Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pisanie różnych rzeczy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pisanie różnych rzeczy. Pokaż wszystkie posty

piątek, 29 marca 2013

Neil Gaiman o słuchowisku BBC na podstawie „Nigdziebądź” i jego gwiazdorskiej obsadzie

Q&A zamieszczone na stronie magazynu Wired 26 marca 2013 roku


„Nigdziebądź” Neila Gaimana, powieść o człowieku odkrywającym pod ulicami Londynu sekretny świat, została zaadaptowana na sześcioodcinkowe słuchowisko z udziałem wielu naszych ulubionych brytyjskich aktorów, m. in. Benedicta Cumberbatcha („Sherlock”), Jamesa McAvoya („X-Men: Pierwsza Klasa”) i Natalie Dormer („Gra o Tron”).
Ale nie jest to pierwsza przygoda Gaimana z radiem. Spod pióra tego znakomitego autora wychodziły opowieści we wszelkich możliwych formach: komiksy, opowiadania, nowele, powieści, słuchowiska, sztuki oraz scenariusze telewizyjne i filmowe. Z mistrzem rozmaitych mediów rozmawialiśmy o adaptowaniu jego dzieł na potrzeby radia, planowanym przyszłym projekcie zatytułowanym „Dead Room” oraz o mającej ukazać się w czerwcu powieści „Ocean na końcu ulicy”.

Drzwi, Islington i Richard popijają wino z Atlantydy

Wired: Jakie trudności napotyka się przy przekładaniu czegoś na język słuchowiska radiowego?

Neil Gaiman: Miałem już okazję zarówno pisać dla BBC słuchowiska, jak i przerabiać na słuchowisko coś, co napisałem wcześniej. Po pierwsze powinienem wspomnieć, że najmądrzejszą rzeczą, jaką zrobiłem, gdy BBC zgłosiło się do mnie z tym pomysłem, było namówienie ich na zaangażowanie Dirka Maggsa, który pisał, adaptował i reżyserował radiową wersję „Autostopem przez galaktykę”, kiedy Douglas Adams przestał się tym zajmować.

Wired: Genialne!

NG: Dirk pisał fantastyczne scenariusze, które ja czytałem i komentowałem, ale tych komentarzy nigdy nie było wiele. A potem wraz z BBC zgromadził fantastyczną obsadę: Benedicta Cumberbatcha, Jamesa McAvoya, Natalie Dormer, Christophera Lee i Bernarda Cribbinsa.


Richard, Łowczyni i Drzwi na Hrabiowskim Dworze Christophera Lee
Wired: Samego Christophera Lee! Każdy z tych aktorów jest znakomity.

NG: O tak, to wspaniali ludzie. I Anthony Stewart Head! Podczas konferencji prasowej Natalie Dormer została zapytana dlaczego ona, James McAvoy i wszyscy ci aktorzy zechcieli wziąć udział w tej produkcji. A ona odpowiedziała „Cóż, wszyscy jesteśmy fanami Neila”. To było cudowne. Poczułem się niewiarygodnie szczęśliwy.

Wired: Czyli do rzeszy twoich fanów należą również wspaniali aktorzy.

NG: Udało im się stworzyć coś fantastycznego. Jakiś artykuł w brytyjskiej prasie nazwał tę adaptację arcydziełem, słuchowiskiem roku. „Jeżeli macie wysłuchać tylko jednej sztuki radiowej, niech będzie to właśnie ta”. Takie reakcje niezmiernie mnie cieszą.


Pan Vandemar, Varney i Pan Croup

Wired: W jaki sposób decydujesz się na wybór medium? Czy kiedy myślisz o nowej historii pojawia się ona w twojej głowie w konkretnej formie?

NG: Odpowiedź brzmi: tak, ale czasami się mylę. Moja nowa powieść, „Ocean na końcu ulicy”, jest tego najlepszym przykładem, bo wydawało mi się, że będzie opowiadaniem. A nie zdarzyła mi się dotąd taka niespodzianka, żebym myślał, że coś będzie jednym, a okazuje się czymś zupełnie innym. To było opowiadanie, które po prostu nie chciało się skończyć. Nigdy przedtem nie napisałem powieści przez przypadek. W przeszłości przy pisaniu powieści mówiłem sobie: „Będę pisał powieść. Wszystko sobie rozplanuję”. Wiedziałem co robię. W przypadku „Oceanu na końcu ulicy” myślałem, że piszę opowiadanie. Potem zastanawiałem się, czy wyjdzie z tego krótka nowelka. Następnie pomyślałem, że może jednak to będzie nowela, po czym zdałem sobie sprawę, że nie, jednak rzeczywiście piszę powieść. Choć tak naprawdę dopiero kiedy skończyłem pisać i przeliczyłem objętość, przyszło mi do głowy „Cholera! To była powieść”.

Wired: Bardzo podoba mi się myśl, że forma historii może cię zaskoczyć.

NG: Dokładnie tak jest. Czasami ta forma jest zupełnie oczywista. Jeśli wydaje się, że wymaga obrazków – to pewnie komiks. Jeżeli zdaje się, że potrzebuje żywych aktorów – będzie to prawdopodobnie film, może coś dla telewizji albo sztuka teatralna. Jeżeli potrzebna jest magia, którą stworzyć można tylko w radio – najprawdopodobniej będzie to słuchowisko. Bardzo, ale to bardzo chciałbym napisać zupełnie nowe słuchowisko, ale mam ogromne problemy ze znalezieniem na to czasu. Nosi tytuł „Dead Room”, a jego akcja toczy się w radiowym studio. W studiach zwykle jest takie wygłuszone, „martwe” pomieszczenie. Ta historia dotyczy radia, samej jego natury.

[Ten ostatni tytuł jest wieloznaczny, bo może oznaczać „martwy pokój” (dosłownie), pomieszczenie przeznaczone do nagrań i przygotowane w taki sposób, by nie występowało w nim echo, a w języku potocznym – kostnicę. przyp. noita]


Z wizytą u Czarnych Mnichów

czwartek, 6 sierpnia 2009

Dwie Błękitne Wstęgi

Neil napisał w środę 5 sierpnia 2009 o 21:24

Jestem w Montrealu z okazji Worldconu. Konwent zaczyna się jutro i niewątpliwie dzieją się rzeczy niezwykle ekscytujące, ale siedzę w swoim pokoju, piszę notkę, a kiedy skończą – pójdę spać. To dlatego, że jestem starym nudziarzem.

Dwadzieścia dwa lata temu, podczas mojego pierwszego Worldconu, nie byłem starym nudziarzem. O ile pamiętam, prawie w ogóle nie spałem, bo miałem 26 lat i byłem zupełnie pewien, że Coś Interesującego Może Się Zdarzyć w każdej chwili, a ja nie chciałem tego Czegoś przegapić. I rzeczywiście, ciągle działo się Coś interesującego, a ja tego Czegoś nie przegapiłem, aż do niedzielnego wieczoru, kiedy przegapiłem ceremonię wręczenia nagród Hugo, bo zasnąłem. Obudziły mnie fajerwerki po zakończeniu ceremonii i śniło mi się, że to bomby spadające na okopy podczas I wojny światowej. I nawet wtedy nie mogłem zrozumieć, że niektórzy powędrowali do swoich pokojów i poszli spać, tylko dlatego, że to była, no wiecie, noc. Czy oni nie wiedzieli, że to Worldcon?

A teraz sam jestem jednym z tych, którzy chodzą spać. Mam nadzieję, że na dole jest nowe pokolenie niesypiających 26-latków i to oni mogą starać się tego Czegoś nie przegapić, kiedy to Coś się wydarzy. (na http://www.conreporter.com/ jest ConReporter, czyli taki przegląd osób, które tu są i blogują, może okazać się do tego celu całkiem przydatny.)

A więc. Wieści o nagrodach. I słuchajcie, bo to naprawdę coś.

Otrzymaliśmy (my, czyli Dziewczyna od Ptaków, jej cierpiący od dawna stan małżeński mąż, Lorraine, Leśnik Hans i oczywiście ja oraz każda z odwiedzających nas osób, która dała się namówić na założenie białego stroju i potrzymanie przyrządu do robienia dymu, ale przede wszystkim 60 tysięcy wspaniałych pszczół z Żółtego Ula oraz 60 tysięcy nie mniej wspaniałych pszczół z Zielonego Ula) dwie Błękitne Wstęgi na jarmarku w hrabstwie, jedną za tzw. Miód Odwirowany i jedną za Miód w Plastrach (Ross Round). Naturalnie nie posiadamy się z radości.

Miód Odwirowany pochodzi z żółtego ula i smakuje miętą i polnymi kwiatami. Ma bardzo jasny żółty kolor (jak cały nasz miód o tej porze roku). Miód w plastrach jest z zielonego ula. Nie mam pojęcia jak smakuje, ale wygląda przepięknie.

(Przestawiłem szklany klosz z czerwonego ula, gdzie był ignorowany, na zielony, gdzie pszczoły natychmiast zaczęły się po nim rozglądać i wygląda na to, że już robią to, co należy robić z plastrami w szklanych kloszach. Odraportuję dokładniej, jak dotrę do domu.)

W porównaniu w tą wieścią, wszystkie inne wypadają blado, choć informacja, że zostałem nominowany do dwóch nagród World Fantasy była całkiem emocjonująca. (Tak przy okazji - mam nadzieję, że Margo Lanagan dostanie nagrodę dla najlepszej powieści za „Tender Morsels”, Nawet, jeśli „Guardian” nie będzie zachwycony.) Gratulacje dla wszystkich nominowanych, zwłaszcza dla Elise Matthesen.

World Fantasy Con odbędzie się w halloweenowy weekend (w San Jose, adres to http://www.worldfantasy2009.org/). Nie będzie mnie tam, bo będę wtedy na festiwalu książki w Singapurze. Ale będzie mi tego brakowało.

W SFsignal jest artykuł na temat nagród Hugo, w którym zadają wielu ekspertom o następujące pytania:

# Jak oceniasz zasługi nagród Hugo w kierowaniu uwagi czytelników w stronę najlepszych dzieł gatunku? Jak dobrze twoim zdaniem lista laureatów Hugo, od lat prezentuje szerokiej publiczności to, co ma do zaoferowania fantastyka?
# Który z tegorocznych finalistów otrzyma twoim zdaniem nagrodę za Najlepszą Powieść?
# Który z tegorocznych finalistów powinien twoim zdaniem otrzymać nagrodę za Najlepszą Powieść?
# Których powieści zabrakło twoim zdaniem na tegorocznej liście nominowanych?


I otrzymują barwny i interesujący zestaw odpowiedzi

Jestem nieco zdziwiony, że uwaga w moim zamierzeniu niewinna i niemająca wzbudzać kontrowersji (o tym, że obecna moda na wampirzą literaturę osiągnęła już apogeum i być może czas na trochę zapaść się pod ziemię) stała się swego rodzaju sensacją, trafiła na Blog „Guardiana”, a potem była często powtarzana i cytowana i w trakcie zrobiło się z niej Neil Nienawidzi Wampirów.

No cóż.

Spędziłem z Davem McKeanem wspaniały dzień, poznając ludzi za kulisami Cirque Du Soleil, którzy mają tu swoją siedzibę. Uwielbiam twórczych, mądrych ludzi, którzy podążają za swoimi marzeniami, a oni właśnie tacy są. (Dave zamieścił zdjęcia na http://twitpic.com/photos/davemckean)

W ubiegłym tygodniu zgłosiłem się po zaproszenie do Google Voice i parę dni temu przyszło. Zarejestrowałem się, dostałem numer zawierający znaczącą ilość szóstek i od tamtego momentu bawię się nową funkcją. Na razie jest fantastyczna. Za kilka tygodni dam znać, czy wciąż tak uważam.

Na stronie Tor, Teresa Nielsen Hayden będzie ponownie czytać „Sandmana” i pisać o nim. Przedstawia swój projekt na http://www.tor.com/index.php?option=com_content&view=blog&id=49187. Powinniście móc go śledzić na http://www.tor.com/index.php?option=com_comprofiler&task=searchByTag&tag=sandman%20re-read a metakomentarz również już się pojawił.

Na stronie Mythic Delirium rozdają wydanie z okazji jubileuszu 20-lecia Sandmana (zawierające mój wiersz o pstrągu). Tutaj można dowiedzieć się co to jest.

Dobrze. Czas na kilka pytań z poczty....

Drogi Neilu, wybacz, jeżeli już o tym pisałeś, ale nie udało mi się znaleźć odpowiedzi. Wiesz może, czy muzyka Stephina Merrita z musicalu „Koralina” zostanie kiedyś nagrana i wydana? Strasznie chcę to usłyszeć!

Zdecydowanie tak. Nie jestem pewien kiedy, ale wiem, że już to nagrali, na scenie teatru Lortel (bo właśnie tam były wszystkie pianina).

W „NY Times Magazine” został niedawno opublikowany artykuł na temat dzieł Jacka Vance’a i znalazła się w nim wzmianka o Tobie, jako jednym z pisarzy, którzy napisali opowiadanie do antologii inspirowanej jego zbiorem „Umierająca Ziemia”. Od lat czytam fantastykę i trzykrotnie próbowałem zagłębić się w jego twórczość, jak na razie – bezskutecznie. Czy mógłbyś podzielić się swoimi refleksjami na temat twórczości Vance’a. W czym najlepiej objawia się jego talent gawędziarza? I od czego, Twoim zdaniem, powinien zacząć czytać ktoś, kto chce docenić jego kunszt?

Uważam, że „New York Times zadziwiająco trafnie scharakteryzował twórczość Jacka Vance’a i to, dlaczego podoba się ludziom (oraz pisarzom). Od czego zacząć? Mnie wciągnęły opowiadania ze zbioru „Umierająca Ziemia”. Jest tam opowiadanie pt. „Księżycowa ćma”, jest doskonałe. Trzy księgi cyklu „Lyonesse” są wielkie i wspaniałe i każdy czytelnik lub czytelniczka będzie miał się w czym rozsmakować.

Cześć! Jestem wielką fanką, już od dłuższego czasu. Pracuj tak dalej! Jednak mam pytanie, którego nie znalazłam (jeszcze...) i zastanawiałem się, czy mógłbyś mnie oświecić. Skąd wiesz, kiedy wymyślona przez Ciebie historia jest gotowa do opowiedzenia? Obecnie jestem na etapie redagowania tekstu przed publikacją i wraz ze zbliżającym się terminem oddania tekstu zaczynam trochę panikować. Zadaje sobie pytanie: a co, jeżeli jest jeszcze coś do dodania, o czym dotąd nie pomyślałam? A co, jeżeli gdzieś po drodze okaże się, że element X z tej powieści nie będzie pasował do elementu Y z kolejnej powieści? A co, jeżeli powieść naprawdę nie jest jeszcze gotowa? Czy mam pisać następną? Czy już czas na następną? Co by zrobił Neil Gaiman? Pomyślałam, że właśnie Ciebie trzeba zapytać. Jeśli przesadzam i bez powodu za dużo o tym rozmyślam, to po prostu powiedz. Dzięki za poświęcony czas. Raine

Zazwyczaj wiem, że historia jest gotowa, kiedy o wiele bardziej interesuje mnie następny projekt.

Ale nigdy nie będzie idealna. I...

Poczekajcie, chyba już na to odpowiadałem? (Robi szybkie przeszukanie i znajduje całkiem długie odpowiedzi tu http://journal.neilgaiman.com/2005/03/spiders-all-way.asp
I tu http://journal.neilgaiman.com/2005/01/zoinks-jinkies-jeepers.asp.)
Tak jest. Przeczytaj to.

Drogi Neilu, Jako bibliotekarz chcę serdecznie podziękować za nieustające poparcie dla bibliotek. W tym roku pomogłeś zwrócić uwagę na sprawę sprawdzania zawartości ołowiu w farbie drukarskiej, a także przypadki cenzury w bibliotekach. Piszę z prośbą o nagłośnienie innej sprawy. Miesiąc temu gubernator stanu Michigan podpisał akt rozwiązujący Departament Historii Sztuki i Bibliotek. Dotyczy on również głównej Biblioteki Michigan, która prowadzi elektroniczne katalogi, a także Elektroniczną Bibliotekę Michigan. Bez nich funkcjonowanie wielu mniejszych bibliotek na terenie całego stanu stanie się niemożliwe. http://dintywrites.blogspot.com/2009/08/mhal-closing-protest.html pod tym adresem znajdują się informację dotyczące protestu w kapitolu oraz link do decyzji o rozwiązaniu departamentu. Dziękuję za pomoc.

Zamieszczone. A teraz spać.

środa, 15 lipca 2009

Post o dniu ojca i niewidzialnym samolocie

Neil napisał w niedzielę 21 czerwca 2009 o 11:44

Dwoje moich dzieci dorosło i się wyprowadziło, w domu zostało jeszcze jedno (na zdjęciu Kyle’a Cassidy’ego powyżej pilotuje swój niewidzialny samolot). Jest Dzień Ojca i wydaje się to najlepszą okazją, aby wspomnieć jak wielką przyjemność sprawia mi bycie ojcem i jak bardzo sobie to cenię. Bycie ojcem nauczyło mnie więcej, niż jakiekolwiek inne zajęcie, jakakolwiek książka, wszystkie studia, ktokolwiek z kim rozmawiałem. Dobrze jest być ojcem, jeśli to lubisz - a ja lubię. W tym miejscu dziękuję Mike’owi i Holly i Mads za to, że tyle mnie nauczyli. I za to, że są mądrzy i kochający i zabawni.

Wczoraj wieczorem Maddy powiedziała mi, że ma Coś Zaplanowane na dzisiaj. Nie wiem co to takiego. Ona i jej koleżanki jeszcze nie wstały po nocowaniu. Wczoraj wykorzystałem je do przetestowania nowych zapachów, które przysłała mi Beth z BPAL. Ubiegłoroczny zapach „Snow Glass Apples” i towarzysząca mu książeczka wydana na Comic-con były ogromnym sukcesem, zarówno sam zapach, jak i okolicznościowa akcja na rzecz BCLDF (to link do strony CBLDF, gdzie zostało jeszcze kilka ostatnich egzemplarzy/flakoników na świecie). Tegoroczny zapach jest niezwykły. Zapomniałem, że to miała być tajemnica i z radością wyciągnąłem kota z worka na twitterze, ale tutaj będę bardziej powściągliwy i zdradzę tylko, że zapach jest związany z opowiadaniem z „Rzeczy ulotnych” i „M jak Magia”, w których chodzi o jedzenie różnych rzeczy.

(Beth, Bogini BPAL, przysłała mi trzy różne wersje rzeczonego zapachu i pozwoliła mi wybrać. Wybrałem wersję z Rodzynkami i Dymem, ale bez Piwa. Z jakiegoś powodu Piwo sprawiało, że całość na skórze pachniała kokosem. Moim zdaniem wszystko, co robi Beth to magia i alchemia.)

Na CBC, w programie Definitely Not the Opera, [“Zdecydowanie nie opera”] wspaniała Sook-Yin Lee przeprowadziła ze mną wywiad na temat bycia ojcem i bycia synem, który teraz umieszczono w specjalnych wydaniu na Dzień Ojca. (To naprawdę dobry wywiad, większość stanowią pytania, których mi dotąd w wywiadach nie zadawano. Zaczyna się w okolicach 55. minuty i zignorujcie, proszę, dziwny montaż na początku, gdzie mówię, że mój mały synek i ja byliśmy świeżo po ślubie.) Plik mp3 jest pod adresem http://podcast.cbc.ca/mp3/dnto_20090620_17235.mp3


Ten pisarz zrobił listę “Pięciu rzeczy które powinni zrobić inni ludzie”.
http://www.omnivoracious.com/2009/06/leave-an-idea-take-an-idea-five-things-someone-else-should-totally-do.html

(Wybacz dziwny link). Jest wśród nich punkt “Mnóstwo pomysłów”, wykorzystać nadmiar pomysłów Madoca z “Kaliope” i napisać opowiadania nimi inspirowane. Czy rozważałeś kiedyś wydanie pozwolenia na taką antologię?

Pisarz, o którym mowa to niezwykle błyskotliwy China Mieville, który jest mądry, dużo tworzy i w ogóle jest miłym facetem.

I nie, nie sądzę, żebym mógł oficjalnie zezwolić na coś takiego (jako że Sandman jest własnością DC Comics.) Jednak jeśli ktoś zdecydowałby się zrobić coś takiego, w sieci czy na papierze – byłbym zachwycony.

Witaj ponownie
Oglądam sobie moją nową, dopiero-co-dostarczoną-z-Amazonu książkę “Crazy Hair” (śliczne ilustracje, urocze rymowanki) i nagle coś wydało mi się trochę dziwne. Zmieniłeś drugi wers? Pamiętam, że czytałeś to trzy lata temu i pamiętam coś w rodzaju “ja mam trzydzieści lat, Bonnie trzy”.
Teraz widzę, że jest “Stoimy w ciszy” czy jakoś podobnie.
Tak z ciekawości, czy mam rację? I dlaczego to zmieniłeś?
ET

Zmieniłem to, bo kiedy ilustracje Dave’a były gotowe (a przygotowanie “Crazy Hair” zajęło mu kilka lat), Bonnie nie wyglądała wcale na trzylatkę. Ani trochę. I wydawało się, że szybciej i prościej będzie zmienić jeden wers, niż prosić Dave’a o poprawianie każdej strony.

Cześć Neil,
“Rodzime smoki Wysp Brytyjskich”
Termin “Wyspy Brytyjskie” jest nieco drażliwy.
Jestem Twoim fanem z Irlandii. Termin Wyspy Brytyjskie sugeruje, że Irlandia jest częścią Wysp. Nie jesteśmy już częścią Wielkiej Brytanii, a do momentu przybycia wikingów, o czym wspomniałeś, także nie byliśmy. Wiem, że może Ci się to wydawać niemądre, ale ten zwrot dla wielu osób tutaj tylko drażni stare rany. I wiem, że nie było to celowe, więc chciałem wyjaśnić na przyszłość.
Declan

No tak. Udało mi się urazić kogoś, podczas gdy próbowałem tylko wymyślić jak napisać o miejscach, gdzie znaczki były sprzedawane. Jeżeli stanowi to jakieś pocieszenie, pisząc to zdanie nie miałem na myśli Irlandii. (a przed chwilą przeczytałem fascynującą dyskusję na stronie Wikipedii.)

Cześć Neil,
Być może zechcesz przekazać swoim czytelnikom, że poza zestawem znaczków można także kupić pocztówki z tymi samymi wzorami, co znaczki. Co doskonale zapełni lukę, którą powinny zajmować naklejki na zderzak z Neilem Gaimanem. (poważnie, powiedz proszę ludziom z Neverwear, żeby rzucili jakieś naklejki – te z ilustracjami do “Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach” albo z małym Sandmanem byłyby idealne... Gdybym był bardziej kreatywny, zrobiłbym czarno-białą naklejkę z sylwetkami Nieskończonych, ale niestety – brak mi zdolności.)
A tak na marginesie - znaczki i pocztówki właśnie bez problemu zamówiłem z USA.
Dzięki za opowieści!

Zajmę się tym. Wszystkie propozycje dotyczące Neverwear proszę kierować do Kitty, poprzez jej blog: http://kittysneverwear.blogspot.com/

Hej Neil,
Tu młody, zbłąkany pisarz.
Mam pytanie dotyczące bohaterów. Większość pisarzy, których szanuję tworzy wewnątrz wyobraźni autonomicznych bohaterów. Ten proces jak na razie wydaje się szalony i wspaniały zarazem.
Czuję, że bohaterowie są największą wadą moich opowiadań. Chcę, żeby zdawali się prawdziwi i niezależni od moich kaprysów, zamiast być tylko mechanizmem opowiadania.
Jeśli masz czas, by udzielić jakiejś porady, będę niezwykle wdzięczny. Wystarczy jedna czy dwie oświecające złote myśli.
Dziękuję również za tak wiele wspaniałych opowieści. Ich czytanie to najczystsza przyjemność.
Z pozdrowieniami,
Dan Kelly

Kiedy byłem młodym pisarzem wymyślałem historie, a potem umieszczałem w nich bohaterów. A każdy z nich sprawiał wrażenie, używając słów Thurbera, “zaledwie narzędziem”.

Myślę, że przełom nadszedł, kiedy zacząłem pisać komiksy – ponieważ w nie wierzyłem. Bo czasami używałem bohaterów, których nie wymyśliłem sam, ale na których mi zależało. I w ciągu kilku lat odkryłem, że jeśli wystarczająco mocno zależało mi na postaci – działo się z nią coś interesującego.

Nie jestem pewien, czy ta myśl jest wystarczająco złota, ale ważne żeby dbać o bohaterów, o to kim są i co robią. I (przynajmniej dla mnie) żeby były to osoby, z którymi chciałbym spędzić trochę czasu – nie jest naprawdę istotne po czyjej są stronie. Mogą być potworni na zewnątrz, albo, co gorsza, wewnątrz, ale mimo tego musisz chcieć spędzić z nimi trochę czasu. Jeśli spotkałbyś jednego z tych bohaterów w sytuacji towarzyskiej – chciałbyś z nim porozmawiać, czy tylko znaleźć wymówkę, żeby się oddalić?

(Jako przypis mogę dodać, że moim zdaniem pomogły te lata, kiedy jako dziennikarz przeprowadzałem wywiady. Nauczyłem się sporo na temat różnych stylów mówienia, sposobów opisywania ludzi i jak pozwolić, by ich własne słowa ich opisywały. Ale co najważniejsze, nauczyłem się, że jeżeli będziesz rzeczywiście zainteresowany, a nie tylko udawać zainteresowanie, ludzie powiedzą ci wszystko, a tobie sprawi przyjemność ich towarzystwo. Czyli moja rada dla młodych pisarzy to: rozmawiajcie z ludźmi, zwłaszcza z tymi, których zwykle byście omijali. Odkryjcie ich historię. Wymyślcie, jak można umieścić ich w opowiadaniu, albo jak opisać ich używając tylko kilku słów.

Witam Panie Gaiman,
Moje pytanie, czy raczej prośba o sugestię, to jak właściwie wykorzystać osobistą tragedię do pisania. Z powodów, które nie sposób wytłumaczyć, odszedł ktoś kto był dla mnie niemożliwie ważny, i bezustannie próbuję wykorzystać to jako natchnienie, ale efekt jest wręcz odwrotny.
Mam tyle wolnego czasu, że każdy pisarz może mi zazdrościć, ale nie spędzam go produktywnie, a bardzo chcę.
A więc raz jeszcze, mądre rady będą bardzo mile widziane. A jeżeli nie – rozumiem, że ma Pan napięty terminarz.
Tak czy inaczej dziękuję.

Nie sadzę, żeby niedawna tragedia była dobrym źródłem dla twórcy. Może być, ale najczęściej jest to zbyt świeże, bolesne i nie zdążyło się z tym jeszcze uporać. Czasami sztuka bywa doskonałą ucieczką od tego, co nie do zniesienia i dobrym miejscem do ukrycia się, gdy nie jest dobrze. Ale nie znaczy to, że trzeba pisać wprost o tej tragedii. Czasem trzeba pozwolić, by minęło trochę czasu i pozwolić, by bolesna rzecz pokryło się kilkoma warstwami, żeby potem można było sięgnąć po nią jak po perłę i zrobić z niej dzieło sztuki.

Kiedy zmarł mój ojciec, na pokładzie samolotu, w drodze powrotnej z pogrzebu w Anglii, wciąż w szoku, wyciągnąłem notatnik i napisałem scenariusz. Miejsce, gdzie siedział scenariusz było dobrym miejscem, i zapadłem tam tak głęboko i doszczętnie, że kiedy wylądowaliśmy Maddy musiała mi zwrócić uwagę, że teraz muszę wysiąść z samolotu. (Mówi, że podniosłem wzrok, spojrzałem na nią zmieszany i powiedziałem „Ale chce się dowiedzieć co będzie dalej.”) Znalazłem się tak i zrobiłem to, żeby wziąć się w garść. A kiedy kilka tygodni później wyjąłem notatnik, żeby przepisać to na komputerze, byłem zdziwiony, że w ciągu tej sześciogodzinnej podróży napisałem praktycznie cały scenariusz.

A więc moja sugestia brzmi przestań próbować to wykorzystać i zrób coś innego. (Wiem, że kiedy napisać w ten sposób, brzmi to prosto. „Doktorze. Boli kiedy robię tak. Co mam zrobić?” „Nie rób tak”. Ale wiesz co mam na myśli.)


No dobrze. Dziewczynki kręcą się na górze. Zrobię im naleśniki z plasterkami truskawek. *


*Kiedy zostanę królem uczynię sztuczne hodowane poza sezonem truskawki zakazanymi. One nie smakują jak truskawki. Co roku w czerwcu muszę przypominać sobie, że tak naprawdę je lubię i że ogrzane promieniami słońca truskawki świeżo zerwane w pełni sezonu to jedna z rozkoszy tego świata. Nie lubię tych wielkich, ledwo truskawkowych owoców, które są dostępne przez cały rok i nazywają je truskawkami.

poniedziałek, 28 stycznia 2008

Jaskrawy błękit

Neil napisał w piątek 25 stycznia 2008



Wybaczcie. Wciąż nie robię wiele oprócz pisania Rozdziału Siódmego. (W książce Scarlett Perkins właśnie przyjechała do biblioteki obejrzeć mikrofilmy starych gazet.) Małym szokiem było przerzucenie się z pisania wiecznym piórem na klawiaturę. Właśnie otrzymałem smutną wiadomość, iż leśna chatka z której czasem korzystam ma teraz bezprzewodowy internet... (niech to!)

To pojawiło się kilka tygodni temu, ale nie odpowiadałem dopóki nie upewniłem się co się dzieje...

Co się stało z coroczną aukcją litografii Dave'a Sima i Neila Gaimana o której tu wspominasz: http://journal.neilgaiman.com/2004/11/on-table.asp ? Byłem jednym z wielu, którzy nie wygrali pierwszej i miałem nadzieję na drugie podejście...


Przydarzyła się jej Amerykańska Poczta.

W zeszłym roku dostałem ją w swoje ręce, pomalowałem i zrobiłem collage, wysłałem (z ubezpieczeniem) do CBLDF. Następnie czekaliśmy. Paczka nie doszła. Potem odkryliśmy, że zwykłe ubezpieczenie wartości paczki nie ma znaczenia jeśli Poczta nie chce zapłacić... Ta historia ciągnęła się przez rok.

Dave Sim przysłał mi właśnie litografię na 2007 -- myślę, że może być osobistą pracą -- którą mam zamiar przyozdobić na wszystkie strony i oddać CBLDF na aukcję żeby zrehabilitować się za tą, która zaginęła na poczcie. Myślę, że wyślemy ją FedExem, jak zwykle, po to aby być pewnymi. Litografia na 2008 rok powinna zostać zrobiona naprawdę niedługo -- prawdopodobnie by zbiegła się z Nowojorskim Comic-Conem. Zobaczymy.

Zobacz, Neil!


Pomyślałem, że ta strona może Ci się spodobać...


http://strangemaps.wordpress.com/


Pozdrwiam,
Richard.


Podoba mi się! Świetna.


Cześć Neil


Zauważyłem, że na twoim blogu często wspominasz, że historie, które piszesz były w twojej głowie przez lata. Zastanawiałem się, czy specjalnie dajesz pomysłom leżakować przez lata zanim coś z nimi zrobisz, czy po prostu masz duże zaległości pomysłów? Ze swoich doświadczeń w pisaniu wysnułem wniosek, że im starszy pomysł tym przyjemniej się pisze. Być może czujesz podobnie?


Dzięki!
Ben


Obie twoje hipotezy są po trochu prawdziwe. Czasami miło mieć jakiś pomysł w głowie przez lata, dodawać do niego nowe szczegóły, pozwalając mu rosnąć, stawać się bardziej interesującym, a czasem to niepokojące mieć pomysł na historię, którą chcesz napisać ale ci się nie udaje, a bardzo rzadko, same w ciemności te pomysły umierają i rdzewieją zamieniając się w pleśń i muł.

Zwykle jest to mało zamierzone (z wyjątkiem Księgi Cmentarnej, która była lepszym pomysłem niż ja byłem pisarzem dwadzieścia lat temu) niż zależne od tego ile piszę i kto tego oczekuje.

Czasami stary pomysł zostaje wyparty na tyły w szalonym odurzeniu nowym, takim którego jeszcze nigdy nie miałeś i który spisujesz szybko rozedrgany urokiem nowości. Żadnych zasad. Tylko historie i ty opowiadający tak wiele jak tylko zdołasz.

Witaj Neil,czy jest jakaś znacząca różnica pomiędzy Chłopakami Anansiego i Chłopakami Anansiego: powieść (P.S.)? Czytałem Chłopaków Anansiego i chciałbym kupić mój własny egzemplarz, a w Amazon można dostać oba wydania/wersje. Kiedy miałem dziewięć, albo dziesięć lat mój nauczyciel czytywał nam opowieści Anansiego. Od tego czasu mam do niego sentyment. Dziękuję.
Morag Gray

Wydania (P.S.) na Amazon.com są w większym formacie wydań "trade paperback" z wywiadami na końcu (a jeśli chodzi o Chłopaków Anansiego fragmentem Amerykańskich Bogów) wydane przez wydawnictwo Harper Perennial. Wydanie Chłopaków Anansiego(P.S.) ma rażąco niebieską i jaskrawo-żółtą okładkę i nie można jej przegapić. Jest większa niż "wydanie masowe", wydrukowana na lepszym papierze, ale zawiera tę samą powieść.

Nie mogę znaleźć dobrego zdjęcia okładki, więc tutaj masz nową okładkę P.S. Dymu i Luster która wychodzi w tym tygodniu, vizja w purpurze i zieleni.




Dlaczego piszesz tylko książki dla dzieci? Dlaczego nie następną powieść dla dorosłych?

Wszystko w swoim czasie. Prawdę mówiąc nie uważam Księgi Cmentarnej za książkę dla dzieci. To powieść, a główny bohater dorasta od około 18 miesięcy do 16 lat podczas jej trwania. Myślę, że niektórym młodszym czytelnikom się spodoba tak jak i niektórym starszym (a niektórzy młodzi i niektórzy starsi czytelnicy uznają ja za zbyt straszną lub zbyt makabryczną, lub dziwną). Nie przypomina niczego co stworzyłem do tej pory...