Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Islandia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Islandia. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 marca 2017

Czy ja w ogóle mam albo potrzebuję immunitetu dyplomatycznego?

Neil napisał w niedzielę 26 lutego 2017 r. o 15:20

Piszę to w samolocie, w drodze do Australii, gdzie  się zaszyję i wrócę do egzystencji człowieka piszącego powieść, a życie zmieni się w nieustającą batalię człowieka z pustą kartką, człowieka z tym, co ma wydarzyć się dalej i człowieka z bohaterami jego książki, którzy mają inne zdanie na temat tego, czym powinni się teraz zajmować.

Ale czas spędzony w trasie był fascynujący. Nie zdarzało się, żebym nie był padnięty: na początku wiedziałem, że muszę wytrzymać tylko do drugiego weekendu, ale do czasu, kiedy ten nadszedł, plany się zmieniły i nagle spędzałem 36 godzin na Islandii, filmując mini-materiał dokumentalny do Amerykańskich bogów. Było wspaniale: kocham Islandię. Ale byłem zmęczony i tak naprawdę niewiele Islandii zobaczyłem.

(Mój ulubiony moment, to kiedy jeden z reżyserów zapytał, czy mogą sfilmować, jak czytam "Amerykańskich bogów" stojąc w jakimś zaułku. Zaproponowałem, że jeśli nie mają nic przeciwko, to może zajrzymy do księgarni, a ja poprzeglądam książki. Tak właśnie zrobiłem i przy okazji podpisałem tyle książek ile zdołałem w czasie, który nam pozostał, bo spieszyliśmy się, żeby wykorzystać resztki zachodzącego lutowego słońca.)




Islandia jest naprawdę przepiękna. I gdyby nie ona, nie byłoby "Amerykańskich bogów"...

Miałem trochę wspaniałej zabawy. Wywiady radiowe dla BBC były tak różne od siebie i tak świetne. Mój występ w Royal Festival Hall też się znakomicie udał, a w przerwie obiadowej pojawiłem się na tej samej scenie jako niespodziewany gość Chrisa Riddella oraz miałem okazję poznać Posy Simmonds i natychmiast zmieniłem się w oszołomionego spotkaniem z idolką nastolatka.

Chris został jeszcze trochę, żeby porysować, podczas kiedy ja tego samego wieczora mówiłem i udzielałem wywiadu:



...

Teraz jestem w Melbourne, w Australii, jest dwa dni później i nie mam zdania, gdzie podziało się ostatnie 48 godzin. Odespałem (Amanda i Ash są w Adelaidzie, gdzie ona koncertuje), zaatakowałem górę e-maili, które na mnie czekały, spędziłem trochę czasu z chorym przyjacielem, a dzisiaj wreszcie usiadłem na trochę do pisania powieści.

"Mitologia nordycka" ukazała się 7 lutego i natychmiast trafiła na pierwsze miejsca sprzedaży w USA, Wielkiej Brytanii i Kanadzie. W drugim tygodniu spadła na drugie miejsce w Stanach, ale w Kanadzie i Wielkiej Brytanii jakoś utrzymała się na pierwszym miejscu, mimo, że w wielu księgarniach się wyprzedała. To zjawisko rozchodzenia się na pniu bardzo mnie ucieszyło i nieco zaskoczyło - moje książki zawsze się sprzedają, ale zwykle w rozsądnych ilościach i normalnym tempie, a jestem autorem bestsellerów, bo te rozsądne ilości sprzedają się bez końca. Nie zdarza się, żeby internauci opowiadali, że odwiedzili pięć księgarni i dorwali ostatni egzemplarz (albo i nie) w dużej czy małej miejscowości, gdzie mieszkają. Ludzie (znajomi, rodzina, dziennikarze, nawet Amanda) mówią, że i ja i wydawca i księgarnie musieliśmy się spodziewać takiego zainteresowania, na co ja odpowiadam, że gdybyśmy się spodziewali takiego entuzjazmu i tempa sprzedaży, od początku wydawca drukowałby więcej, a księgarnie zamówiłyby znacznie więcej książek, a ja z kolei nie ociągałbym się z jej napisaniem przez cztery lata...

Ale wtedy myślę sobie, że może ta książka okazała się tak niesamowicie popularna po części dlatego, że wyszła teraz i to był odpowiedni moment na jej publikację.

Ukazało się mnóstwo fantastycznych artykułów na jej temat i cała masa świetnych recenzji. Bardzo podobał mi się ten artykuł z the Atlantic
i ta recenzja na blogu, która moim zdaniem adekwatnie oddaje to, co usiłowałem zrobić: 

Podobała mi się recenzja Jamesa Lovegrove'a z Financial Times: 

Sarah Lyall przyszła na nowojorski występ i przeprowadziła ze mną wywiad dla New York Timesa:

A tu można mnie posłuchać w podcaście New York Times Book Review:

Michael Dirda zaczyna swoją recenzję "Mitologii nordyckiej" tak, że żołądek podchodzi mi do gardła, a i cała recenzja jest jak jazda kolejką górską (ale taka, po której cieszysz się, że do niej wsiadłeś):

I teraz zdaję sobie sprawę, że jeśli będę w dalszym ciągu linkował do wywiadów itp. pojawiających się po obu stronach Atlantyku, ten post nigdy się nie skończy...

A więc macie okładkę niedawnego dodatku Australian Sunday: nie dajcie się zwieść podanej dacie 1977.


...

W temacie publicznych wystąpień: Na podstronie Gdzie jest Neil znajdziecie list miejsc,w których się w tym roku pojawię. Z wydarzeń zaplanowanych na wiosnę, Seattle jest wyprzedane, tak samo jak Santa Rosa i Boston, Costa Mesa jest prawie wyprzedana, Mesa, AZ schodzi szybko i jest jeszcze... wciąż bardzo, bardzo dużo biletów do San Diego.

Nie wiem dlaczego tak jest. Jeśli jednak mielibyście ochotę przyjść i zobaczyć jak opowiadam i czytam i odpowiadam na pytania i takie tam, a nie dostaniecie biletu na żaden z pozostałych wieczorów, San Diego jest oddalone o zaledwie dwie godziny jazdy pociągiem od LA, a w pociągu mają nawet WiFi, i to niecałe trzy godziny samolotem ze Seattle. I póki co, są wolne miejsca. ("San Diego. Więcej nić ComicCon.")

Mam też wieści na temat jedynego wystąpienia w okolicach Nowego Jorku: odbędzie się 15 kwietnia w Bard College, gdzie jestem wykładowcą. Będzie w całości poświęcone "Amerykańskim bogom", a rozmawiać ze mną będzie mój specjalny gość, producent wykonawczy i jeden z showrunerów serialu, Bryan Fuller. Mamy nadzieję pokazać wam tego wieczora co nieco na dużym ekranie. W końcu to będzie zaledwie dwa tygodnie przed premierą pierwszego odcinka.

Dla członków społeczności Bard wstęp jest wolny, bilet dla reszty świata kosztuje 25$. Szczegóły tutaj:
...

Co mi przypomina:

Mamy już datę premiery AMERYKAŃSKICH BOGÓW: pierwszy odcinek pierwszej serii zostanie wyemitowany w USA przez stację Starz 30 kwietnia i będzie go można oglądać również cyfrowo, na kanale Starz w Amazon Prime.



Poza Stanami będzie można oglądać "Amerykańskich bogów" na Amazon Prime Video od 1 maja.

...

Najważniejsza wieść ze wszystkich, ważniejsza nawet i bardziej ekscytująca niż Międzynarodowy Bestseller Numer Jeden czy wspaniały serial telewizyjny na podstawie mojej książki jest następująca:
zostałem mianowany Ambasadorem Dobrej Woli ONZ ds. Uchodźców. Mam nawet świadectwo. (Jest niebieskie i wielkości paszportu.) Nie wiem co to naprawdę oznacza: zamierzam kontynuować pracę, którą wykonuję od 2013 roku, żeby zwracać uwagę opinii publicznej na uchodźców, szerzyć świadomość oraz informacje i im pomagać.

Byłem zawiedziony, kiedy się dowiedziałem, że nie przysługuje mi się immunitet dyplomatyczny od mandatów za złe parkowanie.*

Tutaj jest ogłoszenie z wywiadu podczas facebookowej transmisji na żywo, w której rozmawia ze mną Jonathan Ross, a ja odpowiadam na pytania od oglądających. Wywiad zaczyna się od ok. 4:30.







*Żart. Kiepski żart. Ambasadorzy Dobrej Woli ONZ sami opłacają swoje mandaty za parkowanie, bilety lotnicze, pobyty w hotelach etc.

środa, 5 grudnia 2007

strajki, scenariusze i sprawy

Neil napisał w niedzielę 2 grudnia 2007 o 16:02

Czuję, że marny ze mnie strajkujący. Strajk Amerykańskiego Związku Pisarzy został ogłoszony w przeddzień mojego wylotu z LA do UK i od tamtego czasu przebywam tysiace kilometrów od wszystkich miejsc gdzie protestują. Codziennie dostaję ładne emaile z informacjami gdzie w Nowym Jorku odbędzie się pikieta, ale w czasie kiedy odbieram te wiadomości Nowy Jork znajduje się bardzo daleko, nawet nie w tym samym kraju co ja. A teraz zaczynam się gorączkowo zmagać z ostatnimi rozdziałami Księgi Cmentarnej i żeby je dokończyć mogę zapaść się pod ziemię i zniknąć zupełnie.


Ale z razie gdyby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości (a sądząc po przychodzących do FAQ, trochę osób ma), tak, całym sercem popieram i -niezależnie czy było to cokolwiek warte- głosowałem za strajkiem (jak około 95% członków Związku, więc nic dziwnego).

Zastanawia mnie jednak, że wszędzie indziej na świecie bierze się za pewnik, że autorom płaci się gdy ich dzieła są oglądane online w sieci. Jeśli napisałbym scenariusz do serialu w Wielkiej Brytanii dostałbym mniej pieniędzy z góry (niewiele mniej) ale wynagrodziłoby mi to wpływy za powtórki, wydania DVD, udostępnianie w Internecie i tak dalej. (cokolwiek to oznacza, za wydaną w twardej oprawie książkę dostaję z tantiem125 razy więcej, niż za DVD sprzedawane w tej samej cenie)

Gdyby miało to zaszkodzić RSS - Na końcu tej notki zamieszczam dwa klipy podsumowujące całą sprawę. Stronnicze, rzecz jasna.

...

Cześć Neil,

Poszedłem zobaczyć „Beowulfa” jak tylko wszedł do kin i spodobał mi się, choć nie tak bardzo jak “Gwiezdny pył” który po prostu mnie zachwycił.
W każdym razie znalazłem dwie pomyłki. Pierwsza to duńskie góry. Góry to coś, z braku czego Dania słynie i co pozwala Islandczykom takim jak ja żartować sobie z kraju, który kiedyś władał naszym Ale ktoś na forum imdb.com zauważył, że choć niezgodne z rzeczywistością zgadza się to z poematem, w którym czytamy:

"'......sailors now could see the land, sea-cliffs shining, steep high hills, headlands broad.' " [“żeglarze ujrzeli ziemię, błyszczące klify, strome wzgórza, rozległy przylądek”]

Ustna tradycja robi poematom takie rzeczy. Zapisał go prawdopodobnie ktoś, kto w życiu nie widział Danii. Gdzieś mogły pojawić się wersje mówiące o wyjątkowo płaskim terenie kraju, ale są one dla nas na zawsze stracone. Druga kwestia może być trochę trudniejsza do wyjaśnienia za pomocą poematu. Islandia jest wymieniona w filmie co najmniej dwa razy, co jest nie na miejscu zważywszy, że w tym czasie prawdopodobnie nie była jeszcze zamieszkana i mało prawdopodobne, aby ktokolwiek wiedzący o jej istnieniu nazywał ją w ten sposób. Czy skłoniła cię do tego miłość do naszego kraju, czy były inne powody? Czy wybierzesz łatwiejsze wyjście i obwinisz swojego współpracownika? Islandczycy nie poczują się urażeni, bo z reguły lubią jak ktoś o ich kraju wspomina. W każdym razie dzięki za pisanie tego dziennika, dla mnie jest świetny szczególnie gdy wspominasz o folklorze (jestem etnologiem) i bibliotekach (jestem bibliotekoznawcą i specjalistą od zarządzania informacją) i to bardzo przychylnie.
Ciepłe pozdrowienia z Cork w Irlandii
,
Óli Gneisti Sóleyjarson

Tak, klify i wzgórza wzięły się z poematu..

W scenariuszu kwestia brzmiała "They sing our shame from the middle sea to the ice-lands of the north." [„Wyśpiewują nasz wstyd od morza środkowego do lodowych ziem północy.]

Choć nie jestem pewien co ostatecznie mówi Anthony Hopkins w filmie. (i nie mam też pojęcia skąd w „Skylding’s Watch” [„Czuwaniu Skyldinga”] wziął się równie anachroniczny wers mówiący o Vinlandii. Nie było go w żadnej wersji Rogera i mojej.)

Przypadkowo pomyślałem, że wspomnę ponownie, iż książka ze scenariuszem Beowulfa zawiera odpowiedzi na tego typu pytania I żaden z obecnych w sieci opisów nie wyjaśnia dokładnie czym ta książka jest.

Znalazłem recenzję (http://www.post-gazette.com/pg/07320/834312-44.stm), w której piszą:

W jaki sposób scenariusz zawierający flaki, sceny krwawej jatki i słowa na „k” zostaje animacją dozwoloną od lat 13? Sprawdźcie w „Beowulf: Scenariusz” (HarperCollins Entertainment, $16.95), który zawiera właściwie dwa scenariusze, oba autorstwa powieściopisarza Neila Gagmana i zdobywcę Oskara-scenarzystę Rogera Avary’ego.
Pierwszy z nich otrzymacie po połączeniu scenarzysty “Pulp Fiction” (Avary) z autorem
”Sandmana”, “Gwiezdnego pyłu” I “Amerykańskich bogów”(Gaiman), bez użycia jakichkolwiek zasad i bez ingerencji z zewnątrz. Drugi to ich wersja ostatecznego scenariusza do filmu.
Avary zapewnił przedmowę i „Międzysłowie” w którym opisuje trwającą od kilku dekad obsesję na punkcie „Beowulfa” – liczącego setki lat poematu złożonego z 3000 wersów – i coraz większy przymus by odtworzyć to na ekranie. W końcu, głęboko nieszczęśliwy rezygnuje z reżyserowania „Beowulfa” w obliczu grubej kasy Stevena Binga i pasji z jaką reżyser Robert Zemeckis odnosi się do projektu. Gaiman napisał posłowie, w którym stwierdza, że wstęp Rogera Avary’ego jest stanowczo zbyt szczerze opisuje proces tworzenia scenariusza.
To dlatego, że Roger jest Świętym Szaleńcem.
Gaiman i Avary spotkali się po raz pierwszy w Meksyku w 1997 i stworzyli pierwszy, napędzany tequilą pierwszy szkic, w którym matka Grendela rozmiłowana była w ludzkim mięsie bez opamiętania. Ta wersja jednak zgadza się z układem staroangielskiego poematu.
Następnie wkładem Zemeckisa było przypomnienie o wolności obowiązującej w kinematografii i pozwolenie na rozpuszczenie wodzów wyobraźni, skoro jego nowatorska technika Performance Capture (jaką widziano już w filmie „Ekspres Polarny”) nie zna ograniczeń.
Czas akcji i jej umiejscowienie zmieniły się w ostatecznej wersji – zamiast opowieści w dwóch częściach i dwóch krainach Beowulf zaczyna i kończy na dworze króla Hrothgara. Beowulf nie wraca do domu, tylko zostaje nagrodzony tronem Hrothgara. Zamiast potężnego pogromcy smoków spotykamy najpierw starego króla Beowulfa w jego dworze… i oczywistym jest, że to zupełnie inne przeżycie niż w przypadku pierwszego scenariusza.
Równie intrygujące co sam scenariusz są owe momenty szczerości Avary’ego. Na przykład pogodził się w końcu z oddaniem swojego „dziecka” Zemeckisowi, gdy „Z.” zgodził się zaangażować Cristina Glogera jako potwora Grendela. Reżyser pokłócił się z ekscentrycznym aktorem podczas kręcenia „Powrotu do przyszłości 2” co skończyło się pozwaniem Zemeckisa, gdy ten włączył wizerunek aktora do filmu. „Do dziś wyrok chroni aktorów przed używaniem ich podobizn bez ich zgody” pisze Avary.
Mimo tego Gloger dostał rolę a Zemeckis użył swoje nowomodnej technologii to przeobrażenia go na ekranie w potwora, co może być wystarczającą zemstą.
Książka ze scenariuszami „Beowulfa” zawiera też prace artysty Stephena Norringtona zlecone mu przez Avary’ego kiedy ten jeszcze miał reżyserować swoja wersję, które dodatkowo prowokują pytanie zadane przez skonfrontowanie oby wizji: „Co by było gdyby…?”

(Jednak wzmianka w pieści jest całkowicie moja winą. Przepraszam.)

...

Cześć Neil, jestem fanem ze Szwecji, który miał nadzieje na zakup kilku Twoich książek ze strony Audible.com, ale najwyraźniej Audible nie sprzedaje ich Szwedom. Czy mógłbyś mi powiedzieć dlaczego? Ponieważ nie ma innego szwedzkiego, czy nawet europejskiego sprzedawcy Twoich książek w formacie audio oznacza to, że nikt nie dostanie moich pieniędzy, a ja nie mam wyjścia i muszę słuchać Orsona Scotta Carda.

Na całym świecie jest mnóstwo spraw związanych z prawami, co oznacza, że firmy nie zawsze sprzedają swoje produkty gdzie indziej. Jeśli chodzi o książki audio, zawsze możesz kupić CD i zgrać je samodzielnie. Są nawet audiobooki wydawane na płytach z plikami MP3 więc nie musisz zgrywać, po prostu przenosisz je na swój odtwarzacz. (Właśnie sprawdziłem i Amazon obniżył cenę „Chłopaków Anansiego” MP3 CD) więc to najtańszy sposób nabycia „Chłopaków Anansiego” do posłuchania.

Neil, zastanawiałem się co sądzisz na temat książek Philipa Pullmana i kontrowersji w Stanach wywoływanych przez film opartego na jego pierwszej powieści.

Jessica.

Bardzo lubię Philipa Pullmana, jego książki takoż i uważam, że owe kontrowersje są głupie. Czy to wystarczy?
...

Tu są filmiki:

i jeszcze jeden: