środa, 31 października 2007

Noc przed Halloween

Neil napisał we wtorek 30 października 2007 o 21:36

Pilna wiadomość od Dave'a McKeana, który obecnie pracuje nad niskobudżetowym filmem "Luna"

Pilnie potrzebuję dwóch białych papierowych krabów (origami) do sceny z "Luny", podobnych do tego:
http://db.origami.com/displayphoto.asp?ModelID=2244
jeśli ktoś byłby skłonny je zrobić i od razu wysłać do mnie do Zjednoczonego Królestwa, mogę mu zapłacić niewielką sumkę za poświęcony czas (a może podpisany rysunek albo książka?), umieścić go w napisach końcowych i dać mu numer konta Fedex do usług kurierskich.

Jeśli jesteście mistrzami origami, wejdźcie na stronę FAQ (a wiem, że gdzieś tam tacy są, ponieważ na podpisywaniach dostaję zadziwiające rzeczy) i dajcie mi znać, a ja skontaktuję was z Dave'm. Który prawdopodobnie będzie wkrótce tonął w papierowych krabach.

Wybrałem się dziś do Hair Police i spotkałem Wendy, która zamieniła w całkiem przyzwoitą fryzurę dziwaczną skołtunioną szopę, w którą ostatnio przerodziły się moje włosy. Stamtąd do Dreamhaven, gdzie podpisałem mnóstwo różności dla Elizabeth i dla strony http://www.neilgaiman.net/, łącznie z jakąś połową tony Absolute Sandmanów cz. II. W drodze do domu zadzwonił do mnie Roger Avary i powiedział, że po paru latach znów otwiera swoją stronę-- http://www.avary.com/.

Później na wywiadówkę do szkoły Maddy. Świetnie sobie radzi, a jej karta ocen robi wrażenie- na co po raz pierwszy naprawdę musiała zapracować, ponieważ była ze mną w Zjednoczonym Kólestwie na premierze "Gwiezdnego pyłu" i straciła tydzień ze szkoły.
(Jedzie ze mną do LA na premierę "Beowulfa", ale straci przez to tylko jeden dzień szkolny.)

A później do domu. Otworzyłem egzemplarz Bust, który zwinąłem z DreamHaven (oficjalnie dostaję go dla mojej asystentki Lorraine, ale zawsze najpierw go czytam-- coś tak jak wtedy, gdy jako chłopiec zabierałem dla mojej siostry egzemplarze Bunty) i już po chwili gapiłem się na niespodziewane ogłoszenie zapachów "Dobry Omen" i "Gwiezdny pył" od BPAL. Co przypomniało mi, że miałem złożyć gratulacje niesamowitej Beth, która jest mózgiem (i nosem) BPAL-- oraz kobietą, która zebrała w tym roku ogromną sumę pieniędzy dla CBLDF-- z okazji ślubu.

(A jeśli ostatnio nie zaglądaliście na stronę CBLDF-- http://www.cbldf.org/-- w poniedziałek odbędzie się proces Gordona Lee. Nareszcie. Po trzech latach, dwóch zupełnie żnych zestawach "faktów" i jak do tej pory $80 000 kary za coś, co przede wszystkim nie powinno być sprawą policji... (cała historia na http://www.cbldf.org/articles/archives/000318.shtml)

Mnóstwo, mnóstwo i jeszcze raz mnóstwo e-maili od ludzi, którzy informują mnie, że w całej Ameryce można znaleźć Marmite, zwykle obok artykułów do pieczenia (zapewne z powodu słowa "drożdże") Nie sądzę, bym przez parę następnych lat potrzebował Marmite, ale dzięki wszystkim za informację.

(pytanie zadane po raz pierwszy!)

Właśnie dostałem wiadomość od przyjaciela, który wydaje się być głęboko poirytowany. Spotkał znanego pisarza brytyjskiego, gdy ten zbierał materiały do swojej najnowszej książki. Pisarz ten wykorzystał w książce anegdotkę mojego przyjaciela jako jeden z głównych chwytów literackich, jednakże nie zapytał go o pozwolenie ani nie podziękował w żaden sposób.

Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się coś takiego (oczywiście w drugą stronę)? Myślę, że w Twoim umyśle kłębi się mnóstwo historii, które ktoś kiedyś Ci opowiedział, i mógłbyś nawet nie zdać sobie sprawy, że poznałeś je od kogoś innego. Gdybyś wykorzystywał czyjeś opowiadanie, czy skontaktowałbyś się z taką osobą?

Stosunkowo mocno staram się wspominać o osobach, które pomogły (zerkinij na bardzo długą listę nazwisk na końcu "Amerykańskich bogów"), ale trudno mi uznać winę wspomnianego pisarza. Pisarze to chomiki. Jeśli opowiesz nam anegdotę- o ile nie poprzedzisz tego słowami "Zaraz opowiem ci zabawną i/lub interesującą anegdotkę. W przypadku, gdybyś w bliższej lub dalszej przyszłości zechciał wykorzystać ją w książce, będziesz potrzebował skontaktować się ze mną, by otrzymać pozwolenie, lub przynajmniej wspomnieć moje nazwisko. Teraz opowiem ci anegdotę, a później podam moje szczegółowe dane osobowe w takiej formie, byś ich nie zgubił"-- to gramy fair play. Myślę, że podchodzimy do tego tak- nie mówię za nas wszystkich, ale za stosunkowo wielu- że jeśli twój przjaciel sądził, że jego anegdota nadawałaby się na książkę, to powinien ją sam napisać.

Nie znam nazwisk osób, które zabrały mnie do kanałów czy opuszczonych podziemnych tuneli, gdy pisałem "Nigdziebądź", ale ich anegdoty z pewnością przyczyniły się do powstania książki. Nie podałem też nazwiska podejrzanego finansowo agenta, którego interesujące podejście do płacenia honorarium autorskiego było inspiracją dla postaci i zachowania Grahama Coatsa w "Chłopcach Anansiego" (prawdopodobnie mądre posunięcie). I, tak jak mówisz, bardzo często wie się, że ktoś powiedział ci, że Szalony Król Ludwig Bawarski uniknął małżeństwa załatwiając sobie zwolnienie lekarskie, lecz kiedy i kto to był zdążyło już rozłożyć się na gęstą papkę w kupce kompostu na tyłach twojego umysłu. Wciąż pozostał sam kształt i wiesz, że puentą było "Dwie kawy i lody w polewie czekoladowej", lecz jak dostało się to do twojej głowy wciąż pozostaje tajemnicą.

(Warto też zauważyć, że Twój przyjaciel mógł się mylić. Czasem dostaję listy od ludzi, w których piszą "Wiesz o tym ode mnie"/"To był mój pomysł". I nadawcy takich listów naprawdę w to wierzą, choć tak nie jest. Odpowiadam im "Tak naprawdę napisałem to cztery lata zanim stworzyłeś swoje opowiadanie" lub "Rozumiem, że uważasz, że wyciągnąłem tę informację z czegoś, co powiedziałeś. Tak naprawdę cała historia była w gazecie pod taką i taką datą, i właśnie stąd ją wziąłem.")

Powiedziawszy to, wciąż głęboko współczuję Twojemu przyjacielowi. Wiele lat temu byłem na spotkaniu, na którym powiedziałem "Zamierzam napisać książkę zatytuowaną X" i nikt nie śmiał się tak długo i tak głośno jak gostek siedzący obok mnie, który jedenaście miesięcy później wydał książkę o tytule, który wspomniałem. Prowadziłem też rozmowę z innym pisarzem, który napomknął, że uktnął przy tworzeniu akcji, a ja powiedziałem "O, to łatwe" i coś zaproponowałem, na dokładkę zaproponowałem tytuł dla książki, a on powiedział "Wiszę ci za to obiad". Jednak gdy książka wyszła, bezskutecznie przeszukałem podziękowania szukając jakiejś wzmianki, obiadu zresztą też nie dostałem. Z drugiej strony odczuwam puszystociepłe uczucia wobec tych, którzy pisząc książkę rzeczywiście podziękowali i użyli podziękowań, by podziękować.

...

Po długim dniu dostałam "Twój" list miłosny, który rozsyłał New York Times. Był dosyć śmieszny i sprawił, że długo się śmiałam. (tym śmieszniejsze były próby wytłumaczenia osobie z którą mieszkam w pokoju, że nie był to prawdziwy list miłosny.) Czy miałeś w ogóle coś wspólnego z pisaniem tych listów? Czy też New York Times napisał je bez pomocy pisarzy? Czy wiesz, czy każdy dostaje ten sam list? To tak z czystej ciekawości, dzięki.

Tak, każdy dostaje taki sam list (i przy okazji, chodzi o UK Times, nie New York). I owszem, napisałem go. (Tak naprawdę to opowiadanie.) Dzień wcześniej ludzie dostali list od Margaret Atwood. Dziś chyba od Leonarda Cohena. Myślę, że wciąż można zapisać się na trzy ostatnie...
http://entertainment.timesonline.co.uk/tol/arts_and_entertainment/books/commercial/article2623706.ece

...

Na koniec- to przywołało na moją twarz ciepły i wesoły uśmiech:
http://papercuts.blogs.nytimes.com/2007/10/30/when-the-wolves-come-out-of-the-walls-its-all-over/

wtorek, 30 października 2007

prostota czerni

Neil napisał w poniedziałek 19 października 2007 o 0:07

(Właśnie odkryłem, że w rynnie za zewnątrz mojej sypialni zamieszkał pręgowiec [pręgowce-przyp. noita], co wyjaśnia tajemnicze odgłosy, o których nic tu nie wspominałem w obawie, że ludzie zaczną żartować na temat wilków w ścianach.)
...

Wiecie, głównym powodem dla którego od 20 lat noszę to samo jest fakt, że nie muszę się zastanawiać co na siebie włożyć. To sprawia, że życie staje się proste.

Moja asystentka Lorraine zapytała mnie właśnie co chcę założyć na brytyjską i amerykańską premierę "Beowulfa" i z przerażeniem zdałem sobie sprawę, że nie wiem. Miałem już na sobie smoking i muchę na premierze "Gwiezdnego pyłu" w USA i skórzaną kurtke i czarną koszulkę oraz jeansy w Wielkiej Brytanii. To właściwie całkowicie wyczerpuje moje możliwości. Przypuszczam, że mógłbym założyć inną skórzaną kurtkę, albo krawat zamiast muchy do smokingu, ale (ponura kręci głową). Nie wiem. Decyzje, decyzje. (Zapytałem znajomą aktorkę w co zamierza się ubrać i dowiedziałem się, że projektanci praktycznie bija się, aby aktorzy byli widziani na czerwonym dywanie w ich kreacjach. Musiałem wyjaśnic, że z pisarzami jest inaczej. Chyba moge rzucić monetą.
...
Użyłem Google Documents żeby udostępnić "Odda i Lodowych Gigantów" ludziom, którzy powinni go zobaczyć... i waśnie zdałem sobie sprawę, że żadna z drobnych poprawek które wprowadzałem - i sumiennie zapisywałem - nie została zapisana. Zamiast tego, program wybrał jako tekst podstawowy jakąś inną wersję otwartą w Google Documents na innym komputerze gdzieś w domu, co oznacza, że zmiany zapisane na komputerze na dole na którym obecnie jestem nie zostały uwzględnione. (Siedziałem tu przeglądając wszystkie poprzednie zapisane wersje - jest ich 121, a wydaje się że przechodzę tylko pomiędzy paroma gdzie jedno "ale" zmienia się w "nadal". Zgaduję, że plik jest otwarty w dwóch oknach na tym komputerze, który widzi Google...)

Biorąc pod uwagę ludzi, którzy nie mogą się dostać do dokumentu i go przeczytać, a potem piszą do mnie zrzędliwe maile oraz to jak Google Documents czasem nie wysyła zaproszeń (ale nadal wymienia te osoby jako mające dostęp) myślę, że powinienem był zwrócić baczniejszaąuwagę na napis "BETA" umieszczony pod słowami "Google" i "Documents"
...
Witam Panie Gaiman!

Pomyślałam, że może pana zainteresować, że wydrążyłam pana w dyni na konkurs w moim akademiku. Mam nadzieję zdobyć dzieki niej nagrodę za "Najbardziej Oryginalną", ale mogę przegrać z dynią Marilyn Andy'ego Warhola. No cóż.

Tu jest link to zdjęcia, które zamieściłam na stronie facebook.

http://bgsu.facebook.com/photo.php?pid=34570514&id=20923362&op=1&view=all&subj=2200703877&aid=-1&oid=2200703877

Prosze wybaczyć, że sie nie świeci, ale najwyraźniej stanowi zagrożenie pożarowe. Takie życie w akademiku.

Mam tylko nadzieję, że to pana nie przerazi. Ale naprawdę nie wiem, może nie jestem aż tak oryginalna jak sądziłam. Prawdopodobnie co roku pojawia się a tuzin Neil O'Lantern!

Dzięki,
Katy Gehred

Prawdopodobnie. (uśmiech.) Nie, myślę, że jesteś jedyna. Jeśli pojawi się więcej, postaram się podać do nich linki.

Neil,
pomyśleliśmy, że damy ci znać, iż masz grono fanów wśród robiących na drutach! Grupa "Knitters for Neil" powstała na dobrze zapowiadającej się stronie sztuk włókienniczych Ravelry.com,
Mamy nadzieję, że wymyślimy jakieś interesujące, zainspirowane tobą rzeczy, więc gdybys mógł dać znać wszystkim, że jeśli chcą dołączyc lub maja jakies pomysły, to można nas znaleźć na http://www.ravelry.com/groups/neil-gaiman-knitters

Dzięki!
Lauren

Wydaje się, że Ravelry to coś, gdzie się zapisujesz, a potem czekasz na zaproszenie. Ale reklame może uznać za zrobioną...

Nie pytanie, chciałem tylko wskazać coś przydatnego twoim czytelnikom: brytyjskie wydania książek można zamówić z dostawą do (prawie) każdego miejsca na świecie bez dodatkowych opłat na stronie Book Depository
(www.bookdepository.co.uk). (Nie jestem w żaden sposób związany z tą stroną, po prostu ich usługi sa dla mnie przydatne i imponujące)

Dobrze wiedzieć, choć nie wygląda, jakby można tam było zamówić cokolwiek przed premierą. A i tak w tej chwili po "Odda" odsyłaja do Amazon.co.uk.

...

Właśnie dowiedziałem się, że oficjalna data rozpoczęcia sprzedaży "The Graveyard Book" to 30 września 2008
...

Maddy chce wiedzieć dlaczego od dawna nie zamieściłem na tym blogu jej zdjęcia i twierdzi, że
wstawiając najnowsze mogę udowodnić światu, że nadal ją kocham...

...

Dużo ludzi napisało do mnie, że Marmite można zamówić z Amazon.com - i tak zrobiłem! Właśnie przyszło. Niestety dwie (z dwunastu) butelek stłukły się w transporcie i odkryłem, że Amazon nie pozwala na zwrot i nie refeunduje produktów spożywczych, więc raczej nie zamówię ich tam ponownie.

Wiele osób pisało prosząc, abym wyjaśnił co z Marmite. I zrobię to. ale nie w tej chwili.
...

Dobrze. Z powrotem do sprawdzania "Bone"

poniedziałek, 29 października 2007

Moja książka na Światowy Dzień Książki

Neil napisał w poniedziałek 29 października 2007


Gdzie mógłbym kupić Odd and the Frost Giants jeśli mieszkam w Stanach? Czy ktoś go będzie tutaj rozprowadzał? Jak długo muszę czekać? A także jak długo będę czekał na Księgę Cmentarną? Aż się trzęsę, żeby przeczytać nowego Gaimana.

Dziękuję panu, panie Neil.

Siri

Bardzo proszę. Zobaczmy... Nie wiem, czy Odd and the Frost Giants będzie wydana w Stanach. Jak na razie nie ma takich planów.

Napisałem ją z okazji tak zwanego Światowego Dnia Książki na Wyspach, podczas którego grupa pisarzy pisze książki za nic, a wydawcy wydają je za nic, a sprzedawane są po funcie za egzemplarz dzieciom, które dostały jednofuntowy bon, a wszystko to dzieje się wyłącznie dlatego, żeby nakłonić dzieci do czytania.
Opisują ten proceder na swojej stronie jako największą rokroczną promocję radości z czytania i książek.

Aż się zatrząsłem dowiadując się, że
UNESCO zapożyczyło Kataloński zwyczaj, kiedy róże i książki wręczano sobie 23 kwietnia (dzień świętego Grzegorza, Urodziny i dzień śmierci Shakespeara, nie wspominając już o urodzinach Nabokova i dniu śmierci Cervantesa).

To oficjalna organizacja charytatywna.(tutaj macie
FAQ z tej strony)

W Anglii i Irlandii odbędzie się to 6-tego marca 2008.

Tutaj są tegoroczne książki:
http://www.worldbookday.com/1-pound-book-details.asp

Co do tego jak zdobyć egzemplarz, jeśli nie mieszkasz na Wyspach, proponuję poprosić kogoś stamtąd, żeby ci go kupił, albo po prostu zamówić ze sklepu internetowego. Zapłacisz koszt przesyłki, ale wciąż masz książkę liczącą 14 500 słów za dwa dolary (to mniej więcej tyle ile ma Koralina) więc pewnie nie będzie to dla ciebie wielkie obciążenie.

Jeśli zdecydujesz się na Amazon.co.uk -- którego może użyć każdy z każdego innego kraju, jeśli ma tam konto -- powinieneś użyć
tego linku żeby zamówić jednofuntową książkę. Mają też inny link link do przecenionej 25-funtowej wersji książki - co jest, jak mniemam, jeżeli tylko nie usłyszę jakiegoś sprostowania, jakimś dużym potknięciem Amazona, chociaż możliwe, że przeceniają paczki po 25 kopii.

Teraz skończyłem pisać Odd..., mam jeszcze do napisania esej o Bone Jeffa Smitha i wstęp do książki o Franku McConnellu, potem wracam na pełny wymiar godzin do Księgi Cmentarnej aż ją skończę. Prawdopodobnie odetnę się od świata w Grudniu, żeby napisać ją do końca.

Myślę, że Księga Cmentarna ukaże się w ciągu roku. Może troszkę mniej.

Labels: ,

niedziela, 28 października 2007

Straszna historia

Oto tłumaczenie 30-sekundowej strasznej historii, o której Neil wspominał w paru ostatnich notkach. Oryginał możecie znaleźć na stronie http://weekendamerica.publicradio.org/programs/2007/10/27/_ten_tales_of_terror.html

...

Mieszkam w pustej okolicy, w starym domu z dala od wszystkiego.
Dlatego kupiłem psa. Dotrzymuje mi towarzystwa.

Ostatniej nocy księżyc stał w pełni, rzucał cienie. Poszliśmy skrótem przez las, daleko aż na łąkę. Spuściłem go ze smyczy, by pobiegał. Wrócił trzymając coś w pysku.

"Upuść" rozkazałem. Posłuchał. Zrobiło mi się niedobrze.

Ktoś za mną powiedział, "To moje. Nie odwracaj się."
I cień za moim zniknął, a mój pies zaskomlał w świetle księżyca.

...

Słodkich snów :-)
Varali

Początek rozdziału trzeciego "Odda i Lodowych Gigantów"

Oto jak zaczyna się Rozdział 3 Odda i Lodowych Gigantów...

Odd wyobrażał sobie, że wyżywi się łososiem przez tydzień lub dłużej. Odkrył jednak, że zarówno niedźwiedzie, jak i lisy i orły jedzą łososie, a karmiąc ich mógł chociaż częściowo podziękować im za odprowadzenie go do domu. Jedli dopóki nie zniknęła cała ryba, lecz tylko Odd i orzeł wydawali się być zadowoleni ze swych porcji. Lis i niedźwiedź obydwaj wyglądali na głodnych.

"Jutro znajdziemy więcej jedzenia", powiedział Odd. "Teraz śpijcie."

Zwierzęta patrzyły na niego uporczywie. Odd podszedł do słomianego materaca i wdrapał się na niego. Zdał sobie sprawę, że legowisko zupełnie nie pachniało jak jego ojciec. Kiedy siadał, ostrożnie oparł kulę o ścianę, by mógł wstać po przebudzeniu. Pachniało po prostu jak słoma. Odd zamknął oczy i zapadł w sen.

Sny o ciemności, błyskach, momentach, nic, czego mógłby się chwycić, nic, co mogłoby go pokrzepić. I wtedy we śnie rozbrzmiał donośny posępny głos:

"To nie była moja wina."

A wyższy, gorzko rozbawiony głos powiedział: "O, z pewnością. Powiedziałem ci, byś nie próbował spychać tego drzewa. Po prostu nie posłuchałeś."

"Byłem głodny. Czułem miód. Nie wiesz jak to było, gdy czułem jego zapach. Był lepszy niż miód pitny. Lepszy niż pieczona gęś." Wtedy posępny głos, tak niski, że gdy przemawiał, brzuch Odda zaczynał drżeć, zmienił swój ton. "A ty najbardziej ze wszystkich nie powinieneś obwiniać innych. To właśnie przez ciebie jesteśmy w tarapatach."

"Myślałem, że się dogadaliśmy. Myślałem, że nie będziemy czepiać się małego trywialnego błędu..."

"To nazywasz trywialnym?"

W tym momencie trzeci głos, wysoki i surowy, zaskrzeczał "Cisza."

Zapadła cisza. Odd przewrócił się na drugi bok. Drzewo w kominku żarzyło się wystarczająco jasno, by dojrzeć wnętrze chatki, wystarczająco, by utwierdzić Odda w przekonianiu, że oprócz niego nie było tam żadnych innych ludzi. Był tylko on, lis, niedźwiedź i orzeł...

Ciekawe, czy jedzą ludzi, pomyślał Odd. Czymkolwiek są.

Usiadł na łóżku, oparty o ścianę. Niedźwiedź i orzeł zignorowali go.
Lis rzucił mu krótkie spojrzenie zielonych oczu.

"Rozmawialiście", powiedział Odd.

Zwierzęta spojrzały na Odda, a później po sobie. Nawet jeśli właściwie nie powiedziały "Kto? My?", właśnie to wyrażały ich sylwetki, sposób, w jaki siedziały.

"Ktoś rozmawiał," powiedział Odd. "I to nie byłem ja. Nikogo więcej tu nie ma. To znaczy, że to byliście wy. Nie ma sensu zaprzeczać."

"Nie zaprzeczyliśmy" powiedział niedźwiedź. "Ponieważ nie potrafimy mówić." I dodał, "Ups."

Lis i niedźwiedź wpatrywały się w niedźwiedzia, który zasłonił oczy łapą i wyglądał na zawstydzonego.

Odd westchnął. "Który z was ma ochotę wytłumaczyć, co się tutaj dzieje?" zapytał.

"Nic", odparł żywo lis. "Tylko parę gadających zwierząt. Żaden powód do zmartwienia. Zdarza się codziennie. Będziesz miał nas z głowy od samego rana."

Orzeł wbił w Odda spojrzenie swego jedynego dobrego oka. Następnie odwrócił się do lisa. "Akurat!"

Do jesieni

Neil napisał w Sobotę, 27 października 2007


Jest przepiękna jesienna pogoda. Czysta i chłodna i słoneczna i wspaniała. Wspaniała, aby przechadzać się po lesie. W każdym razie tak uważa pies, a kimże jestem, żeby się spierać?



Nocą to drzewo pod spodem łapie i dusi wszystkie żyjące istoty które się zbliżą, ale nawet ono wygląda całkiem normalnie w taki dzień jak dzisiaj.


Zieloność w tle to szakłak, który staramy się wyeliminować jako chwast. Teraz zbieramy go na ogromną stertę żeby potem spalić, co możecie zobaczyć pod spodem na zdjęciu najwyżej...

Palenie nie odbędzie się w tym roku 5 listopada, ponieważ to dzień premiery Beowulfa...
...


Właśnie przeczytałem twoją trzydziestosekundową historię o duchach i świetnie się przy niej bawiłem. Masz rację: była straszna.
Czy jest szansa, że opublikujesz gdzieś dziewięćdziesięciosekundową NAPRAWDĘ straszną wersję?


Zatem poszukałem i znalazłem tutaj:

http://weekendamerica.publicradio.org/programs/2007/10/27/_ten_tales_of_terror.html

ale zrób mi przysługę. Nie czytaj teraz. Poczekaj, aż będzie ciemno, potem kliknij na link i posłuchaj...

Chciałbym, żebyście mogli posłuchać lub przeczytać 90-sekundową wersję. Ale przycinałem ją, żeby doprowadzić do 30 sekund i nie zapisałem dłuższej wersji. Wydaje mi się, że mógłbym napisać nową wersję, ale wtedy będę tylko rozciągał, jeśli wiecie co mam na myśli. (A byli ludzie, którzy oddali 70 sekundowe opowieści)(potrząsa smutno głową)

Tytuł tak się składa jest ich. A korektor powycinał paucy albo przyspieszył je trochę żeby stracić 4 sekundy. (Myślę że jeśli robiłbym taką audycję sugerowałbym ludziom, żeby pisali historyjki długie na minutę, chociażby po to, żeby było miejsce na pauzy. Jeśli opowiadasz historię o duchach to właśnie chwile milczenia dają słuchaczowi do myślenia, pozwalając ich wyobraźni działać w ciszy i wystraszyć samych siebie.)

...

Kilka osób zastnawiało się w mailach, czy muszę przestać pisać, jeżeli zacznie się strajk pisarzy. Nie. Jako członek WGA muszę przestać pisać wszystkie filmy, albo programy telewizyjne i nie mogę rozmawiać o przyszłych planach albo czymkolwiek nowym związanym z filmem, albo korporacjami telewizyjnymi - http://www.wga.org/contract_07/StrikeRules.pdf Podstawowa zasada na której oparliśmy te Reguły jest bardzo prosta: ty (i Twój agent albo jakikolwiek inny przedstawiciel) nie może negocjować z żadną korporacją i nie może świadczyć żadnych usług pisarskich, sprzedawać albo pokazywać żadnej kompanii prac literackich.

Ale będę pisać rzeczy, które nie są filmami, albo do telewizji...

sobota, 27 października 2007

Straszne święta

Odd and Frost Giants spodobał się mojemu wydawcy, hurra. Dzisiejszy dzień spędziłem dopracowując rękopis, zadowolony że jakoś udało mi się zamienić go w prawdziwą książkę. Teraz muszę go zostawić w spokoju na kilka dni, zanim przystąpię do ostatniego szturmu...

Właśnie byłem na wczesnym pokazie "The Orphanage" (http://www.theorphanagemovie.com/) zorganizowany dla mnie przez lokalne kino. Wywołująca uczucie spełnienia, zaskakująco dziwaczna historia o duchach. Hiszpańska wersja językowa z napisami. Myślę, że premiera odbędzie się pod koniec grudnia. Przyprowadziłem ze sobę trochę przyjaciół, z których kilku wyznało wychodząc, że oglądali film zza zasłony własnych palców. Właściwie w filmie nie było dużo krwi i obrzydliwości, no i naprawdę można było go nakręcić kiedykolwiek w ciągu ostatnich 40 lat -- niezbyt zauważalne efekty cyfrowe, minimalne efekty specjalne, po prostu historia, która rozpoczyna się od rosnącego niepokoju, który wzrasta i wzrasta i wzrasta, aż spędzasz ostatnie pół godziny z bijącym sercem, bojąc się o postacie autentycznie przestraszony. Całkiem dobre.

Był tam ze mną Bill Stiteler, który pisze o tym wydarzeniu na blogu http://williamstiteler.birdchick.com/?p=403

...

Kiedy byłem w lecie na Wyspach dałem najgłupszy wywiad, w którym zapytano mnie, czy Matthew Vaughn został usunięty z pozycji reżysera, a film dokończyli producenci. Teraz można go przeczytać na http://www.littlewhitelies.co.uk/issue013/exclusives/int_gaiman.php

LWLies: Słyszałem pogłoski z planu, że zdjęcia przebiegały raczej burzliwie. Czy spędziłeś na planie dużo czasu, czy to prawda, że Matthew Vaughn uznał ten film za naprawdę trudny do poskładania? Słyszałem, że producenci w końcu namówili go do rezygnacji i dokończyli film sami.

Gaiman: Takie rzeczy w naszej branży nazywamy kłamstwami. I to nawet nie moja wrodzona uprzejmość, co to zwykłe bzdury. Moja córka Holly była na planie - zaczynała od włączania i wyłączania klimatyzacji, a skończyła na starczym asystencie producenta, co robiła całkiem sama - dlatego dostawałem od niej raporty. Byłoby niemożliwe dla producentów odebrać film Matthew i zakończyć go za niego, ponieważ głównym producentem był Matthew Vaughn. Wniósł do budżetu 30 milionów dolarów - położył na stole połowę całych pieniędzy. Jeśli chodzi o 'burzliwe zdjęcia' to Holly dzwoniła od czasu do czasu, żeby się wygadać o tym jak to Michelle Pfeiffer jest w dobrym nastroju, czy złym, ale z tego co mogę powiedzieć, nie były bardziej burzliwe niż jakiekolwiek inne zdjęcia. Zostały zakończone na czas i nikt nie zabierał Matthew filmu, ani nikt nie był w stanie tego zrobić.


Co zadziwiające, gazeta nazywa się "Małe Białe Kłamstwa". Jeszcze dziwniejsze, że chwali się swoją Uczciwością. Z pasją i bez litości: unikając przesadnej reklamy, plotek i nic nie znaczących gwiazdek, Małe Białe Kłamstwa przyciągają miłośników filmu, którzy rozumieją, że celem kina jest poszerzanie horyzontów.

Witam, co tam.

Właśnie przeglądałem aktualności na Straight Dope i znalazłem wzmiankę o Tobie, Twoim wspaniałym umyśle, The Kindly OnesGN i niesmacznych początkach Śpiącej Królewny.

http://www.straightdope.com/columns/071026.html

Pomyślałam, że mogłoby cię to zainteresować, skoro człowiek który ogłosił siebie najmądrzejszym człowiekiem na ziemi jest na tyle inteligentny, żeby cię docenić, co przydaje wiarygodności jego przechwałkom, według mnie.
Cześć!
Alicia

P.S. Uważam, że Gwiezdny Pył był świetny, a niedawno pojechałam do Nowego Jorku, żeby obejrzeć Wilki w Ścianach, które były urocze i warte zachodu. Obyś zawsze miał takie szczęście przy adaptacjach swoich prac i naprawdę się doczekać co będzie następne!

piątek, 26 października 2007

Skończony Odd

30-sekundowe straszne opowiadanie zostanie nadane 27 października w Weekend America. Jeśli nie macie NPR-u, powinniście być w stanie wysłuchać tego- jak zresztą wielu innych rzeczy- na http://weekendamerica.publicradio.org/

Dziś w nocy skończyłem pierwszą wersję roboczą "Odda i Lodowych Gigantów". Ma mniej więcej 14, 000 słów, co kwalifikuje ją (jak myślę) do miana nowelki. Wysłałem ją paru osobom to przeczytania, a jutro sam ją przeczytam, pogryzmolę po wydrukach, trochę pozmieniam, pozastanawiam się, czy to wypali czy nie i spróbuję zrobić tak, żeby wypaliło.

Tutaj macie link do wypowiedzi Guillermo del Toro i uroczej Selmy Blair na temat Śmierci:
http://www.superherohype.com/news/topnews.php?id=6447

Równie-urocza-jak-Selma-Blair Coleen Doran poprawiła rysunki ze swojego rozdziału "Gry w ciebie" do drugiego tomu Absolute Sandmana. Możecie porównać jak wyglądają te same strony w dwóch różnych wersjach na http://community.livejournal.com/scans_daily/4192671.html Również Coleen umieściła parę stron ze szkiców do Sandmana #20 na http://adistantsoil.com/blog/?p=811

Ktoś przysłał mi link do filmika, który miał być rzekomo wypowiedzią H.P. Lovecrafta z 1933r. i który sprawił, że chciałem wziąć na bok wszystkich zaangażowanych w jego tworzenie, pokazać im wywiady z tamtych czasów i zmusić do rzetelnego wysłuchania pytań, które wtedy się zadawało i sposobu, w jaki się odpowiadało. Wywiady można datować z dokładnością do sekund, na tej samej zasadzie co stare reklamy lub stare programy telewizyjne. (ostatnio oglądałem z Maddy parę pierwszych odcinków The Tomorrow People. Po paru minutach powiedziała "To lata siedemdziesiąte, tak?"). Sam pomysł był dobry, ale radość ze stylizowania czegoś na minione czasy musi płynąć z dobrze dobranego tonu głosu i drobnych szczegółów, bo to one gwarantują sukces.

Kliknąłem na link do następnego z kolei filmika, który okazał się być moją wypowiedzią o Necronomiconie i o tym, dlaczego chciałbym, żeby mój egzemplarz był podpisany przez autora...



No i tak. Teraz łóżko.

czwartek, 25 października 2007

A teraz słowo do tych, których sponsorujemy...

Wczorajszej nocy napisałem trzydziestosekundową straszną historię. Właściwie napisałem dziewięćdziesięciosekundową NAPRAWDĘ straszną historię, potem ją poobkruszałem, poobcinałem, pokasowałem i przepisałem aż miała trzydzieści sekund. Potem żałowałem, że nie zachowałem wersji na 200 słów.

Dziś rano poszedłem do lokalnego radia NPR i nagrałem ją-- wycięliśmy jeszcze jedno zdanie, a ja czytałem troszeczkę wolniej -- do specjalnej Halloweenowej audycji NPR...
....


Ciekawi mogą obejrzeć pełną, niecenzurowaną transmisję z tego, jak odbieram nagrodę na Scream 2007 tutaj:

Neil Gaiman odbiera Hell's Dildo - Scream 2007

Zamieszczone Dzisiaj
Neil Gaiman odbiera nagrodę "Hell's Dido" na gali Scream Awards 2007.
Niestety film się urywa zanim witam Rogera Avary'ego i Raya Winstona na podium, aby przedstawili Beowulfa, ale jeśli by się nie urywało zobaczylibyście Rogera w koszulce "Scary Trousere" na oczach miliarda ludzi.

Posted by Picasa


(Cat Mihos pisze o rozdaniu nagród tutaj: http://furrytiger.blogspot.com/2007/10/birthday-girl-scream-awards-dream-life.html. Śliczne zdjęcia, ale te moje wielkie źrenice to po prostu efekt czerwonych oczu...)

Powinienem wspomnieś, że niesamowita strona Cat - Neverwear jest pod adresemhttp://www.neverwear.net/ i można na niej kupić koszulki "Scary trousers" zaprojektowaną przez Kendrę Stout i Zaprojektowaną przez Dagmarę Matuszak "Anansi Boys". (zasugerowałem Cat, że powinna teraz zrobić koszulkę z całym tekstem "Wierzę" z Amerykańskich Bogów...)

Za pamięci -- nareszcie zobaczyłem wnętrze złożonego wydania Chłopaków Anansiego wydawnictwa Hill House (obrazki można zobaczyć na http://hillhousepublishers.com/hh-update-22oct07-01.htm) i uważam, że jest porażająco piękne. Hill House wciąż próbuje wyciągnąć jakieś konkrety od Polskiego drukarza o tym, kiedy zamierza złożyć książki i wysłać je do Stanów -- złożył im zbyt wiele obietnic, których nie wypełnił -- ale wygląda na to, że już niedługo książki ujrzą światło dzienne.

...

Ross Douthat odpowiada na mój post sprzed kilku dni na stronie http://rossdouthat.theatlantic.com/archives/2007/10/dumbledore_is_gay_ii_1.php

...

To bardziej mały ananons o tym gdzie znaleźć marmite, niż pytanie.

Koło Cincinnati znajduje się duży i całkiem nietypowy sklep o nazwie Jungle Jims.

Obok kolekcji dużych poruszających się i śpiewających postaci Jima jest tam duży wybór jedzenia z Wielkiej Brytanii w międzynarodowej części sklepu.

Mają stronę internetową o nazwie junglejims.com na której można zobaczyć niektóre z dziwności w dziale 'atrakcje'.

Mają też oczywiście Marmite, a także Hobnobs i różnorakie inne produkty żywnościowe jakie kogo interesują.

Czuję się jakbym pisał ulotkę o atrakcji turystycznej, więc kończę.
Gdy zdarza mi się przemierzać samochodem amerykę -- co nie zdarza się często -- staram się zatrzymać w Jungle Jim's w drodze powrotnej. Nie tylko dla jedzenia z Wysp, ale dla niesamowitego wybory jedzenia ze świata. To niesamowite miejsce. Gdyby wszystkie supermarkety miały taką atmosferę.

...

I just heard about the event chronicled in
Właśnie usłyszałem o wydarzeniu opisacym w http://117hudson.blogspot.com/2007/10/show-must-go-on.html
Mieliśmy szczęście, że aktor, który został ranny był jedynym który miał pewien rodzaj dublera (ponieważ jeden z wilków był grany przez brata Lucy we wcześniejszej produkcji) dlatego przeorganizowali drugą część na siedmiu ludzi, zamiast ośmiu, żeby zagrał rolę wilka...



...
Panie Gaimanie,

Sprawdzałem, czy wspominałeś to już w tym roku i zauważyłem, że nie -- czy mógłbyś poświęcić sekundkę żeby przypomnieć swoim fanom, którzy jeszcze nie zauważyli, że Międzynarodowy Miesiąc Pisarstwa zaczyna się w tym tygodniu?

Jestem debiutantem, ale dużo z pana notek na blogu naprawdę natchnęło mnie do rozpoczęcia pisania, a Miesiąc Pisarstwa jest świetnym sposobem żeby wymienić się radami i jest świetną społecznością. Pomyślałem, że wyślę przypomnienie, na wypadek, gdyby byli inni którzy czują to co ja. Dzięki!


-Laurie
Mogę nawet zrobić więcej. Mogę posłać ludzi do http://www.nanowrimo.org/ I mogę dokończyć mój list dla motywacji dla żołnieży...

środa, 24 października 2007

Nocne przemyślenia

Właśnie oglądałem swoje wystąpienie z rozdania nagród Spike Scream- żałuję, że nie zostawili reklamy, jaką zrobiłem CBLDF, ale myślę, że prawdopodobnie mieli rację wycinając kawałek, gdy opisałem zdumiewająco ciężką nagrodę, którą mi wręczoni jako "piekielne dildo".

Tak więc sami rozumiecie.

Jeśli wejdziecie na http://www.ugo.com/movies/minotaur-vs-centaur/?cur=main możecie obejrzeć jak ja oraz wiele innych osób odpowiada na zapewne najważniejsze pytanie naszych współczesnych czasów, czyli: Kto wygrałby walkę, minotaur uzbrojony w trójząb czy centaur uzbrojony w łuk?

o byciu czcigodnym

Neil napisał we wtorek 23 października 2007 o 12:26

Po wzmiance o jeszcze jednej postaci homoseksualisty w "Nigdziebądź" przyszło kilka dziwnych maili FAQ z oskarżeniami o kłamstwo lub robienie tego, co wszyscy ostatnio. Pomyślałem, że naprowadzę ich na http://www.neilgaiman.com/journal/2003/06/questions-answered-neverwhere.asp. [*] ("Dziwne", bo wydało mi się, że nie pochodzą od moich czytelników, ale osób które dotarły tu za pośrednictwem stron, gdzie ludzie spierają sie o inne rzeczy.)
(Wzruszenie ramion)

(i popatrzcie tylko! Kolekcja mody z Indii zaispirowana "Nigdziebądź"! Kto by pomyślał? )

Nagrody Scream 2007 w telewizji Spike dzisiaj o 22:00 czasu wschodniego: mnóstwo osobliwych kawałków, i warto oglądać jak odbieram niezwykle ciężką nagrodę, żeby móc zobaczyć klip z "Beowulfa" (fragment wyścigu z Breccą, w którym zobaczyć można fragment heroicznej walki Beowulfa z potworami morskimi) oraz (równie heroiczną) walkę Raya Winstone'a z teleprompterem. Według słów organizatorów uroczystość będzie powtarzana na całym świecie na kanałach powiązanych z MTV przez następne kilka tygodni i jak mi powiedziano - obejrzy ją ponad miliard osób. Z których większość pomyśli "kim jest ten niechlujnie wyglądający facet w skórzanej kurtce i dlaczego to nie Paris Hilton?" Tak czy inaczej, warto sprawdzić w swoim programie telewizyjnym.

(W artykule na http://www.comicbookresources.com/news/newsitem.cgi?id=12177 jest relacja z czarnego dywanu, gdzie zostałem opisany jako "legenda komiksu" oraz "czcigodny". Wiedziałem. Wystarczy mrugnąć i wziuuum! już się zestarzałeś. Czcigodny. Ech.)

Właśnie mnie zapytano czy wezmę udział w reklamowaniu "Beowulfa" w Londynie, łącznie z premierą 11 listopada. I w tej chwili nie jestem pewien co odpowiedzieć.
Z jednej macki córka mieszkająca w Anglii sprawia, że Zjednoczone Królestwo wydaje się znacznie bardziej atrakcyjnym miejscem. Z drugiej - od pięciu tygodni jestem w trasie promując "Gwiezdny pył", a później w listopadzie wybieram się z moim synem Mikem na kilka dni na Filipiny. Z jeszcze innej macki - mam co nieco do napisania. Z ostatniej być może macki, to byłoby ostatnie reklamowe przedsięwzięcie z jakim będę miał do czynienia aż do końca przyszłego roku...

Zorientuję się jak dużo czasu do namysłu mi potrzeba i spróbuję odłożyć decyzje do tego czasu...

Drogi Neilu, jestem teraz na etapie dziwacznej blokady pisarskiej i zastanawiałam się, czy i tobie zdarzyło się coś takiego. Napisałam pierwszy rozdział powieści graficznej i wręczyłam go przyjacielowi, który będzie zajmował się strona wizualną (on ma dużo większe doświadczenie w świecie komiksu i powieści graficznych, niż ja) i spodobał mu się. Potem jego żona powiedziała mi, że oboje byli zachwyceni i dodała jeszcze kilka miłych słów. Od tamtego czasu nie napisałam prawie ani słowa. Wiem, że odpowiedź to "po prostu pisz", odpowiedź zawsze brzmi "po prostu pisz", ale dosłownie utknęłam. Jakieś wskazówki?
Bardzo dziękuję,
MB

Myślę, że nauczyło cię to, iż nie wolno ci pokazywać innym swoich prac zanim nie będą skończone. Czasem kiedy ktoś przeczyta rozdział i spodoba mu się on (albo nie) (albo po prostu go skomentuje) to potrafi wszystko zepsuć. Jedni potrzebują kogoś kto będzie obserwował postępy, żeby móc pracować. Nauczyłaś się, że - przynajmniej tym razem - nie jesteś z tych, którzy pokazują wszystkim co napisali.

Wskazówki? Odłóż to na kilka dni, albo i dłużej. Zajmij się innymi rzeczami, spróbuj o tym nie myśleć. Potem usiądź i przeczytaj (najlepiej wydruki, ale to tylko moje zdanie) tak, jakbyś nie widziała tego nigdy przedtem. Zacznij od początku. Możesz w trakcie bazgrać po rękopisie jeśli zauważysz coś, co chciałabyś zmienić. I zanim dotrzesz do końca będziesz znów entuzjastycznie nastawiona, albo nawet odkryjesz jak brzmi kilka następnych słów.

I rób to powoli, słowo po słowie.

Witaj! Jestem początkującą bibliotekarką i w tym semestrze mam zajęcia na temat archiwów. Ostatnio omawialiśmy przechowywanie dokumentów sławnych osób i pisarzy w magazynach archiwów. Ciekawi mnie co z twoimi papierami. Próbowałam wykorzystać odrobinę swojej bibliotekarskiej magii, aby odkryć czy jesteś obecnie związany z jakimś archiwum, ale nie udało mi się niczego znaleźć (w końcu na razie jestem bibliotekarką w początkowym stadium rozwoju). Czy już coś postanowiłeś w tej kwestii? Jeżeli nie, czy zamierzasz zrobić to w przyszłości?
Ogromne dzięki,
Rebecca

PS. Wiem, że brzmi to jak pytanie na pracę domową, ale to tylko z ciekawości. Szczerze uważam, że świat potrzebuje miejsca zwanego Archiwum Neila Gaimana. No wiesz, dla uczonych studiujących Gaimana.


To dlatego, że jestem czcigodny, czy tak?

Biblioteka Kongresu robiła dużo entuzjastycznego hałasu wokół zebrania dokumentów, manuskryptów, rzeczy pisanych odręcznie, wydruków i w ogóle, ale nigdy nie doszło to do skutku. (Ale też nie zrobiłem zbyt wiele w tym kierunku poza rozmowami z ludźmi z Biblioteki o tym, że "koniecznie trzeba się za to wziąć" odbywanymi za każdym razem kiedy jestem w Waszyngtonie. I wszyscy zgadzamy się, że jak najbardziej, trzeba coś z tym zrobić, bo inaczej myszy zjedzą wszystko co dotyczy Sandmana. A potem wszyscy o tym zapomnimy.)


Hej Neil,
Jestem w gimnazjum i ostatnio cisną nas (jak to w szkole) żebyśmy zaczęli zastanawiać się który college wybrać i co chcemy robić przez resztę życia. Bardzo chciałbym zostać pisarzem, ale chyba każdy z kim rozmawiałem mówił mi, że nie da się z tego wyżyć i że powinienem mieć jeszcze jakieś inne zajęcie (dodam, że dokładnie to samo powtarzają moi rodzice od momentu, gdy podniosłem pióro i przytknąłem je do kartki). Naprawdę nie mam pomysłu co innego mógłbym zrobić ze swoim życiem, dlatego też zastanawiałem się jak ty zarabiasz kiedy nie piszesz (albo czy możesz mi doradzić cokolwiek innego). Byłbym szczerze wdzięczny, bo nie mam bladego pojęcia co robić!
Dzięki!

Cóż, jeśli zaczynasz jako pisarz, raczej nie uda ci się zarobić na siebie, bo musisz pisać, co zajmuje dużo czasu. Musisz też mieć gdzie pisać i co jeść w trakcie, a to kosztuje. Za swoją pierwszą książkę nie dostaniesz dużo, bo zazwyczaj pierwsze książki nie przynoszą dużych zysków, a często w ogóle się nie sprzedają. (Stephen King dobrze zarobił na wydaniu swojej pierwszej książki w miękkiej oprawie. Ale miał w szufladzie jakieś pół tuzina niesprzedanych powieści.)

Kiedy ja zaczynałem, zrobiłem z pisania regularną pracę. Byłem dziennikarzem, napisałem kilka opowiadań, przeprowadzałem wywiady, pisałem literaturę faktu. Nauczyło mnie to dużo o świecie, sporo o dotrzymywaniu terminów i oznaczało, że pisałem wystarczająco dużo, aby móc wykształcić swój własny, rozpoznawalny styl. I pozwalało opłacić rachunki, więc powoli skłaniałem się ku fikcji, prozie i komiksom i zrezygnowałem z pisania do stałych rubryk kiedy było mnie na to stać.

Tak ja to zrobiłem.

Kiedy w latach 80. spotkałem się z dzieciakami w mojej dawnej szkole każdemu, kto miał choć cień wątpliwości względem kariery pisarskiej doradzałem, żeby zajął się czymś innym ("Johnnie zastanawia się, czy pisarz-wolny strzelec to bezpieczna posada?" zapytała jedna z matek. Odpowiedziałem jej, że nie i jeśli Johnny, który nie odezwał się ani słowem naprawdę pragnął bezpiecznej posady powinien porozmawiać z ludźmi pracującymi w bankowości i hotelarstwie w holu głównym). To nie jest łatwe zajęcie. Ale nadal nie zamieniłbym go na nic innego...


[*Neil podał link do wpisu z 3 czerwca 2003, gdzie pisze min.

" Witaj Neil.
Cieszy mnie, że często umieszczasz w swojej twórczości postacie lesbijek. Czy jest to celowe i czy jesteś tego świadom? A może to czyjś wpływ? Interesujące, że nie przypominam sobie żadnych postaci gejów. Jak ci, którzy lubią całujące się dziewczyny, co? Ja też... ;}

Rassamay

Nie pamiętasz? Popatrzmy... w "Sandmanie" wśród postaci które ujawniają swoje seksualne preferencje (co zwykle stanowi mniejszość), tak z głowy, w męskim obozie jest Alex Burgess i Paul McGuire (w odcinku pierwszym i "Paniach Łaskawych"), Cluracan, Koryntczyk, Hal Carter i zależnie jak na to patrzeć - Wanda. A także kilku młodych aktorów i Christopher Marlowe. W "Amerykańskich bogach" występuje Salim i Dżin. (Jeden z głównych bohaterów "Niegdziebądź" jest gejem, ale nie wyjdzie to na jaw, o ile nie nawiąże romantycznej znajomości.) Wśród krótkich form jest pan Alice w opowiadaniu "Pamiątki i skarby" z antologii "999", wynalazca narkotyku w "Zmianach" i jeśli się nad tym zastanowić to jest ich znacznie więcej.

Zazwyczaj nie zaczynam tworzenia postaci od ich orientacji seksualnej, chyba że w ten właśnie sposób sami się określają. Większość ludzi tak nie robi."]

wtorek, 23 października 2007

kwiaty romansu

Neil napisał w poniedziałek 22 października 2007 o 16:11

Pelerynka nie uchroniła Cabala przed wieczornym spotkaniem ze skunksem... a ponieważ wczoraj nie zostało mi zbyt wiele z prawej ręki z powodów, które możecie poznać z http://www.birdchick.com/2007/10/mr-neil-takes-one-for-team_22.html, nie odskunsowaliśmy go aż to dzisiejszego poranka.

W "The Independent" jest wywiad, w którym wspominam kilka rzeczy, o których chyba nigdy wcześniej nie mówiłem...

Neil--
W swojej ostatnim felietonie w "Atlantic Monthly" dotyczącym J.K. Rowling oraz jej prasy ostatnimi czasy (http://tinyurl.com/yq2wz2) Ross Douthat twierdzi, że "pisarka pewna swoich sił nie odczuwałaby potrzeby ogłaszania takich szczegółów". Wydaje mi się dziwne, że od razu podejrzewa się ukryte motywy - jako pisarka udzielała odpowiedzi na pytanie przytaczając wcześniej nie znane fakty. A czy tobie podczas spotkań z czytelnikami zdarza się nie ujawniać informacji, jeśli nie znajdują się one już w opowieści? Dlaczego lub dlaczego nie?

Po tym właśnie możemy poznać, że Ross Douthat nie zajmuje się pisaniem fikcji literackiej.

Zawsze w końcu wiesz o swoich postaciach więcej, niż możesz umieścić na stronie. Strony są ograniczone, a w opowieści -jak w życiu- nie chodzi wcale o podanie wszelkich informacji na temat wszystkich bohaterów. Rzeczy, które na temat swoich postaci autor wie (lub przynajmniej ma poważne powody, aby podejrzewać - bo dopóki coś nie znajdzie się na stronie nigdy nie jest naprawdę prawdziwe, ponieważ proces pisania to także proces odkrywania) choć nie znajdą się one na kartach książki mogą dotyczyć ich pochodzenia, ulubionego jedzenia, używanej przez nich pasty do zębów, tego co dzieje się z nimi kiedy historia dobiegnie końca lub co działo się przed jej rozpoczęciem, czy tego co robią w łóżku. To, że coś nie pojawia się w książce oznacza, że ostatecznie nie trafiło na stronę lub nie było istotne dla opowieści. (Albo nawet, że było tam, tylko autor usunął tę scenę bo się nie sprawdziła. Jedna z moich ulubionych scen w "Chłopakach Anansiego" wypadła, bo bez niej rozdział wyglądał lepiej.)

(Pamiętam swoje zaskoczenie, kiedy kilka lat temu z nekrologu dowiedziałem się, że dwójka nauczycieli z czasów mojego dzieciństwa tworzyła parę homoseksualną. Zaskakujące tym bardziej, że w wieku, gdy mnie uczyli nie wyobrażałem sobie, że nauczyciele miewają życie uczuciowe, ani że nawet są do końca ludźmi. Odkrycie, że byli parą odmieniło zupełnie wszystko, co o nich wiedziałem, choć nie było tego wiele.)

W powieści "Niegdziebądź" występują dwie postaci jawnie homoseksualne. Jeden z głównych bohaterów jest homoseksualistą, ale nie ma o tym ani słowa z tej prostej przyczyny, że to jedna z wielu osób w książce, która nie ma udziału w żadnych romantycznych czy seksualnych przygodach. A zatem jest to nieistotne.

Czasem nawet sam autor nie jest pewien. (Sam zastanawiałem się nad Bibliotekarzem Lucienem w "Sandmanie". Z jednej strony, mocno podejrzewałem, że jest gejem. Z drugiej natomiast wydawało się, że żywi nieodwzajemnione uczucie do Nuali. I gdyby było to istotne dla opowieści, dowiedziałbym się na pewno, ale że nigdy nie było to tego nie zrobiłem.)

I prawdę mówiąc orientacja seksualna to raczej drobnostka jeśli po głowie chodzi ci kilka setek postaci. Wiesz więcej, niż napisałeś. Na przykład jeden z bohaterów z Muru w "Gwiezdnym pyle" udaje, że jest kimś innym niż w rzeczywistości i nie ma to nic wspólnego z orientacją. I chociaż wszystkie wskazówki są w książce to jeżeli nie napiszę jeszcze jednego opowiadania rozgrywającego się w Murze nigdy nie dowiecie się kim jest ta postać , ani nawet dlaczego jest interesująca.

Jeśli chodzi o zatajanie informacji... zanim nastał Internet każdemu powiedziałbym co tylko zechciałby wiedzieć. ("Kto jest brakującym z Nieskończonych?" "Zniszczenie." "Och.") Teraz próbuję unikać odpowiedzi na niektóre bezpośrednie pytania, bo mogłoby to popsuć przyjemność innym. "Dlaczego Marzenie stało się Maligną?", "Kto jest Zapomnianym Bogiem?" - na te pytania z radością odpowiedziałbym każdemu, kto zapytałby 20 lat temu, gdyż wtedy odpowiedź nie zawędrowałaby zbyt daleko. Teraz już nie, bo pewnego dnia mogę zechcieć opowiedzieć te historie. (Gdybym miał pewność, że ich nie opowiem - już teraz odpowiedziałbym wszystkim.)

Neil, czy byłbyś tak miły i podał przepis na najlepszy w świecie pudding ryżowy o którym wspominałeś? Zakładając oczywiście, że byłeś w stanie go odtworzyć. ^_^
Wielkie dzięki!

Sprawdziłem jeden próbując tego samego sposobu, ale przypadkiem użyłem okropnej odtłuszczonej śmietany zamiast pełnotłustej. Rezultat okazał się szarawy i miał mdlący posmak syropu kukurydzianego. Wszystkie inne się sprawdziły. Wypróbuję jeszcze jeden, zwracając baczną uwagę na proporcje i jeśli wyjdzie - zamieszczę tutaj.
...
Amazon.com podpisał "Absolute Sandman 2" jako dzieło mojego autorstwa (zgadza się), projektu Dave'a McKeana (co nie jest prawdą). Nie wspomina o żadnym z pozostałych artystów (Shawn McManus, Kelley Jones, Mike Dringenberg, Bryan Talbot, John Watkiss, Matt Wagner, Stan Woch, Colleen Doran, Duncan Eagleson, John Bolton, Malcolm Jones III, George Pratt, Dick Giordano, P. Craig Russell i Vince Locke). Westchnąłem więc i wypełniłem formularz, który pozwala na wprowadzanie poprawek. To było zawsze najlepsze w Amazonie - popełniali błędy, ale dało się je naprawić.

Właśnie dostałem od nich e-mail w którym wypisano wszystkie wysłane przeze mnie nazwiska (wraz z Alisą Kwitney, która napisała wstęp) z komentarzem:
Podjęte działanie: żadne. Nie mogliśmy zweryfikować żądanej aktualizacji.
Ścisłe dane są dla nas niezwykle istotne. Dziękujemy za czas poświęcony na zgłoszenie poprawek. Pozdrawiamy,
Dział katalogów


I oczywiście błąd nadal tam jest, wymieniony jestem tylko ja i Dave.

Zastanawiam się dlaczego nie mogli tego zweryfikować. Jeśli wpiszesz w google "Absolute Sandman 2" wyszukiwarka wyrzuca natychmiast stronę http://www.dccomics.com/graphic_novels/?gn=7881 na której znajduje się pełna lista zaangażowanych w to osób w tym oraz co dokładnie robiły.

Jeśli czyta to ktoś pracujący dla Amazonu - czy mogłbyś zapytać w jaki sposób sprawdzają te dane? I czy wysyłanie poprawek w przyszłości ma w ogóle jakiś sens? Do tej pory fakt, że moje nazwisko jest takie samo jak osoby, która napisała książkę oraz to, że jestem zarejestrowany od 1997 roku nadawało moim uwagom jakąś wagę.

Nie chodzi o to, żę sie mylą (według Amazon.co.uk "Odd i Lodowi Giganci (faktyczna cena £1.00) to warta £25 "porządna książka, która każdemu dziecku pomoże nauczyc się liczyć od jednego do dziesięciu z pomocą samolubnego złośliwego krokodyla".) Chodzi o to, czy są w stanie naprawić te pomyłki. (tu jest prawidłowy link do Odda.)

poniedziałek, 22 października 2007

Superpies

Neil napisał w niedzielę 21 października 2007


Sezon polowań -- na głuszce, bażanty i tym podobne -- już się zaczął, sądząc po głośnych hukach. Pies Cabal na kilka nadchodzących tygodni zmienił się w Krypto...

Nie-post bardziej niż cokolwiek innego

Neil napisał w niedzielę 21 października 2007


Muszę napisać o trailerze do Koraliny 3D, o obejrzeniu Beowulfa (w dwuwymiarze -- nie spodziewam się obejrzenia trójwymiarowej wersji do samej premiery, albo chwilę przed nią) (to odpowiedź na jego skróconą wersję, to niezwykły film, inny niż wszystkie które dotąd widziałem, nie mogę się doczekać kiedy ludzie będą oglądać i omawiać sam film a nie jego zwiastuny. Będziecie mogli posłuchać wywiadu ze mną o mojej reakcji na audycję o Beowulfie jakoś w tym tygodniu -- link do audycji z iTunes to http://phobos.apple.com/WebObjects/MZStore.woa/wa/viewPodcast?id=262082826)

muszę też napisać o nagrodach Spike TV SCREAM
(http://www.ifilm.com/network/spike/) (23 października na Spike na całym świecie)

Ale w tej chwili zamierzam owinąć pszczoły na zimę, a potem wybieram się do altanu w głębi ogrodu (na zdjęciu u dołu zrobionym dziś rano) żeby powrócić do tego, co robiłem zanim rzuciłem wszystko, żeby napisać o Koralinie, Beowulfie i Scream 2007. Teraz, prawie o tydzień za późno, ale na szczęście nie więcej, piszę drugi szkic Odd and the Frost Giants(http://www.worldbookday.com/1-pound-book-details.asp), już nic nie zmyślam, więc powinienem zapakować to dzisiaj lub jutro...



(klatki krzakach porzeczek są po to, żeby odstraszyć króliki i krety.)

niedziela, 21 października 2007

legenda wśród naszych własnych lunchy

Neil napisał w piątek, 19 października 2007


Justin z Tokyo (na którego wpadłem także kilka tygodni temu na lotnisku Narita, ponieważ świat jest mały) był dziennikarzem, który powiedział mi, że Douglas Adams umarł dawno temu na początku tego bloga. Kilka miesięcy temu jedliśmy lunch otoczeniu urządzeniami rejestrującymi dźwięk dla obiadowej audycji Rotten Tomatoes. Teraz jest już dostępna. Nie mam pojęcia, czy zostawili wszystkie te "Podaj mi sól" i "Jeśli tego nie jesz, to czy ja mogę?" i "O boże. Moje wciąż się rusza." które słyszych jedząc lunch w normalnych warunkach, ale możecie się tego dowiedzieć klikając na http://www.rottentomatoes.com/m/dinner_and_the_movies/news/1670066/.

środa, 17 października 2007

Zamieszczone opowieści o czasie

Obecnie przepisuję ODD AND THE FROST GIANTS (“Odd i Lodowe Giganty”). Zastanawiam się, czy nie zmienić tytułu na “Odd i Lodowy Gigant”, ponieważ tylko jeden Lodowy Gigant wkracza na scenę (no powiedzmy), chociaż w tle są też inne, no i oczywiście zawsze jest Loki.

Właśnie patrzyłem na nową, rozszerozną stronę Beowulfa na http://www.beowulfmovie.com/. Mają tam zapowiedzi telewizyjne, więc z przyjemnością zauważyłem, że w tej nowej znajduje się mnóstwo krótkich kawałków materiału, których nie było we fragmentach, które do tej pory widziałem (mniej więcej od 15 do 30 minuty)-- ujęcia z wyścigu z Breccą, momenty z końcowej częsci filmu z Beowulfem jako starszym mężczyzną, kawałki “smoczego” materiału i o wiele więcej niż po prostu Matka Grendel w ludzkiej postaci. Piszą, że łatwo zamieścić ją na stronie, a więc spróbuję.

Naprawdę nie mogę doczekać się, kiedy to zobaczę i przekonam się co tak właściwie zrobił Bob Zemeckis i jego grupa.

(Filmik zachowuje się odrobinę dziwacznie, kiedy umieszczam go na Bloggerze. Trzymajmy kciuki, że będzie zachowywał się poprawnie, kiedy to opublikuję. A jeśli czytacie to przez kanał RSS i tutaj się urywa, kliknijcie na linka do właściwej strony neilgaiman.com/journal, by czytać dalej)






W międzyczasie... Internet potrafi zaprowadzić do dziwnych miejc. To znaczy, skończył mi się Marmite (dla tych, którzy nie wiedzą, co to jest Marmite... przyp. Varali). Żaden problem w Zjednoczonym Królestwie, ale w Stanach to problematyczne. Tak więc zaczynam szukać w sieci jak mógłbym zamówić Marmite, a chwilę później odkrywam, że można sprawić, by Marmite stał się biały ubijając go przez pół godziny. NA WSZYSKIE ŚWIĘTOŚCI, KTO PIERWSZY UBIJAŁ MARMITE PRZEZ PÓŁ GODZINY I TO WYNALAZŁ? To http://www.flickr.com/photos/fuunsaiki/303084929/

Cześć Neil, Dzięki za linka do wpisu z Wikipedii o żargonach. Teraz nareszcie znam słowo, żeby opisać Mowę Cyrkową, język, którego nauczyli mnie moi dziadkowie, którzy używali go w cyrku w latach trzydziestych. Nieustannie szukam informacji na ten temat. Tu znajduje się strona, gdzie opisuję wersję, której zostałam nauczona: http://www.winterscapes.com/carny.htm
- Kate Winter

Dzięki, Kate. Strasznie podobał mi się Twój link do http://welcometothefair.com/lingo/, więc pomyślałem, że powinienem skierować na niego ludzi, którzy zamierzają pisać Powieści w listopadzie. W końcu połowa tych słów to gotowe wątki...

Zafascynował mnie ten artykuł z Guardiana- http://blogs.guardian.co.uk/books/2007/10/observer_books.html – nie tylko dlatego, że podaje linka do zwycięzców nagrody Guardiana dla najlepszego “opowiadania graficznego” (nagle poczułem, że zamieniam się w Eddie'go Campbella i mam ochotę zacząć tłumaczyć, że “powieść graficzna” i tak po prostu oznacza komiks, a “opowiadanie graficzne” właściwie znaczy, em, komiks), ale zdumiało spojrzenie na historię, według którego liczące się brytyjskie gazety zaczęły na serio recenzować komiksy w 1996, mniej więcej sześć lat po tym, jak zaczęły się prawdziwe recenzje. Myślę, że autor chce właściwie powiedzieć, że w trakcie edytowanie strony o książkach zaskoczyło go odkrycie, że jego recenzenci pisali recenzje powieści graficznych, lecz ku jego zaskoczeniu te recenzje i recenzowane książki były równie dobre jak inne książki, o których pisali.

Bill Stiteler przysłał mi tego linka do albumu zdjęć z równoległego wszechświata--http://www.flickr.com/photos/williamhundley/sets/72157594235409275/

Joshua Middleton ma parę uroczych rysunków z projektu Sandmana, który nigdy nie doszedł do skutku http://joshuamiddleton.blogspot.com/2007/10/one-that-was-put-to-sleep.html

i myślę, że powinienem złożyć gratulacje Holly Gaiman z okazji zdobycia pracy.

...

Dzięki wielkiemu WebGoblinowi Danowi osoby, które wejdą na http://www.neilgaiman.com/journal/2004/01/you-think-theyre-cuddly-but-i-think.asp, lub po prostu klikną na końcowy link w tym poście mogą jeszcze raz ściągnąć lub usłyszeć piosenkę Złowieszczych Kaczek.

wtorek, 16 października 2007

widok z końca rozdziału 8.

Neil napisał w poniedziałek 15 października 2007 o 23:41


Padało, a pies siedział z głową na deszczu czekając, aż sie przejaśni i aż ja skończę pisac i będę mógł porobić coś - cokolwiek - bardziej interesującego.

(Na wypadek gdyby zachciało ci się robić coś innego polecam trzymanie na wierzchu projektu okładki, z naklejką Światowego Dnia Książki i w ogóle, którą przysłał ci wydawca. Moim zdaniem jest tu po to, aby przypominać, że jeśli nie skończysz pisać na czas będzie to okładka książki złożonej z samych pustych stron.)

poniedziałek, 15 października 2007

Czemu pisać?

Najlepszy w pisaniu fikcji jest ten moment kiedy fabuła zajmuje się ogniem i ożywa na papierze i nagle wszystko ma sens i wiesz, o czym jest i dlaczego ją piszesz i co ci ludzie robią i mówią i czujesz się zarówno jak jej twórca i czytelnik. Wszystko nagle staje się zarazem oczywiste i zaskakujące (ależ oczywiście to dlatego on to zrobił, a to oznacza że..."), magiczne i wspaniałe i dziwne.

Nie zawsze tam jesteś, kiedy piszesz. To głównie długi i ciężki marsz. Czasem mozolna droga przez mgłą, kiedy boisz się, że straciłeś poczucie kierunku i nie pamiętasz dlaczego w ogóle wyruszyłeś.

Ale czasami lecisz i to jest wynagrodzeniem za wszystko.

Jeszcze nie całkiem dokończyłem, ale teraz mnie to nie obchodzi i podejrzewam, że mogę przekonać wydawcę, żeby poczekał jeszcze kilka dni. To żyje i jest prawdziwą książką, nawet jeśli krótką i nie mogę się doczekać, kiedy do niej wrócę.

....

The Hype Machine jest wspaniałym narzędziem do wyszukiwania muzyki i internetowych stacji radiowych, uwielbiam jej używać odkąd dowiedziałem się o niej z Fabulist. Jak można przeczytać na stronie Fabulist w najnowszym poście, będzie trzeba 10 000 użytkowników którzy otworzą okno Hype Machine żeby wypuścić jej nową wersję. Obecnie mają 1800 osób, dlatego jeśli nie masz nic przeciwko uruchomieniu http://hypem.com/new i nie zamykanie okna będę bardzo wdzięczny. Dziękuję.

Labels: , , ,

Już po przerwie na herbatę, znowu stoję na głowie


Panie z LUSH w Bristolu dały mi prezent (wtedy, kiedy podpisywałem książki w Bristolu, kilka tygodni i sto lat temu) wypełniony rzeczami, które zamieniają kąpiel w interesujące doświadczenie. Wczorajszej nocy, kiedy nie byłem w stanie napisać więcej wziąłem kąpiel i zdecydowałem się dodać do niej jakichś kruchych jagodowych bąbelków z pudełka Lush. Wyszedłem z łazienki, kiedy lała się woda, wróciłem i zobaczyłem sześciostopową wieżę z bąbelków.


To było jak kąpać się w puchatym, pachnącym jagodami igloo. Albo w bezie.

Poza tym -- przez przypadek -- zrobiłem najlepszy na świecie pudding ryżowy, tak dobry, że teraz muszę spróbować to powtórzyć i wymyślić jak dokładnie go zrobiłem i czy to naprawdę może być tak proste.

Nie piszę o Powrocie Princess (hurra!), albo o problemach trawiennych Cabala(łe).

Ciągle piszę tę argh książkę. Myślę, że wiem, co rzeźbi Odd... zapowiada się długa noc.

Jeśli zarejestrujecie się na http://entertainment.timesonline.co.uk/tol/arts_and_entertainment/books/commercial/article2623706.ece
najwidoczniej dostaniecie ode mnie list miłosny przez pocztę. A także jeden od Margaret Atwood, Leonarda Cohena i Chimamandy Ngozi Adichie. W sumie pięć, myślę, przez pięć dni. To w ramach promocji tego:

Codziennie piszę książkę

Mógłbyś pokazać to tym z Wielkiej Brytanii którzy jeszcze tego nie zauważyli.

Kręcenie Gwiezdnego Pyłu (Dokument)

Czas - 14:20 - 14:50 (30 minut)

Kiedy - Niedziela 14 Października na piątce

Rzut oka na kulicy nowego filmu Gwiezdny Pył, w obsadzie Claire Danes i Michelle Pfeiffer.


Poza ty - Film 2007 z Johnatanem Rossem o 23.05 w czwartek 16-tego na BBC, w programie recenzje Gwiezdnego Pyłu...


Uznaj to za opublikowane. A Daily Mirror dodają do wydania CD o Gwiezdnym Pyle (nie pytajcie co na nich jest, bo nie wiem) - szczegóły tutaj http://www.mirror.co.uk/2007/10/12/free-stardust-cd-rom-89520-19940921/

Wciąż wstawiam linki do różnych rzeczy zamiast pisać o czymś ciekawym na blogu, ponieważ wciąż znajduję się w piekle, które nie jest ani piątym ani szóstym rozdziałem tej PRZEKLęTEJ KSIążKI która wydaje się być zdeterminowana by stać się dłuższą, niż miała być. (Nie jesteś powieścią, mówię jej. Nie jesteś nawet nowelą. Jesteś nowelką. I masz być skończona na poniedziałek. Ale fabuła tylko się śmieje i rozciąga i nie mam pojęcia co ten cholerny stawik robi w środku lasu.)

Przeczytajcie Josha Olsena i dowiedzcie się, że nic w internecie nie jest prawdą. http://www.laweekly.com/news/news/the-life-and-death-of-jesse-james/17427/

A tutaj Laura Miller o biografii Charlesia Schulza.

Re: twój umysł

Jestem na rozdziale piątym ODD... myślę, że to dobrze, ale właśnie zdałem sobie sprawę że nie mam pojęcia co zdarzy się dalej i że fabuła o której myślałem, że piszę nie jest w ogóle fabułą i że wszystko jest inne.

To nie byłby problem, ale muszę oddać książkę w poniedziałek. Argh.

Esej o bajkach, który napisałem dla Guardiana jest teraz http://books.guardian.co.uk/review/story/0,,2189656,00.html. Miał mieć 2000 słów, ale jakoś rozpędziłem się do 2200.

Kolega korektor z Guardiana zrobił świetną edytorską robotę z moim tekstem -- ale pod koniec westchnąłem widząc co napisałem, co w oryginale wyglądało tak:


Jednak ludzie, którzy pragnęli bajek znaleźli je i część z nich wiedziała czym są i podobały im się za to czym są, jednym z tych ludzi był twórca filmowy Matthew Vaughn.


Bywam bardzo zapobiegawczy w przypadku adaptacji moich prac, ale po rozmowie z Matthew i jego współpracowniczki i scenażystki Jane Goldman poczułem się bezpiecznie. Ubawiłem się przy ich scenariuszu i bardzo podoba mi się film, który nakręcili - w którym wszędzie obecne jest skracanie, wolność interpretacji fabuły, rozszerzanie, zmienianie, upraszczanie i ukomplikowanie, wszystko w czasie dwóch godzin. (wiem, że nie opisałem kapitana piratów tańczącego kankana w damskich ciuszkach, żeby daleko nie szukać...)

Myślę, że powodem dla którego tak bardzo podobało mi się co zrobili Matthew i Jane było to, że potraktowali to co napisałem jak bajkę. Nie jak powieść, którą można nakręcić, albo zignorować, ale jako opowieść, która ich oczarowała, którą chcą opowiedzieć. Gwiazda nadal spada, chłopiec ciągle obiecuje ją przynieść swojej prawdziwej miłości, są złe czarownice i duchy i arystokraci (chociaż tutaj zostali Książętami). Dali mu bezpretensjonalnie szczęśliwe zakończenie, co ludzie zwykle robią, gdy opowiadają bajki.

Teraz wygląda tak:

Jednak, ludzie którzy pragnęli bajki znaleźli tę książkę i kilkoro z nich ją zrozumiało i upodobało za to jaka jest. Jednym z tych ludzi jest twórca filmowy Matthew Vaughn. Bywam bardzo zapobiegawczy w przypadku adaptacji moich prac, ale spodobał mi się scenariusz i bardzo podoba mi się zrobiony z niego film - który zawiera wariacje na temat fabuły w każdym aspekcie. (Wiem, że nie opisałem kapitana piratów tańczącego kankana w damskich ciuszkach, żeby daleko nie szukać...)

Gwiazda nadal spada, chłopiec ciągle obiecuje ją przynieść swojej prawdziwej miłości, są złe czarownice i duchy i arystokraci (chociaż tutaj zostali Książętami). Dali mu bezpretensjonalnie szczęśliwe zakończenie, co ludzie zwykle robią, gdy opowiadają bajki.

głównie dlatego, że wycięto Jane Goldman. A ona wykonała niezawodną robotę.

No, a tutaj jest zdjęcie Jane dręczonej na planie Gwiezdnego Pyłu przez mokrego i upiornego Septimusa (Mark Strong), jako rodzaj przepraszającego westchnienia.



Wiszenie na telefonie


Powinienem pracować właśnie nad powieścią, ale siedzę przed komputerem czekając na telefon z Anglii, dlatego w międzyczasie tutaj macie artykuł z New Scientist I(który ostatnio ogłosił swoją stornę jako bezużyteczną, ale dla zalogowanych mają to w całości)

http://www.newscientist.com/article.ns?id=mg19626255.100&feedId=online-news_rss20
Geoffrey Miller i jego współpracownicy w Albuquerque w Nowym Meksyku porównali zarobki tancerek topless które miesiączkowały normalnie i tych, które brały pigułki antykoncepcyjne. Podczas ich bezpłodnych dni cyklu menstruacyjnego obie grupy tancerek dostawały podobne napiwki. Ale kiedy naturalnie miesiączkujące tancerki wchodziły w swój płodny okres zarabiały znacznie więcej niż ich koleżanki biorące pigułki...

Vanity Fair
o Sushi .

Różne osoby wysyłały mi linki do Kreskówki o Tym, Skąd bierzesz pomysły co mnie rozśmieszyło i do blogpost o infiksach i akcentowanych sylabach...

(Kilkanaście osób napisało o tym, że są inne przykłady infiksowania w angielskim oprócz przeklinania, ale z wyjątkiem kilku chemicznych nazw nie zauważyłem, żeby jakoś zmieniały znaczenia albo podkreślały moc słowa. Edumakacja i dozm tylko demonstrują, że, tak, można wstawić dodatkowe sylaby w słowo, jak robił Ned Flanders w celu osiągnięcia komicznego efektu jak cant.)

Byłem zachwycony widząc, że Barry Humphries ( tutej widziany podczas wywiadu razem ze swoją podopieczn PaniąEdna Everage) Jest teraz Komandorem Brytyjskiego Imperium
http://news.bbc.co.uk/2/hi/entertainment/7038277.stm, i nie tylko dlatego, że Michael Swanwick był na tyle miły, żeby przesłać mi podpisany egzemplarz swojego eseju długości książki o Jamesie Branchu Cabellu - CO MOżNA OCALIć Z WRAKU? JAMES BRANCH CABELL W DWUDZIESTYM WIEKU - ze wstępem, a także podpisem specjalnie dla mnie przez pana Humphriesa. Hurra. (Tutaj można przeczytać książkę po angielsku.)

Bardzo podoba mi się esej Michaela, ale nie jestem całkiem przekonany. (Michaelowi wydaje się, że Cabell skazał siebie na niezrozumienie. Ja myślę, że to czasy i moda to sprawiły.)

Podobał mi się ten wywiad Jamy'ego Iana Swissa z Derrenem Brownem. Uwielbiam to co robi Derren, ale mam wrażenie dyskomfortu, kiedy czytam wywiady dziennikarzy, którzy nie zdają sobie sprawy, że Derren jest magikiem, a nie cudotwórcą. Nie słyszałem o żadnym innym wywiadzie z magikiem, którym omawia się różnicę między sztuczką a efektem...

Ups. Dzwoni telefon. Muszę kończyć.

Prawie zapomniałem: To jest recenzja Wilków W Ścianach z the New York Times

piątek, 12 października 2007

FAQ Inne książki

Inne książki


Czy brakuje mi wstępu do „Księgi Snów”[Sandman: The Book of Dreams] ?

Przegapiłem moment, gdy wychodziła „Księga Snów” i dopiero niedawno mogłem nabyć nową wersję w miękkiej oprawie. Zastanawiam się, czy tylko w moim egzemplarzu brakuje wstępu Clive’a Barkera, czy cały nowy nakład wymienia go w spisie treści, ale nie zawiera jego tekstu?

Wstęp jest autorstwa nieżyjącego, niezastąpionego Profesora Franka McConnella. Clive wykonał frontyspis, cudowny rysunek Śmierci.

Czym są książki Midnight Rose ?

Szukając angielskich oryginałów Twoich książek w internetowej księgarni (w Szwajcarii) natknęłam się na jedną, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. Nazywa się „Temps 1” [„Zastępcy 1”] i według podanej informacji napisałeś ją razem z Alexem Stewartem (1991). Nie mogłam jej znaleźć ani na barnesandnoble.com ani na amazon.com, nie ma też o niej żadnej wzmianki na Twojej stronie. Ponieważ nasza księgarnia podaje tylko podstawowe dane (numer ISBN, cenę, tytuł, autorów, ilość stron) nie miałam jak dowiedzieć się o czym jest, ani co to za książka. Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej na ten temat? Dziękuję bardzo. Marianne Wolff

„Temps” to jedna w kilku książek przygotowanych dla wydawnictwa Penguin w Wielkiej Brytanii przez grupę Midnight Rose składającą się ze mnie, Alexa Stewarta, Roz Kaveney i Mary Gentle. Pojawiła się jej druga część, „Eurotemps”. Pomysł wziął się z mojej gadaniny, gdy pewnego razu późną nocą w barze podczas konferencji pisarzy SF Milford napomknąłem, że gdyby w Zjednoczonym Królestwie naprawdę żyli superbohaterowie, wszyscy skończyliby jako urzędnicy służby cywilnej pracujący dla jakiegoś bezużytecznego resortu, który wysyłałby zawsze nie tego, co trzeba. Alex był wtedy w barze i stwierdził, że to dobry pomysł na antologię. Alex i ja zredagowaliśmy książkę, choć to on wykonał większość pracy (i całość nad „Eurotemps”). Ja napisałem trochę tekstu łączącego opowiadania.

Inne antologie Midnight Rose to zredagowana przez Roz Kaveney „The Weerde” (zawsze byłem przekonany, że będzie nosiła tytuł „The Wered”) i kolejna jej część (współtworzyłem z Roz ramową historię do pierwszej z książek, nosiła tytuł "The Lady And/Or the Tiger" [„Dama i/lub tygrys”] i jeśli pamięć mnie nie myli napisałem luźny szkic, który ona poprawiła, a na koniec ja wyszlifowałem) opowiadająca o starożytnej rasie zmiennokształtnych dinozaurów żyjących pośród nas. Mary Gentile zredagowała „Villains” szalone opowieści z gatunku magii i miecza, o czarnych charakterach fantasy (nadal pamiętam historię o Dżabbersmoku, opowiedzianą z jego punktu widzenia, autorstwa Grahama Higginsa)

Zawierają trochę dobrej zabawy i trochę porządnych opowiadań, zostały wydane tylko w Wielkiej Brytanii i nakład jest obecnie wyczerpany, ale jeśli się postarać można je znaleźć za niewysoką cenę. (I jeśli chcecie znać moje zdanie, są to książki, które jakaś mała, przedsiębiorcza drukarnia powinna przypomnieć w ładnym wydaniu.)

Czy planujesz kolejne wydanie „Angels & Visitations” [„Aniołów i nawiedzień”] ?

Cóż, sporo z „Aniołów i nawiedzeń” oraz dużo więcej, znalazło się w zbiorze „Dymy i lustra”.

„Anioły i nawiedzenia” zostały wydane w 1993 roku prze DreamHaven Books z okazji dziesięciolecia mojej pracy jako zawodowego pisarza. To była mała książeczka. Po 5 wydaniach i 25 tysiącach egzemplarzy stwierdziłem, że jak na małą książeczkę wystarczy, więc zaprzestaliśmy dodruków.

Jednakże nie spodziewałem się tego, co się stało, mianowicie zawrotnych cen jakie ludzie życzyli sobie (i płacili) za te książkę. Egzemplarze „Aniołów…” osiągają teraz cenę około 100 dolarów, co moim zdaniem jest głupie.

Porozmawiałem więc z Gregiem Ketterem, wydawcą z DreamHaven i prawdopodobnie przygotujemy w tym roku 6. wydanie, na Światowy Konwent Fantasy w Minneapolis, aby każdy kto zechce mieć książkę na własność nie musiał płacić absurdalnej sumy pieniędzy. I to prawdopodobnie będzie wszystko. Chodzi nam po głowie jeszcze jedna książka, pod tytułem „B-Sides and Rarities”, która zawierałaby niesamowicie dużo materiałów interesujących tylko tych, którzy z chęcią spędziliby dzień szperając po zapomnianych zakamarkach mojego dysku twardego.

„Uwaga, niecenzuralne słownictwo” to dwupłytowe nagranie mojego czytania (z 1995 roku, z muzyką Dave’a McKeana i piosenką the Flash Girls) wydane i dostępne w DreamHaven Books. Kilka miesięcy temu miano się o nie ubiegać za pośrednictwem Diamond, ale tak się nie stało. Nie jestem pewien dlaczego. Ale z pewnością jest nadal dostępne a) w sklepach komiksowych Diamond oraz b) bezpośrednio w DreamHaven. Zajrzyjcie na stronę Neila Gaimana na http://www.dreamhavenbooks.com/gaiman.html. U nich kosztuje 30 dolarów – nie dajcie się nabrać na płacenie trzy razy tyle na ebay’u czy innych aukcjach.

Wydawnictwo DreamHaven planuje wypuścić nową serię płyt CD, dwie pierwsze z nich nagrałem w maju 2001, więc możecie oczekiwać wiadomości kiedy będą miały się pojawiać .

Jaki wiersz czytałeś na „Live At The Aladdin” ?

Dostałem taśmę „Live At The Aladdin” i recytujesz na niej wiersz o pisarce, o której wszyscy mówią. Jak dokładnie brzmi jej nazwisko i jak się to pisze?

Nazywa się Martha Soukup. Książka, którą przedstawia ten wiersz nosi tytuł The Arbitrary Placement of Walls [„Przypadkowe rozmieszczenie ścian]. Nadal jest w sprzedaży

czwartek, 11 października 2007

Różności

Właśnie próbuję dokończyć książkę (to bardzo krótka książka pt. Odd and the Frost Giants [Odd i Lodowi Giganci] i ma być gotowa do wtorku), więc nowe notki mogą pojawiać się dosyć nieobliczalnie lub przez jakiś czas mogą nie pojawiać się w ogóle.

...

http://www.flickr.com/photos/apelad/1481245335/in/set-72157600296941365/ jest naprawdę śmieszne. Założę się, że Generał Zod też umieściłby to na swoim blogu, gdyby go miał.

Variety recenzuje Wilki w ścianach-- ekscytująca, w wielu momentach piękna sceniczna adaptacja radośnie przerażająej książki obrazkowej Neila Gaimana i Dave'a McKeana.-- http://www.variety.com/review/VE1117935039.html?categoryid=33&cs=1

jak również Theatermania http://www.theatermania.com/content/news.cfm/story/11767 i New York Sun http://www.nysun.com/article/64257, która rozpoczyna: Możecie przypisać to wiecznie pełnych niepokoju poglądom amerykańskich rodziców, ale istnieje zdanie, którego zwykle nie usłyszy się w Stanach przy wyłączaniu światła w dziecięcych sypialniach: “Jeśli wilki wyjdą ze ścian, to koniec.”

Chcę zrobić coś takiego. Jeśli skończę książkę zanim tutejsza ziemia zamarznie, to zrobię. Jeśli nie, poczekam do wiosny...

Sharon Stiteler i ja poszliśmy dzisiaj na prawdopodobnie przedostatnią kontrolę uli zanim na dobre zagości zima (następnym razem będziemy je izolować, by przetrwały wredną środkowo-północną zimę). Odkąd ją poznałem, Sharon zawsze twierdziła, że mamy tu w okolicy włochatkę małą [dla niewtajemniczonych- to taki gatunek sowy z rodziny puszczykowatych przyp. Varali] i w końcu wczoraj ją zobaczyła (i ja też).

Zafascynował mnie ten artykuł z New York Times'a- przez to, co mówi o nauce, jedzeniu i dietach, a nawet bardziej przez to, co mówi o ludziach.

Lisa Snellings-Clark organizuje wyprzedaż na Halloween, która obejmuje Szczura Neila z Byskiem w Ciemnych Oczach. A tu udziela wywiadu.

Gilbert Hernandez jest opisany w LA Times.

A z bloga Forbidden Planet dowiedziałem się, że drugi tom ABSOLUTE SANDMAN'a wychodzi, no cóż, teraz. (ktoś właśnie napisał mi, że jeśli zamówi się go wcześniej przez Amazon, dostaje się dodatkowo 5-procentową obniżkę, co w sumie daje 42% mniej. Co nie jest aż tak dobrym interesem jak 87-procentowa obniżka, którą przypadkowo zaoferowali za tom pierwszy, ale nie jest źle...)