środa, 22 lipca 2009

Ponury niedźwiedź i inne odgłosy.


Najlepsze z całego dzisiejszego dnia było czytanie na głos „Odda i Lodowych Gigantów” przy nagrywaniu audiobooka. (Jest na tyle krótki, że mogłem to zrobić w ciągu jednego popołudnia i w całości będzie trwał 90 minut). Odkryłem, że pierwszy rozdział jest beznadziejny do czytania na głos: nie ma dialogów, za to są długie zdania, które były bardzo przyjemne dla mnie jako pisarza, ale dla mnie, jako lektora są straszne. I odkryłem, że uwielbiam czytać głosem ponurego niedźwiedzia (podobnego głosu używałem jako Kłapouchy czytając „Kubusia Puchatka” przez te wszystkie lata) i głosem lisa-opowiadającego-coś-innymi-głosami, a także samego Lodowego Giganta, który nigdy nie jest aż tak wytworny, jak mu się wydaje.

A potem zjadłem obiad z Maddy, Holly i ich mamą i się z nimi pożegnałem. Na parę tygodni wyjeżdżają do Anglii i spotkam się z nimi na Międzynarodowym Festiwalu Książki w Edynburgu.

Zauważyłem dzisiaj wstępne umowy dotyczące nowego, limitowanego wydania "Nigdziebądź", z autografem, które wkrótce wyda Harper Collins (było tutaj). Jeżeli zapłaciliście z góry za "Nigdziebądź" w teraz-o-ile-mi-wiadomo-zupełnie-niedziałającym Hill House, dostaniecie taki egzemplarz. (Powinniście już dostać od Harpera e-mail z potwierdzeniem). To będzie chyba niezwykle piękne wydanie, Harper robi coś takiego po raz pierwszy i będzie to, tak samo jak audiobook, wersja tekstu "preferowana przez autora", czyli o kilka tysięcy słów dłuższa, niż aktualne amerykańskie wydanie. Na końcu znajdzie się też trochę dziwnych rzeczy - mój oryginalny plan scenariusza dla BBC i takie tam.

Panie Gaiman, po pierwsze - uwielbiam Pana dzieła. Po drugie - zastanawiam się, czy wie Pan, że w Tempe w stanie Arizona w dniach 4-7.09 odbędzie się North American Discworld Convention [Północnoamerykański Konwent Świata Dysku]. Gościem honorowym będzie Terry Pratchett. I czy jeśli Pan wie, to czy będzie Pan mógł się pojawić?
Od dawna już nie pisałem nic o http://www.nadwcon.org. Nie, nie mogę przyjechać. Będę wtedy w Anglii, będę odpoczywał bo Festiwalu Książki w Edynburgu i przygotowywał się do kręcenia krótkometrażowych niemych filmów. Ale życzę wszystkim miłej zabawy i mam nadzieję, że nie każecie Terry'emu podpisywać zbyt wielu rzeczy.

Cześć Neil!
To nie pytanie, tylko ciekawostka. Czy wiesz, że premiera filmu "Koralina" na Tasmanii odbędzie się o cztery dni wcześniej, niż w całej Australii? Nie skarżę się wcale. Po prostu pomyślałam, że to zabawne, bo to w końcu, no wiesz, Tasmania :)
Dzięki za wszystkie Twoje niesamowite działa. "Księga cmentarna" jest w pierwszej dziesiątce moich ulubionych książek.
Claire


Uważam, że Tasmania jest jednym z najfajniejszych i najprzyjemniejszych miejsc na świecie. Większość moich znajomych Australijczyków (nie pochodzących z Tasmanii) przyznaje się, że Tasmanię traktują jak Kanadyjczycy Nową Funlandię, czy Amerykanie... no cóż, resztę świata. Wydaje im się, że jest nieznośnie prowincjonalna i nie sposób w ogóle się tam dostać.

Bardzo się cieszę, że obejrzą tam "Koralinę" cztery dni przed resztą Australii i mam nadzieję, że zaowocuje to w ciągu tych czterech dni falą kinowych turystów.

W związku z niedawnym ogłoszeniem, że Marvel przejął prawa do postaci Marvelmana - czy będziesz w jakikolwiek sposób zaangażowany w przyszłe publikacje lub/i marketing? Jeśli tak - czy Ty i Marvel moglibyście rozważyć używanie w dalszym ciągu nazwy "Miracleman", niż zmianę na "Marvelmana"? Zetknąłem się z tą postacią w połowie lat 80., w "Eclipse" prowadzonym przez Alana Moore'a, a potem Ciebie. I niezależnie od powodów z jakich te historie miały taką nazwę, zawsze wydawało mi się, że "Miracleman" miał - z braku lepszego określenia - więcej klasy, ta nazwa jest bardziej na miejscu i bardziej dorosła, niż "Marvelman". Dzięki za poświęcony czas.
Zobaczymy. I nie, myślę, że to będzie Marvelman, tak jak było do 1984, kiedy to Marvel zaskarżył nazwę.

W tej chwili nie jestem pewien co się wydarzy, Mark Buckingham i ja nic nie podpisaliśmy, ale mam szczerą nadzieję, że Marvel wyda ponownie przygody, które napisał Alan Moore i to, co zrobiłem z Markiem Buckinghamem (zeszyt 25. Miraclemana został ukończony, i jest gotowy do druku od 16 lat. Wciąż ma go Mark Buckingham, choć część dymków zdążyła nieco pożółknąć.) Nie jestem pewien, jakie plany ma Marvel wobec tej postaci - ale oczywiście chciałbym zakończyć historię, którą zacząłem pisać.

Cześć Neil,
Wspominałeś, że historia z komiksu
"Whatever Happened to the Caped Crusader?" ["Co się stało z Zamaskowanym Krzyżowcem?"] zawdzięcza co nieco Kurtowi Busiekowi, a wcześniej pisałeś o wymyślaniu wraz z nim wielkiej, szalonej historii o Batmanie podczas długiej wyprawy samochodem. Domyślam się, że WHTTCC jest właśnie tą samochodową historią, czy mógłbyś pdozielić się z nami czymś na temat tej wczesnej wersji, w czym jest podobny/różni się od scenariusza w opublikowanej wersji?

Centralny pomysł historii Alfreda w pierwszej części WHTTCC wymyśliliśmy i rozwinęliśmy z Kurtem trzynaście lat temu, prawie do co dnia. Było to podczas podróży z San Diego do Thousand Oaks, gdzie mieliśmy pojechać i być świadkami narodzin Winter McCloud (choć nie wiedzieliśmy, że właśnie po to jedziemy do Thousand Oaks. Myślałem, że po prostu mamy zabrać Scotta i Ivy, w bardzo zaawansowanej ciąży na obiad, i dopiero kiedy w trakcie obiadu Ivy złapała mnie za rękę i kazała mierzyć czas skurczów wieczór stał się cokolwiek niezwykły).

Zdaję sobię sprawę, że bardziej doświadczeni fani wyczekują w kolejce przez kilka dni, żeby tylko móc Cię spotkać, ale ponieważ próbuję opłacić studia pracując na pełen etat, chyba nie mogę sobie pozwolić na bycie prawdziwym "fanem". Czyli może masz jakiś pomysł, jak wcześnie muszę pojawić się na konwencie Anticipation '09 w Montrealu? Wiem, że niezbyt często bywasz w Montrealu, a spotkanie z Tobą bardzo wiele dla mnie znaczy.

Z radością mogę powiedzieć, że choć zdarzało się ustawianie w kolejce wczesnym rankiem, to nie słyszałem dotąd o wyczekiwaniu przez kilka dni. I to moim zdaniem bardzo dobrze, bo czułbym się winny.
Na Worldconie odbędzie się kilka imprez z moim udziałem, w tym kilka spotkań z podpisywaniem. Nie wiem, czy bilety na podpisywanie będą losowane, czy nie. Zapytam.

Mam nadzieję, że spotkanie mnie będzie równie łatwe, co przypadkowe spotkanie na ulicy, ale może jestem zbyt optymistyczny. Zobaczymy. (A w odpowiedzi tym, którzy pytali, czy będzie tam też Amanda - niestety ten tydzień spędza w Rosji, grając koncerty z niezrównanym Jasonem Webleyem.)

(Co mi przypomina, że w Rosji pojawią się wkrótce wznowienia moich książek z nowymi, przepięknymi okładkami. Postaram się zamieścić tu niedługo jakieś zdjęcia.)

...
I na koniec, w tym artykule z NPR jest video z naszymi ulami, które nakręcono parę tygodni temu. Byłem wtedy jeszcze w Chicago przy okazji ALA, więc mnie tam nie ma, ale Sharon-Dziewczyna-od-ptaków i Bajeczna Lorraine świetnie się bawiły.

Brak komentarzy: