Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nigdziebądź. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nigdziebądź. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 22 września 2016

Pierwsze urodziny Asha, ujawniamy nagą brodę... (oraz kolejne trzy okładki Roberta McGinnisa)

Neil napisał w środę 21 września 2016 r. o 14:00

16 września ochodziliśmy urodziny Asha i wraz z jego mamą wróciliśmy do miejsca, gdzie przyszedł na świat, by świętować i odpocząć od telefonów komórkowych i reszty świata.

Ash to sama radość i kocham go najbardziej na świecie. Jego ulubione lektury to Dobranoc, księżycu oraz książeczka pod tytułem Dzień Chu (nigdy nie byłem dumniejszy). Jego oczy naprawdę są aż tak niebieskie.




Znikam teraz, żeby pisać i nie zobaczę ich przez najbliższe 10 dni. Kocham pisanie, ćwiczenia oraz ciszę i słowa, ale bardzo za nimi tęsknię, zwłaszcza za Ashem, brakuje mi tego, że mu śpiewam, brakuje mi tego, że wstaję wcześnie i mu czytam albo spacerujemy (sam już prawie chodzi).
Brakuje mi karmienia go.

Dziś zgoliłem brodę. Dostałem też przesyłkę kurierską zawierającą książki do korekty: MITOLOGIĘ NORDYCKĄ (ukaże się 7 lutego) oraz egzemplarz recenzencki przepięknej adaptacji komiksowej TROLOWEGO MOSTU autorstwa Colleen Doran (wychodzi 18 października).

Poniżej zdjęcie wszystkich tych rzeczy na raz (nie licząc samej czynności golenia).


...

A zatem dziś jest bardzo okładkowy dzień, bo zamierzam zrobić coś fajnego.

Przez ostatnie kilka miesięcy ludziom, z którymi rozmawiałem albo rozmawiałem o książkach albo z tymi, którzy przypadkowo siedzieli obok mnie w samolocie, pokazywałem okładki Gwiezdnego pyłu, Nigdziebądź i Chłopaków Anansiego autorstwa Roberta McGinnisa.

Wszystko dlatego, że jestem z nich niezmiernie dumny, tak samo jak z pracy liternika i projektu graficznego, które wykonał przy nich Todd Klein.

Okładka Amerykańskich bogów (to wydanie już się ukazało) to w moim pojęciu okładka powieści SF z 1968 r. (Pisałem o niej na blogu tutaj. Todd Klein pokazuje kolejne etapy pracy przy projektowaniu na swoim blogu: 

Chcecie zobaczyć kolejne trzy?












Naprawdę?

Nie musicie. Możecie poczekać, aż znajdą się w jakiejś księgarence za kilka miesięcy, i wtedy dać się zaskoczyć...

Ja je uwielbiam. Gwiezdny pył to wczesne lata 70., a okładka jest zabawna, jak okładki moich ulubionych tytułów: Narzeczona dla księcia Williama Goldmana - liternictwo inspirowane było serią książek Ballantine Adult Fantasy Line, a całość ma stwarzać ciepłe, serdeczne wrażenie.

Okładka Chłopaków Anansiego została pomyślana jako tanie wydanie z lat 50. czy 60. - jedna z tych głupkowatych komedii, reklamowana ilustracją jednej ze scen z pierwszego rozdziału. (Cieszę się również, że wreszcie na okładkę trafił sam pan Nancy.) Myślę, że jest to prawdziwe arcydzieło kunsztu Roberta E McGinnisa, Todda również.

Nigdziebądź - kiedy Robert McGinnis przysłał mi tę niesamowitą okładkę, odesłałem ją do Todda Kleina, mówiąc, że dla mnie wygląda jak okładka gotyckiego romansu z lat 70. Obejrzał okładki, które wymieniłem, stwierdził że często występują na nich eleganckie loga pełne zawijasów i czcionki z wyraźnymi szeryfami, po czym stworzył coś tak pięknego i przejmującego, jak sama grafika.

Gotowi?













A niech będzie. Zobaczcie. A przed chwilą zajrzałem na Amazon, żeby znaleźć i zamieścić w linkach daty premier.

(Sprawdziłam też Indiebound i wszystkie książki też już tam są)

Chłopaki Anansiego (http://bit.ly/AnansiPulp) wychodzą 25 października... (ta okłądka spodobała mi się tak bardzo, że kupiłem sam obraz od pana McGinnisa.)
http://www.indiebound.org/book/9780062564337



Nigdziebądź wychodzi 29 listopada. Uwielbiam szczury kryjące się w cieniu...

http://www.indiebound.org/book/9780062476371


Gwiezdny pył ukaże się już za chwilę - za sześć dni, 27 września...
http://www.indiebound.org/book/9780062564344

piątek, 29 marca 2013

Neil Gaiman o słuchowisku BBC na podstawie „Nigdziebądź” i jego gwiazdorskiej obsadzie

Q&A zamieszczone na stronie magazynu Wired 26 marca 2013 roku


„Nigdziebądź” Neila Gaimana, powieść o człowieku odkrywającym pod ulicami Londynu sekretny świat, została zaadaptowana na sześcioodcinkowe słuchowisko z udziałem wielu naszych ulubionych brytyjskich aktorów, m. in. Benedicta Cumberbatcha („Sherlock”), Jamesa McAvoya („X-Men: Pierwsza Klasa”) i Natalie Dormer („Gra o Tron”).
Ale nie jest to pierwsza przygoda Gaimana z radiem. Spod pióra tego znakomitego autora wychodziły opowieści we wszelkich możliwych formach: komiksy, opowiadania, nowele, powieści, słuchowiska, sztuki oraz scenariusze telewizyjne i filmowe. Z mistrzem rozmaitych mediów rozmawialiśmy o adaptowaniu jego dzieł na potrzeby radia, planowanym przyszłym projekcie zatytułowanym „Dead Room” oraz o mającej ukazać się w czerwcu powieści „Ocean na końcu ulicy”.

Drzwi, Islington i Richard popijają wino z Atlantydy

Wired: Jakie trudności napotyka się przy przekładaniu czegoś na język słuchowiska radiowego?

Neil Gaiman: Miałem już okazję zarówno pisać dla BBC słuchowiska, jak i przerabiać na słuchowisko coś, co napisałem wcześniej. Po pierwsze powinienem wspomnieć, że najmądrzejszą rzeczą, jaką zrobiłem, gdy BBC zgłosiło się do mnie z tym pomysłem, było namówienie ich na zaangażowanie Dirka Maggsa, który pisał, adaptował i reżyserował radiową wersję „Autostopem przez galaktykę”, kiedy Douglas Adams przestał się tym zajmować.

Wired: Genialne!

NG: Dirk pisał fantastyczne scenariusze, które ja czytałem i komentowałem, ale tych komentarzy nigdy nie było wiele. A potem wraz z BBC zgromadził fantastyczną obsadę: Benedicta Cumberbatcha, Jamesa McAvoya, Natalie Dormer, Christophera Lee i Bernarda Cribbinsa.


Richard, Łowczyni i Drzwi na Hrabiowskim Dworze Christophera Lee
Wired: Samego Christophera Lee! Każdy z tych aktorów jest znakomity.

NG: O tak, to wspaniali ludzie. I Anthony Stewart Head! Podczas konferencji prasowej Natalie Dormer została zapytana dlaczego ona, James McAvoy i wszyscy ci aktorzy zechcieli wziąć udział w tej produkcji. A ona odpowiedziała „Cóż, wszyscy jesteśmy fanami Neila”. To było cudowne. Poczułem się niewiarygodnie szczęśliwy.

Wired: Czyli do rzeszy twoich fanów należą również wspaniali aktorzy.

NG: Udało im się stworzyć coś fantastycznego. Jakiś artykuł w brytyjskiej prasie nazwał tę adaptację arcydziełem, słuchowiskiem roku. „Jeżeli macie wysłuchać tylko jednej sztuki radiowej, niech będzie to właśnie ta”. Takie reakcje niezmiernie mnie cieszą.


Pan Vandemar, Varney i Pan Croup

Wired: W jaki sposób decydujesz się na wybór medium? Czy kiedy myślisz o nowej historii pojawia się ona w twojej głowie w konkretnej formie?

NG: Odpowiedź brzmi: tak, ale czasami się mylę. Moja nowa powieść, „Ocean na końcu ulicy”, jest tego najlepszym przykładem, bo wydawało mi się, że będzie opowiadaniem. A nie zdarzyła mi się dotąd taka niespodzianka, żebym myślał, że coś będzie jednym, a okazuje się czymś zupełnie innym. To było opowiadanie, które po prostu nie chciało się skończyć. Nigdy przedtem nie napisałem powieści przez przypadek. W przeszłości przy pisaniu powieści mówiłem sobie: „Będę pisał powieść. Wszystko sobie rozplanuję”. Wiedziałem co robię. W przypadku „Oceanu na końcu ulicy” myślałem, że piszę opowiadanie. Potem zastanawiałem się, czy wyjdzie z tego krótka nowelka. Następnie pomyślałem, że może jednak to będzie nowela, po czym zdałem sobie sprawę, że nie, jednak rzeczywiście piszę powieść. Choć tak naprawdę dopiero kiedy skończyłem pisać i przeliczyłem objętość, przyszło mi do głowy „Cholera! To była powieść”.

Wired: Bardzo podoba mi się myśl, że forma historii może cię zaskoczyć.

NG: Dokładnie tak jest. Czasami ta forma jest zupełnie oczywista. Jeśli wydaje się, że wymaga obrazków – to pewnie komiks. Jeżeli zdaje się, że potrzebuje żywych aktorów – będzie to prawdopodobnie film, może coś dla telewizji albo sztuka teatralna. Jeżeli potrzebna jest magia, którą stworzyć można tylko w radio – najprawdopodobniej będzie to słuchowisko. Bardzo, ale to bardzo chciałbym napisać zupełnie nowe słuchowisko, ale mam ogromne problemy ze znalezieniem na to czasu. Nosi tytuł „Dead Room”, a jego akcja toczy się w radiowym studio. W studiach zwykle jest takie wygłuszone, „martwe” pomieszczenie. Ta historia dotyczy radia, samej jego natury.

[Ten ostatni tytuł jest wieloznaczny, bo może oznaczać „martwy pokój” (dosłownie), pomieszczenie przeznaczone do nagrań i przygotowane w taki sposób, by nie występowało w nim echo, a w języku potocznym – kostnicę. przyp. noita]


Z wizytą u Czarnych Mnichów

środa, 22 lipca 2009

Ponury niedźwiedź i inne odgłosy.


Najlepsze z całego dzisiejszego dnia było czytanie na głos „Odda i Lodowych Gigantów” przy nagrywaniu audiobooka. (Jest na tyle krótki, że mogłem to zrobić w ciągu jednego popołudnia i w całości będzie trwał 90 minut). Odkryłem, że pierwszy rozdział jest beznadziejny do czytania na głos: nie ma dialogów, za to są długie zdania, które były bardzo przyjemne dla mnie jako pisarza, ale dla mnie, jako lektora są straszne. I odkryłem, że uwielbiam czytać głosem ponurego niedźwiedzia (podobnego głosu używałem jako Kłapouchy czytając „Kubusia Puchatka” przez te wszystkie lata) i głosem lisa-opowiadającego-coś-innymi-głosami, a także samego Lodowego Giganta, który nigdy nie jest aż tak wytworny, jak mu się wydaje.

A potem zjadłem obiad z Maddy, Holly i ich mamą i się z nimi pożegnałem. Na parę tygodni wyjeżdżają do Anglii i spotkam się z nimi na Międzynarodowym Festiwalu Książki w Edynburgu.

Zauważyłem dzisiaj wstępne umowy dotyczące nowego, limitowanego wydania "Nigdziebądź", z autografem, które wkrótce wyda Harper Collins (było tutaj). Jeżeli zapłaciliście z góry za "Nigdziebądź" w teraz-o-ile-mi-wiadomo-zupełnie-niedziałającym Hill House, dostaniecie taki egzemplarz. (Powinniście już dostać od Harpera e-mail z potwierdzeniem). To będzie chyba niezwykle piękne wydanie, Harper robi coś takiego po raz pierwszy i będzie to, tak samo jak audiobook, wersja tekstu "preferowana przez autora", czyli o kilka tysięcy słów dłuższa, niż aktualne amerykańskie wydanie. Na końcu znajdzie się też trochę dziwnych rzeczy - mój oryginalny plan scenariusza dla BBC i takie tam.

Panie Gaiman, po pierwsze - uwielbiam Pana dzieła. Po drugie - zastanawiam się, czy wie Pan, że w Tempe w stanie Arizona w dniach 4-7.09 odbędzie się North American Discworld Convention [Północnoamerykański Konwent Świata Dysku]. Gościem honorowym będzie Terry Pratchett. I czy jeśli Pan wie, to czy będzie Pan mógł się pojawić?
Od dawna już nie pisałem nic o http://www.nadwcon.org. Nie, nie mogę przyjechać. Będę wtedy w Anglii, będę odpoczywał bo Festiwalu Książki w Edynburgu i przygotowywał się do kręcenia krótkometrażowych niemych filmów. Ale życzę wszystkim miłej zabawy i mam nadzieję, że nie każecie Terry'emu podpisywać zbyt wielu rzeczy.

Cześć Neil!
To nie pytanie, tylko ciekawostka. Czy wiesz, że premiera filmu "Koralina" na Tasmanii odbędzie się o cztery dni wcześniej, niż w całej Australii? Nie skarżę się wcale. Po prostu pomyślałam, że to zabawne, bo to w końcu, no wiesz, Tasmania :)
Dzięki za wszystkie Twoje niesamowite działa. "Księga cmentarna" jest w pierwszej dziesiątce moich ulubionych książek.
Claire


Uważam, że Tasmania jest jednym z najfajniejszych i najprzyjemniejszych miejsc na świecie. Większość moich znajomych Australijczyków (nie pochodzących z Tasmanii) przyznaje się, że Tasmanię traktują jak Kanadyjczycy Nową Funlandię, czy Amerykanie... no cóż, resztę świata. Wydaje im się, że jest nieznośnie prowincjonalna i nie sposób w ogóle się tam dostać.

Bardzo się cieszę, że obejrzą tam "Koralinę" cztery dni przed resztą Australii i mam nadzieję, że zaowocuje to w ciągu tych czterech dni falą kinowych turystów.

W związku z niedawnym ogłoszeniem, że Marvel przejął prawa do postaci Marvelmana - czy będziesz w jakikolwiek sposób zaangażowany w przyszłe publikacje lub/i marketing? Jeśli tak - czy Ty i Marvel moglibyście rozważyć używanie w dalszym ciągu nazwy "Miracleman", niż zmianę na "Marvelmana"? Zetknąłem się z tą postacią w połowie lat 80., w "Eclipse" prowadzonym przez Alana Moore'a, a potem Ciebie. I niezależnie od powodów z jakich te historie miały taką nazwę, zawsze wydawało mi się, że "Miracleman" miał - z braku lepszego określenia - więcej klasy, ta nazwa jest bardziej na miejscu i bardziej dorosła, niż "Marvelman". Dzięki za poświęcony czas.
Zobaczymy. I nie, myślę, że to będzie Marvelman, tak jak było do 1984, kiedy to Marvel zaskarżył nazwę.

W tej chwili nie jestem pewien co się wydarzy, Mark Buckingham i ja nic nie podpisaliśmy, ale mam szczerą nadzieję, że Marvel wyda ponownie przygody, które napisał Alan Moore i to, co zrobiłem z Markiem Buckinghamem (zeszyt 25. Miraclemana został ukończony, i jest gotowy do druku od 16 lat. Wciąż ma go Mark Buckingham, choć część dymków zdążyła nieco pożółknąć.) Nie jestem pewien, jakie plany ma Marvel wobec tej postaci - ale oczywiście chciałbym zakończyć historię, którą zacząłem pisać.

Cześć Neil,
Wspominałeś, że historia z komiksu
"Whatever Happened to the Caped Crusader?" ["Co się stało z Zamaskowanym Krzyżowcem?"] zawdzięcza co nieco Kurtowi Busiekowi, a wcześniej pisałeś o wymyślaniu wraz z nim wielkiej, szalonej historii o Batmanie podczas długiej wyprawy samochodem. Domyślam się, że WHTTCC jest właśnie tą samochodową historią, czy mógłbyś pdozielić się z nami czymś na temat tej wczesnej wersji, w czym jest podobny/różni się od scenariusza w opublikowanej wersji?

Centralny pomysł historii Alfreda w pierwszej części WHTTCC wymyśliliśmy i rozwinęliśmy z Kurtem trzynaście lat temu, prawie do co dnia. Było to podczas podróży z San Diego do Thousand Oaks, gdzie mieliśmy pojechać i być świadkami narodzin Winter McCloud (choć nie wiedzieliśmy, że właśnie po to jedziemy do Thousand Oaks. Myślałem, że po prostu mamy zabrać Scotta i Ivy, w bardzo zaawansowanej ciąży na obiad, i dopiero kiedy w trakcie obiadu Ivy złapała mnie za rękę i kazała mierzyć czas skurczów wieczór stał się cokolwiek niezwykły).

Zdaję sobię sprawę, że bardziej doświadczeni fani wyczekują w kolejce przez kilka dni, żeby tylko móc Cię spotkać, ale ponieważ próbuję opłacić studia pracując na pełen etat, chyba nie mogę sobie pozwolić na bycie prawdziwym "fanem". Czyli może masz jakiś pomysł, jak wcześnie muszę pojawić się na konwencie Anticipation '09 w Montrealu? Wiem, że niezbyt często bywasz w Montrealu, a spotkanie z Tobą bardzo wiele dla mnie znaczy.

Z radością mogę powiedzieć, że choć zdarzało się ustawianie w kolejce wczesnym rankiem, to nie słyszałem dotąd o wyczekiwaniu przez kilka dni. I to moim zdaniem bardzo dobrze, bo czułbym się winny.
Na Worldconie odbędzie się kilka imprez z moim udziałem, w tym kilka spotkań z podpisywaniem. Nie wiem, czy bilety na podpisywanie będą losowane, czy nie. Zapytam.

Mam nadzieję, że spotkanie mnie będzie równie łatwe, co przypadkowe spotkanie na ulicy, ale może jestem zbyt optymistyczny. Zobaczymy. (A w odpowiedzi tym, którzy pytali, czy będzie tam też Amanda - niestety ten tydzień spędza w Rosji, grając koncerty z niezrównanym Jasonem Webleyem.)

(Co mi przypomina, że w Rosji pojawią się wkrótce wznowienia moich książek z nowymi, przepięknymi okładkami. Postaram się zamieścić tu niedługo jakieś zdjęcia.)

...
I na koniec, w tym artykule z NPR jest video z naszymi ulami, które nakręcono parę tygodni temu. Byłem wtedy jeszcze w Chicago przy okazji ALA, więc mnie tam nie ma, ale Sharon-Dziewczyna-od-ptaków i Bajeczna Lorraine świetnie się bawiły.

środa, 8 lipca 2009

Nigdziebądź w radio

W Programie 1 Polskiego Radia, w ramach audycji "Literatura w Jedynce", prezentowane będzie słuchowisko "Nigdziebądź" zrealizowane na podstawie serialu telewizyjnego, do którego scenariusz napisał Neil Gaiman.

Pierwszą część wyemitowano w niedzielę 5 lipca, kolejna - już w najbliższą niedzielę, 12 lipca, po godzinie 20.
Polecamy!

więcej informacji na stronie wydawnictwa MAG

czwartek, 3 maja 2007

FAQ Nigdziebądź

FAQ Powieści i Opowiadania

NIGDZIEBĄDŹ

Telewizja:
Gdzie mogę zdobyć „Nigdziebądź” na video?

“Nigdziebądź” jest dostępne w Kanadzie i USA w A&E home video!! Odwiedź AETV.com lub Amazon.com.

Poza Kanadą i USA możesz również odwiedzić stronę BBC: oficjalne, dwukasetowe wydanie jest w ich sklepie internetowym www.bbcshop.com.

Gdzie mogę zdobyć ścieżkę dźwiękową?

Cóż, „Nigdziebądź” w wersji audio zawiera kilka fragmentów ścieżki dźwiękowej Eno. Sadzę, że niektóre znalazły się nawet na jego ostatnim albumie. „Nigdziebądź” audio book ma moją pełną rekomendację. Narracja Gary’ego jest wspaniała, produkcja – znakomita, a skróty wahają się od subtelnych i sprytnych (na początku) do praktycznie napisania od nowa fabuły (ostatnia część książki, czyli około 25 końcowych minut taśmy)

Książka:

Czy będzie druga część?

Prędzej czy później napiszę kolejną powieść z serii „Nigdziebądź”. Prawdopodobnie będzie ona nosiła tytuł „Siedem Sióstr”.

Czy masz jakieś plany dotyczące kontynuacji „Nigdziebądź”? Proszę, powiedz, że tak! I nie zatrudniaj kogoś, żeby napisał za ciebie. I że będzie rónie dobra, jeśli nie lepsza, niż „Nigdziebądź”! I że zostanie wkrótce wydana, najlepiej wczoraj!

1) tak 2) dobrze, nie zatrudnię nikogo takiego. 3) postaram się jak umiem. 4) Ach… tego nie mogę obiecać. Najpierw muszę ją napisać i nie sądzę, że będzie to moja kolejna książka. Dlatego myślę, że twoje „wczoraj” się nie uda…

Jak nadawałeś imiona postaciom?

Zobaczmy. Richard nosi nazwisko Henry’ego Mayhew, który napisał „London Labour and the London Poor” [Robotnicy i biedota Londynu]. Drzwi i cała jej rodzina mają dosłowne imiona oznaczające rzeczy, przez które się przechodzi (Portyk, Łuk) Markiz De Carabas otrzymał imię z bajki o Kocie w Butach. Większość postaci z Londynu Pod zostało nazwanych od miejsc (Stary Bailey to londyński sąd, Hammersmith to dzielnica, anił Islington wziął imię od stacji Angel [Anioł] w londyńskim Islington)

Anaesthesia została tak nazwana, bo potrzebne było dziewczęce imię; nie mam pojęcia skąd wzięły się imiona Jessiki i Pana Stocktona. Imię Lamii opisuje jej rolę, tak samo jak Łowczyni.

A panowie Croup i Vandemar nazywają się Pan Croup i Pan Vandemar, bo tak właśnie zwaracją się do siebie i nikt nie ośmieliłby się nazwać ich inaczej.