sobota, 31 marca 2007

Z powrotem spać, z powrotem do rzeczywistości

Neil napisał w piątek, 30 marca 2007 o 18:14


Obudziłem się dziś rano i uświadomiłem sobie, że trasa już skończona. Poszedłem z powrotem spać.



Naprawdę lubię to „z powrotem spać”. Mógłbym się nawet przyzwyczaić.

Dziękuję wszystkim, którzy przyszli wczoraj na podpisywanie. Przykro mi z powodu deszczu.

Przed chwilą dzwoniłem do hotelu, żeby zapytać kiedy powinienem się wymeldować i powiedzieli, że godzinę temu, ale nie chcieli mnie niepokoić. Lubię ten hotel…

Drogi Neilu,

Pomyśleliśmy, że chciałbyś wiedzieć iż w dzisiejszym wydaniu Friday Night with Jonathan Ross twój kumpel pan Jonathan Ross był przekonany, że to jego ŻONA napisała „Gwiezdny pył”…

Może powinieneś go poprawić zanim wszyscy widzowie BBC będą w błędzie… ale trailer wygląda naprawdę wspaniale.

Pozdrowienia,

Clair i Jim



Ale jego żona napisała „Gwiezdny pył”, a przynajmniej jego najnowsze wcielenie i zrobiła to bardzo dobrze. Na stronie Friens of English Magic odpowiada na wiele pytań na temat filmu „Gwiezdny pył” który napisała.

http://www.foem.org.uk/?p=161

Wiele informacji prosto od Jane Goldman


Wywiad z Jane zawiera też takie zabawne fragmenty:

FoEM: Myślałem o różnych porównaniach pojawiających się w prasie (głownie zdanie widzów pokazów przedpremierowych) że „Gwiezdny pył” przypomina „Piratów z Karaibów”. Gdyby do pojedynku zmierzyli się Tristran Thorn, Inigo Montoya i Kapitan Jack Sparrow - który z nich zwyciężyłby?

Muszę przyznać, że raczej nie Tristran. Nie wyobrażam sobie nawet, że mógłby stanąć do pojedynku na miecze, o ile nie naprawdę nie musiał, chyba że na czymś mu okropnie zależało.

Jeśli chodzi o ich umiejętności, pieniądze pewnie postawiłabym na Inigo, szczególnie, że Kapitan Sparrow pije. Chociaż Jack wydaje się jednym z tych facetów, którym szczęście zawsze sprzyja, więc jakiś szczególnie ciężki mebel mógłby spaść na Inigo w ostatniej chwili.

Ale w sumie nie chciałabym widzeć jak ze sobą walczą. Nie zniosłabym, gdyby któremuś cokolwiek się stało. Za bardzo ich wszystkich lubię. Czy zamiast tego mogliby uprawiać zapasy? Na to popatrzę bardzo chętnie.


Hej,

Wiem, że jesteś fanem Lemony Snicketa i projektu 826 Valencia. Czy mógłbyś wspomnieć ludziom coś na temat 5. Corocznej Nocy Komedii i akcji zbierania pieniędzy którą robią jutro w San Francisco? (Daniel Handler też tam będzie, choć jego zdjęcia nie ma na plakacie)

Szczegóły tutaj http://www.826valencia.org/comedy/

dzięki,

squeaks


Zrobione



Witam, Panie Gaiman. W ostatnim wydaniu miejscowej gazety alternatywnej zauważyłem na pierwszej stronie nagłówek: "Sci-fi Geeks Battle Comics Dorks" [„Fanatycy science fiction walczą z komiksomaniakami”]
http://www.seattleweekly.com/2007-03-28/news/from-hell-s-heart-i-litigate-at-thee.php
Myślę, że jako autora zarówno komiksów, jak i pisarza fantasy/sci-fi może
to pana zainteresować. Wydaje mi się też, że zna pan Harlana Ellisona (nie mam pewności co do ludzi z Fantagraphics) Jednak najbardziej dziwi mnie nie to, że Gary Groth i Harlan Ellison nie mogą się porozumieć, ale to jak bardzo artykuł podkreśla waśń pomiędzy fanami komisksów i prozy fantastycznej. Jeśli nawet taka waśń istnieje, nigdy o niej nie słyszałem: jestem zapalonym czytelnikiem obu, a wszyscy moi przyjaciele – czy to wielbiciele komiksów, czy powieści sci-fi także czytają rzeczy tego drugiego typu. Czy coś mnie ominęło?
David Lev

To raczej dziwny artykuł … wygląda jakby ktoś napisał bardzo rzetelny artykuł o sprawie Groth-Ellison a potem ktoś inny postanowił zrobić z niego coś humorystycznego i to w naprawdę kiepskim stylu. Nie, nigdy nie spotkałem się, ani nie słyszałem o takim konflikcie.


Myślę, że to kwestia konkretnego problemu kierownictwa Fantagraphics i Harlana który psuje im krew już od 20 lat, a który nie ma nic wspólnego z nikim, poza samymi zainteresowanymi.

(Moja własna opinia? Myślę, że całe zdarzenie jest dość niefortunne. Jako długoletni przyjaciel Harlana a także długoletni przyjaciel Fantagraphics oraz Kim i Gary’ego wycofałem się z procesu gdy Fantagraphics poprosiło o wsparcie CBLDF [Comic Book Legal Defense Fund – fundacja ochrony prawnej komiksów], którą to prośbę zarząd CBLDF odrzucił – moim zdaniem słusznie – jako wykraczającą poza zakres ich działalności, bo pozwano nie wydawnictwo komiksowe, ale dziennikarskie, a tym zajmują się inne organizacje. W ogóle życzyłbym sobie, żeby energia marnowana na to, była raczej wykorzystana na coś bardziej pozytywnego)

chrypnąc

Neil napisał w piątek 30 marca 2007 o 7:04



Dzisiaj jak na razie zjadłem koszmarnie wczesne śniadanie z Joe Hill (który teraz jest w drodze do Niemiec. Jeśli go spotkacie, pozdrówcie go ode mnie) udzieliłem BBC wywiadu na temat Jamiego Hewletta, oraz wywiadu gazecie Independent on Sunday (naprawdę przyjemny wywiad, ale pod koniec znów zacząłem tracić głos argh) i byłem przez nich fotografowany ("Wiesz, tato" powiedziała Holly, która pojawiła się na jeden dzień, by upewnić się, że żyję i ze ktoś mnie przytuli "Twoje włosy robią dzisiaj naprawdę interesujące rzeczy" mając na myśli, że wyglądają jakby miały zamiar urwać się z mojej głowy i wybrać na polowanie na łasice.)



Po południu będę podpisywał książki w Forbidden Planet na Shaftsbury Avenue. Myślę, że zdecydujemy po ile rzeczy będę mógł podpisać każdemu kiedy zobaczę jak długa jest kolejka. (Może nie być zbyt długa; jest szary i deszczowy dzień z rodzaju tych, gdy ludzie raczej nie lubią wystawać w ogonku na dworze...)



PS: Niech to zostanie zapisane dla przyszłych pokoleń. Byłem strasznie zadowolony z siebie, gdy odkryłem, że mogę kupić sobie nową bieliznę i skarpetki za połowę ceny prania robionego w hotelu. Tak włąśnie zrobiłem. I dumny z siebie opowiedziałem o tym redaktorce Jo Fletcher, która ku memu zmartwieniu odpowiedziała "Czy wolno mi zauważyć, że mogłeś sam je uprać w umywalce da darmo, mój drogi?" takie wyjście w sumie nigdy nie przeszłoby mi przez myśl.

czwartek, 29 marca 2007

Jak rozmawiać z autorami bez głosu

Neil napisał w czwartek 29 marca 2007 o 15:39

Dowiedziałem się z http://www.boingboing.net/2007/03/29/hugo_nominees_announ.html, że ogłoszono nominacje do Nagrody Hugo. I (radosny podskok) “Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach” znalazło się na liście. Dostałem już e-mail od przyjaciela mówiący, że jeśli opowiadanie zostało nominowane, to nie wolno mi odrzucić nominacji, tak jak to zrobiłem w przypadku “Chłopaków Anansiego”. Kiedy ludzie od Hugo zapytali mnie w zeszłym tygodniu, czy chciałbym, żeby opowiadanie zostało nominowane, powiedziałem “tak” (i byłem podekscytowany będąc nominowanym oraz szczęśliwy zgadzając się).

Opowiadanie pochodzi z “Rzeczy Ulotnych” oraz znalazło się w styczniowym numerze “Magazine of Fantasy and Science Fiction”. Istnieje zacna tradycja (świeża tradycja, ale tradycja) wrzucania do sieci opowiadań nominowanych do Nagrody Hugo, aby wyrównać szanse i pozwolić głosującym na przeczytanie tak dużo jak to możliwe, więc umieszczę je gdzieś tutaj niedługo.
Dziękuję wszystkim, którzy mnie nominowali oraz tym, którzy przeczytali szkic i udzielili rozsądnych wskazówek (szczególnie Chipowi Delany) oraz Jonathanowi Strahan, który je zlecił, lecz nigdy nie opublikował.

Lista nominowanych, jak mówi Cory na Boing Boing, to naprawdę świetne i robiące wrażenie towarzystwo. To dobry rok, żeby znaleźć sie na liście, nieważne czy wygra się czy nie. (Zwykle czerpię radość z samych nominacji. To, co dzieje się później, to tylko ogromna rywalizacja).
Teraz muszę sie zastanowić, czy będę miał czas, żeby wybrać się do Japonii tego lata...
P.S. Właśnie zauważyłem, że “Dziewczyna w kominku” (Girl In the Fireplace) dostała nominację. Jako że przepowiadałem niemal rok temu tutaj na blogu, że dostanie Nagrodę Hugo, jestem zadowolony, że zaszliśmy tak daleko.
PSS do dodania- tutaj znajduje się pełna lista nominowanych od Locus
Magazine http://www.locusmag.com/2007/03_HugoNominations.html i NIE z
oficjalnej strony http://www.nippon2007.us/hugo_nominees.php
notkę przetłumaczyła Varali

Bądź bałłdzo, bałłdzo cicho...

Neil napisał w środę 28 marca 2007 o 17:36



Myślę, że po czytaniu, udzielaniu wywiadów i innych podobnych przez dwa tygodnie, nieustannie mówiąc, właśnie straciłem głos. Dlatego jutrzejszy dzień zamierzam spędzić tak cicho jak to tylko możliwe i mówiąc najmniej jak to możliwe, bo skoro w piątek będę udzielał wywiadu i podpisywał, wypadałoby, żebym odzyskał głos.

Skończyłem dziś pisać opowiadanie (fikcyjny list miłosny), a przynajmniej jego pierwszą wersję. Myślę, że potrzebuje jeszcze doszlifowania, więc do jutra spróbuję go nie czytać, a wtedy w trakcie czytania będę udawał, że wcześniej nigdy go nie czytałem...

(Podpisywanie w Forbidden Planet odbędzie się- według www.timeout.com/london/books/events/381731/neil_gaiman.html- od 17:00 do 18:30. Mnóstwo podpisywania. Jeśli jesteś w Londynie, przyjdź i przywitaj się, a ja, mam nadzieję, będę miał głos, żeby ci odpowiedzieć...)


notkę przetłumaczyła Varali

wtorek, 27 marca 2007

o trailerze

Neil napisał w poniedziałek 26 marca 2007 o 13:41


Kilka osób napisało do mnie pytając o filmową zapowiedź "Gwiezdnego pyłu", włączając w to kogos, kto widział materiał filmowy z "Gwiezdnego pyłu" w San Diego [festiwal filmowy] i pytał czy film będzie przypominał bardziej ten materiał, czy trailer. (Odpowiedź: oczywiście, że materiał.) Ktoś inny zapytał, czy mógłbym łaskawie wyjaśnić dlaczego włosy Tristana są się dłuższe, by pod koniec trailera ulec tajemniczemu skróceniu. (Odpowiedź: ...ee, czy naprawdę muszę tłumaczyć, że sceny z trailera nie zawsze sa pokazane w kolejności w jakiej będą w filmie?)


Podoba mi się ten trailer. Przez ostatnie sześć miesięcy pokazano mi wiele innych zapowiedzi do "Gwiezdnego pyłu" i byłem zaskoczony jak bardzo różniły sie między sobą, jak różne wrażenia oddawały i zrozumiałem wtedy jak bliskie prawdy były przemontowane trailery do "Lśnienia" ,"Nie wierzcie bliźniaczkom" i "Mary Poppins". Związek trailerów z filmami jest naprawdę bardzo luźny (zerknijcie na powyższe trzy linki jeśli macie co do tego wątpliwości)


W listopadzie obejrzałem trailer do "Gwiezdnego pyłu", który sugerował że będzie to film o trzech wiedźmach i ich wyprawie w poszukiwaniu utraconej młodości. Widziałem też jeden, który był zupełnie o niczym,a mimo to pozostawiał wrażenie, jakbyś juz obejrzał (bez przyjemności) cały film, który nigdy nie powstał. Był nawet taki, który pokazywał film jako podróż Tristrana w celu rozwiązania zagadki swoich narodzin, czego dokonał stając się podniebnym piratem.


Obecny trailer, skierowany do osób, które nigdy o "Gwiezdnym Pyle" nie słyszały, przedstawia sytuację (Przekroczy mur, by przynieść ukochanej dziewczynie spadającą gwiazdę) i co dzieje sie później (gwiazda jest dziewczyną) oraz daje poczucie, że Następnie Wiele Się Jeszcze Wydarzy. To, że autorzy skonstruowali go zbierając i zestawiając sceny z jednego miejsca i wkładając je w zupełnie inne (jedna ze scen które wydaje wam się, że oglądacie to splot dwóch wydarzeń odległych od siebie o prawie dwadzieścia lat), redagując dialogi (łącznie ze zmianą słów i podkładaniem ich do innych scen) i tak dalej, to norma jeśli chodzi o robienie trailerów. To, że woleli raczej walkę na miecze i bieganinę, niż historię miłosną nie przeszkadza temu, co się Jeszcze Wydarzy - w końcu mają tylko dwie minuty.


Mam nadzieje, że już wkrótce na http://www.stardustmovie.com/site.htm będą dostępne w calości jakieś sceny, które dadzą lepsze pojęcie o tym jak wygląda i została zrobiona ta historia.


(Powinienem wspomnieć, że istnieje jeszcze inny trailer do "Gwiezdnego pyłu" na http://uk.movies.yahoo.com/ zawierający trochę więcej materiału i jakieś duchy książąt dla tych, którzy chcieliby porównać je ze sobą...)

...

Na http://www.pledgebank.com/aboysrabbitcaper jest przysięga dotycząca króliczych harców i komedii.
Jedyne, co mogę powiedzieć, to - przykro mi.

poniedziałek, 26 marca 2007

wygraj Bardzo Wysłużoną Klawiaturę Z Brakującym Klawiszem I W Ogóle!

Neil napisał w poniedziałek, 26 marca 2007 o 4:43

Prawie zapomniałem - wziąłem tę klawiaturę na której napisałem większość "Sandmana", nie mówiąc już o innych rzeczach, podpisałem ją, coś narysowałem i przekazałem na loterię Open Rights Group. Ciężko mi wyobrazić sobie świat, w którym ktoś naprawdę chciałby tak starą, zdezelowaną klawiature z czasów przed windowsem, nawet jeżeli jest z autografem. Ale może jednak żyjemy w takim świecie, a jeśli nawet nie, cel jest szczytny...
http://www.openrightsgroup.org/2007/03/21/org-raffle/


(A artystom i pisarzom, którzy mają swoje zdanie na temat praw autorskich w Wielkiej Brytanii chciałbym pokazać to http://www.openrightsgroup.org/2007/03/20/patent-office-want-evidence-to-justify-new-copyright-exceptions-for-artists)

porażka

Neil napisał w poniedziałek, 26 marca 2007 o 4:43


Najlepszą rzeczą w zakończeniu trasy, kiedy już wolno ci odpocząć, kiedy - wreszcie - śpisz dopóki się nie obudzisz, kiedy przez cały dzień albo i dłużej twoja głowa może być całkowicie i kompletnie pusta, no może poza zawartością fikcyjnego listu miłosnego który musisz napisać do końca miesiąca do antologii...


Najlepszą rzeczą jest to, że zamiast cokolwiek pisać możesz pokazać to, co piszą inni - ten wywiad z Jonathanem Lethem w Salon.com (obawiam się, że musicie obejrzeć reklamę) dotyczy praw autorskich.

Odnoszę nieodparte wrażenie, że ktoś w redakcji The Guardian czytuje Magazyn Wired, bo Guardian właśnie zlecił kilku autorom napisanie... opowiadań liczących po sześć słów. Moim zdaniem te w Wired z listopada były w większości lepsze i bardziej pomysłowe.


John Scalzi ostrzega przed przekrętem (powiedzmy) tutaj
http://ficlets.com/blog/entry/how_to_manipulate_amazon_rankings_for_fun_and_profit


Barbara Bauer(ostatnio wspomniana na tym blogu - http://www.neilgaiman.com/journal/2006/05/zoom.html) pozwała między innymi SFWA (szczegóły na http://www.sfwa.org/news/2007/sfwalawsuit.htm). O ile wiem, mnie nie pozwała. (To za jej sprawą zdjęto stronę Absolute Write i ona chciała by Patrick i Teresa Nielsen zostali zwolnieni.) Pomijając procesy, nadal jest wPierwszej Dwudziestce Najgorszych Agentów SFWA.[SFWA - Stowarzyszenie Amerykańskich Pisarzy Science Fiction i Fantasy]


"The Ticking" to jedna z moich ulubionych książek z zeszłego roku. Nowy komiks Renee French, Micrographica, jest dostęony online. Poczytajcie o nim tutaj http://forum.newsarama.com/showthread.php?t=106070
Poczytajcie go tutaj http://www.serializer.net//comics/micrographica.php?view=toc


A jeśli chcecie dostać się na czytanie w nowojorskim Ratuszu 25 kwietnia, kupcie bilety. Kiedy: środa, 25 kwietnia. gdzie: Ratusz Miejski; 123 West 43rd St. o której: 20-21:30. udział biorą: Don DeLillo, Kiran Desai, Neil Gaiman, Nadine Gordimer, Alain Mabanckou, Steve Martin, Salman Rushdie, Pia Tafdrup, Tatyana Tolstaya, Saadi Youssef.


Drogi Panie Gaiman, chciałabym dowiedzieć się czy podczas pańskiej wizyty w Nowym Yorku będzie pan również podpisywał książki. Do zobaczenia, mam nadzieję. ~Marie


Nie mam pojęcia. Spróbuję się dowiedzieć.


Cześć,
czy kontrakt zabrania ci mówić, jeśli coś co zrobiono na podstawie twojej twórczości (na przykład film) to gniot? a jeśli tak, co byś zrobił, gdyby adaptacja była do niczego? Czy mimo tego namawiałbyś wszystkich żeby na to poszli, czy w ogóle nie wspomniałbyś- czy może napisał, że to jest kiepskie i że nie powinniśmy tego oglądać? Pytam, bo być może kiedyś zdarzy się naprawdę fatalna adaptacja. I wtedy będziesz siedział zupełnie cicho, a twoi wtajemniczeni czytelnicy, znając odpowiedź na to pytanie zgodnie zakrzykną "Aha!"
[bo będą wiedzieli o co chodzi]


Jestem całkiem pewien, że moge mówic co chcę na temat "Gwiezdnego Pyłu" i "Koraliny". Chyba w kontrakcie Beowulfa jest coś o zakazie oczerniania filmu, ale też raczej nie każą mi udawać entuzjazmu.


Myślę, że jeżeli coś mi sie nie spodoba, to zrobie jak Tuptuś (z "Bambi") i nic nie powiem. Chyba, że poczuję, że świat powinien zostać ostrzeżony, ale wtedy będę uważnie dobierać słowa. No chyba, że bardzo bardzo poczuję, że trzeba naprawdę ostrzec świat. W takim wypadku zrobię co w mojej mocy, by przestrzec wszystkich, prawdopodobnie stojąc u wylotu autostrady i wrzeszcząc "Nie idźcie do kina na 'Chłopaków Anansiego'! Zrobili z nich króliki! To teraz głupawa komedia rozgrywająca się w fabryce czekolady!" do obojętnie mijających mnie kierowców.

niedziela, 25 marca 2007

Eh bien...

Neil napisał w sobotę, 24 marca 2007



Dwa dni w Paryżu, dziesięć dni w trasie, a dziś udzielałem wywiadu, byłem fotografowany, podpisywałem, podpisywałem, rysowałem i podpisywałem, i jedyne o czym mogę myśleć, to jak bardzo bardzo potrzebuję teraz drzemki i wolnego dnia.



Dziś rano robił mi zdjęcia na (między innymi) cmentarzu fotograf Phillipe Matsas i przypomniało mi to DOBRY OMEN kiedy mnie i Terry Pratchetta fotografowano na Kensal Green Cemetery, co oznaczało, że co druga amerykańska gazeta urządziła sobie wycieczkę na lokalny cmentarz. Pomyślałem też "moja kolejna książka to "Graveyard Book" [Księga Cmentarna]" i uświadomiłem sobie z uczuciem uścisku w żołądku, że stanowczo za dużo czasu w 2008 roku spędzę na cmentarzach w poszukiwaniu odpowiedniego wyrazu twarzy...







(zdjęcia z dzisiejszego poranka © Ph. Matsas / Opale - www.agence-opale.com)

sobota, 24 marca 2007

Trailer

Neil napisał w piątek 23 marca, 2007

Pierwszy trailer jest dostępny tutaj: http://movies.yahoo.com/feature/stardust.html

Jestem w Paryżu, jest o wiele zbyt późno, a ja ciągle piszę maile. A niech to.

piątek, 23 marca 2007

Linki do fajnych rzeczy o Neilu w Polsce :D

Lipsk (mniej lub bardziej rymujące się z pan Kwik, tak się zdarzyło)

Neil napisał w czwartek 22 marca, 2007


Spędziłem większość tej trasy mówiąc „Co tu jedzą tubylcy? To poproszę to.” co za którymś razem zaowocowało przyniesieniem długiej na dwie stopy kiełbasy, ale w większości przypadków udawało mi się jadać w ten sposób dobre obiady. Ale dzisiejszego wieczoru okazało się, że hotel w Lipsku prowadził też japońską restaurację, więc zapytałem z tęsknotą, czy ktoś ma coś przeciwko, żebyśmy zjedli sushi. A więc moi wydawcy i Gerd poszliśmy do japońskiej restauracji i zamówiliśmy sushi z menu, a po chwili kelnerka wróciła z wiadomością, że egzotyczne dania, które zamówiłem, na przykład ‘yellowtail’ (żółtoogoniasta flądra, czy coś w tym rodzaju, tłumacze nie znają się na rybach...) nie są dziś dostępne. Zapytałem o inną rybę z menu. Ponownie wróciła twierdząc, że właściwie tej także nie mają. Zapytaliśmy, czy może się dowiedzieć co w takim razie mają, a kelnerka odparła, że nie bardzo może zapytać, bo szef kuchni jest Koreańczykiem, a ona nie umie mówić w jego języku, po prostu podaje mu numery z menu, a on mówi czy może, lub nie może przyrządzić to co zamawia. Dlatego wstałem i wcisnąłem się do szklanego stannowiska szefa kuchni i zamówiłem jakiegoś smutnego tuńczyka i łososia, czyli wszystko co było do zamówienia i zacząłem się zastanawiać, czy nie mądrzej by było po prostu pójść do restauracji, gdzie jadają miejscowi.

Nie ważne. Koniec z Niemcami. Świetnie się dziś w Lipsku bawiłem na targach książki (i wciąż źle zapisuję Lipsk). Wieczorem było dziwnie, ale bardzo przyjemnie – czytanie w klubowo-jazzowej piwnicy miejscowego pubu dla około 50 osób.

Po targach spotkałem zachwycającą Meg Cabot, na co miałem nadzieję odkąd zauważyłem na jej blogu, że robimy praktycznie tę samą trasę po Europie, ale właściwie to ona znalazła mnie, bo także to zauważyła. Kiedy wspomniałem, że moja córka jest wielką pasjonatką jej książek, Meg podała mi książkę z której wcześniej czytała i podpisała się dla Maddy, czyniąc mnie tym samym strasznie fajnym tatą. Chciałem dać jej jedną z moich książek, ale wszystkie w pobliżu były po niemiecku, którego nie rozumiała, więc nie dałem. Będą z mężem będą oczywiście jutro w Paryżu na Salonie książek, tam gdzie i ja, dlatego spróbuję znaleźć coś swojego i oddać jej w ramach podziękowania.

...

Dave McKean napisał mi o swojej wystawie, dużo z prac będzie można kupić i (to jest pierwszy artykuł wstępny, w tym przypadku oznacza to, że przekazałem maila od Dave Web Elf, która odwaliła klawą robotę, żeby doprowadzić rzeczy do skutku) zamieściłem wszystko na http://neilgaiman.com/journal/davemckean/ więc jeśli chcecie je obejrzeć w internecie, przeszukać ofertę, kupić którąś pracę przez internet, albo jeśli planujecie pojechać, by zobaczyć je na żywo (będziecie jednak musieli dostać się do Rye), możecie kliknąć i zdecydować.

...

Według SFX podpisywanie książek w London Forbidden Planet zaczyna się o 17:00 w piątek 30 marca.

...

Ktoś wysłał mi link do podrobionego rosyjskiego plakatu do Gwiezdnego Pyłu (do tego niezbyt dobrej podróby). Cieszę się, że jutro Paramount wypuszcza prawdziwy trailer na stronie http://movies.yahoo.com/, a prawdziwy plakat też pojawi się bardzo niedługo.

Jest artykuł o wizycie na pokazie przedpremierowym (ze spoilerami) na http://www.rottentomatoes.com/news/comments/?entryid=409089

...

Nick Sweeting z Improbable dał mi znać, że produkcja Wilków w ścianach przez Szkocki Teatr Narodowy będzie otwierał jesienny sezon New Victory's 2007, przedstawienia będą grane od października ( W Nowym Jorku). Bilety prawdopodobnie nie będą dostępne przez trzy lub cztery miesiące, ale pomyślałem, że wspomnę o tym i tak. Nie wydaje mi się, że będą to wystawiać gdziekolwiek indziej w Stanach, ale wyślę wiadomość, jeśli tylko jakąś dostanę. (Całe lata minęły odkąd mówiłem, że możecie dostać obrazki z WILKÓW, kartki i inne rzeczy na http://www.gaimanmckeanbooks.co.uk/wolves.htm.)

...

Czemu ciągle nie śpię i piszę? Dlaczego nie jestem w łóżku. Każdy odpowiedzialny człowiek już dawno byłby w łóżku. Jest prawie druga w nocy.


czwartek, 22 marca 2007

Wiadomości

Neil napisał w czwartek, 22 marca 2007




piszę to na swoim telefonie komórkowym w zaśnieżonym lipsku, żeby powiedzeć, że trailer "gwiezdnego pyłu" zostanie puszczony na yahoo movies w piątek, w południe czasu zachodnioamerykańskiego. mam nadzieję, że to się wyśle. A jeśli jeszcze chcecie przyjść na czytanie w nowojorskim ratuszu kupcie bilety już teraz.

środa, 21 marca 2007

"...i jestem sobie rymowankowym bardem..." [*]

ogłoszono program [festiwalu] PEN WORLD VOICES NEW YORK.
Wydarzenia z moim udziałem można znaleźć tutaj
http://www.pen.org/author.php/prmAID/36


25 kwietnia wydarzenie które sprawia, że czuję motyle w brzuchu...


25 kwietnia | Czytanie w Ratuszu: Pisanie do domu

kiedy: środa, 25 kwietnia

gdzie: Ratusz Miejski, 123 West 43rd St.

o której: 20-21:30

z udziałem Dona DeLillo, Kiran Desai, Neila Gaimana, Nadine Gordimer, Alaina Mabanckou, Steve'a Martina, Salmana Rushdie, Pii Tafdrup, Tatyany Tolstaya, Saadi Youssef

bilety: $15/ $10 dla członków PEN Clubu
dostępne w Ratuszu (212) 840-2824 albo przez Ticketmaster (212) 307-4100


będzie poprzedzone



25 kwietnia | Wyjazd z Domu jako Rytuał Przejścia

kiedy: środa, 25 kwietnia

gdzie: Small Press Center: 20 West 44th St.

o której: 18-19:30

z udziałem Neila Gaimana, Isabel Hoving, Janne Teller, Markusa Zusak; dyskusje poprowadzi Robert Lipsyte

Wstęp wolny, otwarty dla publiczności. Bez rezerwacji.


a potem 26 kwietnia jeszcze kilka imprez



26 kwietnia | Rozmowa: Neil Gaiman i Marguerite Abouet, z Seanem Wilsey

kiedy: czwartek, 26 kwietnia

gdzie: 37 Arts: : 450 West 37th St.

o której: 18-19

>> więcej informacji i bilety



oraz



26 kwietnia | Wieczór z Ćmą

kiedy: czwartek, 26 kwietnia

gdzie: 37 Arts: : 450 West 37th St.

o której: 20-22

Z udziałem Neila Gaimana, Pico Iyer, Lailą Lalami; and Johnem Hodgmanem jako mistrzem ceremonii

>> więcej informacji i bilety




(byłem zachwycony faktem, że moja córka Holly postanowiła zrobić sobie wolne od szkoły żeby przyjechać do Nowego Yorku i dopilnować, żebym nie zbłaźnił się za bardzo, albo jeśli jednak to zrobię - żeby przynajmniej był przy tym ktoś z rodziny, kto zapamięta i nie da mi nigdy zapomnieć) (Zastanawiam się: "Hej, tato. Pamiętasz jak wtedy zrobiłeś z siebie kompletnego idiotę przed Donem Delillo, Salmanem Rushdie, Stevem Martinem, Nadine Gordimer...")



Jeśli chcecie być na którymś z nowojorskich spotkań, kupcie bilety już teraz. Znane są z tego, że rozchodzą się naprawdę szybko.

A potem w sobotę, 28 kwietnia w Montanie na lunchu- będę rozmawiać z bibliotekarzami, a następnie rozmawiać z i pewnie też śpiewać dla publiczności...

Szczegóły - wraz z zakładkami i innymi rzeczami do ściągnięcia - tutaj:
http://www.mtlib.org/conf/mla2007/index.htm#gaiman



Kilka osób napisało do mnie podkreślając, że Gerd Köster to Tom Waits z Kolonii. Wiem o tym, ale nadal brakuje mu tego cudownego szaleństwa, które było specjalnością Martina Semmelroge.
A można to ująć w formie żartobliwego czterowiersza [clerihew]...



Martin Semmelrogge

Jest darem dla autora

Podczas gdy Gerd Köster

to kataströfa



Neil napisał o 00.12 czasu amerykańskiego

[Neil rymuje, ja niestety nie...]
[* tytuł to fragment ballady "Emily, John, James and I (A DERBY LEGEND)" W. S. Gilberta]

Przypomnienie i brak wierszy

Neil napisał we wtorek, 20 marca, 2007

Tylko przypominam, że jutro, we środę, o 20:15 czytam i podpisuję książki w Hamburgu w Tha;ia Buchhandlung, Europasaż, Ballindam 40.

Potem w Lipsku w czwartek od 13:00 do 14:00 na targach książki, podpisuję przy stoisku Panini, a potem czytam i podpisuję na Klubie Muzycznym i Jazzowym SPIZZ o 21:00.

W Piątek i sobotę rozdaję podpisy w Paryżu. A w piątek za tydzień (30 marca) po południu myślę, że będę uczestniczył w podpisywaniu – niespodziance w Planet w Londynie.

Szczegóły tego wszystkiego są w dziale http://www.neilgaiman.com/where/ oprócz londyńskiego podpisywania, bo na razie nie mam jeszcze godzin, w których się odbędzie)

Gerd Köster, który czyta razem ze mną w czasie niemieckiej części trasy i tłumaczył Chłopaków Anansiego na niemiecki gdy ja czytałem ich po angielsku jest naprawdę dobry. Jest też miły, zabawny i całkiem zdrowy na umyśle. To było ogromne rozczarowanie, bo miałem nadzieję na nową serię wierszy, które pobiłyby te które napisałem o Martinie Semmerlodge. (Jeśli jesteście zainteresowani, możecie je przeczytać tutaj http://www.neilgaiman.com/journal/2003/10/seeing-you-asked-for-them-sampling.asp

wrzucone przez Neila o 20:17 czasu amerykańskiego

wtorek, 20 marca 2007

Szybka notka

Jestem na polskim lotnisku i zaraz będą odprawiać samolot do Hamburga, dlatego nie mam czasu opowiedzieć o opalonym na brązowo prezenterze telewizyjnym, który wyłożył przede mną karty Tarota na wizji („W kartach widzę, że zbyt dużo podróżujesz i tęsknisz za rodziną...”), albo o gigantycznym podpisywaniu książek w Warszawie, ale mam dość czasu, żeby napisać, że http://www.stardustmovie.com już działa i jest tam dużo fajnych rzeczy. Więcej dodatków pojawi się wkrótce (włączając w to prawdziwy trailer).

poniedziałek, 19 marca 2007

Apel do fanów!

Zapraszam wszystkich posiadaczy zdjęć ze spotkań do wysyłania ich do mnie, na adres, który jest podany powyżej w dziale "Zapytaj Neila".

Brak zdjęć od obsługi jest spowodowana złośliwością rzeczy martwych, którym baterie kończą się akurat wtedy, kiedy po dwóch godzinach stania w kolejce wreszcie widzi się osobę, którą się chciało sfotografować. Dyktafon był milszy, bo wyczerpał się kilka minut przed tym, jak zamierzałam przegrać jego zawartość na komputer(a mieszkam na wsi, więc będzie trzeba się przejechać rano kilka kilometrów do najbliższego sklepu), ale udało mi się nagrać całe krakowskie spotkanie z fanami.

Bardzo proszę, przysyłajcie fotki!

A tutaj coś śmiesznego dla was na zachętę:
Napis brzmi: Sen i Śmierć otoczeni przez rozmiłowane gołębie zaczynają żałować, że użyli lakieru do włosów Londa.

Cinnamon

Dawno, dawno temu, w małym, gorącym kraju, gdzie wszystko było bardzo stare, żyła księżniczka o imieniu Cynamon. Jej oczy były z masy perłowej, co nadawało jej niezwykłego piękna, lecz jednocześnie oznaczało, że była ślepa. Jej świat był w kolorze pereł: bladoróżowy i biały, z delikatnym poblaskiem.

Cynamon była niema.

Jej ojciec i matka – Radża i Rani – oferowali pokój w pałacu, pole skarłowaciałych drzew mangowca , wykonany w drewnie portret ciotki Rani oraz zieloną papugę temu, kto sprawi by Cynamon przemówiła.

Kraj otoczony był z jednej strony górami, z drugiej dżunglą; niewielu przybyło, by nauczyć Cynamon mówić. Ci, którzy podołali, mieszkali w pałacowym pokoju, uprawiali mangowce, karmili papugę i podziwiali namalowany lakierem na drewnie portret ciotki Rani (która swego czasu była powszechnie uważana za piękność, lecz teraz stała się stara, opryskliwa i wynędzniała z powodu wieku i frustracji), lecz ostatecznie odchodzili rozczarowani, przeklinając niemą, małą dziewczynę.

Pewnego dnia w pałacu zjawił się tygrys. Czarno-pomorańczaowy koszmar, wielki i przerażający, kroczący po świecie niczym bóstwo, gdyż tak właśnie poruszają się tygrysy. Strach padł na ludzi.

“Nie ma się czego obawiać.” - powiedział Radża - “Większość tygrysów nie jest ludożercami.”

“Lecz ja jestem.” - rzekł tygrys.

Ludzie zdumieli się na ten widok, lecz w najmniejszej mierze nie ukoiło to ich obaw.

“Może kłamiesz.” - powiedział Radża.

“Może.” - odpowiedział tygrys. - “Lecz jednak nie. A teraz: jestem tu po to, by nauczyć wasze dziecko mówić.”

Radża naradził się z Rani i pomimo nacisków jej ciotki, by wygonić przybysza z miasta za pomocą mioteł i naostrzonych kijów, tygrysa zaprowadzono do pokoju w pałacu, przekazano lakierowany obraz, akt własności pola mangowców, a otrzymałby i papugę, gdyby ta nie uciekła pod powałę, skrzecząc przeraźliwie i odmawiając sfrunięcia z powrotem.

Cynamon zaprowadzono do pokoju, w którym przebywał tygrys.

“Była sobie kiedyś młoda dama z Rigi,” - zaskrzeczała papuga ze swojego miejsca na krokwi - “która wybrała się na przejażdżkę na tygrysie. Wrócili z wyprawy z uśmiechem na pysku tygrysa i damą w jego wnętrzu.” (Jednakowoż, gwoli ścisłości historycznej i pisarskiej, zmuszonym przyznać, że właściwie to papuga przytoczyła pewien poemat, dużo starszy i niewiele dłuższy, jednak w ostatecznym rozrachunku z podobnym morałem.)

“Proszę bardzo.” - powiedziała ciotka Rani - “Nawet ptak wie co się święci.”

“Zostawcie mnie sam na sam z dziewczyną.” - rzekł tygrys.

Wobec czego Radża, Rani, jej ciotka i służba pałacowa zostawili – niechętnie – bestię wraz z Cynamon. Dziewczyna wtuliła ręce w tygrysie futro i poczuła jego gorący oddech na swej twarzy.

Tygrys położył dłoń Cynamon na swej łapie.

“Ból.” - powiedział tygrys i wbił jeden ze swych ostrych pazurów w dłoń Cynamon. Przebił jej delikatną, brązową skórę, na której zaraz pojawiła się kropla jasnoczerwonej krwi.

Cynamon pisnęła.

“Strach.” - powiedział tygrys i zaczął ryczeć, z początku niemal nie do usłyszenia, przechodząc w warkot, później w lekki pomruk przypominający odgłos odległego wulkanu, wreszcie w grzmot tak donośny, że zatrzęsły się pałacowe ściany.

Cynamon zadrżała.

“Miłość.” - powiedział tygrys i swym szorstkim, czerwonym językiem zlizał krew z dłoni Cynamon, po czym polizał jej delikatną, brązową twarzyczkę.

“Miłość?” - zepnęła Cynamon, łamiącym się i posępnym od długiego milczenia głosem.

A tygrys otworzył paszczę i uśmiechnął się niczym głodne bóstwo; tak właśnie uśmiechają się tygrysy.

Księżyc był w pełni tejże nocy.

O poranku dziewczynka i tygrys wyszli razem z pokoju. Grały cymbałki, śpiewały pstrokate ptaki, a Cynamon i tygrys szli w kierunku Rani i Radży, którzy siedzieli na drugim końcu sali tronowej, wachlowani liścmi palmowymi trzymanymi przez starych, zaufanych służących. Ciotka Rani siedziała w rogu pokoju, niezadowolona, pijąc herbatę.

“Czy już potrafi mówić?” - spytała Rani.

“Czemu jej nie zapytasz?” - warknął tygrys.

“Potrafisz mówić?” - Radża zapytał Cynamon.

Dziewczynka skinęła głową.

“Ha!” - zarechotała ciotka Rani. - “Potrafi mówić tak samo, jak potrafi polizać własny kręgosłup!”

“Cisza.” - rzekł Radża do ciotki Rani.

“Potrafię mówić.” - powiedziała Cynamon. - “Zawsze potrafiłam.”

“Więc czemu milczałaś?” - spytała ją matka.

“Ona wcale nie mówi,” - wymamrotała ciotka Rani, kiwając kościstym palcem - “To tygrys udaje.”

“Czy nikt nie potrafi sprawić, by ta kobieta zamilkła?” - spytał Radża nikogo w szczególności.

“Łatwiej je uciszyć niż wydobyć z nich głos.” - Rzekł tygrys i załatwił sprawę.

A Cynamon powiedziała: “Czemu? Ponieważ nie miałam nic do powiedzenia.”

“A teraz?” - zapytał jej ojciec.

“A teraz tygrys opowiedział mi o dżungli, o małpiej gadaninie i zapachu poranku, o smaku księżycowej poświaty i odgłosie, jaki wydaje stado flamingów wzbijając się do lotu.” - powiedziała - “A do powiedzenia mam to: odchodzę z tygrysem.”

“Nie wolno ci tego robić.” - rzekł Radża - “Zabraniam.”

“Niełatwo” - odrzekła Cynamon - “zakazać czegokolwiek tygrysowi.”

I zarówno Radża jak i Rani, po przemyśleniu sprawy, zgodzili się z tym poglądem.

“A poza tym” - dodała Rani - “tam z pewnością będzie szczęśliwsza.”

“A co z pokojem w pałacu? I zagajnikiem mangowców? I papugą? I portretem zeszłej ciotki Rani?” - zapytał Radża, który uważał, że jest w świecie miejsce na pragmatyzm.

“Rozdaj je ludowi.” - rzekł tygrys.

Wobec czego rozgłoszono w mieście, że od teraz lud jest dumnym właścicielem papugi, portertu i sadu mangowców oraz, że księżniczka Cynamon potrafi mówić, lecz opuści miasto na jakiś czas, by pobierać dalsze nauki.

Tłum zgromadził się na rynku, by zobaczyć jak wrota pałacu się otwierają i wychodzą z nich tygrys i dziewczynka. Tygrys kroczył wolno pośród ludzi, a dziewczynka siedziała na jego grzbiecie, trzymając się mocno jego futra. Wkrótce zniknęli w dżungli. Tak właśnie odszedł tygrys.

Koniec końców, nikt nie został pożarty, za wyjątkiem starszawej ciotki Rani, której wizerunek w umysłach ludzi stopniowo został zastąpiony tym z portretu wiszącego teraz pośrodku miasta, wobec czego została ona młoda i piękna, już na zawsze.

Przetłumaczył Cardi z działy 'Fajne rzeczy i inne' na stronie Neila

Simcity

Miasta nie są ludźmi. Ale, podobnie jak oni, mają swoją osobowość: w niektórych przypadkach jedno ma ich wiele - jest tuzin Londynów i cały tłum Nowych Jorków.

Miasto jest zbiorem życiorysów i budynków. Ma swoją osobowość i tożsamość. Miasta istnieją zarówno w czasie jak i w przestrzeni.

Niektóre miasta są przyjazne - witają cię z otwarymi ramionami i troszczą się o ciebie, zupełnie jakby cieszyły się z twojej wizyty. Są także inne - tych naprawdę nie obchodzi czy w nich jesteś czy cię nie ma; miasta ze swoimi własnymi planami, takimi, w których ludzie są pomijani. Wreszcie istnieją miasta, które zeszły na złą drogę, z obszarami zepsutymi niczym zgniłe jabłka. Są nawet takie, które wydają się zagubione - niektóre, pozbawione centrów, mogą sprawiać wrażenie że byłyby szczęśliwsze po przenosinach w jakieś ustronne miejsce, łatwo zrozumiałe miejsce.

Niektóre miasta rozprzestrzeniają się, niczym rak albo glutowaty potwór rodem z filmów klasy B, pożerając wszystko na swej drodze, wchłaniając miasta i wioski, połykając sadyby i przysiółki, przemieniając się krok po kroku w nieograniczone konurbacje. Inne miasta kurczą się - niegdyś kwitnące obszary wyludniają się i podupadają: budynki pustoszeją, okna zostają zabite deskami, a ludzie wyjeżdżają, czasem nawet nie potrafiąc podać rozsądnej przyczyny.

Czasem oddaję się czczym rozmyślaniom nad tym, jakie byłyby miasta, gdyby były ludźmi. Manhattan byłby nieźle ubrany, lecz niedogolony. Mówiłby zbyt szybko i był niegodny zaufania. Londyn wielki i skonfundowany. Paryż elegancki i atrakcyjny, lecz starszy niż sugerowałby to jego wygląd. San Fransisco byłoby zupełnie szalone, aczkolwiek nieszkodliwe, a jednocześnie bardzo przyjacielskie.

To głupia zabawa: miasta nie są ludźmi.

Miasta istnieją w miejscu i istnieją w czasie. Na przestrzeni lat gromadzą osobowości. Manhattan pamięta czasy, kiedy był jeszcze niezbyt światowym polem uprawnym. Ateny pamiętają okres, gdy jego mieszkańcy nazywali samych siebie Ateńczykami. Są miasta, które pamiętają, że niegdyś były wioskami. Inne - poczciwe, jeszcze pozbawione tożsamości - czekają na swoją własną historię. Niewiele miast nosi w sobie poczucie dumy: wiedzą, że ich założenie nosi znamiona przypadku, zwyczajnego szczęśliwego trafu uwarunkowanego geografią: szeroką zatoką, przełęczą górską, zbiegiem dwóch rzek.

Obecnie miasta pozostają tam, gdzie są.

Na razie śpią.

Ale są już pierwsze wstrząsy. Rzeczy się zmieniają. A co, jeśli jutro miasta się zbudzą i zaczną chodzić? Co, jeśli Tokio otoczy twoje własne miasteczko? Jeśli Wiedeń przybędzie w odwiedziny? Jeżeli miasto, w którym mieszkasz, po prostu sobie wstanie i pójdzie, a ty zbudzisz się jutro, okryty tylko cienkim kocem, w szczerym polu, które kiedyś zwało się Detroit, Moskwą czy innym Sydney?

Nigdy nie próbuj nie doceniać miast.

W końcu, było nie było, są od ciebie większe, starsze i potrafią czekać...

Przetłumaczył Cardi z działu 'Fajne rzeczy i inne' na stronie Neila.

Z Krakowa, miasta pstrąga i smoka

Neil napisał w niedzielę, 18 marca 2007

Jestem w Krakowie, w hotelu zbyt wykwintnym dla takich jak ja.

Spędziłem uroczy, choć bardzo długi dzień. W pociągu w drodze z Warszawy udzieliłem trzech wywiadów, a tu na miejscu jeszcze dla telewizji i radia. Podpisałem książki dla ok. 400-500 osób (głośno przełknąłem ślinę gdy zobaczyłem kolejkę ciągnącą się w poprzek rynku. Potem zdałem sobie sprawę, że idzie aż do sklepu. Potem zrozumiałem, że jeszcze przez dwa piętra w górę…) Przez ponad godzinę rozmawiałem z kilkoma setkami tutejszych czytelników. Potem obiad (pstrąg). Potem do łóżka.

Przed moim hotelem mocno pijani ludzie opowiadają sobie rzeczy, które są śmieszne wyłącznie gdy jest się bardzo pijanym. Wiem to nie znając polskiego.

Wrzucone przez Neila o 17:44 czasu amerykańskiego

niedziela, 18 marca 2007

FAQ Powieści i opowiadania - "Koralina"

KORALINA

Co to jest Cordelia?

„Koralina” to powieść grozy dla małych, dziwnych dziewczynek (w każdym wieku i obojga płci), która wyjdzie pod koniec lata przyszłego roku w USA (wyd. HarperCollins) i Wielkiej Brytanii (wyd. Bloomsbury). Cordelia natomiast to wytwór wyobraźni Amazon.co.uk (choć oznaczona jest numerem identyfikacyjnym ISBN amerykańskiego wydania „Koraliny”)

Jak wymawiać „Coraline” ?
[Pytanie średnio istotne dla polskiego czytelnika, ale cóż - przyp. noita]
”kora-LAJN” czy „kora-LIN” czy jest jeszcze jakaś inna wymowa, o której nie pomyślałem?

Kora-LAJN. Wymawiam to tak, żeby rymowało się z „horror-wine”

To książka dla dzieci, czy dla dorosłych ?

Hmm. Dobre pytanie. Nie jestem pewien jak określa się Harry’ego Pottera, książki Phillipa Pullmana, Thief of Always (Złodziej wszystkich czasów) Clive’a Bakera, czy Lemony Snicketa. Ale jeśli już ma być umieszczona w jakiejś szufladce, to w tej samej znajdziecie właśnie takie rzeczy: książki, których główni bohaterowie są młodzi, które podobają się i dzieciom i dorosłym, choć jednym i drugim podobają się w nich zupełnie inne rzeczy.

To niedługa książka – na dowód: właśnie otrzymałem brytyjskie wydanie, ma 168 stron, trzynaście rozdziałów.

Generalnie dzieci czytają ją jako powieść przygodową. Dorośli mają koszmary.

Czy pomogłem?

Różności

Neil napisał w sobotę 17 marca, 2007

Ostatnim razem, kiedy byłem w Polsce miałem dzień, w którym jedzenie się nie wydarzyło, na co zrzędziłem. Wszyscy są tak skoncentrowani na tym, żeby sytuacja się nie powtórzyła, aż zacząłem podejrzewać że wyjadę z Polski jako coś o kształcie okrągłego cherubinka, zadziwiająco dobrze utuczonego i różowego.

Dzisiejszy obiad zawierał przystawkę w postaci małej kawiorowo-ryżowej rzeczy na środku talerza z dziwnie plemnikowatymi kijankami namalowanymi purpurowym i brązowym sosem skierowane w jej stronę, prawdopodobnie w celu zapłodnienia.

Wiedziałem, że nikt mi nie uwierzy, bez dowodu w postaci fotografii…

Wyjeżdżam do Krakowa jutro rano.

Właśnie dostałem to od Hery…

Za dwie I pół godziny koncert na żywo (20.15 w Austin, Texas…) godzina została zmieniona, wszystko zacznie się pół godziny wcześniej niż wcześniej ogłaszano…

Możecie także połączyć się bezpośrednio podczas koncertu… wyślijcie maila do doug@airplay100.com jeśli macie prośby lub pytania…

http://www.songwritersseries.com

20.15 start- Iceland's Hera (Hera z Islandii) - http://www.herasings.com/

22:00 - L.A.'s Genevieve(Genevievie z L.A.) - http://www.genevieve-music.com/

Nie przegapcie tego nigdzie na świecie. Zalogujcie się na http://www.songwritersseries.com i obejrzyjcie występ zaczynający się o 19:30 (czas środkowy) (U.S.) Retransmisję internetową poprawioną pokażemy w nadchodzących tygodniach na naszej stronie http://www.songwritersseries.com

I dowiedziałem się od Lisy Sellings że jej Planeta Maluchów (Planet of the Poppets) jest otwarta (i ma zamiar zrobić nową partię Szczurów Neila… mam nadzieję, że zrobi je z mosiądzu i szkła i różnych dziwnych rzeczy) i że szczegóły można znaleźć tu: http://slaughterhousestudios.blogspot.com/2007/03/poppet-planet-is-live-gallery-is-open.html

Cześć Neil,

Szybkie pytanie – co się stało z twoimi tagami? Czytanie ich było kiedyś najfajniejszą częścią posta, ale teraz dokładnie opisują, o czym mówiłeś. Kreatywność jest zawsze potężniejsza od organizacji!

Najlepszego,

Stephanie

Też je lubiłem.

Powiedziano Mi Do Słuchu Na Ich Temat, bo najwidoczniej ludzie narzekali, że nie były dostatecznie użyteczne i powiedziano mi, że nie mogę po prostu wstawiać Tagów które odnoszą się tylko do omawianego postu. Ale, ha! Wystarczy jedna wiadomość taka jak twoja i wracam do swoich starych zwyczajów. Prawdę mówiąc z przyjemnością.

Wrzucone przez Neila o 17:57 czasu amerykańskiego

sobota, 17 marca 2007

Tajemnicze rosyjskie przecieki

Neil napisał w sobotę, 17 marca, 2007


Jestem w Polsce. (juhuu!!! Przyp. Polskich fanów)

Bardzo wielu z was napisało mi dziś rano, że na jakiejś rosyjskiej stronie jest coś w rodzaju trailera do „Gwiezdnego pyłu”.

Właśnie go sobie obejrzałem – to nie jest prawdziwy trailer, wygląda na kilka ujęć poskładanych razem z muzyką z „Piratów z Karaibów”, nie jestem pewien kto to zrobił i jak, ale nie sądzą, żeby to było coś do czego podam linka i powiem „To jest trailer do Gwiezdnego Pyłu”. Dlatego nie zamierzam. Znalezienie tego powinno zająć sekundę albo dwie na gogle, jeśli chcecie poszukać. Możliwe że ta sprawa ośmieli Paramount do upublicznienia prawdziwego trailera tydzień albo dwa wcześniej niż zamierzali, ale i tak myślę, że będzie on dostępny w ciągu następnych trzech tygodni.

wrzucone przez Neila o 10:00 czasu amerykańskiego

Charakterystyka narodowości

Neil napisał w piątek, 16 marca, 2007

To była jedna z tych chwil, kiedy wiesz, że jesteś za granicą. Dokładniej w Niemczech.

O 10:53 – jestem w moim pokoju hotelowym i odpowiadam na pisemny wywiad, kiedy dzwoni dzwonek. Odzywa się damski głos:

„Dzień Dobry. Panie Gaiman, tu recepcja. Musi pan natychmiast zejść na dół. Jest tu ktoś, kto chce przeprowadzić z panem wywiad.”

“Właściwie, to przyszedł trochę za wcześnie, jestem zajęty..” odpowiadam.


”Wspaniale.” Stanowczo wchodzi mi w słowo.
“W takim razie będzie pan na dole za dokładnie siedem minut.”

I odkłada słuchawkę, pozostawiając mnie całkiem ogłupiałego a dziennikarza przeprowadzającego wywiad stojącego u stóp schodów, poważnie zawstydzonego.

Schodziłem na dół dziewięć minut myśląc “Ha! Już ja jej pokażę”, co właściwie nie było w porządku wobec mojego gościa.

Dzisiejsze wywiady były fajne, czytanie (w Toyota Showroom) bardzo przyjemne, no i udało mi się zobaczyć z niesamowicie utalentowaną Dagmarą Matuszak przez krótką chwilę i dowiedzieć, jak idzie wydaniu Chłopaków Anansiego Hill House, którą projektuje.

(Chociaż nie mogę wam powiedzieć, kiedy Hill House ją opublikuje, mam to szczęście móc podzielić się tym, że dowiedziałem się od Petera Schneidera w Hill Mouse, iż założył konto g-mail z osobą, która odpowiada na maile z zapytaniami o to, adres to hillhousepub@gmail.com. Jeśli mieliście problemy ze skontaktowaniem się z nim albo kimkolwiek z Hill House, wyślijcie maila tam. Jeśli nadal są problemy, śmiało zostawcie mi wiadomość)


Drogi panie Gaimanie,

Myślałem o wydaniu “M jak Magia” przez Subterranean Press i wprawiło mnie to w zadumę. Czy nie zastanawiasz się czasami nad tym, że te piękne wydania twoich dzieł nigdy nie wpadną w ręce, co tu mówić o posiadaniu, większości twoich fanów z powodu tej strasznie wysokiej ceny? W żadnym wypadku nie twierdzę, że te wydania nie są warte swojej ceny, zastanawiam się tylko, czy nigdy nie chciałeś, żeby były bardziej dostępne? Mam nadzieję, że Twoja podróż, rodzina i koty (szczególnie Fred) mają się dobrze,

Dzięki,

Troy

Nie bardzo. Martwiłoby mnie, gdyby to drogie wydanie było jedynym wydaniem czegoś, co chciałbym, żeby dużo ludzi przeczytało, ale generalnie droga edycja jest droga z powodu mniejszego nakładu i dużo większej jakości, ze specjalnymi ilustracjami, albo czymś w tym rodzaju i dlatego kosztuje. Wydanie „M jak Magia” przez Harper Children będzie w cudownie dostępnej twardej okładce, wyceniona dla szkolnych bibliotek, a pierwsza partia druku będzie zawierała od 70 000 do 150 000 egzemplarzy. Nakład wydania Subterranean będzie bardzo mały i zrobiony dla tych, którzy kochają książki. Właściwie bardzo lubię limitowane edycje, głównie dlatego, że lubię piękne książki.

W twoim ostatnim poście wspomniałeś, że jako dziecko chciałeś dostać procę (katapult). Oczywiście jestem pewien, że to było w żartach, ale przypomniało mi to o czasach, kiedy podróżowałem po Europie i zdarzyło mi się koczować na Heathrow przez dłuższy czas. Nudząc się trafiłem na zabawny znak który pomiędzy rzeczami, których absolutnie nie powinno się wnosić na pokład samolotu wymieniał procę ręczną. Nie jestem Brytyjczykiem, więc strasznie ciekawi mnie, czy to my, jankesi mówimy na procę ‘slingshot’, czy ‘catapult’ to coś zupełnie innego i bardziej niszczącego =)

-Sean

Angielskie słowo proca - ‘catapult’ (albo ‘hand catapult’) to amerykańska proca ‘slingshot’, tak.

Drogi panie Gaimannie,

Do tego wynalazku jest opis, że został on wymyślony przez ekscentrycznego milionera żyjącego w Utah. Widząc, że jesteś ekscentrykiem, no i przynajmniej nieźle ci się wiedzie i mieszkasz w moim stanie, mógłbyś może zrobić taki? A jeśli ci się uda, mógłbyś mnie zaprosić? Przyniósłbym faszerowane jajka i sałatkę z kurczakiem curry. http://geekologie.com/2007/01/girl_in_human_sling_shot.php.

Wielbiciel, Rain.

Nie mam gdzie tego zamontować, żeby nie posłać dziewczyny na spotkanie z drzewem, ale…

Wrzucone przez Neila o 20:00 czasu amerykańskiego

piątek, 16 marca 2007

Uwaga na marsz (marzec) pomysłów

Neil napisał we czwartek, 15 marca, 2007


Jestem w Kolonii w Niemczech, w hotelu, który wygląda jakby był urządzony we wnętrzu gigantycznej wieży ciśnień i płacę tu niewiarygodną cenę za dostęp do Internetu. Na razie nie mam jeszcze grypy i nie przytrafiła mi się żadna podróżnicza katastrofa.

Jutro będzie czytanie i podpisywanie książek – szczegóły tutaj:

http://www.litcologne.de/va/160307/gaimankoester.php

Drogi Neilu, Zawędrowałam dzisiaj do Empiku i wzięłam ulotkę z informacją, że podpisujesz książki w Krakowie i Warszawie (czego nie mogę się doczekać, tak przy okazji). Była tam notka o Tobie, gdzie było napisane „powiązany z Polską” bo Twoi pradziadkowie pochodzą z Łodzi. To prawda, czy całkiem sobie to wymyślili? Mieszkam w Łodzi, więc możesz sobie wyobrazić moje zaskoczenie. Twoja wielbicielka, Sylwia G

Mój pra-pradziadek został wyrzucony z Łodzi, gdzie moja rodzina posiadała dom towarowy, za bycie czarną owcą rodziny. Nie jestem pewien, czy mój pradziadek urodził się tam, czy w Belgii, po drodze do Anglii. (Wiem, że mój pradziadek nigdy nie miał paszportu i do samej śmierci był uważany za bardzo „zakorzenioną” osobę, co jest tym rodzajem historii, które włożyłbym do Mr Punch, jeśli wtedy bym to wiedział).

Hej Neil: Po pewnej dozie poszukiwań , ustaliłem, że (1) jakiś czas temu powiedziałeś, że powodem dla którego nie masz konta na LibraryThing jest brak czasu, a niedawno (2) pisałeś, że chcesz dodać kolekcję swoich książek do bazy danych. No i pomyślałem sobie, czy nie byłoby miło, gdyby Neil umieścił swoją bibliotekę na LibraryThing? Bo nawet jeśli nie ma czasu, żeby opisać każdą ze swoich książek, wciąż moglibyśmy zobaczyć, co ma w swojej kolekcji. Co byłoby nawet więcej niż miłe.

Taki właśnie mam plan. Tim zaoferował mi konto na LibraryThing rok, albo dwa lata temu, kiedy wszystko będzie już w bazie danych nie będę mógł się doczekać, żeby importować to do LibraryThing.

To nie jest pytanie, pomyślałem tylko, że dam ci znać że na jednej z reklam [adult swim] wczoraj wieczorem, w której wyrażali swój żal z powodu śmierci Kapitana Ameryki i nawołują o tym jak Stan Lee nigdy nie zrobi czegoś tak głupiego jak próba bycia „głębokim i znaczącym”, dodali też „P.S. Neil Gaiman pokrył już zapotrzebowanie na głębię i znaczenie”. Albo coś w tym rodzaju. W porządku, mam nadzieję, że masz wspaniały dzień!

No i pokazują Futuramę. (Ludzie pytali mnie, czy jestem zazdrosny o Alana Moora za umieszczenie go w The Simpsons, i nie jestem. Ale z drugiej strony, gdyby grał głowę w słoiku w Futuramie…)

Cześć Neil, czytam tego bloga prawie codziennie i nie mam pojęcia jak ominąłem informację o „M jak Magia” i „Interworld”. Co to za książki? Czy historie z „…Magii” można znaleźć w jakiś innych zbiorach, czy są zupełnie nowe? Nie wiem absolutnie nic o „Interworld”. Proszę pomóż swojemu wieloletniemu wielbicielowi. Dzięki, Greg Trax


Interworld jest powieścią, którą napisałem z Michaelem Reavesem około 1998. Napisaliśmy ją, bo mieliśmy pomysł na animowaną serię, tłumaczyliśmy to ludziom z telewizji, którzy byli skołowani, więc napisaliśmy dla nich szkic, który skołował ich jeszcze bardziej, więc napisaliśmy książkę – rodzaj międzywymiarowego szaleństwa. (Pierwszy raz wspomniałem o tym na blogu tu:http://www.neilgaiman.com/journal/2002/01/handed-in-narrative-draft-of-ramayana.asp)

Możesz obejrzeć okładkę na http://www.jamesjean.com/illustrations/interworld.html

M jak Magia jest dla szkolnych bibliotek i tym podobnych. Większość opowiadań było już publikowanych, ale kilka z nich trudno znaleźć (jak na przykład http://www.neilgaiman.com/exclusive/shortstories/blackbirdstory) i jest jedno opowiadanie, które nigdy nie zostało włączone do żadnego zbioru („Jak sprzedać Most Ponti” z 1984) i jedno nowe, „Nagrobek Czarownicy” które pojawi się po raz pierwszy w kolekcji Dann/Dozois CZARODZIEJE.

...

Mam teraz korporacyjną stronę! Zawsze chciałem mieć korporacyjną stronę. Kiedy byłem małym chłopcem i dorośli pytali mnie, co chciałbym dostać na urodziny wzdychałem i pytałem „Czy mogę dostać korporacyjną stronę internetową?” i wtedy oni zaczynali tłumaczyć mi, w ten denerwujący sposób, że nie jestem korporacją, a strony internetowe nie zostały jeszcze wymyślone i do tego oni wciąż jeszcze nie mogę wyjść z szoku po wprowadzeniu radia tranzystorowego i co do diabła właściwie jest nie w porządku z tą kadzią elastycznej modeliny i rocznicą Whizzer and Chips, i nie, nie możesz dostać procy, możesz tym komuś wybić oko.

Większości zawartości jeszcze tam nie ma, ale rozwija się
http://www.blankcorporation.com/, dla ciekawych. I nie było napisane przeze mnie, ale jest właśnie takie, jakie chciałem, żeby było.


...

http://www.amazon.com/Book-Bees-How-Keep-Them/dp/0395883245

Witam – książka Sue Hubbell jest wspaniałą nową książką dla hodujących pszczoły – albo dla ludzi którzy myślą, że mogliby hodować pszczoły. Sue ma dużo zrozumienia dla pszczół i podchodzi do nich z wielką gracją, ale czasami robi rzeczy zupełnie inaczej, niż napisane jest w podręcznikach i komercyjnych hodowców pszczół. Prezentuje ludzką i zorientowane na pszczoły podejście do hodowli tych owadów.

Jako nowym pszczelarzom spojrzenie Sue było najbardziej wartościową rzeczą, którą wyczytaliśmy w książkach o pszczelarstwie. Jej miłość i duże uznanie dla pszczół pozostawiło w nas i w naszym podejściu do pszczół długotrwały ślad. No i przyjemnie jest czytać o „fotelowych” pszczelarzach.

Nasz lokalny klub pszczelarski (www.pugetsoundbees.org) prowadzi zajęcia dla początkujących pszczelarzy przed każdym spotkaniem. Instruktor rozgląda się po pokoju po kilku początkujących pszczelarzach siedzących pomiędzy pszczelarzami – weteranami i z obowiązku pyta „Czy są tu dziś wieczór jacyś początkujący?” i jak za każdym razem całe zgromadzenie podnosi dłonie do góry.

Powodzenia! Pszczelarstwo to świetna zabawa.


Przeczytałem książkę Hubbel w samolocie i byłem zachwycony.

Wrzucone przez Neila o 15:41 czasu amerykańskiego

FAQ czyli najczęściej zadawane pytania

Neil często dostaje od swoich czytelników te same pytania, więc stworzyliśmy ten dział jako swego rodzaju kompendium.
Zanim wyślecie do Neila pytanie, sprawdźcie czy odpowiedź na nie juz się tutaj nie pojawiła.


Rady dla pisarzy


Jak można opublikować?


Jak to zrobić? Po prostu.

Piszesz.

Kończysz pisanie.

Szukasz wydawcy, które publikuje "takie właśnie rzeczy", cokolwiek to jest. Wysyłasz im to, co napisałeś (list z pytaniem, czy chcieliby zapoznać się z całością rękopisu lub kilka rozdziałów i streszczenie będą zawsze mile widziane. Koperta ze znaczkiem i adresem zwrotnym zdecydowanie pomaga.)

O ile się nie poddasz, a dysponujesz pewną dozą zdolności, talentu, czy szczęścia - prędzej czy później cię wydrukują.

Ale pozwólcie mi zasugerować coś tym, którzy nie maja pojęcia jak zacząć.

Spotykaj się z redaktorami. Jeśli zajmujesz się SF, horrorem, czy fantasy bywaj na związanych tematycznie konwentach(zwłaszcza na tych większych, mających w nazwie ŚWIATOWY albo OGÓLNOKRAJOWY) gdzie mogą pojawiać się redaktorzy.
Inni wolą romanse albo kryminały. Dołącz do stowarzyszenia – SFWA (Stowarzyszenie Amerykańskich Pisarzy Science Fiction i Fantasy), HWA (Stowarzyszenie Autorów Horrorów), Romance Writers of America albo The Society of Authors (Stowarzyszenie Autorów). Większość tego typu organizacji akceptuje jako członków stowarzyszonych osoby, które nie kwalifikują się do pełnoprawnego członkostwa.

Nawet jeśli nie spotkałeś żadnego redaktora, rozsyłaj swoje prace.

Sterta niezamówionych rękopisów nie jest wcale zła, redaktorzy czerpią wiele przyjemności z wynajdowania pisarzy w takiej masie (Iain Banks i Storm Constantine, obydwaj pisarze po prostu sami rozsyłali rękopisy do wydawnictw) jednak zdarza się to na tyle rzadko, że muszą trafić na coś naprawdę wyjątkowego.

Nie przejmuj się agentami. Jeśli piszesz opowiadania, szukaj miejsc gdzie mogą zostać wydrukowane i zanieś je tam. Z powieściami jest dokładnie tak samo. Napisałem i wydałem 3 książki zanim postanowiłem, że czas znaleźć sobie agenta.

Grupy pisarskie mogą być zarówno dobre jak i złe. Zależnie od uczestników oraz tego, w jakim celu się tam znaleźli.

Koniec końców wszystko co sprawia, że piszesz jest pozytywne. Wszystko, co cię od tego powstrzymuje - złe. Jeśli masz wrażenie, że grupa cię ogranicza, opuść ją.

Inna moja rada: Używaj Internetu.

Wykorzystuj go do czego tylko możesz - społeczności piszących, opinie, współpraca sieciowa, wyszukiwanie różnych rzeczy, poszukiwanie wydawców.

Istnieje, więc korzystaj z tego!

Wierz w siebie. I pisz dalej.

Jak napisać komiks?

Gdy w 1985 zdecydowałem, że chce napisać komiks poszedłem kupić Comics and Sequential Art Willa Eisnera. Gdybym zabierał się za to teraz kupiłbym jeszcze Understanding Comics (Zrozumieć komiks) Scotta McClouda. Przejrzałbym kilka scenariusz (jeden jest umieszczony na tylnej okładce „Krainy Snów”, choć istnieją niezliczone sposoby na napisanie scenariusza komiksowego, a to tylko jeden z nich)

Potem czytałbym mnóstwo komiksów starając się zrozumieć które rzeczy się sprawdzają, a które nie i dlaczego.

Następnie zacząłbym rysowanie komiksu dla siebie, nie do pokazania innym, tylko żeby dowiedzieć się jak przejść z jednego panelu do następnego, z jednej strony na kolejną. Jeśli masz zamiar pracować z artystą, to jest dobry moment żeby się na nim rozejrzeć.

Najlepiej pójdzie ci, jeżeli zdasz sobie sprawę z faktu jak wiele trzeba się dowiedzieć. Większość złych komiksów tworzą ludzie, którzy nie wiedzą, że jest czego się uczyć… (autorzy wielu z nich to pisarze uznani w innych gatunkach). Dość ważne jest też, aby mieć coś do przekazania.

Powodzenia. Pisz dobre komiksy.

Cześć.
Zastanawiałem się, czy masz może dla mnie jakieś wskazówki dotyczące poprawek pracy. Zabieram się za wykańczanie (opowiadań), ale kiedy już skończę i patrzę na to, co zrobiłem czuję coś bardzo nieprzyjemnego w okolicy żołądka. Masz jakieś sugestie skąd brać zdrowy dystans do wygładzania fałdek i osiągać coś, z czego mógłbym być bardziej zadowolony?
Zakłopotany,

Paul

Najlepsze, co mogę Ci poradzić, to po skończeniu pracy odłóż ją do momentu, kiedy będziesz w stanie spojrzeć na nią od innej strony. Skończ opowiadanie, wydrukuj, schowaj do szuflady i pisz inne rzeczy. Gdy będziesz gotowy, wyjmij je i przeczytaj tak, jakbyś nie robił tego nigdy wcześniej. Jeśli znajdziesz rzeczy, z których nie jesteś zadowolony jako czytelnik – popraw je jako pisarz: to właśnie są poprawki

czwartek, 15 marca 2007

Kurczak z obciętą głową...

Neil napisał we środę, 14 marca 2007

Właśnie zdałem sobie sprawę że nie blogowałem przez cztery dni – a teraz jestem w środku tego młyna i próbuję wszystko dokończyć, zanim wyjadę tego wieczora... rozglądam się wokół spode łba w pewności, że nie uda mi się wszystkiego zrobić.

Wokół wszędzie paskudna grypa, ale jak dotąd mnie ominęła. Mam nadzieję jej uniknąć, ale zabiorę trochę lekarstw, gdyby się nie udało.

Krążą plotki o podpisywaniu w Frobidden Planet w Londynie 30 marca.

Dzień dobry Neil

Nie pisałeś przez jakiś czas (jestem uzależniona, więc wydaje się jakby wieczność), mam nadzieję, że wszystko z Tobą w porządku, oprócz zagrożenia zarażeniem się grypą od Maddy, no i Twojej makabrycznej skłonności do obcinania sobie kawałków siebie.

Chcę polecieć do Paryża żeby pójść na Le Salon du Livre, żeby zaopatrzyć się w atrament i papier i mając nadzieję, że uda mi się Ciebie zobaczyć. Czy jakimś cudem wiesz, czy księgarze którzy cię zaprosili sprzedają może twoje książki także po angielsku? Trochę wstyd zlecić tłumaczenie.

Pozdrowienia ze słonecznego Rzymu.

Nathalie

Zgaduję, że mój francuski wydawca będzie sprzedawał tylko francuskie książki w swoim salonie, co będzie miało sens. Jeśli chcesz angielskiego języka(albo włoską, serbską, chińską albo turecką albo w jakimkolwiek innym języku niż francuski) przynieś ją ze sobą.

http://www.neilgaiman.com/where/ (u nas post niżej, przyp. tłum.) tu są szczegóły mojej wizyty w Niemczech, Polsce i Francji.

Byłem bardzo rozczarowany prędkością z jaką okazało się, że historia o człowieku, który utrzymywał, że jednorożec powoził została wytłumaczona jako bzdura, ale bardzo podoba mi się pomysł o „obronie jednorożców” http://www.billingsgazette.net/articles/2007/03/14/news/local/33-unicorn.txt

A Beowulfa będzie można obejrzeć w trójwymiarze...

http://www.variety.com/article/VR1117961023.html?categoryid=10&cs=1

zoom...

wrzucone przez Neila o 15:28 czasu amerykańskiego