środa, 26 sierpnia 2009

Żadnej Gwarancji – Albo Zwrot Pieniędzy!

Neil napisał w środę 26 sierpnia 2009 o 3:02

Festiwal książki był wspaniały, świetnie się bawiłem podczas Fringe (zostałem zatrudniony jako pachołek przez obsadę znakomitego „Świętoszka”), a potem pojechałem do Londynu i spędziłem szalony dzień na poszukiwaniu miejsc do kręcenia i załatwianiu spraw kostiumów i charakteryzacji do mojego niemego filmu (kręconego w Londynie około 6-8 września. BYĆ MOŻE będę potrzebował statystów do scen, które będziemy robić w niedzielę 6.09. Jeżeli tak, dam znać tutaj w okolicach 4.09)

Zamierzam odłączyć się na tydzień wakacji (bez internetu, a także bez komórki). Zamierzam spacerować, gotować i pisać, a także przez tydzień pobyć sam na sam z Amandą, po raz pierwszy od ośmiu miesięcy, kiedy ze sobą jesteśmy.


Bądźcie grzeczni. Nie urządzajcie zamieszek, spróbujcie nie zepsuć internetu, ani ludzkiej cywilizacji kiedy mnie nie będzie.

piątek, 21 sierpnia 2009

Zbyt zmęczony

Neil napisał w piątek 21 sierpnia 2009 o 20:29

To jest tylko bardzo krótki post, pisany bardzo późno w nocy po to, żeby powiedzieć, że wziąłem udział w Festiwalu Książki w Edynburgu i świetnie się bawiłem, wystąpiłem sam oraz z Ianem Rankinem i obie imprezy były świetne. Podpisywanie było niezwykle sprawnie przeprowadzone. Zasada „jedna rzecz na osobę” jest z jednej strony okrutna, ale z drugiej - dzięki temu podpisałem książki dla 500 osób w 3 godziny.

(To było jak na razie moje ulubione przedstawienie podczas Fringe.)

Dziwnie jest być gdzieś z kimś, a jeszcze dziwniej jest być gdzieś z kimś, kto większość czasu pracuje. Mam spore zaległości e-mailowe, a na kilka dni znikam, żeby zaszyć się i pisać i spacerować i odpoczywać.

Smutne wieści: wczoraj zmarła we śnie, ze starości, moja kotka, Pod. Lorraine pisze o tym na swoim blogu. Pod była nieco szalona, ale kochała Lorraine (to dobrze). Teraz bardziej martwię się o jej siostrę, Hermione, samą w bibliotece...

Jutro koncert Amandy w Edynburgu. Potem od poniedziałku będzie razem ze mną oglądać miejsca do kręcenia i takie tam.

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Na szybko

Neil napisał w poniedziałek 17 sierpnia 2009 o 8:33

Szybki post, żeby napisać, że jestem w Londynie, w siedzibie wytwórni filmowej i od dwóch dni przepytuję redaktorów, projektantów, scenografów, kostiumografów i różnych takich, na okoliczność krótkiego (dziesięciominutowego) niemego filmu, który napisałem i który będę reżyserował za dwa tygodnie.

Nie mogę jeszcze powiedzieć o nim nic więcej. Wystąpi w nim gwiazda i jeszcze inna gwiazda. Pomysł na film przyszedł mi do głowy w połowie występu charytatywnego dla HousingWorks, w którym brałem udział z Amandą w kwietniu (poprawka: w czerwcu. W kwietniu był PEN.), wyciągnąłem wtedy notatnik i go zapisałem.

W piątek usłyszałem, że mam zielone światło, film dołączy do serii Niemych Filmów, które zostaną wyemitowane na Wyspach w grudniu i już chyba i tak za dużo powiedziałem.

W środę i czwartek będę występował w Edynburgu (wyprzedane wystąpienia, ale sesje z podpisywaniem po nich są otwarte).

Żeby zamknąć kilka kwestii: „The Guardian” po raz kolejny ogłasza zwycięzców Nagród Hugo i jest zarazem jedynym większym dziennikiem na świecie, który o nich wspomina. Damien Walter napisał na blogu Guardiana uroczy artykuł o mnie, i o nagrodach. (Napisał o tym także Wired.)

piątek, 14 sierpnia 2009

Instrukcja dla Ciebie, jeżeli postanowisz z niej skorzystać...

Neil napisał w piątek 14 sierpnia 2009 o 18:34

Gdy „Blueberry Girl” ukazała się i, ku naszej ogromnej uldze, spodobała się czytelnikom, wiele osób wpadło w tej samej chwili na ten sam pomysł.... czy mój wiersz „Instrukcja” nie wyglądałby cudownie zilustrowany przez Charlesa?

Zapytałem Charlesa, co o tym sądzi i pomysł mu się spodobał, naszej redaktorce Elise Howard, również. „Blueberry girl” była książką z obrazkami przeznaczoną właściwie wcale nie dla dzieci (choć dzieciom wyraźnie też się bardzo podobała), ale dla mam i przyszłych mam i córek. I choć Borders początkowo nie chciał jej sprzedawać, i tak trafiła na listę bestsellerów NYT i, co ważniejsze, uszczęśliwiła wiele osób. Czy moglibyśmy zrobić coś podobnego, ale tym razem dla wszystkich? I czy mogłoby to nam zająć mniej, niż trzy lata, które Charlesowi zajęło zilustrowanie „Blueberry girl”?

Nie byłem pewien. Wiedziałem jednak, że to nie ode mnie zależy. To był kłopot Charlesa. A Charles Vess jest niezwykłym człowiekiem i zadziwiającym artystą...

Na stronie http://greenmanpress.com/news/archives/447 Charles opowiada o tworzeniu głównej postaci (chłopiec? dziewczynka?) i pokazuje ewolucję niektórych stron – od szkicu do skończonej ilustracji.

Więcej ilustracji jest na blogu Irene Gallo, http://igallo.blogspot.com/2009/08/charles-vess-at-work-on-neil-gaimans.html.

A jedną zamieszczam ja...

Studnia przy ścieżce zawiedzie cię do królestwa Zimy;
Na jej dnie rozciąga się inny kraj.
Jeżeli tu zawrócisz,
Możesz wrócić bezpiecznie;

Nie stracisz twarzy, wcale nie uznam cię za tchórza.
(tł. Paulina Braiter)

Wyjdzie dopiero w 2010 – Charles wciąż szkicuje i maluje jak szalony.

czwartek, 13 sierpnia 2009

„Jesteśmy jednostkami w społeczności...”

Neil napisał w czwartek 13 sierpnia 2009 o 17:09

Do tych, którzy zastanawiali się co ze Szklanym Kloszem: moja teoria, że pszczoły będą robić to, co robią pszczoły sprawdziła się. Kiedy tylko klosz znalazł się na zielonym ulu, zajęły się nim pszczoły. Rzuciły okiem na paski białego wosku, które w nim umieściłem, westchnęły z dezaprobatą, stwierdziły „robota amatora” i zaczęły je usuwać. Te dwa zdjęcia zostały zrobione jakieś dziesięć dni temu.



Tu można zobaczyć jak przegryzają i usuwają kolejny kawałek białego wosku. Myślę, że znalazły dla niego inne zastosowanie, gdzieś w czeluściach ula.


Te są dzisiejsze (jest gorący, parny, wilgotny, szary dzień). Pszczoły usunęły praktycznie cały wosk, który tam umieściłem i teraz budują swoje konstrukcje z (żółtego, nie białego) wosku na ściankach klosza.


A z boku klosza widać woskową podstawę układaną przez pszczoły, które dobrze wiedzą, co robią. To jest w pszczołach najlepsze. Po tylu milionach lat naprawdę dobrze wiedzą, co robią.


Tu jest moja ulubiona piosenka o pszczołach. Wykonują Mirah and the Spectratones, a nazywa się „Community” [społeczność].

Pod Nietoperzami i Gwiazdami

Neil napisał w czwartek, 13 sierpnia 2009 o 2:07

Wiem.

Tyle spraw mam do opisania i zamknięcia tutaj, tyle się dzieję, a ja nie zdążyłem wam jeszcze opowiedzieć co robiłem na Worldconie w poniedziałek, ani jak potem poleciałem do Toronto, żeby spotkać się z Tori Amos i zobaczyć jej koncert, po raz pierwszy od czasu tamtego w Budapeszcie, ani o jej córce Tash i epickim konkursie na wąsiska, który przeprowadziła wśród ekipy...

Ale zamiast którejkolwiek z tych rzeczy, zabrałem Cabala i jego najlepszego przyjaciela Frecka (psa, który najwyraźniej u nas nocuje) do ogrodu, położyłem się na ziemi na plecach i zacząłem gapić się w bezchmurne niebo. Dokładnie w chwili, gdy pomyślałem „Przecież wcale nie muszę zobaczyć meteorytów, okazja, żeby zwyczajnie, spokojnie pogapić się na gwiazdy wystarczy” – ziuu i ziuu, dwa przepiękne meteoryty przeleciały nisko po niebie, ciągnąc za sobą iskrzące się ogony, a ja zrobiłem „ooooch”, jakby to był specjalny, doskonały pokaz sztucznych ogni przygotowany wyłącznie dla mnie.

Były też nietoperze: poszarpane łaty cichej czerni na tle głębokiej, nocnej purpury usianego gwiazdami nieba.

Amanda zwróciła uwagę, że zawsze mam tendencję to robienia następnej rzeczy, czy w trakcie robienia czegoś – do myślenia o kolejnych rzeczach, które mam w planach, oraz że powinienem bardziej wczuć się w chwilę i nią cieszyć i ma rację. Więc leżałem tam i patrzyłem na gwiazdy i nietoperze i liczyłem spadające gwiazdy.

Naliczyłem w sumie dwadzieścia osiem. Jakieś dziesięć z nich miało ogony. Niektóre były tylko smugami światła, inne śmigającymi maleńkimi punkcikami. Kilka miało pełen zestaw magicznych, złoto-żółtych efektów specjalnych.

Wydawało mi się, że leżałem tam 20 minut. Kiedy wróciłem, okazało się, że trwało to grubo ponad godzinę.

I są jeszcze rzeczy, które muszę dziś przeczytać albo obejrzeć. Ale obejrzałem dwadzieścia osiem spadających gwiazd i nie przeszkadzało mi, że nie mogłem wymyślić żadnego życzenia, a powietrze było rześkie, a nietoperze ciche, a ja mógłbym tak patrzeć w niebo bez końca.

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Dziękuję ci uprzejmie, Charlie Brown

Neil napisał w poniedziałek 10 sierpnia 2009 o 01:49

Zaczynam naprawdę lubić usługę Google Voice. Tak na początek - rozmowy przez komórkę z Rosji do Kanady, które kosztują 3 centy za minutę, to coś wspaniałego. Chociaż ma też swoje dziwactwa: jeśli ktoś nagra dla ciebie wiadomość, to przerabia ją na wiadomość tekstową. Co nie jest złe. Jeśli wiadomość nagrywa Amerykanin, powinna być dość dokładna. Jeśli nagrywa się Anglik, równie dobrze mogą to być przypadkowe słowa. Co nie jest dobre.

Wziąłem dziś udział w dwóch panelach: dyskusji z Garym Wolfem o czytaniu książek, ich krytykowaniu i recenzowaniu, o Genie Wolfie i tym podobnych. Oraz dyskusji z Cheryl Morgan na temat psów i pszczół i dyni i Doctora Who i tym podobnych.

Wręczyłem dwie nagrody: za Najlepszą Powieść Graficzną (Beletrystyka) i dla Najlepszego Rysownika. Wygrałem też chyba najcięższą statuetkę Hugo, jaka się dotąd pojawiła, za „Księgę cmentarną”. Myślałem, że nagroda za Najlepszą Powieść należy się i powędruje do Neala Stephensona, za „Peanatema” (nadal uważam, że miałby szansę, gdyby książka ta została włączona do Pakietu Czytelniczego dla Głosujących na Hugo, który przygotował John Scalzi. Każdy z głosujących mógł w nim przeczytać wszystkie nominowane opowiadania itp, czyli przynajmniej teoretycznie, mógł zagłosować na podstawie tego, co przeczytał, a nie głosować na rozpoznawane nazwisko i miałyby też szanse pozycje mało dostępne, wydawane w odległych miejscach). Nie miałem przygotowanego przemówienia, ale podziękowałem wszystkim poza jedną osobą.

O byciu nominowanym do Hugo dowiadujesz się na tydzień przed ogłoszeniem nominacji. To pozwala powiedzieć „Nie, dziękuję” i nie przyjąć nominacji. (Zrobiłem tak kilka lat temu, przy okazji „Chłopaków Anansiego”). W owym tygodniu zadzwonił do mnie nieżyjący już Charles N. Brown, który dowiedział się o tym znanymi tylko sobie sposobami, albo po prostu zgadł. Powiedział, że mam nie rezygnować z nominacji. Był zadziwiająco stanowczy i bardzo nalegał. Trochę się wahałem, ale po tym telefonie wysłałem do zarządzających nagrodami e-mail z informacją, że przyjmuję nominację. Powinienem był podziękować Charliemu, a tego nie zrobiłem. Więc dziękuję teraz, tutaj.

Tu jest lista laureatów Hugo. Tu są pliki pdf na temat nominacji oraz wyników głosowania.

Razem z Chipem Kiddem, Irene Gallo i Geri Sullivan byłem sędzią w konkursie na logo Hugo. Dostaliśmy ponad 400 zgłoszeń, z czego większość zadziwiająco dobrych. Oto zwycięzca.

niedziela, 9 sierpnia 2009

... waniu!

Neil napisał w sobotę 8 sierpnia 2009 o 10:30

[nagłówek tej i poprzedniej notki jest aluzją do nazwy konwentu oraz tej piosenki z filmowego musicalu „The Rocky Horror Picture Show” (: – przyp. noita]


Wstałem i jestem zadowolony. Konwent był znacznie bardziej interesujący, niż mógł na to wskazywać mój wczorajszy, wymęczony post.

Wczorajszy dzień rozpoczęło Spotkanie Rady Fundacji Locus, jest to fundacja założona przez Charlesa N Browna przed jego śmiercią. Są to ludzie, których zadaniem jest doglądanie „Locus Magazine” zadbanie o to, aby wychodził jeszcze przez długie lata. Ja też do niej należę.

Możliwe też, że istnieje sekretna Druga Fundacja Locus, której zadaniem jest pilnowanie, aby [literatura] science fiction i fantasy rozwijały się tak, jak Charles zaplanował. Albo to było w książce Isaaca Asimova, jak się nad tym głębiej zastanowić.

Brałem udział w dyskusji na temat nowym mediów wraz z Melissą Auf der Maur (mądrą i piękną artystką grającą multimedialny rock), Ellen Kushner, Corym Doctorowem (oboje zostali już wcześniej obszernie opisani na tym blogu, zarówno ich zajęcia, jak i piękno), Tobiasem Buckellem (znakomitym pisarzem) i Stevem Boyettem (pisarzem i Djem) (obaj są dziwnie piękni, każdy na swój własny sposób).

Tak wyglądaliśmy.



a relacja z panelu jest na http://eldritchhobbit.livejournal.com/258588.html.

Była konferencja prasowa. (Tu jest relacja.)



Zjadłem lunch z Georgem R R Martinem oraz Paris i George wręczył mi znaczek „Hugo Loser”, bo przzegrałem już co najmniej dwie nagrody.

Przez dwie godziny rozdałem autografy (o tym już wiecie) 200 osobom i byłem filmowany. Zjadłem sushi z konwentową młodzieżą i odpowiedziałem na ich pytania, potem zrobiłem wprowadzenie do seansu „Koraliny”, podpisałem jeszcze więcej książek na cele dobroczynne i udzieliłem wywiadu ludziom, którzy chcą zrobić dokument o AE Van Vogcie.

Neil
Jeśli przeczytasz to podczas Worldconu, mógłbyś wspomnieć, że uczestnicy powinni sięgnąć po konwentowy newsletter, „Voyageur” – można go znaleźć m.in. w punktach rozmieszczonych w całym Palais. Naprawdę pisaliśmy o tym jak można zdobyć bilety wstępu na spotkania z autografami (dwukrotnie) i jest tam też wiele innych istotnych informacji. Powinni to przeczytać wszyscy odwiedzający konwent. Jest dostępny również w sieci: http://www.anticipationsf.ca/English/Newsletter. Ogromne dzięki - Alison Scott
...
18 września będę w Hamburgu, w Niemczech, przy okazji Harbour front Fesivalu. Bilety i szczegóły dotyczące mojego wystąpienia sa na http://bit.ly/14u5N5 i, jak mi powiedziano, już się kończą. Amanda Palmer, znacznie piękniejsza, niż wszystkie wymienione w tym poście osoby, też wystąpi w Hamburgu w tym czasie. Nie jestem pewien, czy będzie to dzień wcześniej, czy dzień później.

sobota, 8 sierpnia 2009

Informacje o podpisywaniu na Worldconie

Neil napisał w piątek 7 sierpnia 2009 o 18:44

Zbyt zmęczony, żeby myśleć lub pisać. Bardzo, bardzo długi dzień.

Zdjęcia z wczorajszej imprezy TOR są na stronie Kyle’a
http://kylecassidy.livejournal.com/536706.html

Cześć Neil, Tak bardzo cieszyłem się na myśl, że będziesz tego lata w Montrealu i chciałem wybrać się na podpisywanie, ale niestety! Nikt nie wspomniał, że na spotkanie o 9 trzeba mieć bilet. Wiem, że to nie Twoja wina, bo to nie Ty takie rzeczy organizujesz, ale po odstaniu w kolejce nie było przyjemne dowiedzieć się, że nie mogę wejść. Zastanawiałem, się, czy byłby możliwość załatwienia ekspresowego spotkania po jednym z paneli w sobotę lub niedzielę... Pewnie nie możesz się opędzić od ludzi i dlatego organizuje się takie podpisywania, ale naprawdę chciałbym tylko dostać autograf lub/i strzelić zdjęcie, jeśli to możliwe. Mam nadzieję, że podoba Ci się w naszym cudownym mieście! Obyś dalej pisał tak cudowne książki! Pozdrawiam!

Przykro mi. Nie wiedziałem, inaczej napisałbym o tym. Sądzę, że tak samo będzie z poniedziałkowym podpisywaniem.

Zasadniczo napadanie na mnie po zakończonym panelu z rzeczami do podpisania nie jest najlepszym pomysłem. Za to grzeczne podkradnięcie się kiedy dostrzeżesz mnie w odpowiedniej chwili może się udać. Odpowiednim momentem raczej nie będzie podsuwanie mi książek, komiksów lub plakatów w męskiej toalecie.

piątek, 7 sierpnia 2009

Widzę, że drżycie w oczeki...

Neil napisał w czwartek 6 sierpnia 2009 o 23:39

[nagłówek tej i następnej notki jest aluzją do nazwy konwentu oraz tej piosenki z filmowego musicalu „The Rocky Horror Picture Show” (: – przyp. noita]


Worldcon trwa. (Tu wywiad ze mną na jego temat.) Dziś poszedłem z Davem McKeanem do księgarni Drawn and Quarterly, gdzie spotkaliśmy się z moją znajomą, uroczą Peggy Burns. Na tym zdjęciu pokazuję Dave’owi jedną z książek o Wielkiej Stopie, która ogromnie mi się podoba.

http://twitpic.com/show/thumb/czv60.jpg
Neil pokazuje mi wspaniałą książkę o Wielkiej Stopie w niesamowitym Drawn + Quarterly

Potem udzielałem wywiadów i zjadłem lunch z Patrickiem i Teresą Nielsen Hayden. Potem udzieliłem wywiadu Jessice Langer przed publicznością. Spotkałem mnóstwo ludzi, w tym Johna Scalzi. Na spotkanie z nim czekałem najdłużej i we własnej osobie okazał się dokładnie tak miły i błyskotliwy, jak sądziłem. Potem był panel na temat życia i twórczości Johna M. Forda, po którym wymknąłem się wraz z Jonem Singerem i Beth Meacham. (Edycja, żeby dodać, że tutaj jest urocze zdjęcie i opis tej dyskusji.)

Rozmawiałem z Beth na temat Skarbnicy R. A. Lafferty’ego, którą chcemy przygotować. Zebralibyśmy najlepsze z najlepszych opowiadań Lafferty’ego i każde z nich przedstawiałby inny pisarz, tak jak było to w zbiorze Avrama Davidsona.

Potem Ceremonia Otwarcia, podczaj której wygłosiłem zaimprowizowane przemówienie napisane 6 tygodni temu, które praktycznie się sprawdziło (zwłaszcza te jeże), a potem oglądałem dyskusję Charlesa Strossa z Paulem Krugmanem, która była fascynująca od początku do końca.

Potem wpadłem na imprezę TOR, gdzie Kyle Cassidy robił zdjęcia mi i absolwentom kursu Clarion z ubiegłego roku, są tutaj (robione w łazience, z użyciem obiektywu „rybie oko”) i wręczył mi album z zachwycającymi zdjęciami swojego autorstwa, wydany w jednym egzeplarzu, specjalnie dla mnie. Bardzo mnie zaskoczył, nie wiedziałem co powiedzieć. Dobry z niego przyjaciel.

To zdjęcie, które Kyle zrobił mi w stroju pszczelarza:
http://twitpic.com/cxab5
Neil jest tak naprawdę bardzo, bardzo miłym facetem, pszczoły i tak by go nie pożądliły

Poniższe zdjęcie Kyle zrobił dzisiaj w green roomie mi i Anne Murphy, która zajmuje się mną na konwencie. Jest wspaniała, bez niej nie znalazłbym się tam, gdzie powinienem wtedy, kiedy powinienem. Nic jej nie denerwuje, nic nie wytrąca jej z równowagi, to sama radość mieć ją u boku. Jestem święcie przekonany, że na co dzień zajmuje się projektowaniem olbrzymich bojowych robotów, takich którymi kieruje się siedząc w ich głowie i które latają, żeby ratować Tokio, choć ona sama twiedzi, że niezupełnie tym się zajmuje. Bo jeżeli zajmujesz się projektowaniem olbrzymich bojowych robotów, to wolisz utrzymywać to w sekrecie.

http://twitpic.com/cznp1
cholerny neil gaiman na worldconie

(To sa zdjęcia z twitpica, więc po kliknięciu zrobią się większe i wyraźniejsze.)

...
Panie Gaiman, Pracuję w niezależnej księgarni w Nowym Orleanie i chcielibyśmy Pana do siebie sprowadzić. Chcieliśmy wziąć udział w konkursie na imprezę związaną z „Księgą cmentarną”, ale od jego ogłoszenia, nikomu z pracowników nie udało się znaleźć żadnego regulaminu na pana stronie, ani na stronie Harpera. Jeśli ma Pan jakieś szczegółowe informacje, albo wie skąd taki regulamin wziąć, będziemy szczerze wdzięczni... Dziękujemy za poświęcony nam czas! -Melanie Britt

HarperChildrens wysłał świetną elektroniczną katkę, ale z jakiegoś powodu nie zamieszczono jej na stronie, więc spróbuję zamieścić ją tutaj. (Aktualizacja: Oto ona. – wg)

Tymczasem, regulamin można przeczytać na http://files.harpercollins.com/Mktg/HarperChildrens/PDF/GraveyardContest_rules.pdf
Chcę poprosić o pewne... wyjaśnienia dotyczące konkursu na imprezę w klimacie „Księgi Cmentarnej”. Kilku miejscowych przedsiębiorców usłyszało, że chcemy taką zorganizować i zechcieli nam pomóc (bo to może być fajne). Czy to by nas zdyskwalifikowało? Czy są w ogóle jakieś inne zasady poza „zorganizujcie imprezę, udokumentujcie to, przyślijcie i czekajcie” ? Dzięki
Zapytałem Elyse Marshall z HarperChildrens, która odpowiedziała:

Nie wiem, jak dokładnie miejscowi przedsiębiorcy chcą się zaangażować (domyślam się, że chodzi o sponsorowanie czy dostarczanie np. słodyczy przez ciastkarnię lub balonów przez sklep z akcesoriami doekoracyjnymi), ale wydaje mi się, że to dozwolone. Jednak przyjęcie musi koniecznie odbywać się w księgarni. Ustanowiliśmy taką zasadę, żeby księgarnie, których nie stać na wynajęcie jakiegoś lokalu miały takie same szanse. W przypadku innych pytań można pisać bezpośrednio na adres graveyardbookcontest@harpercollins.com.
....

Drogi Neilu, Naprawdę chciałbym, żeby udało Ci się z kloszem i pszczołami, ale martwię się, że popełniłeś niewielki błąd przyklejając paski płasko do ścianki. Paski u Turlougha wydają się być prostopadłe do szkła. Pozwoliłem sobie zapytać go o to na jego pszczelim blogu: http://turlough.blogspot.com/2007/07/will-they-or-wont-they.html Oto odpowiedź: „Tak, paski podstawy powinny być umieszczone protopadle do ścianki. Przykleją się, jeśli lekko podgrzeje się ich brzegi. Nie wiem co się stanie, gdy będą przyklejone płasko.” Co nie znaczy wcale, że z Twoimi się nie uda. Ale jeżeli tak by się stało, spróbuj przykleić je prostopadle. Powodzenia – i gratuluję zasłużonych nominacji do nagrody Hugo. Uwielbiam twoją twórczość i wyobraźnię. Bez nich świat byłby dużo mniej przyjemnym miejscem. Z pozdrowieniami, Christian Moody Cincinnati, OH
Prawdę mówiąc, następnego dnia po postawieniu klosza byłem ciekaw jak zachowają się pszczoły, więc połowę pasków odkleiłem tak, że są teraz prostopadle do ścianki, połowa została płasko. A więc się przekonamy

...

Mam pięć butelek Jones Soda ze swoją podobizną, każda upamimętnia jedną wizytę w programie Fast Forward od 1993 do 2006. (Na tej z 1999 wyglądam naprawdę nędznie. Ma smak jabłkowy. Gdybyście się zastanawiali.)

czwartek, 6 sierpnia 2009

Dwie Błękitne Wstęgi

Neil napisał w środę 5 sierpnia 2009 o 21:24

Jestem w Montrealu z okazji Worldconu. Konwent zaczyna się jutro i niewątpliwie dzieją się rzeczy niezwykle ekscytujące, ale siedzę w swoim pokoju, piszę notkę, a kiedy skończą – pójdę spać. To dlatego, że jestem starym nudziarzem.

Dwadzieścia dwa lata temu, podczas mojego pierwszego Worldconu, nie byłem starym nudziarzem. O ile pamiętam, prawie w ogóle nie spałem, bo miałem 26 lat i byłem zupełnie pewien, że Coś Interesującego Może Się Zdarzyć w każdej chwili, a ja nie chciałem tego Czegoś przegapić. I rzeczywiście, ciągle działo się Coś interesującego, a ja tego Czegoś nie przegapiłem, aż do niedzielnego wieczoru, kiedy przegapiłem ceremonię wręczenia nagród Hugo, bo zasnąłem. Obudziły mnie fajerwerki po zakończeniu ceremonii i śniło mi się, że to bomby spadające na okopy podczas I wojny światowej. I nawet wtedy nie mogłem zrozumieć, że niektórzy powędrowali do swoich pokojów i poszli spać, tylko dlatego, że to była, no wiecie, noc. Czy oni nie wiedzieli, że to Worldcon?

A teraz sam jestem jednym z tych, którzy chodzą spać. Mam nadzieję, że na dole jest nowe pokolenie niesypiających 26-latków i to oni mogą starać się tego Czegoś nie przegapić, kiedy to Coś się wydarzy. (na http://www.conreporter.com/ jest ConReporter, czyli taki przegląd osób, które tu są i blogują, może okazać się do tego celu całkiem przydatny.)

A więc. Wieści o nagrodach. I słuchajcie, bo to naprawdę coś.

Otrzymaliśmy (my, czyli Dziewczyna od Ptaków, jej cierpiący od dawna stan małżeński mąż, Lorraine, Leśnik Hans i oczywiście ja oraz każda z odwiedzających nas osób, która dała się namówić na założenie białego stroju i potrzymanie przyrządu do robienia dymu, ale przede wszystkim 60 tysięcy wspaniałych pszczół z Żółtego Ula oraz 60 tysięcy nie mniej wspaniałych pszczół z Zielonego Ula) dwie Błękitne Wstęgi na jarmarku w hrabstwie, jedną za tzw. Miód Odwirowany i jedną za Miód w Plastrach (Ross Round). Naturalnie nie posiadamy się z radości.

Miód Odwirowany pochodzi z żółtego ula i smakuje miętą i polnymi kwiatami. Ma bardzo jasny żółty kolor (jak cały nasz miód o tej porze roku). Miód w plastrach jest z zielonego ula. Nie mam pojęcia jak smakuje, ale wygląda przepięknie.

(Przestawiłem szklany klosz z czerwonego ula, gdzie był ignorowany, na zielony, gdzie pszczoły natychmiast zaczęły się po nim rozglądać i wygląda na to, że już robią to, co należy robić z plastrami w szklanych kloszach. Odraportuję dokładniej, jak dotrę do domu.)

W porównaniu w tą wieścią, wszystkie inne wypadają blado, choć informacja, że zostałem nominowany do dwóch nagród World Fantasy była całkiem emocjonująca. (Tak przy okazji - mam nadzieję, że Margo Lanagan dostanie nagrodę dla najlepszej powieści za „Tender Morsels”, Nawet, jeśli „Guardian” nie będzie zachwycony.) Gratulacje dla wszystkich nominowanych, zwłaszcza dla Elise Matthesen.

World Fantasy Con odbędzie się w halloweenowy weekend (w San Jose, adres to http://www.worldfantasy2009.org/). Nie będzie mnie tam, bo będę wtedy na festiwalu książki w Singapurze. Ale będzie mi tego brakowało.

W SFsignal jest artykuł na temat nagród Hugo, w którym zadają wielu ekspertom o następujące pytania:

# Jak oceniasz zasługi nagród Hugo w kierowaniu uwagi czytelników w stronę najlepszych dzieł gatunku? Jak dobrze twoim zdaniem lista laureatów Hugo, od lat prezentuje szerokiej publiczności to, co ma do zaoferowania fantastyka?
# Który z tegorocznych finalistów otrzyma twoim zdaniem nagrodę za Najlepszą Powieść?
# Który z tegorocznych finalistów powinien twoim zdaniem otrzymać nagrodę za Najlepszą Powieść?
# Których powieści zabrakło twoim zdaniem na tegorocznej liście nominowanych?


I otrzymują barwny i interesujący zestaw odpowiedzi

Jestem nieco zdziwiony, że uwaga w moim zamierzeniu niewinna i niemająca wzbudzać kontrowersji (o tym, że obecna moda na wampirzą literaturę osiągnęła już apogeum i być może czas na trochę zapaść się pod ziemię) stała się swego rodzaju sensacją, trafiła na Blog „Guardiana”, a potem była często powtarzana i cytowana i w trakcie zrobiło się z niej Neil Nienawidzi Wampirów.

No cóż.

Spędziłem z Davem McKeanem wspaniały dzień, poznając ludzi za kulisami Cirque Du Soleil, którzy mają tu swoją siedzibę. Uwielbiam twórczych, mądrych ludzi, którzy podążają za swoimi marzeniami, a oni właśnie tacy są. (Dave zamieścił zdjęcia na http://twitpic.com/photos/davemckean)

W ubiegłym tygodniu zgłosiłem się po zaproszenie do Google Voice i parę dni temu przyszło. Zarejestrowałem się, dostałem numer zawierający znaczącą ilość szóstek i od tamtego momentu bawię się nową funkcją. Na razie jest fantastyczna. Za kilka tygodni dam znać, czy wciąż tak uważam.

Na stronie Tor, Teresa Nielsen Hayden będzie ponownie czytać „Sandmana” i pisać o nim. Przedstawia swój projekt na http://www.tor.com/index.php?option=com_content&view=blog&id=49187. Powinniście móc go śledzić na http://www.tor.com/index.php?option=com_comprofiler&task=searchByTag&tag=sandman%20re-read a metakomentarz również już się pojawił.

Na stronie Mythic Delirium rozdają wydanie z okazji jubileuszu 20-lecia Sandmana (zawierające mój wiersz o pstrągu). Tutaj można dowiedzieć się co to jest.

Dobrze. Czas na kilka pytań z poczty....

Drogi Neilu, wybacz, jeżeli już o tym pisałeś, ale nie udało mi się znaleźć odpowiedzi. Wiesz może, czy muzyka Stephina Merrita z musicalu „Koralina” zostanie kiedyś nagrana i wydana? Strasznie chcę to usłyszeć!

Zdecydowanie tak. Nie jestem pewien kiedy, ale wiem, że już to nagrali, na scenie teatru Lortel (bo właśnie tam były wszystkie pianina).

W „NY Times Magazine” został niedawno opublikowany artykuł na temat dzieł Jacka Vance’a i znalazła się w nim wzmianka o Tobie, jako jednym z pisarzy, którzy napisali opowiadanie do antologii inspirowanej jego zbiorem „Umierająca Ziemia”. Od lat czytam fantastykę i trzykrotnie próbowałem zagłębić się w jego twórczość, jak na razie – bezskutecznie. Czy mógłbyś podzielić się swoimi refleksjami na temat twórczości Vance’a. W czym najlepiej objawia się jego talent gawędziarza? I od czego, Twoim zdaniem, powinien zacząć czytać ktoś, kto chce docenić jego kunszt?

Uważam, że „New York Times zadziwiająco trafnie scharakteryzował twórczość Jacka Vance’a i to, dlaczego podoba się ludziom (oraz pisarzom). Od czego zacząć? Mnie wciągnęły opowiadania ze zbioru „Umierająca Ziemia”. Jest tam opowiadanie pt. „Księżycowa ćma”, jest doskonałe. Trzy księgi cyklu „Lyonesse” są wielkie i wspaniałe i każdy czytelnik lub czytelniczka będzie miał się w czym rozsmakować.

Cześć! Jestem wielką fanką, już od dłuższego czasu. Pracuj tak dalej! Jednak mam pytanie, którego nie znalazłam (jeszcze...) i zastanawiałem się, czy mógłbyś mnie oświecić. Skąd wiesz, kiedy wymyślona przez Ciebie historia jest gotowa do opowiedzenia? Obecnie jestem na etapie redagowania tekstu przed publikacją i wraz ze zbliżającym się terminem oddania tekstu zaczynam trochę panikować. Zadaje sobie pytanie: a co, jeżeli jest jeszcze coś do dodania, o czym dotąd nie pomyślałam? A co, jeżeli gdzieś po drodze okaże się, że element X z tej powieści nie będzie pasował do elementu Y z kolejnej powieści? A co, jeżeli powieść naprawdę nie jest jeszcze gotowa? Czy mam pisać następną? Czy już czas na następną? Co by zrobił Neil Gaiman? Pomyślałam, że właśnie Ciebie trzeba zapytać. Jeśli przesadzam i bez powodu za dużo o tym rozmyślam, to po prostu powiedz. Dzięki za poświęcony czas. Raine

Zazwyczaj wiem, że historia jest gotowa, kiedy o wiele bardziej interesuje mnie następny projekt.

Ale nigdy nie będzie idealna. I...

Poczekajcie, chyba już na to odpowiadałem? (Robi szybkie przeszukanie i znajduje całkiem długie odpowiedzi tu http://journal.neilgaiman.com/2005/03/spiders-all-way.asp
I tu http://journal.neilgaiman.com/2005/01/zoinks-jinkies-jeepers.asp.)
Tak jest. Przeczytaj to.

Drogi Neilu, Jako bibliotekarz chcę serdecznie podziękować za nieustające poparcie dla bibliotek. W tym roku pomogłeś zwrócić uwagę na sprawę sprawdzania zawartości ołowiu w farbie drukarskiej, a także przypadki cenzury w bibliotekach. Piszę z prośbą o nagłośnienie innej sprawy. Miesiąc temu gubernator stanu Michigan podpisał akt rozwiązujący Departament Historii Sztuki i Bibliotek. Dotyczy on również głównej Biblioteki Michigan, która prowadzi elektroniczne katalogi, a także Elektroniczną Bibliotekę Michigan. Bez nich funkcjonowanie wielu mniejszych bibliotek na terenie całego stanu stanie się niemożliwe. http://dintywrites.blogspot.com/2009/08/mhal-closing-protest.html pod tym adresem znajdują się informację dotyczące protestu w kapitolu oraz link do decyzji o rozwiązaniu departamentu. Dziękuję za pomoc.

Zamieszczone. A teraz spać.