Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdjęcia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdjęcia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 14 marca 2014

Doskonały tydzień

Neil napisał w piątek 18 października 2013 o 19:30

Trasa rozpoczęła się 13 czerwca od spotkania i rozdawania autografów w Bath. Następnie pojechałem do Stanów i Kanady, potem wróciłem do Anglii przez Holandię i skończyłem pod koniec sierpnia w Szkocji. W trasie podpisałem ok. 75 tys. Książek, z czego większość to Ocean na końcu ulicy. Po sześciu tygodniach wróciłem do Wielkiej Brytanii na mini-trasę promocyjną Na szczęście, mleko… To był taki aneks do trasy, jej ostatni odcinek. A mimo to spotkało mnie wówczas kilka najprzyjemniejszych momentów w ciągu całego roku, w tym jedno z najlepszych spotkań z czytelnikami w jakich kiedykolwiek uczestniczyłem.

Pierwszego dnia po powrocie do UK udałem się do National Theatre na premierę The Light Princess („Lekkiej księżniczki”), przepięknego musicalu Tori Amos. To baśń mówiąca o feminizmie, ekologii i o tym jak ważne jest odczuwanie i okazywanie emocji. Wykonawcy są znakomici, piosenki piękne, a efekty latania (i unoszenia się w powietrzu) – powalające. Publiczność była zachwycona i nagrodziłą spektakl owacją na stojąco. Wyszedłem przekonany, że zdania krytyków będą podzielone i opinie, które następnego ranka ukazały się w gazetach były mieszane. Recenzent w Daily Mail dał sztuce jedną gwiazdkę, a zachwyconą publiczność uznał za „ociężałą umysłowo”, natomiast Daily Express ocenił Księżniczkę na pięć gwiazdek:

Ta szalona, ale i przepiękna fantazja z elementami pantomimy, baletu, cyrku i opery, a także teatru muzycznego wymyka się kategoryzacji. Amos zapewnia, że każdemu facetowi, który zabierze dziewczynę na randkę na to przedstawienie z pewnością się poszczęści. Nie znam się na tym. Wiem tylko, że ja chętnie poszedłbym na to jutro, i następnego dnia również.

Moim zdaniem to było magiczne.

środa, 6 czerwca 2012

Historia włosów Neila Gaimana w obrazach

Wywiad dla internetowego magazynu The Nervous Breakdown przeprowadziła Susan Henderson,
29 listopada 2009


Kiedy pomyślałam o zaproszeniu Neila Gaimana do LitParku zastanawiałam się, czego jeszcze o nim nie napisano. Mogłabym oczywiście wybrać jako temat jego twórczość lub fakt, że jest jedynym pisarzem, którego można znaleźć na półce zarówno mojej, jak i mojego męża. Mogłabym napisać coś o tworzonych przez niego postaciach, jak Zgasł i Szczeniak, które wchodzą mi do głowy i zostają w niej jeszcze długo po tym jak ich opowieści dobiegają końca. Ale o Gaimanie takie rzeczy pisze się bez przerwy.



Dlatego zastanowiłam się, na jakie tory schodzi rozmowa, kiedy gadam z kimś na jego temat. To proste. Zazwyczaj nie mówię nikomu jak bardzo silnie i trwale wpływa na mnie jego twórczość. Zazwyczaj mówię o jego włosach.

Neil okazał się w tej kwestii bardzo wyrozumiały. Gotowi?

*

Historia włosów Neila Gaimana w obrazach:


W Sussex, w wieku niecałych dwóch lat. W oczekiwaniu na narodziny mojej siostry. Takie porządne dziecko (choć prawdopodobnie ubrała mnie babcia). Popychało się karuzelę, aż się rozpędziła, a potem się na nią wskakiwało. Albo potykało się i było ciągniętym po ziemi i zdzierało skórę z kolan.


Miałem może ze trzy lata? Na huśtawce w ogrodzie w Purbrok, w Hampshire.



To już Mr, Punch i jego rejony. Dziadek ze strony ojca, ja oraz kuzynka Sara nad morzem w Southsea. Lipiec 1963.



Moja siostra, moja matka, jej matka i ja. Wrzesień 1963.



Kiedy miałem 4 lub 5 lat włosy bardzo mi przeszkadzały, więc wziąłem sprawę w swoje ręce. Znalazłem nożyczki, wlazłem do łóżka i schowałem się pod kołdrę, po czym je obciąłem. Wyszła z tego fryzura, której można spodziewać się po samodzielnym obcinaniu włosów w ciemności, pod kołdrą, przez pięciolatka. Zdjęcie powstało po próbie uratowania sytuacji przez mojego ojca.

Wydaje mi się, że zanim zostałem nastolatkiem włosy nie były dla mnie specjalnie ważne. Między 9 a 13 rokiem życia to było coś, co fryzjer w szkole przycinał mniej więcej raz w miesiącu (z wyjątkiem świąt), a nauczyciele dla podkreślenia wagi swych słów łapali za to miejsce, gdzie kiedyś miały wyrosnąć bokobrody. Jak Newt z Dobrego omenu, jedyne na co mogłem liczyć po wyjściu od fryzjera to że będę miał krótsze włosy. Niejednokrotnie zdarzało się, że przyszczypywano czy zacinano mnie w uszy nożyczkami – do tego stopnia, że zniechęciłem się do fryzjerów. Mój ojciec kupił kiedyś „domowy zestaw do strzyżenia”. Tego złowrogiego plastikowego urządzenia wyglądającego jak grzebień z żyletkami używał do obcinania nam włosów. Założenie było takie, że wystarczy przeciągnąć grzebień przez włosy i w czarodziejski sposób wyjdzie świetna fryzura. W rzeczywistości ostrza boleśnie drapały skórę głowy i ciągnęły, a po zakończeniu operacji wyglądało się, jakby ojciec próbował cię strzyc urządzeniem kupionym z telewizyjnej reklamy.

"brak przyszłości" (w tym krawacie)

Graham, Geoff, Neil i Al. Miałem szesnaście lat. Niedługo po zrobieniu tego zdjęcia Geoff (wówczas perkusista, teraz łowca meteorytów) i ja utleniliśmy włosy. Chcieliśmy wyglądać jak Billy Idol. Jego włosy zrobiły się blond. Moje zrobiły się rude. Po kłótni z ojcem, w której mogły paść zdania w stylu „z takimi włosami nie masz się tu co pokazywać”, pożyczyłem od kuzynki czarną farbę to włosów i następnego ranka z zachwytem odkryłem, że mam czarne włosy z fioletowymi pasemkami, które – jak stwierdziłem – były najfajniejsze na świecie.



Douglas Adams i ja w 1983. Miałem 22 lata, jeszcze paliłem i nosiłem kolorowe ubrania. Douglas gra na gitarze, czekając aż fotograf John Copthorne skończy ustawiać sprzęt. (Douglas gra piosenkę Marvina „How I Hate the Night” [Jakże nienawidzę nocy])



Wydaje mi się, że to zdjęcie zostało zrobione przed narodzinami Maddy w sierpniu 1994. Postanowiłem, że nie będę się golił ani strzygł aż do jej urodzenia. Czy coś takiego. I chyba po raz pierwszy w życiu udało mi się wyhodować dynie.


Moi drodzy,
na pewno rwaliście sobie włosy z głowy zastanawiając się, jak wygląda moja nowa fryzura.
Dlatego załączam zdjęcie. Zrobiłem je w automacie na stacji metra.
Mam nadzieję, że sprawujecie się jak należy i że urosło dużo dyni. Uściski, ucałowania i głaski* - Neil.
* dla kotów. Nie dla ludzi. […]

Pojechałem do Anglii pracować nad Nigdziebądź i spostrzegłem, że wszyscy mają włosy krótsze ode mnie, więc wszedłem do fryzjera na rogu i poprosiłem o strzyżenie. Co też uczynił. 1995, jeśli wierzyć dacie stempla.



Ja i Clive Barker około 1996. Dwóch bardzo strasznych facetów w skórzanych kurtkach. Patrzcie! Jacy straszni jesteśmy! Zdjęcie zrobiła Beth Gwinn. Koszulkę – Jenny  Holzer.




Gaiman w Gaiman, 1998.

*


Neil jest bardzo zapracowany i nie musiał poświęcać swojego czasu na wyszukiwanie i skanowanie dla mnie zdjęć, a jednak to zrobił. A jedyna rzecz, którą koniecznie musicie wiedzieć o Neilu Gaimanie to fakt, iż choć na jego głowie gości przewspaniała bujna fryzura to nawet jeśli straciłby ją jutro, to i tak nic nie straci.

sobota, 22 marca 2008

ach być w Anglii itp itd

Neil napisał w piątek 21 marca 2008 o 9:39

W Wielkiej Brytanii na Eastercon. Dobrze być w domu ( i zadziwiające jak bardzo w domu czuję się tu po 16 latach spędzonych daleko stąd.)

Zauważyłem, że "Stragers in Paradise" ["Obcy w raju"] Terry'ego Moore'a wygrał nagrodę GLAAD za Najlepszy Komiks - gratulacje. Gdzieś mam przepiękną nagrodę GLAAD, którą zdobył "Sandman" w tej samej kategorii jakieś dziesięć lat temu. A potem przeczytałem to, co małym drukiem umieszczono w informacjach dla prasy i zdałem sobie sprawę, że "Gwiezdny pył" zdobył nagrodę za Wybitny Film (w szerokiej dystrubucji). Cieszyłem się bardzo z sukcesu Matthew Vaughna i Jane Goldman (i Roberta De Niro), ale szkoda, że w ogóle o tym nie wiedziałem. Zadzwoniłem do Matthew i Jane i powiedziałem im o tym. Ciekawy jestem kto odebrał nagrodę, ktoś z wytwórni Paramount? W informacjach dla prasy napisali, że ceremonia będzie transmitowana w Bravo, więc nastawię telewizor i zobaczę.

Eastercon odbywa się w hotelu niedaleko Heathrow, ale ponieważ leciałem do Wielkiej Brytanii liniami Silverjet (leciałem nimi już drugi raz i jestem pod wrażeniem. Bilety są dużo tańsze, niż normalna klasa biznesowa, eszystkie miejsca mają standard klasy biznesowej i nie trzeba pojawiać się na lotnisku na kilka godzin przed lotem za granicę, bo mają na lotniskach swoje własne okienka do odprawy. Polecam ich tutaj z lekkim wahaniem, bo na razie jeszcze łatwo o wolne miejsca czy przesunięcie lotu.) to wylądowałem na Luton, skąd odebrała mnie taksówka z konwentu, co było bardzo miłą niespodzianką (szczególnie kiedy zobaczyłem te korki przed Heathrow).

Wykąpałem się i trochę przespałem.

Powiedziano mi, że na konwent przybyło całkiem sporo ludzi, ale nadal są bilety wstępu, także jednodniowe.

Będę podpisywał w sobotę o 16, a moja mowa/czytanie Gościa Honorowego będzie w niedzielę o 14. Zapewniono mnie, że będzie jeszcze jedno podpisywanie "on scooters" w niedzelny wieczór, o 20:15

Jak to zazwyczaj bywa na konwentach - jeżeli zobaczycie mnie i będzie się wydawało, że akurat nie jestem niczym zajęty, a macie coś do podpisania to jeżeli podkradniecie się i wymamroczecie "to dla Normana" (jeżeli akurat macie na imię Norman) prawdopodobnie to coś podpiszę.

Dobrze. Czas wyruszyć w świat żeby spotkać starych znajomych i poznać nowych.

Zauważyłem, że na każdym zdjęciu wyglądasz równie luzacko-pisarsko. Bardzo chciałbym wiedzieć ja to się robi. W czasie robienia rodzinnych zdjęciach, każdy kto je robi patrzy na wyświetlacz, marszczy brwi i mówi "może to zróbmy jeszcze raz". Mówię, że mi przykro, a oni odpowiadają "Nie szkodzieżesz nic na to poradzić." i robią jeszcze cztery czy pięć, a potem się poddają i przesyłają mi takie na którym mam najbardziej otwarte oczy i najbardziej zamknięte usta.

Czy jest na to jakiś sposób?

Owszem. Nie dajesz umieścić w gazecie lub na tylnej okładce książki swoich zdjęć z zamkniętymi oczami, głupkowatym uśmiechem, takich na których wyglądasz, jakbyś właśnie coś upuścił, albo się ślinił. Wtedy ludzie myślą, że zawsze tak dobrze wyglądasz.

Hej Neil,
uwielbiam twoje książki w wersji audio. Słuchanie jak Ty czytasz to tak jakby Tata czytał mi na dobranoc. Czy będziesz czytał także "Księgę cmentarną" a jeśli tak, to kiedy będzie można ją dostać?
ż nie mogę się doczekać...
Dzięki,
Claire

Będę nagrywał ją w przeciągu najbliższego miesiąca i powinna wyjść we wrześniu, równicześnie z książką.

Planuję też zebrać wszystkie czytane na żywo rozdziały "Księgi cmentarnej" i może udostępnić je do ściągnięcia albo przejrzenia na http://www.neilgaiman.com/p/Cool_Stuff

Pewnie zdążyło zapytać Cię o to już z tysiąc osób, ale jak smakuje kawa częściowo przetrawiona przez łaskuna muzanga? Jakoś nigdy nie zdecydowałem się wyłuskać dodatkowych pieniędzy, żeby przekonać się osobiście. Warto?

Była to po prostu wspaniała, całkiem łagodna, zupełnie nie gorzka kawa dająca niesamowitego kofeinowego kopa. Ale jestem raczej amatorem herbaty, niż kawy. I chociaż pewnie mógłbym opisać różne herbaty słowami, które coś powiedzą innym wielbicielom herbaty to jeśli chodzi o kawę mogę powiedzieć tylko, że była bardzo dobra, nie gorzka, nie kwaśna filiżanka kawy, a ktoś inny musiałby opisać nuty cynamonu, wanilii i czerwonego wina ukryte w smaku kawy od łaskuna, bo ja się tego nie podejmę.

czwartek, 20 marca 2008

czas na zdjęcia

Witaj świecie! Tu maddy G-Dogg. Zgadnijcie co! CZAS NA ZDJĘCIA! WOOOOOOO!




Ja, Tata, Heather i Henry Selick. Tak, wyglądamy świetnie. Wiem.

Wspaniała Madeleine i Harry, syn Henryego Selicka.

Ja kiedy robią mi makijaż! Oooo la la!



Shelley, cudowna asystentka Henry'ego!! Chciałabym tylko wspomnieć, że za nią znajduje się serwetka. Na tej serwetce najpiękniejszym atramentem w kolorze fuksji napisane jest:

Maddy Gaiman jest niesamowita!
- świat.
P.S. Kocham Shelley


Magiczna Maddy and Olśniewająca Shelley!


Tata, ja i Merrilee w przepysznej malutkiej restauracyjce sushi! P.S. Jeśli Twoja córka nigdy nie próbowała Gąsiennicowego Zawijasa, to prosze nie próbować jej do tego namawiać. Pewna trzynastolatka nie jest szczególną fanką tego całego węgorza z awokado.


Ja i moja czekoladowa świnka o imieniu Franklin. :)

I to by było na tyle. O, a tak przy okazji, kiedy ja piszę te słowa mój ojciec znany również jako znakomity, choć nieco dziwaczny Neil Gaiman na dole podpisuje książki jak szalony! DOOOOBRY TATUŚ!

Pa. :)

środa, 7 listopada 2007

Roger i ja

Neil napisał we wtorek 6 listopada 2007 o 01:20

Jak było na czerwonym dywanie? Było tak...

A tutaj jest Roger Avary i ja na linii Czerwonego Dywanu.


Maddy obiecała napisać notkę o tym wieczorze. Teraz leci do domu nocnym samolotem, żeby nie stracić żadnych zajęć w szkole- to ona nalegała, nie ja, kochane dziecko.

To był uroczy wieczór.

środa, 3 października 2007

Dzięki, Len

Neil napisał w poniedziałek 1 października 2007 o 18:10


Lenny Henry nie pojawia się na tych zdjęciach, ponieważ to on zrobił je wszystkie przy pomocy aparatu w telefonie. Na tym jestem ja, Doña (Pani Noah) i Rudolf (Pan Nancy)



Tutaj Petra Letang (Rosie) i Matt Lucas (Graham Coats oraz Tygrys). Matt ma najlepszy uśmiech ze wszystkich ludzi, których znam. Uśmiechem Matta można by napędzać elektrownie.



Zdjęcie grupowe. Zrobił je ten facet, Leny Henry, totez nie ma go tutaj. Zgodnie z ruchem wskazówek zegara- różowość Matta, Rudolph, Doña, Jocelyn (Daisy), Petra i ja.



Ja i Matt. Wyglądam na zmęczonego, jakbym chciał już skończyć objazd, wrócić do domu i spędzić trochę czasu we własnym łóżku, jeśli pozwolicie dziękuję bardzo. Matt promienieje.


Do osób, które piszą, że strona internetowa Hay nie pozwala juz na rezerwację online biletów na dzisiejszy wieczór - macie rację. Teraz musicie zaryzykować -- kiedy zamykali zostało im jeszcze 150 biletów, powinno dla was wystarczyć... (właśnie powiedziano mi, że na pewno będa bilety przy wejściu...)

czwartek, 3 maja 2007

Prawdopodobnie nie do końca nieoczekiwane wieści

Neil napisał w środę, 2 maja 2007

Wygląda na to, że dorobiłem się psa.

Zadzwoniono dzisiaj do mnie, że właściciel psa, którego znalazłem w poniedziałek zadzwonił do Humane Society i odebrał go. Cieszyłem się, że pies wrócił do swojej rodziny, ale jednocześnie zdałem sobie sprawę, że bardziej mnie to smuci, niż podejrzewałem – okazało się, że prawie łudziłem się, że nikt się po niego nie zgłosi.

Ale w rozmowie powiedziano mi, że właściciel psa, okoliczny farmer, który trzymał go na łańcuchu na podwórzu i mający trudności z chodzeniem, a więc niezdolny do wyprowadzania zwierzaka pomyślał, że pies jest mu zawadą, ciągle ucieka i wybiega na drogę, przez co prędzej, czy później spowoduje wypadek i że kiedy kobieta z Humane Society wspomniała, że osoba, która go znalazła raczej go polubiła, odparł, że jeśli przyjadę, żeby go zabrać, mogę go sobie wziąć.

No i pojechałem.

Rolnik myślał, że pies jest białym owczarkiem niemieckim. Ja myślę, że to skrzyżowanie owczarka i labradora, ale pewnie się mylę.

Jak na razie wygląda na to, że świetnie się dogadujemy.

Planowałem opisać niesamowity poranek z pszczołami i fryzury i jak to Jouni robi rysunki do do Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach.

Ale ten wpis jest o psie, który jeszcze nie ma imienia i nie chce usiedzieć spokojnie, żebym mógł zrobić mu zdjęcie, dlatego zaciągnąłem go do gabinetu i włączyłem Photobooth...




niedziela, 8 kwietnia 2007

A skoro Neila chwilowo nie ma...

Korzystając z nieobecności Neila i braku nowych notek z małym opóźnieniem (niestety przez jakiś czas nie miałam dostępu do sieci) wrzucam zdjęcia przesłane przez Varali - od niedawna członka blogowej ekipy tłumaczy. Wielkie dzięki!


Empik w Krakowie - Neil ofiarnie podpisuje książki ponad 500 fanom (Choć mogło nas być więcej!)spotkanie z fanami w kinie ARS
Kolejka do Empiku, której prawdopodobnie ani my, ani Neil prędko nie zapomnimy!

niedziela, 25 marca 2007

Eh bien...

Neil napisał w sobotę, 24 marca 2007



Dwa dni w Paryżu, dziesięć dni w trasie, a dziś udzielałem wywiadu, byłem fotografowany, podpisywałem, podpisywałem, rysowałem i podpisywałem, i jedyne o czym mogę myśleć, to jak bardzo bardzo potrzebuję teraz drzemki i wolnego dnia.



Dziś rano robił mi zdjęcia na (między innymi) cmentarzu fotograf Phillipe Matsas i przypomniało mi to DOBRY OMEN kiedy mnie i Terry Pratchetta fotografowano na Kensal Green Cemetery, co oznaczało, że co druga amerykańska gazeta urządziła sobie wycieczkę na lokalny cmentarz. Pomyślałem też "moja kolejna książka to "Graveyard Book" [Księga Cmentarna]" i uświadomiłem sobie z uczuciem uścisku w żołądku, że stanowczo za dużo czasu w 2008 roku spędzę na cmentarzach w poszukiwaniu odpowiedniego wyrazu twarzy...







(zdjęcia z dzisiejszego poranka © Ph. Matsas / Opale - www.agence-opale.com)