środa, 15 lipca 2009

Post o dniu ojca i niewidzialnym samolocie

Neil napisał w niedzielę 21 czerwca 2009 o 11:44

Dwoje moich dzieci dorosło i się wyprowadziło, w domu zostało jeszcze jedno (na zdjęciu Kyle’a Cassidy’ego powyżej pilotuje swój niewidzialny samolot). Jest Dzień Ojca i wydaje się to najlepszą okazją, aby wspomnieć jak wielką przyjemność sprawia mi bycie ojcem i jak bardzo sobie to cenię. Bycie ojcem nauczyło mnie więcej, niż jakiekolwiek inne zajęcie, jakakolwiek książka, wszystkie studia, ktokolwiek z kim rozmawiałem. Dobrze jest być ojcem, jeśli to lubisz - a ja lubię. W tym miejscu dziękuję Mike’owi i Holly i Mads za to, że tyle mnie nauczyli. I za to, że są mądrzy i kochający i zabawni.

Wczoraj wieczorem Maddy powiedziała mi, że ma Coś Zaplanowane na dzisiaj. Nie wiem co to takiego. Ona i jej koleżanki jeszcze nie wstały po nocowaniu. Wczoraj wykorzystałem je do przetestowania nowych zapachów, które przysłała mi Beth z BPAL. Ubiegłoroczny zapach „Snow Glass Apples” i towarzysząca mu książeczka wydana na Comic-con były ogromnym sukcesem, zarówno sam zapach, jak i okolicznościowa akcja na rzecz BCLDF (to link do strony CBLDF, gdzie zostało jeszcze kilka ostatnich egzemplarzy/flakoników na świecie). Tegoroczny zapach jest niezwykły. Zapomniałem, że to miała być tajemnica i z radością wyciągnąłem kota z worka na twitterze, ale tutaj będę bardziej powściągliwy i zdradzę tylko, że zapach jest związany z opowiadaniem z „Rzeczy ulotnych” i „M jak Magia”, w których chodzi o jedzenie różnych rzeczy.

(Beth, Bogini BPAL, przysłała mi trzy różne wersje rzeczonego zapachu i pozwoliła mi wybrać. Wybrałem wersję z Rodzynkami i Dymem, ale bez Piwa. Z jakiegoś powodu Piwo sprawiało, że całość na skórze pachniała kokosem. Moim zdaniem wszystko, co robi Beth to magia i alchemia.)

Na CBC, w programie Definitely Not the Opera, [“Zdecydowanie nie opera”] wspaniała Sook-Yin Lee przeprowadziła ze mną wywiad na temat bycia ojcem i bycia synem, który teraz umieszczono w specjalnych wydaniu na Dzień Ojca. (To naprawdę dobry wywiad, większość stanowią pytania, których mi dotąd w wywiadach nie zadawano. Zaczyna się w okolicach 55. minuty i zignorujcie, proszę, dziwny montaż na początku, gdzie mówię, że mój mały synek i ja byliśmy świeżo po ślubie.) Plik mp3 jest pod adresem http://podcast.cbc.ca/mp3/dnto_20090620_17235.mp3


Ten pisarz zrobił listę “Pięciu rzeczy które powinni zrobić inni ludzie”.
http://www.omnivoracious.com/2009/06/leave-an-idea-take-an-idea-five-things-someone-else-should-totally-do.html

(Wybacz dziwny link). Jest wśród nich punkt “Mnóstwo pomysłów”, wykorzystać nadmiar pomysłów Madoca z “Kaliope” i napisać opowiadania nimi inspirowane. Czy rozważałeś kiedyś wydanie pozwolenia na taką antologię?

Pisarz, o którym mowa to niezwykle błyskotliwy China Mieville, który jest mądry, dużo tworzy i w ogóle jest miłym facetem.

I nie, nie sądzę, żebym mógł oficjalnie zezwolić na coś takiego (jako że Sandman jest własnością DC Comics.) Jednak jeśli ktoś zdecydowałby się zrobić coś takiego, w sieci czy na papierze – byłbym zachwycony.

Witaj ponownie
Oglądam sobie moją nową, dopiero-co-dostarczoną-z-Amazonu książkę “Crazy Hair” (śliczne ilustracje, urocze rymowanki) i nagle coś wydało mi się trochę dziwne. Zmieniłeś drugi wers? Pamiętam, że czytałeś to trzy lata temu i pamiętam coś w rodzaju “ja mam trzydzieści lat, Bonnie trzy”.
Teraz widzę, że jest “Stoimy w ciszy” czy jakoś podobnie.
Tak z ciekawości, czy mam rację? I dlaczego to zmieniłeś?
ET

Zmieniłem to, bo kiedy ilustracje Dave’a były gotowe (a przygotowanie “Crazy Hair” zajęło mu kilka lat), Bonnie nie wyglądała wcale na trzylatkę. Ani trochę. I wydawało się, że szybciej i prościej będzie zmienić jeden wers, niż prosić Dave’a o poprawianie każdej strony.

Cześć Neil,
“Rodzime smoki Wysp Brytyjskich”
Termin “Wyspy Brytyjskie” jest nieco drażliwy.
Jestem Twoim fanem z Irlandii. Termin Wyspy Brytyjskie sugeruje, że Irlandia jest częścią Wysp. Nie jesteśmy już częścią Wielkiej Brytanii, a do momentu przybycia wikingów, o czym wspomniałeś, także nie byliśmy. Wiem, że może Ci się to wydawać niemądre, ale ten zwrot dla wielu osób tutaj tylko drażni stare rany. I wiem, że nie było to celowe, więc chciałem wyjaśnić na przyszłość.
Declan

No tak. Udało mi się urazić kogoś, podczas gdy próbowałem tylko wymyślić jak napisać o miejscach, gdzie znaczki były sprzedawane. Jeżeli stanowi to jakieś pocieszenie, pisząc to zdanie nie miałem na myśli Irlandii. (a przed chwilą przeczytałem fascynującą dyskusję na stronie Wikipedii.)

Cześć Neil,
Być może zechcesz przekazać swoim czytelnikom, że poza zestawem znaczków można także kupić pocztówki z tymi samymi wzorami, co znaczki. Co doskonale zapełni lukę, którą powinny zajmować naklejki na zderzak z Neilem Gaimanem. (poważnie, powiedz proszę ludziom z Neverwear, żeby rzucili jakieś naklejki – te z ilustracjami do “Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach” albo z małym Sandmanem byłyby idealne... Gdybym był bardziej kreatywny, zrobiłbym czarno-białą naklejkę z sylwetkami Nieskończonych, ale niestety – brak mi zdolności.)
A tak na marginesie - znaczki i pocztówki właśnie bez problemu zamówiłem z USA.
Dzięki za opowieści!

Zajmę się tym. Wszystkie propozycje dotyczące Neverwear proszę kierować do Kitty, poprzez jej blog: http://kittysneverwear.blogspot.com/

Hej Neil,
Tu młody, zbłąkany pisarz.
Mam pytanie dotyczące bohaterów. Większość pisarzy, których szanuję tworzy wewnątrz wyobraźni autonomicznych bohaterów. Ten proces jak na razie wydaje się szalony i wspaniały zarazem.
Czuję, że bohaterowie są największą wadą moich opowiadań. Chcę, żeby zdawali się prawdziwi i niezależni od moich kaprysów, zamiast być tylko mechanizmem opowiadania.
Jeśli masz czas, by udzielić jakiejś porady, będę niezwykle wdzięczny. Wystarczy jedna czy dwie oświecające złote myśli.
Dziękuję również za tak wiele wspaniałych opowieści. Ich czytanie to najczystsza przyjemność.
Z pozdrowieniami,
Dan Kelly

Kiedy byłem młodym pisarzem wymyślałem historie, a potem umieszczałem w nich bohaterów. A każdy z nich sprawiał wrażenie, używając słów Thurbera, “zaledwie narzędziem”.

Myślę, że przełom nadszedł, kiedy zacząłem pisać komiksy – ponieważ w nie wierzyłem. Bo czasami używałem bohaterów, których nie wymyśliłem sam, ale na których mi zależało. I w ciągu kilku lat odkryłem, że jeśli wystarczająco mocno zależało mi na postaci – działo się z nią coś interesującego.

Nie jestem pewien, czy ta myśl jest wystarczająco złota, ale ważne żeby dbać o bohaterów, o to kim są i co robią. I (przynajmniej dla mnie) żeby były to osoby, z którymi chciałbym spędzić trochę czasu – nie jest naprawdę istotne po czyjej są stronie. Mogą być potworni na zewnątrz, albo, co gorsza, wewnątrz, ale mimo tego musisz chcieć spędzić z nimi trochę czasu. Jeśli spotkałbyś jednego z tych bohaterów w sytuacji towarzyskiej – chciałbyś z nim porozmawiać, czy tylko znaleźć wymówkę, żeby się oddalić?

(Jako przypis mogę dodać, że moim zdaniem pomogły te lata, kiedy jako dziennikarz przeprowadzałem wywiady. Nauczyłem się sporo na temat różnych stylów mówienia, sposobów opisywania ludzi i jak pozwolić, by ich własne słowa ich opisywały. Ale co najważniejsze, nauczyłem się, że jeżeli będziesz rzeczywiście zainteresowany, a nie tylko udawać zainteresowanie, ludzie powiedzą ci wszystko, a tobie sprawi przyjemność ich towarzystwo. Czyli moja rada dla młodych pisarzy to: rozmawiajcie z ludźmi, zwłaszcza z tymi, których zwykle byście omijali. Odkryjcie ich historię. Wymyślcie, jak można umieścić ich w opowiadaniu, albo jak opisać ich używając tylko kilku słów.

Witam Panie Gaiman,
Moje pytanie, czy raczej prośba o sugestię, to jak właściwie wykorzystać osobistą tragedię do pisania. Z powodów, które nie sposób wytłumaczyć, odszedł ktoś kto był dla mnie niemożliwie ważny, i bezustannie próbuję wykorzystać to jako natchnienie, ale efekt jest wręcz odwrotny.
Mam tyle wolnego czasu, że każdy pisarz może mi zazdrościć, ale nie spędzam go produktywnie, a bardzo chcę.
A więc raz jeszcze, mądre rady będą bardzo mile widziane. A jeżeli nie – rozumiem, że ma Pan napięty terminarz.
Tak czy inaczej dziękuję.

Nie sadzę, żeby niedawna tragedia była dobrym źródłem dla twórcy. Może być, ale najczęściej jest to zbyt świeże, bolesne i nie zdążyło się z tym jeszcze uporać. Czasami sztuka bywa doskonałą ucieczką od tego, co nie do zniesienia i dobrym miejscem do ukrycia się, gdy nie jest dobrze. Ale nie znaczy to, że trzeba pisać wprost o tej tragedii. Czasem trzeba pozwolić, by minęło trochę czasu i pozwolić, by bolesna rzecz pokryło się kilkoma warstwami, żeby potem można było sięgnąć po nią jak po perłę i zrobić z niej dzieło sztuki.

Kiedy zmarł mój ojciec, na pokładzie samolotu, w drodze powrotnej z pogrzebu w Anglii, wciąż w szoku, wyciągnąłem notatnik i napisałem scenariusz. Miejsce, gdzie siedział scenariusz było dobrym miejscem, i zapadłem tam tak głęboko i doszczętnie, że kiedy wylądowaliśmy Maddy musiała mi zwrócić uwagę, że teraz muszę wysiąść z samolotu. (Mówi, że podniosłem wzrok, spojrzałem na nią zmieszany i powiedziałem „Ale chce się dowiedzieć co będzie dalej.”) Znalazłem się tak i zrobiłem to, żeby wziąć się w garść. A kiedy kilka tygodni później wyjąłem notatnik, żeby przepisać to na komputerze, byłem zdziwiony, że w ciągu tej sześciogodzinnej podróży napisałem praktycznie cały scenariusz.

A więc moja sugestia brzmi przestań próbować to wykorzystać i zrób coś innego. (Wiem, że kiedy napisać w ten sposób, brzmi to prosto. „Doktorze. Boli kiedy robię tak. Co mam zrobić?” „Nie rób tak”. Ale wiesz co mam na myśli.)


No dobrze. Dziewczynki kręcą się na górze. Zrobię im naleśniki z plasterkami truskawek. *


*Kiedy zostanę królem uczynię sztuczne hodowane poza sezonem truskawki zakazanymi. One nie smakują jak truskawki. Co roku w czerwcu muszę przypominać sobie, że tak naprawdę je lubię i że ogrzane promieniami słońca truskawki świeżo zerwane w pełni sezonu to jedna z rozkoszy tego świata. Nie lubię tych wielkich, ledwo truskawkowych owoców, które są dostępne przez cały rok i nazywają je truskawkami.

Brak komentarzy: