Tłumaczenie pełnej wersji wywiadu przeprowadzonego w audycji radiowej Studio 360 przez Kurta Andersona
http://www.studio360.org/story/neil-gaiman-wants-to-be-bored/#bonus
http://www.studio360.org/story/neil-gaiman-wants-to-be-bored/#bonus
Część druga: o czasie, nudzie, świecie wydawniczym i prawdzie, która jest jaskinią, z małym ukłonem z stronę Szkocji.
KA: Czy przy ogromnej liczbie projektów, mediów,
podróży i całym życiu publicznym nie jest ci czasem trudno znaleźć spokój, czas
i miejsce na „prawdziwą” pracę, czyli wymyślanie i pisanie?
NG: Tak i to bardzo. W tym roku od stycznia do maja odłączyłem się od
mediów społecznościowych. Po części po to, by poczuć nudę. Chciałbym się
ponudzić. Brakuje mi chwil nicnierobienia. W taksówce chcę zwyczajnie
gapić się przez okno i myśleć, zamiast uczestniczyć w ciekawych wirtualnych
rozmowach.
Myślę, że to przedziwna klątwa sukcesu, zwłaszcza takiego, jaki stał się
moim udziałem, ale nie tylko. Na początku nie masz pracy ani pieniędzy, ale masz
niewyczerpane pokłady czasu. Masz okazję robić co tylko zechcesz, byle tylko
praca zaspokajała podstawowe potrzeby życiowe. Z czasem orientujesz się, że
masz mnóstwo pracy, mnóstwo pieniędzy i mnóstwo okazji do robienia naprawdę
fajnych rzeczy. Tylko czas na właściwą pracę powoli się ulatnia. Trzeba zadbać,
by był to czas święty i go pilnować. Dlatego lubię wyjeżdżać w dalekie
miejsca i po prostu pisać.
fot. Kimberly Butler
KA: A czy taki urlop od Twittera
to jednorazowa akcja i wystarczy ci na najbliższe kilkadziesiąt lat, czy przewidujesz
powtórki?