Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PEN World Voices Festival. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PEN World Voices Festival. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Wieści! Tym razem prawdziwe wieści, serio!

Jest WIOSNA! To znaczy ciepło, pączki na drzewach, kwitną krokusy, a ptaki prawdopodobnie śpiewają, choć nie słychać ich ponad wyciem i marudnym szczekaniem dużego, białego psa, który właśnie przeszedł Wiosenną Kąpiel, schnie teraz w kojcu w ogrodzie i pragnie powiadomić o całym zajściu odpowiednie władze. To zdecydowanie wiosna.

W poniedziałek 27. wystąpię w Washington College w Chestertown z okazji festiwalu PEN World Voices. I najwyraźniej było w związku z tą imprezą trochę zamieszania, bo nagle okazało się, że MIEJSCA WYPRZEDANE, co zdziwiło i rozzłościło tych, którzy zamierzali się wybrać, a przeczytali w sieci, że wstęp jest wolny i mnóstwo ludzi zaczęło mi się skarżyć, więc zapytałem fantastyczną Caro Llewellyn, czy da się coś w tej sprawie zrobić, bo wyglądało na to, że ilość niezadowolonych przewyższy ilość zadowolonych.

I wszystko się zmieniło: spotkanie odbędzie się w sali na 1000 osób. Ci, którzy już maja bilety będą siedzieć w pierwszych rzędach. I będą sprzedawane nowe bilety.
To link do strony z wyprzedaną imprezą, ale zanim to przeczytacie może już zostać naprawiony: http://www.pen.org/viewmedia.php/prmMID/3190/prmID/1831

Josh, który zarządza imprezą napisał w e-mailu:

Impreza odbędzie się w Cain Gymnasium, Washington College,
Chestertown, MD.

Ten sam czas i miejsce. Wcześniejsze rezerwacje nie są konieczne.

Mam nadzieję, że to wszystkich zadowoli.

Przyjdźcie, proszę, bo jeżeli będę przemawiał do pustej sali będzie mi głupio, że poprosiłem o większą.

O, właśnie o tym napisali. Szczegóły na: http://bitlit.typepad.com/bitlit/2009/04/attention-changes-to-417-night-with-neil-gaiman-event.html

W czwartek 30 kwietnia o 18:30 w Nowym Jorku odbędzie się darmowa impreza pod nazwą "Leaps and Bounds, Fits and Starts: The Evolution of a Children’s Book Writer" [Kroki i granice, napady i początki -rozwój pisarza literatury dziecięcej]. W dyskusji panelowej udział wezmą Mariken Jongman, Shaun Tan i ja, moderatorem będzie Andrea Davis Pinkney. Miejsce to Scholastic Auditorium, 557 Broadway. A w sobotę 2. maja w Great Hall at Cooper Union na 7 East 7th Street odbędzie się biletowana (wstęp $10) impreza pt. "Koralina, Sandman: książki i wyobraźnia: rozmowa z Neilem Gaimanem" (a bilety na wszystkie trzy imprezy tego dnia są niedrogie - pozostałe dwie to dyskusja z udziałem Shauna Tana, Emmanuela Guiberta, Davida Polonsky'ego z Jonathanem Amesem oraz Adriana Tomine'a z Yoshihiro Tatsumi.)

...
Druga najważniejsza wiadomość jest taka:

"Księga cmentarna" zdobyła nagrodę 2009 Indies Choice Award w kategorii książka dla młodzieży. Ta nagroda nazywała się kiedyś BookSense Award i przyznają ją członkowie stowarzyszenia księgarzy amerykańskich.

Niesamowicie się ucieszyłem, zwłaszcza kiedy zdałem sobie sprawę, że będę w tym czasie z Nowym Jorku przy okazji premiery musicalu "Koralina", więc po prostu pojadę tam kilka dni wcześniej.
http://news.bookweb.org/6759.html

Kiedy ostatnio byłem nominowany, nie mieli w zwyczaju powiadamiać zwycięzców z wyprzedzeniem, więc Michael Chabon i ja przegraliśmy z Cornelia Funke i cała trójka była z tego powodu bardzo szczęśliwa. Tym bardziej, że dostaliśmy wielkie torby gadżetów od firmy Levenger (możecie przeczytać o tym tutaj, ale zignorujcie wszystko w pierwszym akapicie.)

...

Dobrze. Teraz muszę przeczytać ponownie i wysłać przemowę z okazji Newberry, a potem wracam do pisania Metamorpho dla Mike'a Allreda i "Wednesday Comics". Pierwsza strona wygląda tak:

poniedziałek, 30 marca 2009

PEN i różne inne

NEIL NAPISAŁ 27 MARCA O 10:18

Teraz zacząłem dostawać prośby o zdjęcia z punkowego okresu szesnastolatka. Jedyne takie zdjęcie, o którym wiem, znajduje się na tylnej okładce „Pań Łaskawych”, chociaż mój kumpel, Geoff Notkin, który był perkusistą w naszym zespole, mówi, że gdzieś daleko od obecnego domu ma wszystkie zdjęcia, które zrobiono tamtego dnia. Chyba muszę mu o tym przypomnieć. (Oto jego strona: http://notkin.net/. Wejdźcie na nią i kupcie on niego meteoryty, co może nastawi go na tyle przyjaźnie do świata, że pojedzie do innego miasta i poszuka.)

...

Pod koniec kwietnia odbywa się PEN World Voices Festival of International Literature (Festiwal Literatury Światowej PEN World Voices). Jestem zaszczycony, że mogę w nim brać udział.

Możecie mnie znaleźć pod http://www.pen.org/author.php/prmAID/36/prmID/1832 wraz z informacją, jakie panele poprowadzę w Nowym Jorku (plus jeden w Washington College, Chestertown, Maryland). Gdybyście byli w okolicy - lista uczestników jest niesamowita, od Adriana Tomine do Lou Reeda, od Salmana Rushdiego do Paula Krugmana.

Wstęp na większość (choć nie całość) wydarzeń jest darmowy. (Panel o literaturze dziecięcej, w którym uczestniczę wraz z Shaunem Tan, Mariką Longan i Andreą Davis Pinkey jest darmowy, sobotni wywiad ze mną nie jest.)

Byłem tam parę lat temu i bawiłem się świetnie. Tym razem na pewno też tak będzie.

...

Jane Curtin (tak, ta Jane Curtin) przeczyta moje opowiadanie „Chivalry” w ramach serii PRI „Wybrane Opowiadania”.

http://www.npr.org/rss/podcast.php?id=510202

(Dla ciekawskich, może posłuchać, jak sam je czytam na http://www.last.fm/music/Neil+Gaiman/_/Chivalry, a gdyby tylko udało mi się znaleźć ją w sieci, podlinkowałbym wersję czytaną przez Cristinę Pickles – tak czy siak możecie ją znaleźć w audiobooku „Selected Shorts: Lots of Laughts). Śmieszne mi się słucha, kiedy inni ludzie je czytają, ponieważ ze wszystkich opowiadań to właśnie najczęściej czytałem na głos: wiem, jak każde słowo działa na publiczność i dlatego wciąż marzę, żeby móc pokierować czytelnikiem. ("Use the word 'nice' like a weapon wherever it turns up. It means something different every time anyone uses it. Play Galaad utterly straight. Domestic details always trump Arthurian details...") [to fragment opowiadania, zostaje więc w oryginale.]

...

Oto (nieumyślnie) przezabawna (choć głupawa), miażdżąca recenzja „Koraliny”: http://christiananswers.net/spotlight/movies/2009/coraline2009.html. Ten rodzaj recenzji każe podejrzewać, że recenzujący recenzuje zawartość swojej głowy, a nie film. Kiedy wrzuciłem ten link na twitter, kilka osób napisało, że nie jest to typowy odbiór chrześcijański - wiedziałem to wcześniej. Podawałem już wcześniej tu, na blogu, linki do paru zaskakująco sensownych chrześcijańskich recenzji „Koraliny” (a tu kolejna normalna, dla przeciwwagi: http://www.gospelandculture.org/2009/03/coraline/).

...

Daniel Pinkwater to jeden z moich ulubionych pisarzy. Jego nowa książka, „The Yggyssey”, jest już dostępna online, możecie ja przeczytać na http://www.theyggyssey.com/.

A tutaj – wspaniały wywiad z Lindą Barry.

No. A teraz ruszam pomówić do English Honor Society.

poniedziałek, 30 kwietnia 2007

Pszczoły i inne

Neil napisał w niedzielę, 29 kwietnia 2007


Znów jestem w domu. (Nie zajmowałem się blogiem przez dwa dni z powodu hotelu w Helenie w Montanie, który miał fatalnie powolne połączenie z internetem – prawie działał w ciągu dnia aby potem przestać działać w nocy, mniej więcej w momencie, w którym myślałem sobie „czas napisać posta”. Szedłem spać zamiast tego.)

The Moth we czwartek (http://www.themoth.org/) był wspaniałym i przerażającym wydarzeniem -- Pico Iyer, Jonathan Ames, Edgar Oliver, Laila Lalami, i wystraszony ja opowiadający ostatnią historię wieczory (o dniu który spędziłem na Liverpool Street Station w Wielkanoc 1977). Wyszukiwarka w google znalazła krótki opis tutaj http://wordriotpress.blogspot.com/2007/04/moth.html.

Opuściłem PEN World Voices czując prawdziwy szacunek i o wiele więcej zrozumienia w temacie czym jest PEN i co robi. http://www.pen.org/ to ich strona i właśnie ją dla was skomentowałem.

Potem pojechałem do Heleny. Zajechałem późno w piątkową noc. W sobotni ranek rozmawiałem – najpierw z bibliotekarzami o historii komiksu i komiksowej cenzury oraz CBLDF i tym czym się zajmuje, potem o cyfrowych sprawach (dowiedziałem się, że jestem znaczonym pikselami technowieśniackim draniem), potem poszedłem na lunch przy którym rozmawiałem z bibliotekarzami o pisaniu i o tym jak zostałem facetem, który to właśnie robi, a potem rozmawiałem z ludźmi, głównie pochodzącymi z Montany. Czytałem im, potem odpowiadałem na pytania, potem podpisywałem książki wielu wyjątkowo miłym ludziom, którym musiałem wyznać, że nie widziałem wiele Montany, bo cały dzień spędziłem w hotelu rozmawiając. Muszę tam wrócić – to co widziałem, było urocze.

Gdy podpisywałem książki w Montanie, Charles Vess był w Nowym Jorku na projekcji Gwiezdnego Pyłu.

Pisze o tym na swoim blogu...

Wytworne siedzenia dla najwyżej 50 osób. Te siedzenia zajmowało kilka gwiazd filmowych (Robert DeNiro, Claire Danes, Charlie Cox), producentów (Lorenzo DeBonaventura, etc.) i dużo twarzy, rozpoznawalnych i nie rozpoznawalnych. Matthew Vaughan, reżyser, zapowiedział film i światła pogasły. Z nerwów nie potrafię opisać jak się w tamtej chwili czułem. Co, jeśli przerazi mnie to, co zrobiono z „moją” opowieścią. Co, jeśli zaczną wychodzić? Co, jeśli, co, jeśli...

Tu możecie zobaczyć co myśli o tym, co zobaczył: http://greenmanpress.com/news/archives/153.

Nie wydaje mi się, żebym obejrzał film przed projekcją w czerwcu w Wielkiej Brytanii. Kiedy ona nadejdzie, wszystko będzie już skończone i zobaczę kompletną wersję. Trochę się denerwuję, tak jak Charles – Ostatnio widziałem testową projekcję z mnóstwem brakujących i niedokończonych rzeczy, ale wpis Charlesa i komentarz Harry’ego Knowles’a wpisany wczoraj na AICN są bardzo pokrzepiające. (Dłuższy angielski trailer do Gwiezdnego pyłu można obejrzeć na http://www.stardustmovie.com/intl/uk/).

Charles Vess wygłasza wykład w Nowym Jorku 2 maja w Stowarzyszeniu Ilustratorów (Society of Ilustrators), a 4 maja będzie podpisywał nowe wydanie Gwiezdnego Pyłu w twardej oprawie – szczegóły na http://greenmanpress.com/news/archives/152.

Założyłem dzisiaj swój biały strój pszczelarski i poszedłem poznać pszczoły. Drzewa śliwkowe właśnie kwitną. Teraz muszę zrobić obiad dla Maddy.

czwartek, 26 kwietnia 2007

Czytania pszczoły i książki

Neil napisał w czwartek, 26 kwietnia 2007 o 07:31

Dzień dobry, świecie.

Holly i ja dotarliśmy wczoraj do Nowego Jorku, zameldowaliśmy się w hotelu, a następnie pobiegliśmy na próbę MOTH. Odrobinę się spóźniliśmy. Obejrzałem jak ktoś o imieniu Edgar opowiada w stylu Southern Gothic historię szaleństwa, które mu się przytrafiło , po czym opowiedziałem własną, mniej imponującą. Zrobiłem notatki, a potem razem z Holly wyszliśmy na deszcz, żeby dostac się do hotelu gdzie inni uczestnicy panelu YA czekali na zawiezienie do Small Press Centre, księgarni na 44 ulicy obok której od lat przechodziłem, ale nigdy nie zajrzałem. Zaliczyłem dyskusję (na temat „Opuszczenie domu jako rytuał przejścia w literaturze dziecięcej”) z czterema rozmówcami o bardzo odmiennych poglądach, mimo wszystko dobry panel, a potem pospieszyłem w deszczu do Ratusza na czytanie.

Byłem nieco przerażony – nie ma to jak być częścią zupełnie wyprzedanego spotkania dla 1500 osób z udziałem laureatów nagrody Noba, nagrody Booker, Pulitzera oraz gwiazdy „Człowieka z Dwoma Mózgami”, żeby poczuć się, jakbyś znalazł się tam tylko przypadkiem i przed samym Twoim wejściem ktoś to zauważy, każe oddać ołówek i iść sobie do domu.

Za kulisami wszyscy mierzyli się z tym samym- ściskając kurczowo albo kartkując swoje książki czy kartki. Udałem się do cichego kącika żeby skończyć i wyliczyć sobie czas (mieliśmy po osiem minut. Caro, organizatorka festiwalu, groziła, że jeśli go przekroczymy będzie nas ściągać ze sceny hakami) i spotkałem Dona DeLillo opuszczającego ten właśnie kąt. Połowę z nas wysłano na lewą stronę sceny, połowę na prawą. („Naprawdę mam nadzieję, że to nie ma być odbiciem naszych politycznych przekonań” powiedziała Nadine Gordimer stanowczo gdy odesłano ją to bandy po prawej.) Salman Rushdie przedstawiał prawa stronę, a czytał po lewej. Ja siedziałem po lewej wraz z Pią Tafdrup, Tatianą Tolstaya i Kiran Desai. Kiran była zdenerwowana i zabawna, gadaliśmy cicho czekając na rozpoczęcie.

Nigdy nie piję przed czytaniami i zorientowałem się z niejakim zdziwieniem, że najwidoczniej nalałem sobie plastikowy kubek białego wina.

(To wykształcona publiczność, powtarzałem sobie. Nie przyniosą kamieni. Nie będą rzucać żadnymi kamieniami, które mogliby przynieść. Nawet jeśli przynieśli kamienie i planują nimi rzucać, to ja wchodzę pod koniec, może wyrzucą już wszystkie kamienie zanim zdążę wejść, a przed pozostałymi pewnie uda mi się zrobić unik.)

Steve Martin wyszedł jako pierwszy, czytał fragment swoich wspomnień z czasów gdy występował jako komik, kiedy jeszcze zastanawiał się czym powinien się zająć, Jako część tych wspomnień śpiewał, zrobił sztuczkę z serwetką, a publiczność się śmiała i podobało im się to, mu po lewej stronie sceny tez się śmialiśmy i też się nam podobało i nic nie rzucał kamieniami i wszystko miało być w porządku.

Wszystkie odczyty były wspaniałe i bardzo różnorodne. Gdy przyszła moja kolej przeczytałem dwie strony o domu z końcówki „Amerykańskich Bogów” oraz „Instrukcje” i wydawało się, że publiczność to polubiła. Zszedłem ze sceny i udałem się za kulisy, gdzie oglądałem występy Nadine i Salmana na ekranie (tam brzmiały znacznie lepiej, niż z brzegu sceny) i już było po wszystkim. Poza podpisywaniem książek.

Szybko zauważyłem, że wszyscy inni już się rozeszli, a ja nadal podpisywałem książki. I wciąż podpisywałem. Trochę to trwało.

Potem wróciliśmy z Holly do hotelu, gdzie przyjęcie trwało w najlepsze. Zjadłem wystarczająco dużo przystawek z mijających mnie tac by wystarczyło to za obiad, którego w biegu nie zdążyłem zjeść; powiedziałem „dziękuję” wielu miłym ludziom, którzy opowiadali jak bardzo podobał im się mój występ i mniej więcej wtedy zdałem sobie sprawę, że już długo nie wytrzymam na jawie. Uciekłem do pokoju hotelowego, położyłem się w łóżku i pomyślałem, że „jestem taki zmęczony. Zbyt zmęczony żeby iść spać”. I wtedy zasnąłem.

. . .

Witaj Neil,
Jak wspomina artykuł, do którego linka podałeś, od kilku miesięcy słyszymy o stracie pszczół. Po tym jak po raz pierwszy wspomniałeś o nich w swoim dzienniku zastanawiałem się, skąd weźmiesz swoje, bo zastanawiałem się co zostanie zrobione by zastąpić te wszystkie pszczoły wymierające w całym kraju. Czy masz zamiar zaimportować trochę pszczół z Afryki?

trzymaj się,
Cal

Nie sądzę, żeby straty w pszczołach były tak duże, jak Ci się wydaje. Są pszczoły i są hodowcy pszczół.

Sharon Stitele wyjaśnia, że

nasze pszczoły to Minnesota Hygienic Italian Bees wyhodowane przez marle Spivak z Uniwersytetu Minnesota. Jest jednym z badaczy studiujących Chorobę Wymierających Kolonii – mówiła, że to jest problemem od 15 lat, a w tym roku media uchwyciły się tego tematu. Badała roztocza Varroa, które w ciągu ostatnich 20 lat stały się głównym zagrożeniem dla pszczół dających miód. Odkryte w USA w 1987 roku roztocze osłabia system odpornościowy pszczół. Wyniszcza większość kolonii w rok lub dwa po zainfekowaniu. Pszczelarze stosują pestycydy, by kontrolować roztocza, ale Spivak szukała sposobu na wyhodowanie odpornych pszczół. Pszczoły są uczone wykształcania „higienicznych” zachowań. Wyczuwają kiedy jaja są zarażone i usuwają je. Pozbywają się też wszystkich martwych pszczół. Takie zachowanie eliminuje zakażone potomstwo i inne problemy kolonii. Strona Marli:
http://www.entomology.umn.edu/Faculty/spivak/spivcv.htm
Ona również jest osobą, która prowadziła Krótki Kurs Pszczelarstwa w którym uczestniczyłam w ubiegłym miesiący, by wiedziec jak dbac o nasze pszczoły. Oto link do artykułu który o nich napisała:
http://www.beeculture.com/storycms/index.cfm?cat=Story&recordID=290
Sharon

Możecie poczytać o pszczelarskiej przygodzie Sharon i Lorraine (beze mnie, a niech to) tutaj:
http://www.birdchick.com/2007/04/hiving-part-1-panic-at-bee-hive.html
http://www.birdchick.com/2007/04/part-2-enjoyment-at-beehive.html oraz
http://www.birdchick.com/2007/04/trouble-with-olga.html

Ostatnio najczęściej zadawane pytanie dotyczące zdjęć książki, którą aktualnie piszę, „The Graveyard Book” to (na przykład) W poście na temat The Graveyard Book gdzie pokazałeś nam rękopis w wymyślnym włoskim notatniku zauważyłem, że nie skreśliłeś ani słowa. Wybrałeś do pokazania wyjątkowo udaną stronę, czy po prostu pisząc nie potrzebujesz nic skreślać? Jeśli to ostatnie zdanie jest prawdą, to wielu pisarzy będzie zazdrosnych oraz warianty: Mam podobny, w którym piszę swoje wiersze i zastanawiałem się: skoro piszesz w nim pierwszy szkic, to czy skreśliłbyś stronnicowy fragment, który jednak nie powinien znaleźć się w tej historii, czy wyrwałbyś stronę, czy zrobił coś w tym stylu, co zniszczyłoby schludność takiego pustego notatnika i sprawiło, że będzie mniej „piękny”? bo ja nie miałbym serca.

Najlepiej pamiętam komentarz Aubrey’a o Jonsonie, który opowiadał o ile lepiej byłoby, gdyby Shakespeare, który tego nie robił jednak skreślił pewne rzeczy.

Jeśli pisze prozę ręcznie, (i zazwyczaj chcę, żeby to było czytelne, w razie gdybym zmienił zdanie, albo gdybym znalazł tam coś, co można wykorzystać) Ale to tylko pierwszy szkic, prosto z głowy na papier, trochę jak ten blog. Dla mnie ważne jest, by posuwać się naprzód: poprawianie, naprawianie porządkowanie, wycinanie, to wszystko odkładam na później, gdy znajdzie się na komputerze, to wszystko w kolejnej wersji.

Dobra. Lepiej wstanę i skończę blogować: Laura Miller będzie tu za kilka minut żeby przeprowadzić ze mną wywiad na temat Narni, a moje włosy wyglądają naprawdę przerażająco.

środa, 18 kwietnia 2007

Założę się, myśleliście, że nie żyję

Neil napisał we wtorek, 17 kwietnia 2007



Najlepszą rzeczą w wyjeżdżaniu by pisać, nie mieć telefonu ani żadnych i tym podobnych, tylko małą wynajętą chatkę, pióro i papier i głowę pełną opowieści, jest że wszystko staje się jakieś prostsze i przypominam sobie dlaczego to robię i dlaczego to kocham.

Kiedy się zacinam, biorę inny notatnik i piszę wstęp, czy coś podobnego na co ktoś czeka. Potem wracam do swojej opowieści. Nią włączałem komputera, oprócz jednego razu, żeby sprawdzić jakiś szczegół.

Dziwne było to, że historia, którą uważałem za mniejsze zło z dwóch (większość rozdziałów The Graveyard Book to opowiadania), którą zatytuowałem „Przyjaciel” pisało się łatwo i przyjemnie, podczas gdy ta którą bardzo się ekscytowałem, „Ogary Boga” (której tytuł mogę w następnym szkicu zmienić na „Panna Lupescu” albo „Ghoulowa Brama”, albo nie) była jakaś dziwna i szła jak po grudzie, jakby wymagała odmalowywania i przesuwania ciężkich mebli, kiedy się ją wstukiwało. Mimo to jest w niej dużo dobrych kawałków, no i uwielbia ghoule, szczególnie Biskupa Bath i Wells i Księcia Westminster.

Jestem na stronie 98 i włączając „Nagrobek Czarownicy” myślę, że jestem w połowie książki. Jednak kilka końcowych rozdziałów planuję długich.

Piszę wiersz który przewija się przez następny rozdział, podobny do fantstyki P.L. Traversa który nazwałem „Danse Macabre”, myślę, że będzie to rozdział piąty, tuż za już napisanym „Nagrobku czarownicy” (który można znaleźć w zbiorze opowiadań „M jak Magia” przyp. tłum.). Ale nie jestem pewien. Potem jest rozdział „Jack Every Man”. Potem, prawdopodobnie, ostatni rozdział.

Prawdopodobnie to więcej, niż chcieliście wiedzieć, ale jestem autorem który pisał książkę i to właśnie wypełnia teraz moje myśli i to właśnie teraz według mnie jest interesujące.

(większość myśli, które zostały są wypełnione czymś co można roboczo nazwać Lyonesse.)

Najgorszą rzeczą w wyjeżdżaniu by pisać jest powrót do cywilizacji i odkrywanie kilku tysięcy nieprzeczytanych e-maili, maili o mojej pracy, prywatnych maili, pytań do FAQ... Nie jestem pewien, czy kiedyś to nadrobię.

Dziękuję bardzo Web Elfowi za zabawianie się wrzucaniem linków kiedy mnie nie było. Wygląda na to, że dobrze się bawiła wstawiając rzeczy o których pewnie bym sam nie pomyślał, co było w porządku i jestem jej za to wdzięczny. (Wciąż zastanawiam się skąd wzięła zdjęcia Holly, zwróćcie uwagę). Rozśmieszyła mnie tym, jak znalazła i zaczęła zrobiła rwetes wokół głosowania na nagrody blogowe ( jeszczebardziej nawet niż kiedy odkryłem że zostałem nominowany do najgorętszego tatusiowego bloga: Hottest Daddy Blogger. [?])

Myślę, że rozwiązałem właśnie zagadkę o której nikt nie wiedział nawet, że jest zagadką. Web Elf to Twoja żona, prawda? Nie zapomnij mojej żadnej-nagrody, jeśli się nie mylę!

Myślę, że tylko Marvel może rozdawać żadne-nagrody. Ale nie, mylisz się. Web Elf to sieciowy elf. Myślę, że wygląda jak Regencyjny Elf Dave’a Sima, tylko bardziej sieciowy, chociaż mogę się mylić, robię to często.

Dzień dobry, Chciałbym zapytać, czy planujesz napisać kiedyś komiksową serię na miarę „Sandmana”? Pozdrawiam, Paweł Deptuch POLSKA (udało się, Paweł! Przyp. tłum.)

Nie, już to zrobiłem.

W tej chwili nie sądzę, żebym kiedyś napisał komiksową historię na 2000 stron, ale jak już mówiłem, często już się myliłem...

NEIL

Próbuję znaleźć sobie miejsce w gatunkach pisarskich i powoli podążam w stronę Scenariuszy filmowych. Piszesz prawie wszystko, czy możesz powiedzieć, co jest łatwiejsze?

1.Komiksy

2.Filmy

3. Powieści

Podpisano - Bob Castle.

Myślę, że to zależy od tego, którym zajmuję się w tej chwili. Kiedy tego nie robisz, wszystkie inne wydają się łatwiejsze, a te które piszesz teraz wydają się o wiele zbyt trudne.

...

Jesteśmy już wyremontowani http://www.neilgaiman.com/exclusive/shortstories/partiesstory, strona główna „Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach”, teraz jest tam kilka słów o tym, co to jest, linki do wersji tekstowej i audio i linki do opowiadań nominowanych do Hugo.

http://www.nippon2007.us/hugo_nominees.php tu są wszyscy nominowani do Hugo i linki do wszystkich oprócz jednej noweli, nowelek i opowiadań i nawet jednej powieści.

Mamy tam małą różnicę zdań wobec tego, że jest zbyt mało kobiet w nominowanych do Hugo tym roku. ( Na przykład ta z Bookslut) (Dla mnie ten sporny kawałek to sugeruje się, że nominacje do Hugo pochodzą z góry, a nie są zwyczajnie oparte na głosowaniu fanów i czytelników którzy kwalifikują się do głosowania. To oni są Hugami, możesz na nich głosować jako członek albo członek-sympatyk WorldCon, a jeśli chcesz zobaczyć coś z listy na przyszły rok, głosuj na to. Powiedz przyjaciołom, by głosowali. Popatrz na szczegóły nominacji z 2004 roku : w 2004 było tylko 24 głosy, czasami mniej, żeby wprowadzić na listę coś krótszego niż powieść.)

...

Wywiad w związku z PEN World Voices Festival w przyszły weekend w Nowym Jorku -- http://www.wildriverreview.com/worldvoices-neilgaiman.php.

środa, 21 marca 2007

"...i jestem sobie rymowankowym bardem..." [*]

ogłoszono program [festiwalu] PEN WORLD VOICES NEW YORK.
Wydarzenia z moim udziałem można znaleźć tutaj
http://www.pen.org/author.php/prmAID/36


25 kwietnia wydarzenie które sprawia, że czuję motyle w brzuchu...


25 kwietnia | Czytanie w Ratuszu: Pisanie do domu

kiedy: środa, 25 kwietnia

gdzie: Ratusz Miejski, 123 West 43rd St.

o której: 20-21:30

z udziałem Dona DeLillo, Kiran Desai, Neila Gaimana, Nadine Gordimer, Alaina Mabanckou, Steve'a Martina, Salmana Rushdie, Pii Tafdrup, Tatyany Tolstaya, Saadi Youssef

bilety: $15/ $10 dla członków PEN Clubu
dostępne w Ratuszu (212) 840-2824 albo przez Ticketmaster (212) 307-4100


będzie poprzedzone



25 kwietnia | Wyjazd z Domu jako Rytuał Przejścia

kiedy: środa, 25 kwietnia

gdzie: Small Press Center: 20 West 44th St.

o której: 18-19:30

z udziałem Neila Gaimana, Isabel Hoving, Janne Teller, Markusa Zusak; dyskusje poprowadzi Robert Lipsyte

Wstęp wolny, otwarty dla publiczności. Bez rezerwacji.


a potem 26 kwietnia jeszcze kilka imprez



26 kwietnia | Rozmowa: Neil Gaiman i Marguerite Abouet, z Seanem Wilsey

kiedy: czwartek, 26 kwietnia

gdzie: 37 Arts: : 450 West 37th St.

o której: 18-19

>> więcej informacji i bilety



oraz



26 kwietnia | Wieczór z Ćmą

kiedy: czwartek, 26 kwietnia

gdzie: 37 Arts: : 450 West 37th St.

o której: 20-22

Z udziałem Neila Gaimana, Pico Iyer, Lailą Lalami; and Johnem Hodgmanem jako mistrzem ceremonii

>> więcej informacji i bilety




(byłem zachwycony faktem, że moja córka Holly postanowiła zrobić sobie wolne od szkoły żeby przyjechać do Nowego Yorku i dopilnować, żebym nie zbłaźnił się za bardzo, albo jeśli jednak to zrobię - żeby przynajmniej był przy tym ktoś z rodziny, kto zapamięta i nie da mi nigdy zapomnieć) (Zastanawiam się: "Hej, tato. Pamiętasz jak wtedy zrobiłeś z siebie kompletnego idiotę przed Donem Delillo, Salmanem Rushdie, Stevem Martinem, Nadine Gordimer...")



Jeśli chcecie być na którymś z nowojorskich spotkań, kupcie bilety już teraz. Znane są z tego, że rozchodzą się naprawdę szybko.

A potem w sobotę, 28 kwietnia w Montanie na lunchu- będę rozmawiać z bibliotekarzami, a następnie rozmawiać z i pewnie też śpiewać dla publiczności...

Szczegóły - wraz z zakładkami i innymi rzeczami do ściągnięcia - tutaj:
http://www.mtlib.org/conf/mla2007/index.htm#gaiman



Kilka osób napisało do mnie podkreślając, że Gerd Köster to Tom Waits z Kolonii. Wiem o tym, ale nadal brakuje mu tego cudownego szaleństwa, które było specjalnością Martina Semmelroge.
A można to ująć w formie żartobliwego czterowiersza [clerihew]...



Martin Semmelrogge

Jest darem dla autora

Podczas gdy Gerd Köster

to kataströfa



Neil napisał o 00.12 czasu amerykańskiego

[Neil rymuje, ja niestety nie...]
[* tytuł to fragment ballady "Emily, John, James and I (A DERBY LEGEND)" W. S. Gilberta]