Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sztuka Koraliny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sztuka Koraliny. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 26 lutego 2009

Śmierć, Macki i Pip

Neil napisał w środę 25 lutego 2009 o 6:01

Pewnie myśleliście, że już po mnie. Przynajmniej ci z was, którzy nie spojrzeli na okienko Twittera z boku strony. A nawet jeśli spojrzli, to mogłem przecież być Martwy lecz Wciąż Twitterujący. Takie coś mogłoby się zdarzyć i pewnie się zdarza.

Ale nie jestem martwy. Nie jestem nawet chory. Jestem w domu, wróciłem wczoraj po południu. Sześć tygodni szalonej eskapady dobiegło końca i ponieważ wczoraj położyłem się przed dziewiątą, to dziś o szóstej rano jestem na nogach, złapałem za komputer i piszę bloga w łóżku, w ciemności.

(Pies Cabal bardzo się ucieszył na mój widok. Po operacji stan zdrowia poprawił mu się o 90%: co prawda jeszcze przez 10 dni nie wolno mu wchodzić i schodzić po schodach [więc nadal śpię w prowizorycznym łóżku na dole], ale wolno mu biegać i ma - po raz pierwszy w historii - apetyt, jak każdy normalny pies i nawet przybyło mu parę kilo. Przypomina teraz bardziej białego owczarka niemieckiego,  a mniej dużego, białego charta.)

Ja też ucieszyłem się na jego widok. Oto uśmiechnięte zdjęcie z powitania...

Po raz ostatni dawałem znaki życia z hoteliku w krainie szkockich gór i wysp, podczas tajemniczej wyprawy. (Najlepszą jej część stanowiło karmienie frytkami mew na małej szkockiej przystani.)

Potem pojechałem do Inverness i stamtąd poleciałem do Londynu, gdzie zobaczyłem się z Holly, posiedziałem w hotelowej bibliotece, żeby trochę popisać, spotkałem się ze znajomymi, wziąłem udział w kilku spotkaniach związanych z filmami, telewizją i książkami, zjadłem jeszcze więcej ryby z frytkami, piłem herbatę i ostatecznie mając do wyboru spotkanie z Dave'em McKeanem, którego nie widziałem od Halloween, oraz pójściem na brytyjska premierę "Strażników" zjadłem w towarzystwie Dave'a przemiły obiad, a do znajomych, którzy poszli na premierę dołączyłem później. Ale po wysłuchaniu ich wrażeń mam nieco większą ochotę iść do kina.

(A mój przyjaciel Duncan Jones pokazał mi swój najnowszy film - "Moon" i wkrótce o nim tu napiszę. Ten film to kawał prawdziwego science-fiction, juz takich nie robią.)

Zobaczmy. Zdobyta przez "Księgę cmentarną" nagroda Newberry nadal czyni cuda. Do księgarń trafiają egzemplarze ze złotą taklejką-medalem na okładce, a książka sprzedaje się jak (miałem zamiar powiedzieć "ciepłe bułeczki", ale szczerze mówiąc w życiu nie słyszałem, żeby ktoś pytał "czy te bułeczki sa ciepłe? W takim razie biorę wszystkie!") [nasze "ciepłe" lub "świeże" bułeczki po angielsku są "ciastkami", zdaniem Neila ciastek najwyraźniej nie kupuje się na ciepło ;) przyp.noita] a jej recenzje pojawiają się tak, gdzie nie nie była opisywana przed otrzymaniem nagrody.

W napisanej przez Gaimana opowieści o duchach dreszczyku strachu i emocji nie brakuje, ale to nie wszystko. Historia jest wielowymiarowa, złożona, o ogromnej warości literackiej. Gaiman stara się dodać czytelnikom otuchy i zapewnić ich, że człowiek może dostastać w nawet najbardziej złowrogich okolicznościach i że zawsze istnieje możliwość zmiany na lepsze. I jak we wszystkich wartościowych opowieściach o dorastaniu, zakończenie stanowi jednocześnie początek nowego.
The Chicago Tribune,
...łaczy realistyczne dialogi z fantastycznymi możliwościami w opowieści, która nie opiera się na podanej w atrakcyjnej formie przemocy, ale na myśli, że szczęście może pojawić się w życiu każdego. Czytajcie więc powoli, bo jest to książka naprawdę znakomita. Zdaniem wielu dorosłych czytalników, niezależnie od tego, czy mają dzieci, jest frapująca.
Poleca ją redakcja "New York Times", ale nie "The Boston Globe", który opublikował pierwszą znaną mi recenzję książki zgodną z mottem zająca Tuptusia [z filmu "Bambi" - przyp.noita] "jeżeli nie możesz powiedzieć o kimś czegoś dobrego, lepiej nie mów nic". W całości brzmi ona:

Uważam, że książka jest dosłownie i w przenośni straszna, a ponieważ podziwiam i szanuję literacki geniusz Gaimana, to na tym zakończę.

... co skłoniło mnie do rozważań jak coś może być straszne w przenośni. ("To było straszne. Tak w przenośni!) i doszedłęm do wniosku, że Liz Rosenberg użyła tego słowa chociaż tak naprawdę chodziło jej o to, że książka była straszna w kilku znaczeniach tego słowa (tzn. pełno w niej martwych rzeczy oraz nie spodobała jej isę ani trochę). No cóż. Mam nadzieję, że spodoba jej się moja kolejna książka, cokolwiek to będzie.

A właśnie. Jak mi powiedziano, twa właśnie drukowanie książki "Kto Zabił Amandę Palmer" i już wkrótce powinna ona ujrzeć światło dzienne. (Tutaj informacje na temat zamawiania.)

A oto krótkie opowiadanie z owej książki. Wszystkie opowiadania są króciutkie i bardzo się różnią między sobą, ale w każdym z nich Amanda ginie. To jest bajką. Zaczyna się około 2:19.


(Tutaj można zobaczyć zdjęcie, które pokazuje Amanda. A jeżeli chcielibyście dowiedzieć się jak to spotaknie wyglądało od frontu, tu znajdziecie zdjęcia oraz jeszcze więcej zdjęć. A także relację z jej koncertu w Sugar Club. Mam zmierzwione włosy. Kto by pomyślał?)
...

Dobrze, a teraz przejdźmy do "Koraliny"



Przewidywano, że wtym tygodniu trafi na 3. miejsce. Ale pod koniec weekendu znalazła się na 2. Gdyby nie fakt, że na nasze miejsce na ekrany 3D trafią w piątek Jonas Brothers, polałby się szampan.

Dobrze. Czas pozamykać rozdziały związane z "Koraliną".

Tutaj znajduje się świetny artykuł na temat projektantów komputerowych modeli do "Koraliny", które były następnie wykonywane za pomocą trójwymiarowej drukarki, co pozwoliło zaoszczędzić około czterech lat pracy rzeźbiarskiej. (Czy jeśli naciskasz klawisz i coś powstaje, to wciąż nazywamy to efektami specjalnymi?). Wywiad ze mną i Henrym Selickiem.

Więcej na temat śnieżnych kul z zoo w Detroit. Artykuł na temat Phila Knighta i promocji "Koraliny". Recenzja, która mi się spodobała. Recenzje z "Christianity Today", "Catholic News Service" i "Episcopal Life" są rozsądne i pochlebne. Wciąż czekamy na recenzję na Capalert. (ale oni uznali przecież film "Lew, Czarownica i stara szafa" za niebezpieczny dla dzieci.)

Recenzję "Koraliny" zamieścił "New Yorker". Mike Baker wydobył bardzo starą okładkę tej książki. Tutaj znajduje się plik pdf z instrukcją, jak zrobić na drutach sweter Koraliny.

Irene Gallo zaczęła zbierać na blogu (http://igallo.blogspot.com/) linki do stron związanych z projektowaniem i animacją w "Koralinie". A prace Chrisa Turnhama na http://christurnham.blogspot.com/ są wspaniałe. Stef Choi właśnie zamieścił trochę rysunków na http://stefchoi.blogspot.com/(Powtórzę, że bardzo chciałbym zobaczyć książkę poświęconą artystom związanym z "Koraliną" i ich pracom. W swoim przewodniku do filmowej "Koraliny" Steve Jones musiał ograniczyć się do informacji i materiałów, które dostaczyło mu studio Laika. Teraz, kiedy nikt już nie pracuje w morderczym tempie nad ukończeniem filmu na czas, wspaniale byłoby udokumentować cały przebieg procesu tworzenia wizualnej strony filmu.)
...

Na kuchennym stole czekało na mnie wiele cudownych rzeczy. Spróbuję zrobić zdjęcie. Czekał na mnie egzemplarz magazynu "The Lifted Brow", a także DVD "American Scary". (Pierwsze dziesięć minut można obejrzeć na http://www.youtube.com/watch?v=ukvJYs4Kq_k)

Pisałem tutaj już kilkakrotnie o Juliem Schwartzu. Przeczytajcie to. Jest cudowne, w każdym znaczeniu tego słowa.

Tydzień od 1-7 marca jest Tygodniem Willa Eisnera. Jak dowiadujemy się ze strony http://www.cbldf.org/pr/archives/000386.shtml

Tydzień Willa Eisnera ma być okazją do nieustającego promowania czytelnictwa powieści graficznych, walki o wolność słowa oraz przedstawienia dorobku samego Eisnera szerokiej publiczności. Pierwsza edycja planowanej jako coroczna akcji nosi tytuł "The Spirit of A Legend" ["Duch Legendy"] i będzie dotyczyć kluczowego komiksu Eisnera - "Spirit", a także tkwiącego w jego pracach ducha, który inspirował pokolenia czytelników i artystów komiksowych. Będzie to temat przewodni obchodów w College of Art and Design w Minneapolis, College of Art and Design w Savannah, a także w Nowym Jorku. Oprócz organizowanych imprez, na stronie WillEisnerWeek.com znajdą Państwo różnorodne materiały i związane z tematem opracowania naukowe.

I na koniec...

W sobotę 7 marca w księgarni Books of Wonder na Manhattanie będziemy z Chrlesem Vessem podpisywać ksiązki. Spotkanie rozpocznie się o 13.00. Przeczytam "Blueberry girl" (nie jest długa.Może przeczytam ją dwa razy, albo będę czytał barrrrdzo powooooli, a Charles przygotuje wystawę obrazów i będą też reprodukcje do kupienia. Potem będziemy odpowiadać na pytania i powinno być fajnie.  Bałem się, że miejsca będzie za mało, ale Peter z Books of Wonder zapewnił mnie, że od kiedy byłem tam po raz ostatni przenieśli się do nowej siedziby i organizowali spotkanie z J.K. Rowling, więc bez problemu poradzą sobie z ilością ludzi, jaka może się pojawić. A zatem hurra, przybywajcie! Część zysków zostanie przekazana na konto fundacji RAINN (z którą TOri Amos współpracuje - przyp.noita), bo napisałem "Blueberry girl" dla Tori i jej wtedy-jeszcze-nienarodzonej-córki i chyba właśnie tak należy postąpić.

czwartek, 19 lutego 2009

szybkie podsumowanie ostatnich dni

Neil napisał w czwartek 19 lutego 2009 o 6:49

W biegu, szybka notka z północno-zachodniej Szkocji (gdzie spędzę najbliższe 24 godziny).

Amandy Palmer I Mój występ w księgarni Chapters był naprawdę fajny. Przepraszam tych, którzy nic nie widzieli, nie słyszeli albo przyszli, zobaczyli tłum i sobie poszli. Chyba nikt nie spodziewał się ponad 500 osób, nawet ja. Zgrzytając zębami ustaliłem, że będziemy podpisywać po jednej rzeczy na osobę. Dzięki temu całe spotkanie trwało zaledwie 5 godzin, jeśli wliczyć w to czas spędzony na babraniu się z drukarką, co było też powodem opóźnienia (Zapamiętać na przyszłość: jeżeli będziesz miał zamiar czytać coś dziwnego lub dotąd niepublikowanego - nie zapomnij sobie tego wcześniej wydrukować.) Amanda zaśpiewała trzy piosenki, ja przeczytałem trzy lub cztery historyjki ze zmarłoamandowej serii, a potem podpisywaliśmy sie wielu miłym ludziom. (Szczególne podziękowania należą sie pracownikom Chapters, którzy przeszli samych siebie.) (Tutaj relacja Cheryl Morgan.)

A teraz jestem w Szkocji (tylko jeden dzień), a ostatnie wieści od Panny Palmer przyszły z Kuala Lumpur, gdzie przesiadała się w samolot, który zawiezie ja do Australii. To dziwne, ale i odświeżające uczucie - mieć znajomą osobę, która podróżuje równie często i dziwacznie, co ja.

Najlepsze wiadomości wczorajszego dnia przyszły od mojego redaktora. Napisał w emailu, że "Księga cmentarna" jest na pierwszym miejscu listy New York Timesa wśród książek dla dzieci w twardej oprawie, a "Koralina" jest numerem 1 wśród książek w miękkiej okładce. Tego jeszcze nie przerabiałem.

Na premierze "Koraliny" siedział obok mnie kompozytor Bruno Coulais. Na stronie http://www.filminfocus.com/article/an_interview_with__em_coraline__em__composer_bruno_coulais jest uroczy wywiad z nim,
[oraz mozliwość przesłuchania fragmentów muzyki z filmu! - przyp. noita]
a kolejna związana z "Koraliną" artystka, Katy Wu, publikuje rzeczy w sieci.

Co sprawia, że sie uśmiecham: to sprawka Disneya, czy po prostu ludzie z ABC nie umieją liczyć lub/i dodawać?:
1. PREMIERA! Friday the 13th (Warner Bros.) - $45.2 mln; 3105 kin; $14,560 przedsprzedaż

2. He's Just Not That Into You (Warner Bros.) - $23.3 mln; 3175 kin; $7,359 przedsprzedaż; spadek o 29%; $58.8M

3. Taken (Fox) - $22.2 mln; 3109 kin; $7,141 przedsprzedaż; spadek o 6%; $80.8

4. PREMIERA! Wyznania zakupoholiczki (Disney) - $17.3 mln; 2507 kin; $6,902 przedsprzedaż

5. Coraline (Focus) - $19.1 mln; 2320 kin; $8,236 przedsprzedaż; spadek o 9%; $39.3 mln
[pierwsza suma oznacza ile film zarobił w weekend, druga to zyski z przedsprzedaży, a trzecie - ile zarobił w sumie od wejścia na ekrany - przyp. noita]

niedziela, 15 lutego 2009

Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin Jacka Benny'ego


Pierwotnie miałem dotrzeć do Dublina jutro, w niedzielę, i od razu zacząć udzielanie wywiadów. Jakoś w środku tygodnia zorientowałem się, że to po prostu się nie uda - harowałem od rana do nocy i pomiędzy podczas dwutygodniowego koralinowo-newbery'owego szaleństwa w Stanach, a lot do Dublina, opuszczenie samolotu, udzielenie sześciu wywiadów dla gazet i jednego dla telewizji, a następnie podróż do Dundrum, by przedstawić film i odpowiedzieć na pytania widzów zdawało się być przepisem na katastrofę lub co najmniej na przespanie własnego filmu.

Tak więc wszystko przesunąłem na dzień wcześniej, co było dobrym posunięciem. Lot był łatwy i przyjemny (siedziałem obok jednego z Prawdziwych Ojców Internetu, który chciał dowiedzieć się wszystkiego na temat pisania, a ja chciałem się dowiedzieć wszystkiego o Internecie, tak więc radośne przegadaliśmy porę posiłku, co prawie nigdy się nie zdarza). Po lądowaniu zostałem magicznie przeniesiony z lotniska do małego miejsca dla VIP-ów, gdzie dano mi filiżankę herbaty i wsadzono do auta z panią z Universalu, a ja zacząłem marzyć o tym, by wszystkie wyjścia z międzynarodowych lotnisk były równie gładkie i wdzięczne i bezkolejkowe.

Mój ukochany Android G1 nie działa tutaj -- był to, jak może pamiętacie, prezent od Google, i jest on (przynajmniej do czasu) darmowy, jednak jego darmowość sprawia, że nie mogę się połączyć z żadnym zagranicznym operatorem telefonii, ponieważ ktoś musiałby zostać obciążony rachunkiem za połączenie. W momencie, gdy zostałem przez niego poinformowany, że teraz jest tylko urządzeniem ze zdjęciami i muzyką, odkryłem, jak bardzo mi go brakuje (przypomnienie dla samego siebie: stukanie w ekran Nokii N73 niczego nie daje). Moja starszawa i ekscentryczna Nokia N73, która sama się wyłącza od czasu do czasu, czasem w środku rozmowy, jest moim telefonem w trakcie pobytu w Irlandii. Odkryłem też, ze problemy z funkcją metody słownikowej mogły się wziąć z faktu, że od zeszłego miesiąca zdecydowała, że woli korzystać ze słownika holenderskiego.

No nieważne. Szczęśliwych Walentynek od kogoś znajdującego się w podejrzanie pustym i niewalentynkowym dublińskim pokoju hotelowym.

...

"Księga cmentarna" wygrała Cybil Award -- nagrodę społeczeństwa blogowego na najlepszą książkę dla dzieci. Bardzo się ucieszyłem. Wszyscy nominowani i zdobywcy Cybil Award w tym roku wyglądali dobrze. Jestem dumny, że znalazłem się wśród nich i gratuluję wszystkim zaangażowanym.

Monica Edinger zrecenzowała "Księgę cmentarną" w The New York Times. Jej recenzja kończy się słowami:

Pewnego ponurego dnia przeczytałam końcówkę "Księgi cmentarnej" mojej klasie. Przez niemal godzinę słychać było tylko opowiadania i deszczu. W tej powieści pełnej cudów, Neil Gaiman podąża śladami dawnych gawędziarzy, tkając baśń o niezapomnianym uroku.



Co naprawdę mnie uszczęśliwiło. Opowiadanie i deszcz. Tak, właśnie po to to jest.

...

(Mniej więcej miesiąc temu powiedziałem mojej edytorce z HarperChildrens, że wyślę babeczkę każdemu z HarperChildrens, jeśli "Księga cmentarna" kiedykolwiek wróci na pierwszą pozycję zestawienia książek dziecięcych NYT. Tak więc w zeszłym tygodniu wysłałem ogromną ilość babeczek do HarperChildrens [chociaż za dziesięć procent babeczek zapłacił mój agent]. Powiedziałem im, że jeśli kiedyś uda nam się zajmować pierwszą pozycję przez pięć tygodni z rzędu, wyślę więcej babeczek.)

Chciałbym wyrazić swój smutek z powodu utraty mojego wieloletniego wydawcy z William Morrow, Lisy Gallagher. Nie sądzę, bym już tu o tym wspominał. Pracowałem z nią przez dziewięć lat -- najpierw zajmowała się marketingiem, następnie została wydawcą, a kiedy "Chłopaki Anansiego" zajęli pierwsze miejsce na liście NYT, usiedliśmy i wypiliśmy razem szampana na placu pełnym ludzi. Zawsze mnie wspierała i będzie mi brakowało pracy z nią, nie tylko dlatego, że była jedyną osobą, która zaczynała rozmowę świeżym "Cześć kochanie, tu Lisa." Mam nadzieję, że dostanie tak dobrą pracę jak ona sama.)

...

Zobaczmy.

Każdy, kto widział "Koralinę" i zastanawia się nad pracą, która toczyła się za kulisami, powinien spojrzeć na

http://shaneprigmore.blogspot.com/


http://www.xanga.com/criscoh/691813394/item/

http://shannontindle.blogspot.com/

http://www.burstofbeaden.com/
(Tutaj kliknijcie w "Nowsze rzeczy" po prawo, a następnie "Koralina")

http://dankrall.blogspot.com/




Wszyscy są niesamowitymi artystami, ale prace Dana Kralla naprawdę sprawiły, że zapragnąłem, by zrobił ilustracje do wydania "Koraliny". W każdy razie, spójrzcie na ich dzieła: zobaczycie ilustracje do scen, które zostały usunięte w ostatecznej wersji filmu. Tak jak powyższy rysunek Dana Kralla.

Naprawdę mam nadzieję, że ukaże się książka "Art of Coraline", by zebrać to wszystko razem z innymi rzeczami, które możecie obejrzeć w klipach na http://thinkinganimationbook.blogspot.com/2009/02/coraline.html . Na etapie książki "Coraline: A Visual Companion" Steve'a Jonesa (tu możecie ją wyszukać) Laika i Focus nie mogli zamieścić więcej materiału, ponieważ, jak bardzo rozsądnie wyjaśniali, szaleńczo próbowali dokończyć film (w pewnym momencie nawet anulowali książkę, zaznaczając, że nie mieli nikogo, by zajął się materiałem, jako że wszyscy pracowali nad filmem. Tylko interwencja Henry'ego Selicka sprawiła, że udostępniono fotosy i projekt wskrzeszono z martwych).

Większość powyższych linków zaczerpnięta z http://www.gallerynucleus.com/event/180)

Jeśli przypadkiem nie wiecie, którą wersję "Koraliny" kupić, zawsze wspaniały School Library Journal ma przegląd rzeczy o mnie tutaj oraz przegląd "Koralin" tutaj.

Chcecie wiedzieć, jak zrobić 200 000 kukiełkowych twarzy? Potrzebujecie drukarki 3D.

Chcę tylko krótko skomentować pytanie Marcela. Widziałem "Koralinę" wczoraj tu w Brazylii i widziałem ją w 3D. Powiem, że dubbing jest niesamowity. Wszyscy są świetni w tym, co robią, naprawdę.

A to, no wiesz, lalki.

Poinformowano mnie, że ludzie zajmujący się robótkami ręcznymi także wzięli się za "Koralinę":
http://joanofdarkknits.blogspot.com/2009/02/weird-octopus-cyclops-kitty-thing-from.html to model pluszowej ośmiornicy, natomiast tikabelle zrobiła Koralinowe Rękawiczki:http://theyellowjournalist.blogspot.com/2009/02/coraline-gloves.html

(Wspominałem, że w zeszłym tygodniu wpadłem na Altheę Crome na lotnisku w drodze do domu z Portland? Albo że właśnie kiedy mieliśmy opuścić samolot, dała Maddy i mnie malutką parę rękawiczek -- nie z filmu -- którą zachowałem jako skarb i teraz muszę się zastanowić, gdzie mam je przechować, by je bezpiecznie wystawić?)

...


(Zorientowaliście się, że zamykam Zakładki?)

Drobny niepokojący zakaz książki -- http://www.examiner.com/x-591-Childrens-Book-Examiner -- sąd podtrzymuje zakaz książki dla małych dzieci o Kubie, opisując uśmiechnięte dzieci jako "niewłaściwe".

Dzień Czerwonego Nosa może dotrzeć do Ameryki. Albo do Internetu. Zawsze mi się mylą: http://www.rednosenet.com/

Lista dziesięciu filmów dziecięcych, które są nieodpowiednie dla dzieci zawiera pięć z moich -- a także moich dzieci --- ulubionych filmów. (Jeśli właśnie dodali "Alicję" Jana Svenkmayera...)

http://today.msnbc.msn.com/id/26184891/vp/29137532#29137532 to recenzja "Koraliny" Today Show.

A ta wystawa "Koraliny" w Muzeum Kreskówek kończy się jutro.

...

http://iheart.despair.com/motivator.php : cukierkowe serca z własnymi życzeniami walentynkowymi. Albo urodzinowymi.

Na Masters of Song Fu, Neil Innes pisze ostatnią piosenkę Rona Nasty'ego: http://www.quickstopentertainment.com/songfu/03song1/neil_innes_imitation_song.mp3

I mój własny walentynkowy jakmutam dla świata -- możecie posłuchać jak Claudia Gonson śpiewa "Bloody Sunrise", opracowany i zagrany przez Michaela Hearsta na http://hypem.com/track/672071/Neil+Gaiman-Bloody+Sunrise -- link nie działa, ale jeśli naciśnięcie trójkącik "odtwórz", to będzie grać.