Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Amerykańscy bogowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Amerykańscy bogowie. Pokaż wszystkie posty

środa, 2 sierpnia 2017

Pięć sezonów Amerykańskich bogów: wywiad z z Neilem Gaimanem

The Independent, 1 sierpnia 2017

Na podstawie pierwszej części „Amerykańskich bogów” może powstać pięć sezonów serialu.

Pisarz opowiada o telewizyjnej adaptacji swojej epickiej powieści i zdradza, czego można się spodziewać w kolejnych seriach.




Powodzenie ekranizacji jego dzieła nie jest dla brytyjskiego pisarza Neila Gaimana niczym nowym (patrz: Koralina, Gwiezdny pył), ale największe wrażenie z nich wszystkich robi chyba adaptacja ulubionej przez czytelników powieści Amerykańscy bogowie.
Bez wątpienia najsłynniejsza, nagrodzona Hugo powieść Gaimana stała się podstawą serialu telewizyjnego. Emisję pierwszego, bardzo dobrze przyjętego sezonu, zakończyła niedawno w USA stacja STARZ, a w Wielkiej Brytanii Amazon Prime (serial jest już do kupienia na DVD i Blu-rayu.)
Pod okiem wiodących producentów Bryana Fullera i Michaela Greena, Amerykańscy Bogowie prowadzą widzów przez fantastyczny świat Gaimana śladami głównego bohatera. Shadow Moon (Ricky Whittle) napotkawszy tajemniczego pana Wednesdaya (Ian McShane) znajduje się nagle w samym środku wiecznej rozgrywki pomiędzy starymi bóstwami a nowymi bogami Ameryki.
Z autorem Amerykańskich bogów rozmawialiśmy o trudnościach z przeniesieniem książki na mały ekran, o najbardziej wyczekiwanych wątkach potwierdzonego już drugiego sezonu oraz z dawna zapowiadanej kontynuacji powieści.

Martwiłeś się, czy tak obszerną historię jak Amerykańscy bogowie uda się przenieść się na ekran?

Moja książka była dziwaczna i bardzo długa. Odbierałem telefony od niezwykle uprzejmych i niezwykle sławnych reżyserów – ludzi, o których się słyszy – którzy opowiadali mi, że kupili książkę na lotnisku, od razu ją pokochali i że ich zdaniem powinno się zrobić z niej film. Kiedy wreszcie ktoś podjął się realizacji czekałem, aż zadzwonią do mnie ze STARZ, mówiąc: „Wiesz co? Okazało się, że kiedy się umawialiśmy, że to zrobimy i podpisywaliśmy te wszystkie kontrakty byliśmy kompletnie naćpani! Ale już nam przeszło, więc jeśli nie masz nic przeciwko, nakręcimy jakiś normalny program.” A jednak naprawdę udało im się zrealizować serial, który ma prawo być powodem do dumy.


A jak oceniasz sposób, w jaki ożywili na ekranie twoich bohaterów?

To zawsze było najtrudniejsze zadanie. Ricky dostał rolę Cienia, bo z czasem robił się coraz lepszy i to było fascynujące. Zawsze był w pierwszej dziesiątce kandydatów, ale przy pierwszym podejściu plasował się bliżej końca stawki. Kiedy przyszły kolejne taśmy z castingów, zacząłem zdawać sobie sprawę, że pozostali aktorzy, sławniejsi niż Ricky, w ogóle się nie zmieniali. A na Wednesdaya miałem kilka pomysłów. Odezwaliśmy się do dwóch czy trzech aktorów i dostaliśmy mocno skonsternowane odpowiedzi w stylu „co to w ogóle jest, do cholery?”. Potem wysłaliśmy Ianowi McShane’owi scenariusz z pytaniem, czy nie zechciałby zagrać Czernoboga [ostatecznie w tej roli wystąpił Peter Stormare]. Ian przeczytał scenariusz i odpowiedział: „Znajdziecie dużo lepszego Czernoboga, niż ja, ale co z Wednesdayem? Jestem urodzony do tej roli.” To cudowne, że w latach 80. był Lovejoyem, w latach 90. Alem Swearengenem (w serialu Deadwood), a teraz, w roku 2017, jest Wednesdayem.


Jakie to uczucie, doczekać końca pierwszego sezonu i zobaczyć jak świetnie został przyjęty?
Przedziwna mieszanka: z jednej strony jakby się cudem uszło z życiem, a z drugiej – po prostu radość. Jestem zachwycony pozytywnym odbiorem. Cieszę się, że serial najwyraźniej znalazł swoje grono odbiorców. Dzisiaj natknąłem się na informację, że Amerykańscy bogowie są najczęściej pobieranym tytułem na brytyjskim Amazonie.

Czy planujesz dodać więcej wątków fabularnych, które być może nie zmieściły się w książce?

Rozmawiałem z Bryanem i Michaelem o historiach, które przepadły i jedna z nich toczyła się w czasie drugiej wojny światowej, w obozie dla internowanych Japończyków w Ameryce. Zebrałem materiały, wszystko zaplanowałem i wtedy… okazało się, że książka już i tak jest za długa. Ale dyskutowaliśmy o tym, co możemy zrobić i mam ogrom ną nadzieję, że uda się tę opowieść zmieścić gdzieś w drugim lub trzecim sezonie.

Co możesz nam powiedzieć o tym, jakie historie czekają nas w drugim sezonie?

Dotrzemy do Domu Na Skale, który jest przedziwny. Wiele osób jest przekonanych, że go zmyśliłem, ale tak nie jest – on istnieje naprawdę i stanowi coś pomiędzy atrakcją turystyczną a muzeum surrealizmu. Będziemy tam kręcić. Zaplanowaliśmy kilka odcinków, których akcja będzie się w nim toczyć, a potem będziemy sobie poczynać z różnymi rzeczami z książki. Nadal wysyłamy Cienia do Kairu w Illinois, do pracy z Jacquelem (Chris Obi) oraz Ibisem (Demore Barnes). Najnowsze wieści z tego miasta mówią, że rząd uznał wszystkie tamtejsze lokale socjalne za niezdatne do zamieszkania i nie zamierza ani wydawać na nie więcej pieniędzy, ani budować nowych, więc właściwie los Cairo jest przesądzony. To też weźmiemy pod uwagę.


Co zrobiło na tobie największe wrażenie w pierwszym sezonie?

Uwielbiam odcinek o Laurze (Emily Browning), głównie dlatego, że zawsze chciałem zrobić coś podobnego w książce, a nie mogłem, ze względu na budowę powieści. Byłem zachwycony występem Emily i tym, jak wszystko zostało obmyślone.
Uwielbiam wszystkie momenty, których w książce nie było – sceny dodane przez Bryana i Michaela. Oglądam je i myślę sobie „Wy jesteście nienormalni, a to jest wspaniałe!”

Jak bliska jest ta adaptacja twoim wyobrażeniom podczas pisania?

Odpowiedź brzmi: nie bardzo i ludzie zawsze wydają się rozczarowani, jak to mówię. Kiedy piszę scenę dialogu podczas pikniku na łące, żadna jej ekranizacja nie będzie wyglądać jak to, co miałem w głowie, bo nigdy nie znajdziecie dokładnie takiej łąki ani dokładnie takiego drzewa.
Koralina Henry’ego Selicka jest moim zdaniem najlepszym filmem, jaki powstał na podstawie moich rzeczy, a to między innymi dlatego, że jest filmem Henry’ego Selicka – każdy kadr jest przepiękny i magiczny – i nie jest to moja książka. Uwielbiam go tak, jakby nią był. Ale jeśli ktoś pyta, czy tak sobie wszystko wyobrażałem, odpowiedź brzmi: nie, to wizja Henry’ego i jest wspaniała. Takie same odczucia mam przy Amerykańskich bogach.

Czy serial będzie kontynuowany, kiedy historia zawarta w książce dobiegnie końca? Słyszałem plotki o kontynuacji powieści…

Fakt, że wydostaliśmy się z głowy Cienia oznacza, że w drugim sezonie spotkamy więcej starych bogów i więcej nowych bogów. Zobaczymy, z jakimi problemami borykają się jedni i drudzy. Mam też nadzieję, że spotkamy starych znajomych. Przy tym wszystkim, pierwszej książki wystarczy nam na jakieś pięć sezonów, a do tego czasu prawdopodobnie kolejna część Amerykańskich bogów będzie gotowa.

Kto twoim zdaniem wygrywa w starciu starych bogów z nowymi?


Techniczny chłopiec (Bruce Langley) ma niekwestionowaną przewagę, do niego należą pieniądze i cała uwaga. Tragedia nowych bogów polega na tym, że ciągle zastępują ich nowi. Kiedyś bogowie telegrafu i kolei rządzili niepodzielnie  aż do dnia, kiedy przestali. Charakter mediów zmienia się całkowicie.

zdjęcia: 
https://www.instagram.com/americangodsstz/

niedziela, 5 marca 2017

Czy ja w ogóle mam albo potrzebuję immunitetu dyplomatycznego?

Neil napisał w niedzielę 26 lutego 2017 r. o 15:20

Piszę to w samolocie, w drodze do Australii, gdzie  się zaszyję i wrócę do egzystencji człowieka piszącego powieść, a życie zmieni się w nieustającą batalię człowieka z pustą kartką, człowieka z tym, co ma wydarzyć się dalej i człowieka z bohaterami jego książki, którzy mają inne zdanie na temat tego, czym powinni się teraz zajmować.

Ale czas spędzony w trasie był fascynujący. Nie zdarzało się, żebym nie był padnięty: na początku wiedziałem, że muszę wytrzymać tylko do drugiego weekendu, ale do czasu, kiedy ten nadszedł, plany się zmieniły i nagle spędzałem 36 godzin na Islandii, filmując mini-materiał dokumentalny do Amerykańskich bogów. Było wspaniale: kocham Islandię. Ale byłem zmęczony i tak naprawdę niewiele Islandii zobaczyłem.

(Mój ulubiony moment, to kiedy jeden z reżyserów zapytał, czy mogą sfilmować, jak czytam "Amerykańskich bogów" stojąc w jakimś zaułku. Zaproponowałem, że jeśli nie mają nic przeciwko, to może zajrzymy do księgarni, a ja poprzeglądam książki. Tak właśnie zrobiłem i przy okazji podpisałem tyle książek ile zdołałem w czasie, który nam pozostał, bo spieszyliśmy się, żeby wykorzystać resztki zachodzącego lutowego słońca.)




Islandia jest naprawdę przepiękna. I gdyby nie ona, nie byłoby "Amerykańskich bogów"...

Miałem trochę wspaniałej zabawy. Wywiady radiowe dla BBC były tak różne od siebie i tak świetne. Mój występ w Royal Festival Hall też się znakomicie udał, a w przerwie obiadowej pojawiłem się na tej samej scenie jako niespodziewany gość Chrisa Riddella oraz miałem okazję poznać Posy Simmonds i natychmiast zmieniłem się w oszołomionego spotkaniem z idolką nastolatka.

Chris został jeszcze trochę, żeby porysować, podczas kiedy ja tego samego wieczora mówiłem i udzielałem wywiadu:



...

Teraz jestem w Melbourne, w Australii, jest dwa dni później i nie mam zdania, gdzie podziało się ostatnie 48 godzin. Odespałem (Amanda i Ash są w Adelaidzie, gdzie ona koncertuje), zaatakowałem górę e-maili, które na mnie czekały, spędziłem trochę czasu z chorym przyjacielem, a dzisiaj wreszcie usiadłem na trochę do pisania powieści.

"Mitologia nordycka" ukazała się 7 lutego i natychmiast trafiła na pierwsze miejsca sprzedaży w USA, Wielkiej Brytanii i Kanadzie. W drugim tygodniu spadła na drugie miejsce w Stanach, ale w Kanadzie i Wielkiej Brytanii jakoś utrzymała się na pierwszym miejscu, mimo, że w wielu księgarniach się wyprzedała. To zjawisko rozchodzenia się na pniu bardzo mnie ucieszyło i nieco zaskoczyło - moje książki zawsze się sprzedają, ale zwykle w rozsądnych ilościach i normalnym tempie, a jestem autorem bestsellerów, bo te rozsądne ilości sprzedają się bez końca. Nie zdarza się, żeby internauci opowiadali, że odwiedzili pięć księgarni i dorwali ostatni egzemplarz (albo i nie) w dużej czy małej miejscowości, gdzie mieszkają. Ludzie (znajomi, rodzina, dziennikarze, nawet Amanda) mówią, że i ja i wydawca i księgarnie musieliśmy się spodziewać takiego zainteresowania, na co ja odpowiadam, że gdybyśmy się spodziewali takiego entuzjazmu i tempa sprzedaży, od początku wydawca drukowałby więcej, a księgarnie zamówiłyby znacznie więcej książek, a ja z kolei nie ociągałbym się z jej napisaniem przez cztery lata...

Ale wtedy myślę sobie, że może ta książka okazała się tak niesamowicie popularna po części dlatego, że wyszła teraz i to był odpowiedni moment na jej publikację.

Ukazało się mnóstwo fantastycznych artykułów na jej temat i cała masa świetnych recenzji. Bardzo podobał mi się ten artykuł z the Atlantic
i ta recenzja na blogu, która moim zdaniem adekwatnie oddaje to, co usiłowałem zrobić: 

Podobała mi się recenzja Jamesa Lovegrove'a z Financial Times: 

Sarah Lyall przyszła na nowojorski występ i przeprowadziła ze mną wywiad dla New York Timesa:

A tu można mnie posłuchać w podcaście New York Times Book Review:

Michael Dirda zaczyna swoją recenzję "Mitologii nordyckiej" tak, że żołądek podchodzi mi do gardła, a i cała recenzja jest jak jazda kolejką górską (ale taka, po której cieszysz się, że do niej wsiadłeś):

I teraz zdaję sobie sprawę, że jeśli będę w dalszym ciągu linkował do wywiadów itp. pojawiających się po obu stronach Atlantyku, ten post nigdy się nie skończy...

A więc macie okładkę niedawnego dodatku Australian Sunday: nie dajcie się zwieść podanej dacie 1977.


...

W temacie publicznych wystąpień: Na podstronie Gdzie jest Neil znajdziecie list miejsc,w których się w tym roku pojawię. Z wydarzeń zaplanowanych na wiosnę, Seattle jest wyprzedane, tak samo jak Santa Rosa i Boston, Costa Mesa jest prawie wyprzedana, Mesa, AZ schodzi szybko i jest jeszcze... wciąż bardzo, bardzo dużo biletów do San Diego.

Nie wiem dlaczego tak jest. Jeśli jednak mielibyście ochotę przyjść i zobaczyć jak opowiadam i czytam i odpowiadam na pytania i takie tam, a nie dostaniecie biletu na żaden z pozostałych wieczorów, San Diego jest oddalone o zaledwie dwie godziny jazdy pociągiem od LA, a w pociągu mają nawet WiFi, i to niecałe trzy godziny samolotem ze Seattle. I póki co, są wolne miejsca. ("San Diego. Więcej nić ComicCon.")

Mam też wieści na temat jedynego wystąpienia w okolicach Nowego Jorku: odbędzie się 15 kwietnia w Bard College, gdzie jestem wykładowcą. Będzie w całości poświęcone "Amerykańskim bogom", a rozmawiać ze mną będzie mój specjalny gość, producent wykonawczy i jeden z showrunerów serialu, Bryan Fuller. Mamy nadzieję pokazać wam tego wieczora co nieco na dużym ekranie. W końcu to będzie zaledwie dwa tygodnie przed premierą pierwszego odcinka.

Dla członków społeczności Bard wstęp jest wolny, bilet dla reszty świata kosztuje 25$. Szczegóły tutaj:
...

Co mi przypomina:

Mamy już datę premiery AMERYKAŃSKICH BOGÓW: pierwszy odcinek pierwszej serii zostanie wyemitowany w USA przez stację Starz 30 kwietnia i będzie go można oglądać również cyfrowo, na kanale Starz w Amazon Prime.



Poza Stanami będzie można oglądać "Amerykańskich bogów" na Amazon Prime Video od 1 maja.

...

Najważniejsza wieść ze wszystkich, ważniejsza nawet i bardziej ekscytująca niż Międzynarodowy Bestseller Numer Jeden czy wspaniały serial telewizyjny na podstawie mojej książki jest następująca:
zostałem mianowany Ambasadorem Dobrej Woli ONZ ds. Uchodźców. Mam nawet świadectwo. (Jest niebieskie i wielkości paszportu.) Nie wiem co to naprawdę oznacza: zamierzam kontynuować pracę, którą wykonuję od 2013 roku, żeby zwracać uwagę opinii publicznej na uchodźców, szerzyć świadomość oraz informacje i im pomagać.

Byłem zawiedziony, kiedy się dowiedziałem, że nie przysługuje mi się immunitet dyplomatyczny od mandatów za złe parkowanie.*

Tutaj jest ogłoszenie z wywiadu podczas facebookowej transmisji na żywo, w której rozmawia ze mną Jonathan Ross, a ja odpowiadam na pytania od oglądających. Wywiad zaczyna się od ok. 4:30.







*Żart. Kiepski żart. Ambasadorzy Dobrej Woli ONZ sami opłacają swoje mandaty za parkowanie, bilety lotnicze, pobyty w hotelach etc.

wtorek, 6 września 2016

Robert E McGinnis i tajemnica nowej okładki

Neil napisał w środę, 27 lipca 2016 r. o 18:31

Od bardzo dawna uwielbiam okładki Roberta McGinnisa. Pamiętam pierwszą, na którą zwróciłem uwagę (była to książka Iana Fleminga o Jamesie Bondzie "Diamenty są wieczne", kiedy miałem jakieś 9 lat. Na okładce znalazł się plakat filmowy, co było zastanawiające, bo fabuła książki różni się od fabuły filmu.) I zakładałem, że już dawno przeszedł na emeryturę.

Mniej więcej rok temu rozmawiałem z Jennifer Brehl. Jennifer jest moją redaktorką w wydawnictwie William Morrow, a przy okazji jedną z najlepszych, najbardziej rozsądnych i najmądrzejszych osób w moim życiu. Szczęściarz ze mnie, że ją mam. Rozmawialiśmy o wydaniach w miękkiej oprawie i o tym, że  obecnych czasach wydawcy przykładają do nich mniej wagi. Zacząłem rozprawiać na temat tego, jak kiedyś miękkie okładki były piękne, palowane i wiele mówiły. I jak mi brakuje okładek z lat 50., 60. i 70., które zbierałem i kupowałem u zarania dziejów.

W jakiś sposób rozmowa doprowadziła do tego, że zapytałem czy Harper Collins wyda serię moich książek w miękkiej oprawie z okładkami retro, a Jennifer powiedziała, że i owszem.

Kilka dni później byłem w księgarni DreamHaven Books w Minneapolis. Zauważyłem wyjątkowo efektowną okładkę starej książki na półce. Zapytałem Grega Kettera, kto jest jej autorem.

 Robert McGinnis  odpowiedział Greg.  W sumie mamy całą książkę z pracami McGinnisa.
Pokazał mi ją. The Art of Robert E. McGinnis. Jest przepiękna. Oto jej okładka:

http://amzn.to/2aLcYg2

Zdziwiło mnie, jak niedawno wydana została ta książka. Zaledwie kilka miesięcy temu.
 Ach tak.  powiedział Greg.  Bob wciąż maluje. Musi mieć teraz jakieś 90 lat.

(90 lat skończył w lutym 2016.)

Wysłałem Jennifer notatkę z pytaniem, czy jest choćby najmniejsza szansa, że pan McGinnis będzie zainteresowany namalowaniem okładek do wydań, które zamierzamy przygotować. Zgodził się.

Mówię to bardzo beztrosko. Ale on rzeczywiście przeszedł na emeryturę, nie ma e-maila i tylko dzięki temu, że dyrektor artystyczny w Morrow kiedyś z nim pracował, a zlecenie go zaintrygowało... i ROBERT MCGINNIS SIĘ ZGODZIŁ.

Przysłał pierwszy z obrazów, ten do "Amerykańskich bogów". Był doskonały. Teraz musieliśmy sprawić, żeby wszystko poza okładką było odpowiednie.

Todd Klein, najlepszy liternik w branży komiksowej, stworzył logo dla każdej z książek i pomógł zaprojektować lub wybrać czcionki, by każda z nich zdawała się pochodzić z określonego okresu.

Każdy z obrazów McGinnisa był lepszy od poprzedniego. Każde kolejne logo i szata graficzna Todda były mocniejsze i bardziej trafne. Wyszło wspaniale.

Planowaliśmy ogłosić tę serię w znacznie bardziej zaplanowany i uporządkowany sposób. Nie zdradzę Wam, które książki się w niej znajdą i nie pokażę Wam żadnej okładki poza tą jedną.

A to dlatego, że zapowiedziany na 2017 rok serial na postawie "Amerykańskich bogów" tworzy znaczny popyt na ten tytuł. Ci, którzy nigdy książki nie czytali, zaczęli ją kupować, żeby dowiedzieć się, o co to całe zamieszanie. A ci, którzy przeczytali ją dawno i porozdawali swoje egzemplarze, chcą kupić nowy i przeczytać raz jeszcze.

Wydawnictwom skończyły się książki.

Pospieszyli więc do drukarni z nowym wydaniem w miękkich okładkach, które miało się ukazać dopiero za parę miesięcy (a zawiera wersję tekstu preferowaną przez autora, jeśli ktoś się zastanawiał).

Oznacza to, że wydanie z nową okładką ukaże się znacznie wcześniej, niż sądziliśmy. A jutro powinno pojawić się na Amazonie.

Chciałem, żebyście usłyszeli o tym w pierwszej kolejności ode mnie. Reszty okładek Roberta E McGinnisa jeszcze przez jakiś czas nie zobaczycie (a każda z nich przywodzi na myśl nieco inną książkę z nieco innej epoki). Ale to jest pierwsza z nich.

W mojej głowie  i w głowie Todda  ta pochodzi pewnie z okolic roku 1971...

Jesteście gotowi?












Dobrze...







Oto i ona



...tylko poczekajcie, aż zobaczycie pozostałe.

poniedziałek, 5 września 2016

Pierwsza zapowiedź "Amerykańskich bogów"

Neil napisał w poniedziałek, 24 lipca 2016 r. o 21:18



Właśnie wróciłem z San Diego Comic-Conu, gdzie wcale nie pojechałem na Comic-Con. Zamiast tego od 8 rano do 23 udzielałem wywiadów, dawałem się fotografować, zadawano mi pytania, i przestawiano z miejsca na miejsce. Udało mi się zakochać w obsadzie "Amerykańskich bogów" - poznałem już kilkoro z nich w Toronto, ale teraz miałem okazję z bliska zobaczyć uroczych odtwórców ról Cienia, pana Wednesdaya, Bilquis, Szalonego Sweeneya i Techno Chłopca, nie mówiąc już o uścisku od naszej nowej, wspaniałej Wielkanocy.


Przezabawna i przeurocza obsada, zgodnie z ruchem wskazówek zegara, od lewego dolnego rogu: Yetide Badaki (Bilquis),  Pablo Schrieber (Szalony Sweeney), Ricky Whittle (Cień), Bruce Langley (Techno Chłopiec), Ian McShane (Pan Wednesday).

To był mój ulubiony moment: na jachcie IMDB przy okazji wywiadu z Kevinem Smithem. Przed rozpoczęciem wywiadu pokazali mi ogromne i przeraźliwie białe łózko i powiedzieli, że powinienem zająć się tym, co w łóżku sprawia mi najwięcej radości. Więc wyjąłem notatnik i zacząłem pisać...


Dzień przed Comic-Conem skończyłem ostatni z sześciu wstępnych scenariuszy do odcinków "Dobrego Omenu". To był ostatni duży projekt, jaki miałem do skończenia, nim zabiorę się za powieść. Oznacza to, że całkiem wkrótce powinienem zacząć pisać nową powieść...

sobota, 21 czerwca 2014

Gaiman chce się nudzić - cz. 3

Tłumaczenie pełnej wersji wywiadu przeprowadzonego w audycji radiowej Studio 360 przez Kurta Andersona
http://www.studio360.org/story/neil-gaiman-wants-to-be-bored/#bonus

Część trzecia: o wszechstronności, serialu o amerykańskich bogach i o tym, czego Gaimanowi zazdrościć nie można.



KA: Nie mamy czasu omówić wszystkich twoich przedsięwzięć, ale właśnie wyszła książka o tobie, wkrótce pojawi się gra komputerowa Wyward Manor według twojego pomysłu… jakby było za mało Neila Gaimana w każdej dziedzinie sztuki i rozrywki. Poważnie się zastanawiam czy był jakiś pisarz z równie dobrym zmysłem do interesów i umiejętnością sprytnego wykorzystania przeróżnych interesujących okazji, czasem dla zysku, czasem dla zabawy. Jesteś niczym Willy Wonka, obsługujący wszystkie możliwe maszyny jednocześnie!

NG: Dokładnie tak. Nawet użyłem kiedyś podobnego porównania. Powiedziałem, że czuję się jak dzieciak zamknięty na noc w sklepie ze słodyczami, który musi spróbować wszystkiego zanim go znajdą.



KA: Na to wygląda. Wygłaszasz mowę do absolwentów uczelni i nagle jest z tego książka.

NG: I tak właśnie to u mnie działa. Wygłosiłem przemówienie, bo mnie o to poproszono, nie wiązałem z tym żadnych planów, nawet nie wiedziałem, że ktoś to nagrywa. A po paru dniach dowiaduję się, że obejrzało je 5 mln ludzi. Moja agentka została zasypana pytaniami o możliwość wydania i po rozmowie z wydawcą rzeczywiście się na to zdecydowaliśmy. Chip Kidd to wspaniały grafik, od lat się znamy i podziwiamy nawzajem swoją pracę, ale nie miałem dotąd okazji z nim pracować. Zgodził się i z mojego przemówienia zrobił przepiękną książkę, którą teraz ludzie wręczają sobie z okazji ukończenia studiów. Dla mnie to zaskakujące i zachwycające.
Mój plan zakłada głównie robienie fajnych rzeczy. Pewnie w przeciągu najbliższej dekady znajdę czas na napisanie sztuki czy musicalu, potem usiądę tu z tobą, a ty będziesz mnie wypytywał jak udało mi się to przewidzieć i zrealizować. Nie będę miał do powiedzenia nic ponad to, że staram się robić wszystko po kolei.

sobota, 17 maja 2014

Wieści o serialu „Amerykańscy bogowie” i nie tylko…

Neil napisał w poniedziałek 3 lutego 2014 o 23:37

To było interesujące. W piątek nagrałem i zamieściłem w sieci Kto zje zielone jajka sadzone. Tak naprawdę nagrałem tę historyjkę już na początku stycznia – to było piękne, eleganckie nagranie, sfilmowane w wyłożonej dębem bibliotece w Cambridge, z ogniem w kominku w tle. Byłem dość szykownie ubrany i uczesany na tyle przyzwoicie na ile to możliwe. Jedyny problem w tym, że – jak odkryłem w piątek – dźwięk w nagraniu nie nadawał się zupełnie do niczego, a oglądanie jak ktoś czyta coś, co może być doktorem Seussem, ale równie dobrze może być książką telefoniczną albo pieśnią wielorybów, nie brzmiało jak dobry pomysł. Więc kiedy dowiedziałem się, że Worldbuilders zebrali 500 tys. Dolarów, poszedłem pobiegać, wziąłem prysznic, jeszcze raz nagrałem siebie czytającego Kto zje zielone jajka sadzone, wrzuciłem do sieci i o tym zapomniałem.

Dziś klip na ponad 315 tys. wyświetleń, napisano o nim dosłownie wszędzie. Zajrzałem do niektórych komentarzy. Podejrzewam, że gdybym zdecydował się na to pierwsze nagranie, w którym nie było nic słychać, mniej osób pisałoby o tym, że wyglądam jak bezdomny. Ale chowanie się i pisanie (przynajmniej dla mnie) polega właśnie na tym, że mogę zapuścić brodę i nie mieć pojęcia gdzie w domu znajduje się szczotka do włosów, nie wiadomo jak długo nie słuchać wiadomości i dopóki wychodzą ze mnie nowe słowa – wszystko jest w porządku.

Mój ulubiony komentarz do tej pory zamieściło Entertainment Weekly:

środa, 5 grudnia 2012

Pisarz spotyka świat

Neil napisał w środę 28 listopada 2012 o 15:26


Witaj, świecie.


Mieszkam obecnie w Cambridge, MA, w domu, który wynajęliśmy z Amandą. Chciała zatrzymać się tutaj, żeby wspierać swojego przyjaciela, Anthony'ego, w czasie wyjątkowo drastycznej terapii antynowotworowej. Dom jest wielki i dziwny, wyłożony drewnem dębowym i znajdują się w nim pokoje o dziwnych kształtach, których z początku nie zauważyliśmy. Jestem zachwycony, pomimo mieszkania na walizkach.

Amanda, całkiem słusznie, uważa, że jest zbyt wielki, ale zgodziła się na to dla mnie. (Sama urządziła kwaterę główną w Cloud Clubie.)

Najbardziej brakuje mi tu psów – Cabal nie czuje się chwilowo najlepiej. Cierpi na zwyrodnienie rdzenia kręgowego, tylne łapy w każdej chwili mogą odmówić mu posłuszeństwa i nie może już chodzić po schodach. Po przyjeździe zdałem sobie sprawę, że nie dałby sobie w tym domu rady i z żalem porzuciłem plan zabrania psów ze sobą. Cabal ma swój świat, który kocha, więc to ja będę wracał na środkowy zachód i odwiedzał go tak często będę mógł.
(Natomiast Lola, bez problemu by się tutaj odnalazła, ale dotrzymuje Cabalowi towarzystwa.)

Dzień Dziękczynienia spędziliśmy z Mamą i ojczymem Amandy, ale w trakcie świątecznego weekendu z całego kraju zjechał się wszystkie moje dzieci.

Zaczynam się znów wdrażać w rytm pisania, co mnie cieszy.

Nie byłem przy kręceniu kolejnego mojego odcinka Doctora Who, ale widziałem wstępny montaż. Warwick Davies jest w nim naprawdę świetny, a od Matta Smitha zażądałem niemożliwego i wykonał zadanie ze swadą. (Oglądanie pierwszych nagrań, na których Matt wspaniale i przepraszająco przeklina ujęcia nieudane z powodu napisanych przeze mnie dialogów sprawiło, że śmiałem się jak szaleniec.)

Właśnie w tej chwili – ponieważ jestem nie w tym kraju, co trzeba – omija mnie to, co podesłano mi parę godzin temu:




Są to, od lewej: Benedict Cumberbatch, David Harewood, Natalie Dormer, Dirk Maggs, James McAvoy, David Schofield i Anthony Head, zebrani dziś na nagranie Nigdziebądź produkowanego przez BBC Radio 4/Radio 4 Extra.

(Emisja rozpocznie się w Radio 4, a potem przejdzie do Radio 4 Extra.) Adaptacją zajął się Dirk Maggs, który był odpowiedzialny za trzy ostatnie radiowe adaptacje Autostopem przez galaktykę. Współreżyserować będzie producentka Heather Lamour, która zajęła się realizacją całego przedsięwzięcia po króciutkiej entuzjastycznej pogawędce w londyńskiej kawiarni, która odbyliśmy na początku roku. Była to jedna z rozmów, które poprawiają nastrój, ale tak naprawdę do niczego nie prowadzą. Tym razem – do czegoś doprowadziła.

W obsadzie znaleźli się...

 James McAvoy      Richard
Natalie Dormer       Drzwi
David Harewood       Markiz
Sophie Okonedo       Łowczyni      
Benedict Cumberbatch       Islington
Anthony Head       Croup
David Schofield       Vandemar
Bernard Cribbins       Stary Bailey
Romola Garai       Jessica
Christopher Lee       Hrabia z Earl's Court
Andrew Sachs       Tooley
George Harris       Abbot
Don Gilet       Fulingous, Ruislip, Czarny Mnich
Abdul Salis       Sable, Sump, Clarence, Bezdomny
Paul Chequer       Gary, Strażnik 2
Lucy Cohu       Lamia
Yasmin Paige       Anestezja, Lokatorka, Dziewczyna z zapałkami
Johnny Vegas       Szczuromówca
Stephen Marcus       Varney, bezdomny, agent nieruchomości, Strażnik 1
Karen Archer       Sylvia, Stara Kobieta, Dream Hawker, Matka...


...i wielu innych (w tym sam autor, który swoją partię nagrał w ubiegłym miesiącu).
Słuchowisko będzie miało sześć odcinków.

Czy jestem podekscytowany? Jestem. Nawet bardzo.

(Co więcej, CHRISTOPHEN LEE BĘDZIE WYPOWIADAŁ NAPISANE PRZEZE MNIE SŁOWA. To czyni mnie o wiele szczęśliwszym, niż na to zasługuję.)

Słuchowisko zostanie wyemitowane w pierwszej połowie 2013 roku. A za pomocą BBC iPlayera będzie można wysłuchać go na całym świecie.

Teraz słucham skompilowanej przez Tor.com SKŁADANKI AMERYKAŃSKICH BOGÓW podczas gdy pracuję nad pilotem serialu HBO na podstawie tej powieści.
http://www.tor.com/blogs/2012/11/the-complete-american-gods-mix-tape

Dobra. Czas wrócić do pracy...

piątek, 16 marca 2012

Pewien poranek z nominacjami do Nebuli

Neil napisał w poniedziałek 20 lutego 2012 o 7:05

Wczoraj wieczorem poczułem, że praca zaczyna mi wreszcie iść jak należy. Widziałem, jak się rozkręca. Morale zaczęło mi się poprawiać, jak to zwykle bywa, kiedy pisanie idzie dobrze i przypominam sobie nagle, że rzeczywiście potrafię to robić.

Zajmuję się teraz głownie pisaniem pierwszego odcinka Amerykańskich bogów dla HBO. Sprawia mi to ogromną przyjemność, po części dlatego, że wielu napisanych przeze mnie scen nie ma w książce. Te rzeczy były sugerowane, mówiono o nich w ogólnikach albo w jakiś sposób wspomniano, ale nie zostały  przedstawione. Czuję się więc, jakbym pisał coś nowego, chociaż wcale nie jest to nowe. Chyba rozumiecie, co mam na myśli.

Co więcej, w jakiś dziwny sposób ta praca przekłada się na kontynuację Amerykańskich bogów, nad którą również teraz trochę pracuje. (Tak właściwie to piszę opowiadanie, którego akcja dzieje się po Władcy górskiej doliny, a przed Następną Książką. Ale wydaje mi się ono organicznie potrzebne.) 

A poza tym... staram się dbać o siebie. Moje nowe zajęcie to codzienne bieganie przez 37 minut. (Tyle udało mi się przebiec pierwszego dnia i postanowiłem się tego trzymać, żeby sprawdzić o ile dalej lub szybciej dam radę pobiec. Mój iPod Nano zachowuje takie statystyki.)

Pod koniec tygodnia postaram się napisać post, żeby nadrobić zaległości. Jest trochę fajnych i interesujących rzeczy, które powinienem zamieścić.

Tymczasem otrzymałem wczoraj poniższą informację prasową. Fakt, iż jest tam mała wzmianka o mnie sprawił, że aż zatańczyłem z radości. (A poza tym wielką przyjemność sprawiło mi zobaczenie innych nazwisk nominowanych w tej samej kategorii. Woody Allen! Duncan Jones!)

A ponieważ poprosili, żebym to rozreklamował, postanowiłem przekleić tutaj pełną listę nominacji. (Gratulacje dla nich wszystkich!)


Nominowani do Nagrody Nebula 2011

Stowarzyszenie Amerykańskich Pisarzy Science Fiction i Fantasy z dumą ogłasza listę nominowanych do Nagrody Nebula 2011 (wręczanej w 2012 roku), nominacje do Nagrody im. Raya Bradbury'ego za Najlepszy Scenariusz (Outstanding Dramatic Presentation) oraz nominacje do nagrody im. Andre Norton za Młodzieżową Książkę Science Fiction lub Fantasy.

Powieść

Among Others, Jo Walton (Tor)
Embassytown, China Miéville (Macmillan UK; Del Rey; Subterranean Press)
Firebird, Jack McDevitt (Ace Books)
God's War, Kameron Hurley (Night Shade Books)
Mechanique: A Tale of the Circus Tresaulti, Genevieve Valentine (Prime Books)
The Kingdom of Gods, N.K. Jemisin (Orbit US; Orbit UK)

Nowela

"Kiss Me Twice," Mary Robinette Kowal (Asimov's Science Fiction, czerwiec 2011)
"Silently and Very Fast," Catherynne M. Valente (WFSA Press; Clarkesworld Magazine, październik 2011)
"The Ice Owl," Carolyn Ives Gilman (The Magazine of Fantasy and Science Fiction, listopad/grudzień 2011)
"The Man Who Bridged the Mist," Kij Johnson (Asimov's Science Fiction, październik/listopad 2011)
"The Man Who Ended History: A Documentary," Ken Liu (Panverse Three, Panverse Publishing)
"With Unclean Hands," Adam-Troy Castro (Analog Science Fiction and Fact, listopad 2011)

Novelette

"Fields of Gold," Rachel Swirsky (Eclipse 4, Night Shade Books)
"Ray of Light," Brad R. Torgersen (Analog Science Fiction and Fact, grudzień 2011)
"Sauerkraut Station," Ferrett Steinmetz (Giganotosaurus, listopad 2011)
"Six Months, Three Days," Charlie Jane Anders (Tor.com, czerwiec 2011)
"The Migratory Pattern of Dancers," Katherine Sparrow (Giganotosaurus, lipiec 2011)
"The Old Equations," Jake Kerr (Lightspeed Magazine, lipiec 2011)
"What We Found," Geoff Ryman (The Magazine of Fantasy and Science Fiction, wrzesień/październik 2011)

Opowiadanie

"Her Husband's Hands," Adam-Troy Castro (Lightspeed Magazine, październik 2011)
"Mama, We are Zhenya, Your Son," Tom Crosshill (Lightspeed Magazine, kwiecień 2011)
"Movement," Nancy Fulda (Asimov's Science Fiction, marzec 2011)
"Shipbirth," Aliette de Bodard (Asimov's Science Fiction, luty 2011)
"The Axiom of Choice," David W. Goldman (New Haven Review, zima 2011)
"The Cartographer Wasps and the Anarchist Bees," E. Lily Yu (Clarkesworld Magazine, kwiecień  2011)
"The Paper Menagerie," Ken Liu (The Magazine of Fantasy and Science Fiction, marzec/kwiecień  2011)

Nagroda im. Raya Bradbury'ego za Najlepszy Scenariusz

Atak na dzielnicę, Joe Cornish (scenariusz/reżyseria) (Optimum Releasing; Screen Gems)
Captain America: Pierwsze Starcie, Christopher Markus, Stephen McFeely (scenariusz), Joe Johnston (reżyseria) (Paramount)
Doctor Who: “Żona Doktora”, Neil Gaiman (scenariusz), Richard Clark (reżyseria) (BBC Wales)
Hugo, John Logan (scenariusz), Martin Scorsese (reżyseria) (Paramount)
O północy w Paryżu, Woody Allen (scenariusz/reżyseria) (Sony)
Kod nieśmiertelności, Ben Ripley (scenariusz), Duncan Jones (reżyseria) (Summit)
Wadcy umysłów, George Nolfi (scenariusz/reżyseria) (Universal)

Nagroda im. Andre Norton za Książkę Science Fiction lub Fantasy dla Młodzieży

Akata Witch, Nnedi Okorafor (Viking Juvenile)
Chime, Franny Billingsley (Dial Books; Bloomsbury)
Daughter of Smoke and Bone, Laini Taylor (Little, Brown Books for Young Readers; Hodder &Stoughton)
Everybody Sees the Ants, A.S. King (Little, Brown Books for Young Readers)
The Boy at the End of the World, Greg van Eekhout (Bloomsbury Children’s Books)
The Freedom Maze, Delia Sherman (Big Mouth House)
The Girl of Fire and Thorns, Rae Carson (Greenwillow Books)
Ultraviolet, R.J. Anderson (Orchard Books; Carolrhoda Books)


Zwycięzcy zostaną ogłoszeni podczas 47. Dorocznego Weekendu Nagród Nebula, który potrwa od czwartku 17 do niedzieli 20 maja 2012 w Hyatt Regency Crystal City w Arlington w Virginii, niedaleko lotnika Reagana. Jak ogłoszono wcześniej, nagrodę Damon Knight Frand Master za całokształt twórczości i wkład artystyczny otrzyma Connie Willis. Gospodarzem uroczystości będzie Jon Williams, a przemówienie wygłosi astronauta Michael Fincke.

...


Cześć, Neil.


Zakładam, że choć odrobinę są ci znane rzeźby z książek.


Ktoś podrzucił do nich link na forum dotyczącym sztuki terapeutycznej, które odwiedzam. Zobaczyłam to i od razu pomyślałem o Tobie. A konkretnie – o Lustrzanej masce. Uważam, że to znakomity sposób na wykorzystanie książek, które zawierają nieaktualne już informacje.
http://karanarora.posterous.com/insane-art-formed-by-carving-books-with-surgi


Miłego oglądania!


Było miłe.

wtorek, 11 października 2011

Pewnie myślicie, że łatwo jest jeść banana i nic nie mówić

Neil napisał w poniedziałek 10 października 2011 o 0:10


Być może pamiętacie ten klip. Asystentka Amandy, Superkate, nakręciła go na plaży w Brighton na początku września.



Otóż pojawił się sequel: nasze podziękowanie. Nakręciliśmy je kilka dni temu w centrum handlowym w Cambridge, MA, za kamerą stała Claudia Gonson. Dźwięk nie jest najlepszy, słychać echo.



["Cześć. Jestem Neil Gaiman, a to jest Amanda Palmer. Od Halloween do 9 listopada będziemy w trasie i chcielibyśmy podziękować ponad 3 000 osób, które wsparły nasz projekt na stronie Kickstarter. Dzięki Wam będziemy mogli zarejestrować każdy z występów. Powstanie nagranie audio do pobrania z sieci, płyta i wiele innych wspaniałości – a wszystko dzięki Wam. Jestem podekscytowany, nie sposób nawet wyrazić jak bardzo. Amanda, jak widzicie... też. Powiedz, jak się cieszysz. Dziękuję. Dziękuję w imieniu swoim i Amandy..."]




...

Na stronie http://superpunch.blogspot.com/2011/10/art-inspired-by-neil-gaimans-american.html można znaleźć niezwykły zbiór grafiki inspirowanej Amerykańskimi Bogami. Rozmaite style, rozmaite rodzaje. Poniżej coś, co ogromnie mi się spodobało: Zorie oraz Cień i Czernobog grający w warcaby.






...a to niesamowity klip do piosenki "Have you Seen my Sister Evelyn?" Evelyn Evelyn:





Miałem dodać, że kiedyś napisałem na blogu coś miłego o tej piosence i w odpowiedzi dostałem od Amandy Palmer e-mail z podziękowaniami, który przerodził się w bardziej obszerną korespondencję, która doprowadziła do mojego współudziału w pisaniu książki "Kto zabił Amandę Palmer?", a nieco ponad rok później – do naszego związku, ale zajrzałem do archiwum i okazało się, że te miłe słowa dotyczyły piosenki "Elephant Elephant". Co dowodzi, iż pamięć jest zawodna.
Ale to i tak niezwykle piękny teledysk.


... 

Czy chcielibyście zjeść ze mną lunch w LA podczas naszej trasy? A może wolelibyście lunch w towarzystwie Franka Millera i jego redaktora Boba Schrecka? A może chcielibyście, żeby były szef DC Comics Paul Levitz, przejrzał Wasze portfolio i poradził, jak wystartować w świecie komiksu? Albo żeby Frank Quietly narysował dla Was pocztówkę? (Franka będzie ładniejsza.) To wszystko, a nawet więcej, jest możliwe. Szczegóły i lista możliwości na http://cbldf.org/homepage/be-counted/, gdzie znajdziecie licytację Comic Book Legal Defense Fund w stylu NPR. Dotacje są znaczne, ale w rozliczeniu są traktowane jak te na cele charytatywne, więc można je odpisać od podatku. A jeśli nie chcecie (lub nie możecie sobie pozwolić na taki wydatek), możecie nadal – a wręcz powinniście – wykupić członkostwo w CBLDF na http://cbldf.org/contribute/membership/. Roczna składka od $25, i otrzymacie za to kartę członkowską z Green Lantern. Ale bez pierścienia mocy.

niedziela, 4 września 2011

Radosnego przesilenia. I Dnia Wydania.

Neil napisał we wtorek, 21 czerwca 2011 o 9:52


Dzisiaj wychodzi Jubileuszowe Wydanie Amerykańskich bogów z Okazji Dziesięciolecia Publikacji, a także audiobook Amerykańskich bogów w wersji pełnoobsadowej. Książka została wydana dziesięć lat i dwa dni temu (dwa dni, bo premiery książek odbywają się we wtorki. Tak jest i już. To tajemnicza i niewytłumaczalna sprawa). Oto link do dziennika z czerwca 2001...


Po południu (o 16 czasu wschodniego) odbędzie się czat – będę udzielał wywiadu Kurtowi Andersenowi oraz odpowiadał na niektóre Wasze pytania. (A niech to. Przez te wszystkie wywiady nie zamieściłem tego linku na czas. Ale chat można jeszcze obejrzeć na http://bit.ly/neilandkurt.)


Za dwie godziny rozpocznie się spotkanie w 92nd St Y, będę rozmawiał z Levem Grossmanem.


W tej chwili mam jeszcze brodę. I nie sądzę, żebym dzisiaj znalazł wolną chwilę, żeby się jej pozbyć. Zobaczymy, jak daleko w trasę broda wytrzyma.


Szczegóły na temat trasy dostępne są w dziale Gdzie Jest Neil.


Wydaje mi się, że wyprzedało się już wszystko, oprócz spotkania w Saban Theatre w LA prowadzonego przez Pattona Oswalda. LA to ostatni przystanek na trasie i nie wykluczone, że okaże się najdziwniejszy ze wszystkich, a Patton nawet nie ma pojęcia, jak bardzo. (Skończyły się już również bilety na program Craiga Fergusona.) Biletów na WITS w St Paul została garstka. (Ja! Josh Ritter! Piosenki! Szyderstwa Kevina Murphy'ego i Billa Corbetta!)


Dobra. Ruszam do 92nd St Y. Będzie tam Wielka Gejowska Ciężarówka z Lodami – wraz z Oficjalnymi Lodami Trasy Promującej Amerykańskich Bogów (nie, ja też nie mam pojęcia, co to znaczy). (Poza tym, że będą lody.) Oto plakat przygotowany na tę okazję przez Molly Crabapple.


Dobra. Czas w drogę. O, właśnie zauważyłem wiadomość na Twitterze od @Biggayicecream – piszą, że będą dziś serwować Amerykańskie Gałki i Limonkowe Ciasto Lokiego...


Klikam, wysyłam i lecę.


wtorek, 26 kwietnia 2011

Blog o SAAPM i zdjęcie dziecka

Neil napisał w niedzielę 17 kwietnia 2011 o 16:43



Dzisiaj jestem z Amandą w Lexington MA, przygotowujemy się na jutrzejszą historyczną rekonstrukcję momentu wystrzelenia pierwszego strzału w amerykańskiej wojnie o niepodległość (Amanda udzieliła mi lekcji historii w czasie spaceru po okolicy).
(Amanda jest dzisiaj w New York Timesie. A tutaj możecie kupić EP, o którym piszą - Performs the Hits of Radiohead on her Magical Ukulele.)

W czwartek wystąpiłem w Symphony Space na Uniwersytecie Columbia. Rozmawiał ze mną Paul Levitz. Zadawał pytania, których dotąd jeszcze nie usłyszałem - na temat branży komiksowej oraz tego, co przez lata robiłem inaczej, niż pozostali twórcy komiksów. Ta rozmowa sprawiła nam obu ogromną przyjemność.
W piątek nagrałem swoją część audiobooka Amerykańskich bogów. Jestem narratorem części "Przybycie do Ameryki", czytam też uwagi autorskie. (Wy też możecie wziąć udział w nagraniu. I powinniście posłuchać zgłoszeń i zagłosować na kogoś. Swoje nagrania przysłało już ponad 800 osób.)
Wczoraj spotkałem się ze starą znajomą, Claudią Gonson z Magnetic Fields oraz poznałem jej córeczkę Eve. Claudia zrobiła nam zdjęcie, które mi się szalenie podoba, więc je tu umieściłem.
...
Co za niedopatrzenie - minęła już połowa kwietnia, a ja jeszcze o tym nie wspomniałem...
Kwiecień to Miesiąc Świadomości i Zapobiegania Napaściom Seksualnym.

Co dwie minuty ktoś w USA pada ofiarą napaści seksualnej. (Nie wiem jak wyglądają statystyki dla reszty świata. Pewnie bardzo podobnie.)
RAINN, czyli krajowa sieć zgłaszania gwałtów, molestowania i kazirodztwa - http://www.rainn.org, to jedna z organizacji, które starają się coś w tej sprawie zrobić. Prowadzą darmowy telefon zaufania - National Sexual Assault Hotline, numer to 1.800.656.HOPE

Przez cały miesiąc, do 30 kwietnia, każda (zwolniona od podatku) wpłata na rzecz RAINN sprawi, że na konto fundacji trafi drugie tyle (do 30 000 $)
Datek można wpłacić za pośrednictwem strony donate.rainn.org.

(Tak, ja również ich wspomogę. A zyski ze sprzedaży Blueberry Girl nadal zasilają konto RAINN. A jeśli wpłacicie na ich konto ponad 250 $, dostaniecie od Neverwear.net plakat z autografem, do wyczerpania zapasów.)




(Oczywiście jeśli jest jakaś inna organizacja, którą wolelibyście wesprzeć, to jej powinniście przekazać swój datek... to ostatnie niepotrzebne zdanie dopisałem po tym, jak rok temu ludzie na Twitterze zganili mnie za popieranie RAINN zamiast ich preferowanej organizacji dobroczynnej.)
...

Pojawiło się mnóstwo artykułów i próśb o skomentowanie doniesień, że Playtone zamierza współpracować nad serialem Amerykańscy bogowie z HBO. Nie mam pojęcia skąd wzięła się ta informacja, ani kto ją podał i nie wydaje mi się, żebym mógł w tym momencie cokolwiek skomentować. Powiem tylko, że wszystko na razie wygląda bardzo obiecująco.

Dłuższy post już wkrótce. Obiecuję.