Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wywiady. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wywiady. Pokaż wszystkie posty

sobota, 21 czerwca 2014

Gaiman chce się nudzić - cz. 3

Tłumaczenie pełnej wersji wywiadu przeprowadzonego w audycji radiowej Studio 360 przez Kurta Andersona
http://www.studio360.org/story/neil-gaiman-wants-to-be-bored/#bonus

Część trzecia: o wszechstronności, serialu o amerykańskich bogach i o tym, czego Gaimanowi zazdrościć nie można.



KA: Nie mamy czasu omówić wszystkich twoich przedsięwzięć, ale właśnie wyszła książka o tobie, wkrótce pojawi się gra komputerowa Wyward Manor według twojego pomysłu… jakby było za mało Neila Gaimana w każdej dziedzinie sztuki i rozrywki. Poważnie się zastanawiam czy był jakiś pisarz z równie dobrym zmysłem do interesów i umiejętnością sprytnego wykorzystania przeróżnych interesujących okazji, czasem dla zysku, czasem dla zabawy. Jesteś niczym Willy Wonka, obsługujący wszystkie możliwe maszyny jednocześnie!

NG: Dokładnie tak. Nawet użyłem kiedyś podobnego porównania. Powiedziałem, że czuję się jak dzieciak zamknięty na noc w sklepie ze słodyczami, który musi spróbować wszystkiego zanim go znajdą.



KA: Na to wygląda. Wygłaszasz mowę do absolwentów uczelni i nagle jest z tego książka.

NG: I tak właśnie to u mnie działa. Wygłosiłem przemówienie, bo mnie o to poproszono, nie wiązałem z tym żadnych planów, nawet nie wiedziałem, że ktoś to nagrywa. A po paru dniach dowiaduję się, że obejrzało je 5 mln ludzi. Moja agentka została zasypana pytaniami o możliwość wydania i po rozmowie z wydawcą rzeczywiście się na to zdecydowaliśmy. Chip Kidd to wspaniały grafik, od lat się znamy i podziwiamy nawzajem swoją pracę, ale nie miałem dotąd okazji z nim pracować. Zgodził się i z mojego przemówienia zrobił przepiękną książkę, którą teraz ludzie wręczają sobie z okazji ukończenia studiów. Dla mnie to zaskakujące i zachwycające.
Mój plan zakłada głównie robienie fajnych rzeczy. Pewnie w przeciągu najbliższej dekady znajdę czas na napisanie sztuki czy musicalu, potem usiądę tu z tobą, a ty będziesz mnie wypytywał jak udało mi się to przewidzieć i zrealizować. Nie będę miał do powiedzenia nic ponad to, że staram się robić wszystko po kolei.

piątek, 20 czerwca 2014

Gaiman chce się nudzić - wywiad cz. 2

Tłumaczenie pełnej wersji wywiadu przeprowadzonego w audycji radiowej Studio 360 przez Kurta Andersona
http://www.studio360.org/story/neil-gaiman-wants-to-be-bored/#bonus

Część druga: o czasie, nudzie, świecie wydawniczym i prawdzie, która jest jaskinią, z małym ukłonem z stronę Szkocji.



KA: Czy przy ogromnej liczbie projektów, mediów, podróży i całym życiu publicznym nie jest ci czasem trudno znaleźć spokój, czas i miejsce na „prawdziwą” pracę, czyli wymyślanie i pisanie?

NG: Tak i to bardzo. W tym roku od stycznia do maja odłączyłem się od mediów społecznościowych. Po części po to, by poczuć nudę. Chciałbym się ponudzić. Brakuje mi chwil nicnierobienia. W taksówce chcę zwyczajnie gapić się przez okno i myśleć, zamiast uczestniczyć w ciekawych wirtualnych rozmowach.
Myślę, że to przedziwna klątwa sukcesu, zwłaszcza takiego, jaki stał się moim udziałem, ale nie tylko. Na początku nie masz pracy ani pieniędzy, ale masz niewyczerpane pokłady czasu. Masz okazję robić co tylko zechcesz, byle tylko praca zaspokajała podstawowe potrzeby życiowe. Z czasem orientujesz się, że masz mnóstwo pracy, mnóstwo pieniędzy i mnóstwo okazji do robienia naprawdę fajnych rzeczy. Tylko czas na właściwą pracę powoli się ulatnia. Trzeba zadbać, by był to czas święty i go pilnować. Dlatego lubię wyjeżdżać w dalekie miejsca i po prostu pisać.

fot. Kimberly Butler

KA: A czy taki urlop od Twittera to jednorazowa akcja i wystarczy ci na najbliższe kilkadziesiąt lat, czy przewidujesz powtórki?

czwartek, 19 czerwca 2014

Gaiman chce się nudzić - wywiad

Tłumaczenie pełnej wersji wywiadu przeprowadzonego w audycji radiowej Studio 360 przez Kurta Andersona
http://www.studio360.org/story/neil-gaiman-wants-to-be-bored/#bonus

Część pierwsza: o przyszłych planach, Oceanie, wspomnieniach z dzieciństwa i doświadczeniach w Jordanii

Kurt Anderson: Kiedy widzieliśmy się ostatnio mówiłeś, że nie masz kariery tylko listę rzeczy do zrobienia, napisaną w wieku 15 lat: napisać komiks, powieść, film… Co jeszcze zostało?

Neil Gaiman: Musical. Mocno czuję, że to jest jeszcze jedna rzecz, którą naprawdę chciałbym zrealizować: napisać coś na scenę. Na pewno sztukę i musical. To jeszcze nade mną wisi.

KA: Napisałbyś muzykę, teksty piosenek, scenariusz?

NG: Raczej scenariusz (book), przynajmniej za pierwszym razem, i chciałbym współpracować z doświadczonym autorem piosenek, pod warunkiem, że nie będzie to moja żona.

KA: Czyli właśnie ogłaszasz nam swój rozwód?


wtorek, 17 czerwca 2014

Literacki ekspert od jazdy w ciemnościach - wywiad z NYT

Neil Gaiman udzielił wywiadu New York Timesowi z okazji występu w Carnegie Hall, gdzie po raz kolejny przeczyta „Truth is a Cave in Black Mountains” z towarzyszeniem kwartetu smyczkowego FourPlay i tworzonych na bieżąco obrazów Eddiego Campbella. Opowiadanie w wersji ilustrowanej i twardej oprawie ukaże się pod koniec miesiąca nakładem wydawnictwa William Morrow and Company. Pytano go również o jego wersję baśni o Jasiu i Małgosi, a także niedawną wyprawę do obozu dla syryjskich uchodźców w Jordanii.




NYT: Czy do dzieł różnego rodzaju podchodzi pan w różny sposób?

NG: Nie mam pojęcia których części mózgu używam robiąc to, co robię. Przede wszystkim proces twórczy przebiega niezwykle szybko. I kiedy trwa, mam dość dobre pojęcie na temat tego, co z niego wyjdzie. Jestem trochę jak kierowca prowadzący samochód w ciemności. Reflektory oświetlają kawałek drogi tuż przede mną i wiem, dokąd zmierzam. Nie jadę zupełnie w ciemno, ot, tak sobie. Wiem, że jeśli będę trzymał się tej drogi, dojadę do Nowego Jorku. Ale co wydarzy się nim dotrę do celu – o tym się dopiero przekonam.

niedziela, 27 października 2013

Jak zrobiliśmy Sandmana - cz. 2

Na zaproszenie Guardiana Neil Gaiman i Dave McKean wspominają jak przywrócili do życia jednego z komiksowych bohaterów DC, który następnie przebił popularnością Batmana i Supermana oraz ożywił przemysł komiksowy.


Dave McKean, twórca okładek:

Neil zawsze potrafił się zakręcić, więc jakoś wprowadził nas do DC i sprzedał im pomysł na Czarną Orchideę, którą ja zilustrowałem, a potem na Sandmana. Wiedzieliśmy, że coś się w świecie komiksu dzieje. Alan Moore jako pierwszy zmienił reguły gry. Cała branża ulegała wówczas przemianom. Pojawiło się sporo interesujących rzeczy, jak np. Maus czy wydawnictwo Fantagraphics. Podejmowaliśmy wtedy pierwsze próby dyktowania warunków. Dzisiejszy złoty wiek komiksu jest wynikiem tamtego eksperymentalnego okresu w latach 80.

Chciałem odejść od tradycyjnych okładek komiksowych, które wydawały mi się bardzo nudne – zwykle przedstawiały scenę walki. Do wyjścia nr 8 Sandman zrobił się już nieco dziwny. Zarówno zawarte w nim idee, jak i sama historia przygodowa. Pomyślałem więc, że okładki powinny to oddawać. Ponieważ rysownicy tworzący sam komiks ciągle się zmieniali, moje okładki były jedynym stałym elementem wizualnym. Chciałem, żeby stanowiły filtr, okno i zarazem przejście do odrobinę surrealistycznego, melancholijnego i pełnego zadumy krajobrazu. Pierwsza okładka była zainspirowana – może nawet nieco zbyt mocno – plakatami do filmów Petera Greenawaya.

sobota, 26 października 2013

Jak zrobiliśmy Sandmana - cz.1

Na zaproszenie Guardiana Neil Gaiman i Dave McKean wspominają jak przywrócili do życia jednego z komiksowych bohaterów DC, który następnie przebił popularnością Batmana i Supermana oraz ożywił przemysł komiksowy.

Neil Gaiman, scenarzysta:
 
Postać Snu – Sandmana, Władcy Snów – tkwiła w mojej głowie od zawsze, podobnie jak Michał Anioł twierdził, że rzeźba już znajduje się w bloku marmuru. W 1988 r. podczas pisania sennego fragmentu Czarnej Orchidei, mojego pierwszego komiksu dla DC, przyszło mi do głowy, że fajnie byłoby tam umieścić Sandmana, który pojawiał się już w innych komiksach. Zacząłem myśleć o przerobieniu tej postaci i omówiłem pomysł przy obiedzie z [prezes DC] Jenette Kahn i [redaktor] Karen Berger. Nieco później zadzwoniono do mnie z propozycją pisania regularnego, wydawanego co miesiąc komiksu.

Powiedzieli: zrób to po swojemu. Zacząłem więc myśleć bardziej w stronę mitów – zróbmy z Sandmana kogoś, kto istnieje od początku czasu, bo to daje mi do dyspozycji całość czasu i przestrzeni. Z mitologii zaczerpnąłem pomysł, że będzie Morfeuszem, królem snów. To opowieść o opowieściach i o tym, dlaczego ich potrzebujemy, a wszystkie w jakiś sposób skupiają się wokół postaci Morfeusza: spotykamy sfrustrowanego pisarza więżącego muzę, trafiamy na konferencję seryjnych zabójców i na premierowy spektakl Snu nocy letniej. Dowiadujemy się nawet o czym śnią koty (i dlaczego powinniśmy się obawiać).

wtorek, 17 września 2013

Inwentaryzacja: Neil Gaiman (Financial Times)

Wywiad dla Financial Times przeprowadziła Hester Lacey


Neil Gaiman, 52, jest popularnym autorem powieści, opowiadań i komiksów zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci, a do jego najpopularniejszych dzieł należy seria komiksowa Sandman. Zdobył kilka nagród Nebula i Hugo, a także medale Newbery i Carnegie.


Najwcześniejsza ambicja?
Chciałem być osobą, która napisała Władcę pierścieni, co mogło okazać się trudne, skoro Tolkien już to zrobił.

Szkoła publiczna czy prywatna? Uniwersytet czy prosto do pracy?
Najpierw dzięki stypendium uczęszczałem do niewielkiej szkoły prywatnej – Ardingly College, a potem do Whitgift School. Po szkole od razu zacząłem pracować jako dziennikarz – to znakomity start dla pisarza. Uczy zadawania pytań, zwięzłości i to, co dla każdego pisarza prawdopodobnie jest najważniejsze: oddawania pracy mniej więcej na czas.

Kto był lub jest pana mentorem?
Alan Moore, który sprawił, że komiksy zaczęły być także dla dorosłych. Pisanie powieści z Terrym Pratchettem było odpowiednikiem praktyki rzemieślniczej. A Diana Wynne Jones, której wciąż mi brakuje, umiała najlepiej pisać o magii.

czwartek, 20 czerwca 2013

Chciałem napisać opowiadanie dla żony - wywiad

Wywiad i artykuł Tima Martina z gazety Telegraph z 8 czerwca 2013 roku:
http://www.telegraph.co.uk/culture/books/10091579/Neil-Gaiman-I-wanted-to-write-my-wife-a-story.html



Chciałem napisać opowiadanie dla żony


Neil Gaiman zdradza Timowi Martinowi, że jego najnowsza powieść, zawierająca wątki zaczerpnięte z dzieciństwa pisarza, to najbardziej osobiste dzieło w jego dotychczasowej twórczości.



zdj. Geoff Pugh

Neil Gaiman sam mówi, że najnowsza powieść jest „prawdopodobnie najlepszą” jaką napisał, a to nie byle jakie stwierdzenie z ust człowieka, który dzięki swej wszechstronności z roku na rok staje się coraz bardziej popularny. Podsumowanie ostatnich dokonań Gaimana jest nie lada zadaniem – scenariusz do odcinka Doctora Who, radiowa adaptacja Nigdziebądź z udziałem Benedicta Cumberbatcha i Jamesa McAvoya, nadchodząca ekranizacja Amerykańskich bogów produkcji HBO, dwie nowy premiery książkowe jeszcze w tym roku – gdyż łatwo zapomnieć o jego wcześniejszych dokonaniach, takich jak między innymi (głęboki wdech) seria komiksowa Sandman, film Beowulf, czy wielokrotnie nagradzana powieść młodzieżowa Księga cmentarna

Zdaje się, że tak długa lista osiągnięć oznacza ogromnie dużo pracy i przytłaczającą wręcz ilość sławy dla radosnego, wygadana człowieka w czarnym, wytwornym płaszczu, z którym spotykam się w pokoju hotelowym w Londynie. Mamy rozmawiać o Oceanie na końcu ulicy, najnowszej powieści Gaimana przeznaczonej dla dorosłych czytelników, która po części oparta jest na wydarzeniach z dzieciństwa autora. Historia wzięła się stąd – wyjaśnia pisarz z uśmiechem – że około 2003 roku kupiłem sobie samochód Mini, jeden z pierwszych tego typu w USA. Powiększyli go trochę, ale byłem kompletnie zafascynowany faktem, iż jako dziecko byłem w takiej samej proporcji do „małego” Mini, co obecnie w stosunku do tej większej wersji. Wywołało to we mnie ogromną nostalgię i przyszło mi wówczas do głowy coś, o czym nie myślałem przez 30 lat. Powiedziałem ojcu, że uwielbiałem jego białe Mini i zapytałem, co się z nim stało. Na co ojciec odrzekł: Nie mówiłem ci? Nie słyszałeś tej historii?

Opowiedziana mu przez ojca historia pojawia się w książce z niewielkimi zaledwie zmianami. Kiedy Gaiman miał siedem lat, lokator mieszkający z jego rodziną w domu w West Sussex przegrał cały swój majątek, ukradł ich samochód, odjechał na koniec ulicy i popełnił w nim samobójstwo. W rzeczywistości opowieść zakończyła się, gdy ojciec Gaimana sprzedał samochód jeszcze tego samego popołudnia. Syn dowiedział się tylko, że pozbyli się samochodu. Usłyszawszy tę historię po latach Gaiman przyznaje: Pamiętam, jak dziwne wydawało mi się, że w dzieciństwie uważałem samobójstwo za coś, co występuje się tylko w książkach. To wydarzenie miało miejsce naprawdę, a ja nie miałem o niczym pojęcia.
W powieści metafizyczny ślad tragicznej śmierci przyciąga żerującego na ludzkich duszach drapieżnika nie z tego świata, który koncentruje się na siedmioletnim narratorze i jego rodzicach. Czy trzy kobiety o niemożliwym do określenia wieku, które mieszkają na farmie przy tej samej ulicy, będą w stanie im pomóc, zanim będzie za późno?

Opowieść pozwoliła Gaimanowi wykorzystać jeszcze jeden fantastyczny element, który tkwił w jego głowie od lat. Kiedy miałem siedem czy osiem lat odkryłem, że jedna z farm przy naszej ulicy została wspomniana w „Domesday Book” – wyjaśnia. [Domesday Book to rodzaj spisu gruntów sporządzony w Anglii na rozkaz Wilhelma Zdobywcy w 1086 roku – przyp. Noita]
Pamiętam, co sobie pomyślałem: „czy nie byłoby interesujące, gdyby również jej mieszkańcy pozostawali tam od tysiąca lat?”
Wraz z dorastaniem autora wokół pomysłu narosła cała mitologia.
[Mieszkańcy farmy] otrzymali nazwisko Hempstock – mówi pisarz – i wielokrotnie miałem zamiar ich wykorzystać. Ciągle myślałem, że nadarzy się odpowiednia dla nich okazja. A tymczasem umieszczałem drobne wzmianki w innych książkach. Daisy Hempstock pojawia się w Gwiezdnym pyle, Liza Hempstock w Księdze cmentarnej. Ale ponieważ w moje głowie mieszkały one na farmie na końcu tej samej co ja ulicy, nigdy nie zdołałem napisać historii o nich samych. Bo na mojej ulicy nie wydarzyła się historia warta opowiedzenia.


To zmieniło się w końcu w ubiegłym roku, kiedy żona Gaimana, artystka Amanda Palmer, wyjechała nagrywać płytę. Postanowiłem napisać dla niej opowiadanie, bo bardzo za nią tęskniłem. Amanda nie przepada za fantasy, ale bardzo lubi szczerość i naprawdę bardzo lubi mnie. Pisanie równało się dla mnie z pokazaniem jej: popatrz, to byłem ja. Zawsze się mną interesujesz. Rodzina nie jest taka, jak moja, te wydarzenia tak naprawdę mi się nie przytrafiły, ale krajobraz i miejsce akcji – to właśnie jestem ja, a perspektywa siedmiolatka, którego oczami przedstawiona jest opowieść to mój dziecięcy punkt widzenia.
Gaiman zaczął pisać opowiadanie, które urosło do rozmiaru noweli, by ostatecznie przerodzić się w powieść.
Po postu nie mogło się zatrzymać,. Pisałem tak jak jedzie się samochodem we mgle, gdy wysiadł ci jeden z reflektorów: nie widzisz za bardzo, co cię czeka, ale wystarczająca dużo, żeby posuwać się naprzód.

Efektem takiej pracy jest najbardziej poruszająca książka, jaką Gaiman dotąd napisał; powieść zawierająca tak trafne obserwacje na temat naszej rzeczywistości, że wszystkie nadnaturalne elementy zdają się podwójnie zdumiewające i wymowne.
Kilka aspektów Oceanu należy do najtrudniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek robiłem: były to elementy na tyle trudne pod względem technicznym, że pewnie jeszcze 10 lat temu nie dałbym sobie z nimi rady.
 Ale pomimo tego, że praktycznie wszystko, czego Gaiman dotknie, zmienia się w złoto, zwracając się do wydawców z pomysłem na tę powieść pisarz miał duszę na ramieniu. Jak sam opowiada:  
Od razu dołączyłem notatkę z przeprosinami: To jest małe i bardzo osobiste, zrozumiem, jeżeli nie zechcecie tego wziąć – śmieje się teraz. – Było mi bardzo daleko do nastawienia „napisałem najlepszą książkę w swoim życiu!”.

piątek, 29 marca 2013

Neil Gaiman o słuchowisku BBC na podstawie „Nigdziebądź” i jego gwiazdorskiej obsadzie

Q&A zamieszczone na stronie magazynu Wired 26 marca 2013 roku


„Nigdziebądź” Neila Gaimana, powieść o człowieku odkrywającym pod ulicami Londynu sekretny świat, została zaadaptowana na sześcioodcinkowe słuchowisko z udziałem wielu naszych ulubionych brytyjskich aktorów, m. in. Benedicta Cumberbatcha („Sherlock”), Jamesa McAvoya („X-Men: Pierwsza Klasa”) i Natalie Dormer („Gra o Tron”).
Ale nie jest to pierwsza przygoda Gaimana z radiem. Spod pióra tego znakomitego autora wychodziły opowieści we wszelkich możliwych formach: komiksy, opowiadania, nowele, powieści, słuchowiska, sztuki oraz scenariusze telewizyjne i filmowe. Z mistrzem rozmaitych mediów rozmawialiśmy o adaptowaniu jego dzieł na potrzeby radia, planowanym przyszłym projekcie zatytułowanym „Dead Room” oraz o mającej ukazać się w czerwcu powieści „Ocean na końcu ulicy”.

Drzwi, Islington i Richard popijają wino z Atlantydy

Wired: Jakie trudności napotyka się przy przekładaniu czegoś na język słuchowiska radiowego?

Neil Gaiman: Miałem już okazję zarówno pisać dla BBC słuchowiska, jak i przerabiać na słuchowisko coś, co napisałem wcześniej. Po pierwsze powinienem wspomnieć, że najmądrzejszą rzeczą, jaką zrobiłem, gdy BBC zgłosiło się do mnie z tym pomysłem, było namówienie ich na zaangażowanie Dirka Maggsa, który pisał, adaptował i reżyserował radiową wersję „Autostopem przez galaktykę”, kiedy Douglas Adams przestał się tym zajmować.

Wired: Genialne!

NG: Dirk pisał fantastyczne scenariusze, które ja czytałem i komentowałem, ale tych komentarzy nigdy nie było wiele. A potem wraz z BBC zgromadził fantastyczną obsadę: Benedicta Cumberbatcha, Jamesa McAvoya, Natalie Dormer, Christophera Lee i Bernarda Cribbinsa.


Richard, Łowczyni i Drzwi na Hrabiowskim Dworze Christophera Lee
Wired: Samego Christophera Lee! Każdy z tych aktorów jest znakomity.

NG: O tak, to wspaniali ludzie. I Anthony Stewart Head! Podczas konferencji prasowej Natalie Dormer została zapytana dlaczego ona, James McAvoy i wszyscy ci aktorzy zechcieli wziąć udział w tej produkcji. A ona odpowiedziała „Cóż, wszyscy jesteśmy fanami Neila”. To było cudowne. Poczułem się niewiarygodnie szczęśliwy.

Wired: Czyli do rzeszy twoich fanów należą również wspaniali aktorzy.

NG: Udało im się stworzyć coś fantastycznego. Jakiś artykuł w brytyjskiej prasie nazwał tę adaptację arcydziełem, słuchowiskiem roku. „Jeżeli macie wysłuchać tylko jednej sztuki radiowej, niech będzie to właśnie ta”. Takie reakcje niezmiernie mnie cieszą.


Pan Vandemar, Varney i Pan Croup

Wired: W jaki sposób decydujesz się na wybór medium? Czy kiedy myślisz o nowej historii pojawia się ona w twojej głowie w konkretnej formie?

NG: Odpowiedź brzmi: tak, ale czasami się mylę. Moja nowa powieść, „Ocean na końcu ulicy”, jest tego najlepszym przykładem, bo wydawało mi się, że będzie opowiadaniem. A nie zdarzyła mi się dotąd taka niespodzianka, żebym myślał, że coś będzie jednym, a okazuje się czymś zupełnie innym. To było opowiadanie, które po prostu nie chciało się skończyć. Nigdy przedtem nie napisałem powieści przez przypadek. W przeszłości przy pisaniu powieści mówiłem sobie: „Będę pisał powieść. Wszystko sobie rozplanuję”. Wiedziałem co robię. W przypadku „Oceanu na końcu ulicy” myślałem, że piszę opowiadanie. Potem zastanawiałem się, czy wyjdzie z tego krótka nowelka. Następnie pomyślałem, że może jednak to będzie nowela, po czym zdałem sobie sprawę, że nie, jednak rzeczywiście piszę powieść. Choć tak naprawdę dopiero kiedy skończyłem pisać i przeliczyłem objętość, przyszło mi do głowy „Cholera! To była powieść”.

Wired: Bardzo podoba mi się myśl, że forma historii może cię zaskoczyć.

NG: Dokładnie tak jest. Czasami ta forma jest zupełnie oczywista. Jeśli wydaje się, że wymaga obrazków – to pewnie komiks. Jeżeli zdaje się, że potrzebuje żywych aktorów – będzie to prawdopodobnie film, może coś dla telewizji albo sztuka teatralna. Jeżeli potrzebna jest magia, którą stworzyć można tylko w radio – najprawdopodobniej będzie to słuchowisko. Bardzo, ale to bardzo chciałbym napisać zupełnie nowe słuchowisko, ale mam ogromne problemy ze znalezieniem na to czasu. Nosi tytuł „Dead Room”, a jego akcja toczy się w radiowym studio. W studiach zwykle jest takie wygłuszone, „martwe” pomieszczenie. Ta historia dotyczy radia, samej jego natury.

[Ten ostatni tytuł jest wieloznaczny, bo może oznaczać „martwy pokój” (dosłownie), pomieszczenie przeznaczone do nagrań i przygotowane w taki sposób, by nie występowało w nim echo, a w języku potocznym – kostnicę. przyp. noita]


Z wizytą u Czarnych Mnichów

środa, 22 sierpnia 2012

tumblr: Hayley Campbell

Neil napisał na Tumblrze 2 sierpnia 2012



Genialna, niebezpieczna i humusożerna Hayley Campbell pisze właśnie książkę o wielu rzeczach, które napisałem ja. A dziś rano karmiliśmy w zatoce foki, co dla nas obojga było nawet lepszą zabawą, niż długi wywiad na temat pisarstwa.

(Mam w ręku dopiero co złowioną makrelę.)



Zdjęcie, na którym pisarz z powodzeniem przeciska się przez bardzo wąską szczelinę (fotografowała Hayley Campbell)

środa, 6 czerwca 2012

Historia włosów Neila Gaimana w obrazach

Wywiad dla internetowego magazynu The Nervous Breakdown przeprowadziła Susan Henderson,
29 listopada 2009


Kiedy pomyślałam o zaproszeniu Neila Gaimana do LitParku zastanawiałam się, czego jeszcze o nim nie napisano. Mogłabym oczywiście wybrać jako temat jego twórczość lub fakt, że jest jedynym pisarzem, którego można znaleźć na półce zarówno mojej, jak i mojego męża. Mogłabym napisać coś o tworzonych przez niego postaciach, jak Zgasł i Szczeniak, które wchodzą mi do głowy i zostają w niej jeszcze długo po tym jak ich opowieści dobiegają końca. Ale o Gaimanie takie rzeczy pisze się bez przerwy.



Dlatego zastanowiłam się, na jakie tory schodzi rozmowa, kiedy gadam z kimś na jego temat. To proste. Zazwyczaj nie mówię nikomu jak bardzo silnie i trwale wpływa na mnie jego twórczość. Zazwyczaj mówię o jego włosach.

Neil okazał się w tej kwestii bardzo wyrozumiały. Gotowi?

*

Historia włosów Neila Gaimana w obrazach:


W Sussex, w wieku niecałych dwóch lat. W oczekiwaniu na narodziny mojej siostry. Takie porządne dziecko (choć prawdopodobnie ubrała mnie babcia). Popychało się karuzelę, aż się rozpędziła, a potem się na nią wskakiwało. Albo potykało się i było ciągniętym po ziemi i zdzierało skórę z kolan.


Miałem może ze trzy lata? Na huśtawce w ogrodzie w Purbrok, w Hampshire.



To już Mr, Punch i jego rejony. Dziadek ze strony ojca, ja oraz kuzynka Sara nad morzem w Southsea. Lipiec 1963.



Moja siostra, moja matka, jej matka i ja. Wrzesień 1963.



Kiedy miałem 4 lub 5 lat włosy bardzo mi przeszkadzały, więc wziąłem sprawę w swoje ręce. Znalazłem nożyczki, wlazłem do łóżka i schowałem się pod kołdrę, po czym je obciąłem. Wyszła z tego fryzura, której można spodziewać się po samodzielnym obcinaniu włosów w ciemności, pod kołdrą, przez pięciolatka. Zdjęcie powstało po próbie uratowania sytuacji przez mojego ojca.

Wydaje mi się, że zanim zostałem nastolatkiem włosy nie były dla mnie specjalnie ważne. Między 9 a 13 rokiem życia to było coś, co fryzjer w szkole przycinał mniej więcej raz w miesiącu (z wyjątkiem świąt), a nauczyciele dla podkreślenia wagi swych słów łapali za to miejsce, gdzie kiedyś miały wyrosnąć bokobrody. Jak Newt z Dobrego omenu, jedyne na co mogłem liczyć po wyjściu od fryzjera to że będę miał krótsze włosy. Niejednokrotnie zdarzało się, że przyszczypywano czy zacinano mnie w uszy nożyczkami – do tego stopnia, że zniechęciłem się do fryzjerów. Mój ojciec kupił kiedyś „domowy zestaw do strzyżenia”. Tego złowrogiego plastikowego urządzenia wyglądającego jak grzebień z żyletkami używał do obcinania nam włosów. Założenie było takie, że wystarczy przeciągnąć grzebień przez włosy i w czarodziejski sposób wyjdzie świetna fryzura. W rzeczywistości ostrza boleśnie drapały skórę głowy i ciągnęły, a po zakończeniu operacji wyglądało się, jakby ojciec próbował cię strzyc urządzeniem kupionym z telewizyjnej reklamy.

"brak przyszłości" (w tym krawacie)

Graham, Geoff, Neil i Al. Miałem szesnaście lat. Niedługo po zrobieniu tego zdjęcia Geoff (wówczas perkusista, teraz łowca meteorytów) i ja utleniliśmy włosy. Chcieliśmy wyglądać jak Billy Idol. Jego włosy zrobiły się blond. Moje zrobiły się rude. Po kłótni z ojcem, w której mogły paść zdania w stylu „z takimi włosami nie masz się tu co pokazywać”, pożyczyłem od kuzynki czarną farbę to włosów i następnego ranka z zachwytem odkryłem, że mam czarne włosy z fioletowymi pasemkami, które – jak stwierdziłem – były najfajniejsze na świecie.



Douglas Adams i ja w 1983. Miałem 22 lata, jeszcze paliłem i nosiłem kolorowe ubrania. Douglas gra na gitarze, czekając aż fotograf John Copthorne skończy ustawiać sprzęt. (Douglas gra piosenkę Marvina „How I Hate the Night” [Jakże nienawidzę nocy])



Wydaje mi się, że to zdjęcie zostało zrobione przed narodzinami Maddy w sierpniu 1994. Postanowiłem, że nie będę się golił ani strzygł aż do jej urodzenia. Czy coś takiego. I chyba po raz pierwszy w życiu udało mi się wyhodować dynie.


Moi drodzy,
na pewno rwaliście sobie włosy z głowy zastanawiając się, jak wygląda moja nowa fryzura.
Dlatego załączam zdjęcie. Zrobiłem je w automacie na stacji metra.
Mam nadzieję, że sprawujecie się jak należy i że urosło dużo dyni. Uściski, ucałowania i głaski* - Neil.
* dla kotów. Nie dla ludzi. […]

Pojechałem do Anglii pracować nad Nigdziebądź i spostrzegłem, że wszyscy mają włosy krótsze ode mnie, więc wszedłem do fryzjera na rogu i poprosiłem o strzyżenie. Co też uczynił. 1995, jeśli wierzyć dacie stempla.



Ja i Clive Barker około 1996. Dwóch bardzo strasznych facetów w skórzanych kurtkach. Patrzcie! Jacy straszni jesteśmy! Zdjęcie zrobiła Beth Gwinn. Koszulkę – Jenny  Holzer.




Gaiman w Gaiman, 1998.

*


Neil jest bardzo zapracowany i nie musiał poświęcać swojego czasu na wyszukiwanie i skanowanie dla mnie zdjęć, a jednak to zrobił. A jedyna rzecz, którą koniecznie musicie wiedzieć o Neilu Gaimanie to fakt, iż choć na jego głowie gości przewspaniała bujna fryzura to nawet jeśli straciłby ją jutro, to i tak nic nie straci.

niedziela, 6 grudnia 2009

Miejscowy Mieszkaniec Wzburzony Klęską Skandalu Z Rozwścieczonymi Listami

Neil napisał w środę 18 listopada 2009 o 20:55

Cokolwiek o tym napiszę, zabrzmi jak przechwałki, więc wspomnę tylko, że "Księga cmentarna" wygrała Booktrust Teenage Prize. Nie mogłem tam być, więc Chris Riddell odebrał nagrodę w moim imieniu i przeczytał to, o co go poprosiłem. (Na stronie Booktrust jest wywiad ze mną, który można przeczytać tutaj.)

Jest o tym wspaniały artykuł/wywiad w "Guardianie" (podoba mi się nawet zdjęcia, choć nie umiem wytłumaczyć co stało się z włosami) do przeczytania na http://www.guardian.co.uk/books/2009/nov/18/neil-gaiman-graveyard-book-awards.

Nawet nie próbuję wytłumaczyć co stało się z włosami. Musiały wiedzieć, co robią.

Artykuł zaczyna się tak:
"Księga cmentarna" Neila Gaimana zakopana pod stosem nagród
Przy okazji odbierania kolejnej nagrody, z człowiekiem renesansu w świecie fantasy rozmawia Michelle Pauli
Bardzo podoba mi się żart w nagłówku. ["buried under awards" - czyli zakopany lub pogrzebany - przyp.noita] (chociaż "Księga cmentarna" nie zdobyła wszystkich, ani nawet większości nagród, do których była nominowana. Na przykład znakomita książka Margo Lanagan, "Tender Morsels", i "The Shadow Year" Jeffreya Forda [która może być znakomita, ale jeszcze jej nie przeczytałem] pobiły ją w wyścigu do nagrody World Fantasy, tak jak "Memoirs of a Master Forger" Grahama Joyce'a zdobyły nagrodę Augusta Derletha.)

Kiedy pracowałem jako dziennikarz, jedną z rzeczy, która sprawiła, że nie chcę pozostać dziennikarzem do końca życia, byli redaktorzy, którzy zawstydzali mnie starannie dodając pomyłki lub przeinaczając rzeczy, które napisałem, albo nagłówki. Więc skrzywiłem się przy czytaniu wywiadu w "Daily Telegraph", gdzie zacytowano mnie dość dokładnie:
Gaiman, 49, przyznał: "Zdecydowanie nie piszę jak Kipling, ale w dzieciństwie był on jednym z moich ulubionych pisarzy. Byłem zafascynowany, gdy po raz pierwszy wspomniałem o tym, że uważam Kiplinga za znakomitego pisarza i zacząłem otrzymywać listy od osób niezupełnie rozwścieczonych, ale na pewno zawiedzionych. Ludzie pisali "Dlaczego pisarz taki, jak ty - którego lubimy - może lubić faszystę, imperialistycznego psa?"
Natomiast nagłówek brzmiał:
Autor "Koraliny" Neil Gaiman otrzymywał "rozwścieczone listy" za podziwianie Rudyarda Kiplinga
Neil Gaiman, autor "Koraliny", która niespodziewanie okazał się hitem, filmowym otrzymywał wiadomości od osób rozgniewanych jego sympatią do pisarstwa Rudyarda Kiplinga.
Wciąż zapominam o nowej w "Daily Telegraph" strategii poszukiwania sensacji. Podoba mi się, jak "listy od osób niezupełnie rozgniewanych, ale na pewno zawiedzionych" w samym artykule zmieniły się w "rozwścieczone listy" w nagłówku. I czy "Koralina" naprawdę była niespodziewanym hitem? I czy wzmianka o "Koralinie" rzeczywiście sprawi, że czytelnicy zamiast "Kto...?" pomyślą: "A, tak, to on." ?
...

Ktoś niedawno napisał do mnie i zapytał:

Drogi Panie Gaiman,
Często wspomina pan o prawie czytelników do wybierania książek, które chcą przeczytać, bez cenzurowania. Co sądzi Pan o bibliotece w Kentucky, z której zwolniono dwójkę bibliotekarzy za ograniczenie dziecku dostępu do niektórych książek?
Raymond

Stwierdziłem, że zanim skomentuję, poczekam na fakty. A zatem, w skrócie:

W Kentucky, pracownica biblioteki (nie bibliotekarka) poczuła zagrożona, jej zdaniem, szatańską seksualnością "Ligi Niezwykłych Dżentelmenów" i przez rok ją przetrzymywała, aby nikt nie mógł jej przeczytać. (Poza nią: a ona podczas czytania musiała się modlić.)
Zmartwieniem tej pani było to, że
Po prostu nie chciała, żeby ta pozycja znalazła się w dziale Powieści Graficznych, który znajduje się tuż obok działu Literatury Młodzieżowej.
Nie chciała zabronić czytania tego dzieciom. Chciała zabronić czytania tego wszystkim.

Potem książkę zamówił jakiś czytelnik, a komputer nie pozwalał na jej dalsze przetrzymanie. Pracownica złamała regulamin biblioteki, gdy sprawdziła kto książkę zamówił. Kiedy zobaczyła, że jest to jedenastoletnia dziewczynka (nie podano informacji, czy wiedzieli o tym rodzice, ale nie sądzę, żeby owej pani zrobiło to jakąś różnicę), namówiła innego pracownika biblioteki (także nie bibliotekarza), żeby pomógł jej powstrzymać kogokolwiek przed wypożyczeniem książki. Na tym etapie ich plan został odkryty. Złamali tyle punktów regulaminu biblioteki, że zostali zwolnieni. Co najdziwniejsze, nawet po zwolnieniu, pracownica ta nie oddała książki, przez co moim zdaniem przekroczyła magiczną linię, która oddziela "powstrzymanie innych przed czytaniem czegoś, co ci się nie podoba" od "kradzieży".

(Poza tym, informacja dla tych, którzy nie czytali: "Ligę Niezwykłych Dżentelmenów" można różnie nazywać, ale to nie "Lost Girls" i z pewnością nie pornografia, choć w różnych miejscach odwołuje się do klasycznych dzieł, w tym do kilku pornograficznych. Jest tam kilka rysunków w stylu pin-up. Jest tam komiksowa przemoc oraz nieco realistycznej przemocy. Znajdują się tam aluzje do klasyki brytyjskiej literatury dziecięcej, których jedenastoletnia dziewczynka z Kentucky raczej nie wychwyci. Pam Noles napisała esej o rasie, Minstrel Shows i problematycznym użyciu postaci Golliwogga w Lidze [o Minstrel Shows po polsku -przyp.noita]
Czy ta książka spodobałaby się jedenastolatkowi i czy jedenastolatek coś by z niej wyniósł? Zależy jaki to jedenastolatek. Zawsze dziwi mnie, kiedy spotykam czytelników "Sandmana" poniżej trzynastego roku życia, ale kilku spotkałem i byli na to gotowi.)

Wydarzenia zostały opisane w The Beat, oraz w całkiem rzetelnym, dwustronnicowym artykule w miejscowej gazecie.

A zatem, co sądzę o bibliotece w Kentucky, z której zwolniono dwójkę bibliotekarzy za ograniczenie dziecku dostępu do niektórych książek? Sądzę, że biblioteka postąpiła słusznie. I sądzę, że należy im się odzyskanie książki od pani, która ją ukradła.

...
Na stronie "Audiofile Magazine" przy okazji uhonorowania audiobooków Terry'ego Pratchetta i Neila Gaimana (czyli mnie) są wywiady z Martinem Jarvisem, Stephenem Briggsem, Nigelem Planerem i Georgem Guidallem, w których opowiadają o plusach i minusach czytania nas na głos. http://www.audiofilemagazine.com/epicks/1109_landingpage.html

...
Dziękuję wszystkim, którzy przysłali Zagraniczne Okładki (tu jest przeznaczona do tego strona) na Stronę z Zagranicznymi Okładkami. Postaram się zamieszczać tutaj jakieś od czasu do czasu. Ta jest z Rosji:


To jest rosyjskie wydanie "Rzeczy ulotnych", które może zawierać "Nagrobek czarownicy", albo po prostu okładka została zrobiona w stylu "Księgi cmentarnej". [Edytuję, żeby dodać, że właśnie kliknąłem na obrazek i w większym rozmiarze zobaczyłem, że obie postaci to chłopcy i że to ilustracja do "Października w Fotelu".]


I na koniec: ktoś na blogu NPR napisał o "Sandmanie". To miała być sympatyczna recenzja "Sandmana: Łowców snów" P. Craiga Russela i sądzę, że w założeniu miała być zabawna, ale jeśli tak, to autorka źle oceniła swój ton i zamiast tego wyszła jej seria banałów na temat czyjegoś wyobrażenia o czytelnikach "Sandmana".

Co mnie dziwi, bo na całym świecie spotkałem setki tysięcy ludzi, którzy czytali "Sandmana" i wyglądają, jak wszyscy inni ludzie: jedyna rzecz, jaka zdaje się ich łączyć to bycie inteligentnymi dwunożnymi istotami zdolnymi zrozumieć komiksy, które dodatkowo lubią "Sandmana". Przypuszczam, że podobnie, jak autorka artykułu.

poniedziałek, 29 września 2008

Dlaczego ten człowiek po prawej trzyma mikrofon?

Neil napisał w środę 24 września:



http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/discussion/2008/09/09/DI2008090902030.html, a potem więcej telefonicznych wywiadów (w międzyczasie podpisując papiery Podziemnoprasowego Wydania „Księgi cmentarnej”), po których przyjechał Euan Kerr z Państwowego Radia w Minneapolis.

Znam Euana od ponad dziesięciu lat, ale w przeszłości to zawsze ja zjawiałem się na wywiady w studiu rozgłośni KNOW w St Paul. Tym razem (ponieważ czas do rozpoczęcia trasy ucieka, nie mam go aż tyle, by marnować na dojazd do Twin Cities) on przyszedł do mnie. Miał na sobie strój pszczelarza i razem z pszczelą ekipą (mną, Stitelersem, Lorraine, Cat Mihosą, która odwiedzała Lorraine i
która, wolna od Duran Duran i Jonas Brothers, będzie chwilami menadżerować podczas zbliżającej się trasy) poszedł do pasieki. Euan jakby-przeprowadził ze mną wywiad, podczas gdy zajmowaliśmy się pszczelimi cosiami, okazjonalnie kierując mikrofon w stronę pszczół, by złapać autentyczny pszczeli odgłos. Potem poszliśmy razem do altanki i zrobiliśmy porządny wywiad, z prawdziwymi pytaniami i odpowiedziami, i takimi tam, a nie tylko warknięciami w stylu „Czy ktoś może to potrzymać, proszę?" czy "Au, ukąsiły mnie przez skarpetkę.

Pierwsze wywiady po publikacji książki są zabawne, bo dowiadujesz się, co tak naprawdę myślisz: wszystkie pytania są nowe, musisz wymyślić do nich odpowiedzi, i jeszcze sam siebie nie powtarzasz. Te ciężkie pojawią się za jakiś miesiąc, kiedy zacznę myśleć Czy kiedyś naprawdę mieszkałem w bardzo wysokim domu? I czy mój synek naprawdę jeździł na trójkołowym rowerku wokół cmentarza naprzeciw ścieżki? Czy to prawda czy tylko słowa, które powtarzałem tyle razy, że wyparowały i jedyne, co teraz pamiętam to to, że je wypowiedziałem…?

Cześć!
Dostałem maila informującego o twoim udzile w Krajowym Festiwalu Książki i strasznie się z tego cieszę. Według tego maila będziesz tam śpiewał, a także podpisywał egzemplarze „Księgi cmentarnej”. Aaaaale, skoro nie będę mógł kupić jej przed 30. września, jak ją podpiszesz już 27.? Trochę mnie to zmieszało, co, trzeba przyznać, nie jest niezwykłym dla mnie stanem. Czy będzie można kupić twoją książkę w Namiocie Książkowym? Nie zrozum mnie źle, będę nieziemsko szczęśliwy, jeśli podpiszesz coś, co już mam, ale chciałabym wiedzieć jak to będzie z tą całą „Cmentarną” sprawą, no chyba że masz jakiś nowatorski wehikuł czasu, nad którym pracowałeś w wolnej chwili.

Mamy specjalną dyspensę od Harper Collins na sprzedaż „Księgi cmentarnej” podczas Krajowego Festiwalu Książki (ponieważ, no wiesz, to narodowe święto książki). Jedyny problem jest taki, że nie sądzę, aby egzemplarze sprzedawane w sobotę liczyły się w rankingach bestsellerów, które startują we wtorkową noc. Ale to byłoby głupie być tam bez książki, a to tylko trzy dni, w każdym razie jestem zadowolony, że Harpers stwierdził, że to dobry pomysł.

Kocham niektóre z twoich Książek z „Koraliną” włącznie... Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć film. Chciałabym zapytać czy skontaktowanie się z Davem McKeanem byłoby ba
rdzo problematyczne? Kocham Jego prace i musze przyznać, że Twoje historie i Jego ilustracje to świetna kombinacja. Mam mnóstwo pytań, które chciałabym Mu zdać. Dzięki za czas, który temu poświęcisz... Mam nadzieję, że to, co robisz, wciąż będzie tak dobre, czekam na ukazanie się „Księgi cmentarnej” ^_^

http://www.davemckean.com/ już prawie istnieje. W każdym razie ma stronę startową. Jestem pewny, że jak tylko ruszy, to będzie tam informacja kontaktowa. I właśnie w ten sposób ludzie będą kontaktować się z Davem w przyszłości. (A treaz śpiewa w Paryżu, 4. października).

...

Kiedy przyszła Kitty, miała na sobie nową koszulkę, która mnie rozbawiła. Był na niej rysunek, który zrobiłem wcześniej, kiedy Bloomsbury poprosił mnie o szkic czegoś, co chciałbym na okładkę „Księgi cmentarnej”, czegoś, co mogliby pokazać Chrisowi Riddellowi*. Potem wysłałem go Kitty, kiedy wspomniała o robieniu „cmentarnej” koszulki dla Neverwear.net, żeby pokazać jej, co chodziło mi po głowie, gdy pisałem „Księgę”, taki kierunek, w którym dobrze byłoby pójść.


Nie spodziewałem się, że stanie się to t-shirtem, a tym bardziej nie myślałem, że mi się spodoba, ale jest uroczy.

...


Sprawdzałem dziś coś i wpadłem na tekst, który może się stać moim ulubionym fragmentem na wieki. Pochodzi z chińskiej strony o hrabstwie pełnym prestidigitatorów i akrobatów, przepiszę to jako wiersz, bo czemu nie:

Ludzie w hrabstwie Wuqiao
tak bardzo upodobali sobie akrobatykę,
że wywijają nieprzebrane salta,
układają się w stosy z niezwykłą zręcznością,
walczą na pieści lub magicznie żonglują
na ulicach czy też na polach pszenicy,
nawet na stole albo w kangu (łóżku).

Co więcej niektóre dzieci trzymają butelki
napełnione po brzegi olejem lub octem,
idąc do sklepu czy też składów zboża,
kupując olej lub ocet,
i nie uronią nawet kropli. W pochmurne dni,

grupki uczniów idą w deszczu z parasolami
na nosach. co bardziej zaskakujące,
w noc poślubną,
jedząc ciasto czy pijąc wino bez żadnego wysiłku,
panna młoda rzuca cukierki

wolną ręką, podczas gdy
pan młody strzela papierosami,
klaszcząc dłońmi w powietrzu.


.....................................................................................................................................

*A ponieważ Chris Riddell ślicznie rysuje, a także projektuje urocze obrazki, wziął mój bezładnie nakreślony szkic i przemienił go w to:

czwartek, 20 września 2007

blog na lunch

Neil napisał w środę 19 września 2007 o 23:16

Trzynaście wywiadów za mną i walczę, aby się nie powtarzać -- najpopularniejsze pytania tego ranka to O Czym Jest "Gwiezdny Pył", Jakie Były Początki "Gwiezdnego Pyłu" i Jaki Jest Pana Ulubiony Film Miyazakiego?

Najtrudniejszą częścią w udzielaniu wywiadu w obcym języku jest oczekiwanie, aż twoja odpowiedź zostanie przetłumaczona. Zauważyłem, że słowa takie jak "Fantasy", "komedia" czy "obsada" pozostają bez zmian - zapożyczenia w japońskim, co jestem w stanie zrozumieć. Ale byłem zaskoczony, gdy lista kolorów którą podałem była transliterowana.

Tak czy owak - linki, które od dawna zamierzałem tu zamieścić

Wielkie Wywiady The Guardian są także w sieci-

Wywiad z Dennisem Potterem jest na stronie "The Guardian". Najlepszy wywiad na świecie, choć zapisany wygląda nieco dziwnie. Sztuka i śmierć.

Spodobał mi się też wywiad z Francisem Baconem ( oraz wstęp Damiena Hirsta). Również sztuka i śmierć.

Wywiad z Sex Pistols był świetny w telewizji, szczególnie jeśli od trzech tygodni nie masz 16 lat, ale naprawdę nie wiem po co go transkrybowano... ale jest na http://www.guardian.co.uk/greatinterviews/sexpistols/0,,2154659,00.html
Sztuka i przekleństwa.)

reszta później...

sobota, 14 lipca 2007

cyrkowe bębny brzmiące w oddali...

W ten poniedziałek rozpocznie się medialny cyrk wokół Gwiezdnego Pyłu, przynajmniej dla mnie. Dlatego pojechałem wczoraj do Minneapolis i dałem się ostrzyc przez Wendy w Hair Police, żebym wyglądał na zdjęciach mniej jak człowiek, któremu rośnie na głowie miodowy borsuk, potem wpadłem na stronę Dream Heaven i zapisałem im stertę książek (kilka, które ludzie zamówili i kilka które mogą sprzedać na www.Neilgaiman.net ) Cyrk zaczyna się w poniedziałek a wtedy, z kilkoma przerwami na Beowulfa, będzie trwał nieprzerwanie do 3 sierpnia. Argh.

Zobaczmy... Aktor Doug Jones mówi o mojej i panny Maddy wizycie na planie Hellboya na swoim blogu i o dniu, w którym poszliśmy na Margaret Island. Jego blog jest taki jak on sam. http://dougjones.wordpress.com/2007/07/08/i-think-im-still-alive/

(To Maddy i Doug -- vel Abe albo Faun albo Silver Surfer -- na moście w niedzielę fontann i Voggo Mortensena z Margaret Island w tle. Kiedy zobaczyliśmy Douga potem jego głowa była całkiem ogolona, bo to wygodniejsze i chłodniejsze gdy wygląda się jak rekrut marynarki wojennej i musi się oblepić głowę lateksem)

Film Ick napisał recenzję scenariusza do Hellboya 2 na http://www.filmick.co.uk/2007/07/all-hellboy-2-you-can-handle-for-one.html.
Z kawałków, które cytują to bez wątpienia jeden z wcześniejszych szkiców scenariusza, nie ten, na podstawie którego jest kręcony, ale zdecydowanie możecie poczuć klimat. Podobał mi się pierwszy Hellboy, ale nie uważam go za najlepsze dzieło Guillermo del Toro. Jestem pewien, z tego co widziałam i czytałem w scenariuszu, że drugi film będzie jednym z tych sequeli które dopełniają i są zdecydowanie lepsze od pierwszych części, nie jeden z tych, które robią na poczekaniu aby zarobić na czymś nie całkiem tak dobrym, jak to co się ludziom spodobało. Guillermo uważa to za coś podnoszącego, idące w parze z inną produkcją opartą na komiksie - Labirynt Fauna.

...

Ciągle mam zamiar napisać, albo chociać wrzucić linka do Szafy Cudów (Cabinet of wonders) Heater McDougal.

http://cabinet-of-wonders.blogspot.com/

które szyko staje się jedną z moich ulubionych miejsc w sieci. To blog z esejami i zdjęciami rzeczy, o których coś wiem i chciałbym wiedzieć więcej, albo o rzeczach o których nic nie wiem ale naprawdę powinienem. Wszystko od kostnic po astrolabia, automaton, planetaria i lalki teatru cieni a nawet krótkie filmy w zwolnionym tempie o karaluchach, jak ten.

Zacznijcie od marca i czytajcie, albo poskaczcie sobie po fajnych rzeczach...

I niedaleko za tym w kolejce interesujących rzeczy może trochę wężej pojęte jest

http://paleo-future.blogspot.com/

wczorajsza przyszłość dziś.

Link ukradziony od Eddiego Campbella , 1947 artystów komiksowych rysującuch swoich najlepiej znanych bohaterów na ślepo... http://a-hole-in-the-head.blogspot.com/2007/07/eyes-wide-shut-in-1947-life-magazine.html

I w końcu, kiedy potrzebujesz trylogii filmów w pigułce (jak te retro-futurystyczne "żarcie w pigułce" z Just Imagine):
http://xkcd.com/c254.html

Labels: , , , , ,

sobota, 19 maja 2007

Neil w prasie i tv

W dzisiejszym (sobotnim) wydaniu Wysokich Obcasów - dodatku do Gazety Wyborczej - ukazał się wywiad autorstwa Wojciecha Orlińskiego "We władzy Sandmana".

W majowym numerze Nowej Fantastyki możecie znaleźć wywiad pt. "Zawód: Opowiadacz", z Neilem rozmawiał Jerzy Rzymowski.


Natomiast w poniedziałek 21 maja o godzinie 18:00 na kanale HBO będzie można obejrzeć film "Lustrzana Maska" (MirrorMask)

zapraszamy do czytania i oglądania (:

czwartek, 29 marca 2007

Bądź bałłdzo, bałłdzo cicho...

Neil napisał w środę 28 marca 2007 o 17:36



Myślę, że po czytaniu, udzielaniu wywiadów i innych podobnych przez dwa tygodnie, nieustannie mówiąc, właśnie straciłem głos. Dlatego jutrzejszy dzień zamierzam spędzić tak cicho jak to tylko możliwe i mówiąc najmniej jak to możliwe, bo skoro w piątek będę udzielał wywiadu i podpisywał, wypadałoby, żebym odzyskał głos.

Skończyłem dziś pisać opowiadanie (fikcyjny list miłosny), a przynajmniej jego pierwszą wersję. Myślę, że potrzebuje jeszcze doszlifowania, więc do jutra spróbuję go nie czytać, a wtedy w trakcie czytania będę udawał, że wcześniej nigdy go nie czytałem...

(Podpisywanie w Forbidden Planet odbędzie się- według www.timeout.com/london/books/events/381731/neil_gaiman.html- od 17:00 do 18:30. Mnóstwo podpisywania. Jeśli jesteś w Londynie, przyjdź i przywitaj się, a ja, mam nadzieję, będę miał głos, żeby ci odpowiedzieć...)


notkę przetłumaczyła Varali