środa, 17 listopada 2010

Blog przejazdem

Neil napisał we wtorek 16 października 2010 o 16:15

W tej chwili trochę się miotam. Próbuję poradzić sobie z ogromem e-maili, które przyszły pod moją nieobecność, otwieram wspaniałe prezenty urodzinowe i piszę podziękowania wszystkim, którzy je przysłali. Próbuję odgadnąć od kogo dostałem Domowy Zestaw Do Robienia Sushi.

Mam w połowie napisaną notkę, której na pewno dziś nie skończę, więc postanowiłem napisać szybko tych parę słów i uciekam.

Jeśli zastanawialiście się, jak wyglądał moment mojego ukończenia 50 lat, o północy 9 listopada - dokładnie tak. W Allways Lounge w Nowym Orleanie. Zdjęcie zrobił przyczajony gdzieś Kyle Cassidy i dowiedziałem się o tym dopiero, kiedy mi je wysłał...


Wkrótce - więcej. Dużo więcej.

I link to czegoś, co uwielbiam i może wy też to pokochacie: http://nonadventures.com/2010/10/16/quote-of-arms/

Oraz zobaczcie, nowe wydanie Something Beginning With (AKA ABCs of Love)! Wszystkiego na ten temat można się dowiedzieć z http://www.sarahsalway.net/2010/11/14/2359/

piątek, 12 listopada 2010

Gdzie jestem i co robię. Oraz psy.

Jeśli zastanawialiście się, gdzie jestem, co często sam robię, pojechałem do Nowego Orleanu na niewielkie przyjęcie z okazji moich 50. urodzin, które odbędzie się jutro, a także na koncert Amandy z Dresden Dolls w piątek (to wyjątkowy koncert charytatywny na rzecz usuwania skutków wycieku ropy w Zatoce Meksykańskiej - pieniądze zbierane są dla BTNEP, organizacji ratującej, chroniącej i przywracającej rejony ujścia Barataria i Terrebonne w Luizjanie).

(To link do zdjęcia zrobionego mi wczoraj w moim środowisku naturalnym.)
...

Ponieważ nie ma ze mną moich psów i bardzo za nimi tęsknię pomyślałem, że napiszę krótki przewodnik pomocny w ich rozróżnianiu.

Cabal po lewej, Lola po prawej.


Otóż to. Banalne, prawda? Hm, może niezupełnie. A więc...

Oto dwa zdjęcia zrobione przez Dziewczynę Od Ptaków, które ukradłem z fuckyeahcabal.

Cabal wygląda jakoś tak szlachetnie. Bardzo często wygląda poważnie, jakby rozwiązywał w pamięci skomplikowane równania i nie chciał, aby mu przeszkadzano. Jego nos jest różowy. Lubi trzymać się blisko mnie i wciąż dochodzi do siebie po kilku operacjach kręgosłupa i łap, ale już chodzi i czasem nawet podbiega. Ma prawie 8 lat, czyli w przeliczeniu na ludzki wiek jesteśmy praktycznie rówieśnikami.

Lola nie wiedziałaby co to "szlachetnie" nawet, gdyby usiadło jej na głowie. Ma nieco bardziej szpiczasty pysk, nieco zakłopotany uśmiech i czarny nos. Skacze i nie sposób ją zmęczyć. Ma ok. 9 miesięcy i zachowuje się jak nastolatka. Jeśli zostawię coś na podłodze, możliwe, że to pogryzie. A najbardziej na świecie uwielbia sterty suchych liści.

Bardzo dobrze się ze sobą dogadują. Cabal wydaje się o wiele szczęśliwszy mając Lolę do towarzystwa, a ona zdaje się nieco uspokajać. Dobrze jej z nami. Mamy nadzieję, że w końcu będzie umiała się bawić również z innymi psami. (Kiedy była szczeniakiem, została Odesłana Do Domu z Psiego Przedszkola z Uwagą w Dzienniczku.)
...

A Cena znalazła się na stronie głównej http://www.kickstarter.com/. Powinniście na nią wejść i zorientować się, jakie inne projekty warte są waszego wsparcia. Jeśli możecie, pomóżcie reklamować projekt filmu Cena. Jest na Kickstarterze niecały tydzień, a zebrał już prawie 1/3 sumy. To marzenie Christophera Salmona. Bardzo chciałbym zobaczyć, jak się spełnia.

...

Czuję się bardzo dziwnie kończąc 50 lat. Co najdziwniejsze, ostatni raz podobnie czułem się w swoje 24. urodziny.

Miło było mieć mniej, niż 24 lata. Jeśli udało mi się dokonać czegoś fajnego, wszyscy mówili "a przecież jest jeszcze taki młody" i to było wspaniałe uczucie. A potem nagle miałem 24 lata i poczułem, że już nie mogę być cudownych dzieckiem i znalazłem się na równi z resztą świata.

Kończąc pięćdziesiątkę myślę sobie cholera, nie mogę być już młodym, obiecującym pisarzem. Przez ostatnie dziesięć lat dostawałem nagrody na Życiowe Osiągnięcia i czułem się z tym szalenie niekomfortowo, a teraz będę musiał nauczyć się przyjmować je z wdziękiem.

Ale cieszę się, że jestem pisarzem. Jest wiele zawodów, w których człowiek w moim wieku nie ma już nic do zrobienia. A ja czuję, że mam jeszcze bardzo wiele do zrobienia.

...

Cześć Neil
Dziś rano dostałem
od Opery w Sydney e-mail z informacją, że będziesz tam występował z Amandą w Święto Australii, 26 stycznia.
http://www.sydneyoperahouse.com/whatson/amanda_palmer_goes_down_under.aspx
Oczywiście bezzwłocznie kupiłem bilety dla siebie i żony (miejsca G25 i G26, jeśli zechciałbyś nam pomachać!).
Nie widziałem wzmianki o tej imprezie na blogu, ani na stronie Gdzie Jest Neil. Czy możesz już powiedzieć nam cokolwiek o tym koncercie?
I czy przy tej okazji planujesz pojawić się gdzieś jeszcze w Syndey np. na podpisywanie książek? Chciałbym dostać autografy na pozostałych dwóch tomach Absolute Sandmana i muszę wcześniej wiedzieć, że mam zapisać się na siłownię. Te dranie są potwornie ciężkie.

Najlepszego,
Chris Harcourt


Wybaczcie - to koncert Amandy i czekałem, aż ona ogłosi go pierwsza. Myślę, że Opera postanowiła zrobić to wcześniej, niż Amanda się spodziewała. Napisała pospieszną notkę na ten temat.

Niestety nic mi nie wiadomo o podpisywaniu i innych imprezach.

Czytanie opowiadania Prawda jest jaskinią w Górach Czarnych z towarzyszeniem FourPlay string Quartet i udziałem Eddiego Campbella, które zrobiliśmy w tym roku w Sydney prawdopodobnie odbędzie się ponownie, być może z kilkoma nowymi obrazami, podczas festiwalu MONA w Hobart 15 stycznia - szczegóły na http://www.mofo.net.au/MOFO_Highlights.pdf

Odnośnie opowieści o herbatce z postu "Przekładaniec", która dowodzi, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: nie martwi cię, że chociaż to urocza historia, to zakrawa na kumoterstwo i przypomina, że przywilej rodzi przywilej? Tzn. owa młoda dama z pewnością była miła, ale jak miło z jej strony, że jej matka była w stanie zapłacić 4400 $ za herbatkę z tobą, co doprowadziło do warsztatów z Paulem Levitzem, a następnie do stażu. Niewielu studentów Cooper Union czy RISD mogłoby pozwolić sobie na taki wydatek, prawda? Opłaca się mieć pieniądze.
Chciałbym po prostu cieszyć się opowiastką o herbatce, która zamiast źle skończyła się tak dobrze, ale wywołuje ona we mnie raczej lekki niesmak. Wolałbym, żeby jakaś inna historia miała mnie namówić na udział w aukcji Moth.


Wiesz, zbyt wiele osób po wygraniu takich aukcji opowiadało mi czasem wyciskające łzy historie o tym, jak uzbierali taką kwotę, żebym zakładał, że wszyscy zwycięzcy (lub ich rodzice) mogą sobie na to z łatwością pozwolić.

Jestem zdania, że jeśli udało ci się zwyciężyć w dobroczynnej aukcji na rzecz sprawy, którą popieram - jak
CBLDF, The Moth, czy RAINN - zajmę się tobą najlepiej, jak potrafię.

To był jeden wielki łut szczęścia, że owa młoda dama interesowała się komiksami i powiedziała mi, że chciałaby zostać redaktorką, bo kiedy zaplanowane przez Moth popołudnie zapowiadało się na kompletną katastrofę, złapałem taksówkę, pojechaliśmy do siedziby DC Comics z nadzieją, że nie wszyscy jeszcze wyszli i udało mi się namówić ich, żeby nas wpuścili.

Mogło się to zupełnie nie udać. Mieliśmy szczęście, że akurat wtedy Paul Levitz postanowił iść do domu i zajrzał, żeby się pożegnać. To również kwestia szczęśliwego trafu, że Paul należy do ludzi, którzy uważają, że wiedzą należy się dzielić i przekazywać ją następnym pokoleniom. I że młoda dama zadawała inteligentne pytania, które zaimponowały Paulowi na tyle, że podrzucić jej pomysł ubiegania się o wakacyjny staż. A dla mnie miłą niespodzianką okazała się wiadomość, że zdecydowała się do nich zgłosić i właśnie w ten sposób spędziła swoje wakacje.

Ale oczywiście (a może nie jest to takie oczywiste, więc wyjaśnię) nie trzeba płacić Moth tysięcy dolarów za Dobroczynną Herbatkę ze mną, żeby załapać się na wakacyjny staż w DC Comics, Marvelu, czy Dark Horse. W ogóle nie trzeba płacić. Trzeba tylko mieć oko na ich stronę, na czas wysłać im swoje zgłoszenie i przedstawić się jako odpowiednia osoba do pracy przez lato. (Tutaj są przykładowe ubiegłoroczne zgłoszenia do stażu
w MAD Magazine).

Jeśli o mnie chodzi, puenta opowieści była taka, że choć w ubiegłym roku przygotowania zawiodły, ludzie z Moth obiecali, że tym razem zadbają, by
tam, gdzie postanowię się wybrać oczekiwano nas i serwowano herbatę.

Osobiście mam nadzieję, że pewnego razu Moth zaproponuje jako nagrodę SUSHI Z NEILEM GAIMANEM. Póki co - herbatka. Chyba że coś pójdzie nie tak.
https://www.biddingforgood.com/auction/item/Item.action;jsessionid=FCG-PzM5xkCyEjNyq4b0yw**.app3-i?id=120626095

...
Do skrzynki odbiorczej FAQ przychodzą głównie podziękowania za to, co piszę i chociaż czytam je wszystkie, to ich tu nie zamieszczam. Ale raz na jakiś czas trafia się wiadomość, która szczególnie mnie porusza. Zerknijcie na ten wpis z 2005 roku...
http://journal.neilgaiman.com/2005/04/jetlag-morning.asp

No dalej, przeczytajcie go. Ten wciąż tu będzie, kiedy skończycie.

[archiwum neilgaiman-pl sięga zaledwie roku 2007, więc oto istotny dla aktualnej notki fragment - przyp.noita:]

I ostatnia sprawa. Zazwyczaj nie zamieszczam tutaj tego typu wiadomości, ale ta wywołała mój uśmiech i chciałem się nią podzielić.

Chciałam tylko powiedzieć DZIĘKUJĘ!!!
Dwa lata temu zabraliśmy z mężem naszego (wtedy pięcioletniego) syna Jareda na spotkanie autorskie z Tobą w Charlotte, NC. Podpisałeś wtedy Jaredowi jego egzemplarz Koraliny. (Byłeś chory i czytałeś wiersz Crazy Hair, który Jared UWIELBIA!)

Przewińmy szybko rok do przodu. W szkole powiedziano mi, że mój syn cierpi na zaburzenia wzrokowe i słuchowe, które sprawiają, że nauka idzie mu wolniej, bo nie czyta "na odpowiednim dla niego poziomie". W końcu postanowiłam zabrać go z jednej z najlepszych szkół w stanie i uczyć w domu, bo NIE MOGŁAM w to uwierzyć i nie zgadzałam się z ich oceną. Wydawało mi się, że jest po prostu mniej dojrzały, niż inne dzieci w jego wieku. Miał wtedy zaledwie 6 lat i wydawało mi się, że dzieci są pod zbyt dużą presją.

To było w listopadzie ubiegłego roku. Przestaliśmy "wymagać" od niego, żeby czytał. Dużo czytaliśmy JEMU i z nim, ale nie oczekiwaliśmy, żeby czytał sam dla siebie. Czuł, że jest "za głupi", żeby nauczyć się czytać, bo tak potraktowała go szkoła (to są JEGO słowa, nie moje!)

Jakiś miesiąc temu Jared znalazł na półce książkę z twoim autografem. Przypomniał sobie tamto spotkanie i bez przerwy o tym opowiadał. Potem stwierdził: "Przeczytam to!" i szczerze mówiąc bałam się, bo NIE jest to książka na poziomie pierwszej klasy. Ale PRZECZYTAŁ JĄ!!! W nocy zakradłam się do jego pokoju i zabrałam książkę, żebym mogła sama ją przeczytać (zła mamusia!!!) i porozmawiać z nim o jej treści. Chciałam wiedzieć, jak dobrze rozumie, co czyta. Może nie zrozumiał WSZYSTKIEGO, ale wystarczająco dużo, żeby mógł opowiedzieć mi całą historię.

Nie potrafię wyrazić, jak bardzo jestem wdzięczna - za to, że ją napisałeś i za występ, który tak rozbudził jego ciekawość.

Od tamtej chwili Jared wprost pożera książki, czyta rzeczy przekraczające jego poziom i w ogóle wszystko, co tylko wpadnie mu w ręce. Wiedziałam, że jest do tego zdolny, ale potrzebna była Koralina, aby ZECHCIAŁ zacząć czytać.

OGROMNIE dziękuję!!
Heather Hubbard

No właśnie. A przed chwilą przyszedł sequel...

W 2005 roku napisałam do Ciebie o swoim synu, Jaredzie. Pewnie nie pamiętasz, ale zamieściłeś moją wiadomość na blogu 29 kwietnia 2005.
Powiedziano mi wtedy, że wówczas pięcioletni Jared cierpi na zaburzenia przetwarzania słuchowego i wzrokowego, więc nigdy nie nauczy się czytać. Poszliśmy na spotkanie, gdzie czytałeś swój wiersz, a kilka lat później Jared znalazł Koralinę z Twoim autografem i postanowił, że nauczy się czytać, właśnie po to, żeby przeczytać tę książkę. I udało mu się!

Jared ma teraz 12 lat, wciąż uczymy go w domu i z radością donoszę, że czyta i rozumie teksty na poziomie akademickim. Odkryliśmy, że ma "jedynie" zaburzenia przetwarzania wzrokowego (VPD), lekko opóźniony rozwój ruchowy i jest niezwykle uzdolniony. Z powodu VPD nie ma pamięci wzrokowej... nie potrafi tworzyć w pamięci "obrazów". Sam mówi, że "po prostu jest tam czarno".

Rozmawialiśmy o VPD i zapytałam, jak w takim razie nauczył się czytać. Powiedział, że pamiętał, jak czytałeś na głos na tamtym spotkaniu, więc postanowił zrozumieć, jak przełożyć te dziwne znaczki na stronie na dźwięki i je zapamiętać. (To wyjaśnia trudność, jaką sprawiło mu przejście od czytania na głos do czytania po cichu!)

Jestem prawie pewna, że gdyby ktokolwiek próbował nauczyć go czytać, nie udałoby się to. Wygląda na to, że podsunąłeś mu pomysł, który umożliwił mu pokonanie własnych ograniczeń.

Przez lata umożliwiło mu to również nabranie pewności siebie w pokonywaniu wielu innych przeszkód. Po prostu wraca myślami do momentu, kiedy nauczył się czytać mimo, że kilku dorosłych powiedziało mu, że to się nigdy nie uda i przypomina sobie, jak wspomnienie Ciebie czytającego na głos poddało mu pomysł "tłumaczenia" zapisanych słów na dźwięki... Dzięki temu potrafi myśleć nieszablonowo i rozwiązać dowolny problem.
Jak wspomniałam, ma teraz 12 lat i dla przyjemności czyta "Anatomię" Greya, podręcznik dla studentów medycyny! Postanowił, że zostanie chirurgiem urazowym.
Jestem przekonana, że gdybyśmy nie zabrali go wtedy na spotkanie z Tobą, jego życie wyglądało by teraz zupełnie inaczej.

Jeszcze raz dziękuję za to, że piszesz, czytasz i za to, że odmieniłeś życie mojego dziecka.

Heather (Hubbard) Conrad


To ja dziękuję Tobie, Heather. Powiedz Jaredowi, że jestem jego fanem.


Cześć Neil,
Czy wiesz, kiedy wznowią nakład pierwszego tomu Absolute Sandmana? Czy w ogóle to planują?
Gdzie nie patrzyłem, jest wyprzedany.
Dzięki,
Nat


Nowy nakład już jest na statku, w drodze przez ocean. Myślę, że pojawi się w księgarniach w styczniu. Zajrzałem też na stronę DreamHaven Books neilgaiman.net i u nich jeszcze jest.

przekładaniec

Rok temu miałem spotkać się z córką zwyciężczyni licytacji Moth pod hasłem "herbatka z Neilem Gaimanem" i wszystko poszło zupełnie nie tak, jak miało.

Zwyciężczyni aukcji była mamą pewnej bardzo miłej młodej damy i zapłaciła 4400 $, żeby jej córka mogła wypić w moim towarzystwie herbatę (a pieniądze miały wesprzeć działalność The Moth, inicjatywy, którą bardzo popieram: ludzie opowiadają innym historie ze swojego życia. Posłuchajcie ich podcastów). Niestety kiedy dotarliśmy z miłą młodą damą do rzekomej herbaciarni powiedziano nam, że nikt nic o nas nie wiem, a w ogóle to nie podają tam herbaty. Wszystko szło tak źle, że postanowiłem zabrać ową młodą damę do siedziby DC Comics (zdążyła przyznać się, że uwielbia komiksy, zwłaszcza Vertigo, i po studiach chciałaby się zająć ich redagowaniem.), a potem wpadliśmy na Paula Levitza, wydawcę DC, który przeprowadził nią godzinne warsztaty na temat redagowania i wspomniał coś o wakacyjnym stażu.

Spotkałem młodą damę ponownie miesiąc temu, podczas podpisywania antologii Year's Best American Comics i powiedziała mi, że właśnie zakończyła letni staż w DC, była nim zachwycona i nieudana herbatka okazała się czymś nieporównywalnie lepszym, niż dowolna udana herbatka, więc była niezwykle szczęśliwa i bardzo wdzięczna.

Nie mogę obiecać, że w tym roku herbatka ze mną pójdzie równie źle. Ale Moth znów proponuje taką aukcję. Można też zostać "człowiekiem Onion".

https://www.biddingforgood.com/auction/item/Browse.action?auctionId=120612926

...

Już bardzo rzadko zajmuję się dziennikarstwem, a jeszcze rzadziej recenzuję książki (wydaje mi się, że ostatnio napisałem coś takiego sześć lat temu dla New York Timesa o Baśniach Braci Grimm z komentarzami), ale kiedy w ogóle nie piszę recenzji czuję się winny, jakbym przestał stanowić element dialogu kulturowego, więc właśnie zrecenzowałem dla Guardiana zbiór Full Dark, No Stars Stephena Kinga: http://www.guardian.co.uk/books/2010/nov/05/full-dark-stephen-king-review.

Z radością donoszę, że bardzo mi się podobał.

....
W środę kończę pięćdziesiąt lat. Ivy Ratafia zaczyna obchody wcześniej, od urodzinowego wpisu w swoim LJ.

Zamieszczam tutaj link, bo Ivy odpowiada na jedno z wielkich kosmicznych pytań, mianowicie: które dziewięć paneli w tym dwustronicowym komiksie przedstawia prawdziwe wydarzenia? Przez 17 lat nikomu nie udało się wytypować prawidłowo.

Zanim przeczytacie wyjaśnienie Ivy powinniście przeczytać sam komiks. Pochodzi z "Roast", komiksu narysowanego w 1993 roku na Chicago Comic Convention przez Scotta McClouda, a scenariusz napisali Scott i Ivy.

Przeczytajcie, co Ivy ma do powiedzenia na: http://ivy-rat.livejournal.com/104712.html

...

Naprawdę nie piszę dużo jako dziennikarz, więc bawi mnie, że jedyne dwa artykuł, które napisałem przez bardzo długi czas ukazują się w sieci tego samego dnia. Od momentu, kiedy zacząłem pisać tę notkę SPIN MAGAZINE zdążył zamieścić artykuł, który dla nich wczoraj napisałem.

Poprosili mnie o napisanie relacji z koncertu The Dresden Dolls w Halloween.

Nie jestem pewien, czy o coś takiego im chodziło, choć jest to między innymi relacja z koncertu. Ja jestem z tego artykułu zadowolony, a rzadko jestem zadowolony z pisania czegoś, co nie jest fikcją literacką. Można to przeczytać na http://www.spin.com/articles/neil-gaiman-amanda-palmer-dresden-dolls

Ludziom się podoba i to mnie cieszy.

...
I na koniec All Hallow's Read, czyli akcja, która jeśli wierzyć pogłoskom, okazała się ogromnym sukcesem. Najwyższy czas zacząć zastanawiać się, co powinniśmy zrobić za rok. Strona znajduje się pod adresem http://www.allhallowsread.com/ - jest uboga, bo została przygotowana w parę godzin na dwa dni przed Halloween. Chciałbym poznać więcej waszych pomysłów - co chcielibyście jeszcze znaleźć na stronie? Albo co chcielibyście zrealizować w prawdziwym świecie? Plakaty? Pomysły? Powinniśmy zwerbować księgarnie, wydawnictwa, czy biblioteki? A może wszystkich? Powinniśmy utworzyć wirtualną społeczność?


A co wyście zrobili (wręczyli, otrzymali) z okazji tegorocznego All Hallows Read, czym chcielibyście podzielić się z resztą świata?

(Joan of Dark dałem The Haunting of Hill House [Nawiedzony] Shirley Jackson, a przypadkowym osobom wręczałem egzemplarze Carrie.)

Skorzystajcie z formularza "Odpowiedz", który znajdziecie na dole każdej podstrony AHR. Zacznijmy wspólnie planować przyszłoroczne święto wręczania strasznych książek.
...

Dobra. Teraz czas iść na (bardzo małe) ognisko.

To dzisiejsze zdjęcie Cabala zrobione, kiedy poszliśmy przygotować ule na zimę.

sobota, 6 listopada 2010

Cena "Ceny"

Jest sobie pewien człowiek. Nazywa się Christopher Salmon i ma takie marzenie. Chce zrobić film animowany na podstawie mojego opowiadania "Cena". Chce też, żeby film był jak najbardziej wierny oryginałowi, więc jako narratora opowieści użył mojego głosu z audiobooka. Zrobił już nawet animatik.
To projekt przygotowywany przez fanów dla fanów. (I jeśli się zastanawiacie, odpowiadam, że nie, nie będę miał z tego żadnych pieniędzy.)

Christopher korzysta ze strony KICKSTARTER , żeby wprowadzić swój plan w życie. Jeśli nie wiecie, co to takiego, jest to wspaniały system, który pozwala na zebranie funduszy na realizację rozmaitych projektów. Jeżeli w określonym czasie uda się zebrać wyznaczoną kwotę, pieniądze trafiają do twórców, jeśli się nie uda - zostają na kontach darczyńców.

Dobrze. Obejrzyjcie to wideo.



Zostało zamieszczone kilka dni temu. Potrzebują zebrać 150,000$. To dosyć spora kwota (chyba najwyższa w historii serwisu Kickstarter). Ale można dorzucić nawet 10$, a to nie jest dużo. I bardzo łatwo to zrobić (kiedy ja chcę się dołączyć do któregoś projektu z Kickstartera, loguje się na swoje konto w Amazon.com i wpisuję sumę. To zaledwie kilka kliknięć.)

Za różne wpłaty przewidziano różne upominki: plakaty, grafiki, płyty DVD itp. A można zaznaczyć pole bez upominku, bo czasami wspieranie czegoś jest nagrodą samą w sobie.

Póki co pomogły 102 osoby [teraz, 2 dni później, już 493 - przyp. noita], w tym ja, Cat Mihos i Steve Wozniak. Jeśli chcieliście kiedyś zająć się produkcją filmów albo po prostu uważacie, że to dobry pomysł i powinno się go wesprzeć, dorzućcie się i wy.

I bardzo proszę - oprócz wkładu finansowego, rozgłoście to, gdzie tylko się da. Napiszcie o tym na swoim blogu, w LJ, Facebooku, na Twitterze... albo napiszcie artykuł do gazety lub na stronę internetową (jak np. Tor.com). Christopher ma 26 dni na osiągnięcie swojego celu. Pomóżmy mu.


czwartek, 4 listopada 2010

Właściwie oszukany post, ale zawiera najfajniesze na świecie zdjęcie mnie na karuzeli, więc przy odrobinie szczęścia nie będziecie mieć mi za złe

Neil napisał w środę 3 listopada 2010 o 19:42


Gonią mnie terminy.

Więc...

W oczekiwaniu na trochę czasu, żeby porządnie opisać weekend Amerykańskich Bogów w Domu na Skale polecam blog Valyi http://www.vdlupescu.com/journal/2010/11/joy-and-sacred-spaces/ (Valya jest autorką The Silence of Trees [Ciszy Drzew]) Powyższe zdjęcie, na którym dosiadam tygryso-orła, ukradłem właśnie z jej bloga.


I owszem, było dokładnie tak magicznie i wspaniale, jak wszyscy twierdzą.

Z Wisconsin popędziłem do Nowego Jorku, gdzie obejrzałem po raz pierwszy w życiu koncert The Dresden Dolls. (Od kiedy znam Amandę mieli przerwę.) Zdjęcia z tego wieczoru - w tym kilka, na które się załapałem - na http://www.brooklynvegan.com/archives/2010/11/the_dresden_dol_4.html.


Z mobile

(Casey i Danni Long na koncercie The Dresden Dolls.)

Zabrałem Amandę na spotkanie z pracownikami Audible.com, z którymi knuję coś naprawdę fajnego, ale jeszcze nie będę zdradzał nic więcej. Ja z nimi pogadałem, ona zagrała piosenkę na ukulele. (W tle cień Dona Katza, mózgu audible.)
Z Nowego Jorku poleciałem dalej, do Austin w Teksasie, gdzie trafiłem z sam środek szaleństwa zwanego W00tstock, w zastępstwie za Wila Wheatona. Szaleństwo, powiadam, czyste szaleństwo...





To wideo z mojego wejścia. Tyle miałem do zrobienia. Wyjść. Pewnie gdzieś na YouTube można znaleźć inne rzeczy, które tam robiłem.

Z mobile

Ci faceci to Paul and Storm. Założyciele W00tstock.


Z mobile

To jest Adam Savage. Facet z Pogromców mitów. Stawiał drinki.

...

Potem wróciłem do domu.

...

Dobra. Teraz muszę iść i popisać, więc aby nie zabrakło Wam rozrywki pod moją nieobecność, oto link do wspaniałych, zapomnianych przyszłości w New Scientist:

http://www.newscientist.com/gallery/lost-worlds

a tu informacje o organizowanym przez New Scientist konkursie, którego sędzią będę w tym roku. Na opowiadanie do 350 słów (wliczając tytuł) na temat Zapomnianych Przyszłości.

Post nie taki, jak być powinien

Neil napisał w poniedziałek 1 listopada 2010 o 22:59

To powienien być post na temat wspaniości Weekendu Amerykańskich Bogów w Domu Na Skale. Ale to będzie musiało poczekać do jutra. (Tymczasem można obejrzeć zdjęcia Kitty na http://kittysneverwear.blogspot.com/2010/10/holy-american-gods-party-batman.html)

To jest bardzo krótki wpis, żeby przypomnieć wszystkim z okolic Austin w Teksasie, że we wtorek 2 listopada odbędzie się W00tstock i że będę porowadzącym w miejsce zajętego Big Bang Theory Wila Wheatona. Szczegóły na http://www.austintheatre.org/site/Calendar/250633393?view=Detail&id=24581

Już jeee...eeest...

Neil napisał w piątek, 29 października 2010 o 01:27 AM
Pssst. Już jest i działa. Na razie tylko szkielet. Podrzuciłem pomysł, webgoblin i niegdysiejszy webelf zabrali się razem do pracy, ja napisałem FAQ na podstawie pytań zadawanych na Twitterze, Facebooku i tutaj i postanowiliśmy to wszystko zamieścić, przekonani, że ważniejsze, żeby cokolwiek już (dwa dni przed Halloween) było, niż żeby było idealnie.

Przez najbliższy rok będziemy poprawiać i udoskonalać, więc mam nadzieję, że przed następnym Halloween będzie to porządne źródło informacji.

Póki co prace trwają. Ale lepsze to, niż nic.

Kliknijcie i zobaczcie sami.


(A jeżeli nie wiecie co i dlaczego, wszystko zaczęło się tutaj kilka dni temu: http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2010/10/skromna-propozycja-ktora-nie-wymaga_24.html)

Na dwa dni kupowania książek przed Halloween...

Dziękuję, Dan Guy. Dziękuję, Olga.

poniedziałek, 1 listopada 2010

"Neil Gaiman? Co pan robi w moim falafelu?"


Na zewnątrz pada - niezbyt mocno, ale nieprzerwanie - a wiatr na zmianę dmie i wyje. Rzeczy, których wiatr nie powinien zdmuchiwać są zdmuchiwane i mam o wiele mniejszą, niż powinienem, ochotę wyprowadzić psy na spacer.

Cabal z każdym dniem chodzi coraz pewniej. Lola (która już nie wygląda jak na zdjęciach w http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2010/06/jeszcze-zyje.html) ma pięć miesięcy, jest równie albo prawie równie duża, co Cabal i pędzi przez leśne poszycie jak lżejszy od powietrza pies z napędem rakietowym. Cabal nie jest z tego powodu zbyt szczęśliwy.

Nie pisałem jeszcze o Loli, prawda? Powinienem i zrobię to, ale nie dzisiaj. Ale jeżeli się zastanawialiście... wzięliśmy ją z Petfinder.com, żeby Cabal miał towarzystwo (było tu o wiele weselej, kiedy odwiedzała nas Pearl). Lola dorasta, jest niesamowicie mądra, a na zdjęciach łątwo ją rozpoznać po czarnym nosie, bo nos Cabala jest różowy.

Chwileczkę. Niech znajdę zdjęcie z tego dnia, kiedy pojechaliśmy z Amandą do Wisconsin Dells, żeby ją zabrać...


Hm. Wydaje się już niemożliwe, żeby Lola kiedykolwiek była tak mała. Albo że było tak ciepło i że na drzewach był liście.

(Dla wszystkich, którzy myślą sobie "jakie one piękne, też chciałbym mieć białego owczarka niemieckiego": w tej chwili na stronie Petfinder.com domu szukają 193 białe owczarki niemieckie. Nie bierzcie białego owczarka niemieckiego (ani owczarka w żadnym innym kolorze), jeśli nie macie dla niego dużo miejsca w domu, przestrzeni do biegania i nie jesteście zdecydowani, żeby zakładać płaszcz, buty i wychodzić na spacer w deszcz i słotę... ech...)
...

W tym tygodniu mój odcinek Arthura będzie do obejrzenia na stronie PBS. Można go obejrzeć tylko z USA albo posiadając amerykański adres IP i nie wiem jak długo odcinek będzie dostępny. Ale teraz możecie zobaczyć mnie i Falafel na:

http://to.pbs.org/8Y8A4P

A Steve Fritz rozmawia o tym ze mną i PBS na http://www.associatedcontent.com/article/5925092/an_animated_conversation_with_neil.html?cat=2
...

Poniższy e-mail przyszedł w maju.

Normalnie wzdragam się na myśl o wszystkim, co związane z gałkami ocznymi, ale kiedy kliknąłem na te linki i obejrzałem zdjęcia, nawet ja uznałem, że są piękne. Dlatego zapytałem Alexxa, czy mogę umieścić je na blogu, a on się zgodził. I mniej więcej wtedy zrobiłem sobie przerwę w blogowaniu.

Dziś Alexx do mnie napisał, żeby się przypomnieć (dzięki, Alexx...) i z przyjemnością je tu zamieszczam.

Wiem, że sporo osób robi sobie tatuaże inspirowane twoją twórczością. A słyszałeś o kimś, kto sprawił sobie takie oczy? Moja żona Kestrell, która jest niewidoma i której przeczytałem całego Sandmana jeszcze na początku naszej znajomości, wreszcie przekonała swojego lekarza, żeby wykonał dla niej oczy Maligny.
Udokumentowałem cały ten proces, ze zdjęciami, na swojej stronie LiveJournal. Niektóre zdjęcia mogą nie nadawać się dla osób o słabszych nerwach, ale uważam że są bardzo pouczające.
Nareszcie, oczy Maligny!

http://alexx-kay.livejournal.com/287659.html
http://alexx-kay.livejournal.com/287849.html
http://alexx-kay.livejournal.com/288231.html
http://alexx-kay.livejournal.com/288472.html
http://alexx-kay.livejournal.com/289581.html


...

Byłem zachwycony widząc, że Stephen King natychmiast podchwycił pomysł All Hallow's Read na swojej stronie http://www.stephenking.com/news.html (dzięki, Steve) i że napisał o tym Washington Post blog (szukajcie #booksthatfreakedmeout na Twitterze).

Skończyłem czytanie Mary Ann in Autumn [Mary Ann jesienią] (tu strona Harpers z mnóstwem dodatkowych materiałów). Jest równie błyskotliwa, ludzka i na czasie, co inne książki z cyklu Tales of the City i znajdziemy tam rozwiązanie akcji zawiązanej w pierwszej z książek Armisteada Maupina. (Zajrzałem do swojego egzemplarza książki "Pewny ciebie", żeby sprawdzić, czy miałem rację i rzeczywiście to zrobił to, co sądziłem.)

Książka pojawi się w sprzedaży w przyszłym tygodniu, ale sześć pierwszych rozdziałów można znaleźć na stronie http://www.harpercollins.com/browseinside/index.aspx?isbn13=9780061470882.

Nienoszenie swojej koszulki i wibrujące kaczuszki

Neil napisał w poniedziałek 25 października 2010 o 14:44

Pomimo (możliwe, że właśnie dlatego,) że przez większość roku mieszkam poza Wielką Brytanią jestem niezwykle dumny z BBC.

Muszą oni stawiać czoła poważnym cięciom budżetowym (na tyle poważnym, że pozostaje mi mieć nadzieję, iż Doctor Who nie będzie polegał na dwóch postaciach, które w małym mieszkanku w Cardiff będą grały w pchełki, by zadecydować o losach wszechświata).

Mitch Benn też jest z nich dumny. Obejrzyjcie klip i zobaczcie dlaczego i jak bardzo...



Tutaj jest opowieść o tym, jak powstał ten klip. Mitch przysłał mi koszulkę Dumny z BBC, którą miałbym teraz na sobie, gdyby właśnie nie była w praniu.

Zamiast pokazywać się w niej, zapraszam na http://mitchbenn.com/proudofthebbc/, gdzie możecie zakupić własną koszulkę. Możecie nosić ją gdziekolwiek na świecie, aby zaznaczyć, jak dumni z BBC jesteście albo żeby po prostu pokazać, że szałowo wyglądacie w czarnej koszulce.

...
Mój odcinek Arthura pokazano dziś w USA. (Nie we wszystkich częściach kraju już go wyemitowano, trzeba sprawdzić lokalny program. Odcinek jest zatytułowany Falafelosophy.) PBS twierdzi, że mają w planach umieszczenie go w sieci już wkrótce - kiedy tylko to zrobią, zamieszczę link.

A tu jest wywiad przeprowadzony przez Ace Hotel w Nowym Jorku podczas mojego pobytu u nich. W wywiadzie występują wibrujące kaczki i Wielki Gejowski Samochód z Lodami. Jest tam też zdjęcie mnie grającego na ukulele.

[tłumaczenie wywiadu już wkrótce - przyp. noita]

...

Zachwyciło mnie to:
Nie mam pojęcia, czy w ten sposób należy komentować wpisy na blogu. Jeśli nie, po prostu udawaj, że wcale tego nie przysłałam. :-)

Komentarz do ostatniego wpisu na blogu:

"Właściwie istnieje zbyt mało tradycji dawania sobie książek."

Kiedy
ja i mój mąż zamieszkaliśmy razem, połączyliśmy nasze zbiory książkowe. Ale powstał problem w postaci książek, które lubiliśmy oboje, a teraz mieliśmy w dwóch egzemplarzach. Na początku nic z tym nie zrobiliśmy. Bo co, jeżeli uznamy, że wcale do siebie nie pasujemy - gdy się z kimś rozstajesz, zabierasz swoje książki, prawda? Ale po jakimś czasie postanowiliśmy pozbyć się zdublowanych tytułów na znak, że zawsze będziemy razem i już nigdy nie będziemy potrzebować dwóch egzemplarzy Nigdziebądź.

Wymyśliliśmy więc, że każdemu z gości na naszym ślubie wręczymy książkę (lub płytę) spośród tych powtarzających się, żeby oni też uczestniczyli w podjętej przez nas decyzji. Co więcej, była to dobra książka, skoro oboje ją lubiliśmy (No może z wyjątkiem Miecza Shannary, którego obydwa egzemplarze z chęcią byśmy oddali, gdybyśmy tylko znaleźli jakichkolwiek chętnych. :-) i będzie pamiątką ze ślubu.

I od tamtego czasu szczęśliwie jesteśmy razem (już dziewięć lat), nie czuję potrzeby odzyskania żadnej z rozdanych książek i pomysł wciąż podoba mi się jako symboliczny gest. Dla nas znaczył o wiele więcej, niż tradycyjne ceremonie.

Pozdrowienia (i dzięki za wszystkie wspaniałe książki!)
Monika


i to:

Drogi Panie Gaiman,

Po przeczytaniu wpisu o nowych tradycjach dawania książek chciałam tylko wspomnieć (jak zapewne również wiele innych osób, ale tak na wszelki wypadek napisałam), że w Norwegii istnieje tradycja dawania/czytania opowiadań detektywistycznych lub kryminałów na Wielkanoc, nazywa się to
påskekrimm czyli dosłownie "Wielkanocna zbrodnia".
Najlepszego,

Solveig Felton -- Szwedka, nie Norweżka, w razie gdyby był Pan ciekaw i doczytał tak daleko.

P.S. Dziękuję, że Pan pisze! Choć nie podoba mi się wszystko, co Pan piszę (przykro mi!), większość podoba mi się na tyle, że zawsze z chęcią sięgam po Pana nową książkę, a niektóre rzeczy podobają mi się tak bardzo, że tylko szukam pretekstu, aby wręczyć je przyjaciołom.


Pomysł All Hallow's Read uzyskał wspaniały odzew od blogujących. Monica Edinger opisuje akcję w Huffington Post:

http://www.huffingtonpost.com/monica-edinger/my-response-to-neil-gaima_b_772941.html

...a Bloggess (Blogini) nie tylko o niej pisze, ale załącza też zdjęcie w wannie w stylu Lśnienia: http://thebloggess.com/?p=8787

A Joe Hill, który napisał jedną z najbardziej przerażających książek ostatnich czasów, Pudełko W Kształcie Serca, popiera tę tradycję i poleca kilka książek na http://joehillfiction.com/?p=1678

(Mnóstwo wspaniałych propozycji strasznych książek również na http://www.facebook.com/neilgaiman.)

Gwoli uściślenia: nie proponuję rozdawania książek czy komiksów zamiast czekoladowych batoników i najeżonych żyletkami jabłek (w krajach, gdzie rozdaje się słodycze na halloween). (Choć niektórzy postanowili tak zrobić - kilka osób napisało, że zajrzeli do sklepów z używanymi rzeczami i wynieśli z nich pudła książek R.L. Stine'a, które zamierzają rozdać dzieciakom.)

Proponuję nieco inny zwyczaj.

Podarowania komuś strasznej książki w to halloween.

Nie chodzi o to, żeby każdemu, kogo znacie dać straszną książkę. Wybierzcie jedną albo kilka osób, na których wam zależy. Dajcie im w tym tygodniu książkę, która sprawi, że włosy zbieleją im z przerażenia.