Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koty. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 26 grudnia 2010

Koty w saunie i sztuczki z gotującą się wodą

Neil napisał we wtorek 14 grudnia 2010 o 15:47
Psom podoba się zimno. (Z wyjątkiem wczorajszej nocy, kiedy termometr za oknem w kuchni pokazał poniżej -20,6 F, czyli -29 C, a następnie wyzionął ducha.)

Próbowałem wczoraj późnym wieczorem zrobić sztuczkę z czajnikiem: trzeba zagotować wodę, nalać ja do szklanki, wyjść na zewnątrz i przy -20 F wyrzucić wodę w powietrze, gdzie powinna natychmiast przemienić się w śnieżny pył. Tak też zrobiłem. Udało się. Ale przycisnąłem nie ten guzik w telefonie i nie zdołałem uwiecznić tego momentu dla potomności. Postanowiłem, że nie będę tego powtarzał, bo i tak mnóstwo ludzi zamieściło swoje próby na YouTube (w tym nawet niektóre poważane instytucje). Nie miałem też zamiaru siedzieć na dworze i wypatrywać meteorów. Zamiast tego poszedłem do altany w ogrodzie, żeby trochę popisać.)

Najdziwniejsze, że w samym środku takiej zimy -20 będzie temperaturą, której wyczekuję z niecierpliwością. Bardzo nie lubię jak jest -40. (A kiedy już jest -40, niezależnie czy będzie to w stopniach F i C nie przejmuję się już odczuwalna temperaturą.)

Przeczytałem kiedyś, że przy -70 F można usłyszeć jak cichutko dzwoni zamarzający i opadający na ziemię oddech, ale na szczęście nie mam okazji tego sprawdzić.

W każdym razie...

Psom podoba się taka pogoda.

Kotom nie. Koty praktycznie na stałe przeniosły się do sauny...

Swego czasu w tym domu mieszkało siedem kotów. Kiedy jeden umierał lub znikał na dobre, w jego miejsce przychodził inny. Ale dwa wielkie białe psy zakończyły to, niestety, na dobre. Wraz z wymieraniem najstarszych kotów, w domu zostawało ich coraz mniej.

Coconut, należący niegdyś do Maddy jest najmłodszy. Jest bardzo przyjaznym i otwartym kotem.


Jest jeszcze Księżniczka. Ona nie jest otwarta i jest równie przyjazna, co szalona staruszka mieszkająca po sąsiedzku, która przygląda ci się, gdy mijasz jej dom - przyjazna, jeśli tylko nie jej nie przeszkadzasz. Księżniczka jest najstarszym z naszych kotów. Pojawiła się u nas 26 czerwca 1994, w dziewiąte urodziny Holly, ale już rok wcześniej widywałem ją, dziko żyjąca w lesie kotkę.
Jest zadziorna i marudna, lubi kiedy ludzie robią dla niej sztuczki, czyli odkręcają kran tak, żeby kapał i czekają, aż się napije.


Jeśli zakręcisz kran, zanim skończy, będzie na ciebie złowrogo łypać.


Lubi też był głaskana przez gości. Kiedyś dawała znać, że wystarczy pieszczot zatapiając zęby w twojej ręce, mocno i głęboko. Teraz jest już za stara na takie głupoty. Kiedyś musiałem ja unieruchomić przed obcinaniem pazurów lub wyczesywaniem kołtunów. Teraz zgodzi się na wszystko. I prawie nic nie waży...

Właśnie odkryłem, że ma jakiś guzek na pysku. Zabiorę ją do weterynarza... mam nadzieję, że to nic wielkiego i nic strasznego. Przyzwyczaiłem się, że mam w domu źle wychowane, ale przepiękne koty, przed którymi muszę ostrzegać moich gości. Księżniczka przeżyła wszystkie koty, które kochałem i do których się przywiązałem.

Wydaje mi się, że ona też się do mnie przywiązała.

Kiedy umarła Zoe bardzo trudno było mi wytłumaczyć innym, jak bardzo może brakować ci słodkiej, łagodnej kotki, która była dosłownie kulką puchatej miłości. Kiedy za jakiś czas, może za kilka miesięcy lub lat nadejdzie ten dzień, będzie mi jeszcze trudniej wyjaśnić, jak można tęsknić za najbardziej złośliwą, podłą i najniebezpieczniejszą kotką, z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia.

Ech.

...

Wracam do pracy. Polecę Wam tylko aukcję CBLDF na eBayu.

Można na niej kupić krzesło Franka Millera, w którym narysował Mrocznego Rycerza, Sin City i 300 (ostrożnie! po zakupie możecie stwierdzić wcześniej nie posiadane zdolności plastyczne, ale możecie również zacząć opatrywał twarz po spotkaniach z kłopotliwymi damami i skorumpowanymi gliniarzami i ani się obejrzycie, a wrócicie z emerytury, aby w pogniecionym kostiumie bezlitośnie zwalczać przestępców*).

Można też kupić komuś ostatnie egzemplarze ilustrowanego przez Tonyego Harrisa "In Reilig Oran", wiersz,a który napisałem z okazji tegorocznego Comic Conu w Chicago. Są podpisane przeze mnie i Tony'ego. (Są one dostępne w opcji KUP TERAZ, więc jeśli kupicie od razu, zdążą dojść jeszcze przed świętami. Hurra.)

A jeśli ktoś zastanawiał się, po co wspierać CBLDF lub zostawać członkiem... cóż, w tej chwili zajmują się walką w tego typu sprawach. (Wiem. To wszystko bardzo niejasne. Kiedy sprawy nieco się rozwiną, wszystko stanie się jaśniejsze i zostaną wystosowane oświadczenia.)






*Tego oświadczenia nie zatwierdziło CBLDF. Ani FDA [Amerykańska Agencja Żywności i Leków]. Ani żaden organ zajmujący się zatwierdzaniem oświadczeń.

wtorek, 2 lutego 2010

Czas. Czeka w zanadrzu

Neil napisał w piątek 29 stycznia 2010 o 14:31 Mam teraz zaległości w prowadzeniu bloga, bo próbuję pójść do przodu (czy raczej nadgonić) z pracą.

Tylko na szybko - jedna sprawa do przemyślenia dla Was wszystkich: za dziesięć dni, 9 lutego, ten blog będzie obchodził swoje dziewiąte urodziny. (Powstał na stronie americangods.com, a kiedy dorobiliśmy się nowej domeny, wyemigrował tutaj. To był pierwszy prawdziwy post.[tłumaczenie tutaj-przyp.noita]) Przypomniał mi o tym webgoblin i obaj uważamy, że powinniśmy coś zrobić, żeby uczcić 9. urodziny. Nie mam zielonego pojęcia co.

Jeśli macie pomysły, co fajnego można zrobić, żeby uszczęśliwić wiele osób 0 dajcie mi znać. Albo jeszcze lepiej - dajcie znać wszechmocnemu webgoblinowi pisząc na http://www.neilgaiman.com/feedback/

Dziękuję za wszystkie listy, wiadomości i myśli na temat Zoe. Maddy przysłała mi to zdjęcie kilka dni temu. Ona - jeszcze wtedy maluch - bawi się z Zoe - jeszcze wtedy kociakiem:



... ale choć czas odbiera pewne rzeczy, to daje nowe, a więc oto aktualne zdjęcie Maddy, zrobione przeze mnie moim Lomo podczas Świąt w Szkocji:


...
Ruszam do LA na bar micwę znajomego, a w przyszłym tygodniu będę gościem na UCLA i UCSB. (Szczegóły i informacje o biletach: http://www.neilgaiman.com/where. W obu przypadkach ilość osób oznacza, że mało prawdopodobne, żebym miał coś podpisywać po wykładzie, ale spróbuję podpisać kilka rzeczy wcześniej, więc być może egzemplarze z autografami będą na sprzedaż.) (I uprzedzam z bardzo dużym wyprzedzeniem: Już wiem gdzie spędzę halloweenowy weekend w 2011 roku.)

Myślę też, że pierwszy raz w życiu zdobyłam nagrodę za wiersz, więc dziękuję wszystkim ze Starshipsofa i załodze Mythic Delirium. (A na zalinkowanej stronie zostało jeszcze do kupienia kilka egzemplarzy Jubileuszowego Wydania Mythic Delirium, w który jest wiersz "Conjunctions".)

sobota, 30 stycznia 2010

wieści o Zoe

Neil napisał w sobotę 23 stycznie 2010 o 9:22 Wczorajszą noc znów spędziłem na strychu. Zoe zdawała się słaba i osowiała, kiedy wszedłem na górę kuliła się na podłodze przy grzejniku. Dziwnie pachniała, jakby żółcią. W ciągu nocy kilka razy wychodziła z łóżka i wymiotowała odrobinę piany. Potem doprowadzałem ją do porządku i zanosiłem z powrotem do łóżka, a wtedy ona zwijała się w kłębek i mruczała.

Kiedy obudziłem się dziś rano, Zoe leżała na podłodze na swoim kocim posłaniu. Posprzątałem to, co zwymiotowała kiedy ja spałem. Teraz czeka mnie podróż samochodem przez coś, co zgodnie z
wunderground.com zasługuje za miano burzy lodowej i przywiozę do domu Olgę, żeby mogła spędzić ostatni dzień ze swoja kotką.

I zastanawiam się, co takiego jest w tej małej, ślepej kotce, że wszyscy się tak zachowujemy - ja, Olga, Lorraine... przez osiemnaście lat miałem w tym domu koty, a w ogródku przy altance jest ich cmentarzyk. Dwa zmarły w ubiegłym roku ze starości. Ale to było zupełnie inaczej.

Myślę, że to miłość. Jeśli raz obdarzyła cię swoją miłością, kochała cię bezgranicznie i bezwarunkowo.

No dobrze. Czas ruszyć w zamieć i zawieję. (Tak, pojadę dużym samochodem terenowym, nie Mini. I będę jechał bardzo ostrożnie.)

Zoe, część druga

Neil napisał w piątek 22 stycznia 2010 o 14:24

Póki co, dzień był niezwykle dziwaczny. Spałem na strychu, w pokoju Zoe, ku niezadowoleniu psa. Zdjęcia powyżej przedstawiają widok, jak ukazał się moim oczom zaraz po przebudzeniu (utrwalony aparatem Nexus 1, tak samo jak klip video ponieżej). Co dziwne, nie mam żadnych objawów uczulenia. Zazwyczaj po pogłaskaniu Zoe muszę natychmiast umyć ręce, bo inaczej oczy zaczynają mnie piec, puchną i robią się czerwone. Dzisiaj nie mam żadnych problemów. I leżałem sobie w łózku, ona ugniatała mnie, jak to robią zadowolone koty, a ja sprawdzałem pocztę i dowiedziałem się, że serial nad którym pracowałem od 12 lat wreszcie powstanie, potem zadzwonił telefon i zaproponowano mi napisanie scenariusza oraz wyreżyserowanie filmu i wszystko to wydawało się zupełnie nierzeczywiste, nieprawdopodobne i bardzo odległe.

Dziś też będę z nią spał. Olga (jej druga ukochana osoba - tutaj pisze o Zoe) przylatuje jutro i strych będzie należał do niej.

Zoe nie może jeść, ani pić, bo guz blokuje przełyk. Kotka zwraca wszystko, nawet wodę, więc musimy jej podawać kroplówkę. W poniedziałek Lorraine i ja zabieramy Zoe do weterynarza (poprawka: wcale nie. weterynarz przyjedzie do nas, to będzie dla niej znacznie mniej stresujące), żeby ją uśpił, co oczywiście jest eufemizmem, i będziemy przy niej do samego końca.

Dziękuję wszystkim za miłe i mądre słowa. Naprawdę znaczą bardzo wiele.

video

...

Taki drobiazg, który mnie rozbawił:

Czy wiesz, że na stronie Amazonu poświęconej Blueberry Girl ludzie zaczeli pisać recenzje w takim samym rytmie, co wiersz?

Nie wiedziałem, ale sprawdziłem i rzeczywiście, podoba mi się szczególnie recenzja Mariany Chaffee.

Dobrze jest tworzyć sztukę w przypadkowych miejscach.

czwartek, 21 stycznia 2010

Zoe.

Neil napisał w czwartek 21 stycznia 2010 o 15:06

Mieszka z nami kotka o imieniu Zoe. To jak mieszkać z puszystym kłębkiem miłości. Czternaście lat temu była podwórzowym kotem w jakimś miejscu, gdzie jeździła moja córka. Właściciel farmy wszedł do stodoły, rzucił na kociaki ręcznik, złapał jednego, przyniósł nam i wróciliśmy do domu właśnie z nią. Zoe to zwykły dachowy kot, choć ma w sobie jakąś cząstkę syjamskiego.

Kilka pierwszych lat spędziła kochając nas i unikając obcych. Kilka lat temu wzięła ją do siebie znajoma, która całkowicie i z wzajemnością się w niej zakochała, więc rozdzielanie ich dwóch byłoby okrutne. Kiedy owa znajoma (Olga, niegdyś webelf) rozpoczęła cygański tryb życia, Zoe wróciła do nas i teoretycznie czekała, aż Olga znajdzie stały adres, czy chociaż jakiś kraj na stałe. Kotka zamieszkała na strychu. Jakieś półtora roku temu zorientowałem się, że jest zupełnie ślepa. Czasem ktoś wchodzi na strych, albo śpi w zajmowanej przez nią sypialni i zdarza się, że ją pokocha, a ona odwzajemnia tę miłość.


Mieszka w pokoju w wieżyczce, trzymając się z daleka od Wielkiego Hałaśliwego Psa, który mieszka na dole, ale (ku swemu niezadowoleniu) nie może przecisnąć się przez klapkę dla kotów. Większość czasu Zoe spędza wylegując się wygodnie na łóżku. Lecz kiedy ktoś przychodzi do jej pokoju, podnosi łeb i wydaje taki odgłos, "miaup, miaup!" jakby próbowała powiedzieć "tutaj jestem! pewnie mnie nie widzisz, więc idź za tym dźwiękiem!". Jeśli podrapiesz ją za uchem doceni to, jak żaden inny kot. A kiedy spróbujesz wyjść z pokoju, znów podniesie głowę i wyda z siebie ten dźwięk, jakby mówiąc "niepomyślne wiatry chcą nas rozdzielić! jesteś zgubiony! idź za tym głosem, a na powrót mnie odnajdziesz!" i oczywiście, nie sposób wtedy wyjść, więc wracasz i znów zaczynasz ją głaskać.

Neil powiedział mi kiedyś, że próbował pisać w tym pokoju, ale spędzał wtedy cały dzień na głaskaniu Zoe. Może i nie ma w tym nic złego, ale przeszkadza trochę w tworzeniu Wielkiej Literatury.

W każdej wolnej chwili (czyli kiedy tylko nie fotografowałem jakiegoś pisarza, nie jadłem obiadu albo nie obserwowałem pszczół) mówiłem "idę na górę pogłaskać Zoe", a Neil uśmiechał się i mówił "Jak miło. Na pewno się ucieszy".

W tym tygodniu bardzo dużo wymiotowała, więc zabraliśmy ją do weterynarza. Okazało się, że coś blokuje jej przewód pokarmowy na drodze do żołądka. Ani jedzenie, ani woda nie może się przedostać. Wczoraj wieczorem zabraliśmy ją do kliniki przy uniwersytecie na dalsze badania.

Mamy najgorsze możliwe wieści. To guz, jest wielki, złośliwy, rzadki i niezwykle szybko rośnie.
Tylko raz podjęto próbę usunięcia takiego guza i kot zmarł następnego dnia po operacji.

Wolę, żeby wróciła do domu i umarła w spokoju, wśród ludzi, którzy ją kochają.

W ubiegłym roku zmarły dwa nasze koty: Pod i Hermione, ale obie miały osiemnaście lat i mogliśmy się spodziewać, że w ich wieku przyjdzie czas na zasłużony odpoczynek. Było nam smutno, ale czuło się, że rozdział ich rozdział dobiegł końca.
Tym razem boli.
...
Miałem dziś zamieścić długi post o tym, że zdaniem New Yorkera powiedziałem kiedyś, że "nie jestem niczyją dziwką" (czego sobie nie przypominam, bo nie mam w zwyczaju wypowiadać się w ten sposób, z wyjątkiem jednej, jedynej notki: Entitlement Issues) oraz o tym, jak zalała mnie fala e-maili (i wiadomości na Twitterze), w których w sposób bardziej (za co uprzejmie dziękuję) lub mniej cywilizowany wyjaśniano mi, że wypowiadając te słowa zniweczyłem wszystko dobre, co kiedykolwiek zrobiłem tworząc pozytywne postaci kobiece, wspierając fundację RAINN itp, bo pokazałem w ten sposób swoje lekceważenie dla okropności, jaką jest gwałt i ujawniłem ukrywaną dotąd mizoginię. (Wszystko zaczęło się chyba od tego). I że kilka razy przepraszałem na Twitterze, oraz podczas chatu New Yorkera. I o tym, jak dziś rano moją skrzynkę wypełniały e-maile taki, jak ten "słuchaj, jestem feministką i muszę przyznać, że byłam naprawdę zawiedziona tym, że odpowiedziałeś na wczorajsze ataki osób, które trywializują bardzo poważne kwestie..." i o tym, jak szybko przestawiam się na tryb zaraza-na-oba-wasze-domy. Ale szczerze mówiąc w tej chwili brak mi na to sił i denerwuję się tylko dlatego, że martwię się małym kotkiem. Lepiej więc, żeby taki post nie powstał, a jeśli coś ważnego do powiedzenia w tej sprawie, piszcie o tym na swoich własnych blogach i przynajmniej na razie, zostawcie ten w spokoju.

piątek, 21 sierpnia 2009

Zbyt zmęczony

Neil napisał w piątek 21 sierpnia 2009 o 20:29

To jest tylko bardzo krótki post, pisany bardzo późno w nocy po to, żeby powiedzieć, że wziąłem udział w Festiwalu Książki w Edynburgu i świetnie się bawiłem, wystąpiłem sam oraz z Ianem Rankinem i obie imprezy były świetne. Podpisywanie było niezwykle sprawnie przeprowadzone. Zasada „jedna rzecz na osobę” jest z jednej strony okrutna, ale z drugiej - dzięki temu podpisałem książki dla 500 osób w 3 godziny.

(To było jak na razie moje ulubione przedstawienie podczas Fringe.)

Dziwnie jest być gdzieś z kimś, a jeszcze dziwniej jest być gdzieś z kimś, kto większość czasu pracuje. Mam spore zaległości e-mailowe, a na kilka dni znikam, żeby zaszyć się i pisać i spacerować i odpoczywać.

Smutne wieści: wczoraj zmarła we śnie, ze starości, moja kotka, Pod. Lorraine pisze o tym na swoim blogu. Pod była nieco szalona, ale kochała Lorraine (to dobrze). Teraz bardziej martwię się o jej siostrę, Hermione, samą w bibliotece...

Jutro koncert Amandy w Edynburgu. Potem od poniedziałku będzie razem ze mną oglądać miejsca do kręcenia i takie tam.

czwartek, 4 czerwca 2009

album oraz koty

Neil napisał w czwartek 28 maja 2009 o 8:40

Za pięć minut wyruszam w kierunku mojej bramki prowadzącej do samolotu do NY. A więc wrzucam szybko kilka zdjęć, podziękowania dla Kyle'a Cassidy'ego.

To jest potwornie ziewający Coconut [Kokos].

Dwa kolejne przedstawiają mnie i Zoe, która jest ślepa i mieszka w sypialni na strychu.


Ja. Mój pies. Mój dom. Moje siwe pasmo, które naprawdę wygląda bardzo fajnie.

Pod i Hermione. Mają 17 lat, i są słodkie, ale pomimo tego szalone.
Hermione mnie lubi. Pod nadal się nie zdecydowała.


I na koniec kilka zdjęć innej osoby, która gościła u mnie w ubiegłym tygodniu, uroczej Amandy Palmer. Robi sobie wolne od pracy i od sieci. (Ja, w tle, piszę na blogu)


(Musze zapytać Kyle'a, czy ma jakieś zdjęcia Księżniczki, których mi nie dał, spała w dodatkowym pokoju razem z nim. Nie widzieliśmy Freda.) Dobra. Czas do bramki.

wtorek, 3 marca 2009

Rany głowy dla ludzi

Od godziny 19.30 Stephin Merritt ma już swój bagaż oraz buzuki i jest przeszczęśliwym człowiekiem.

(Na zdjęciu pan Merritt na krótko przed przybyciem jego bagażu. Już wtedy był całkiem szczęśliwy.)

Naprawdę nie chcę jeszcze pisać na temat tego, nad czym ze Stephinem pracujemy, to dopiero początek. Takie dziwne coś, nasz mały osobisty projekt. Kiedy będzie już gotowy, napiszę o nim. Dzisiejszy dzień spędziliśmy głównie na zapełnianiu różnokolorowych karteczek słowami typu "Dekapitacja" i zdaniami w stylu "Uduszenie jest Tanie". Od jutra Stephin zaczyna pisać piosenki...

"Księga cmentarna" została nominowana do LA Times Book Award oraz ABA Indie World Award. [nagroda niezależnych księgarni-przyp.noita] W obu przypadkach konkuruję z przyjaciółmi, więc wszystko mi jedno, czy wygram, najbardziej cieszą mnie same nominacje. Każda kolejna nominacja bo zdobyciu Newbery jest jak lukier na cudownym torcie.

Cześć Neil, zwróciłem uwagę jak wiele notek poświęcasz ostatnio darzeniu uczuciem swojego pięknego, wielkiego, białego psa. Nie ma w tym oczywiście nic złego, ale po lekturze twoich opowiadań, jak choćby "Sen tysiąca kotów" czy "Cena", sądziłem , że wolisz koty. Ja sam bardzo lubię psy, ale uważam się raczej za kociarza i czytając twoje opowiadania myślę sobie: "Tak, on wie o co chodzi! Rozumie koty!" (nie żebyśmy, jako ludzie, mogli kiedykolwiek naprawdę koty zrozumieć). A więc musze zapytać, czy uważasz się za kociarza, czy raczej za psiarza? A tak na marginesie - twój pies jest bardzo piękny i ze zdjęć wynika, że jest całkiem sympatycznym zwierzem. Dzięki, że poświęcasz czas, żeby odpowiedzieć na niemądre pytanie.
-Andy Christensen



Jestem kociarzem, którego zaadoptował pies. Opór jest daremny. To
nie ja go wybrałem. Po prostu trafiliśmy na siebie w momencie, kiedy byliśmy sobie nawzajem potrzebni. A ja nadal jestem kociarzem. Chciałbym, żeby koty i pies się lubili. Niestety dom jest teraz podzielony na strefy Kocich i Psich wpływów takimi oto drzwiami:

[zamykać drzwi pilnując, by KOTY zostały po tej stronie]

[zamykać drzwi pilnując, by PIES został po tej stronie]

Fred,
Czarny Kot, który dotąd mieszkał w garażu, opuścił go i niechętnie wyprowadza się coraz głębiej w las. Pozostałe koty nie przejęły się i żyją sobie dalej. (Prawdę mówiąc, zimą jest łatwiej, bo wtedy koty praktycznie nie wychodzą na zewnątrz. Latem Cabal raz na kilka tygodni wpędza któregoś na drzewo.)

Neil, napisałeś, że jedyne plany konwentowe w tym roku dotyczą sierpnia. Czy to znaczy, że nie pojawisz się w Chicago na imprezie ALA, żeby osobiście odebrać nagrodę Newbery? Jeżeli nie będzie cię na gali i (wystawnej!) kolacji, gdzie zaprezentowane zostaną wszystkie nagrody za książki młodzieżowe my, bibliotekarze, będziemy zdruzgotani.

Wybaczcie, nie myślałem o gali ALA [Stowarzyszenia Amerykańskich Bibliotek-przyp.noita] jako o konwencie. Oczywiście, będę tam. Wygłoszę "medalowe" przemówienie (które musze napisać do końca miesiąca, argh) i wystąpię też na rzecz CBLDF.

Cześć, Neil,
mój znajomy otworzył właśnie w San Francisco kawiarnię z komiksami: Caffeinated Comics
(www.caffcom.com) [Kafeinowe komiksy] i zastanawiałam się, czy zechciałbyś zareklamować to miejsce na blogu. 1 marca było wielkie otwarcie i wróciłam z niego z Sandmanem, którego jeszcze nie miałam oraz "Gwiezdnym pyłem" z ilustracjami Charlesa Vessa. Byłoby wspaniale, gdybyś pomógł im nabrać rozgłosu - to pierwsza zielona kawiarnia komiksowa w San Francisco!
Dzięki, Mira

Zrobione.

A tak przy okazji, ze strony http://time-shark.livejournal.com/237449.html oraz http://www.mythicdelirium.com/#anniversary możecie dowiedzieć się więcej na temat najbliższego numeru pisma "Mythic Delirium". Mike od lat prosił mnie o napisanie wiersza, i w końcu powtórzył pytanie, kiedy akurat napisałem wiersz. Ten jest o sercu pstrąga.

poniedziałek, 22 września 2008

Dzień, w którym autor wychodzi na spacer, a następnie stara się odpowiedzieć na parę rzeczy z torby na listy.

Neil napisał w piątek 19 września:

Wczoraj wróciłem do domu o świcie. Spałem cały dzień, za to nocą byłem cały czas na nogach, ale nie byłem w stanie robić czegokolwiek.

(a tak wygląda wschód słońca, jeżeli ogląda się go z okolicy mojego domu)


Dzisiaj spałem do wczesnego popołudnia. Potem wstałem i wyszedłem z psem na spacer. Przyzwyczaiłem się do używania aparatu jako dziennika odkąd byłem w Chinach (jako wsparcie dla notatnika, a czasami w jego zastępstwie), dlatego wziąłem go ze sobą, gdy wychodziłem. G. K. Chesterton zauważył kiedyś, że jedną z największych zalet wyjazdów jest to, że po powrocie widzisz dobrze znane Ci miejsca zupełnie inaczej.

Zadziwił mnie na przykład rozmiar mojego domu. Jest mnóstwo ludzi w Chinach, którzy mieszkają w dużo mniejszych domach niż ja (dotyczy to prawdopodobnie większości ludzkości: potrzeba pewnej dawki zidiocenia, by chcieć mieszkać w domu Rodziny Adamsów). Ale po spotkaniu w zeszłym miesiącu paru wielopokoleniowych rodzin, które mieszkały ściśnięte w paru pokoikach, czuje się dziwnie, mając do dyspozycji taką przestrzeń.


W Chinach uprawia się wiele warzyw, między innymi dynie. Dowiedziałem się tam, że pnącza dyni mogą być wspaniałym warzywem do smażenia na szybko (pod warunkiem pozbycia się tych małych włosków). Ucieszyłem się, gdy zobaczyłem, że w moim ogrodzie mam parę dyń. Niewiele, ale powinno wystarczyć.


Byłem zadowolony, gdy podczas spaceru zobaczyłem, że rozsypująca się stodoła jeszcze się nie rozsypała.

Jestem zaskoczony oraz zachwycony widokiem jeżyn. Zasadziłem krzak pięć lat temu, ale wszyscy zawsze stwierdzali, że to jakiś chwast, i wycinali go. W końcu wcześniej tego roku wsadziliśmy parę dużych metalowych prętów, żeby wyperswadować ludziom, by jednak go nie kosili. Teraz wracam do domu patrzę i ojej, jeżyny! Co prawda nie tak ładne jak te, które pamiętam z dzieciństwa, rosnące w ogródku mojej babci.

Zauważyłem też winogrona na winorośli. Naprawdę smaczne.


Lorraine powiedziała mi, że Cabal popadł w depresję na czas mojej nieobecności, nie chciał jeść i wałęsał się bez celu. Od kiedy wróciłem, jest niezwykle szczęśliwy. Nie mam serca powiedzieć mu, że wkrótce znów mnie nie będzie. (Maddy wie, ale zapewnia mnie, że jako menadżer drużyny siatkarskiej nie będzie miała czasu tęsknić. Mówi mi to prawdopodobnie tylko po to, bym się lepiej poczuł.)(Właśnie przeczytałem jej ten fragment i powiedziała: Napisz „PS: Maddy będzie strasznie za mną tęskniła”, żeby nie pomyśleli sobie czegoś o mnie).

Zauważyłem, że drzewko przed moją pisarską altanką zostało ścięte. Było małe gdy altanka była budowana, ale teraz urosło i zasłaniało światło.


Kolorowe grzyby porastają drzewa. Jutro, gdy znowu wyjdę na spacer, postaram się poszukać wielkich purchawek w lesie, ale raczej bez entuzjazmu, bo nie są to moje ulubione grzyby.


Podczas mojej nieobecności godzien wspomnienia Hans postawił elektryczne ogrodzenie. Coraz częściej widuje się niedźwiedzie w tym rejonie i zostaliśmy zapewnieni, że ogrodzenie będzie je trzymało z dala od uli, pod warunkiem, że żaden wcześniej się tam nie dostał (w przeciwnym wypadku niedźwiedź wesoło przebiegnie przez siatkę, by dostać się do miodu).


Gdy ostatnio zamieściłem zdjęcia psa, wielu ludzi nie bezpodstawnie poprosiło mnie o zdjęcia kotów, a także ponieważ nie wydaje mi się, bym kiedykolwiek zamieszczał na tym blogu zdjęcia Kokosa (który, dawno temu, był kotem Maddy) oto przed wami Księżniczka (siedząca) i Kokos we frontowym holu, gdzie pies nie ma prawa wstępu.


Byłem w Towarzystwie Humanitarnym i zabrałem listę rzeczy, których potrzebują i dałem ją Lorraine. Wyszła i kupiła wybielacz, kocie żarcie, masło orzechowe itd., a potem poszła zanieść to wszystko do Towarzystwa.

Wróciła dużo później, trzymając w ręku karton z kotem w kolorach kaliko, w którym się zakochała, a ostatnio była widziana, gdy niosła kota do siebie, by przedstawić go swoim bengalom. To Księżniczka przyglądająca się kotu…


A to nowy kot Lorraine, nastroszony, gdyż stara się przekonać wszystkich, że tak naprawdę jest bardzo dużym kotem.



Na Goodreads jest wywiad ze mną: http://www.goodreads.com/interviews/show/12.Neil_Gaiman?utm_medium=email&utm_source=Sep_newsletter

I dużo informacji na temat filmu "Koralina", być może zbyt wiele, by nie przytłoczyć was linkami, ale tutaj jest świetna galeria filmowa z LA Times http://photos.latimes.com/backlot/gallery/coraline

a tutaj jest naprawdę dobry artykuł o Laika Studios i Henrym oraz zespole od Koraliny wprost z Oregonian http://www.oregonlive.com/news/index.ssf/2008/09/huge_artistic_stakes_are_ridin.html.

Parę osób pisało do mnie, pytając, co sądzę o Eoinie Colferze piszącym nowe części „Autostopem przez galaktykę” na przykład:

http://www.timesonline.co.uk/tol/arts_and_entertainment/books/fiction/article4773155.ece

A w sprawie powyższego, czy proszono byś Ty to zrobił, a jeśli by Cię pytano, to czy zgodziłbyś się?

Nikt mnie o to nie prosił, ale kiedy Douglas poprosił mnie, bym zaadaptował „Życie, wszechświat i całą resztę” jako słuchowisko nie zgodziłem się, a poprosił mnie sam Douglas (zrobił to Dirk Maggis i wykonał świetną robotę). Wydawało mi się to dość niewdzięcznym zadaniem.

Bardzo lubię Eoina i życzę mu powodzenia w pisaniu tej książki. Prawdopodobnie napiszę szóstą książkę z tej serii z większym entuzjazmem i szybciej, niż Douglas by to zrobił. Ale nie będzie to prawdziwa książka Douglasa Adamsa z serii „Autostopem przez galaktykę”. Żeby było jasne, jeśli nie zdążę napisać kontynuacji jakiejś książki za życia, wolałbym żeby nikt nie robił tego za mnie, gdy będę martwy. Taki sequel powinien istnieć w waszej głowie albo jako fanfic. Ale to moje zdanie i nie każdy twórca może mieć podobne odczucia.

Cześć Neil

To niemal niebezpieczne pytanie, ponieważ dotyczy czegoś, co powiedział John Byrne. Ale jako wielki zwolennik bibliotek byłem ciekaw, co myślisz na temat jego wypowiedzi dotyczącej komiksowych paperbacków w bibliotekach:

Odkąd zacząłem żyć z pisania, zmienił się sposób w jaki postrzegam biblioteki. Myślę, że wszyscy jesteśmy zgodni, że biblioteki to Dobra Rzecz… Ale czy tak całkowicie dobra? Jeżeli mówimy o niszowych produktach takich jak komiks, czy to naprawdę dobry pomysł, by były dostępne w bibliotekach?”

Nie uważam, by było to niebezpieczne pytanie, a poza tym odpowiedź na nie jest wyjątkowo prosta. Ta odpowiedź to: tak to bardzo dobry pomysł, by były dostępne w bibliotekach.

Witaj Neil,

Mam zamiar uczestniczyć w książkowym festiwalu Biblioteki Kongresu i chciałem się dowiedzieć, czy są jakieś zasady, etykieta, którą należy przestrzegać, kiedy przychodzi się do Ciebie z książką do podpisania.

Czy jest limit książek do podpisania?

Czy będę mógł powiedzieć parę słów o tym jak bardzo podobają mi się twoje prace? Obiecuje, że nie zajmie to więcej niż 15 nerwowych sekund.

A najważniejsze, jak wcześnie powinienem się tam pojawić, by zdążyć przed nawałnicą fanów?

Te pytania ciągle siedzą mi w głowie. Nie chcę dodawać dodatkowych męczących elementów do głośnego, zatłoczonego i gorącego (choć wciąż wspaniałego) festiwalu.

Dzięki za to, że przyjeżdżasz na południowy-wschód!

Z wyrazami szacunku,

Dan

Limit książek będzie zależny od tego, ile ludzi tam będzie, i z iloma będę w stanie zdążyć w czasie, jaki będę miał do dyspozycji. Zostanie to ogłoszone podczas podpisywania, ale nie będzie to więcej niż trzy książki, a możliwe, że będzie tylko jedna.

Oczywiście, że będziesz mógł ze mną pogadać, większość czytelników wykorzystuje podpisywanie jako okazje do powiedzenia autorowi „dziękuje”, a większość autorów jest zadowolona słysząc, że robią coś ważnego albo że ktoś im dziękuje, lubimy kiedy mówicie „Cześć”, serio.

Jak wcześnie powinieneś się tam zjawić? Nie wiem. Za każdym razem, kiedy podpisywałem książki na tym festiwalu było inaczej. Według oficjalnej strony wygląda to tak:

Teens & Children Pavilion

11:45-12:15 (Czytanie fragmentów "Księgi cmentarnej" oraz Pytania i Odpowiedzi).

Podpisywanie

13-15 (Możliwe, że potrwa to dłużej, jeśli nie będą potrzebować tego miejsca, ale może skończyć się w tych godzinach, jeżeli nie będą mieli gdzie tego przenieść lub mają dla mnie coś zaplanowane na 15).

Mogło by się to skończyć tym, że ludzie, którzy chcieli być na czytaniu fragmentów książki lub Pytaniach i Odpowiedziach wyszliby wcześniej, by ustawić się w kolejce do podpisów. Ale by tak się stało, organizatorzy musieliby poinformować ludzi, gdzie się ustawiać, co mogą, lecz nie muszą zrobić.

Ostatnio ludzie ustawiali się w kolejce przed świtem. Tym razem to raczej nie pomoże, bo nie będzie porannego podpisywania. Więc zobaczymy.

Hej Neil,

Chciałbym się dowiedzieć, kiedy będą miały miejsce odczyty na Uniwersytecie Columbia 30 września. Jestem bardzo podekscytowany, ale nie wiem, kiedy tam dotrzeć. Dzięki

-Dan

Szczegóły są zamieszczone na http://www.neilgaiman.com/where/ -- według nich zaczyna się o 19.

Zauważyłem w „Gdzie jest Neil”, że będziesz podpisywał książki w Nowym Jorku i Filadelfii, New Jersey jest dokładnie pomiędzy, dlaczego nie wstąpisz też tam?

Ponieważ ludzie, którzy nie mieszkają na wschodnim wybrzeżu, spośród których część przemierza setki mil, by dostać się na odczyty, powstaliby jako jedność w swym gniewie na niesprawiedliwość całej sytuacji, i zniszczyliby New Jersey w swoim amoku. To byłoby dość smutne, ponieważ jest mnóstwo miejsc w New Jersey, które są całkiem ładne.

Kiedy Sarah Palin była burmistrzem Wasilla na Alasce, rzekomo próbowała pozbyć się z publicznych bibliotek książek, których nie uznawała za odpowiednie. To dość straszne. Czy organizacje promujące wolność słowa jak CBLDF lub First Amendment Project zajmą się tym problemem?

Nie. Są zbyt zajęci walką z cenzorstwem występującym w całym spektrum sceny politycznej, by przejmować się partyzancką głupotą. (Tutaj jest raport Snopes’a dotyczący nieistniejącego książkowego zakazu Palin)

Walczy się z rzeczami takimi jak złe prawa, nieprawne aresztowania itp. Ludzi próbujących zakazać książek i komiksów oraz ludzi próbujący zatrzymywać publikacje lub stworzenie książki, komiksu itp.

Nie walczy się z „rzekomymi próbami pozbycia się książek z biblioteki” które miały miejsce 10 lat temu. „Zajęcie się tą sprawą” wyglądałoby by pewnie tak że grupka ludzi chodziłaby dookoła Sary Palin z tabliczkami w stylu „Nie wolno tak robić” lub „Oj, nieładnie”. Zapewne nie pomogłoby to w ochronie wolności słowa. Mogłoby to jednak być dość śmieszne.

Cześć Neil! Tu Andrew Drilon (twórca "Lines and Spaces", komiksu-trybutu dla Alexa Ninom który wygrał Philippine Graphic/Fiction Award w tamtym roku). Od tego czasu zrobiłem mnóstwo krótkich komiksów pod tytułem Kare-Kare Komiks . Zostały one całkiem nieźle skomentowane przez ludzi takich jak Emma Bull oraz Warren Ellis, więc pomyślałem, że mógłbyś być zainteresowany

http://www.chemsetcomics.com/category/kare-kare-komiks/

Tak czy inaczej, dla tych, którzy chcą uczestniczyć w tegorocznym konkursie, zamieszczam tam jutro “Lines and Spaces” (deadline wypada na koniec miesiąca) i mam nadzieje że pomożesz szerzyć słowo.

Uznaj to za zamieszczone.

piątek, 8 sierpnia 2008

W którym autor narzeka

Neil napisał w piętek 8 sierpnia 2008 o 16:33

Długi dzień. Wszystko co miało być podpisane zostało podpisane, każdy telefoniczny wywiad przeprowadzony. Telekonferencje z głowy. Na koniec tego długiego, pracowitego dnia muszę zacząć pisać. To powinno mi sprawiać więcej przyjemności, ale nie mam wyjścia, czeka mnie podróż w poszukiwaniu materiałów, a czas nie daje się rozciągać tak, jakbym tego chciał (40-godzinne doby... 19-dniowe tygodnie...)

Nie udało mi się też pojechać z moją córką Holly na wyprawę do Chicago. Byłaby to fantastyczna zabawa.

Wygląda na to, że będę miał dobre wieści dla tych, którzy zapłacili za wydanie „Nigdziebądź” z Hill House (czy inną zaległą książkę z tego wydawnictwa). Wkrótce będę miał bardziej szczegółowe informacje.

I do wszystkich, którzy czekają na zwrot pieniędzy za odwołane spotkanie autorskie w Tulsa: Mammoth Comics przeprasza i zapewnia, że zwroty będą. W tym przypadku w ramach totalnej zawaleniowej katastrofy zawalił każdy, kto mógł zawalić. Ale teraz już wszystko powinno się wyjaśnić. A jeśli nawet nie pojawią się inne powody to poczucie winny z pewnością zaprowadzi mnie do Tulsy raczej prędzej, niż później.

Nie lubię się wtrącać, ale czy zawiozłeś Zoe do weterynarza? Ślepotę u kotów w podeszłym wieku najczęściej powoduje nadciśnienie. Ta przypadłość może być spowodowana niewydolnością nerek lub nadczynnością tarczycy. U kotów nadciśnienie z reguły nie występuje tak po prostu. Inną przyczyną może być zwyrodnienie siatkówki, ale występuje ono znacznie rzadziej. Niestety w obu przypadkach utrata wzroku jest nieodwracalna, ale jeśli u jej podstaw leży jakaś choroba, to leczenie może sprawić, że Zoe poczuje się lepiej.

Dzięki, że pozwoliłeś udzielić sobie rady o którą nie prosiłeś, ale często właściciele moich pacjentów nie zdają sobie sprawy, że pewna choroba może wywoływać objawy dotyczące zupełnie innej części organizmu.

Wybacz, jeżeli już to wiedziałeś
Shera
koci weterynarz (i wielka fanka)

Zamieściłem to, by myślę, że innym też może się przydać. Tak, zabraliśmy ją dziś do weterynarza, który ustalił, że rzeczywiście jest ślepa. I właśnie robi jej całą serię badań. Trzymam za nią kciuki. Jest kotką o niemożliwie uroczej naturze i jest u nas od małego. Kiedy była młodsza spadła ze schodów i trzeba było wstawić jej śruby w biodro, od tamtego czasu nie jest już równie ruchliwa. Ale jest najbardziej spragnionym uczuć kotem jakiego znam. (Martwi się.)

[później]

Wróciła od weterynarza. Rzeczywiście jest to wina wysokiego ciśnienia. Zastanawiają się, czy trzeba będzie podawać leki. (Kiedy dostaliśmy ją z powrotem miała spora nadwagę, więc była na długiej diecie i teraz waży ile trzeba, co może pomóc.)
...
Słowa mądrości od Sherman Alexie a propos procesu Seattle Sonics:

52. Nie wierzę w istnienie magii. Ale wierzę, że da się interpretować okoliczności dokładnie tak, jak jest to nam potrzebne.

53. Wiecie dlaczego indiański taniec deszczu zawsze działał? Bo Indianie tańczyli dopóki nie spadł deszcz.
...
Wyszła nowa książka Eddy’ego Campbella. To zawsze bardzo ekscytujące wydarzenie, a ta wygląda szczególnie wspaniale. Fragmenty można znaleźć na
http://nymag.com/daily/entertainment/2008/07/comics_leotard.html

...
Tutaj „The Guardian” pisze o nagrodach Hugo. (Powinienem dodać, że o ile mi wiadomo to jedyna duża gazeta, która w ogóle wspomina o laureatach Hugo.)

Właściciel sklonowanego psa zniewala Mormona dla seksu” to prawdopodobnie najlepszy nagłówek w historii. Jest dziś na pierwszej stronie „Guardiana” (Artykuł pod nieco innym tytułem znajduje się na http://www.guardian.co.uk/world/2008/aug/08/usa)
...

Nalo Hopkinson i Geoff Ryman opowiadają o swoim pierwszym tygodniu na Clarion (oraz o wszystkim innym) w najnowszym podkaście AISF: http://www.adventuresinscifipublishing.com/2008/08/aisfp-58-nalo-hopkinson-and-geoff-ryman/

...
Seria zdjęć z przedstawienia „Mister Punch” Towarzysząca temu artykułowi z „LA Times”
http://www.latimes.com/entertainment/news/arts/la-ca-0810-puppets-pg,0,1074139.photogallery?1

Co za radość. BBC, Jamie Hewlett (oraz jego grupa Mięsożernych Zombie) i Damon Albarn przedstawiają: Monkey, Sandy, Pigsy wyprawa na Olimpiadę... (jeśli nie działa sprawdźcie na http://news.bbc.co.uk/sport2/hi/olympics/monkey/7521287.stm)

czwartek, 7 sierpnia 2008

Na strychu, bez oczu

Neil napisał w czwartek, 7 sierpnia 2008 o 21:32

Odkryłem dziś - i prawie pękło mi przez to serce - że kotka Zoe, która mieszka na strychu (na początku była moja, ale obecnie opiekuje się nią do powrotu właścicielki zza oceanu) jest całkiem ślepa i poruszała się korzystając z pamięci i wąsów (Pisałem siedząc na strychu, w Pokoju W Wieży, z którego zrobiłem wolną od internetu i telefonów kryjówkę pisarza).

Uwielbiam Zoe, ale jestem na nią potwornie uczulony.

Zazwyczaj nie stanowiło to problemu, po prostu po pogłaskaniu jej myłem rece... ale kiedy orientujesz się, że twoja kotka jest ślepa i zrywasz dla niej w ogrodzie kocimiętkę, a potem kładziesz sobie na kolanach podczas pisania i głaszczesz i pozwalasz się ocierać... no i teraz muszę zrobić przerwę w pisaniu żeby wziąć kąpiel, bo mam zaczerwienione i kompletnie zapuchnięte oczy i swędzą tak bardzo, że praktycznie nic nie widzę. Ech.

Hej Neil,
Wczoraj byłam na (boskim i zachwycającym) koncercie Amandy Palmer w San Francisco i zaśpiewała na nim „I Google You” Wiem, że już zamieściłeś nagranie tej piosenki, ale... tu jest jeszcze jedno, w nieco lepszej jakości. Jeżeli sobie życzysz, można je obejrzeć na YouTube: http://www.youtube.com/watch?v=1QEQaJXU1mA
pzdr,
Molly




Tak już lepiej. Możecie jednocześnie wysłuchać piosenki i zobaczyć Amandę...

Tymczasem niezwykła Peri Lyons (dla której to napisałem tę piosenkę) (nie dlatego, że szukałem jej w Googlach późną nocą, tylko dlatego, że w grudniu ubiegłego roku poprosiła mnie o napisanie piosenki do jej solowego występu) wystąpi z owym przedstawieniem w Nowym Jorku (w The Metropolitan Room: 34 West 22nd St Betw. 5th & 6th Ave. - New York, NY 10010) pod koniec miesiąca – szczegóły tutaj, na stronie The Metropolitan Room.
...

Podsumowanie i recenzja „Księgi cmentarnej” znalazły się na School Library Journal Blog [blogu dla szkolnych bibliotek]: http://www.schoollibraryjournal.com/blog/1790000379/post/1970030997.html?nid=3713

W dalszym ciągu będę podawał tego typu linki. Sądzę, że „Księga Cmentarna” to moja ulubiona spośród książek, które dotąd napisałem, jestem z niej bardzo dumny i cieszy mnie jeżeli innym też się podoba....

Drogi Neilu,
Tak bardzo się cieszę na myśl o spotkaniu z Tobą w Vegas, bo do tej pory całkowicie omijałeś Nevadę i zastanawiam się, czy przy okazji festiwalu będziesz też podpisywał?
Jeśli nie będę musiała zadowolić się zamówieniem podpisanego egzemparza. Bo widzisz, to absolutnie konieczne abyś udzielił odpowiedzi na to pytanie, bo jeśli będziesz podpisywał to muszę kupić którąś z Twoich książek w twardej oprawie żeby nie wstydzić się swoich sfatygowanych egzemplarzy.
Bardzo dziękuję,
Hannah St. John


Jestem pewien, że będzie tam podpisywanie, jak najbardziej. Ale nie musisz się martwić: możesz wstydzić się starych, sfatygowanych książek, ale dla mnie to komplement.

wtorek, 5 sierpnia 2008

błagam, uratujcie moją asystentkę od losu szalonej kociary

Neil napisał we wtorek 4 sierpnia 2008 o 2:44

Popatrzmy. Na początek to, co najważniejsze:

Moja asystentka, Bajeczna Lorraine przygarnęła dwa koty bengalskie i mówi, że są ju gotowe by zamieszkać z kimś, kto je pokocha. Gdy do niej trafiły były smutne i wystraszone, ale ze smutnych kotów przeistoczyły się w zupełnie wspaniałe stworzenia. Lorraine mówi, że czas, aby znalazły dobry dom, bo inaczej za bardzo się do nich przywiąże (a ma już dwa koty bengalskie, więc jeśli dobrzy ludzie nie zgodzą się ich zaadoptować istnieje niebezpieczeństwo, że zostanie wariatką z mnóstwem kotów). Nazywają się Sabrina i Ginger [Imbir - przyp. noita] i mogą iść tylko razem. Jeśli jesteście zainteresowani - tędy na blog Lorraine.

Cześć Neil. W ubiegły weekend próbowałem zapoznać moją dziewczynę z sushi. Nie za dobrze mi poszło. Rzeczywiście spróbowała i zachowała kamienną twarz, za co podziwiam ją jeszcze bardziej. Niestety sushi nie było zbyt świeże i ktoś przesadził z wasabi. Jest skłonna spróbować raz jeszcze (czy wspominałem już o moim podziwie i jaki ze mnie szczęściarz?) Będziemy jechać z Des Moines do Minneapolis, więc pomyślałem, że zapytam, czy masz ulubione bary sushi w tej okolicy. Dzięki.


Jeśli chodzi o próbowanie nowych rzeczy zasada jest zawsze taka sama - próbuj tego, co najlepsze. Zawsze. Są ludzie, którzy próbowali sushi z supermarketu i nie mogą zrozumieć kto chciałby jeść dla przyjemności podejrzane, gumowe, najpewniej lekko oślizgłe kawałki zimnej ryby na wysuszonym, zimnym ryżowym puddingu i wydaje im się, że właśnie to jest sushi. Czy chodzi o Sushi, czy o cokolwiek nowego, trzeba próbować najlepszych dostępnych rzeczy. W ten sposób jeśli nie będzie ci odpowiadało, będziesz wiedział, że nie lubisz właśnie tego, a nie smutnego cienia czegoś, czym mogłoby być.

W Minneapolis jest mnóstwo dobrych miejsc oferujących przyzwoite sushi. Naprawdę lubię Sakurę w St.Paul, zarówno z powodu ludzi, którzy ją prowadzą, jak i (zwykle bardzo dobrego) jedzenia. Origami też jest przyjemne, tak samo obydwie restauracje Fuji-Ya. Kikigawa jest w porządku. Inni polecają (lub przeklinają) inne. Jakieś pięć lat temu w odpowiedzi na podobne pytanie napisałem w tym dzienniku, że:

"jeśli mam być szczery, w Minneapolis sushi jest wszędzie podobne. Nie ma tu nic nadzwyczajnego, jak Nobu i nic z tego, czego dotąd próbowałem nie było szczególnie złe (nie licząc Fuji Ya kiedy dopiero co wprowadzili sushi do menu około ośmiu lat temu, ale szybko nauczyli się o co w tym chodzi). Bywam w Sakurze w St.Paul, bo Miyoko i obsługa traktują mie jak członka rodziny, a jedzenie jest dobre."

Miałem właśnie stwierdzić, że być może jest to spowodowane naszą odległością od morza, ale przypomniałem sobie, że Katsu w Chicago to jedna z najlepszy restauracji sushi na świecie, a jest równie daleko od morza, co Minneapolis.

Cześć Neil.
Nie sądzę, żebyś już o tym wspominał: na fali odnowionego ostatnio zainteresowania "Strażnikami" zastanawiają mnie "specjalne podziękowania" dla Ciebie w wydaniu zebranym.
Jaki był Twój wkład? Czy to po prostu za to, że taki z Ciebie miły facet? ;)
Dzięki
Robin


Wydawało mi się, że musiałem już na to odpowiadać, ale wyszukiwanie w google nic nie dało. Jednak znalazłem na stronie the Dreaming ten wywiad Briana Hibbsa. (no cóż, raczej w pamięci podręcznej strony w google - zostało odświeżone i uruchomione hurra! ale niektóre linki mogą nie działać.)


Pamiętam jak Alan zadzwonił do mnie kiedy pisał trzecią część "Strażników" z pytaniem: "Neil, wykształcony z ciebie gość. Skąd jest cytat "Czyż Ten, który jest sędzią nad całą ziemią, mógłby postąpić niesprawiedliwie?" ? Chyba ktoś powiedział tak umierając, ale nie wiem kiedy dokładnie."
Więc mu to znalazłem, oddzwoniłem i powiedziałem "Nie, to Księga Wyjścia. Jak Bóg grozi, że rozniesie Sodomę i Gomorę." Odpowiedział "Dzięki" i się rozłączył. Kilka miesięcy później zadzwonił do mnie i powiedział "Neil, brakuje mi cytatów na tytuły 7. i 8. rozdziału. To i to się tam dzieje, znajdź mi jakiś cytat. A więc rozłączyłem się i wyszukałem mu do rozdziału 7. "Bratem smoków i sów towarzyszem" z Księgi Hioba
* oraz do 8. "w noc Hallowe'en przybywają stare duchy" z wiersza Eleanor Farjeon pt "Hallowe'en". W tym czasie zajmowałem się również badaniem różnych starotestamentowych historii i do wyszukiwania różnych drobiazgów posługiwałem się potężnym skorowidzem. Otworzył się kiedyś na zapomnianej opowieści i rzuciło mi się w oczy imię Ramzes. Znalazłem tam fragment, który mówił mniej więcej "Zabiłem te wszystkie miejsca i zostawiłem tam łkające wdowy. Wszędzie na świecie panuje pokój i zgoda" Więc zadzwoniłem do Alana i zapytałem go co o tym sądzi. Odpowiedział "Świetne! Umieszczę to w rozdziale 12. Stąd w "Strażnikach" Ozymandias cytuje Ramzesa. (wyd: #12, str.20)

*w polskim przekładzie Biblii Tysiąclecia ten fragment brzmi "Stałem się bratem szakali i sąsiadem młodych strusiów", podobnie we współczesnych angielskich przekładach. Powyżej jest dosłowne tłumaczenie z XVII-wiecznej Biblii Króla Jakuba: "Brother to dragons, and companion to owls..." - przyp.noita

I to właściwie tyle. Pożyczyłem Alanowi również książkę o ptakach, z której wziął cytaty dotyczące sów, które Daniel Drieberg wykorzystał na tylnej okładce 7.rozdziału "Strażników".

(Bardzo interesujące doświadczenie, takie przeczytanie 19-letniego wywiadu z samym sobą. A przynajmniej z kimś do mnie podobnym. Zarozumiały byłem, prawda?)

Dla Twojej wiadomości: Gdyby Charles Schultz rysował "Sandmana"
http://docshaner.deviantart.com/art/Charles-Schulz-s-Sandman-93543466
Mam nadzieję, że masz się dobrze.
Pozdrawiam,
jon

A niech mnie!

Niedawno czytałem po raz kolejny wydaną przez Fantagraphics kolekcję Fistaszków i powoli zdałem sobie sprawę. że jako bardzo mały chłopiec przeczytałem (i czytałem wielokrotnie i rozmyślałem o nich) wszystkie niedzielne paski komiskowe. Miałem książkę pod tytułem "Sunday's Fun Day Charlie Brown" [Niedziela to dzień zabawy, Charlie Brown] i ten tytuł zrozumiałem dopiero kilka tygodni temu.


I na koniec nagranie video uroczego wywiadu z Tori na temat projektu "Comic Book Tatoo", jej własnych doświadczeń z komiksami i planów na przyszłość.
http://latimesblogs.latimes.com/herocomplex/2008/08/tori-amos-on-he.html

poniedziałek, 7 maja 2007

Jak psy i koty

Neil napisał w poniedziałek, 7 maja 2007


Właśnie poszedłem zupełnie sam do kina chyba pierwszy raz w życiu (nie licząc lat osiemdziesiątych, kiedy byłem krytykiem filmowym) żeby obejrzeć Hot Fuzz. (Nikt oprócz mnie nie chciał iść) Który bardzo mi się podobał, nie uważam, żeby był zbyt długi i żałuję tylko jednego, że pokazano go tylko w malutkim kinie w promieniu 50 mil od mojego domu. Radość z tego, że mi się udało trwała przez całą drogę.

Cześć,
Wcześniej tego roku wrzuciłeś link do wystąpienia Penn Jillette w którym wspomina o Dniu Przebrania Goryla. Myślę, że ten filmik już nie jest dostępny. Jeśli jednak jest, czy możesz wskazać mi właściwe miejsce? Chciałabym, żeby mój mąż to usłyszał.

Dzięki,
Heidi


Szukałem i myślę, że znalazłem go tu http://www.pennfans.net/view/Audio_Archive/PennRadio/Penn.Jillette.Radio.Show.2007.01.31/

Cześć Neil! Jestem bardziej wielbicielką kotów, więc 'wzrusza mnie' sytuacja twoich kotów! Czy są zazdrosne o nowego psa? ~Cancan =)

Zazdrosne? Nie. Princess jest na mnie wściekła i desperacko kochająca, Coconut (kot Maddy) jest raczej zblazowany, ale także trochę bardziej kochający, a Fred knuje jak tu zemścić się na psie za zaatakowanie go wczoraj wieczorem. To taka rzecz, która może być bardzo zabawna, ale zaczyna być niepokojąca-- pies jest przekonany, że musi nas chronić przed Fredem i szczeknął właściwie tylko dwa razy, odkąd jest z nami, oba w domu, żeby ostrzec nas że Fred włóczy się na zewnątrz i gdyby nie ochraniający nas Pies, w międzyczasie Fred widząc psa wygina grzbiet jak kot z Halloweenowej kartki, powiększa się dwukrotnie i wydaje wyjące odgłosy żeby podkreślić swój dyskomfort. Dopóki dwa prawie domowe koty sobie radzą, myślę że uda nam się nakłonić je, by się mniej lub bardziej tolerowały. Ale Fred jest sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem i zapowiada się interesująco.

...

Najwidoczniej w LA Timesie pojawiła się dziś reklama Gwiezdnego pyłu -- szczegóły i reklama tutaj:
http://www.slashfilm.com/2007/05/06/stardust-movie-posteradvertisement/


Nie jestem pewien tego hasła. Ufam, że wyskoczą z czymś bardziej ostrym przed Sierpniem. (Moja sugestia, "Gwiezdny pył. To nie jest druga część niczego" to było docenione, prawdopodobnie słusznie, i odrzucone)

Rupert Everett (w roli Secundusa) mówi o Gwiezdnym Pyle tu: http://www.comingsoon.net/news/movienews.php?id=20235.

Gdzieś mam wspaniałe zdjęcie wszystkich duchów siedzących na zielonym gzymsie kominka -- zobaczę, czy wolno mi ją tu zamieścić.
...

Pszczoły na kwiatach jabłoni to w pewnej części pszczoły z moich dwóch uli, ale są też co najmniej trzy inne rodzaje miodowych pszczół, które się tu pojawiają. To dobry powód, żeby wrzucić link do http://www.classicalvalues.com/archives/2007/05/where_the_bees.html...


wtorek, 1 maja 2007

kilka myśli na temat zwierząt

Neil napisał w poniedziałek, 30 kwietnia 2007 o 18:57

Kot Fred ma skłonność do wdawania się w bójki pod moją nieobecność i gdy wczoraj wróciłem do domu miał ogolone pół pyska i był na antybiotykach, bo znów wpadł w tarapaty. Za każdym razem, kiedy się bije, wdaje mu się zakażenie. Dziś zostaje u weterynarza, bo infekcja jest poważniejsza.

Powinienem być bardzo zmartwiony, ale nie jestem. Myślę, że jakoś się wyliże, skoro zawsze mu się udawało. To musi być już jego 15 albo 16 życie: rok temu kiedy jeżdziłem promując "Rzeczy Ulotne" zadzwoniono do mnie tuż przed rozpoczęciem Wieczoru Autorskiego Google żeby mnie poinformować, że trzeba będzie uśpić Freda (co nieźle mną wstrząsnęło), ale nie doszło do tego. Wywinął się, jak ze wszyskiego innego.

Niektóre zwierzęta umieją przeżyć.

Największa złota rybka Maddie, Księżycowy Promyk ma około 9 lat, przeżyła wszystkie inne nasze rybki i przetrwała jakieś pięć lat temu przypadek zatrucia, który wykończył wszystkie inne. Ma już około stopy długości. Tydzień temu w akwarium było pięć ryb. Dwie mniejsze zniknęły w tajemniczych okolicznościach, a Promyk wygląda na zadziwiająco szczęśliwego i najedzonego. Podejrzewam, że będę musiał ponownie przemyśleć sprawę Gdzie Się Podziały Złote Rybki.

Dzisiaj w Minneapolis nagrałem wcześniej nie nagrywane fragmenty "M jak Magia". Bardzo różne opowiadania, ale nagrywanie ich było świetną zabawą. Dwa z czasów mojej młodości ("Jak sprzedać Most Pontyjski" oraz "Sprawa dwudziestu czterech kosów") jedno Sprzed Dziesięciu Lat ("Nie pytaj diabła" - nie mogłem uwierzyć, że jeszcze go nie nagrywałem. Możecie zobaczyć Jacka tutaj.) i jedno napisane, gdy byłem starszy ("Nagrobek dla wiedźmy" który ukazał się właśnie w WIZARDS:Magical Tales From the Masters of Modern Fantasy ["CZARODZIEJE: magiczne opowieści mistrzów współczesnej fantasy"] )

To była świetna zabawa, jak wszystkie nagrania audio, ale potem zrobiło się trudniej i wyszedłem kompletnie wykończony. Nie znam innej rzeczy, która byłaby równie wyczerpująca. Ale nadal uwielbiam robić książki do słuchania (i właśnie uświadomiłem sobie, że powinniśmy uaktualnić informacje na http://www.neilgaiman.com/works/audio/)

(Teddy Kristiansen właśnie wysłał mi link do swojego bloga, gdzie możecie zobaczyć jak powstawała okładka do "M jak Magia" od szkiców do gotowego obrazu: http://teddykristiansenblog.blogspot.com/2007/04/work-process.html)

W drodze z nagrania do domu, jadąc w deszczu, zjechałem z autostrady w stronę domu i zobaczyłem na poboczu wielkiego, jasnego psa. W kilka sekund od "on tylko tak się tu włóczy i dobrze wie co robi" przeszedłem do "jest kompletnie przerażony i jeśli nawet się nie zgubił, to potwornie boi się tych wszystkich samochodów i może nagle wyskoczyć na jezdnię."

Zatrzymałem się, przebiegłem drogę i podszedłem do niego. Cofnął się, zdenerwowany i bojaźliwy, ale potem trzęsąc się zbliżył się do mnie. Bez obroży czy informacji, tylko łańcuch. Był duży. Bardzo mokry i zabłocony. Z powodu przejeżdżających samochodów postanowiłem, że najlepsze co można zrobić, to wsadzić go do samochodu i pomyśleć co zrobić dalej. Tym samochodem był Mini. Otworzyłem drzwi i wdrapał się do środka. Pies zajął większość miejsca w Mini którego ja nie zajmowałem i sporo tego, które zajmowałem. Duży pies, mały samochód.

Zadzwoniłem do Lorraine, swojej asystentki i poprosiłem ją, by dała znać lokalnemu towarzystwu opieki nad zwierzętami, że wkrótce przywieziemy psa. Potem pojechałem do domu, cudem unikając śmierci (zadziwiające jak mało widać, kiedy ogromny pies wypełnia Ci samochód i ogranicza pole widzenia). Biegałem z Psem po ogrodzie, aż zupełnie mnie zmęczył. (Naprawdę mam nadzieję, że po prostu się zgubił i jego rodzina już go szuka; ciężko wyobrazić sobie, że ktoś mógłby porzucić tak fantastycznego psa.) Potem wsadziłem go do samochodu znacznie większego, niż Mini i zawiozłem do schroniska, gdzie wszyscy się nad nim rozpływali ("Myślę, że to skrzyżowanie wilka z huskym" powiedziała kobieta ze schroniska, która się nim zajęła i mogła mieć rację.)

On chyba też umie przeżyć.