Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mitologia nordycka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mitologia nordycka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 marca 2017

Czy ja w ogóle mam albo potrzebuję immunitetu dyplomatycznego?

Neil napisał w niedzielę 26 lutego 2017 r. o 15:20

Piszę to w samolocie, w drodze do Australii, gdzie  się zaszyję i wrócę do egzystencji człowieka piszącego powieść, a życie zmieni się w nieustającą batalię człowieka z pustą kartką, człowieka z tym, co ma wydarzyć się dalej i człowieka z bohaterami jego książki, którzy mają inne zdanie na temat tego, czym powinni się teraz zajmować.

Ale czas spędzony w trasie był fascynujący. Nie zdarzało się, żebym nie był padnięty: na początku wiedziałem, że muszę wytrzymać tylko do drugiego weekendu, ale do czasu, kiedy ten nadszedł, plany się zmieniły i nagle spędzałem 36 godzin na Islandii, filmując mini-materiał dokumentalny do Amerykańskich bogów. Było wspaniale: kocham Islandię. Ale byłem zmęczony i tak naprawdę niewiele Islandii zobaczyłem.

(Mój ulubiony moment, to kiedy jeden z reżyserów zapytał, czy mogą sfilmować, jak czytam "Amerykańskich bogów" stojąc w jakimś zaułku. Zaproponowałem, że jeśli nie mają nic przeciwko, to może zajrzymy do księgarni, a ja poprzeglądam książki. Tak właśnie zrobiłem i przy okazji podpisałem tyle książek ile zdołałem w czasie, który nam pozostał, bo spieszyliśmy się, żeby wykorzystać resztki zachodzącego lutowego słońca.)




Islandia jest naprawdę przepiękna. I gdyby nie ona, nie byłoby "Amerykańskich bogów"...

Miałem trochę wspaniałej zabawy. Wywiady radiowe dla BBC były tak różne od siebie i tak świetne. Mój występ w Royal Festival Hall też się znakomicie udał, a w przerwie obiadowej pojawiłem się na tej samej scenie jako niespodziewany gość Chrisa Riddella oraz miałem okazję poznać Posy Simmonds i natychmiast zmieniłem się w oszołomionego spotkaniem z idolką nastolatka.

Chris został jeszcze trochę, żeby porysować, podczas kiedy ja tego samego wieczora mówiłem i udzielałem wywiadu:



...

Teraz jestem w Melbourne, w Australii, jest dwa dni później i nie mam zdania, gdzie podziało się ostatnie 48 godzin. Odespałem (Amanda i Ash są w Adelaidzie, gdzie ona koncertuje), zaatakowałem górę e-maili, które na mnie czekały, spędziłem trochę czasu z chorym przyjacielem, a dzisiaj wreszcie usiadłem na trochę do pisania powieści.

"Mitologia nordycka" ukazała się 7 lutego i natychmiast trafiła na pierwsze miejsca sprzedaży w USA, Wielkiej Brytanii i Kanadzie. W drugim tygodniu spadła na drugie miejsce w Stanach, ale w Kanadzie i Wielkiej Brytanii jakoś utrzymała się na pierwszym miejscu, mimo, że w wielu księgarniach się wyprzedała. To zjawisko rozchodzenia się na pniu bardzo mnie ucieszyło i nieco zaskoczyło - moje książki zawsze się sprzedają, ale zwykle w rozsądnych ilościach i normalnym tempie, a jestem autorem bestsellerów, bo te rozsądne ilości sprzedają się bez końca. Nie zdarza się, żeby internauci opowiadali, że odwiedzili pięć księgarni i dorwali ostatni egzemplarz (albo i nie) w dużej czy małej miejscowości, gdzie mieszkają. Ludzie (znajomi, rodzina, dziennikarze, nawet Amanda) mówią, że i ja i wydawca i księgarnie musieliśmy się spodziewać takiego zainteresowania, na co ja odpowiadam, że gdybyśmy się spodziewali takiego entuzjazmu i tempa sprzedaży, od początku wydawca drukowałby więcej, a księgarnie zamówiłyby znacznie więcej książek, a ja z kolei nie ociągałbym się z jej napisaniem przez cztery lata...

Ale wtedy myślę sobie, że może ta książka okazała się tak niesamowicie popularna po części dlatego, że wyszła teraz i to był odpowiedni moment na jej publikację.

Ukazało się mnóstwo fantastycznych artykułów na jej temat i cała masa świetnych recenzji. Bardzo podobał mi się ten artykuł z the Atlantic
i ta recenzja na blogu, która moim zdaniem adekwatnie oddaje to, co usiłowałem zrobić: 

Podobała mi się recenzja Jamesa Lovegrove'a z Financial Times: 

Sarah Lyall przyszła na nowojorski występ i przeprowadziła ze mną wywiad dla New York Timesa:

A tu można mnie posłuchać w podcaście New York Times Book Review:

Michael Dirda zaczyna swoją recenzję "Mitologii nordyckiej" tak, że żołądek podchodzi mi do gardła, a i cała recenzja jest jak jazda kolejką górską (ale taka, po której cieszysz się, że do niej wsiadłeś):

I teraz zdaję sobie sprawę, że jeśli będę w dalszym ciągu linkował do wywiadów itp. pojawiających się po obu stronach Atlantyku, ten post nigdy się nie skończy...

A więc macie okładkę niedawnego dodatku Australian Sunday: nie dajcie się zwieść podanej dacie 1977.


...

W temacie publicznych wystąpień: Na podstronie Gdzie jest Neil znajdziecie list miejsc,w których się w tym roku pojawię. Z wydarzeń zaplanowanych na wiosnę, Seattle jest wyprzedane, tak samo jak Santa Rosa i Boston, Costa Mesa jest prawie wyprzedana, Mesa, AZ schodzi szybko i jest jeszcze... wciąż bardzo, bardzo dużo biletów do San Diego.

Nie wiem dlaczego tak jest. Jeśli jednak mielibyście ochotę przyjść i zobaczyć jak opowiadam i czytam i odpowiadam na pytania i takie tam, a nie dostaniecie biletu na żaden z pozostałych wieczorów, San Diego jest oddalone o zaledwie dwie godziny jazdy pociągiem od LA, a w pociągu mają nawet WiFi, i to niecałe trzy godziny samolotem ze Seattle. I póki co, są wolne miejsca. ("San Diego. Więcej nić ComicCon.")

Mam też wieści na temat jedynego wystąpienia w okolicach Nowego Jorku: odbędzie się 15 kwietnia w Bard College, gdzie jestem wykładowcą. Będzie w całości poświęcone "Amerykańskim bogom", a rozmawiać ze mną będzie mój specjalny gość, producent wykonawczy i jeden z showrunerów serialu, Bryan Fuller. Mamy nadzieję pokazać wam tego wieczora co nieco na dużym ekranie. W końcu to będzie zaledwie dwa tygodnie przed premierą pierwszego odcinka.

Dla członków społeczności Bard wstęp jest wolny, bilet dla reszty świata kosztuje 25$. Szczegóły tutaj:
...

Co mi przypomina:

Mamy już datę premiery AMERYKAŃSKICH BOGÓW: pierwszy odcinek pierwszej serii zostanie wyemitowany w USA przez stację Starz 30 kwietnia i będzie go można oglądać również cyfrowo, na kanale Starz w Amazon Prime.



Poza Stanami będzie można oglądać "Amerykańskich bogów" na Amazon Prime Video od 1 maja.

...

Najważniejsza wieść ze wszystkich, ważniejsza nawet i bardziej ekscytująca niż Międzynarodowy Bestseller Numer Jeden czy wspaniały serial telewizyjny na podstawie mojej książki jest następująca:
zostałem mianowany Ambasadorem Dobrej Woli ONZ ds. Uchodźców. Mam nawet świadectwo. (Jest niebieskie i wielkości paszportu.) Nie wiem co to naprawdę oznacza: zamierzam kontynuować pracę, którą wykonuję od 2013 roku, żeby zwracać uwagę opinii publicznej na uchodźców, szerzyć świadomość oraz informacje i im pomagać.

Byłem zawiedziony, kiedy się dowiedziałem, że nie przysługuje mi się immunitet dyplomatyczny od mandatów za złe parkowanie.*

Tutaj jest ogłoszenie z wywiadu podczas facebookowej transmisji na żywo, w której rozmawia ze mną Jonathan Ross, a ja odpowiadam na pytania od oglądających. Wywiad zaczyna się od ok. 4:30.







*Żart. Kiepski żart. Ambasadorzy Dobrej Woli ONZ sami opłacają swoje mandaty za parkowanie, bilety lotnicze, pobyty w hotelach etc.

środa, 8 lutego 2017

Najdłuższy dzień

Neil napisał w środę 8 lutego 2017 r. o 6:11

Siedzę w samolocie do LA, gdzie przesiądę się do innego i polecę do Nowego Jorku. Mój budzik zadzwonił w Hobart na Tasmanii o 4 rano 8 lutego. (Byłem w Muzeum MONA, gdzie Amanda będzie występować. Być może są ładniejsze miejsca na spędzenie nocy niż pawilony MONA i lepsze miejsca niż restauracja Source w Muzeum i może istnieją też efektowniejsze muzeo-galerio-kryjówki złoczyńców z Jamesa Bonda, ale ja takich jeszcze nie widziałem.) Wyląduję w Nowym Jorku około szóstej po południu 8 lutego, jakieś 30 godzin po wyruszeniu w drogę.

Wczoraj, choć kiedy to piszę może nadal trwać dzisiaj, był lub jest dzień premiery „Mitologii nordyckiej”. Wygląda, że trafiła wprost na pierwsze miejsce listy bestsellerów Amazon 
(na http://www.bit.ly/NorseMythology), co bardzo mnie zaskoczyło. Nie żebym narzekał. Ale wolałbym cieszyć się tym wśród bliskich, zamiast siedzieć w ciemności na pokładzie samolotu.

Wraz z rodziną i pracownikami Bookend Trust wybraliśmy się do schroniska Bonorong Animal Sanctuary na Tasmanii. Jeżeli jesteście w okolicy, odwiedźcie je. Przyjmują ranne ptaki i inne zwierzęta, opatrują je, a potem – jeśli to możliwe – starają się wypuścić je na wolność. Myśmy karmili kolczatkę, paszczaka australijskiego, lotopałankę, wombata i całe mnóstwo kangurów…


Pojawiło się kilka artykułów o mitologii nordyckiej. Przemiły zamieszczono w Guardianie, choć z niepotrzebnie skandalizującym nagłówkiem (na który, sądząc po komentarzach, wiele osób się złapało) https://www.theguardian.com/books/2017/feb/04/neil-gaiman-interview-books
Samolotowy Internet zaczyna szwankować, więc zamieszczę ten wpis i spróbuję uciąć sobie drzemkę. To będzie długi dzień.

Dziękuję wszystkim, którzy kupili „Mitologię nordycką”. Dziękuję wszystkim, którym się podobała i którzy polecili ją innym… Dziękuję!


wtorek, 31 stycznia 2017

Mitologia nordycka i Studnia Mimira

Na podstawie wywiadu z audycji Drive Richarda Glovera, 31.01.2017
http://www.abc.net.au/radio/sydney/programs/drive/neil-gaiman/8227584

Richard Glover: Wyobraźcie sobie, że dostajecie magiczny młot. Niezniszczalny, nigdy nie chybia celu, zawsze wraca jak magiczny bumerang i zmienia wielkość w zależności od potrzeb. Takie właściwości ma młot Thora, opisany w jednej z wielu opowieści zawartych w „Mitologii nordyckiej” Neila Gaimana, który jest dziś naszym gościem.

Neil Gaiman: Ten młot jest fantastyczny, a najwspanialsze jest to, że Thor go otrzymał, bo Loki – naczelny psotmistrz wśród bogów – z powodu, który nigdy nie został dostatecznie wyjaśniony – ogolił głowę żony Thora. Pewnego dnia piękna Sif obudziła się zupełnie łysa, więc Thor kazał Lokiemu naprawić szkodę. Ten z kolei chciał podstępem skłonić karły do zrobienie peruki dla Sif.

RG: A przy okazji powstało całe mnóstwo magicznych przedmiotów.


NG: Tak, bo Loki postanowił zrobić z tego ogromny konkurs, po czym próbował przeszkodzić współzawodniczącym karłom – Brokkurowi i Atriemu*. Dlatego trzonek młota Thora jest nieco przykrótki – z powodu sabotażu Lokiego.

RG: A właśnie, nordyccy bogowie niekoniecznie miewają dobre zamiary, jak bóg w tradycji chrześcijańskiej. Czasami, choć nieczęsto, da się ich lubić. Ale bardzo często są zdradzieccy, a Loki to wręcz uosobienie chaosu.

NG: On ciągle mąci, czasami z korzystnym skutkiem. Ale w miarę rozwoju całej historii zarówno opowieści, jak i on sam, robią się coraz bardziej mroczne i ponure. Ostatecznie doprowadza do Ragnaroku, końca wszystkiego.
Ale uwielbiam fakt, że bogowie nie są dobrzy. Niekoniecznie są źli, po prostu postępują zgodnie ze swoją naturą. Czasami ich interesy zderzają się ze sobą.
Na przykład Thor jest potężny, ma magiczny młot o niesamowitej mocy, nie chciałbyś stanąć mu na przeszkodzie. Ale jednocześnie nie jest szczególnie bystry. Nie był bogiem inteligencji, raczej bogiem walenia w różne rzeczy i to wyraźnie widać.
Z kolei Loki jest niewiarygodnie mądry, ale jego inteligencja równie często wpędza bogów w tarapaty, co z nich wyciąga.

RG: Podczas lektury można łatwo dostrzec coś, o czym pisał Joseph Campbell: wszędzie natykamy się na motywy obecne i w baśniach braci Grimm i rdzennych australijskich mitach o stworzeniu świata i Biblii. Opisałeś historię stworzenia zupełnie różną od tradycji chrześcijańskiej, która zaczyna się od okropnej śmierci, ale za chwilę mamy praktycznie historię Adama i Ewy: dwa kawałki drewna, z których powstaje kobieta i mężczyzna. W dodatku mają imiona, które brzmią całkiem podobnie.

NG: Ask i Embla – czyli jesion i wiąz, bo z tych drzew właśnie stworzono ludzi.
Nie dowiemy się ile zapożyczania, podróżowania i opowiadania miało miejsce w historii świata. Bo mity nordyckie, kiedy jeszcze nie były mitologią, tylko potężnymi opowieściami o wierzeniach, były opowiadane w tym samym czasie, co opowieści żydowskie, przedchrześcijańskie.
A ludzie podróżowali. Niedawno przeczytałem w „Guardianie” znakomity artykuł o badaniu metalu, z którego powstawały miecze wikingów. Okazało się, że te najlepsze pochodzą z Afganistanu. To daje pojęcie o zasięgu podróży. A wraz z ludźmi podróżują opowieści.

RG: Ale zwolennicy tezy Campbella zwracają też uwagę na niesamowite zbieżności pomiędzy opowieściami ludów, które – z tego, co wiemy - nie podróżowały. Istnieją podobieństwa pomiędzy mitami rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej i Australii a Europejskimi.
Campbell twierdzi, że to coś tkwiącego w człowieku. Tak jakby wszyscy ludzie byli instrumentami nastrojonymi w tej samej tonacji.

NG: Zgadzam się, tworzenie opowieści mamy we krwi.
To tak jak z psami i wilkoworami tasmańskimi. Na pierwszy rzut oka wyglądają tak samo. Dopiero kiedy przyjrzymy się bliżej, widać dziwaczne różnice. To po prostu równoległa ewolucja. Kiedy potrzebny jest pies, natura dostarcza odpowiednio „psie” stworzenie.

RG: Chcę jeszcze zapytać o twoje dzieciństwo i jak w ogóle natknąłeś się na materiał, który tak mocno wpłynął na twoją twórczość. Ale najpierw opowiedz nam coś. Te historie mają być przecież opowiadane.

NG: Tak! I cieszy mnie myśl, że mogą być opowiadane przy świecach, przy ognisku, w zimne noce… Może w Australii nie macie ich za wiele, ale powinno wystarczyć.

RG: Tu zasiadamy i snujemy opowieści wokół klimatyzatora…

NG: Przeczytam bardzo krótkie opowiadanie:  Studnia Mimira [proszę klikać, opowiadanko po polsku!]



RG: Aż ciarki chodzą po plecach!
To ciekawe, że można odnaleźć w nim ten sam motyw poświęcenia, który leży u podstaw tradycji chrześcijańskiej. Opowieść jest inna, ale i w historii ukrzyżowania Jezusa i tutaj chodzi o oddanie części siebie, żeby uzyskać coś w zamian.

NG: Dokładnie tak. A paralele pomiędzy Odynem a Jezusem są przedziwne. Chrystus wisi na krzyżu i zostaje raniony włócznią centuriona. Odyn wiesza się na drzewie świata, Yggdrasilu, jako ofiara złożona samemu sobie i pozostaje tam przez 9 dni. Jego bok też zostaje przebity włócznią. Po tym czasie schodzi z drzewa wypełniony mądrością i zrozumieniem świata.
To niewiarygodne, jak te opowieści wciąż rezonują. Chciałem je przedstawić na sposób współczesny i aktualny.
Pytałeś o moje dzieciństwo. Natknąłem się na tę mitologię w brytyjskich przedrukach komiksów Marvela (Mighty Thor). Pomyślałem, że są super i chciałem dowiedzieć się więcej, więc sięgnąłem po „Mity skandynawskie” Rogera Lancelyna Greena. Tam miałem Thora i Lokiego oraz ich przygody w krainie olbrzymów: np. kiedy spędzili noc w dziwacznej chacie, która potem okazała się rękawiczką olbrzyma. To było bardzo dziwaczne i bardzo ciekawe. Kiedy wróciłem do tych historii jako dorosły uznałem, że choć są pięknie napisane to bardzo się zestarzały. A warto przestawić je współcześnie, jakby opowiadało się o ludziach, na których mógłbyś się natknąć w pubie. Jaki jest Loki? Nie można mu ufać, a kiedy się napije staje się naprawdę niebezpieczny.

RG: Co cię pociąga w tym magicznym świecie? Ta mitologia inspirowała nie tylko ciebie i każdy, kto czytał książki twoje, czy Tolkiena, albo chociaż widział filmy o Władcy Pierścieni, zna świat, w którym króluje magia… Ale można też powiedzieć: to nie jest prawdziwy świat i nie wierzę w takie zmyślenia.
Wyjaśnij, co cię fascynujące w świecie, gdzie drzewa chodzą, a pierścienie jarzą się mocą?

NG: W tej chwili widzę wiele elementów mitologii, które zakradają się do prawdziwego świata i to bardzo dziwne uczucie. Jedna z historii, którą nazwałem „Mistrz murarski”, opowiada o ogromnym murze, który bogowie chcą wznieść wokół Asgardu, żeby zastąpić drogę olbrzymom. Szczególnie teraz jest to uderzająco aktualny motyw. Jeszcze bardziej niż kiedy o tym pisałem.
Wszystko zmierza do Ragnaroku.

RG: Do zagłady, końca świata.

NG: A tak nie powinno być, z nadejściem Ragnaroku należy walczyć, wszelkich katastroficznych scenariuszy należy unikać. Z jednej strony takie opowieści pozwalają uciec. To niekoniecznie eskapizm, ale opowieści mogą dać fantastyczne schronienie. Pozwalają też przechylić rzeczywistości o powiedzmy 45 stopni – i pokazać zupełnie inny kąt widzenia rzeczy, które wydają ci się znajome.
W wydanym 20 lat temu „Nigdziebądź” chciałem mówić o bezdomnych na ulicach Londynu i innych wielkich miast, którzy stają się niewidzialni. Gdybym po prostu napisał o bezdomności, powieść trafiłaby tylko do zainteresowanych tematem.
A jeżeli zrobię z tego dziwną przygodę w Londynie Pod ze złoczyńcami i potworami, możesz wziąć udział w tej przygodzie, ale być może po lekturze pomyślisz o ludziach, którzy są „niewidzialni”, bo udajesz, że ich nie dostrzegasz.
W ten sposób można mówić o rzeczach trudnych do przełknięcia. I zwracać uwagę na rzeczywistość w sposób, który nie byłby możliwy, gdybym po prostu wpychał tę rzeczywistość na siłę.

RG: W przypadku tej książki ciężkie może być to, że nordyccy bogowie sami są winni własnej zagłady.

NG: Dokładnie. Podróż w kierunku Ragnaroku jest fascynująca. Przez pierwsze pół książki nawet przyjemnie się czyta o przygodach Lokiego, podziwia się jego błyskotliwość. Co prawda rozrabia, ale jest niegrzecznym chłopcem, a nie siłą zła.
Nagle akcja się zmienia, Loki planuje morderstwo Baldura, stara się przeszkodzić w jego wskrzeszeniu, to on jest inżynierem końca świata.
Wtedy myślisz sobie: czasami ludzie nie są po prostu złośliwi, tylko naprawdę mają zgubne intencje.

RG: To ciekawe, że w każdym z opowiadań można odnaleźć zalążek tego zniszczenia.

NG: Starałem się skonstruować książkę w ten sposób. Kiedy pisałem, wróciłem do Eddy młodszej Snorriego Sturlusona, która powstała na Islandii tysiąc lat temu, i do Eddy starszej, która jest zbiorem poematów. Starałem się oprzeć na tym, jak te historie były opowiadane tysiąc lat temu.
Ale można poczuć, że w każdej z nich jest zapowiedź tego zmierzania ku zagładzie.
Chciałem zrobić z tego przewijający się motyw, taką dziwną mandalę. Niby jest to zbiór mitów, ale mam nadzieję, że po lekturze wszystkich wrażenie będzie podobne do przeczytania powieści.
To nie jest powieść, ale ta książka zabiera cię ze sobą w przedziwną podróż.



RG: Zostawmy ziarna zniszczenia. Wygląda na to, że opuszczasz swoją amerykańską ojczyznę i przenosisz się do nas? Dostaliście z żoną wizę na 5 lat?

NG: Tak, Amanda zaraziła mnie miłością do Australii. Kiedy się poznaliśmy, spędzała tu zimy. Kiedy przyjechaliśmy tu razem po raz pierwszy, występowała w Operze w Sydney i wyciągnęła mnie na scenę, żebym przeczytał wiersz z okazji Dnia Australii – o lokalnej megafaunie.

RG: Nie lubimy jej tutaj za piosenkę o Vegemite, ale mów dalej.

NG: Ale ja uwielbiam Vegemite! I dlatego ona ze mnie kpi w tej piosence.
Amanda ma teraz rezydencję artystyczną w Melbourne i koncertuje, podczas gdy w Ameryce zrobiło się zimno – dosłownie i w przenośni.

RG: A więc witam cię jako honorowego obywatela Australii przez najbliższe 5 lat 



*Słychać „Atri” i choć  za Eddą  ten drugi powinien się nazywać Sindri, trzeba poczekać do publikacji, żeby się przekonać o co tu chodzi – przyp. noita

Studnia Mimira

[na podstawie opowiadania przeczytanego w audycji Richarda Glovera:

W Jotunheimie, ojczyźnie olbrzymów, jest studnia Mimira. Wybija głęboko spod ziemi i poi Yggdrasil, drzewo światów. Mimir, mędrzec, strażnik pamięci, wie wiele rzeczy. Jego studnia jest mądrością. A kiedy świat był jeszcze młody, każdego ranka zanurzał w studni róg zwany Gjallarhorn i wychylał jego zawartość. Dawno, dawno temu, kiedy światy były młode, Odyn zarzucił długą opończę, założył kapelusz i jako Wędrowiec ruszył przez krainę olbrzymów, ryzykując życie, by dotrzeć do Mimira w poszukiwaniu mądrości.
– Łyk wody z twej studni, wuju Mimirze – powiedział Odyn. – Nie proszę o nic więcej.
Mimir pokręcił głową. Nikt poza nim samym nie miał prawa pić ze studni. Nie odrzekł ani słowa. Rzadko mylą się ci, którzy zachowują milczenie.
– Jestem twym siostrzeńcem – rzekł Odyn. – Moja matka, Bestla, była twoją siostrą.
– To nie wystarczy – odparł Mimir.
– Jeden łyk. Łyk wody z twej studni, Mimirze, napełni mnie mądrością. Podaj swoją cenę.
– Moja cena to twoje oko – odrzekł Mimir. – Twoje oko w studni.
Odyn nie zapytał, że żartuje. Podróż do studni Mimira przez krainę olbrzymów była długa i niebezpieczna. Odyn był gotów ryzykować życie, by tam dotrzeć. Był gotów zrobić znacznie więcej dla wiedzy, której poszukiwał. Z jego oblicza biła determinacja.
– Podaj mi nóż – powiedział tylko.
Kiedy zrobił, co konieczne, ostrożnie umieścił oko w studni. Zerkało na niego spod wody.
Odyn napełnił Gjallarhorn wodą ze studni Mimira i uniósł róg do ust. Woda była zimna. Wychylił róg i zalała go mądrość. Nagle jedynym okiem widział dalej i wyraźniej, niż kiedykolwiek przedtem dwojgiem oczu.
Od tamtej pory Odyn zyskał nowe przydomki. Zwali go Blindr – Ślepy Bóg. Hoárr – Jednooki. Báleygr – Płomiennooki.
Oko Odyna pozostaje w studni Mimira, konserwowane przez wody, które poją jesion świata.
Niewidzące. Wszystkowidzące.

Ilustracja: Mimir`s Well by maximustime

środa, 28 grudnia 2016

Chcecie usłyszeć jak czytam mity nordyckie przed publicznością? (Londyn i Nowy Jork)

Neil napisał we wtorek 6 grudnia 2016 r. o 14:56

Odbędą się dwa moje występy z okazji wydania „Mitologii nordyckiej”. Będę czytał jej fragmenty, odpowiadał na pytania i podpiszę mnóstwo książek.




Najpierw rozpocznie się sprzedaż biletów na lutowy występ w nowojorskim ratuszu. Link to http://thetownhall.org/event/neilgaiman
Bilety nie są tanie, ale w cenie każdego biletu jest egzemplarz książki. Gospodynią wieczoru i przeprowadzającą będzie Ophira Eisenberg (którą ostatnio spotkałem kilka lat temu w programie radiowym „Ask Me Another”, kiedy zmusiła mnie do odpowiadania na pytania o Gilberta i Sullivana i nawet do zaśpiewania ich kawałka).


(Zdjęcie przedstawiające mnie i drzewo autorstwa Beowulfa Sheehana.)

Drugie spotkanie odbędzie się w Royal Festival Hall w londyńskim centrum South Bank 15 lutego. Będzie tam równie dużo atrakcji. Sprzedaż biletów rozpoczyna się jutro.
(A o 14:30 tego samego popołudnia Chris Riddell występuje w tym samym miejscu. Chodźcie na obie rzeczy!

...

I jak już was tu mam, wiedzcie, że adaptacja „Gwiezdnego pyłu” przegotowana przez BBC RADIO 4 jest znakomita! Przez ostatnie kilka tygodni słucham jej raz po raz i uśmiecham się z zadowoleniem na myśl o grze aktorów i sprytnym zaadaptowaniu na potrzeby radia. Emisja nastąpi w dwóch częściach, 17 i 18 grudnia. Słuchowisko będzie do wysłuchania na stronie przez kolejny miesiąc. Odcinki pojawią się tutaj:


Oraz ogromne gratulacje dla zwycięzców i finalistów konkursu na ilustracje do „Gwiezdnego pyłu”.
Pełną galerię prac można obejrzeć na stronie:
http://www.bbc.co.uk/programmes/p04fqwzs/p04k98kc

czwartek, 22 września 2016

Pierwsze urodziny Asha, ujawniamy nagą brodę... (oraz kolejne trzy okładki Roberta McGinnisa)

Neil napisał w środę 21 września 2016 r. o 14:00

16 września ochodziliśmy urodziny Asha i wraz z jego mamą wróciliśmy do miejsca, gdzie przyszedł na świat, by świętować i odpocząć od telefonów komórkowych i reszty świata.

Ash to sama radość i kocham go najbardziej na świecie. Jego ulubione lektury to Dobranoc, księżycu oraz książeczka pod tytułem Dzień Chu (nigdy nie byłem dumniejszy). Jego oczy naprawdę są aż tak niebieskie.




Znikam teraz, żeby pisać i nie zobaczę ich przez najbliższe 10 dni. Kocham pisanie, ćwiczenia oraz ciszę i słowa, ale bardzo za nimi tęsknię, zwłaszcza za Ashem, brakuje mi tego, że mu śpiewam, brakuje mi tego, że wstaję wcześnie i mu czytam albo spacerujemy (sam już prawie chodzi).
Brakuje mi karmienia go.

Dziś zgoliłem brodę. Dostałem też przesyłkę kurierską zawierającą książki do korekty: MITOLOGIĘ NORDYCKĄ (ukaże się 7 lutego) oraz egzemplarz recenzencki przepięknej adaptacji komiksowej TROLOWEGO MOSTU autorstwa Colleen Doran (wychodzi 18 października).

Poniżej zdjęcie wszystkich tych rzeczy na raz (nie licząc samej czynności golenia).


...

A zatem dziś jest bardzo okładkowy dzień, bo zamierzam zrobić coś fajnego.

Przez ostatnie kilka miesięcy ludziom, z którymi rozmawiałem albo rozmawiałem o książkach albo z tymi, którzy przypadkowo siedzieli obok mnie w samolocie, pokazywałem okładki Gwiezdnego pyłu, Nigdziebądź i Chłopaków Anansiego autorstwa Roberta McGinnisa.

Wszystko dlatego, że jestem z nich niezmiernie dumny, tak samo jak z pracy liternika i projektu graficznego, które wykonał przy nich Todd Klein.

Okładka Amerykańskich bogów (to wydanie już się ukazało) to w moim pojęciu okładka powieści SF z 1968 r. (Pisałem o niej na blogu tutaj. Todd Klein pokazuje kolejne etapy pracy przy projektowaniu na swoim blogu: 

Chcecie zobaczyć kolejne trzy?












Naprawdę?

Nie musicie. Możecie poczekać, aż znajdą się w jakiejś księgarence za kilka miesięcy, i wtedy dać się zaskoczyć...

Ja je uwielbiam. Gwiezdny pył to wczesne lata 70., a okładka jest zabawna, jak okładki moich ulubionych tytułów: Narzeczona dla księcia Williama Goldmana - liternictwo inspirowane było serią książek Ballantine Adult Fantasy Line, a całość ma stwarzać ciepłe, serdeczne wrażenie.

Okładka Chłopaków Anansiego została pomyślana jako tanie wydanie z lat 50. czy 60. - jedna z tych głupkowatych komedii, reklamowana ilustracją jednej ze scen z pierwszego rozdziału. (Cieszę się również, że wreszcie na okładkę trafił sam pan Nancy.) Myślę, że jest to prawdziwe arcydzieło kunsztu Roberta E McGinnisa, Todda również.

Nigdziebądź - kiedy Robert McGinnis przysłał mi tę niesamowitą okładkę, odesłałem ją do Todda Kleina, mówiąc, że dla mnie wygląda jak okładka gotyckiego romansu z lat 70. Obejrzał okładki, które wymieniłem, stwierdził że często występują na nich eleganckie loga pełne zawijasów i czcionki z wyraźnymi szeryfami, po czym stworzył coś tak pięknego i przejmującego, jak sama grafika.

Gotowi?













A niech będzie. Zobaczcie. A przed chwilą zajrzałem na Amazon, żeby znaleźć i zamieścić w linkach daty premier.

(Sprawdziłam też Indiebound i wszystkie książki też już tam są)

Chłopaki Anansiego (http://bit.ly/AnansiPulp) wychodzą 25 października... (ta okłądka spodobała mi się tak bardzo, że kupiłem sam obraz od pana McGinnisa.)
http://www.indiebound.org/book/9780062564337



Nigdziebądź wychodzi 29 listopada. Uwielbiam szczury kryjące się w cieniu...

http://www.indiebound.org/book/9780062476371


Gwiezdny pył ukaże się już za chwilę - za sześć dni, 27 września...
http://www.indiebound.org/book/9780062564344

czwartek, 15 września 2016

Okładka pokazana! Książka ujawniona! Rok zawieruszony!

Neil napisał w środę, 14 września 2016 r. o 14:03


Mniej więcej od 2012 pisałem nowe wersje mitów nordyckich. Pisałem powoli, pomiędzy innymi zajęciami. Raz po raz czytałem wszelkie wydania Eddy starszej i Eddy młodszej, jakie udało mi się znaleźć, kartkowałem Słownik Mitologii Północy Simka kiedy tylko nie byłem czegoś pewien i przez większość czasu trzymałem wszystko w tajemnicy.

Jedno z pierwszych ukończonych opowiadań przeczytałem w bostońskim Muzeum Sztuk Pięknych trzy lata temu i publiczności się podobało. (Tu relacja.) Pisałem dalej.

Napisałem nawet glosariusz.

A teraz książka jest gotowa i ukaże się w lutym. Wszystkie moje ukochane opowieści, wszystkie mity, wiele spośród sprzeczności. Loki i Thor i Odyn i Freyr i Sif i cała reszta, od początku istnienia do Ragnaroku i dalej.



Patrzcie! Jest okładka.




Nadchodzi.




Jesteście gotowi?






Kręci się!



Pracujemy jeszcze nad technologią, która sprawi, że młot będzie się rzeczywiście tak kręcił na okładce książki.



W USA książka ukaże się w lutym nakładem WW Norton (http://bit.ly/NorseMythology) a w Wielkiej Brytanii wyda ją Bloomsbury

[strona Bloomsbury podaje, że na Gwiazdkę 2018 r. ukaże się ilustrowane wydanie! - przyp. noita]


Wydawnictwo Norton stworzyło specjalną stronę: http://www.neilgaimannorsemythology.com/ na której możecie zobaczyć wielką, ruchomą wersję okładki oraz zdjęcie, na którym zagraża mi drzewo.



...



To prawie wszystko. Za dwa dni Ash skończy rok.

Rok temu Amanda wyglądała tak:



a teraz Ash już prawie chodzi i wygląda tak:



Nie mam zdania, gdzie podział się ten rok...