Pokazywanie postów oznaczonych etykietą australia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą australia. Pokaż wszystkie posty

sobota, 19 stycznia 2013

O Najwspanialszej Ostatniej Amerykańskiej Trasie Autografowej z dygresjami nt. Concorde i Australii

Neil napisał we wtorek 18 grudnia 2012 o 15:05

Cześć.

Gdzie mnie nie było. Wróciłem na środkowy zachód, spędziłem dwa dni z psami i pomogłem opatulić ule na zimę.


(Po powrocie do domu odkryłem, że ręka zombie w ogrodzie została niespodziewanie przyodziana.)

Teraz jestem z powrotem w Cambridge, MA, tęsknię za psami, w tym wielkim, chaotycznym domu  ale zaczynam się czuć jak u siebie. Powodem tego komfortowego uczucia są chyba przede wszystkim meble. Na przykład właśnie dostarczono mi fotel. Nie ma to jak wygodne siedzisko, żeby chciało się zasiąść do pisania, przynajmniej dla mnie.

Oddałem ostatnią wersję scenariusza do pilota Amerykańskich bogów HBO oraz krótkometrażowego filmu, który napisałem w związku z innym projektem, a teraz piszę wiele rozmaitych rzeczy.

Robię również korektę i ostateczne poprawki w kilku książkach. Dziś muszę sprawdzić brytyjskie, przebogate w ilustracje Chrisa Riddella, wydanie Fortunately, the Milk.* Uśmiałem się porządnie przeglądając jego próbne szkice. Nie mogę się doczekać gotowych obrazków. (Wydanie amerykańskie ilustruje Skottie Young. Widziałem zaledwie dwie strony jego prac. Są równie zabawne, ale w inny, nieco bardziej szalony sposób. Uwielbiam obie wersje i cieszę się, że każdy z wydawców zrobił to po swojemu.) Fortunately, the Milk zostanie wydane we wrześniu w USA i w październiku w UK. Właśnie napisałem opis książki do amerykańskiego wydania. Wyjaśniłem, że:

Jest to prawdopodobnie najbardziej pasjonująca historia przygodowa na temat mleka od czasu monumentalnej powieści Tołstoja "Wojna i mleko". Co więcej, występują w niej kosmici, piraci, dinozaury i wampiry (ale nie te przystojne i przez wszystkich niezrozumiane), nie mówiąc już o Bogu Wulkanu.


Przykładowy fragment, jaki będzie można w książce znaleźć:

– Jesteś oskarżony o wyłamywanie się na cudze planety i robienie na nich przemeblowania – powiedział szlachetnie i okazale wyglądający tyranozaur. – oraz o ucieczkę i wielokrotne powtarzanie procederu w innych miejscach. Dopuściłeś się zbrodni przeciw mieszkańcom osiemnastu planet oraz przestępstwom wobec dobrego gustu.
– To, co zrobiliśmy na Rigel Cztery to sztuka! – kłócił się obły kosmita.
– Sztuka? Na Rigel Cztery żyją ludzie – powiedział ankylozaur. – którzy co noc spoglądając w niebo widzą księżyc ozdobiony trzema ogromnymi gipsowymi kaczkami."

...

Jestem zachwycony, że Fortunately, the Milk w USA i Wielkiej Brytanii to dwie różne książki. Dzięki temu ich premiery będzie dzielił miesiąc, co znacznie ułatwi życie autorowi.

Dawniej książki w USA były wydawane rok przed lub rok po premierze tego samego tytułu w UK. Zmiany zaczęły się dokonywać jakieś 10 lat temu, a zmiany te – tak samo jak wiele innych – zapoczątkował Internet. Wielbiciele danego pisarza kupują jego książki, kiedy tylko się ukazują, a jeżeli książka wydana zostaje w USA, żeby ją kupić mieszkańcy UK skorzystają z Amazonu (lub podobnej strony), a jeżeli książka ukazuje się w USA później, Amerykanie skorzystają z Amazon.co.uk (lub podobnego sklepu).

Na lato zaplanowana jest premiera mojej nowej powieści dla dorosłych, Ocean na końcu ulicy**, i ukaże się ona zarówno w Stanach, jak i w Wielkiej Brytanii 18 czerwca. Będzie to stanowiło niejakie wyzwanie, głównie związane z umiejętnością bilokacji, i sprawia, że odrobinę tęsknię za Concorde'em.

Nie, nie brakuje mi gromu dźwiękowego, degradacji środowiska i ponieważ zaledwie raz znalazłem się na pokładzie Concorde'a – nie brakuje mi samego samolotu, który był ciasny, rozpadający się i stary. Ale szkoda mi tego, że można było polecieć z Londynu do Nowego Jorku, czuć się, jakby była to króciutka podróż krajowa i wylądować trzy godziny przed godziną startu. Brakuje mi również wyglądania przez okno Concorde'a, podziwiania krzywizny Ziemi i poczucia, że wszystkie ludzkie problemy są bardzo malutkie i znajdują się bardzo daleko.

(To było około 15 lat temu. Musiałem dostać się na spotkanie autorskie w Amsterdamie w szczycie sezonu, a zaplanowana wcześniej podróż do Anglii została nagle odwołana, przez co zostałem bez biletu lotniczego. Pracownica linii Northwest powiedziała mi przez telefon, że nie może wprost uwierzyć ile mil będę musiał wykorzystać na zdobycie biletu i że równie dobrze mógłbym polecieć Concorde'em, więc zapytałem "Moment, czyli mogę wykorzystać wylatane mile, żeby polecieć Concorde'em?", na co ona odpowiedziała, że owszem.)

To było chwilowe zejście z tematu, którym jest fakt, że póki co wygląda na to, iż spędzę w Wielkiej Brytanii kilka dni przed publikacją książki, wrócę do USA na dzień premiery, potem wyruszę w szaloną trasę autografową po kraju, po czym znów polecę do UK, żeby jeszcze trochę popodpisywać, polecę na jeszcze kilka spotkań w Kanadzie, a następnie padnę.

To będzie moja pierwsza trasa autografowa (w odróżnieniu od tych, na których tylko czytam) od czasu wydania Chłopaków Anansiego w 2005 roku. Na każdym przystanku trasy przeczytam fragment książki, odpowiem na kilka pytań publiczności, a potem będę podpisywał książki.

Myślę, że trasa promocyjna Oceanu na końcu ulicy będzie moją ostatnią trasą polegającą na rozdawaniu autografów. Takie trasy są bardziej wyczerpujące, niż można by się spodziewać. Uwielbiam spotykać się z ludźmi, ale szósta godzina podpisywania książek ludziom, którzy stali w kolejce przez siedem godzin nikomu nie sprawia przyjemności. (Ostatnie spotkanie z podpisywaniem, w jakim wziąłem udział w USA, trwało ponad 7 godzin, w czasie których podpisałem książki ponad tysiącu osób. Podejrzewam, że wiele przystanków na tej trasie będzie podobnych lub nawet większych.)

Postaram się więc, żeby ta została Najwspanialszą Amerykańską Trasą Autografową, a potem na dobre przestanę w takie trasy jeździć.



Mam nadzieję, że podczas tej trasy uda mi się odwiedzić wiele miejsc, w tym np. południe USA, gdzie bywam rzadko. Trasa w UK będzie mniejsza, nieco łatwiejsza do przeżycia (po Wielkiej Brytanii można podróżować pociągami). Zahaczę też o Kanadę.

Trasa prawdopodobnie zakończy się na początku września. A w ciągu następnych dwóch lat, w miarę ukazywania się Oceanu na całym świecie, zrobię co w mojej mocy, by odwiedzić miejsca, do których nie jeździłem lub których od dawna nie odwiedzałem, jak Brazylia czy Polska, i wezmę udział w odpowiednich przy takiej okazji spotkaniach autorskich itp.

Być może pojawię się na różnego rodzaju imprezach, być może będą tam do kupienia podpisane przeze mnie wcześniej książki i być może nawet zacznę podpisywać książki na miejscu, jeżeli najdzie mnie ochota (Tydzień temu urządziłem takie niespodziewane ninja-podpisywanie w księgarni St Mark's w Nowym Jorku. Na kilka godzin wcześniej ogłosiłem pomysł na Twitterze. Świetnie się bawiłem. Jeżeli potrzebujecie prezentów gwiazdkowych, mogło im nawet zostać kilka egzemplarzy książek z autografem.), ale nie sądzę, żebym po zakończeniu promocji Oceanu na końcu ulicy miał jeszcze kiedyś pojechać w podobną trasę z podpisywaniem książek.

...

Zaproszono mnie na promocję Oceanu również do Australii i byłem zmuszony odmówić: jestem tylko jeden, a tyle jest miejsc, w których muszę być. Ale jadę do Australii w styczniu i pojawię się na trzech spotkaniach.

20 stycznia o 18:00 wystąpię w Theatre Royal w Hobart, na Tasmanii. Będę robił rozmaite rzeczy, w tym czytał niepublikowane dotąd opowiadanie. Jest ono odpowiednie dla słuchaczy w każdym wieku, choć prawdopodobnie dla dorosłych będzie miało więcej sensu. Podczas kiedy ja będę czytał, Jherek Bischoff sprawi, że pojawi się muzyka. Szczegóły dotyczące biletów znajdziecie na http://www.liveguide.com.au/Tours/774225/MONA_FOMA_Festival_2013?event_id=795603.
Impreza jest prawie wyprzedana, więc pospieszcie się z zakupem biletów.
Skończymy wystarczająco wcześnie, żebyście zdążyli tego samego wieczora na Davida Byrne'a...

24 stycznia w Atheneum Theatre w Melbourne wezmę udział w wydarzeniu organizowanym przez Wheeler Centre. Głównym jego tematem będzie Ocean na końcu ulicy i specjalnie na tę okazję, oraz na spotkanie w Sydney, mój australijski wydawca, Hachette, sprezentuje każdemu z uczestników specjalną zapowiedź książki w postaci jej trzech pierwszych rozdziałów. Bilety i szczegóły na http://wheelercentre.com/calendar/event/neil-gaiman1.

25 stycznia będę w Sydney. Impreza ma być podobna, choć pewnie będzie zupełnie inna od tej z Melbourne, ale i jej uczestnicy otrzymają od Hachette początkowe rodziały powieści. Spotkanie organizowane jest pod auspicjami Sydney Writers Festival, który jest moim ulubionym festiwalem na świecie. Bilety i szczegóły na http://www.cityrecitalhall.com/events/id/1440.

(W ubiegłym roku występowałem w Sydney i w Melbourne. Bilety na oba wieczory wyprzedały się bardzo szybko, więc jeżeli chcecie przyjść, zarezerwujcie je już teraz. Nie czekajcie, bo będzie Wam smutno i będziecie przysyłać smutne prośby o wciśnięcie Was jakoś poza kolejką.)

...

Dobrze. Pójdę teraz posiedzieć w swoim pisarskim fotelu, powymyślać rzeczy i je pozapisywać.


* bardzo głupiutka. Zabawna. Dla czytelników w każdym wieku. Zawiera mleko.

** zupełnie nie głupia. Chwilami zabawna, ale przede wszystkim osobista i nawet straszna i głęboko niepokojąca. Nie dla dzieci, choć o dziecku. Zawiera śladowe ilości mleka, wyprodukowana w miejscu, gdzie stosowane są orzeszki.

piątek, 12 listopada 2010

Gdzie jestem i co robię. Oraz psy.

Jeśli zastanawialiście się, gdzie jestem, co często sam robię, pojechałem do Nowego Orleanu na niewielkie przyjęcie z okazji moich 50. urodzin, które odbędzie się jutro, a także na koncert Amandy z Dresden Dolls w piątek (to wyjątkowy koncert charytatywny na rzecz usuwania skutków wycieku ropy w Zatoce Meksykańskiej - pieniądze zbierane są dla BTNEP, organizacji ratującej, chroniącej i przywracającej rejony ujścia Barataria i Terrebonne w Luizjanie).

(To link do zdjęcia zrobionego mi wczoraj w moim środowisku naturalnym.)
...

Ponieważ nie ma ze mną moich psów i bardzo za nimi tęsknię pomyślałem, że napiszę krótki przewodnik pomocny w ich rozróżnianiu.

Cabal po lewej, Lola po prawej.


Otóż to. Banalne, prawda? Hm, może niezupełnie. A więc...

Oto dwa zdjęcia zrobione przez Dziewczynę Od Ptaków, które ukradłem z fuckyeahcabal.

Cabal wygląda jakoś tak szlachetnie. Bardzo często wygląda poważnie, jakby rozwiązywał w pamięci skomplikowane równania i nie chciał, aby mu przeszkadzano. Jego nos jest różowy. Lubi trzymać się blisko mnie i wciąż dochodzi do siebie po kilku operacjach kręgosłupa i łap, ale już chodzi i czasem nawet podbiega. Ma prawie 8 lat, czyli w przeliczeniu na ludzki wiek jesteśmy praktycznie rówieśnikami.

Lola nie wiedziałaby co to "szlachetnie" nawet, gdyby usiadło jej na głowie. Ma nieco bardziej szpiczasty pysk, nieco zakłopotany uśmiech i czarny nos. Skacze i nie sposób ją zmęczyć. Ma ok. 9 miesięcy i zachowuje się jak nastolatka. Jeśli zostawię coś na podłodze, możliwe, że to pogryzie. A najbardziej na świecie uwielbia sterty suchych liści.

Bardzo dobrze się ze sobą dogadują. Cabal wydaje się o wiele szczęśliwszy mając Lolę do towarzystwa, a ona zdaje się nieco uspokajać. Dobrze jej z nami. Mamy nadzieję, że w końcu będzie umiała się bawić również z innymi psami. (Kiedy była szczeniakiem, została Odesłana Do Domu z Psiego Przedszkola z Uwagą w Dzienniczku.)
...

A Cena znalazła się na stronie głównej http://www.kickstarter.com/. Powinniście na nią wejść i zorientować się, jakie inne projekty warte są waszego wsparcia. Jeśli możecie, pomóżcie reklamować projekt filmu Cena. Jest na Kickstarterze niecały tydzień, a zebrał już prawie 1/3 sumy. To marzenie Christophera Salmona. Bardzo chciałbym zobaczyć, jak się spełnia.

...

Czuję się bardzo dziwnie kończąc 50 lat. Co najdziwniejsze, ostatni raz podobnie czułem się w swoje 24. urodziny.

Miło było mieć mniej, niż 24 lata. Jeśli udało mi się dokonać czegoś fajnego, wszyscy mówili "a przecież jest jeszcze taki młody" i to było wspaniałe uczucie. A potem nagle miałem 24 lata i poczułem, że już nie mogę być cudownych dzieckiem i znalazłem się na równi z resztą świata.

Kończąc pięćdziesiątkę myślę sobie cholera, nie mogę być już młodym, obiecującym pisarzem. Przez ostatnie dziesięć lat dostawałem nagrody na Życiowe Osiągnięcia i czułem się z tym szalenie niekomfortowo, a teraz będę musiał nauczyć się przyjmować je z wdziękiem.

Ale cieszę się, że jestem pisarzem. Jest wiele zawodów, w których człowiek w moim wieku nie ma już nic do zrobienia. A ja czuję, że mam jeszcze bardzo wiele do zrobienia.

...

Cześć Neil
Dziś rano dostałem
od Opery w Sydney e-mail z informacją, że będziesz tam występował z Amandą w Święto Australii, 26 stycznia.
http://www.sydneyoperahouse.com/whatson/amanda_palmer_goes_down_under.aspx
Oczywiście bezzwłocznie kupiłem bilety dla siebie i żony (miejsca G25 i G26, jeśli zechciałbyś nam pomachać!).
Nie widziałem wzmianki o tej imprezie na blogu, ani na stronie Gdzie Jest Neil. Czy możesz już powiedzieć nam cokolwiek o tym koncercie?
I czy przy tej okazji planujesz pojawić się gdzieś jeszcze w Syndey np. na podpisywanie książek? Chciałbym dostać autografy na pozostałych dwóch tomach Absolute Sandmana i muszę wcześniej wiedzieć, że mam zapisać się na siłownię. Te dranie są potwornie ciężkie.

Najlepszego,
Chris Harcourt


Wybaczcie - to koncert Amandy i czekałem, aż ona ogłosi go pierwsza. Myślę, że Opera postanowiła zrobić to wcześniej, niż Amanda się spodziewała. Napisała pospieszną notkę na ten temat.

Niestety nic mi nie wiadomo o podpisywaniu i innych imprezach.

Czytanie opowiadania Prawda jest jaskinią w Górach Czarnych z towarzyszeniem FourPlay string Quartet i udziałem Eddiego Campbella, które zrobiliśmy w tym roku w Sydney prawdopodobnie odbędzie się ponownie, być może z kilkoma nowymi obrazami, podczas festiwalu MONA w Hobart 15 stycznia - szczegóły na http://www.mofo.net.au/MOFO_Highlights.pdf

Odnośnie opowieści o herbatce z postu "Przekładaniec", która dowodzi, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: nie martwi cię, że chociaż to urocza historia, to zakrawa na kumoterstwo i przypomina, że przywilej rodzi przywilej? Tzn. owa młoda dama z pewnością była miła, ale jak miło z jej strony, że jej matka była w stanie zapłacić 4400 $ za herbatkę z tobą, co doprowadziło do warsztatów z Paulem Levitzem, a następnie do stażu. Niewielu studentów Cooper Union czy RISD mogłoby pozwolić sobie na taki wydatek, prawda? Opłaca się mieć pieniądze.
Chciałbym po prostu cieszyć się opowiastką o herbatce, która zamiast źle skończyła się tak dobrze, ale wywołuje ona we mnie raczej lekki niesmak. Wolałbym, żeby jakaś inna historia miała mnie namówić na udział w aukcji Moth.


Wiesz, zbyt wiele osób po wygraniu takich aukcji opowiadało mi czasem wyciskające łzy historie o tym, jak uzbierali taką kwotę, żebym zakładał, że wszyscy zwycięzcy (lub ich rodzice) mogą sobie na to z łatwością pozwolić.

Jestem zdania, że jeśli udało ci się zwyciężyć w dobroczynnej aukcji na rzecz sprawy, którą popieram - jak
CBLDF, The Moth, czy RAINN - zajmę się tobą najlepiej, jak potrafię.

To był jeden wielki łut szczęścia, że owa młoda dama interesowała się komiksami i powiedziała mi, że chciałaby zostać redaktorką, bo kiedy zaplanowane przez Moth popołudnie zapowiadało się na kompletną katastrofę, złapałem taksówkę, pojechaliśmy do siedziby DC Comics z nadzieją, że nie wszyscy jeszcze wyszli i udało mi się namówić ich, żeby nas wpuścili.

Mogło się to zupełnie nie udać. Mieliśmy szczęście, że akurat wtedy Paul Levitz postanowił iść do domu i zajrzał, żeby się pożegnać. To również kwestia szczęśliwego trafu, że Paul należy do ludzi, którzy uważają, że wiedzą należy się dzielić i przekazywać ją następnym pokoleniom. I że młoda dama zadawała inteligentne pytania, które zaimponowały Paulowi na tyle, że podrzucić jej pomysł ubiegania się o wakacyjny staż. A dla mnie miłą niespodzianką okazała się wiadomość, że zdecydowała się do nich zgłosić i właśnie w ten sposób spędziła swoje wakacje.

Ale oczywiście (a może nie jest to takie oczywiste, więc wyjaśnię) nie trzeba płacić Moth tysięcy dolarów za Dobroczynną Herbatkę ze mną, żeby załapać się na wakacyjny staż w DC Comics, Marvelu, czy Dark Horse. W ogóle nie trzeba płacić. Trzeba tylko mieć oko na ich stronę, na czas wysłać im swoje zgłoszenie i przedstawić się jako odpowiednia osoba do pracy przez lato. (Tutaj są przykładowe ubiegłoroczne zgłoszenia do stażu
w MAD Magazine).

Jeśli o mnie chodzi, puenta opowieści była taka, że choć w ubiegłym roku przygotowania zawiodły, ludzie z Moth obiecali, że tym razem zadbają, by
tam, gdzie postanowię się wybrać oczekiwano nas i serwowano herbatę.

Osobiście mam nadzieję, że pewnego razu Moth zaproponuje jako nagrodę SUSHI Z NEILEM GAIMANEM. Póki co - herbatka. Chyba że coś pójdzie nie tak.
https://www.biddingforgood.com/auction/item/Item.action;jsessionid=FCG-PzM5xkCyEjNyq4b0yw**.app3-i?id=120626095

...
Do skrzynki odbiorczej FAQ przychodzą głównie podziękowania za to, co piszę i chociaż czytam je wszystkie, to ich tu nie zamieszczam. Ale raz na jakiś czas trafia się wiadomość, która szczególnie mnie porusza. Zerknijcie na ten wpis z 2005 roku...
http://journal.neilgaiman.com/2005/04/jetlag-morning.asp

No dalej, przeczytajcie go. Ten wciąż tu będzie, kiedy skończycie.

[archiwum neilgaiman-pl sięga zaledwie roku 2007, więc oto istotny dla aktualnej notki fragment - przyp.noita:]

I ostatnia sprawa. Zazwyczaj nie zamieszczam tutaj tego typu wiadomości, ale ta wywołała mój uśmiech i chciałem się nią podzielić.

Chciałam tylko powiedzieć DZIĘKUJĘ!!!
Dwa lata temu zabraliśmy z mężem naszego (wtedy pięcioletniego) syna Jareda na spotkanie autorskie z Tobą w Charlotte, NC. Podpisałeś wtedy Jaredowi jego egzemplarz Koraliny. (Byłeś chory i czytałeś wiersz Crazy Hair, który Jared UWIELBIA!)

Przewińmy szybko rok do przodu. W szkole powiedziano mi, że mój syn cierpi na zaburzenia wzrokowe i słuchowe, które sprawiają, że nauka idzie mu wolniej, bo nie czyta "na odpowiednim dla niego poziomie". W końcu postanowiłam zabrać go z jednej z najlepszych szkół w stanie i uczyć w domu, bo NIE MOGŁAM w to uwierzyć i nie zgadzałam się z ich oceną. Wydawało mi się, że jest po prostu mniej dojrzały, niż inne dzieci w jego wieku. Miał wtedy zaledwie 6 lat i wydawało mi się, że dzieci są pod zbyt dużą presją.

To było w listopadzie ubiegłego roku. Przestaliśmy "wymagać" od niego, żeby czytał. Dużo czytaliśmy JEMU i z nim, ale nie oczekiwaliśmy, żeby czytał sam dla siebie. Czuł, że jest "za głupi", żeby nauczyć się czytać, bo tak potraktowała go szkoła (to są JEGO słowa, nie moje!)

Jakiś miesiąc temu Jared znalazł na półce książkę z twoim autografem. Przypomniał sobie tamto spotkanie i bez przerwy o tym opowiadał. Potem stwierdził: "Przeczytam to!" i szczerze mówiąc bałam się, bo NIE jest to książka na poziomie pierwszej klasy. Ale PRZECZYTAŁ JĄ!!! W nocy zakradłam się do jego pokoju i zabrałam książkę, żebym mogła sama ją przeczytać (zła mamusia!!!) i porozmawiać z nim o jej treści. Chciałam wiedzieć, jak dobrze rozumie, co czyta. Może nie zrozumiał WSZYSTKIEGO, ale wystarczająco dużo, żeby mógł opowiedzieć mi całą historię.

Nie potrafię wyrazić, jak bardzo jestem wdzięczna - za to, że ją napisałeś i za występ, który tak rozbudził jego ciekawość.

Od tamtej chwili Jared wprost pożera książki, czyta rzeczy przekraczające jego poziom i w ogóle wszystko, co tylko wpadnie mu w ręce. Wiedziałam, że jest do tego zdolny, ale potrzebna była Koralina, aby ZECHCIAŁ zacząć czytać.

OGROMNIE dziękuję!!
Heather Hubbard

No właśnie. A przed chwilą przyszedł sequel...

W 2005 roku napisałam do Ciebie o swoim synu, Jaredzie. Pewnie nie pamiętasz, ale zamieściłeś moją wiadomość na blogu 29 kwietnia 2005.
Powiedziano mi wtedy, że wówczas pięcioletni Jared cierpi na zaburzenia przetwarzania słuchowego i wzrokowego, więc nigdy nie nauczy się czytać. Poszliśmy na spotkanie, gdzie czytałeś swój wiersz, a kilka lat później Jared znalazł Koralinę z Twoim autografem i postanowił, że nauczy się czytać, właśnie po to, żeby przeczytać tę książkę. I udało mu się!

Jared ma teraz 12 lat, wciąż uczymy go w domu i z radością donoszę, że czyta i rozumie teksty na poziomie akademickim. Odkryliśmy, że ma "jedynie" zaburzenia przetwarzania wzrokowego (VPD), lekko opóźniony rozwój ruchowy i jest niezwykle uzdolniony. Z powodu VPD nie ma pamięci wzrokowej... nie potrafi tworzyć w pamięci "obrazów". Sam mówi, że "po prostu jest tam czarno".

Rozmawialiśmy o VPD i zapytałam, jak w takim razie nauczył się czytać. Powiedział, że pamiętał, jak czytałeś na głos na tamtym spotkaniu, więc postanowił zrozumieć, jak przełożyć te dziwne znaczki na stronie na dźwięki i je zapamiętać. (To wyjaśnia trudność, jaką sprawiło mu przejście od czytania na głos do czytania po cichu!)

Jestem prawie pewna, że gdyby ktokolwiek próbował nauczyć go czytać, nie udałoby się to. Wygląda na to, że podsunąłeś mu pomysł, który umożliwił mu pokonanie własnych ograniczeń.

Przez lata umożliwiło mu to również nabranie pewności siebie w pokonywaniu wielu innych przeszkód. Po prostu wraca myślami do momentu, kiedy nauczył się czytać mimo, że kilku dorosłych powiedziało mu, że to się nigdy nie uda i przypomina sobie, jak wspomnienie Ciebie czytającego na głos poddało mu pomysł "tłumaczenia" zapisanych słów na dźwięki... Dzięki temu potrafi myśleć nieszablonowo i rozwiązać dowolny problem.
Jak wspomniałam, ma teraz 12 lat i dla przyjemności czyta "Anatomię" Greya, podręcznik dla studentów medycyny! Postanowił, że zostanie chirurgiem urazowym.
Jestem przekonana, że gdybyśmy nie zabrali go wtedy na spotkanie z Tobą, jego życie wyglądało by teraz zupełnie inaczej.

Jeszcze raz dziękuję za to, że piszesz, czytasz i za to, że odmieniłeś życie mojego dziecka.

Heather (Hubbard) Conrad


To ja dziękuję Tobie, Heather. Powiedz Jaredowi, że jestem jego fanem.


Cześć Neil,
Czy wiesz, kiedy wznowią nakład pierwszego tomu Absolute Sandmana? Czy w ogóle to planują?
Gdzie nie patrzyłem, jest wyprzedany.
Dzięki,
Nat


Nowy nakład już jest na statku, w drodze przez ocean. Myślę, że pojawi się w księgarniach w styczniu. Zajrzałem też na stronę DreamHaven Books neilgaiman.net i u nich jeszcze jest.

niedziela, 11 maja 2008

Opuszczając Antypody

Neil napisał w środę 7 maja 2008


Wczorajsza kolacja z Margo Lanagan zaaranżowana przez Allena i Unwina, na której zapewniła mnie o Clarionie i opowiedziała o swojej nowej powieści (jestem podekscytowany), rozmawialiśmy też o słowach, o australii i historii którą chcę napisać w tym roku. Potem wróciłem do hotelu i miałem trzygodzinną rozmowę z Bloomsbury w Londynie na temat zmian w wydaniu Księgi Cmentarnej. Mój wydawca był dla mnie bardzo cierpliwy pomimo dziwności Księgi Cmentarnej, miał na myśli, że czasem była wbrew intuicji. Musiałem jej wyjaśnić jak (martwy) dziesięciolatek mógł mieć (martwą) dwudziestoletnią babcię. Ale większość jej pytań było inteligentnych i (to ważne) podniesie mnie w waszych oczach.

Powódź listów od Australijczyków, którzy informują mnie, że robiono sobie ze mnie żarty w sprawie tych hamburgerów -- a jeśli przeczytacie co zamieściłem na blogu i wyobrazicie sobie szefa kuchni jako dupka bez poczucia humoru, tak to wygląda. Na przykład:

> (Nieprzekonana Nocna Szefowa Kuchni w Pięciogwiazdkowym Hotelu) "Skoro pan tak twierdzi. Tylko że ludzie tutaj składają zażalenia, jeśli ich hamburgery nie są zrobione z szynki.

Najprawdopodobniejsze opcje:

a) szefowa kuchni była sadystką lub wariatką

b) szefowa kuchni miała dziwaczne poczucie humoru

c) równowaga twojego umysłu została zachwiana przez nadmiar podpisywania książek

d) byłeś nieświadomym uczestnikiem rodzaju ukrytej kamery

e) przypadkowo dostałeś się do sąsiedniego wszechświata

f) inne
W Australii hamburger zawsze oznacza zmieloną krowę. Zawsze.

Widziałem twoje przemówienie w Bibliotece Narodowej w Melbourne - bardzo przyjemne, a z tego co usłyszałem wygląda na to, że Księga Cmentarna będzie dobra.

pozdrowienia,

Steve


Ja wybrałbym f). Tak szczerze, szefowa brzmiała na bardzo młodą, obawiam się, że bardzo obronnie nastawioną, trochę zdenerwowaną, jak ktoś kto został kilka tygodni wcześniej obrugany przez gościa hotelowego za brak szynki w jego hamburgerze i był zdecydowany nie zrobić więcej tego samego błędu, aż tu nagle w środku nocy pojawia się jakiś mądrala i mówi jej, że przez cały czas miała rację. Trochę jej współczułem.

(Wydarzyło się to w Four Seasons w Sydnej na George street - nawet miły hotel, chociaż pokoje były malutkie, ale także pierwszy hotel z sieci Four Seasons w którym miałem okazję mieszkać i w którym czułem się mniej więcej jak w Marriocie - tak jakby kupili czyjś hotel i powiesili na nim logo Four Seasons, ale nie zmieniali nic więcej.)

Dzisiaj wracam do Stanów przez lotnisko Narita. Kilka osób było tak miłych, że zaoferowało się pokazać mi okolicę podczas mojego 9-cio godzinnego postoju, ale teraz mocno podejrzewam, że zamiast tego wynajmę sobie jakiś pobliski hotel i się prześpię -- w pozycji horyzontalnej, nie siedzącej -- pomiędzy dwoma dziesięciogodzinnymi lotami.

Pozwólcie mi pokierować się do tego wpisu na Boing Boing i tego artykułu w Locusie , w którym Cory Doctorow opowiada o strategiach reprodukcji mleczy i ssaków i jak one się odnoszą do sprzedaży i rozdawania różnych rzeczy w internecie -- część tematu wzięła sie ze wspaniałej rozmowy w ostatnie boże narodzenie pomiędzy Corym, Robem Brydonem i mną, którą ja i Corry kontynuowaliśmy gdy zobaczyliśmy się ponownie na Easterconie. (Wszystkie pomysły należą do Cory'ego. Wszystko co wniosłem, to "Co dokładnie masz na myśli?" i "Ale na Boga, Cory, co z..?" w dużej ilości.)

...

Cześć Neil,

Szybkie pytanie na temat Księgi Cmentarnej - czy planujesz wydanie podpisanych egzemplarzy w kartonowych zwałach tak jak to zrobiłeś wydając Amerykańskich Bogów i Chłopaków Anansiego?


Proponowałem to, ale jest to już niemożliwe z jakiegoś logistycznego powodu, którego nigdy do końca nie zrozumiałem.

Neil,

Chciałbym tylko podziękować ci za pojawienie się w na Books Kinokuniya w Sydnej szóstego. To był świetny wieczór, bardzo inspirującym było zobaczyć że pomimo 500-set różnych osób gorliwie stojących w kolejce nadal miałeś czas dla każdego z nas.

Dziękuję także, że zapozowałeś mi do zdjęcia ze znakiem, który dobitnie zakazywał osobistych zdjęć (które całkiem bez wstydu zamieszczam na swoim blogu; http://chasinggeese.blogspot.com/2008/05/please-note-awesome.html). To uświetniło mą noc.

Teraz, kiedy już wszystko załatwiłem chciałbym zapytać, czy opowiadanie 'Orange' jest gdzieś wydane w druku, ponieważ widziałem je tylko jako nagranie twojego czytania (i jeszcze wspomnienia z pierwszej ręki, kiedy odwiedziłeś Sydnej w 2006.)

Z pozdrowieniami,

Luke


Cóż, dziękuję. "Orange" jest zawarte w Gwiezdnej Szczelinie. Dowiesz się o niej więcej na http://thestarryrift.com/

...

Michael Zulli przysłał mi http://englishrussia.com/?p=1808#more-1808 -- piękne zdjęcia bajkowych opuszczonych rosyjskich drewnianych domów.

...

Chociaż postępowałem zgodnie z instrukcjami jak odrzeć Windows Vista do jego pamięciowej i procesowej bielizny, ciągle działa jak komputer z 1986 roku jeśli chodzi o powolność, pauzy i opóźnienia. Dynamism.com przesłało mi Windows XP żeby go downgrade'ować, co zrobię kiedy tylko dostanę się do domu... Mimo to kocham ten komputer: waży połowę mniej niż airbook Maca i ma DVD. Ale nie mogę na nim po prostu pisać - czasem nagle zatrzymuje się, żeby sprawdzić, czy nie ma żadnych skaz, albo czegoś takiego i traci wszystko co napisałem, kiedy komputer myślał, albo stapia ze sobą słowa, albo nagle odkrywam, że piszę gdzieś w innym akapicie... argh.

...

Zanim zapomnę, wielkie, wielkie dzięki wszystkim z Allena i Unwina, szczególnie Sarze Tran, wszystkim księgarzom (Ellison Hawker, Dymocks w Melbourne i Sydney i Kinokuniya (którzy podarowali mi nowe wydanie A Humument jako prezent za podpisywanie tam książek, co ucieszyło mnie wręcz niewymownie), oraz obsłudze i organizatorom CBCA, ludziom z Narodowej Biblioteki Melbourne, różnym starym przyjaciołom, którzy machali albo pomagali (zainteresowanie wiedzą o kogo chodzi) i wszystkim tym, którzy pojawili się na podpisywaniu i uczynili je takim przyjemnym...

I tak, w 1998 przywiozłem "patyk" do domu.

sobota, 26 kwietnia 2008

Kilka końcowych przemyśleń na temat praw autorskich zanim ostatecznie zostawimy ten temat

Powinienem teraz czytać korektę "Księgi cmentarnej". Kiedyś uwielbiałem to robić, ale to było wiele lat temu. Teraz mam do przejrzenia zarówno wersję amerykańską, jak i angielską, więc wszystko, co zostało wybrane dla jednej, muszę rozpatrzyć dla drugiej, muszę przeczytać obydwie wersje od deski do deski, nie dlatego, że są różne, ale by zobaczyć, co wykombinowali korektorzy po dwóch stronach Atlantyku. (Ze smutniem kręci głową...)

Bilety na majowe wydarzenie w MIT nie są wyprzedane, po prostu najpierw były dostępne tylko dla studentów i pracowników instytutu. Tak podają moi znajomi z Pandemonium i The Million Year Picnic, które obydwa teraz sprzedają bilety.

Po szybkim szukaniu znalazłem http://community.livejournal.com/millionyear/33091.html z mnóstwem informacji na temat wydarzenia w MIT.

Jeśli chcecie złożyć rezerwację telefonicznie (617-492-6763), musicie odebrać bilety w trakcie 48 godzin. Po 14 maja nie będzie już można rezerwować przez telefon. Maksymalnie cztery bilety.

Zauważyłem, że jesteś na liście mówców w trakcie australijskiej konferencji Children's Book Council w maju. Zastanawiam się, czy będziesz miał czas rozdawać autografy między Twoimi dwoma wystąpieniami.

A jeśli nie na CBCA, czy masz w ogóle zamiar zorganizować podpisywanie podczas tegorocznej wizyty w Melbourne?

Z góry dzięki,

-S

Jeśli klikniesz na GDZIE JEST NEIL, przeniesie Cię do http://www.neilgaiman.com/where/ i dowiesz się o trzech wystąpieniach w Melbourne, dwóch w Sydney i jednym w Hobart, któe odbędą się w przyszłym tygodniu. A odpowiadając na parę często zadawanych pytań, doprawdy wiem, że minęło dwanaście lat odkąd byłem w Perth i dziesięć odkąd podpisywałem książki w Nowej Zelandii, tak. Mam rónież świadomość, że to nie fair dla ludzi z Brisbane i Adelaide, że tam nie będzie podpisywania, a jeszcze ciężej jest ludziom z Canberry, ponieważ mając tylko jedno ciało i dwa potencjalne miejsca, w których mógłbym się znaleźć, wybrałem Hobart (w którym nie byłem od dziesięciu lat) zamiast Canberry (w której byłem w lipcu 2005r.).

Przeczytanie Twojej opinii na temat sprawy leksykonu J. K. Rowling skłoniło mnie do próby porównania, czy ta sprawa nie jest przypadkiem podobna do Twoich działań w sprawie postaci, które stworzyłeś dla serii Spawn MacFarlane'a. Oczywiście odbydwa przypadki się różnią, ale jednak widzę pewne niewyraźne podobieństwa.

Podczas gdy on (leksykon) istniał tylko na stronie i nikt nie czerpał z niego korzyści, naturalnie nie widzę żadnego problemu. W momencie, gdy zostaje opublikowany w formie książkowej, jest szansa, że zarobi na nim masę pieniedzy. Spójrzmy prawdzie w oczy, ludzie kupowaliby go na pęczki. W takim przypadku uważam, że autor albo MA na to pozwolenie albo nie. Jeśli nie (a najwyraźniej tak jest) to czy to nie stawia go w pozycji winnego? Czyż nie potrzebuje jej pozwolenia, by zarabiać na postaciach, miejscach i ideach, które ona stworzyła? Czyż nie powinien spróbować z nią o tym porozmawiać na samym początku?


Po prostu zobaczyłem te niewyraźne podobieństwa. Zdaję sobie sprawę, że nie używa istniejących postaci, nie umieszcza ich we własnych historiach (w przeciwieństwie do MacFarlane'a) i nie zbiera za to zasług ...... to po prostu wydaje mi się złe. Jeśli książka jest kiepsko zrobiona to oddziałuje to nie tylko na nią, ale też na jej świat, prawda?

Podejrzewam, że są podobne tylko pod tym względem, że ostatecznie nie polegają na tym na czym ludzie (włącznie z osobami, które były zaangażowane w proces) myśleli, że polegają. Myślałem, że w sprawie MacFarlane'a chodziło tylko o prawa autora, o zmuszenie Todda, by dotrzymywał obietnic, o wpisy do dokumentów, gdzie twierdził, że napisał numery, które ja napisałem i o tym podobne rzeczy. Myślę, że dla Todda chodziło tylko, by dowieść, że On Ustalił Swoje Zasady I Był Naprawdę Przebiegły I Każdy Musiał Robić Co On Rozkazał, czy o coś w tym stylu.

Ale tak naprawdę w sądzie apelacyjnym, po tym jak ława przysięgłych ogłosiła wyrok i wygrałem wszystkie 17 podpunktów rozprawy, wszystko sprowadziło się do tego: czy w sprawie pogwałcenia praw autorskich czas zaczyna się odliczać od momentu, gdy pogwałcenie zostaje dokonane czy też może kiedy jest odkryte. Czas przedawnienia dla roszczeń praw autorskich wynosi trzy lata. W 1996r. złożył swoje roszczenia, podając że napisał Spawn 9 i serię Angela, po czym trzy lata później, w 1999r. oznajmił mi, się nie zamierza przestrzegać umów, które ze mną zawarł w sprawie rzeczy, które stworzyłem. Czy mój czas już się wyczerpał? Jego prawnicy byli przekonani, że tak, nawet niektórzy z moich myśleli, że stoję na grząskim terenie.

Ostatecznie decyzja Posnera w sądzie apelacyjnym brzmiała w skrócie: po nikim nie oczekuje się kontrolowania urzędu praw autorskich w poszukiwaniu naruszeń, a czas zaczął się odliczać w momencie, kiedy się o tym dowiedziałem. (Całe orzeczenie Posnera jest na http://www.ca7.uscourts.gov/tmp/CR1FGCDA.pdf i naprawdę całkiem ciekawie się je czyta.)

W sprawie Time-Warner-Rowling-Vander Ark nie chodzi o "czy on zarabia na jej pomysłach?" lub "czy to ukróci powstawanie stron fanów?" lub całą resztę domysłów, o których się mówi w Internecie. Z prawnego punktu widzenia nie ma znaczenia, że pani Rowling pisała lub planowała swoją własną encyklopedię, że dochody idą na cele charytatywne i tak dalej, chociaż jestem przekonany, że pani Rowling uważa, że tak jest (ponieważ ja bym tak uważał na jej miejscu).

Z tego co wiem, chodzi tylko o parę prawdziwych białych plam w dziedzinie praw autorskich-- podejrzewam, chociaż NAPRAWDĘ nie jestem prawnikiem, że sprowadzi się to do tego, czy dzieło pana Vander Arka było wystarczająco "przekształcone", by uważać je za oddzielną pracę.

Isnieje internetowy zbiór objaśnień do Sandmana. Gdyby jego twórcy-- lub ktoś inny-- zdecydowałby się go wydać, nie mógłbym ich powstrzymać, gdybym nie chciał, żeby wyszedł na rynek, nawet gdyby Les Klinger w końcu przekonał mnie, bym namówił DC Comics, by pozwoliły mu stworzyć oficjalnego Sandmana z objaśnieniami. (Ktoś pytał, kiedy wychodzi Drakula z objaśnieniami Lesa-- będzie w październiku 2008r.) To dlatego, że oczywiście jest to praca przekształcona-- jest oparta na moim dziele, ale od niego odchodzi.

Gdyby ktoś utworzył stronę internetową, na której zgromadziłby wszystko z Sandmana w kolejności alfabetycznej, w formie skorowidza lub leksykonu... kwestia czy sam zamierzałem taki zrobić nie miałaby znaczenia. Kwestia czy ktoś zarabia na mojej pracy, słowach i pieniądzach nie ma znaczenia. Kwestia czy to dobry czy zły leksykon nie ma znaczenia. Kwestia czy często mnie cytuje może albo może nie mieć znaczenia (jak obszernie mnie cytuje zależy od reguł dozwolonego użytku, ale wystarczy mnie sparafrazować i już się wychodzi na czysto). Prawdziwe znaczenie ma to, czy ten ktoś wystarczająco przekształca moje dzieło w coś innego poprzez gromadzenie wpisów i ułożenie ich w kolejności alfabetycznej. Jak dużo pracy twórczej się wykonuje? Biblia Króla Jakuba jest dobrem publicznym. Jeśli napisałbyś leksykon lub skorowidz Biblii Króla Jakuba, spisując każdą wspomnianą osobę i miejsce, co zajęłoby ci mnóstwo czasu- wtedy mógłbyś mieć do tego prawa autorskie. Jeśli ktoś by to skopiował-- zwyczajnie wziął twój Leksykon Biblii Króla Jakuba i napisał przy nim swoje nazwisko-- czy mógłbyś go pozwać do sądu? Czy powinieneś?

A odkładając na bok sprawy osobiste- wszystkie te komentarze prasowe i większość blogowych i internetowych opinii to właśnie to, do czego ta cała sprawa się w końcu sprowadzi.

Cześć Neil,

Tak jak Ty, jestem fanką Harlana Ellisona. Jednakże jako feministka, mam już naprawdę dosyć jego mizoginii.

Zastanawiałam się jak godzisz fakt, że Ellison jest Twoim przyjacielem i wspaniałym pisarzem z faktem, że potrafi być naprawdę seksistowski. Jestem szczególnie ciekawa, ponieważ masz dwie córki. (A jedna z nich uczęszczała do żeńskiego koledżu! Sama chodziłam do Mount Holyoke.) Co im mówisz, gdy Ellison oczernia kobiety? Mam szczerą nadzieję, że nie ograniczasz się do śmiechu i stwierdzenia, że "Harlan to Harlan". Chociaż jest piekielnie zabawny, jego nastawienie jest naprawdę szkodliwe. Poza tym opieranie się na seksistowskim humorze to nie jego poziom, więc naprawdę nie rozumiem, dlaczego to robi. Nie lubię, kiedy Ellison twierdzi, że używa takiego humoru w sposób nawróceniowy. Jest białym mężczyzną-- nie może nawracać z seksizmu w imieniu kobiet.

Jestem wdzięczna, że poświęcasz swój czas, by odpowiedzieć na moje pytanie.

Najlepszego,

Emily Neal

Wiesz, przez lata Harlan wypowiedział w mojej obecności parę zdumiewająco oczerniającyh uwag co do kierowników studia, firmy Walt Disney, licznych restauracji, w których jadaliśmy, kilkunastu europejskich wydawców, jedzenia w Anglii, Anglików (oprócz-- czasami -- mnie i jego żony), edytorów, innych wydawców, (męskiego) krytyka science fiction, producentów telewizyjnych, Fantagraphics, moich przyjaciół, producentów filmowych... lista ciągnie się jeszcze dłużej. Kiedy Harlan jest niemiły w stosunku do moich znajomych w mojej obecności, zwykle zwracam mu uwagę, że to moi znajomi, a on zachowuje się jak dureń. Wtedy albo robi skruszoną minę albo mówi mi, że jestem idiotą, bo lubię tylu ludzi. Istnieje wielu ludzi i niektóre kategorie ludzi, takie jak księgowi studia, na temat których Harlan bywa mniej niż uprzejmy. Nie pamiętam, żeby na liście była taka kategoria jak "kobiety". (Pamiętam jak raz powiedział coś straszliwie niemiłego o kobiecie w roli dyrektorki studia, ale chodziło o jej rolę jako dyrektorka studia, a nie o to, że była kobietą.) Co oznacza, że czytając Twój list jestem tak zdezorientowany jak gdybyś pytała o to jak mogę znosić ataki Harlana na kolorowych ludzi, leworęcznych lub jazzmanów.

Co do "Harlan to Harlan", przypomina mi się co powiedział producent filmu dokumentalnego "Sny o ostrych zębach", Erik Nelson, gdy powiedziałem mu, że sądzę, że film jest niezwyważony i że powinien był przeprowadzić wywiady z paroma wrogami Harlana. Powiedział: "To właśnie powiedział Harlan. Odpowiedziałem mu 'Harlan, ty sam jesteś swoim najgorszym wrogiem'".

...

W sobotę do Australii...

piątek, 4 kwietnia 2008

Przebiśniegi

Moja podróż do domu została wstrzymana [derailed – dosł. wykoleić się] (cóż, może raczej „deplaned”, ale to słowo oznacza „wysiadać z samolotu”, a nie lot, który zmienił się w małą wyprawę do piekła) przez potężne opady śniegu w Minneapolis. A zatem podróż powrotna trwała 36 godzin i nie czułem się po niej najlepiej. Ale mimo to, kiedy wreszcie udało mi się dotrzeć do domu czekało na mnie to – przebiśniegi w śniegu. Odrobina doskonałości.



W końcu nie bez powodu właśnie przebiśnieg uczyniłem magicznym kwiatem w “Gwiezdnym pyle”.

Moje Pierwszo-Prebiśniegowe postanowienia – muszę wrócić do formy (jeść rozsądnie, znaleźć nowego trenera, spacerować z psem dłużej i bardziej energicznie, nawet poćwiczyć trochę miłej, rozciągającej jogi). Z tej ostatniej wyprawy wróciłem cały obolały i przesunąłem się o jedna przegródkę w lewo w rozmiarze jeansów (stali czytelnicy tego bloga być może pamiętają, że w mojej szafie jest pięć przegródek z różnymi rozmiarami jeansów. Jeśli kiedykolwiek będę musiał założyć te najbardziej po prawej – kupione przez pomyłkę albo w przypływie optymizmu – będę wiedział, że mam zaburzenia odżywiania lub cierpię na jakąś wyniszczającą chorobę. A wchodzę tylko w te z brzegu po lewej stronie wiem, że zbytt długo unikałem ruchu. I właśnie przesunąłem się o jedną przegródkę w lewo). Czas trochę schudnąć, ale co ważniejsze – czas znów nabrać kondycji po bardzo, bardzo długiej zimie.
...
Wysłałem Joe Hillowi, pisarzowi-który-dopiero-co-zdobył-nagrodę-Stokera „Księgę cmentarną” kiedy ją skończyłem, bo ma małych synów i miałem nadzieję, że ją im przeczyta.

(Przeczytał. Podobała im się. Napisał “jest świetna do czytania na głos. Naprawdę powinieneś kiedyś usłyszeć jak wołam o pomoc w NightGaunt” i kiedy odpowiedziałem, że chciałbym - wysłał mi mailem plik dźwiękowy. Byłem pod wrażeniem.)

Piszę trochę na temat książki na swoim blogu -- http://joehillfiction.com/?p=163 w taki sposób, że chętnie wykorzystałbym to na okładkę, gdybym wcześniej nie napisał czegoś miłego na temat „Heart Shaped Box” [„Pudełka w kształcie serca”] i nie bał się oskarżeń o przynależność do towarzystwa wzajemnej adoracji.

Naprawdę cieszy mnie, że mu się podobało. Cieszę się, że komukolwiek się podoba.

...

Moja asystentka Lorraine przekazała to od organizatorów konferencji w Melbourne:

Witaj Lorraine,
Dobrze zobaczyć wszystkie szczegóły wizyty Neila na stronie – wreszcie moge uwierzyć, że to się dzieje naprawdę! Zastanawiam się, czy udałoby się umieścić tam również link do strony konferencji http://www.iceaustralia.com/cbca2008/ na niedzielę kiedy Neil jest gwoździem programu, żeby ludziom łatwiej było rezerwować miejsca.
Dzięki, Sian

A więc oto link, a jeszcze jeden zamieścimy w dziale Gdzie jest Neil. Przybywajcie popatrzyć jak mówię. Przybywajcie zobaczyć Shauna Tana, który jest nominowany do nagrody Hugo za „The Arrival” [„Przybycie”] książkę do czytania której staram się zmuszać ludzi. (To jest link do stron z „The Arrival” i esej na temat książki na stronie Shauna.)

Gdybym nie był w trasie pamiętałbym, żeby napisać coś o przedsprzedaży biletów na pierwszy Wykład Imienia Julie Schwarza na MIT, ale wygląda na to, że bilety przeznaczone do przedsprzedaży są już wyprzedane, ale będą jeszcze do kupienia w dzień wykładu dla osób z okolic Bostonu.

05.23.08 | 7-10 PM | Kresge Auditorium

Julius Schwartz Memorial Lecture: Neil Gaiman

Autor bestsellerów z listy “New York Times”, scenarzysta i geniusz komiksu Neil Gaiman (“Sandman”, “Beowulf”, “Gwiezdny pył”) wystąpi z pierwszym Wykładem Imienia Juliusa Schwartza 23 maja 2008 o godz. 19:00 w Kresge Auditorium. Wstęp od godz. 18:00

Przedsprzedaż biletów odbędzie się 31 marca i 1 kwietnia w Holu 10 od 9 do 16. Bilety kosztują $8, nie ma ograniczeń. PŁATNE JEDYNIE GOTÓWKĄ, WSTĘP DLA WSZYSTKICH, BEZ REZERWACJI. Bilety będę dostępne także przy wejściu wieczorem w dzień wydarzenia.

środa, 2 kwietnia 2008

Szybka notka

Neil napisał w poniedziałek, 31 marca 2008r.

Mnóstwo pytań na temat decyzji Siegela w sprawie praw autorskich, włączając "czy nie trzeba być martwym, żeby z tego korzystać?" (nie) oraz "Czy to odnosi się też do Ciebie i czy możesz teraz zdobyć prawa autorskie do Sandmana?" (nie i nie)-- tutaj znajduje się FAQ co do decyzji Siegela: http://uncivilsociety.org/2008/03/a-siegel-superman-copyright-de.html

...

A oto plan mojego wyjazdu do Australii pod koniec kwietnia i na początku maja:

Środa, 30 kwietnia HOBART

19:00 WYSTĄPIENIE PUBLICZNE: wystąpienie autora & rozdawanie autografów

Adres: Hadley s Hotel

34 Murray St, Hobart TAS

Czas trwania: 20 min dla pisarza & 40 min pytań i odpowiedzi, następnie rozdawanie autografów

Sprzedawca książek: Ellison Hawker Bookshop


Niedziela, 4 maja MELBOURNE
9.15 WYSTĄPIENIE PUBLICZNE: CBCA Keynote Session
Adres: Melbourne Convention Centre
Róg ulic Spencer & Flinders,
Melbourne VIC


PON 5 maja MELBOURNE


13:00 WYSTĄPIENIE PUBLICZNE Author Talk & Signing

Adres: Biblioteka publiczna Victorii

Centrum Literatury Młodzieżowej

(Village Roadshow Theatrette)

325 Swanston St, Melbourne VIC

Czas trwania: 20 min dla autora & 40 min P&O/ autografy

Sprzedawca książek: The Little Bookroom


PON 5 maja MELBOURNE

19:00 WYSTĄPIENIE PUBLICZNE kolacja literacka

Adres: Georges Restaurant

819 Burke Road, Camberwell VIC

Czas trwania: 20 dla autora & 40 min P&O, rozdawanie autografów po kolacji

Sprzedawca książek: Dymocks Camberwell

WT 6 maja SYDNEY

18:00 PUBLIC EVENT wystąpienie autora & rozdawanie autografów

Adres: Books Kinokuniya

Poziom 2 The Galeries Victoria

500 George St, Sydney NSW

Czas trwania: 20 dla utora & 40 min P&O
Następnie rozdawanie autografów.

Sprzedawca książek: Kinokuniya


ŚR 7 maja SYDNEY


12.00 WYDARZENIE PUBLICZNE: Rozdawanie autografów

Adres: Dymocks George St

424 George St, Sydney NSW

Czas trwania: ok. 1 godz.

Sprzedawca książek: Dymocks George St

niedziela, 9 marca 2008

Mam dosyć zimy i chciałbym teraz trochę słońca jeśli można

Neil napisał w sobotę 8 marca o 13:18
Mnóstwo dobrych wskazówek jak przechytrzyć Zasadę Nieoznaczoności Puddingu Ryżowego Heisenberga, wypróbuję je i napiszę jak poszło, choć być może to będzie musiało poczekać aż śnieg stopnieje, wiosna zostanie uwolniona, a sklep na farmie będzie miał znów mleko od własnych krów.

Webgoblin mówi, że wklejenie kodu [z tej notki - blogger nie pozwala tego zrobić na tym blogu -przyp.noita] pozwoli zamieścić wasz własny zegar odliczający czas do wydania "Księgi Cmentarnej".

Mniejsza o cholerne USA.
Kiedy dostanę ją w
East Finchley?

Zgaduję, że po około trzech tygodniach po wydaniu w Stanach. Na stronie Bloomsbury jest napisane "Listopad 2008" (a "3 listopada" w ich katalogu), ale podejrzewam, że będą chcieli żeby. znalazła się w księgarniach przed Hallowe'en...
...
Zwykle kiedy ludzie martwią się o śdrodki bezpieczeństwa w przypadku książek uśmiecham się i kręcę głową z niedowierzaniem. To książki. Tylko ci spośród moich przyjaciół, którzy jeszcze niczego nie wydali przysyłają mi zaszufrowane i zabezpieczone kopie z hasłem do otwarcia w oddzielnym emailu. Najlepiej sprzedający się i nagradzani pisarze po prostu przysyłają mi swoje książki w załączniku całe miesiące przed datą wydania.

Ale zadzwonił do mnie mój agent filmowy Jon Levin z CAA mówiąc, że zwiadowcy z Nowego Jorku poszukujący scenariuszy w jakiś sposób zdobyli kopię "Księgi Cmentarnej" w formie pliku elektronicznego i podsuwają ją studiom i producentom, którzy potem dzwonią do niego w tej sprawie. A potem dostałem przez FAQ dziwacznie napisaną gburowatą, anonimową wiadomość od kogoś, kto najwyraźniej przeczytał wczesną wersję i uznał, że jest dość zagmatwana. Teraz fascynuje mnie myśl, że że są gdzieś tam ludzie, którzy przeczytali moją książkę zanim jeszcze została zupełnie skończona, choć nie dostali jej ode mnie.

Tak naprawdę bardzo mi to nie przeszkadza, ale najpierw musiałem się chwilę zastanowić. I chyba nie przeszkadza mi to, bo alternatywą jest brak zainteresowania. To problem pojawiający się wraz z sukcesem, a w większości przypadków miło mieć te problemy, które wiążą się z sukcesem.

Nie sądzę, abym następnym razem był ostrożniejszy - nadal będę wysyłał książkę znajomym, żeby dowiedzieć się co się sprawdza, a co wymaga poprawek i przypuszczam, że zwiadowcy nadal będą mieli agentów penetrujących literackie kręgi Nowego Jorku.

No cóż. Tymczasem będę dalej pisał książki i majstrował przy nich dopóki ostatnia strona ostatniej korekty szpaltowej nie zostanie wydarta z moich martwych, zimnych palców.

Cześć Neil.
W sprawie "Absolute Sandman" - czy mógłbyś wyjaśnić biednej studentce, któa ma już wszystkie części Sandmana i kilka pojedynczych komiksów dlaczego "Absolute Sandman" i tak trzeba kupić lub żałować do końca swych dni że się tego nie zrobiło ?
Dziękuję
,
Brandi

Droga Brandi
Powinnaś w tym celu wykorzystać swoją miejscową bibliotekę. Czasem będzie miała egzemplarz, czasem będzie on dostępny wyłącznie w ramach wypożyczalni międzybibliotecznej i trzeba będzie go zamówić. Będziesz mogła przeczytać go bez konieczności płacenia i zdecydować co o nim sądzisz.

(Biblioteka to Twój przyjaciel. To jedno z głównych haseł powtarzających się jak refren na tym blogu.)

Nie sądzę, żeby "Absolute Sandman" zastępował wydane w miękkiej oprawie "Sandmany" lepiej, niż miękka oprawa zastąpiła komiks (bo okładki, reklamy i kolumna z listami to przeżycie, którego nie doświadczysz czytając zebrane wydanie), a ja nie chcę stać się Elvisem Costello, który sprzedał mi już całą swoją muzyke co najmniej cztery razy w różnych jeszcze-bardziej-ulepszonych wersjach z dodatkowymi dzwoneczkami i piszczałkami.

Ale jeśli chcesz mieć na swojej półce solidny egzemplarz to "Absolute Sandman" jest najlepszym wyborem. Nie sądzę, aby od razu zniknęły z półek księgarni i sklepów z komiksami - DC wydrukowało solidny zapas, który z pewnością wystarczy na najbliższe lata - ale cena egzemplarza jest na tyle wysoka, że dodruk mniejszej ilości w Hong Kongu z pewnością nie będzie się im opłacał.

Drogi Neilu,
Do wiadomości osoby, która jest nowa w świecie "Sandmana" i nie ma jeszcze zdania, czy polubi go na tyle, aby usprawiedliwiało to cenę wydania "Absolutnego" - nigdy przedtem nie czytałam "Sandmana" (spuszcza głowę ze wstydu) i kupiłam pierwszą część przypadkiem. Zdecydowanie jest tego wart - mam już drugą i zamówiłam trzecią. Zastanawiałam się, czy "Łowcy Snów" i "Noce Nieskończonych" bzostaną włączone do kolekcji "Absolute Sandman" czy powinnam kupić je oddzielnie?
Pozdrowienia,
Mary

Nie, nie wyjdą w serii "Absolute".


Cześć Neil,
Czy to prawda, że będziesz w Australii w maju 2008?
Pozdrawiam,
Yoomi


Owszem, owszem. Na początku maja będę uczestniczył w Melbourne w konferencji na temat literatury dziecięcej i przy okazji odbędzie się kilka spotkań z czytelnikami. Szczegóły wkrótce.
...

Maddy chciała żebym przekazał, że za tydzień wybieramy się do studia Laika obejrzeć plan filmowy do "Koraliny" i że planuje w tym czasie być Gościem Specjalnym na blogu. Tak też zrobiłem.