piątek, 19 lipca 2013

Musisz być taki duży, żeby cię zabrać na tę przejażdżkę

Neil napisał w poniedziałek 10 czerwca 2013 roku o 14:56



Tyle się dzieje. Machina trasy promocyjnej ruszyła z chrzęstem i warkotem, a ja zapakowałem tyle swojego życia, ile zdołałem, do walizki na kółkach i plecaka, wsiadłem do pociągu i nie wrócę do domu przez najbliższy miesiąc i dwa dni. A trasa właściwa, która rozpoczyna się jutro, potrwa do samego końca sierpnia. Będę latał samolotami, jeździł autobusami i sypiał w hotelach. Z Amandą spotkam się pod koniec lipca na osiem dni, pomiędzy powrotem z San Diego Comic Conu a wylotem do Kanady, a potem jeszcze na kilka dni pod koniec września, kiedy wróci z Australii, zanim oboje znów ruszymy w różnych kierunkach.

Będę się starał częściej wykorzystywać ten blog – jako dziennik i miejsce, z którego będziecie mogli dowiedzieć się co się dzieje.

Za tydzień wychodzi Ocean na końcu ulicy. Denerwuje się bardziej, niż przed premierą jakiejkolwiek innej mojej książki.

niedziela, 14 lipca 2013

Iain Banks. Z lub bez „M.”

Neil napisał w niedzielę 9 czerwca 2013 o 13:22

Powinienem pisać o Oceanie na końcu ulicy, bo wychodzi za dziewięć dni i już zaczęły pojawiać się recenzje i artykuły na ten temat, a dokładnie w tej chwili powinienem kończyć pisanie tego, co musi być gotowe przed wyruszeniem w trasę.

Ale właśnie dowiedziałem się, że zmarł Iain Banks, jestem w tym domu sam, a radzę sobie z rzeczami pisząc o nich.


czwartek, 11 lipca 2013

O obsadzeniu roli Doktora

Neil napisał w środę 5 czerwca 2013 o 16:14

torchyvalentine pyta:
Co powiedziałbyś, gdyby w rolę 12. Doktora wcielił się sir Ian McKellen? I przy okazji, kto twoim zdaniem sprawdziłby się w tej roli?

Myślę, że gdyby 5 lat temu zapytano mnie, kto powinien zostać Jedenastym Doktorem, nie wymieniłbym Matta Smitha, bo ani nie wiedziałem kim jest, ani co potrafi, a  jeżeli mniej więcej w  tym samym czasie zapytano by o odtwórcę Sherlocka Holmesa w nowoczesnej adaptacji, nie powiedziałbym „Benedict Cumberbatch”, bo i  o  nim wówczas nie słyszałem.

W sumie lubię, kiedy nowym Doktorem zostaje mało znany aktor lub taki, który nie doczekał się dotąd żadnej gwiazdorskiej roli. Gwiazda tego formatu, co sir Ian, do każdej roli wnosi wszystkie swoje poprzednie osiągnięcia. John Hurt jako (spoiler) pod koniec odcinka Imię Doktora wskazuje na  konkretny typ roli, konkretną powagę postaci i  zrozumiałym jest, że John Hurt wnosi ze sobą wszystko (w tym bycie Johnem Hurtem), tak samo jak było z  Derekiem Jacobim w roli Mastera.

A ja lubię oglądać w roli Doktora właśnie Doktora – a aktor, który nie przynosi ze sobą sporego bagażu to znakomite rozwiązanie. Gwiazda, która dopiero rozbłyśnie. A zatem nie chciałbym, aby w  tej roli obsadzono Helen Mirren, sir Iana McKellena, Chiwetela Ejiofora ani żadnej innej sławy, którą ludzie proponują.

Ja chcę zobaczyć Doktora. Chcę dać się zaskoczyć. Chcę skrzywić się patrząc na zdjęcie w  internecie i  zastanawiać „ale jaki cudem to może być Doktor?”. A  potem chcę być zadziwiony, zachwycony, i  kompletnie wyprowadzony z błędu, a  po sześciu odcinkach chcę zastanawiać się jak mogłem nie dostrzec tego od razu. Bo przecież to jest Doktor. Oczywiście, że tak.

(Z Tumblra. Ale pomyślałem, że i tu powinienem to zamieścić.)