Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maddy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maddy. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 17 września 2012

Pożegnania i rozstania

Neil napisał w środę 22 sierpnia 2012 o 12:11

Kiedy rozpoczynałem prowadzenie tego bloga nie miałem nawet aparatu cyfrowego, a Maddy była sześciolatką.
Oto nasze zdjęcie z 2005 roku, kiedy miała 11 lat - zrobiłem je starą Nokią i jest to nasze najstarsze zdjęcie, jakie udało mi się znaleźć na tym komputerze.


Tutaj Maddy w Budapeszcie w 2007 roku, wówczas gościnnie prowadząca bloga, reżyseruje Hellboya 2  ku zdumieniu Guillermów del Toro i Navarro.


To zdjęcie zrobiła swoim telefonem w ubiegłym tygodniu, kiedy wybraliśmy się we dwoje, ojciec z córką, na krótką wyprawę. Maddy ma prawie osiemnaście lat.

Za dwie godziny wyrusza na drugi koniec kraju do college'u.

Ogromnie cieszę się jej szczęściem, jestem niesamowicie dumny, ale tę radość tłumi nieco melancholia: czuję, że pewna era dobiega końca, czego nie odczuwałem kiedy na studia szli Mike i Holly. I to byłoby tyle. Pomogłem wychować troje niezwykłych dzieci i mój dom jest teraz pusty (nie licząc psów, gości i wszystkich wałęsających się po okolicy osób).

Tak długo czekałem, aż będę mógł wybrać się gdziekolwiek zechcę i robić cokolwiek zechcę (o ile to cokolwiek oznacza pisanie rzeczy, na które ktoś czeka), a teraz kiedy ów czas nadszedł, nie mam bladego pojęcia co z nim robić. (Z doskonałym wyczuciem czasu Amanda rozpoczyna w tym tygodniu próby do 14-miesięcznej światowej trasy koncertowej i radzi "Może pojedziesz pisać gdzieś, gdzie czujesz się szczęśliwy?". Oczywiście ma rację, jak zwykle. Muszę po prostu wymyślić, co to za miejsce.)

Dobrze. Teraz idę pobiegać nad rzeką, a potem przepiszę na komputerze opowiadanie.

sobota, 9 czerwca 2012

Zakończenie szkoły i dalsze konsekwencje przemówienia...

Neil napisał w niedzielę 3 czerwca 2012 o 20:27


Dzisiaj moja najmłodsza córka Maddy ukończyła szkołę średnią. Zapytano mnie, czy nie zechciałbym zabrać głosu, ale odmówiłem. Chciałem tylko być tatą, usiąść na widowni z rodziną i promienieć z dumy, a po uroczystości robić zdjęcia Maddy i wszystkim jej przyjaciołom. Tak właśnie zrobiłem. Było wspaniale.

Kiedy zaczynałem prowadzić ten blog miała sześć lat.

Kocham cię, Maddy Gaiman, i jestem z ciebie bardzo dumny.

Wkrótce nic nie będzie mnie trzymać na środkowym zachodzie poza siłą bezwładności i faktem, że tu są moje rzeczy. I moje pszczoły. Mam nadzieję, że będę teraz spędzał więcej czasu za zachodnim wybrzeżu z dwójką starszych dzieci i o wiele wiele wiele więcej czasu na wschodnim wybrzeżu z żoną, przynajmniej po zakończeniu jej światowej trasy koncertowej w 2013 roku.

Tymczasem zamieszczam poniższy komiks. Trzeba kliknąć i przeczytać na stronie źródłowej, bo obecne ustawienia Bloggera nie służą przeklejaniu i tutaj jest nieczytelny. Pochodzi ze strony http://zenpencils.com/comic/50-neil-gaiman-make-good-art. Autorem jest Gavin Aung Than i mam nadzieję, że będę miał okazję podziękować mu osobiście, kiedy następnym razem zawitam do Melbourne. Gavin  zmienił kilka fragmentów z wygłoszonego przeze mnie przemówienia na UArts w komiks.

Z ogromnym zdziwieniem odkryłem, że przemówienie zostało obejrzane na Vimeo ponad 335 tys. razy i zrobiono do niego napisy angielskie, czeskie, estońskie, fińskie, francuskie, niemieckie, włoskie, koreańskie, portugalskie, rosyjskie i hiszpańskie - do obejrzenia na
 http://www.universalsubtitles.org/en/videos/IOH3jJ6INIof/info/neil-gaiman-addresses-the-university-of-the-arts-class-of-2012/ [polskie tłumaczenie w drodze - przyp.noita] Oryginalną wersję bez napisów można nadal oglądać na http://vimeo.com/42372767. Zakradła się nawet na Youtube, co może przydać się mieszkańcom krajów, w których Vimeo jest zablokowane.


niedziela, 26 czerwca 2011

Życie i inne spoilery

Neil napisał w sobotę 7 maja 2011 o 23:32

Wstałem dziś zadziwiająco wcześnie, żeby zabrać Maddy do State na lekcję skrzypiec (solo i w duecie), a resztę dnia pełniłem typowo ojcowskie obowiązki: podwożenie, fotografowanie itp, bo Maddy miała dziś bal maturalny. Dla mnie to wszystko wydawało się obce i dziwaczne, jak coś, co istnieje tylko w filmach, ale nie zdarza się w prawdziwym życiu. (Na pewno nie zdarzyło się w moim życiu. Moje doświadczenie najbliższe takiego balu to elegancka potańcówka, w czasie której odkryłem, że dowolna piosenka, którą lubię sprawi, że parkiet natychmiast pustoszeje.) Ale dla Maddy to naprawdę wiele znaczy i jest to przecież jeden z amerykańskich symboli...

Jestem teraz w dziwnym, refleksyjnym nastroju - moje najmłodsze dziecko już dorosło. Poszliśmy rano razem kupić ostatnie dodatki do jej stroju w sklepie z modą ślubną i zacząłem rozmyślać nad życiem, dorosłością, małżeństwem i takimi tam. Zacząłem się zastanawiać gdzie podziała się ta mała dziewczynka, która obudziła się w środku nocy z krzykiem i powiedziała mi, że w ścianach jej pokoju są wilki.

Co oznacza, że kiedy dostałem wieczorem link do klipu Because the Origami, rozczulił mnie nieco bardziej, niż powinien. Ale to i tak przepiękny film.

Because the Origami - 8in8 od Bena Jacobsona na Vimeo.

(Klip wywołał gorącą dyskusję na Facebooku.)

....

Już za tydzień emisja mojego odcinka Doctora Who. Sobota, 14 maja, 18:30.
Nie mogę się doczekać. Zdaję sobie również sprawę, że spoilery mogą zrujnować całą przyjemność z oglądania. Ja sam bardzo ich nie lubię.

Przy poprzedniej serii wiedziałem wszystko wcześniej, bo dostawałem scenariusze kolejnych odcinków, jak tylko były gotowe. Potem mój odcinek przeniesiono. W tej serii porozmawiałem ze Stevenem Moffatem przez dwadzieścia minut o tym co planuje zrobić z historią, jakie elementy powinny trafić do mojego odcinka, co się zmieniło od ostatniej serii,a potem wyjechałem i pisałem.

To wspaniałe. Mogę oglądać jak zwykły widz, z rodziną i przyjaciółmi i nie będę wiedział co zdarzy się za chwilę.
Ale dla ciekawskich...
BBC przygotowało stronę z linkami na temat mojego odcinka. Jest tam trailer z serii "Następnym razem". Są dwuminutowe fragmenty. Jest wstęp, w którym Arthur i Karen opowiadają, co się wydarzy, a ja czytam fragment scenariusza. Jest też zapowiedź kolejnego odcinka Doctor Who Confidential.

Jeśli Was to nie interesuje, albo interesuje Was bardzo, ale chcecie się trzymać z dala od spoilerów, nie czytajcie dalej. Przed następnym zdaniem zrobię kilka linijek przerwy, a potem będzie nieco spoilerowe zdjęcie oraz tytuł odcinka.












No popatrzcie, to nawet nie ma nic wspólnego z Doctorem Who. Tylko zdjęcie, które wieczorem zrobiłem swojemu psu, żebyście mieli szansę opuścić tę stronę, mimo że wzrok sam powędrował w dół...


Ostatnia okazja do odwrotu...






Dobra. Sami chcieliście. Jesteśmy w krainie spoilerów. Oto trailer:




Pytano mnie, czy to mój głos słychać w odcinku. To nie ja. To znakomity Michael Sheen.
Poniżej pierwsza z zapowiedzi. Sam początek odcinka i niewiele zdradza...



Drugiej zapowiedzi nie da się tutaj wstawić. Ale można ją obejrzeć na http://www.bbc.co.uk/doctorwho/dw/videos/p00gszls i to jest już fragment ze środka odcinka. To jest spoilerowe tylko w tym sensie, że tych rzeczy można dowiedzieć się wyłącznie oglądając odcinek.
A poniżej wstęp, w którym Karen Gillan mówi, że jestem mądry, a ja czytam fragment scenariusza. Niewiele spoilerów.



Wszystkie te linki wziąłem ze strony http://www.bbc.co.uk/doctorwho/dw/news/bulletin_110507_02
I na koniec coś ze strony Blogtor Who, zapowiedź najbliższego Doctor Who Confidential. Kiedy rok temu pojechałem do Cardiff, ekipaConfidential chodził za mną wszędzie. To było wspaniałe, bo dzięki temu mogłem się kręcić gdzie chciałem, zaglądać w każdą szczelinę i robić wszystko to, czego pisarzom (bardzo słusznie) nie pozwala się robić (jak już opowiadałem w tym wpisie). To było tak dawno temu, że nie pamiętam już co zostało sfilmowane czy powiedziane i za tydzień będę oglądać w stresie, zastanawiając się, czy moje włosy nie zrobią czegoś znienacka, kiedy ludzie patrzą. I tak, Spoilery.


poniedziałek, 13 września 2010

Masz szesnaście lat, jesteś piękna i stałaś się już Prawdziwą Młodą Damą

Neil napisał w sobotę 28 sierpnia 2010 o 12:39

Dziś są urodziny mojej córki, Maddy. Kiedy zaczynałem prowadzić ten blog, miała siedem lat. Właśnie kończy szesnaście. Dziś rano (właściwie wczoraj rano) poszliśmy razem poszukać dla niej samochodu - ostatni miesiąc spędziła szperając w internecie i szukając samochodu w wyznaczonym przeze mnie zakresie cenowym, którego nie wstydziłaby się prowadzić. Znalazła taki, przejechała się nim na próbę i teraz zostanie dziewczyną z samochodem, a ja czuję się jeszcze starszy, bo moje najmłodsze dziecko prowadzi samochód.

Chciałbym, żeby częściej udzielała się gościnnie na blogu, ale twierdzi, że czuje się skrępowana, bo obcy ludzie mówią jej, jak bardzo lubią, kiedy tu coś pisze i nie chciałaby ich rozczarować. Jest najzabawniejsza osobą, jaką znam, ma najbardziej urocze usposobienie na świecie, najbardziej promienny uśmiech i uwielbiam spędzać z nią czas, czy to podróżując po świecie i przeżywając przygody, czy oglądając po prostu Teorię Wielkiego Podrywu.




WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI SZESNASTYCH URODZIN, MADDY GAIMAN

..........................................................................................................................................................................

W niedzielę lecę do UK, żeby we wtorek wziąć udział w czytanej próbie Doctora Who. Dziś rano dostałem wersję scenariusza dla producentów, zredagowaną pod kątem "tego, na co nas stać". Muszę ją jeszcze wygładzić. I to będzie koniec. Jak sądzę. Mam nadzieję. Modlę się o to.

(Kilka osób już o to pytało: pisanie scenariusza do odcinka Babylon 5 było znacznie prostsze. Wydaje mi się, że powstały dwa szkice. Ale tam całą scenografia była już gotowa i praktycznie nie było efektów specjalnych. Mój odcinek Doctora Who jest Większy pod każdym względem: poprosiłem ich o niemożliwe, a oni dali z siebie wszystko, żeby mi to zapewnić, a kiedy nie mogło się to udać - zrobili przynajmniej to, co zupełnie nieprawdopodobne.)

...

Neil,
Przygotowuję się do odtworzenia CD z "Księgą cmentarną" dwunastu wyjątkowo opornym chłopcom w wieku gimnazjalnym, żeby śledzili tekst w swoich książkach. Nie udało mi się znaleźć żadnych gotowych konspektów lekcji do tej książki. Czy mógłbyś poświęcić chwilę i opowiedzieć nieco o książce i może podać przykłady pewnych wątków, które ostatecznie się w książce nie znalazły? Nie mogę się doczekać rozpoczęcia tych zajęć.
Dzięki, Bibliotekarka Dianne


Przekazałem to Elyse Marshall z Harper Childrens i odpowiedziała:


Oto link to materiałów do omawiania książki: http://files.harpercollins.com/PDF/ReadingGuides/0060530928.pdf Można tam znaleźć świetne pytania do dyskusji i ćwiczenia dodatkowe - to materiały idealne dla nauczycieli. Zostały przygotowane przez nauczyciela gimnazjum z myślą o uczniach w takim właśnie wieku.

Przejrzyj również klipy na stronie Mousecircus.com: http://mousecircus.com/videotour.aspx. Poza klipami, w których czytam kolejne rozdziały, są tam także wybrane fragmenty spotkań promujących książkę, w których można znaleźć odpowiedzi na wiele pytań.
...

Drogi Neilu,

Napisałem suitę fortepianową inspirowaną opowiadaniami ze zbioru "Rzeczy ulotne". Można posłuchać jej tutaj:
http://www.tide-pool.ca/fractal/compositions/Thor_Kell_-_Fragile_Things.mp3.

Zagrała ją moja przyjaciółka Jillian Hanks, jest fantastyczna. Utwór jest podzielony na piętnaście (bardzo krótkich) części:

I: Ci ludzie powinni wiedzieć kim jesteśmy i że tu byliśmy
II: Kartograf
III:Wymyślanie Aladyna
IV: Studium w szmaragdzie
V:
Pora zamykania
VI: Zamki
VII: Instrukcja
VIII: Arlekin i Walentynki
IX: Problem Zuzanny
X: Dzień, w którym przybyły spodki
XI: Kartki z pamiętnika
XII: Październik w fotelu
XIII: To inni
XIV: Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach
XV: Ptak słońca

Mam nadzieję, że Ci się spodoba i dziękuję za wszystkie opowiadania.

Najlepszego,
Thor

To było przepiękne! Dziękuję.


Drogi Panie Gaiman,
Jestem pewien, że podobne e-maile powtarzają się często wśród wiadomości od Pana czytelników, więc z góry przepraszam.

Ale mimo to poproszę: niech pan zakończy pisanie tego dziennika.

Rozumiem, że z powodu ogromnego sukcesu, jaki Pan ostatnio osiągnął (przy okazji - gratulacje) może być trudno znaleźć czas na pisanie bloga albo zastąpił go znacznie wygodniejszy i szybszy twitter, więc wydaje mi się, że nadszedł odpowiedni czas, aby go zakończyć.

Proszę spojrzeć na blog pana Campbella - "zamrożony w czasie", jak sam Pan napisał. Myślę, że Pana dziennik, jeden z bardziej imponujących przykładów blogowania w relatywnie krótkiej historii Internetu, zasługuje na lepsze traktowanie, niż starzejący się bejsbolista, który bierze zamach, czasem trafia, ale częściej chybia (w tym przypadku "chybienie" będzie oznaczać dzień lub wydarzenie, o którym Pan nie napisał, a ostatnio trochę ich było.)
Może trzeba go zapisać jako archiwum dokumentujące pewien okres, dostępne dla wszystkich. A może nastąpi wreszcie wspominana wielokrotnie publikacja jego fragmentów. W każdym radzie dziennik ten w obecnej postaci dożył swych dni. Wykonał swoje zadanie. Jego czas przeminął.
(Rany, ile zaimków można użyć w jednym zdaniu?)
Proszę nie odbierać tego, jako atak. Jestem i zawsze będę Pana fanem, ale przez lata uwielbiałem wchodzić na tę stronę i oglądanie bloga w obecnym stanie sprawia mi przykrość.
(Był czas, że zaglądałem na stronę raz albo nawet dwa razy dziennie. Teraz zdarza się to najwyżej raz w tygodniu. Usunąłem go nawet z mojej listy ulubionych stron. Ach!)
Proszę rozwijać swoją stronę. Uczynić twitter jej centralnym elementem. Niech blog wraz z opowiadaniami, nadchodzącymi wydarzeniami itp. będzie tam nadal, do poczytania. Jako zapis pewnego etapu Pana życia i kariery, zamrożony w czasie, niezmienny, doskonały, ku uciesze wszystkich czytelników.

Życzę wszystkiego dobrego i kolejnych sukcesów,
Scott Dixon


Chyba nikt inny nie prosił mnie o zaprzestanie prowadzenia dziennika. Nie, póki co nie mam w planach zakończenia bloga.

Blog poszedł nieco w odstawkę, dopóki nie zakończy się moja praca nad Doctorem Who. (Jak juz wyjaśniałem w http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2010/07/normalne-funkcjonowanie-zostanie.html) i wtedy wróci w takiej, czy innej formie. Nie jestem jeszcze pewien jakiej. Ale zajmę się praca nad nową książką, a pisanie bloga jest o wiele fajniejsze, kiedy pisze się książkę. To niezłe ćwiczenie na rozgrzewkę dla umysłu i palców.

Tagi:
większy w środku, blogowanie o blogu według dziwnego lustrzanego wzoru który wiedzie do nieskończoności, Doctor Who, Maddy, muzyka fortepianowa na podstawie zbioru opowiadań, uczenie księgi cmentarnej

czwartek, 14 maja 2009

Najmniejsza pszelarka




Piękny wiosenny dzień. Pracowałem nad zaległymi rzeczami, włącznie ze wstępem, o którym zapomniałem, a następne wyszedłem z Lorraine i Maddy, by sprawdzić, jak się mają pszczoły (cztery ule, wszystkie jasno pomalowane. Jeszcze trzy do postawienia.) Potem zrobiłem parę zdjęć, głównie altanie, półkom z książkami i, widząc że tam jest, Maddy.

Oglądanie już wywołanych zdjęć było jednym z tych dziwnych, wzruszających momentów dla ojca, kiedy zdaje sobie sprawę, że jego mała dziewczynka zaczęła mieć takie rysy twarzy, jakie będzie miała jako nastolatka i dużo później. A wydaje się, jakby jeszcze wczoraj była malutką istotką chowającą się w stercie liści obok...


około 2002r.

...a potem, nie wiadomo kiedy, nadchodzi czas, kiedy jest już bardzo daleko od sterty liści.

I muszę przestać pisać, bo zasypiam...

czwartek, 20 marca 2008

czas na zdjęcia

Witaj świecie! Tu maddy G-Dogg. Zgadnijcie co! CZAS NA ZDJĘCIA! WOOOOOOO!




Ja, Tata, Heather i Henry Selick. Tak, wyglądamy świetnie. Wiem.

Wspaniała Madeleine i Harry, syn Henryego Selicka.

Ja kiedy robią mi makijaż! Oooo la la!



Shelley, cudowna asystentka Henry'ego!! Chciałabym tylko wspomnieć, że za nią znajduje się serwetka. Na tej serwetce najpiękniejszym atramentem w kolorze fuksji napisane jest:

Maddy Gaiman jest niesamowita!
- świat.
P.S. Kocham Shelley


Magiczna Maddy and Olśniewająca Shelley!


Tata, ja i Merrilee w przepysznej malutkiej restauracyjce sushi! P.S. Jeśli Twoja córka nigdy nie próbowała Gąsiennicowego Zawijasa, to prosze nie próbować jej do tego namawiać. Pewna trzynastolatka nie jest szczególną fanką tego całego węgorza z awokado.


Ja i moja czekoladowa świnka o imieniu Franklin. :)

I to by było na tyle. O, a tak przy okazji, kiedy ja piszę te słowa mój ojciec znany również jako znakomity, choć nieco dziwaczny Neil Gaiman na dole podpisuje książki jak szalony! DOOOOBRY TATUŚ!

Pa. :)

środa, 19 marca 2008

Maddy powraca

Hej wszystkim! Tu Maddy Gaiman, chciałabym wam tylko powiedzieć, że jestem bardzo zmęczona! Dzisiejszy dzień był długi i teraz dokładnie wiem jak czuje się tata po całym dniu udzielania wywiadów albo po czymś takim jak Comicon.

Tak więc przyjechaliśmy do studia Laika dziś rano około 10:00, zjedliśmy pyszne śniadanko, a potem poszliśmy zwiedzać plany zdjęciowe "Koraliny". To było superniesamowicie świetne!! Jest taaaak dużo planów dla różnych scen z filmu. Potem przeprowadziłam wywiad z Henry'm Selickiem i moim tatą, później robiłam garstkę krótkich spotów telewizyjnych na temat [ocenzurowane przez ojca i studio Laika] i [ocenzurowane] i [ocenzurowane], w których mówię coś w stylu "Cześć! Tu Maddy Gaiman. Zostańcie z nami, by zajrzeć za kulisy świetnego nowego filmu animowanego 3D KORALINA!"

Potem przeprowadziłam wywiad z Georginą Hayns i Debem Cookiem, którzy są kierownikami wydziałów zajmujących się kukiełkami i kostiumami dla kukiełek. To było naprawdę cudowne. I strasznie podobają mi się wszystkie kukiełki. Nigdy nie miałabym wystarczająco dużo cierpliwości, by robić to, co robią ludzie pracujący tutaj. Przy wszystkich szczegółach i poruszaniu kukiełek odrobinę przy każdym ujęciu, robieniu zdjęcia i później znów przesuwaniu ich trochę bardziej, moja głowa by eksplodowała!! Do tego potrzeba talentu, mówię wam. A, widzieliśmy też ok. 20 minut materiału w 3D, który też był zarąbiście fantastyczny. Jak na razie kręcenie filmu idzie świetnie, a ja po prostu nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę ukończoną wersję!

Okey, lepiej pójdę już do łóżka, bo jestem nieźle zmęczona. Jednak miejmy nadzieję, że jutro powrócę z następną wspaniałą notką!

Do następnego razu, ludki!

wtorek, 18 marca 2008

Deszcz i takie tam

Neil napisał w poniedziałek 17 marca 2008 0 10:49

Dzień dobry! Panna maddy i ja jesteśmy w Portland. Wczoraj wieczorem wybraliśmy się do domu Hanry'ego Selicka, gdzie poznaliśmy jego rodzinę, mnóstwo miłych osób z Laika i zjedliśmy mnóstwo pysznego jedzenia (a ja wypiłem też swoją pierwszą filiżankę kawy zrobionej z ziaren, które przewędrowały przez układ trawienny łaskuna muzanga [Paradoxurus hermaphroditus]).

Dziś idziemy do studia Laika zwiedzać plany zdjęciowe do "Koraliny" (wszystkie 40) oraz udzielać wywiadów które znajdą się w dodatkach DVD. Maddy będzie przeprowadzać wywiad.

Muszę się ubrać... a to Maddy:

No czeeeeeeeeść wszystkim, bardzo za wami tęskniłam! Więc dziś idziemy oglądać plany "Koraliny" jak już Tata wspominał, ale jestem bardzo podekscytowana, bo to wszystki będzie superfajne! Poza tym będe przeprowadzać wywiady z ludźmi, więc uważajcie, bo przybywa nowey Larry King. :) Żartuję! A może nie? W każdym razie mamy trochę zdjęć z wczorajszego spotkania, ale nie mam teraz przy sobie aparatu, więc pewnie będziecie musieli jeszcze poczekać żeby je zobaczyć. To będzie najlepszy czas w waszym życiu! No dobrze, a więc życzę naprawdę miłego dnia. :)

Znów ja. Wysłano mi dzisiaj rano mnóstwo ważnych emaili, wiele z nich informowało i wypadku cieżarówki wiozącej pszczoły nieopodal Sacramento.
Miliony miodnych pszczół są na wolności po tym jak na autostradzie w okolicach Sacramento przewróciła się ciężarówka wioząca skrzynie bzyczących owadów.

Kalifornijski patrol drogowy twierdzi, że ze skrzyń pouciekało od 8 do 12 milionów pszczół, które teraz unoszą się w rojach nad autostradą 99 i żądlą policjantów, strażaków i pracowników pomocy drogowej, którzy starają się oczyścić drogę.

Policjant Michael Bradley z patrolu mówi, że około 10 rano ciężarówka należąca do Inter City Inc. jadąc do miasta Yakima w stanie Waszyngton przewróciła się wjeżdżając na autostradę. Na platformie przewożono skrzynie z pszczołami, z których każda zawierała do 30 000 owadów.

Bradley mówi też, że kilku pszczelarzy przejeżdżających obok miejsca wypadku zatrzymało się aby pomóc służbom. Pszczelarze zadzwonili do swych znajomych, którzy odpowiedzieli na wezwanie i przyjechali pomóc w naprawie uszkodzonych skrzyni i załadowaniu ich do nowych ciężarówek.

Pszczoły przewożono z powrotem do stanu Waszyngton po tym, jak użyto ich w dolinie San Joaquin do zapylania.
(Nie sądzę, żeby w ogóle się roiły. Ale niech żyją przejeżdżający pszczelarze.)

Tymczasem,

Novelists Strike Fails To Affect Nation Whatsoever

The Onion

Novelists Strike Fails To Affect Nation Whatsoever

[Strajk Pisarzy w żaden sposób nie wpływa na kraj]

piątek, 28 grudnia 2007

Gościnny blogowicz recenzuje Sweeney...

Przeczytałem to...

Z zainteresowaniem zapoznałem się z Twoją opinią o “Sweeney Todd”, ponieważ mi także bardzo się podobał i sądzę, że był świetnie zrobiony. Moja trzynastoletnia-za-cztery-dni córka błaga mnie, żebym zabrał ją na to do kina, więc muszę zapytać: jak podobało się Maddy? Waham się, czy zabrać moją córkę ze względu na drastyczną naturę całego filmu i podczas gdy ona myśli, że jestem nadopiekuńczy, ja myślę, że po prostu troszczę się o jej czasami nadwrażliwą naturę. Tak więc z chęcią wysłuchałbym opinii Maddy na temat filmu!

i wysłałem do panny Madeleine, która odpisała...

Witam czytelników bloga! Tu Maddy. Chciałabym powiedzieć, że mi, mającej trzynaście lat i cztery miesiące, Sweeney Todd bardzo się podobał! Nie sądzę, żeby był nieodpowiedni, jeśli ma się trzynaście lat. Moim zdaniem był trochę obrzydliwy, ale w takich momentach odwracałam się albo zasłaniałam oczy. Być może czułam lekki skurcz w żołądku, ale w każdym razie nie na tyle, żebym miała koszmary albo coś. Jeśli Twoja córka naprawdę chce go zobaczyć, to myślę, że to byłby odjazdowy pomysł! Miłego dnia. :)

i informacyjny PS na temat posta z dzisiejszego ranka...

Cześć Neil,
W sprawie kobiety, która poczuła się urażona przez “Gwiezdny pył”: pracuję w Barnes & Noble i mogę powiedzieć, że ta książka nie jest zakatalogowana w kategorii “Młodzi czytelnicy” (która posiada znak wskazujący, że zalecany przedział wiekowy obejmuje 12 lat). Jest tylko dostępna w “Literaturze dla nastolatków” i sekcjach SciFi/Fantasy.

A także, kiedy ja miałem 12 lat, zaczynałem czytać Stephena Kinga.

Tak przypuszczałem (Przynajmniej jeśli chodzi o pierwszy kawałek, o miejscu w księgarniach. Co do kawałka o tym, co czytają dwunastolatkowie-- odesłałbym do tego, co powiedziałem dziś rano. Nie sądzę, by chodziło o wiek, w tym wieku. Myślę, że chodzi o to, kim jesteś i na co jesteś gotowy się natknąć w literaturze. Niektórzy dwunastolatkowie są gotowi na Stephena Kinga, niektózy nie są. Maddy sama odkryła Kinga w wieku dwunastu lat i go pokochała. Dałem Holly “Carrie”, gdy w wielku 11 czy 12 lat była fanką “Gęsiej skórki” i odstraszyłem ją tym od horrorów na całe życie.)

środa, 31 października 2007

Noc przed Halloween

Neil napisał we wtorek 30 października 2007 o 21:36

Pilna wiadomość od Dave'a McKeana, który obecnie pracuje nad niskobudżetowym filmem "Luna"

Pilnie potrzebuję dwóch białych papierowych krabów (origami) do sceny z "Luny", podobnych do tego:
http://db.origami.com/displayphoto.asp?ModelID=2244
jeśli ktoś byłby skłonny je zrobić i od razu wysłać do mnie do Zjednoczonego Królestwa, mogę mu zapłacić niewielką sumkę za poświęcony czas (a może podpisany rysunek albo książka?), umieścić go w napisach końcowych i dać mu numer konta Fedex do usług kurierskich.

Jeśli jesteście mistrzami origami, wejdźcie na stronę FAQ (a wiem, że gdzieś tam tacy są, ponieważ na podpisywaniach dostaję zadziwiające rzeczy) i dajcie mi znać, a ja skontaktuję was z Dave'm. Który prawdopodobnie będzie wkrótce tonął w papierowych krabach.

Wybrałem się dziś do Hair Police i spotkałem Wendy, która zamieniła w całkiem przyzwoitą fryzurę dziwaczną skołtunioną szopę, w którą ostatnio przerodziły się moje włosy. Stamtąd do Dreamhaven, gdzie podpisałem mnóstwo różności dla Elizabeth i dla strony http://www.neilgaiman.net/, łącznie z jakąś połową tony Absolute Sandmanów cz. II. W drodze do domu zadzwonił do mnie Roger Avary i powiedział, że po paru latach znów otwiera swoją stronę-- http://www.avary.com/.

Później na wywiadówkę do szkoły Maddy. Świetnie sobie radzi, a jej karta ocen robi wrażenie- na co po raz pierwszy naprawdę musiała zapracować, ponieważ była ze mną w Zjednoczonym Kólestwie na premierze "Gwiezdnego pyłu" i straciła tydzień ze szkoły.
(Jedzie ze mną do LA na premierę "Beowulfa", ale straci przez to tylko jeden dzień szkolny.)

A później do domu. Otworzyłem egzemplarz Bust, który zwinąłem z DreamHaven (oficjalnie dostaję go dla mojej asystentki Lorraine, ale zawsze najpierw go czytam-- coś tak jak wtedy, gdy jako chłopiec zabierałem dla mojej siostry egzemplarze Bunty) i już po chwili gapiłem się na niespodziewane ogłoszenie zapachów "Dobry Omen" i "Gwiezdny pył" od BPAL. Co przypomniało mi, że miałem złożyć gratulacje niesamowitej Beth, która jest mózgiem (i nosem) BPAL-- oraz kobietą, która zebrała w tym roku ogromną sumę pieniędzy dla CBLDF-- z okazji ślubu.

(A jeśli ostatnio nie zaglądaliście na stronę CBLDF-- http://www.cbldf.org/-- w poniedziałek odbędzie się proces Gordona Lee. Nareszcie. Po trzech latach, dwóch zupełnie żnych zestawach "faktów" i jak do tej pory $80 000 kary za coś, co przede wszystkim nie powinno być sprawą policji... (cała historia na http://www.cbldf.org/articles/archives/000318.shtml)

Mnóstwo, mnóstwo i jeszcze raz mnóstwo e-maili od ludzi, którzy informują mnie, że w całej Ameryce można znaleźć Marmite, zwykle obok artykułów do pieczenia (zapewne z powodu słowa "drożdże") Nie sądzę, bym przez parę następnych lat potrzebował Marmite, ale dzięki wszystkim za informację.

(pytanie zadane po raz pierwszy!)

Właśnie dostałem wiadomość od przyjaciela, który wydaje się być głęboko poirytowany. Spotkał znanego pisarza brytyjskiego, gdy ten zbierał materiały do swojej najnowszej książki. Pisarz ten wykorzystał w książce anegdotkę mojego przyjaciela jako jeden z głównych chwytów literackich, jednakże nie zapytał go o pozwolenie ani nie podziękował w żaden sposób.

Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się coś takiego (oczywiście w drugą stronę)? Myślę, że w Twoim umyśle kłębi się mnóstwo historii, które ktoś kiedyś Ci opowiedział, i mógłbyś nawet nie zdać sobie sprawy, że poznałeś je od kogoś innego. Gdybyś wykorzystywał czyjeś opowiadanie, czy skontaktowałbyś się z taką osobą?

Stosunkowo mocno staram się wspominać o osobach, które pomogły (zerkinij na bardzo długą listę nazwisk na końcu "Amerykańskich bogów"), ale trudno mi uznać winę wspomnianego pisarza. Pisarze to chomiki. Jeśli opowiesz nam anegdotę- o ile nie poprzedzisz tego słowami "Zaraz opowiem ci zabawną i/lub interesującą anegdotkę. W przypadku, gdybyś w bliższej lub dalszej przyszłości zechciał wykorzystać ją w książce, będziesz potrzebował skontaktować się ze mną, by otrzymać pozwolenie, lub przynajmniej wspomnieć moje nazwisko. Teraz opowiem ci anegdotę, a później podam moje szczegółowe dane osobowe w takiej formie, byś ich nie zgubił"-- to gramy fair play. Myślę, że podchodzimy do tego tak- nie mówię za nas wszystkich, ale za stosunkowo wielu- że jeśli twój przjaciel sądził, że jego anegdota nadawałaby się na książkę, to powinien ją sam napisać.

Nie znam nazwisk osób, które zabrały mnie do kanałów czy opuszczonych podziemnych tuneli, gdy pisałem "Nigdziebądź", ale ich anegdoty z pewnością przyczyniły się do powstania książki. Nie podałem też nazwiska podejrzanego finansowo agenta, którego interesujące podejście do płacenia honorarium autorskiego było inspiracją dla postaci i zachowania Grahama Coatsa w "Chłopcach Anansiego" (prawdopodobnie mądre posunięcie). I, tak jak mówisz, bardzo często wie się, że ktoś powiedział ci, że Szalony Król Ludwig Bawarski uniknął małżeństwa załatwiając sobie zwolnienie lekarskie, lecz kiedy i kto to był zdążyło już rozłożyć się na gęstą papkę w kupce kompostu na tyłach twojego umysłu. Wciąż pozostał sam kształt i wiesz, że puentą było "Dwie kawy i lody w polewie czekoladowej", lecz jak dostało się to do twojej głowy wciąż pozostaje tajemnicą.

(Warto też zauważyć, że Twój przyjaciel mógł się mylić. Czasem dostaję listy od ludzi, w których piszą "Wiesz o tym ode mnie"/"To był mój pomysł". I nadawcy takich listów naprawdę w to wierzą, choć tak nie jest. Odpowiadam im "Tak naprawdę napisałem to cztery lata zanim stworzyłeś swoje opowiadanie" lub "Rozumiem, że uważasz, że wyciągnąłem tę informację z czegoś, co powiedziałeś. Tak naprawdę cała historia była w gazecie pod taką i taką datą, i właśnie stąd ją wziąłem.")

Powiedziawszy to, wciąż głęboko współczuję Twojemu przyjacielowi. Wiele lat temu byłem na spotkaniu, na którym powiedziałem "Zamierzam napisać książkę zatytuowaną X" i nikt nie śmiał się tak długo i tak głośno jak gostek siedzący obok mnie, który jedenaście miesięcy później wydał książkę o tytule, który wspomniałem. Prowadziłem też rozmowę z innym pisarzem, który napomknął, że uktnął przy tworzeniu akcji, a ja powiedziałem "O, to łatwe" i coś zaproponowałem, na dokładkę zaproponowałem tytuł dla książki, a on powiedział "Wiszę ci za to obiad". Jednak gdy książka wyszła, bezskutecznie przeszukałem podziękowania szukając jakiejś wzmianki, obiadu zresztą też nie dostałem. Z drugiej strony odczuwam puszystociepłe uczucia wobec tych, którzy pisząc książkę rzeczywiście podziękowali i użyli podziękowań, by podziękować.

...

Po długim dniu dostałam "Twój" list miłosny, który rozsyłał New York Times. Był dosyć śmieszny i sprawił, że długo się śmiałam. (tym śmieszniejsze były próby wytłumaczenia osobie z którą mieszkam w pokoju, że nie był to prawdziwy list miłosny.) Czy miałeś w ogóle coś wspólnego z pisaniem tych listów? Czy też New York Times napisał je bez pomocy pisarzy? Czy wiesz, czy każdy dostaje ten sam list? To tak z czystej ciekawości, dzięki.

Tak, każdy dostaje taki sam list (i przy okazji, chodzi o UK Times, nie New York). I owszem, napisałem go. (Tak naprawdę to opowiadanie.) Dzień wcześniej ludzie dostali list od Margaret Atwood. Dziś chyba od Leonarda Cohena. Myślę, że wciąż można zapisać się na trzy ostatnie...
http://entertainment.timesonline.co.uk/tol/arts_and_entertainment/books/commercial/article2623706.ece

...

Na koniec- to przywołało na moją twarz ciepły i wesoły uśmiech:
http://papercuts.blogs.nytimes.com/2007/10/30/when-the-wolves-come-out-of-the-walls-its-all-over/

środa, 29 sierpnia 2007

W którym po drugiej stronie świata Maddy kończy trzynaście lat

Parę miesięcy temu znalazłem to napisane przez Maddy na drzwiach lodówki, zatrzymałem się i zrobiłem zdjęcie.

(Oczywiście jest.)



(tłumaczenie: Maddy jest właściwie najfajniejszą osobą na całym, calutkim świecie.
Dziękuję i dobranoc )

Zdałem sobie sprawę, szukając zdjęć na komuterze, że to zdjęcie- kiedy miała około dziesięciu lat- jest już nieaktualne. Wygląda dojrzalej. A kiedy następny raz ją zobaczę, będzie jeszcze dojrzalsza.

Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Madeline Rose Elvira Gaiman. Kocham Cię i tęsknię za Tobą.

czwartek, 5 lipca 2007

Moje tandetne pożegnanie!

Cześć! To moja i taty ostatnia noc w Budapeszcie!! To będzie moja ostatnia notka na jakiś czas, ale myślę, że napiszę kilka gościnnych notek, kiedy będziemy na San Diego Comic Convention, i/albo na premierze Gwiezdnego Pyłu. Dzisiaj musiałam się pożegnać z przyjaciółmi, których poznałam na planie Hellboya! Nie będę ich wymieniać z imienia, bo mogłabym kogoś pominąć i potem czułabym się super duper źle... ale chcę powiedzieć "cześć" Gabi, głównej scenarzystce bo była dla mnie bardzo miła i dała mi śliczny pierścionek!! (i teraz to czyta, więc lepiej dla niej, żeby uśmiechała się do siebie w tej chwili)

Strasznie fajnie było blogować przez te dwa tygodnie i bardzo, bardzo się cieszę, że tylu ludzi się podobało! Tata podpisywał dzisiaj książki a ja i Doug poszliśmy tam, żeby dotrzymać mu towarzystwa i bardzo wiele osób powiedziało, że podobało im się, co robiłam. Mój ukochany tata dostał pełno maili od ludzi których znamy lub nie, w których pisali że bardzo podobało im się to co robię, że świetnie mi idzie pisanie i powinnam założyć własnego bloga. Cóż, miło że wam się podobało, dziękuję za te słowa o pisaniu, i nie, nie zamierzam w najbliższej przyszłości zakładać bloga, więc powinniście czytać tego a może pojawię się tu czy tam. Bądźcie na bierząco z Hellboyem i koniecznie kupcie sobie DVD! Ok, Powinnam chyba podziękować wszystkim z planu, którzy byli pomocni i bardzo dla mnie mili! (Szczególnie tym, których drugie imię albo nazwisko zaczyna się na "a", *mrug mrug*, będziesz wiedzieć o co chodzi, jeśli o tym rozmawialiśmy...) Węgry są świetne i mam nadzieję, że będę tu jeszcze wiele razy w przyszłości!


Zdjęcie na którym mówię dowidzenia! Przepraszam za moje bagroły... Są takie krzywe, bo musiałam napisać je od tyłu!

Baaardzo dziękuję wszystkim, którzy czytali.

Maddy Gaiman

czwartek, 28 czerwca 2007

Zdjęcia! Juhuuuuuuuuuuuu

Sie macie! Tutaj Wielka Madeleine!! Okej, nic ekscytującego się dzisiaj nie działo, dlatego wstawiam kilka zdjęć z podpisami.

Dzisiaj praktycznie dyrygowałam całym planem

Oto ja kontrolująca wszystkich.
Rozmawiałam z Dougiem Jones'em, radząc jak grać Abe'a, (Wyglądasz dzisiaj jakbyś był siny ze smutku, może powinieneś jakoś podnieść się na duchu, zanim staniesz przed kamerą"), kiedy ktoś zrobił to zdjęcie.

Tutaj mówię Guillermo del Toro i Guillermo Navarro co robić. GDT może i jest reżyserem a Navarro dostał Oscaram ale jak widzicie, robią co im każę.

Oto Doug Jones i jakiś obcy facet. Musieliśmy wyrzucić obcego faceta z planu, bo straszył małe dzieci. :)

Jutro będziemy spowrotem w studiu i słyszałam, że będą się działy naprawdę fajne rzeczy! Zdam relację w nadchodzących dniach...

Pozdrawiam serdecznie,
Oficjalna Web Maddy

P.S. Wybacz, że ukradłam ci powiedzenie, Official Web Elf.

sobota, 23 czerwca 2007

Lody to też jedzenie

Maddy napisała w piątek 22 czerwca 2007 o 18:28

Cześć wszystkim! Tu znów Maddy!! Dzisiaj był dzień pełen wydarzeń. Na planie dużo filmowano a ja siedziałam tam cały czas (tylko zdrzemnęłam się trochę w przyczepie, bo dopadło mnie zmęczenie po locie). Guillermo zabrał swoją asystentkę Russell, Tatę i mnie na lody, żebyśmy nie jedli niezbyt smacznego lunchu który serwują na planie!! (I bardzo dobrze.) Żadne z nas nie zjadło porządnego lunchu, ale nie szkodzi, bo GDT (zauważyłam, że to jedno z jego przezwisk tutaj) utrzymuje, że lody to też jedzenie. To było dość śmieszne, bo kiedy jedliśmy mój najdroższy tata powiedział, że powinnam napisać o tych lodach na blogu i wtedy Guillermo zaczął nalegać żebyśmy wrócili i spróbowali sorbetu cytrynowego, bo dopiero wtedy będę naprawdę miała o czym pisać. Tak przy okazji - był przepyszny. ☺ Spotkałam jeszcze więcej osób z obsady łącznie z Dougiem Jonesem który gra Abe'a. Jest bardzo miły, ale jego kostium troszkę smierdzi. Myślę, że to skóra. O, i mam naprawdę wspaniałe wieści!! Selma Blair uważa, że jestem słodka, Claire Danes myśli, że jestem zabawna, Doug Jones myśli, że jestem zachwycająca, a Guillermo del Toro uważa, że powinnam jeść więcej lodów. To zupełnie fantastyczne, wiem! W każdym razie... dzisiejsze zdjęcie tata zrobił mi swoją komórką kiedy sobie stałam i tego nie widziałam (To się rymuje. Jestem poetką i nawet o tym nie wiedziałam.)

Mój padre wyraźnie sporo się uczy na temat reżyserowania od pana del Toro i myślę, że pomaga też z dialogami w scenariuszu. Oh Madeleine, Oh Madeleine jakie piekne są twe gałązki... hihi, przepraszam, właśnie to mam w głowie. Zmieniłam słowo "Choinko" na "Madeleine" bo to tak ładnie brzmi. A oprócz tego Madeleine to moje imię. Cóż... aż do poniedziałku nie wracamy do studia, ale w niedzielę zobaczymy Tori Amos, bo tak się składa, że jest tu w tym samym czasie co my. A jutro są urodziny Selmy, więc dziś na koniec dnia był dla niej tort. Był bardzo apetyczny. Ktoś dał mi bańki mydlane i kazał dmuchać kiedy wynosili tort, wszyscy mieli piszczałki i w ogóle, więc postawiłam bańki na krześle, ale kiedy wróciłam już ich nie było. Smutek. A tam, i tak było fajnie. Tata zrobił mi i Selmie bardzo dobre zdjęcie ale nie wolno mi go tu zamieścić z powodów o których nie wolno mi wspominać, ale nie bądźcie ciekawi, bo to nic takiego. Poza tym - ciekawość bywa zgubna. Dobrze, lepiej będę już kończyć! Nie obiecuję, że jutro będzie nowy post, ale zobaczymy. Bywajcie!

piątek, 22 czerwca 2007

Nie jestem zbyt dobra w tym całym nadawaniu tytułów

Dobry wieczór wszystkim! Tutaj wspaniała Maddy. Tak jak obiecałam, dzisiejszy dzień był o wiele bardziej ekscytujący niż wczorajszy, co oznacza, że mam mnóstwo do opowiedzenia.
1. Guillermo del Toro potrafi bardzo głośno wykrzykiwać “akcja”, więc nie polecam stawania obok niego, gdy to robi. Jestem pewna, że mogę ogłuchnąć na prawe ucho.
2. Dowiedziałam się mnóstwo o Węgrach z tego co Julian, nasz kierowca, opowiadał dziś rano tacie w drodze na plan, pomijając fakt że nie słuchałam zbyt dokładnie, bo czytałam książkę Meg Cabot. Ostatecznie jednak musiałam przestać, ponieważ mam problemy z czytaniem w samochodzie i czuję się trochę zamroczona (fajne słowo).
3. Córki Guillermo, Mariana, 11 lat i Marisol, 6 lat (nie jestem pewna, czy dobrze napisałam ich imiona), są wspaniałe. Spędziłam z nimi większość dzisiejszego dnia, oprócz momentu, gdy mnie zostawiły i musiałam chodzić za moim dziwnym ojcem. (Tylko żartuję! Pod żadnym pozorem nie jest dziwny, nie wcale, nawet za milion lat...)
4. Selma Blair jest naprawdę, naprawdę przemiła i czy ktokolwiek wie, że grała w “Legalnej Blondynce”, bo ja oczywiście nie wiedziałam. Ma też fajnego pieska o imieniu Wink [“Oczko” przyp. Varali]
5. Mimo że dobrze bawię się w Budapeszcie, tęsknię za przyjacółmi w domu... nie to żeby jeden z nich kazał mi o tym wspomnieć *kaszlnięcie* LEXI *kaszlnięcie*! P.S. Kiedy już wspomniałam imię Lexi, prawdopodobnie powinnam też wspomnieć Akanshę i Annę Rose. Jestem pewna, że wszystkie trzy czujecie się teraz wyjątkowe. :)
6. Kiedy wracaliśmy samochodem do hotelu, spotkało nas naprawdę fajne burzopodobne coś i to był pierwszy raz, kiedy zobaczyłam piorun tak blisko mnie. To było wspaniałe!
7. To naprawdę dziwne/świetne zobaczyć Hellboya z tak bliska z całym makijażem i wszystkim innym!
8. Lubię, jak przynoszą ci arbuza, czerwone porzeczki i maliny, kiedy po prostu siedzisz sobie na planie i dopada cię lekki głód. (Hungry in Hungary HAHAHA ROZUMIECIE?!
[nieprzetłumaczalna gra słów- “hungry” oznacza głodny, a “Hungary” to, rzecz jasna, Węgry. przyp. Varali])
9. Kończą mi się ciekawe rzeczy do opowiedzenia. Co więcej jest 23:40 i robię się odrobinę zmęczona, a poza tym myślę, że tata chce wtyczkę internetową. :)

Mam nadzieję, że wam się podobało. Do jutra!!! Życzę wam wspaniałego dnia.

poniedziałek, 28 maja 2007

Dni zdobywania tytułów...

Neil napisał w niedzielę, 27 maja 2007

No, to jest ostatni tydzień Holly w Bryn Mawr, dostaje swój stopień naukowy...

W obecności jej brata i siostry...


A to jest kilka zdjęć Mika i Maddy z dzisiaj rana, kiedy Mike został magistrem w Brown.



A jeśli zastanawialiście się, co jest na ostatnim zdjęciu, to przedstawia ono mnie i Maddy wczoraj wieczorem i jest trochę zamazane, mnie zaczęła rosnąć drapiąca broda, no i nie jestem pewien, kto je zrobił, ale nie było żadnych innych moich zdjęć na aparacie, głównie dlatego, cóż, to mój aparat i to ja robiłem zdjęcia. Jestem pewien, że będzie pełno przyzwoitych zdjęć także ze mną na aparacie Holly, zobaczycie.

Poza tym piszę to z osiemdziesięciofuntowym psem leżącym mi na stopach. Wygląda na zadziwiająco zadowolonego z tego, że wróciłem.