choince.
http://www.independent.co.uk/arts-entertainment/books/features/neil-gaiman-hanukkah-with-bells-on-1203307.html


wtorek, 3 stycznia 2017

Dokąd uciekać?


Neil napisał w piątek, 16 grudnia 2016 r. o 10:06

Właśnie przebudziłem się ze snu, w którym mój agent filmowy (budzący respekt Jon Levin) był zły, bo studio filmowe wykupiło prawa do filmu „Steptoe and Son” z 1972 r. [brytyjska komedia o handlarzach starzyzną – przyp. noita] w przekonaniu, że nowe dialogi i efekty specjalne przemienią go w kinowy hit science-fiction, a Jon dzwonił do mnie z prośbą, żebym wytłumaczył im, jak bardzo zły jest ich pomysł. Nie do końca wiem, co moja podświadomość chce mi powiedzieć na temat Hollywood.

Kilka dni spędzam samotnie na pisaniu, podczas gdy Amanda i Ash są w Hawanie. Amanda zagra tam koncert, a Ash będzie łapał ludzi za nosy i dalej uczył się chodzić. W miarę jak moje włosy siwieją, jego – ciemnieją.



Czytanie o sytuacji w Aleppo paraliżuje duszę. Patrzę na Asha i zastanawiam się, co bym zrobił, gdyby mój świat stał się strefą działań wojennych, jak bym sobie poradził i jedyna rzecz, której jestem pewien, to że próbowałbym znaleźć dla niego bezpieczne miejsce.

Wspierałem uchodźców zanim Ash się pojawił, ale jego obecność dodaje sprawie realności i pilności. Pamiętam ludzi, przybywających do obozów w Jordanii, którzy nieśli swoje niemowlęta i małe dzieci przez setki kilometrów, żeby tylko znaleźć dla nich schronienie.

Humble Bundle będzie można kupić jeszcze przez cztery dni. Pakiet obejmuje ponad tysiąc stron niewiarygodnie rzadkich tworów mojego autorstwa – komiksów, książek i innych. Jest dodatkowy materiał audio i video, a nawet plakaty dla tych, którzy zamówili pakiet poprzednio (a można go sprezentować na święta przyjaciołom lub wrogom). Pieniądze idą na dwa dobroczynne cele: CBLDF oraz dla uchodźców i możecie dowolnie wybierać, jaki procent ma zostać przekazany na który z nich. Proszę, dołóżcie się i rozreklamujcie akcję w mediach społecznościowych.
A to bezpośrednia strona, na której można obejrzeć nagranie z mojej wizyty w obozie i dowiedzieć się o sposobach udzielenia wsparcia finansowego:
A w tych okropnych czasach szczególnie ważni są Lekarze Bez Granic:  http://www.doctorswithoutborders.org/.
Wczoraj jechałem samochodem wzdłuż wybrzeża i słuchałem „Gwiezdnego pyłu” z BBC. TO chyba moja ulubiona adaptacja ze wszystkich książek i opowiadań, jakie napisałem. Będzie emitowana w dwóch częściach, jutro i w niedzielę, a przez Internet można jej posłuchać za darmo z dowolnego miejsca na świecie jeszcze przez miesiąc, bo BBC to wciąż coś wspaniałego. Zrobili też stronę zawierającą fragmenty słuchowiska, grafiki i inne atrakcje:

I jeszcze jedno zdjęcie Asha, zrobione przez Amandę kilka dni temu na chłodnej plaży, bo bardzo za nim tęsknię.




poniedziałek, 7 września 2015

Jak pomóc swojej rodzinie i ratować życia

Neil napisał w niedzielę, 6 września 2015 r.

Tutaj jest bardzo bezpiecznie: jesteśmy w Tennessee, w idealnym małym domku wynajętym od położnej, która pojechała na zachód na ślub syna. Gotujemy, jemy, odsypiamy. Termin porodu jest wyznaczony na przyszły tydzień, a instynkt gniazdowania objawia się u Amandy głównie w próbach uporządkowania skrzynki e-mailowej. Zajmuje się też sprzątaniem, praniem i składaniem dziecięcych ubranek i czystych ręczników. Ja dużo piszę, ciesząc się brakiem zasięgu telefonów komórkowych i Internetu, udaje mi się pisać praktycznie bez zakłóceń. (W czwartek skończyłem pierwszą wersję scenariusza, w piątek napisałem wstęp do Sandmana:Uwertury). Od dawna czuliśmy się, jak para. Zaczynamy czuć się rodziną.

A bezpieczeństwo zdaje się bardzo kruche i powinniśmy uważać je za skarb.

Jest takie zdjęcie, którego nie zamieszczę. Pewnie już je widzieliście - ukazuje Aylana Kurdi, trzyletniego syryjskiego uchodźcę martwego na plaży w Grecji. Rozpłakałem się, kiedy je zobaczyłem, ale wiem, że jestem teraz nadwrażliwy na krzywdy wyrządzane małym dzieciom. Reaguję tak, jak byłby kimś z mojej rodziny.

W maju ubiegłego roku byłem w obozie dla uchodźców w Jordanii. Rozmawiałem z 26-letnią kobietą, która poroniła, kiedy na Syrię zaczęły spadać bomby. Zdołała wydostać się z kraju, ale mąż zostawił ją dla innej kobiety, gdyż miał nadzieję, że da mu potomstwo. Rozmawialiśmy z kobietami w ósmym miesiącu ciąży, które przez wiele dni szły przez pustynię, mijając martwe i zmasakrowane ciała uciekinierów - takich samych jak one - oszukanych przez przemytników, którzy obiecali im drogę do wolności.

Zyskałem nowe uznanie dla cywilizacji, którą przyzwyczaiłem się brać za pewnik. Myśl, że rano można się obudzić w świecie, gdzie nikt nie próbuje cię skrzywdzić czy zabić, w którym nie zabraknie jedzenia dla twoich dzieci i bezpiecznego miejsca, w którym mogą one przyjść na świat, stała się czymś niezwykłym.

O swoich doświadczeniach z obozów dla syryjskich uchodźców napisałem dla Guardiana (artykuł możecie przeczytać na 
http://www.theguardian.com/world/2014/may/21/many-ways-die-syria-neil-gaiman-refugee-camp-syria i powinniście to zrobić, jeżeli tylko macie chwilę. Będę tu czekał, kiedy skończycie. A tu znajdziecie zdjęcia z mojego pobytu w Jordanii 
[przetłumaczone na polski artykuły i wpisy na temat tej wyprawy znajdziecie pod tagiem UNHCR w archiwum bloga - przyp. noita]



Jordania, Turcja i Liban przyjęły w sumie miliony syryjskich uchodźców. Ludzi, którzy uciekli tak jak wy czy ja uciekalibyśmy, gdyby pozostanie w ukochanych przez nas miejscach przestało być możliwe i bezpieczne.

Wysoki Komisarz ONZ ds. uchodźców wystosował apel do Europy, który powinniście przeczytać (nalegam, by podsunąć go również do przeczytania reprezentującym Was politykom) na: 

Jedynymi, którzy skorzystają na braku wspólnej europejskiej odpowiedzi są przemytnicy, którzy wzbogacają się na desperackich próbach przedostania się [Syryjczyków] w bezpieczne miejsce. Bardziej efektywna współpraca międzynarodowa jest konieczna, by ukrócić ich praktyki, włącznie z tymi, którzy działają na terenie UE, ale należy zrobić to tak, by zapewnić ofiarom ochronę. Żadne tego typu wysiłki nie przyniosą efektów, jeżeli nie umożliwimy im legalnego przybycia do Europy i nie zapewnimy bezpieczeństwa na miejscu. Tysiące uchodźców ryzykują życia swoich dzieci na niebezpiecznych łodziach przemytników przede wszystkim dlatego, że nie mają żadnego innego wyjścia.

Agenda ONZ ds. uchodźców zwróciła uwagę na słowa i na to, jak wielkie mają znaczenie. W tym przypadku chodzi o słowa migranci i uchodźcy: znaczą one co innego i mają zupełnie inne znaczenie w kontekście obowiązków władz wobec tych ludzi.

Jedną z najbardziej fundamentalnych zasad, leżących u podstaw prawa międzynarodowego jest zakaz wyrzucania i odsyłania uchodźców z powrotem do miejsc, gdzie ich życie i wolność będą zagrożone…

Polityka często wkracza w takie debaty. Utożsamianie uchodźców z migrantami może mieć poważne konsekwencje dla życia i bezpieczeństwa uchodźców. Zacieranie granic między tymi dwoma terminami odciąga uwagę od szczególnych form ochrony prawnej, której uchodźcy wymagają. Może to powodować utratę poparcia społeczeństwa dla uchodźców i instytucji azylu w czasie, kiedy znacznie większa liczba uchodźców niż dotąd takiej ochrony wymaga. Musimy traktować wszystkich ludzi z szacunkiem i godnością. Musimy zadbać, by prawa człowieka migrantów były respektowane. Jednocześnie musimy zapewnić stosowną ochronę prawną dla uchodźców ze względu na ich szczególnie trudne położenie.

Warto się upewnić, że ludzie używają odpowiednich określeń. Wiele osób często nie zdaje sobie sprawy, że te dwa terminy czymkolwiek się różnią,  albo że uchodźcy rzeczywiście mają prawa – prawa, które chcielibyście mieć, gdyby zmuszono Was do opuszczenia domu.
[Rozwinięcie i wyjaśnienie różnicy można znaleźć na polskiej stronie UNHCR:


Wiele osób pytało mnie, w jaki sposób, jako osoba prywatna, można pomóc uchodźcom. Independent zamieścił znakomity artykuł z praktycznymi wskazówkami w tej sprawie

UNHCR, Agenda ONZ ds. uchodźców, dostarcza żywności i dachu nad głową i pomaga dosłownie milionom uchodźców na całym świecie, zawsze z myślą o tym, by ostatecznie mogli oni powrócić do swych domów. Organizacja jest finansowana przez rządy krajów i osoby prywatne z całego świata. Ale ten kryzys mocno nadwyrężył ich możliwości. Możecie pomóc.

Darowizny można przekazywać na 
http://rfg.ee/RN3uy​#sthash.IAuYOccX.dpuf i bardzo proszę, podawajcie ten link dalej.

Z Waszą pomocą UNHCR zapewnia pomoc w rozmaitych formach:
  • Rozdawanie wszystkim uchodźcom pakietów ratunkowych zawierających koc termiczny, ręcznik, wodę, batony energetyczne, suchą odzież i buty.
  • Zakładanie centrów informacyjnych, gdzie uchodźcy mogą się rejestrować i otrzymać niezbędną pomoc lekarską.
  • Zapewnianie tymczasowego schronienia najbardziej poszkodowanym uchodźcom.
  • Pomoc dzieciom podróżującym samotnie poprzez zapewnienie specjalistycznego wsparcia i opieki.


Jak pisałem na tym blogu po powrocie z wizyty w obozach:

Wróciłem z Jordanii z poczuciem wstydu, że należę do gatunku, który traktuje swych członków tak bardzo źle i jednocześnie dumny, że należę do tego samego gatunku ludzkiego, który robi, co w jego mocy, by udzielić pomocy cierpiącym, potrzebującym schronienia, bezpieczeństwa i godności. Wszyscy jesteśmy częścią ogromnej rodziny, ludzkiej rodziny, a o rodzinę się dba.


Byłbym przeszczęśliwy, gdybyście rozpropagowali ten post i podawali dalej zawarte w nim linki. Osoby, które wiedzą, że angażuję się w sprawy uchodźców pytali mnie, gdzie można wpłacać datki, co robić i co czytać, więc zebrałem te wszystkie informacje dla nich, a teraz – również dla Was. http://rfg.ee/RN3uy#sthash.IAuYOccX.dpuf to link to wpłacania datków.)

środa, 4 lutego 2015

Dlaczego uśmiecham się na tym zdjęciu

Neil napisał w sobotę 24 maja 2014 r. o 2:36 


"Wyobrażam sobie, jak świat dzieli się na ludzi, którzy chcą nakarmić swoje dzieci i tych, którzy do nich strzelają”



Jednym z powodów mojego szerokiego uśmiechu jest fakt, że chwilę wcześniej rozmawiałem z mieszkańcami obozu Azraq, którzy prowadzą tam otwartą i przyjazną dla dzieci przestrzeń, gdzie zrobione zostało to zdjęcie.

Większość z nich pracuje dla UNICEF-u.

Wyjaśnili mi, że kiedy zaledwie tydzień wcześniej te dzieci przybyły do obozu, w ogóle się nie odzywały i starały nie wydawać żadnych dźwięków. Były przygaszone. Kiedy rysowały, na ich obrazkach były wybuchy, oderwane części ciała, broń i martwi ludzie.

Obóz działa dopiero od dwóch tygodni. Dzieci, które widziałem i z którymi rozmawiałem były jak wszystkie inne dzieciaki: hałaśliwe, radosne, ciekawskie i zabawne. A kiedy pokazały nam swoje rysunki, przedstawiały już motyle, dzieci, góry, zwierzęta i serca.

Dlatego się uśmiecham. To pomieszczenie pełne dzieci było najlepszym miejscem na ziemi.

Rozmawiałem z dziećmi, które opowiadały mi o swoim życiu w Syrii podczas niepokojów i o swojej ucieczce („na pustyni były skały, więc musieliśmy włączyć światła, żeby je widzieć, ale kiedy to zrobiliśmy, zaczęli do nas strzelać i moi rodzice byli wystraszeni, ale ja nie…”). Wiele z nich nie było w szkole od trzech lat.

Popełniłem błąd i poczytałem komentarze pod artykułem w Guardianie i na Twitterze. Niektórzy ludzie są przekonani, że moje relacje na temat dzieci w obozach to sentymentalny chwyt mający odwrócić ich uwagę od prawdziwego sedna sprawy, czyli popierania w sposób głośny i wyraźny uprzednio preferowanej strony konfliktu. Naturalnie, kryzys polityczny na tyle poważny, że spowodował fale uchodźstwa, zostanie zażegnany tylko przez działania polityczne. Ale twierdzenie, dla przedstawienia udowodnienia swojego ideologicznego stanowiska – jakie by ono nie było – że cierpiący, wysiedleni i muszący uciekać ludzie to zaledwie nieco drażniąca kwestia, że życia stracone i zniszczone nie mają znaczenia, jest moim zdaniem równie leniwe, co głupie, a także bardzo, ale to bardzo niesłuszne.

(Artykuł można przeczytać na http://rfg.ee/x6Kon, a dodatkowe zdjęcia i materiały są na http://rfg.ee/x6Kef)

czwartek, 29 stycznia 2015

Masz dwie minuty


Dlaczego bierzesz udział w akcji Cultivating Thought?  [pielęgnowanie myśli]

Współpraca z Wysokim Komisarzem NZ ds. Uchodźców naprawdę otworzyła mi oczy na kruchość tego świata. Pomyślałem, że nie byłoby złym pomysłem otworzyć oczy innym.

Powiedz kilka słów o swojej dwuminutowej opowieści.

Napisałem o obozach dla uchodźców w Jordanii, o okolicznościach ludzi, którzy porzucili wszystko i przebyli piekło, żeby wydostać się z sytuacji nie do zniesienia. O tym, przez co przeszli, co przetrwali.

Kto cię inspiruje? Jacy są twoi ulubieni autorzy?

Gene Wolfe, R.A. Lafferty, Diana Wynne Jones, Susanna Clarke, Laurie Anderson, Amanda Palmer, ‎Jonathan Carroll i Michael Chabon.

Najlepsza książka, jaką przeczytałeś w ubiegłym roku?

Przeczytałem ponownie powieści Votan i Not For All The Gold In Ireland [Nawet za całe złoto Irlandii] Johna Jamesa, żeby napisać do nich wstęp i zachwyciły mnie tak samo jak poprzednio. Jeszcze The Land Across Gene'a Wolfe’a.






Masz dwie minuty
Neil Gaiman

Myślę o kruchości cywilizacji. Rozejrzyj się dookoła, spójrz na budynek, w którym jesteś, na drogę,   którą się poruszasz. Wszystko, co widzisz, powstało dzięki ludziom, którzy uzgodnili, że będą wstawać rano, żeby pójść do pracy i nikt nie będzie do nich mierzył z karabinu czy ostrzeliwał z moździerza. Nie będzie punktów kontrolnych, na których mogliby zostać zatrzymani i zaginąłby po nich wszelki słuch. W sklepach będzie jedzenie, w kranach woda i będą buty do kupienia i noszenia. Ludzie, którzy wierzą, że miejsce, w którym wieczorem kładą się spać nazajutrz będzie istnieć nadal.

W tej chwili na świecie jest pięćdziesiąt milionów uchodźców - więcej niż kiedykolwiek od zakończenia II wojny światowej. I każdemu z tych ludzi w pewnym momencie wszystko się zawaliło. Ich świat, solidny i przewidywalny, wybuchł lub zmienił się w chaos, niebezpieczeństwo, ból. Zrozumieli, że muszą uciekać.


Masz dwie minuty na spakowanie. Możesz ze sobą zabrać tylko to, co z łatwością uniesiesz. Przed tobą bardzo długa droga. Masz nadzieję, że gdzieś ktoś przyjmie cię do siebie. Zacząłem myśleć o ludzkości jako rodzinie: rodzinie, która się sprzecza, ale gdy przychodzą ciężkie czasy, dawne kłótnie i podziały schodzą na bok, i jej członkowie troszczą się o siebie nawzajem. Czasem ktoś potrzebuje zostać przyjęty pod cudzy dach i taka właśnie jest funkcja rodziny. Czas okazać troskę.


Masz dwie minuty. Co ze sobą zabierzesz?




sobota, 26 lipca 2014

Ważne. Proszę, przeczytajcie to teraz.

Neil napisał w czwartek, 22 maja 2014 r. o 5:30

Nie pisałem na blogu od dłuższego czasu. Pewnie po części dlatego, że znów korzystam z Twittera i zwykle piszę albo tam albo na blogu, a po części dlatego, że byłem wyczerpany. Siedzenie na Twitterze mieszczę zwykle w „martwym” czasie – tym spędzanym w taksówkach i poczekalniach. A na pisanie bloga poświęcam zazwyczaj czas przeznaczony na spanie.

Powinienem teraz pisać, pisać rzeczy na które ktoś czeka. Ale bloga też muszę prowadzić…

Tu, gdzie się teraz znajduję, jest mgliście i nie potrafię powiedzieć gdzie kończy się niebo, a zaczyna morze. Za kilka dni lecę do Norwegii, Szwecji i Hiszpanii na mnóstwo wystąpień i wywiadów. Przeglądając rozkład podejrzewam, że niektóre ze spotkań z rozdawaniem autografów mogą być ciężkie, bo przeznaczono na nie niewiele czasu i natychmiast muszę ruszać w kolejne miejsce, na kolejny wywiad czy występ.

W ubiegłym tygodniu byłem w Jordanii, wróciłem, nadal wstrząśnięty, i poszedłem prosto do Biblioteki Brytyjskiej, gdzie z Tori Amos rozmawiałem o Sandmanie, Sztuce i Życiu. Następnie wyszedłem na scenę, czytałem publiczności opowiadania, a potem padłem.

tumblr_n5ojnpQL3e1t2f8s1o1_500

Jak już tu pisałem, do Jordanii poleciałem na zaproszenie UNHCR, agendy ONZ ds. uchodźców, by odwiedzić obozy dla uchodźców z Syrii i donieść o tym, co tam zobaczyłem.

W ubiegłym roku napisałem scenariusz krótkometrażowego filmu, który wyreżyserowała Georgina Chapman i bardzo się polubiliśmy. A kiedy zapytałem czy chciałaby wybrać się ze mną do Jordanii, zgodziła się. Oboje zamierzaliśmy zabrać nasze drugie połówki. Przewidywałem, że Amanda ze mną pojedzie, ale Harvey Weinstein (mąż Georginy) będzie zbyt zajęty, bo Harvey jest zawsze zajęty. A wyszło na to, że Amanda utknęła w oku cyklonu wydarzeń, wliczając w to problemy zdrowotne i – co najważniejsze – nieskończoną książkę, więc nie mogła przyjechać, natomiast Harvey był tam z nami, pokazując stronę swojej osobowości, której nie widziałem od jakichś 20 lat, czyli od kiedy go znam.

Brak Amandy ułatwił mi tę wyprawę, bo nie musiałem dzielić swojej uwagi pomiędzy nikogo i nic poza samym obozem, a jednocześnie uczynił ją trudniejszą, bo chwilami oddałbym wszystko za rękę, którą mógłbym potrzymać, czy osobę, którą mógłbym objąć.

Napisałbym tu o tej wyprawie, ale już napisałem, co miałem do napisania. Oto link do artykułu dla Guardiana [tłumaczenie na blogu już jutro - przyp. noita].

A tu do Guardianpictures – zrobiłem podpisy do zdjęć, czy raczej UNHCR wzięło je z mojego video pamiętnika.

f9e4f7f2-1041-46f8-bc24-046106943187-620x372

To artykuł z Buzzfeed, który idzie w ślad za uchodźcami aż do obozu w Azraq. http://www.buzzfeed.com/richardhjames/neil-gaiman-in-jordan (Tak, nagłówek to przynęta, ale artykuł jest dobry tak czy inaczej.)

A to jest wywiad udzielony BBC World Service w czasie mojego pobytu w Jordanii. Jeżeli brzmi, jakbym był nieco wstrząśnięty, to dlatego, że byłem.



Wszystko zostanie zebrane na http://donate.unhcr.org/neilandgeorgina, gdzie znajdziecie również informacje na temat projektu i tego, jak można wspomóc UNHCR.

Wróciłem z Jordanii z poczuciem wstydu, że należę do gatunku, który traktuje swych członków tak bardzo źle i jednocześnie dumny, że należę do tego samego gatunku ludzkiego, który robi, co w jego mocy, by udzielić pomocy cierpiącym, potrzebującym schronienia, bezpieczeństwa i godności. Wszyscy jesteśmy częścią ogromnej rodziny, ludzkiej rodziny, a o rodzinę się dba.

Proszę, rozsyłajcie te linki, zwłaszcza do głównego artykułu z Guardiana: http://rfg.ee/x6Kon. Udostępniajcie agresywnie. Zmuszajcie ludzi do przeczytania. To ważne, a ja będę wdzięczny.
Dziękuję.

edit-31041-1400506751-20

piątek, 25 lipca 2014

Płakałem dopiero po wyjściu z namiotu

Pisarz Neil Gaiman odwiedził obóz uchodźców z Syrii - oto jak opisał swoje wrażenia.


Żona Aymana piecze najlepsze bułeczki figowe, jakich w życiu próbowałem. Są malutkie i gdy przychodzimy, czeka ich na nas mnóstwo. Hojność mieszkańców obozu Zaatari nie przestaje mnie zaskakiwać, cieszyć i dziwić: nawet gdy sami zupełnie nic nie mają, będą częstować słodką herbatą, zawsze znajdzie się też hummus, oliwki i chleb pita. W obozie dla uchodźców Zaatari w Jordanii syryjskim uchodźcom co rano wydaje się 400 tysięcy sztuk tego pieczywa. Ale to zaledwie cztery kawałki przypadające na jednego mieszkańca obozu i jestem bezustannie rozdarty, bo z jednej strony nie chciałbym odtrącać ich gościnności, a z drugiej wiem, że odbieram im coś, czego naprawdę potrzebują.

Aymana nazywają „doktorem” i jest bardzo dumny ze swojego podejścia do pacjentów. W Syrii pracował jako technik w laboratorium medycznym, a następnie, gdy rozpoczęły się walki, został lekarzem w szpitalu polowym. Teraz on, wraz z uśmiechniętą żoną i czwórką maleńkich dzieci, jest uchodźcą. Całymi dniami pracuje jako obozowy pracownik społeczny, mobilizuje, organizuje, potem wraca do domu – do swojego kontenera, zwanego tutaj „kempingowym” (białego, blaszanego pudła z podłogą wyłożoną materacami, stanowiącego przestrzeń mieszkalną w dzień i sypialnię nocą), zabiera torbę z opatrunkami, narzędziami i lekami, po czym wyrusza na obchód.

W Jordanii

Neil napisał w poniedziałek, 12 maja 2014 r. o 16:10

Dziś późnym popołudniem wylądowałem w Jordanii. Teraz siedzę w hotelu. O 6 będę musiał wstać, żeby z samego rana dotrzeć do obozu na czas wydawania chleba.

Od początku konfliktu w Syrii z domów przed przemocą i walkami uciekło ponad dwa i pół miliona ludzi. Pół miliona z nich trafiło do Jordanii. Populacja tego kraju wynosi nieco ponad 6 milionów mieszkańców. Gdyby grupa stanowiąca identyczny odsetek populacji miała pojawić się w USA, to na przestrzeni zaledwie kilku lat do Stanów przybyłoby 25 milionów uchodźców, a w Wielkiej Brytanii szukałoby schronienia 5 milionów ludzi. Oznacza to, że wiele ludzi tutaj mieszka z syryjskimi rodzinami. Oznacza to również, że powstały obozy dla uchodźców - małe miasta zbudowane na pustyni z prowizorycznych konstrukcji.

[Obóz Zaatari - źródło]

Zostałem tutaj zaproszony przez UNHCR, agendę ONZ ds. uchodźców, aby nakręcić jeden lub kilka krótkich filmów, opowiadać i pisać artykuły, które zwrócą uwagę na to, co dzieje się w obozach dla uchodźców.

Stworzyli stronę: http://donate.unhcr.org/neilandgeorgina/, gdzie można śledzić nasze poczynania i zobaczyć, co się dzieje.

Na tę wyprawę pakowałem się sam i z różnych powodów wyszło mi to fatalnie, wielu rzeczy zapomniałem. Za każdym razem, kiedy mam chęć zacząć narzekać na brak czegoś, przypominam sobie, że ludzie, z którymi spotkam się jutro zabrali z domów tylko to, co zdołali nieść, często przez setki kilometrów - w tym swoje dzieci...

niedziela, 11 maja 2014

Neil Gaiman odwiedzi obozy dla uchodźców w Jordanii

Neil poinformował na Tumblrze, że dziś wylatuje do Jordanii, gdzie na zaproszenie agencji ONZ ds. uchodźców spędzi trochę czasu w obozach dla uchodźców i rozpocznie pisarsko-multimedialny projekt. Efektem podróży, spotkań i wysłuchanych świadectw ma być seria opowiadań i krótkich filmów, które z jednej strony będą miały przybliżyć nam życie i codzienne trudy tych, których wojna zmusiła do ucieczki z Syrii, a z drugiej – wspomóc apel UNHCR o pomoc dla ofiar trwającego już cztery lata konfliktu.

 

Więcej na temat udziału Neila na stronie http://donate.unhcr.org/neilgaiman (ang.),

a po polsku o misji ONZ w Syrii można poczytać (i wspomóc ją) na http://www.unhcr-centraleurope.org/pl/gdzie-dzialamy/nadzwyczajne-operacje-na-swiecie/operacja-nadzwyczajna-w-syrii.html

 

 

Neil obiecał relacje z podróży. Może wyjdzie z tego interesujący reportaż?

[noita]