Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lotniska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lotniska. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 31 grudnia 2009

Jak dostałem się do Bostonu

Mój syn, Mike, musiał wrócić do San Francisco, do pracy 30. grudnia. Ja miałem zamiar pojechać do Bostonu na sylwestrowy koncert Amandy i chciałem być tam dzień wcześniej, żeby odpocząć. Mieliśmy obaj wylatywać ze Szkocji o 7 rano: on do Gatwick, gdzie przesiadłby się w autobus do Heathrow i tam wsiadł w samolot do San Francisco, ja miałem polecieć do Manchesteru, stamtąd do Amsterdamu, a następnie do Bostonu.

Położyłem się zatem na parę godzin i wyjechaliśmy z domu o 3 nad ranem. Po trzygodzinnej jeździe dotarliśmy na lotnisko o 6 rano. Byłem z siebie całkiem zadowolony. Zgłosiliśmy się do odprawy. Kiedy staliśmy w kolejce do kontroli bezpieczeństwa, z głośników usłyszeliśmy ogłoszenie: "Z powodu opadów śniegu lotnisko zostaje tymczasowo zamknięte. Przyloty i odloty zostają wstrzymane do godziny 8:30".

Zjedliśmy śniadanie. Wezwano mnie do stanowiska lini lotniczych i zamieniono bilet. Zamiast do Manchesteru miałem tak samo, jak Mike polecieć na Gatwick z zamiarem przesiadki na Heathrow. Nie miałem nic przeciwko. Pomyślałem, że przynajmniej polecimy razem. Potem zauważyłem, że kompletniepokręcili sprawę z zamianą biletów, wróciłem do stanowisko i powiedziałem to pani, która mnie obsługiwała.
- Ojej - powiedziała. - Nie zauważyłam. Nie ma się czym martwić. Zaraz wykonam telefon i wszystko im wyjaśnię.
Usłyszawszy taką odpowiedź poczułem nieprzyjemny uścisk w gardle. (Jeśli coś nie zostanie zapisane w systemie komputerowym, możesz mieć przerąbane, bo różni ludzie będą wpatrywać się w swoje monitory, a twoje wyjaśnienie, że "tamta pani mówiła, że zadzwoni i wszystko załatwi" może zostać zignorowane.) Ale moja asystentka Lorraine jeszcze nie spała i wysłała mi e-mail z pytaniem, czy może w czymś pomóc. A że bilety były kupowane poprzez biuro z całodobową obsługą, poprosiłem ją, żeby upewniła się, że wszystko zostało załatwione jak należy.

Od czasu mojej ostatniej wizyty na tym lotnisku przemieszczono lub poukrywano wszystkie gniazdka, ale udało mi się znaleźć jakieś w biurze i naładować baterię w moim komputerze. O 8:30 głos z głośnika oświadczył, że zostaniemy powiadomieni o 9:30, o 9:30 usłyszeliśmy, że będzie cokolwiek wiadomo o 10:30 i nie wiem, co nam powiedziano o 10:30, bo zasnąłem w swoim fotelu i spałem do południa, kiedy głos z głośnika powiedział, że mamy wsiadać do samolotu. Wiadomości na twitterze wskazywały, że Lorraine wciąż nie poszła spać, a zamiast tego toczyła morderczą batalię z liniami lotniczymi.

- Jeszcze zdążymy - powiedziałem do Mike'a - W ostatniej chwili, ale uda się.

Stąpając po ziemi przysypanej zaledwie półcentymetrową warstwą śniegu, zastanawiałem się jakim cudem sparaliżował on lotnisko, bo wiem, ile śniegu musi spaść, żeby zamknęli Minneapolis-St Paul. Ale z drugiej strony, tam spodziewają się śniegu.

Wsiedliśmy do samolotu, zajęliśmy swoje miejsca. Pilot ogłosił, że nie działają urządzenia do odmrażania, a ja znów poszedłem spać. Przestałem mieć nadzieję, że dotrę na czas do Bostonu, liczyłem już tylko, że uda nam się w ogóle opuścić to lotnisko. Obudziłem się. Wciąż tam byliśmy.

Wróciłem do samolotu. Mike powiedział mi, że dziś nie uda nam się już opuścić Wielkiej Brytanii. "Przynajmniej jesteśmy razem", powiedział. I pomyślałem, że ma rację. Samemu byłoby o wiele gorzej. Z kimś do towarzystwa była to swego rodzaju interesująca przygoda.

Wystartowaliśmy o 14:15. Wylądowaliśmy na Gatwick o 15:45.

Natychmiast zadzwoniła Lorraine, jeszcze zanim wysiedliśmy z samolotu. "O 19:15 masz samolot z Heathrow" rzuciła i w skrócie opowiedziała mi przez co musiała przejść, żeby odzyskać pieniądze za mój bilet od FlyBe i zdobyć dla mnie miejsce w British Airways. Nie spała całą noc i dokonała cudów. Miała właśnie zamiar wreszcie się położyć.

Kiedy czekaliśmy na odbiór bagażu, Mike zadzwonił do United i zrobił się nagle bardzo ponury. Powiedział, że przebukują mu bilet, ale będzie go to kosztować 1900 $ i straci też wszystkie punkty za wylatane kilometry, które przeznaczył na rezerwację poprzedniego miejsca w klasie biznesowej.

Odebraliśmy bagaże. Lorraine zadzwoniła, żeby się upewnić, przez telefon sprawiała wrażenie wykończonej.
- Czy mogłabyś sprawdzić, co z biletem Mike'a? - zapytałem. - Każą mu dopłacić 1900
$, żeby mógł wrócić do domu. Spisała numer jego rezerwacji i 20 minut później oddzwoniła z informacją, że udało jej się obniżyć opłatę za zmianę rezerwacji do 300$ i załatwiła z powrotem miejsce w klasie biznesowej. Moja asystenka to naprawdę niezwykła kobieta.

W deszczu złapaliśmy taksówkę i z Gatwick pojechaliśmy na Heathrow, bez problemu przeszedłem przez odprawę i serdecznie uścisnąłem Mike'a na pożegnanie. Lot był opóźniony z powodu nowych przepisów bezpieczeństwa, przeszukiwania pasażerów i zaglądania do toreb. Obszukano mnie (ale nie na tyle dokładnie, żeby znaleźć materiały wybuchowe, gdybym ukrył je po wewnętrznej stronie uda, jak zrobił to idiota lecący z Amsterdamu do Detroit, bo człowiek, który go przeszukiwał był zbyt uprzejmy, żeby tam sprawdzić), zajrzano również do mojego plecaka (bez otwierania i zaglądania do licznych kieszeni i gdybym miał w którejś strzykawkę, jak wspomniany idiota, także by jej nie znaleziono). Zastanawiałem się, dla kogo to całe obszukiwanie i sprawdzanie. Doszedłem do wniosku, że ma to sprawić, że wszyscy będą czuć się bezpieczniejsi, bez utrudniania podróżnym życia tak bardzo, ja byłoby to konieczne, gdyby kontrole rzeczywiście miały cokolwiek wykryć.

Wylądowałem w Bostonie po 28 godzinach od wyjścia z domu. Taksówką pojechałem do mieszkania Amandy. Zamówiłem pokój w pobliskim hotelu, bo wiedziałem, że przed sylwestrowym koncertem będzie do późna ćwiczyć Czajkowskiego, ale praktycznie natychmiast zasnąłem w jej łóżku i nic nie byłoby w stanie mnie obudzić, nawet Uwertura 1812 z prawdziwą armatą.

Wczorajszy dzień spędziłem w hotelu, pisałem wstępy i inne rzeczy. Poszedłem na lunch z Chrisem Goldenem i Stevem Bissettem. Wróciłem do hotelu. Pisałem dalej. Poszedłem z Amandą do fryzjera i obserwowałem powstawanie jej fryzury. Wróciłem z powrotem do hotelu.

Co zamierzam robić dziś: pisać, (blog - leżąc w łóżku, co robię właśnie teraz), założyć smoking, przeczytać coś krótkiego podczas występu Amandy, zagrać na instrumencie. Do tego ostatniego wcale mi się nie spieszy.

...

Pod sam koniec roku pojawiło się trochę interesujących rzeczy. Najbardziej dumny jestem chyba z tego:

[Świętuj krajowy tydzeń bibliotek, 11-17 kwietnia 2010, honorowy przewodniczący - pisarz Neil Gaiman]

Temat przewodni obchodów to "Społeczności rozkwitają dzięki miejscowym bibliotekom". Więcej szczegółów oraz plakat na http://www.ala.org/nlw.

"Amerykańscy bogowie" znaleźli się w dziesiątce najlepszych książek dekady zdaniem Time Magazine. Bardzo mnie to cieszy, bo "Amerykańscy bogowie" to taki marmite wśród książek, ludzie albo ją kochają, albo nienawidzą. Ci drudzy obwieszczają ową nienawiść na tyle głośno, że często zapominam, jak wielką miłością darzą książkę ci, którzy ją kochają.

Film Koralina pojawia się w zestawieniach najlepszych filmów 2009 roku na całym świecie. Ale to cieszy szczególnie.

Moje opowiadanie pt. "Ja, Cthulhu" jest na stronie Tor. Co mówicie? Że jest też na Neilgaiman.com? No cóż, jest. Ale na Tor jest też wspaniała ilustracja Briana Eliga
(i parę szkiców na blogu Irene Gallo).

No dobrze. Czas zakończyć pisanie w łóżku i rozejrzeć się za jakimś śniadaniem.

Za kilka godzin możecie spodziewać się jeszcze jednego wpisu, z życzeniami na 2010 rok...

niedziela, 15 lutego 2009

Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin Jacka Benny'ego


Pierwotnie miałem dotrzeć do Dublina jutro, w niedzielę, i od razu zacząć udzielanie wywiadów. Jakoś w środku tygodnia zorientowałem się, że to po prostu się nie uda - harowałem od rana do nocy i pomiędzy podczas dwutygodniowego koralinowo-newbery'owego szaleństwa w Stanach, a lot do Dublina, opuszczenie samolotu, udzielenie sześciu wywiadów dla gazet i jednego dla telewizji, a następnie podróż do Dundrum, by przedstawić film i odpowiedzieć na pytania widzów zdawało się być przepisem na katastrofę lub co najmniej na przespanie własnego filmu.

Tak więc wszystko przesunąłem na dzień wcześniej, co było dobrym posunięciem. Lot był łatwy i przyjemny (siedziałem obok jednego z Prawdziwych Ojców Internetu, który chciał dowiedzieć się wszystkiego na temat pisania, a ja chciałem się dowiedzieć wszystkiego o Internecie, tak więc radośne przegadaliśmy porę posiłku, co prawie nigdy się nie zdarza). Po lądowaniu zostałem magicznie przeniesiony z lotniska do małego miejsca dla VIP-ów, gdzie dano mi filiżankę herbaty i wsadzono do auta z panią z Universalu, a ja zacząłem marzyć o tym, by wszystkie wyjścia z międzynarodowych lotnisk były równie gładkie i wdzięczne i bezkolejkowe.

Mój ukochany Android G1 nie działa tutaj -- był to, jak może pamiętacie, prezent od Google, i jest on (przynajmniej do czasu) darmowy, jednak jego darmowość sprawia, że nie mogę się połączyć z żadnym zagranicznym operatorem telefonii, ponieważ ktoś musiałby zostać obciążony rachunkiem za połączenie. W momencie, gdy zostałem przez niego poinformowany, że teraz jest tylko urządzeniem ze zdjęciami i muzyką, odkryłem, jak bardzo mi go brakuje (przypomnienie dla samego siebie: stukanie w ekran Nokii N73 niczego nie daje). Moja starszawa i ekscentryczna Nokia N73, która sama się wyłącza od czasu do czasu, czasem w środku rozmowy, jest moim telefonem w trakcie pobytu w Irlandii. Odkryłem też, ze problemy z funkcją metody słownikowej mogły się wziąć z faktu, że od zeszłego miesiąca zdecydowała, że woli korzystać ze słownika holenderskiego.

No nieważne. Szczęśliwych Walentynek od kogoś znajdującego się w podejrzanie pustym i niewalentynkowym dublińskim pokoju hotelowym.

...

"Księga cmentarna" wygrała Cybil Award -- nagrodę społeczeństwa blogowego na najlepszą książkę dla dzieci. Bardzo się ucieszyłem. Wszyscy nominowani i zdobywcy Cybil Award w tym roku wyglądali dobrze. Jestem dumny, że znalazłem się wśród nich i gratuluję wszystkim zaangażowanym.

Monica Edinger zrecenzowała "Księgę cmentarną" w The New York Times. Jej recenzja kończy się słowami:

Pewnego ponurego dnia przeczytałam końcówkę "Księgi cmentarnej" mojej klasie. Przez niemal godzinę słychać było tylko opowiadania i deszczu. W tej powieści pełnej cudów, Neil Gaiman podąża śladami dawnych gawędziarzy, tkając baśń o niezapomnianym uroku.



Co naprawdę mnie uszczęśliwiło. Opowiadanie i deszcz. Tak, właśnie po to to jest.

...

(Mniej więcej miesiąc temu powiedziałem mojej edytorce z HarperChildrens, że wyślę babeczkę każdemu z HarperChildrens, jeśli "Księga cmentarna" kiedykolwiek wróci na pierwszą pozycję zestawienia książek dziecięcych NYT. Tak więc w zeszłym tygodniu wysłałem ogromną ilość babeczek do HarperChildrens [chociaż za dziesięć procent babeczek zapłacił mój agent]. Powiedziałem im, że jeśli kiedyś uda nam się zajmować pierwszą pozycję przez pięć tygodni z rzędu, wyślę więcej babeczek.)

Chciałbym wyrazić swój smutek z powodu utraty mojego wieloletniego wydawcy z William Morrow, Lisy Gallagher. Nie sądzę, bym już tu o tym wspominał. Pracowałem z nią przez dziewięć lat -- najpierw zajmowała się marketingiem, następnie została wydawcą, a kiedy "Chłopaki Anansiego" zajęli pierwsze miejsce na liście NYT, usiedliśmy i wypiliśmy razem szampana na placu pełnym ludzi. Zawsze mnie wspierała i będzie mi brakowało pracy z nią, nie tylko dlatego, że była jedyną osobą, która zaczynała rozmowę świeżym "Cześć kochanie, tu Lisa." Mam nadzieję, że dostanie tak dobrą pracę jak ona sama.)

...

Zobaczmy.

Każdy, kto widział "Koralinę" i zastanawia się nad pracą, która toczyła się za kulisami, powinien spojrzeć na

http://shaneprigmore.blogspot.com/


http://www.xanga.com/criscoh/691813394/item/

http://shannontindle.blogspot.com/

http://www.burstofbeaden.com/
(Tutaj kliknijcie w "Nowsze rzeczy" po prawo, a następnie "Koralina")

http://dankrall.blogspot.com/




Wszyscy są niesamowitymi artystami, ale prace Dana Kralla naprawdę sprawiły, że zapragnąłem, by zrobił ilustracje do wydania "Koraliny". W każdy razie, spójrzcie na ich dzieła: zobaczycie ilustracje do scen, które zostały usunięte w ostatecznej wersji filmu. Tak jak powyższy rysunek Dana Kralla.

Naprawdę mam nadzieję, że ukaże się książka "Art of Coraline", by zebrać to wszystko razem z innymi rzeczami, które możecie obejrzeć w klipach na http://thinkinganimationbook.blogspot.com/2009/02/coraline.html . Na etapie książki "Coraline: A Visual Companion" Steve'a Jonesa (tu możecie ją wyszukać) Laika i Focus nie mogli zamieścić więcej materiału, ponieważ, jak bardzo rozsądnie wyjaśniali, szaleńczo próbowali dokończyć film (w pewnym momencie nawet anulowali książkę, zaznaczając, że nie mieli nikogo, by zajął się materiałem, jako że wszyscy pracowali nad filmem. Tylko interwencja Henry'ego Selicka sprawiła, że udostępniono fotosy i projekt wskrzeszono z martwych).

Większość powyższych linków zaczerpnięta z http://www.gallerynucleus.com/event/180)

Jeśli przypadkiem nie wiecie, którą wersję "Koraliny" kupić, zawsze wspaniały School Library Journal ma przegląd rzeczy o mnie tutaj oraz przegląd "Koralin" tutaj.

Chcecie wiedzieć, jak zrobić 200 000 kukiełkowych twarzy? Potrzebujecie drukarki 3D.

Chcę tylko krótko skomentować pytanie Marcela. Widziałem "Koralinę" wczoraj tu w Brazylii i widziałem ją w 3D. Powiem, że dubbing jest niesamowity. Wszyscy są świetni w tym, co robią, naprawdę.

A to, no wiesz, lalki.

Poinformowano mnie, że ludzie zajmujący się robótkami ręcznymi także wzięli się za "Koralinę":
http://joanofdarkknits.blogspot.com/2009/02/weird-octopus-cyclops-kitty-thing-from.html to model pluszowej ośmiornicy, natomiast tikabelle zrobiła Koralinowe Rękawiczki:http://theyellowjournalist.blogspot.com/2009/02/coraline-gloves.html

(Wspominałem, że w zeszłym tygodniu wpadłem na Altheę Crome na lotnisku w drodze do domu z Portland? Albo że właśnie kiedy mieliśmy opuścić samolot, dała Maddy i mnie malutką parę rękawiczek -- nie z filmu -- którą zachowałem jako skarb i teraz muszę się zastanowić, gdzie mam je przechować, by je bezpiecznie wystawić?)

...


(Zorientowaliście się, że zamykam Zakładki?)

Drobny niepokojący zakaz książki -- http://www.examiner.com/x-591-Childrens-Book-Examiner -- sąd podtrzymuje zakaz książki dla małych dzieci o Kubie, opisując uśmiechnięte dzieci jako "niewłaściwe".

Dzień Czerwonego Nosa może dotrzeć do Ameryki. Albo do Internetu. Zawsze mi się mylą: http://www.rednosenet.com/

Lista dziesięciu filmów dziecięcych, które są nieodpowiednie dla dzieci zawiera pięć z moich -- a także moich dzieci --- ulubionych filmów. (Jeśli właśnie dodali "Alicję" Jana Svenkmayera...)

http://today.msnbc.msn.com/id/26184891/vp/29137532#29137532 to recenzja "Koraliny" Today Show.

A ta wystawa "Koraliny" w Muzeum Kreskówek kończy się jutro.

...

http://iheart.despair.com/motivator.php : cukierkowe serca z własnymi życzeniami walentynkowymi. Albo urodzinowymi.

Na Masters of Song Fu, Neil Innes pisze ostatnią piosenkę Rona Nasty'ego: http://www.quickstopentertainment.com/songfu/03song1/neil_innes_imitation_song.mp3

I mój własny walentynkowy jakmutam dla świata -- możecie posłuchać jak Claudia Gonson śpiewa "Bloody Sunrise", opracowany i zagrany przez Michaela Hearsta na http://hypem.com/track/672071/Neil+Gaiman-Bloody+Sunrise -- link nie działa, ale jeśli naciśnięcie trójkącik "odtwórz", to będzie grać.

piątek, 4 kwietnia 2008

Przebiśniegi

Moja podróż do domu została wstrzymana [derailed – dosł. wykoleić się] (cóż, może raczej „deplaned”, ale to słowo oznacza „wysiadać z samolotu”, a nie lot, który zmienił się w małą wyprawę do piekła) przez potężne opady śniegu w Minneapolis. A zatem podróż powrotna trwała 36 godzin i nie czułem się po niej najlepiej. Ale mimo to, kiedy wreszcie udało mi się dotrzeć do domu czekało na mnie to – przebiśniegi w śniegu. Odrobina doskonałości.



W końcu nie bez powodu właśnie przebiśnieg uczyniłem magicznym kwiatem w “Gwiezdnym pyle”.

Moje Pierwszo-Prebiśniegowe postanowienia – muszę wrócić do formy (jeść rozsądnie, znaleźć nowego trenera, spacerować z psem dłużej i bardziej energicznie, nawet poćwiczyć trochę miłej, rozciągającej jogi). Z tej ostatniej wyprawy wróciłem cały obolały i przesunąłem się o jedna przegródkę w lewo w rozmiarze jeansów (stali czytelnicy tego bloga być może pamiętają, że w mojej szafie jest pięć przegródek z różnymi rozmiarami jeansów. Jeśli kiedykolwiek będę musiał założyć te najbardziej po prawej – kupione przez pomyłkę albo w przypływie optymizmu – będę wiedział, że mam zaburzenia odżywiania lub cierpię na jakąś wyniszczającą chorobę. A wchodzę tylko w te z brzegu po lewej stronie wiem, że zbytt długo unikałem ruchu. I właśnie przesunąłem się o jedną przegródkę w lewo). Czas trochę schudnąć, ale co ważniejsze – czas znów nabrać kondycji po bardzo, bardzo długiej zimie.
...
Wysłałem Joe Hillowi, pisarzowi-który-dopiero-co-zdobył-nagrodę-Stokera „Księgę cmentarną” kiedy ją skończyłem, bo ma małych synów i miałem nadzieję, że ją im przeczyta.

(Przeczytał. Podobała im się. Napisał “jest świetna do czytania na głos. Naprawdę powinieneś kiedyś usłyszeć jak wołam o pomoc w NightGaunt” i kiedy odpowiedziałem, że chciałbym - wysłał mi mailem plik dźwiękowy. Byłem pod wrażeniem.)

Piszę trochę na temat książki na swoim blogu -- http://joehillfiction.com/?p=163 w taki sposób, że chętnie wykorzystałbym to na okładkę, gdybym wcześniej nie napisał czegoś miłego na temat „Heart Shaped Box” [„Pudełka w kształcie serca”] i nie bał się oskarżeń o przynależność do towarzystwa wzajemnej adoracji.

Naprawdę cieszy mnie, że mu się podobało. Cieszę się, że komukolwiek się podoba.

...

Moja asystentka Lorraine przekazała to od organizatorów konferencji w Melbourne:

Witaj Lorraine,
Dobrze zobaczyć wszystkie szczegóły wizyty Neila na stronie – wreszcie moge uwierzyć, że to się dzieje naprawdę! Zastanawiam się, czy udałoby się umieścić tam również link do strony konferencji http://www.iceaustralia.com/cbca2008/ na niedzielę kiedy Neil jest gwoździem programu, żeby ludziom łatwiej było rezerwować miejsca.
Dzięki, Sian

A więc oto link, a jeszcze jeden zamieścimy w dziale Gdzie jest Neil. Przybywajcie popatrzyć jak mówię. Przybywajcie zobaczyć Shauna Tana, który jest nominowany do nagrody Hugo za „The Arrival” [„Przybycie”] książkę do czytania której staram się zmuszać ludzi. (To jest link do stron z „The Arrival” i esej na temat książki na stronie Shauna.)

Gdybym nie był w trasie pamiętałbym, żeby napisać coś o przedsprzedaży biletów na pierwszy Wykład Imienia Julie Schwarza na MIT, ale wygląda na to, że bilety przeznaczone do przedsprzedaży są już wyprzedane, ale będą jeszcze do kupienia w dzień wykładu dla osób z okolic Bostonu.

05.23.08 | 7-10 PM | Kresge Auditorium

Julius Schwartz Memorial Lecture: Neil Gaiman

Autor bestsellerów z listy “New York Times”, scenarzysta i geniusz komiksu Neil Gaiman (“Sandman”, “Beowulf”, “Gwiezdny pył”) wystąpi z pierwszym Wykładem Imienia Juliusa Schwartza 23 maja 2008 o godz. 19:00 w Kresge Auditorium. Wstęp od godz. 18:00

Przedsprzedaż biletów odbędzie się 31 marca i 1 kwietnia w Holu 10 od 9 do 16. Bilety kosztują $8, nie ma ograniczeń. PŁATNE JEDYNIE GOTÓWKĄ, WSTĘP DLA WSZYSTKICH, BEZ REZERWACJI. Bilety będę dostępne także przy wejściu wieczorem w dzień wydarzenia.

poniedziałek, 26 listopada 2007

Podróże Gallivanta

Neil napisał w niedzielę 25 listopada 2007


Było fajnie

(Podam tu trochę ukróconą wersję, ponieważ znajduję się w barku w Naricie i nie pozostało mi wiele czasu do wejścia na pokład samolotu...)

Przywieziono mnie na Ad Congress -- wygłosiłem mowę o wyobraźni i dlaczego uważam ją za rzecz pozytywną, a potem, w sobotni poranek, przeczytałem pełen rozdział pierwszy z Księgi Cmentarnej, udzieliłem wywiadu i rozdawałem autografy około 200 osobom (miało być tylko dla pierwszych 100 w kolejce -- kilkoro z których ustawiło się w kolejce już o północy -- ale podpisywałem jeszcze dodatkowo przez 45 min). Potem do Manili -- po drodze czytałem finalistów nagród Philippine Graphic/Fiction Awards i jestem pod wrażeniem jakości tych prozatorskich historii. Fully Booked organizuje ten konkurs, zatem w sobotni poranek znalazłem się w Fully Booked gdzie leżały przede mną paczki egzemplarzy Expeditions gotowe do podpisania. Były to dwie kolekcje wygranych i nominowanych do pierwszej Nagrody w zeszłym roku. Potem było dużo wywiadów i ogromna konferencja prasowa. A potem wieczorem miałem okazję przeżyć coś dziwnego - zostałem asystentem magika (miejscowego iluzjonisty Erica Mana) i wręczałem nagrody przed wielkim tłumem (i pomimo deszczu) i zapowiadałem co dodamy do rozdania nagród w przyszłym roku (kategoria "filmy krótkometrażowe") a w pewnym momencie wciągnąłem Mike'a na scenę (kiedy rzucono pytanie o tym, że piszę dla dzieci i mam dzieci) i tak jakby obiecałem, że przyjadę na trzecią edycję nagród i że będę podpisywał książki, jeżeli przyjadę...

(bardzo podobała mi się cała wycieczka i była o wiele fajniejsza dzięki temu, że pojechałem z synem.)

Potem kolacja z laureatami i sędziami z tego roku i zeszłego.

Spowrotem do hotelu, potem pobudka o 5 rano, żeby wyjechać z Manili. A teraz jestem tutaj.

Częstotliwość wrzucania postów może się zmniejszyć od dziś do świąt. Mam do dokończenia książkę i skończyłem już z włóczeniem się po świecie, mam nadzieję...

piątek, 24 sierpnia 2007

Wziu. Wziu.

Zobaczmy.

Poszedłem na lotnisko w Minneapolis. Poleciałem do Tokio. Zmiana planów. Poleciałem do Szanghaju. Wysiadłem z samolotu. Odebrałem torbę. Przeszedłem odprawę celną. Pomyślałem "Powinienem dowiedzieć się jak dotrzeć do hotelu", kiedy zobaczyłem swoje imię na kartce papieru i ktoś powiedział "Ty jesteś Neil. Jesteśmy ochotniczkami science-fiction. Zabierzemy cię teraz do hotelu". I zrobiły to. Magia. (Były to Vicky i Hida. Czytają ten blog, choć nie były pewne czy naprawdę sam go piszę, czy ktoś robi to za mnie. No więc, przekonajcie się. To faktycznie ja. Dziękuję Wam obu.)

Teraz spać. Jutro od rana wstać i polecieć do Chengdu.