Neil napisał w czwartek 15 września 2011r. o 21:54
Zrobiło się zimno. Powietrze pachnie nieziemsko, komary zniknęły, niebo jest idealnie niebieskie, a lato się skończyło.
Mój znajomy, Kyle Cassidy, przyjechał na parę dni, by zrobić zdjęcia Pannie Maddy, a także by sfotografować w sobotę pierwszy w historii wyścig roller derby, w którym Lorraine wystąpi z Chippewa Valley Roller Girls. Wybraliśmy się razem na nocny spacer, w trakcie którego odegraliśmy Dzieci kukurydzy na łące. Mieliśmy na sobie ciepłe płaszcze, a w powietrzu dało się wyczuć odległą zimę.
Właściwie, powinienem coś wyjaśnić. Wspomniane wyżej rzeczy to oficjalny powód pobytu Kyle'a tutaj. Nieoficjalnie, jest tu dla kotów. Oto zrobione iPhonem zdjęcie Księżniczki, która wygląda jak Kot Przeznaczenia z jakiegoś horroru.
...
Dziś, szesnastego w piątek, rozpoczyna się sprzedaż biletów na spotkania WIECZÓR Z NEILEM I AMANDĄ, które planujemy na listopad. Jedynym wyjątkiem jest spotkanie w San Francisco, na które będzie można kupić bilety od niedzieli. Biorąc pod uwagę prędkość, z jaką wyprzedały się bilety w przedsprzedaży na wydarzenia w Vancouverze i San Francisco, lepiej zamówcie bilety jak najwcześniej - jak najbliżej momentu rozpoczęcia sprzedaży. (10 rano dla wszystkich oprócz Portlandu, gdzie sprzedaż zaczyna się o 11, ponieważ w Portlandzie cenią swoje poranki.)
31 października
LOS ANGELES, CA
Wilshire Ebell Theatre
Sprzedaż biletów rozpoczyna się w piątek, 16.09, o 10:00.
http://www.ticketmaster.com/event/09004728855F4205
(Przebrania! Będziemy w Los Angeles w Halloween. Zasugerujemy, żeby wszyscy przebrali się w kostiumy.)
4 listopada
SAN FRANCISCO, CA
Palace of Fine Arts
Sprzedaż biletów rozpoczyna się w niedzielę, 18.09. o 10:00.
http://www.ticketmaster.com/event/1C00472C7527579B
6 listopada
VANCOUVER, BC
Vogue Theatre
Sprzedaż biletów rozpoczyna się 16.09. o 10:00.
https://tickets.voguetheatre.com/Online/
8 listopada
PORTLAND, OR
Aladdin Theatre
Sprzedaż biletów rozpoczyna się 16.09. o 11:00.
http://www.ticketmaster.com/event/0F004728D41C4F13
SEATTLE, WA
Moore Theatre
Sprzedaż biletów rozpoczyna się 16.09. o 10:00.
http://purchase.tickets.com/buy/TicketPurchase?pid=7109675
...
Zobaczmy. Mojemu staremu przyjacielowi i współpracownikowi, Dave'owi McKeanowi, przyznano honorowy tytuł Doctor of Design w Wolverhampton. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek widział go bardziej skrępowanego niż na tych zdjęciach. No i szkoda, że zdjął kapelusz.
Jednym słowem: gratulacje, Dave.
Jeśli jesteście w UK, wybierzcie się do Foyles, by zobaczyć wystawę Dave'a "Magia rzeczywistości" http://www.foyles.co.uk/Public/Events/Detail.aspx?eventId=1338 - wystawione zostały oryginalne dzieła wykonane do książki, nad którą ostatnio pracował z Richardem Dawkinsem.
...
Miałem wrzucić link do strony Jedna Książka, Jedno Chicago. W ramach akcji, ludzie dosłownie tworzyli książki: przekształcali i oprawiali na nowo książki wybrane na przestrzeni lat przez organizatorów akcji Jedna Książka, Jedno Chicago. Audrey Niffenegger była jednym z sędziów. Wygrała wersja Nigdziebądź. Możecie o tym przeczytać oraz zobaczyć wiele z książek na http://onebookonechicago.tumblr.com/post/9588689435/one-book-many-interpretations
...
Oto lista Stu Najbardziej Lubianych Książek w UK Światowej Nocy Książki:
http://www.worldbooknight.org/your-books/the-wbn-top-100-books
Moje książki dostały się do setki kilka razy. Dokładnie 4 i pół razy (Dobry Omen liczę jako pół, na spółkę z Terrym Pratchettem). Co jest naprawdę ekscytujące. Książki, razem z linkami oraz liczbą zdobytych głosów, znajdują się na http://www.worldbooknight.org/your-books/the-wbn-interactive-top-100-books
...
No dobrze. Teraz spać. Jakim cudem zrobiło się tak późno?
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Księżniczka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Księżniczka. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 27 września 2011
środa, 19 stycznia 2011
Mam mitologiczne wymiary. Nie możecie ich zobaczyć, ale one tam są.
Neil napisał w czwartek 16 grudnia 2010 o 12:38

Narośl na pysku Księżniczki okazała się kocim odpowiednikiem gigantycznej krosty. Została usunięta. Księżniczka wróciła do domu, niezbyt szczęśliwa, że była zmuszona odwiedzić weterynarza. Mam nadzieję, że będzie się na nas obrażać jeszcze bardzo długo.
Pomyślałem, że chcielibyście wiedzieć.
Piszę teraz opowiadanie i sprawia mi to wiele radości. To będzie jedno z tych opowiadań, które są prawie prawdziwe, mają mnie jako narratora i nie chcę zdradzić ani słowa więcej w obawie, że mi ucieknie.
Narośl na pysku Księżniczki okazała się kocim odpowiednikiem gigantycznej krosty. Została usunięta. Księżniczka wróciła do domu, niezbyt szczęśliwa, że była zmuszona odwiedzić weterynarza. Mam nadzieję, że będzie się na nas obrażać jeszcze bardzo długo.
Pomyślałem, że chcielibyście wiedzieć.
Piszę teraz opowiadanie i sprawia mi to wiele radości. To będzie jedno z tych opowiadań, które są prawie prawdziwe, mają mnie jako narratora i nie chcę zdradzić ani słowa więcej w obawie, że mi ucieknie.
...
Program smodcast z Kevinem Smithem był genialny!
Jaki tytuł ma ta nowa piosenka Amandy? Jest bardzo poruszająca i niesamowita.
Jaki tytuł ma ta nowa piosenka Amandy? Jest bardzo poruszająca i niesamowita.
Jej tytuł to "The Bed Song". Łamie mi serce za każdym razem, gdy jej słucham.
Podczas czytania nowego zbioru OPOWIADANIA, który współredagowałeś z Alem Sarrantonio zauważyłem interesujący szczegół. Na stronie z "innymi dziełami tego autora" książki podzielone są na dwie kategorie: "Dla dorosłych" i "Dla czytelników w każdym wieku". Nie ma kategorii "Dla dzieci", a ilustrowany "Dzień, kiedy zamieniłam tatę na dwie złote rybki znalazł się w książkach "dla wszystkich". Co bardziej uderzające, Koralina i Księga cmentarna trafiły do kategorii "dla dorosłych", choć są sprzedawane i reklamowane jako książka dla młodzieży (Księga cmentarna zdobyła przecież nawet nagrodę Newbery za "znaczący wkład w amerykańska literaturą dziecięcą"). Mam więc pytanie: czy poprzez zmianę kategorii chciałeś specjalnie zagrać na nosie księgarzom, którzy nalegają na doklejanie szczegółowych etykietek i sztywne podziały?
Chciałbym móc odpowiedzieć tak! zrobiliśmy coś szalonego, ale uczciwość mi na to nie pozwala. Nie wiem kto odpowiadał za bibliografię, ale nie widziałem jej przed publikacją, więc nie miałem szansy tego poprawić.
Cześć Neil! Po pierwsze, jestem (naturalnie) wielką fanką i ja również chciałabym zostać pisarką. Chciałabym napisać opowiadanie o domu i wszystkich jego mieszkańcach, od zawsze inspirowały mnie domy w stylu gotyckim. W tym tygodniu zobaczyłam na blogu zdjęcie Twojego domu i pomyślałam: "Wow, jest idealny!". Zastanawiam się czy wiesz co o tym, kiedy został zbudowany, kto go zaprojektował i wybudował? Chciałabym się po prostu czegoś dowiedzieć o tym domu. Zrozumiem, jeśli odmówisz, bo dom to bardzo osobista sprawa. Przy okazji gratulacje, bo Tobie trafił się wyjątkowo piękny. Jeszcze raz dzięki za wszystko, co robisz, fani naprawdę to doceniają.
Pozdrawiam,
Jennifer Smith
Dom powstał mniej więcej pomiędzy 1885 i 1900 rokiem, w miejsce innego, który wcześniej spłonął (być może dlatego ten jest murowany). Jego autorem jest artysta i kartograf (który był również urzędnikiem miejskim, fotografem i z pewnością miał jeszcze wiele innych zajęć) przybyły do Ameryki z Niemiec przed wojną secesyjną. To naprawdę wspaniały dom.
(Na wycinku z miejscowej gazety można przeczytać, że budowę ukończono w 1885, ale zdjęcia z datą 1900 przedstawiają dom jeszcze bez balkonu z tyłu i werandy.
Syn budowniczego cieszył się niejaką sławą w swojej dziedzinie, więc zdarzało nam się gościć ludzi, którzy z jego powodu chcieli dom obejrzeć, choć urodził się on w tym poprzednim, który spłonął.
Cześć, jestem z Brazylii i ja oraz wiele innych osób chciałbym przeczytać Amerykańskich Bogów (Deuses americanos po brazylijsku).
Piszę tu żeby poprosić Gaimana, żeby napisał na twitterze albo poprosił o RT żeby jakieś wydawnictwo wydało dla nas tę książkę!
Proszę nie ignorować tej wiadomości!
Dziękuję i przepraszam za swój angielski.
Nie jesteś pierwszą osobą z Brazylii, która narzeka na wyczerpane nakłady książek (albo na konieczność płacenia wysokich kwot za używane egzemplarze). Poprosiłem moich agentów o zbadanie sprawy i załatwienie wznowień moich książek, które zostały już w Brazylii wydane.
...
Po wydaniu "Mitologicznych wymiarów Doctora Who", ogłoszono prośbę o zgłaszanie prac na temat "Mitologiczne wymiary Neila Gaimana": http://herenistarionnets.blogspot.com/2010/12/call-for-papers-neil-gaiman-collection.html
Odpowiedzialni za ten zbiór Jessica and Anthony, napisali:
Zbiór ma zawierać krytykę literacką, ale przede wszystkim mają być to teksty napisane przez fanów dla fanów. Pierwszy tom serii, Mitologiczne wymiary Doctora Who, wyznaczył ogólna konwencję i ton... Choć jesteśmy uczonymi, to seria ta ma za zadanie zerwać ze zmurszałym wizerunkiem "akademii" i zająć się tematami, które nas fascynują. Pomysł pojawił się na Mythconie 39, gdzie przewodniczącym był mój mąż, a współorganizowałyśmy go ja i druga redaktorka, Kristine.
...
Drogi Panie Gaiman,
W Rozmowie z Billem Bakerem przeczytałam, że jako dziecko marzyłeś, żeby zostać pisarzem. Na swojej stronie napisał pan, że w wieku 15 lat powiedziałeś doradcy zawodowemu, że chciałbyś pisać amerykańskie komiksy. On poradził rozważyć zawód księgowego.
Czy kiedykolwiek trafiłeś na nauczyciela, który dostrzegł w panu twórczego pisarza i zachęcał pana do pisania?
(Uwielbiam klip z psami bawiącymi się śniegu.)
Trzymaj się ciepło,
Shayna Sadow
New Jersey
Miałem w swoim życiu kilu znakomitych nauczycieli angielskiego: Billa Hayesa w Ardingly, Dicka Glynne-Jonesa i niezwykle mądrego Amerykanina - Pana Wrighta w Whitgift, ale nie przypominam sobie, aby którykolwiek z nich zachęcał mnie do pisania, choć do rzeczy, które napisałem odnosili się niezwykle entuzjastycznie.
Jako chłopiec uwielbiałem pisać. Ale nie sądzę, żeby ktokolwiek poza mną, w sekrecie, wierzył, że zostanę pisarzem. (Być może się mylę. Powinienem zapytać Geoffa Notkina.)
Drogi Neilu,
Kilka dni temu musiałam po raz pierwszy w życiu przeczytać swój własny utwór przed publicznością. Jest to jeden z warunków zaliczenia Creative Writing w Warren Wilson College w chwilowo-niezbyt-zaśnieżonych górach zachodniej części Karoliny Północnej. To było naprawdę przerażające. Musiałam przez dziesięć minut stać przed setkami studentów, wykładowcami, przyjaciółmi i rodziną. Ponieważ sam występujesz dużo dłużej i przed dużo większą publicznością, czy mógłbyś powiedzieć osobie, która ma nadzieję na karierę pisarską w przyszłości, jak się do tego przyzwyczaić i jak sprawić, żeby występy publiczne był mniej przerażające?
Pozdrawiam serdecznie,
Hilary B. Bisenieks
Poniekąd. Kiedy już będziesz mieć za sobą kilka takich występów, jeszcze nie zostaniesz ukamienowana, ani nie wygonili cię ze sceny rzucając butelkami, strach sam przejdzie. Nieco pomaga myślenie o widowni jako jednostkach (pojedynczy ludzie nie są straszni) zamiast jako o tłumie (straszny).
W moim przypadku strach tak naprawdę nie zniknął zupełnie. Nauczyłem się z nim żyć i korzystać z przypływu adrenaliny, który pojawia się na moment przed wyjściem na scenę. Dzięki temu pozostaję uważnym zainteresowany i potrafię nieco szybciej myśleć, a czas nieco zwalnia.
I na koniec coś, co wywołało mój uśmiech:
Właśnie przeczytałam odpowiedzi na pytania o studia i pisanie, które zamieściłeś 9 grudnia. Poczułam, że muszę napisać o moich doświadczeniach z wpisaniem, studiowaniem i (oczywiście) Neilem Gaimanem. Odegrałeś w tym wszystkim niewielką rolę i pewnie nawet tego nie pamiętasz, ale dla mnie był to ogromnie ważny moment.
Przez całą szkołę średnią byłam zdecydowana, że nie chcę iść do college'u. Nie miałam nigdy najlepszych stopni, a widziałam ile stresu kosztowała moich znajomych sama rekrutacja. Ponieważ miałam siedemnaście lat i pozjadałam wszystkie rozumy, miałam zamiar skończyć szkołę i pracować w barze, dopóki świat nie pozna się na mojej fenomenalnej twórczości. Bo przecież to się zawsze udaje. Strasznie kłóciłam się o to ze swoją matką, która koniecznie chciała, żebym kontynuowała edukację.
Chyba w 2008 roku gościłeś na Krajowym Festiwalu Książki i Waszyngtonie... a może to był 2009, w każdym razie rok po wizycie Pratchetta. Chodzenie na Festiwal należy do naszych rodzinnych tradycji i kiedy dowiedziałam się, że na nim wystąpisz... cóż, jestem wielką fanką. Słowa nie opiszą rozgorączowanego napadu radości w wykonaniu fanki-licealistki, ale z pewnością miałeś już okazję być świadkiem podobnych reakcji. W każdym razie to wystarczyło, aby moja mama uknuła plan.
Godzinami stałyśmy w kolejce, a mama wepchnęła się przede mnie, żeby podsunąć do podpisania książkę dla przyjaciółki. Te kilka sekund przewagi wykorzystała najwyraźniej na to, żeby poprosić cię, żebyś powiedział mi, że mam iść do college'u. Nie wiem, jak dokładnie to sformułowała, bo nie usłyszałam. Usłyszałam tylko odpowiedź, która brzmiała mniej więcej tak: "Mam jej powiedzieć, że ma iść do college'u? Nie powiem jej tego. Sam nigdy nie studiowałem. Chciałem po prostu pisać!"
Następnie głośno powiedziałam jej, że będzie się smażyć w piekle i chichocząc bez opamiętania zadawałam Ci jakieś przyziemne i pewnie głupie pytania o rzeczy z Nigdziebądź, które mnie zastanawiały. Teraz, dwa czy trzy lata później piszę te słowa siedząc w akademiku Coe College, Iowa, co świadczy najlepiej o tym, jak krótkotrwałe było moje zwycięstwo. Nie zrozum mnie źle - kocham swoją uczelnię i w sumie bardzo się cieszę, że nie wzięłam sobie Twojej rady do serca, ale cieszę się, że właśnie takiej udzieliłeś. Mama dała mi spokój na czas wystarczający, abym sama podjęła tę decyzję.
Koniec anegdotki. Coe słynie z zajęć pisarskich. Prowadzą je wykładowcy z Warsztatów Pisarskich Iowa, którzy są niezwykle utytułowani i mam wrażenie, że to wspaniali ludzie. Zapisałam się na jedne zajęcia z creative writing, "literatura piękna" i to wystarczyło, żebym zmieniła kierunek. Na początku zajęć prawie wszyscy pisali fantasy albo science fiction. Przy końcu, mało kto oddawał cokolwiek, a ci, którzy jednak coś przynosili, trzymali się z dala od "gatunków". Jasne, to był dobrze napisane rzeczy. I znam parę osób, które przetrwały cały kurs bez uszczerbku dla gatunków, w których tworzyli. Ale nie wierzę, że taka metoda pracy będzie odpowiadać każdemu - wiem, że mi na pewno nie.
Chciałam chyba przede wszystkim jeszcze raz podziękować za dobą radę, a przynajmniej za zamieszczanie raz/pytań innych ludzi i zgadzanie się z nimi.
Studiuję teraz Studia genderowe i angielski, być może dorzucę jeszcze antropologię, jeśli tylko uda mi się to wszystko pogodzić. Mam nadzieję pójść potem na prawo. Żadna z tych rzeczy praktycznie nie ma związku powieściopisarstwem, ale przydało mi się do pisania o wiele bardziej, niż same warsztaty.
Podczas czytania nowego zbioru OPOWIADANIA, który współredagowałeś z Alem Sarrantonio zauważyłem interesujący szczegół. Na stronie z "innymi dziełami tego autora" książki podzielone są na dwie kategorie: "Dla dorosłych" i "Dla czytelników w każdym wieku". Nie ma kategorii "Dla dzieci", a ilustrowany "Dzień, kiedy zamieniłam tatę na dwie złote rybki znalazł się w książkach "dla wszystkich". Co bardziej uderzające, Koralina i Księga cmentarna trafiły do kategorii "dla dorosłych", choć są sprzedawane i reklamowane jako książka dla młodzieży (Księga cmentarna zdobyła przecież nawet nagrodę Newbery za "znaczący wkład w amerykańska literaturą dziecięcą"). Mam więc pytanie: czy poprzez zmianę kategorii chciałeś specjalnie zagrać na nosie księgarzom, którzy nalegają na doklejanie szczegółowych etykietek i sztywne podziały?
Chciałbym móc odpowiedzieć tak! zrobiliśmy coś szalonego, ale uczciwość mi na to nie pozwala. Nie wiem kto odpowiadał za bibliografię, ale nie widziałem jej przed publikacją, więc nie miałem szansy tego poprawić.
Cześć Neil! Po pierwsze, jestem (naturalnie) wielką fanką i ja również chciałabym zostać pisarką. Chciałabym napisać opowiadanie o domu i wszystkich jego mieszkańcach, od zawsze inspirowały mnie domy w stylu gotyckim. W tym tygodniu zobaczyłam na blogu zdjęcie Twojego domu i pomyślałam: "Wow, jest idealny!". Zastanawiam się czy wiesz co o tym, kiedy został zbudowany, kto go zaprojektował i wybudował? Chciałabym się po prostu czegoś dowiedzieć o tym domu. Zrozumiem, jeśli odmówisz, bo dom to bardzo osobista sprawa. Przy okazji gratulacje, bo Tobie trafił się wyjątkowo piękny. Jeszcze raz dzięki za wszystko, co robisz, fani naprawdę to doceniają.
Pozdrawiam,
Jennifer Smith
Dom powstał mniej więcej pomiędzy 1885 i 1900 rokiem, w miejsce innego, który wcześniej spłonął (być może dlatego ten jest murowany). Jego autorem jest artysta i kartograf (który był również urzędnikiem miejskim, fotografem i z pewnością miał jeszcze wiele innych zajęć) przybyły do Ameryki z Niemiec przed wojną secesyjną. To naprawdę wspaniały dom.
(Na wycinku z miejscowej gazety można przeczytać, że budowę ukończono w 1885, ale zdjęcia z datą 1900 przedstawiają dom jeszcze bez balkonu z tyłu i werandy.
Syn budowniczego cieszył się niejaką sławą w swojej dziedzinie, więc zdarzało nam się gościć ludzi, którzy z jego powodu chcieli dom obejrzeć, choć urodził się on w tym poprzednim, który spłonął.
Cześć, jestem z Brazylii i ja oraz wiele innych osób chciałbym przeczytać Amerykańskich Bogów (Deuses americanos po brazylijsku).
Piszę tu żeby poprosić Gaimana, żeby napisał na twitterze albo poprosił o RT żeby jakieś wydawnictwo wydało dla nas tę książkę!
Proszę nie ignorować tej wiadomości!
Dziękuję i przepraszam za swój angielski.
Nie jesteś pierwszą osobą z Brazylii, która narzeka na wyczerpane nakłady książek (albo na konieczność płacenia wysokich kwot za używane egzemplarze). Poprosiłem moich agentów o zbadanie sprawy i załatwienie wznowień moich książek, które zostały już w Brazylii wydane.
...
Po wydaniu "Mitologicznych wymiarów Doctora Who", ogłoszono prośbę o zgłaszanie prac na temat "Mitologiczne wymiary Neila Gaimana": http://herenist
Odpowiedzialni za ten zbiór Jessica and Anthony, napisali:
Zbiór ma zawierać krytykę literacką, ale przede wszystkim mają być to teksty napisane przez fanów dla fanów. Pierwszy tom serii, Mitologiczne wymiary Doctora Who, wyznaczył ogólna konwencję i ton... Choć jesteśmy uczonymi, to seria ta ma za zadanie zerwać ze zmurszałym wizerunkiem "akademii" i zająć się tematami, które nas fascynują. Pomysł pojawił się na Mythconie 39, gdzie przewodniczącym był mój mąż, a współorganizowałyśmy go ja i druga redaktorka, Kristine.
...
Drogi Panie Gaiman,
W Rozmowie z Billem Bakerem przeczytałam, że jako dziecko marzyłeś, żeby zostać pisarzem. Na swojej stronie napisał pan, że w wieku 15 lat powiedziałeś doradcy zawodowemu, że chciałbyś pisać amerykańskie komiksy. On poradził rozważyć zawód księgowego.
Czy kiedykolwiek trafiłeś na nauczyciela, który dostrzegł w panu twórczego pisarza i zachęcał pana do pisania?
(Uwielbiam klip z psami bawiącymi się śniegu.)
Trzymaj się ciepło,
Shayna Sadow
New Jersey
Miałem w swoim życiu kilu znakomitych nauczycieli angielskiego: Billa Hayesa w Ardingly, Dicka Glynne-Jonesa i niezwykle mądrego Amerykanina - Pana Wrighta w Whitgift, ale nie przypominam sobie, aby którykolwiek z nich zachęcał mnie do pisania, choć do rzeczy, które napisałem odnosili się niezwykle entuzjastycznie.
Jako chłopiec uwielbiałem pisać. Ale nie sądzę, żeby ktokolwiek poza mną, w sekrecie, wierzył, że zostanę pisarzem. (Być może się mylę. Powinienem zapytać Geoffa Notkina.)
Drogi Neilu,
Kilka dni temu musiałam po raz pierwszy w życiu przeczytać swój własny utwór przed publicznością. Jest to jeden z warunków zaliczenia Creative Writing w Warren Wilson College w chwilowo-niezbyt-zaśnieżonych górach zachodniej części Karoliny Północnej. To było naprawdę przerażające. Musiałam przez dziesięć minut stać przed setkami studentów, wykładowcami, przyjaciółmi i rodziną. Ponieważ sam występujesz dużo dłużej i przed dużo większą publicznością, czy mógłbyś powiedzieć osobie, która ma nadzieję na karierę pisarską w przyszłości, jak się do tego przyzwyczaić i jak sprawić, żeby występy publiczne był mniej przerażające?
Pozdrawiam serdecznie,
Hilary B. Bisenieks
Poniekąd. Kiedy już będziesz mieć za sobą kilka takich występów, jeszcze nie zostaniesz ukamienowana, ani nie wygonili cię ze sceny rzucając butelkami, strach sam przejdzie. Nieco pomaga myślenie o widowni jako jednostkach (pojedynczy ludzie nie są straszni) zamiast jako o tłumie (straszny).
W moim przypadku strach tak naprawdę nie zniknął zupełnie. Nauczyłem się z nim żyć i korzystać z przypływu adrenaliny, który pojawia się na moment przed wyjściem na scenę. Dzięki temu pozostaję uważnym zainteresowany i potrafię nieco szybciej myśleć, a czas nieco zwalnia.
I na koniec coś, co wywołało mój uśmiech:
Właśnie przeczytałam odpowiedzi na pytania o studia i pisanie, które zamieściłeś 9 grudnia. Poczułam, że muszę napisać o moich doświadczeniach z wpisaniem, studiowaniem i (oczywiście) Neilem Gaimanem. Odegrałeś w tym wszystkim niewielką rolę i pewnie nawet tego nie pamiętasz, ale dla mnie był to ogromnie ważny moment.
Przez całą szkołę średnią byłam zdecydowana, że nie chcę iść do college'u. Nie miałam nigdy najlepszych stopni, a widziałam ile stresu kosztowała moich znajomych sama rekrutacja. Ponieważ miałam siedemnaście lat i pozjadałam wszystkie rozumy, miałam zamiar skończyć szkołę i pracować w barze, dopóki świat nie pozna się na mojej fenomenalnej twórczości. Bo przecież to się zawsze udaje. Strasznie kłóciłam się o to ze swoją matką, która koniecznie chciała, żebym kontynuowała edukację.
Chyba w 2008 roku gościłeś na Krajowym Festiwalu Książki i Waszyngtonie... a może to był 2009, w każdym razie rok po wizycie Pratchetta. Chodzenie na Festiwal należy do naszych rodzinnych tradycji i kiedy dowiedziałam się, że na nim wystąpisz... cóż, jestem wielką fanką. Słowa nie opiszą rozgorączowanego napadu radości w wykonaniu fanki-licealistki, ale z pewnością miałeś już okazję być świadkiem podobnych reakcji. W każdym razie to wystarczyło, aby moja mama uknuła plan.
Godzinami stałyśmy w kolejce, a mama wepchnęła się przede mnie, żeby podsunąć do podpisania książkę dla przyjaciółki. Te kilka sekund przewagi wykorzystała najwyraźniej na to, żeby poprosić cię, żebyś powiedział mi, że mam iść do college'u. Nie wiem, jak dokładnie to sformułowała, bo nie usłyszałam. Usłyszałam tylko odpowiedź, która brzmiała mniej więcej tak: "Mam jej powiedzieć, że ma iść do college'u? Nie powiem jej tego. Sam nigdy nie studiowałem. Chciałem po prostu pisać!"
Następnie głośno powiedziałam jej, że będzie się smażyć w piekle i chichocząc bez opamiętania zadawałam Ci jakieś przyziemne i pewnie głupie pytania o rzeczy z Nigdziebądź, które mnie zastanawiały. Teraz, dwa czy trzy lata później piszę te słowa siedząc w akademiku Coe College, Iowa, co świadczy najlepiej o tym, jak krótkotrwałe było moje zwycięstwo. Nie zrozum mnie źle - kocham swoją uczelnię i w sumie bardzo się cieszę, że nie wzięłam sobie Twojej rady do serca, ale cieszę się, że właśnie takiej udzieliłeś. Mama dała mi spokój na czas wystarczający, abym sama podjęła tę decyzję.
Koniec anegdotki. Coe słynie z zajęć pisarskich. Prowadzą je wykładowcy z Warsztatów Pisarskich Iowa, którzy są niezwykle utytułowani i mam wrażenie, że to wspaniali ludzie. Zapisałam się na jedne zajęcia z creative writing, "literatura piękna" i to wystarczyło, żebym zmieniła kierunek. Na początku zajęć prawie wszyscy pisali fantasy albo science fiction. Przy końcu, mało kto oddawał cokolwiek, a ci, którzy jednak coś przynosili, trzymali się z dala od "gatunków". Jasne, to był dobrze napisane rzeczy. I znam parę osób, które przetrwały cały kurs bez uszczerbku dla gatunków, w których tworzyli. Ale nie wierzę, że taka metoda pracy będzie odpowiadać każdemu - wiem, że mi na pewno nie.
Chciałam chyba przede wszystkim jeszcze raz podziękować za dobą radę, a przynajmniej za zamieszczanie raz/pytań innych ludzi i zgadzanie się z nimi.
Studiuję teraz Studia genderowe i angielski, być może dorzucę jeszcze antropologię, jeśli tylko uda mi się to wszystko pogodzić. Mam nadzieję pójść potem na prawo. Żadna z tych rzeczy praktycznie nie ma związku powieściopisarstwem, ale przydało mi się do pisania o wiele bardziej, niż same warsztaty.
niedziela, 26 grudnia 2010
Koty w saunie i sztuczki z gotującą się wodą
Neil napisał we wtorek 14 grudnia 2010 o 15:47
Próbowałem wczoraj późnym wieczorem zrobić sztuczkę z czajnikiem: trzeba zagotować wodę, nalać ja do szklanki, wyjść na zewnątrz i przy -20 F wyrzucić wodę w powietrze, gdzie powinna natychmiast przemienić się w śnieżny pył. Tak też zrobiłem. Udało się. Ale przycisnąłem nie ten guzik w telefonie i nie zdołałem uwiecznić tego momentu dla potomności. Postanowiłem, że nie będę tego powtarzał, bo i tak mnóstwo ludzi zamieściło swoje próby na YouTube (w tym nawet niektóre poważane instytucje). Nie miałem też zamiaru siedzieć na dworze i wypatrywać meteorów. Zamiast tego poszedłem do altany w ogrodzie, żeby trochę popisać.)
Najdziwniejsze, że w samym środku takiej zimy -20 będzie temperaturą, której wyczekuję z niecierpliwością. Bardzo nie lubię jak jest -40. (A kiedy już jest -40, niezależnie czy będzie to w stopniach F i C nie przejmuję się już odczuwalna temperaturą.)
Przeczytałem kiedyś, że przy -70 F można usłyszeć jak cichutko dzwoni zamarzający i opadający na ziemię oddech, ale na szczęście nie mam okazji tego sprawdzić.
W każdym razie...
Psom podoba się taka pogoda.
Kotom nie. Koty praktycznie na stałe przeniosły się do sauny...
Swego czasu w tym domu mieszkało siedem kotów. Kiedy jeden umierał lub znikał na dobre, w jego miejsce przychodził inny. Ale dwa wielkie białe psy zakończyły to, niestety, na dobre. Wraz z wymieraniem najstarszych kotów, w domu zostawało ich coraz mniej.
Coconut, należący niegdyś do Maddy jest najmłodszy. Jest bardzo przyjaznym i otwartym kotem.
Lubi też był głaskana przez gości. Kiedyś dawała znać, że wystarczy pieszczot zatapiając zęby w twojej ręce, mocno i głęboko. Teraz jest już za stara na takie głupoty. Kiedyś musiałem ja unieruchomić przed obcinaniem pazurów lub wyczesywaniem kołtunów. Teraz zgodzi się na wszystko. I prawie nic nie waży...
Właśnie odkryłem, że ma jakiś guzek na pysku. Zabiorę ją do weterynarza... mam nadzieję, że to nic wielkiego i nic strasznego. Przyzwyczaiłem się, że mam w domu źle wychowane, ale przepiękne koty, przed którymi muszę ostrzegać moich gości. Księżniczka przeżyła wszystkie koty, które kochałem i do których się przywiązałem.
Wydaje mi się, że ona też się do mnie przywiązała.
Kiedy umarła Zoe bardzo trudno było mi wytłumaczyć innym, jak bardzo może brakować ci słodkiej, łagodnej kotki, która była dosłownie kulką puchatej miłości. Kiedy za jakiś czas, może za kilka miesięcy lub lat nadejdzie ten dzień, będzie mi jeszcze trudniej wyjaśnić, jak można tęsknić za najbardziej złośliwą, podłą i najniebezpieczniejszą kotką, z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia.
Psom podoba się zimno. (Z wyjątkiem wczorajszej nocy, kiedy termometr za oknem w kuchni pokazał poniżej -20,6 F, czyli -29 C, a następnie wyzionął ducha.)
Próbowałem wczoraj późnym wieczorem zrobić sztuczkę z czajnikiem: trzeba zagotować wodę, nalać ja do szklanki, wyjść na zewnątrz i przy -20 F wyrzucić wodę w powietrze, gdzie powinna natychmiast przemienić się w śnieżny pył. Tak też zrobiłem. Udało się. Ale przycisnąłem nie ten guzik w telefonie i nie zdołałem uwiecznić tego momentu dla potomności. Postanowiłem, że nie będę tego powtarzał, bo i tak mnóstwo ludzi zamieściło swoje próby na YouTube (w tym nawet niektóre poważane instytucje). Nie miałem też zamiaru siedzieć na dworze i wypatrywać meteorów. Zamiast tego poszedłem do altany w ogrodzie, żeby trochę popisać.)
Najdziwniejsze, że w samym środku takiej zimy -20 będzie temperaturą, której wyczekuję z niecierpliwością. Bardzo nie lubię jak jest -40. (A kiedy już jest -40, niezależnie czy będzie to w stopniach F i C nie przejmuję się już odczuwalna temperaturą.)
Przeczytałem kiedyś, że przy -70 F można usłyszeć jak cichutko dzwoni zamarzający i opadający na ziemię oddech, ale na szczęście nie mam okazji tego sprawdzić.
W każdym razie...
Psom podoba się taka pogoda.
Kotom nie. Koty praktycznie na stałe przeniosły się do sauny...
Swego czasu w tym domu mieszkało siedem kotów. Kiedy jeden umierał lub znikał na dobre, w jego miejsce przychodził inny. Ale dwa wielkie białe psy zakończyły to, niestety, na dobre. Wraz z wymieraniem najstarszych kotów, w domu zostawało ich coraz mniej.
Coconut, należący niegdyś do Maddy jest najmłodszy. Jest bardzo przyjaznym i otwartym kotem.
Jest jeszcze Księżniczka. Ona nie jest otwarta i jest równie przyjazna, co szalona staruszka mieszkająca po sąsiedzku, która przygląda ci się, gdy mijasz jej dom - przyjazna, jeśli tylko nie jej nie przeszkadzasz. Księżniczka jest najstarszym z naszych kotów. Pojawiła się u nas 26 czerwca 1994, w dziewiąte urodziny Holly, ale już rok wcześniej widywałem ją, dziko żyjąca w lesie kotkę.
Jest zadziorna i marudna, lubi kiedy ludzie robią dla niej sztuczki, czyli odkręcają kran tak, żeby kapał i czekają, aż się napije.
Jeśli zakręcisz kran, zanim skończy, będzie na ciebie złowrogo łypać.
Jest zadziorna i marudna, lubi kiedy ludzie robią dla niej sztuczki, czyli odkręcają kran tak, żeby kapał i czekają, aż się napije.
Jeśli zakręcisz kran, zanim skończy, będzie na ciebie złowrogo łypać.

Lubi też był głaskana przez gości. Kiedyś dawała znać, że wystarczy pieszczot zatapiając zęby w twojej ręce, mocno i głęboko. Teraz jest już za stara na takie głupoty. Kiedyś musiałem ja unieruchomić przed obcinaniem pazurów lub wyczesywaniem kołtunów. Teraz zgodzi się na wszystko. I prawie nic nie waży...
Właśnie odkryłem, że ma jakiś guzek na pysku. Zabiorę ją do weterynarza... mam nadzieję, że to nic wielkiego i nic strasznego. Przyzwyczaiłem się, że mam w domu źle wychowane, ale przepiękne koty, przed którymi muszę ostrzegać moich gości. Księżniczka przeżyła wszystkie koty, które kochałem i do których się przywiązałem.
Wydaje mi się, że ona też się do mnie przywiązała.
Kiedy umarła Zoe bardzo trudno było mi wytłumaczyć innym, jak bardzo może brakować ci słodkiej, łagodnej kotki, która była dosłownie kulką puchatej miłości. Kiedy za jakiś czas, może za kilka miesięcy lub lat nadejdzie ten dzień, będzie mi jeszcze trudniej wyjaśnić, jak można tęsknić za najbardziej złośliwą, podłą i najniebezpieczniejszą kotką, z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia.
Ech.
...
Wracam do pracy. Polecę Wam tylko tę aukcję CBLDF na eBayu.
Można na niej kupić krzesło Franka Millera, w którym narysował Mrocznego Rycerza, Sin City i 300 (ostrożnie! po zakupie możecie stwierdzić wcześniej nie posiadane zdolności plastyczne, ale możecie również zacząć opatrywał twarz po spotkaniach z kłopotliwymi damami i skorumpowanymi gliniarzami i ani się obejrzycie, a wrócicie z emerytury, aby w pogniecionym kostiumie bezlitośnie zwalczać przestępców*).
Można też kupić komuś ostatnie egzemplarze ilustrowanego przez Tonyego Harrisa "In Reilig Oran", wiersz,a który napisałem z okazji tegorocznego Comic Conu w Chicago. Są podpisane przeze mnie i Tony'ego. (Są one dostępne w opcji KUP TERAZ, więc jeśli kupicie od razu, zdążą dojść jeszcze przed świętami. Hurra.)
Można też kupić komuś ostatnie egzemplarze ilustrowanego przez Tonyego Harrisa "In Reilig Oran", wiersz,a który napisałem z okazji tegorocznego Comic Conu w Chicago. Są podpisane przeze mnie i Tony'ego. (Są one dostępne w opcji KUP TERAZ, więc jeśli kupicie od razu, zdążą dojść jeszcze przed świętami. Hurra.)
A jeśli ktoś zastanawiał się, po co wspierać CBLDF lub zostawać członkiem... cóż, w tej chwili zajmują się walką w tego typu sprawach. (Wiem. To wszystko bardzo niejasne. Kiedy sprawy nieco się rozwiną, wszystko stanie się jaśniejsze i zostaną wystosowane oświadczenia.)
*Tego oświadczenia nie zatwierdziło CBLDF. Ani FDA [Amerykańska Agencja Żywności i Leków]. Ani żaden organ zajmujący się zatwierdzaniem oświadczeń.
wtorek, 8 grudnia 2009
Czy ktoś ma coś jeszcze do dodania?
Neil napisał w niedzielę 22 listopada 2009 o 11:45

Dzień dobry. Nie mogę zostać długo, bo terminy gonią.
Cat Mihos, z pomocą CBLDF, przygotowała najpiękniejszą reprodukcję znakomitego rysunku Jima Lee, który ma towarzyszyć mojemu wierszowi "100 słów". Będzie tylko 750 numerowanych egzemplarzy, a za liternictwo odpowiada Todd Klein. (Trzeba kliknąć na obrazek, żeby dało się cokolwiek przeczytać.) Cat uznała, że przez pierwszą dobę rysunek będzie do kupienia na jej stronie neverwear.net, będzie kosztował $35, następnego dnia już $45. Umieściłem link na Twitterze i... zawiesiłem stronę. (Albo koszyk zakupów. Nie jestem pewien. Różne wieści od różnych osób, które nie mogły się tam dostać.)
Więc Cat postanowiła przedłużyć wyprzedaż (http://www.neverwear.net/store/) do poniedziałku, kiedy wróci z wycieczki do mnie, żeby przeprosić osoby, które miały kłopoty i żeby wszyscy mieli szansę. Możecie przeczytać o tym tutaj http://kittysneverwear.blogspot.com oraz zobaczyć mnóstwo zdjęć Cat, na których jestem również ja w sześciometrowym szaliku w stylu Doctora Who Toma Bakera, który został mi przysłany przez czytelniczkę, która robi na drutach, lubi "Doctora Who" i stwierdziła, że potrzebuję takiego szalika.)
A w kwestii zdjęć, Kimberly Butler jest teraz w domu i ma mi robić zdjęcia, w czym jako asystentka pomaga jej córka Caitlin. Kimberly jest znakomitym fotografem (jej strona to http://www.kimberlybutler.com). Przyjechała tu, bo w przyszłym roku będę honorowym przewodniczącym Krajowego Tygodnia Bibliotek (szczegóły na stronie ALA).
Robi mi zdjęcia poszukując takiego, które nada się na plakat reklamujący Krajowy Tydzień Bibliotek i do materiałów prasowych. Tu jest kilka zdjęć z wczoraj, surowych, prosto z aparatu. Kilka zamieściłem na http://twitpic.com/photos/neilhimself. To moje cztery ulubione. Jedno z nich nie przedstawia mnie.
(Najdziwniejszy komentarz na twitterze przyszedł dziś rano od osoby, która skrytykowała mnie za przycięcie uszu mojemu psu. Była to osoba, która jak sądzę, nie widziała nigdy owczarka niemieckiego i nie ma pojęcia jak wyglądają ich uszy. Z uszami jest wszystko w porządku - nastawia je, kiedy coś go zainteresuje, albo kiedy nasłuchuje.)

Podczas sesji Lorraine przyniosła mi herbatę. Bardzo się ucieszyłem. Kimberly wciąż pstrykała zdjęcia.

Kocica Księżniczka i zdeformowane króliczki (i dwugłowy miś). Pewnie nie znajdzie się na plakacie Krajowego Tygodnia Bibliotek. (Trzeba kliknąć, żeby zobaczyć duży rozmiar.)

Czy ktoś ma coś jeszcze do dodania?
Idę. Recital skrzypcowy w wykonaniu Maddy, opowiadanie i wstęp do napisania czekają. Lecę.

Dzień dobry. Nie mogę zostać długo, bo terminy gonią.
Cat Mihos, z pomocą CBLDF, przygotowała najpiękniejszą reprodukcję znakomitego rysunku Jima Lee, który ma towarzyszyć mojemu wierszowi "100 słów". Będzie tylko 750 numerowanych egzemplarzy, a za liternictwo odpowiada Todd Klein. (Trzeba kliknąć na obrazek, żeby dało się cokolwiek przeczytać.) Cat uznała, że przez pierwszą dobę rysunek będzie do kupienia na jej stronie neverwear.net, będzie kosztował $35, następnego dnia już $45. Umieściłem link na Twitterze i... zawiesiłem stronę. (Albo koszyk zakupów. Nie jestem pewien. Różne wieści od różnych osób, które nie mogły się tam dostać.)
Więc Cat postanowiła przedłużyć wyprzedaż (http://www.neverwear.net/store/) do poniedziałku, kiedy wróci z wycieczki do mnie, żeby przeprosić osoby, które miały kłopoty i żeby wszyscy mieli szansę. Możecie przeczytać o tym tutaj http://kittysneverwear.blogspot.com oraz zobaczyć mnóstwo zdjęć Cat, na których jestem również ja w sześciometrowym szaliku w stylu Doctora Who Toma Bakera, który został mi przysłany przez czytelniczkę, która robi na drutach, lubi "Doctora Who" i stwierdziła, że potrzebuję takiego szalika.)
A w kwestii zdjęć, Kimberly Butler jest teraz w domu i ma mi robić zdjęcia, w czym jako asystentka pomaga jej córka Caitlin. Kimberly jest znakomitym fotografem (jej strona to http://www.kimberlybutler.com). Przyjechała tu, bo w przyszłym roku będę honorowym przewodniczącym Krajowego Tygodnia Bibliotek (szczegóły na stronie ALA).
Robi mi zdjęcia poszukując takiego, które nada się na plakat reklamujący Krajowy Tydzień Bibliotek i do materiałów prasowych. Tu jest kilka zdjęć z wczoraj, surowych, prosto z aparatu. Kilka zamieściłem na http://twitpic.com/photos/neilhimself. To moje cztery ulubione. Jedno z nich nie przedstawia mnie.
(Najdziwniejszy komentarz na twitterze przyszedł dziś rano od osoby, która skrytykowała mnie za przycięcie uszu mojemu psu. Była to osoba, która jak sądzę, nie widziała nigdy owczarka niemieckiego i nie ma pojęcia jak wyglądają ich uszy. Z uszami jest wszystko w porządku - nastawia je, kiedy coś go zainteresuje, albo kiedy nasłuchuje.)

Podczas sesji Lorraine przyniosła mi herbatę. Bardzo się ucieszyłem. Kimberly wciąż pstrykała zdjęcia.

Kocica Księżniczka i zdeformowane króliczki (i dwugłowy miś). Pewnie nie znajdzie się na plakacie Krajowego Tygodnia Bibliotek. (Trzeba kliknąć, żeby zobaczyć duży rozmiar.)

Czy ktoś ma coś jeszcze do dodania?

środa, 16 lipca 2008
czarno na czarnym
Neil napisał w środę 16 lipca o 11:58
Wszystkie czarne koszulki dla CBLDF są podpisane (około setki, plus jeszcze około tuzina w kolejce, żeby Lorraine miała co wysłać organizacjom dobroczynnym kiedy będę w trasie)
Jak odróżnić "pierwszą czarną koszulkę jaką kiedykolwiek miałem" od setki innych czarnych koszulek?
To dziwna koszulka, niezbyt ładna, z kwadratem i wzorkiem, kupiona w Brighton w drodze z dworca do hotelu Metropol w 1987. Tak naprawdę jest nieudana. Kupiłem ją, bo była trochę dziwaczna i bardzo tania i było mi jej żal. Nie wiedziałem, że wkrótce będę musiał zacząć pisać komiksy aby móc spłacić moje nowe uzależnienie od czarnych koszulek.
Witam Panie Gaiman,Skąd wziął Pan t-shirt z Disaster Arena? Jak można taką zdobyć po tym, jak ta podpisana przez pana zostanie natychmiast zakupiona przez osobę z klasą i dobrym smakiem, która jednak nie jest mną, bo mnie w San Diego nie będzie? Google nie pomaga, bo znalezione tam koszulki nie sa czarne na czarnym.
Właściwie ta moja należy do niewielu, które postanowiłem zatrzymać. (Zatrzymałem kilka ukochanych oraz te wyraźnie nigdy nie noszone.) (I kiedy to się skończy nadal będę mieć Zbyt Dużo Czarnych Koszulek.)
Niestety nie pamiętam gdzię ją kupiłem, czy dostałem (zgaduję, że w księgarni z fantastyką albo na konwencie, albo mógł to być prezent od znajomego albo od ZZ9Plural Z Alpha, organizacji której mam zaszczyt być dożywotnim członkiem, albo...) Pewnie ktoś to przeczyta i powie "Nie pamiętasz skąd wziąłeś swoją czarną na czarnym koszulkę Disaster Area Sundive Tour? Jak mogłeś zapomnieć?" i mi przypomni.
Widziałem, że Narodowy Dzień Książki został dodany do działu "Gdzie jest Neil". Jakieś szanse, że zajrzysz w najbliższy weekend na SPX lub że będziesz czytał na "Politics and Prose" jak kiedyś? Bo wiesz, wychodzi Twoja nowa książka, to doskonała wymówka żeby urządzić czytanie. PROSZĘ zrób to!!! Jesteś jednym z pisarzy, których głos jest równie hipnotyzujący, co pisanie.
To bardze miło z Twojej strony. W tym roku w Waszyngtonie będę na Dniu Książki, i będzie tam czytanie z "Księgi Cmentarnej". Będzie też podpisywanie.
We wtorek 30 września wystąpię w Nowym Jorku.
W środę 1 października będę w Filadelfii
czwartek 2 października, Chicago
piątek 3 października, Seattle
sobota 4 października, San Francisco
(w niedzielę jest impreza w Oakland tylko dla księgarzy)
poniedziałek 6 października Los Angeles
wtorek 7 październikath, Boulder, Colorado
środa 8 października, Minneapolis.
Jeszcze nie wiem gdzie odbędą się spotkania (pewnie w teatrach lub kościołach. Pewnie nie na cmentarzach). Wiem, że na każdym przystanku trasy będę czytał jedno całe opowiadanie z "Księgi Cmentarnej" (z wyjątkiem rozdziały 7, który podzielę między Los Angeles i Boulder) i dotychczasowy plan zakłada webcast ze wszystkich spotkań, a będą one długie: dużo czytania, pytania od czytelników, i to wszystko, tak jak podczas trasy "Anioła Stróża" którą robiliśmy kiedyś dla CBLDF. I choć na każdym spotkaniu będ stosu podpisanych egzemplarzy do kupienia to nie będzie robił podpisywania jako takiego.
Każde spotkanie opieramy na scenariuszu takiech jakie robiliśmy dla Cody's (którego mi bardzo brakuje) w 2003 i 2006 (to z 2006 można zobaczyć tutaj).
Cześć Neil,
"Cena" to jedno z moich absolutnie ulubionych opowiadań. Prawdę mówiąc z jego powodu zawszę myślę o moim czarnym Morfeuszu jako o obrońcu domu. Wspominałeś, że będą wieści na temat kotów, choć nie było na razie nic na temat Twoich niezwykle interesujących kotów. Co u nich? Czy jakiś nowy dołączył do Twojej gromadki?
Wciąż mam zamiar napisać co u kotów.
To jest Księżniczka. Jej djęcie sprzed jedenastu lat możecie zobaczyć na tylnej okładce "Gwiezdnego pyłu" ilustrowanego przez Charlesa Vessa. W "Cenie" nosi imię Śnieżynka. Sądzimy, że ma około 16 lat - pojawiła się u nas w dziewiąte urodziny Holly, ale widywaliśmy ją w lesie już prawie od roku. Jest białym kotem o niebieskich oczach i nie jest głucha, choć dwa z jej niebieskookich kociaków były. Zanim do nas przyszła była dzika i nadal nie można jej traktować jako oswojonej.

Dowolną osobę wyśledzi - lub zaprowadzi - do rodzinnej łazienki na piętrze, gdzie owa osoba powinna odkręcić kran żeby ona mogła się niego napić, zaczekać aż skończy i zakręcić kran.

Umie także czytać "Fortean Times" zadkiem.
Wszystkie czarne koszulki dla CBLDF są podpisane (około setki, plus jeszcze około tuzina w kolejce, żeby Lorraine miała co wysłać organizacjom dobroczynnym kiedy będę w trasie)
Jak odróżnić "pierwszą czarną koszulkę jaką kiedykolwiek miałem" od setki innych czarnych koszulek?
To dziwna koszulka, niezbyt ładna, z kwadratem i wzorkiem, kupiona w Brighton w drodze z dworca do hotelu Metropol w 1987. Tak naprawdę jest nieudana. Kupiłem ją, bo była trochę dziwaczna i bardzo tania i było mi jej żal. Nie wiedziałem, że wkrótce będę musiał zacząć pisać komiksy aby móc spłacić moje nowe uzależnienie od czarnych koszulek.
Witam Panie Gaiman,Skąd wziął Pan t-shirt z Disaster Arena? Jak można taką zdobyć po tym, jak ta podpisana przez pana zostanie natychmiast zakupiona przez osobę z klasą i dobrym smakiem, która jednak nie jest mną, bo mnie w San Diego nie będzie? Google nie pomaga, bo znalezione tam koszulki nie sa czarne na czarnym.
Właściwie ta moja należy do niewielu, które postanowiłem zatrzymać. (Zatrzymałem kilka ukochanych oraz te wyraźnie nigdy nie noszone.) (I kiedy to się skończy nadal będę mieć Zbyt Dużo Czarnych Koszulek.)
Niestety nie pamiętam gdzię ją kupiłem, czy dostałem (zgaduję, że w księgarni z fantastyką albo na konwencie, albo mógł to być prezent od znajomego albo od ZZ9Plural Z Alpha, organizacji której mam zaszczyt być dożywotnim członkiem, albo...) Pewnie ktoś to przeczyta i powie "Nie pamiętasz skąd wziąłeś swoją czarną na czarnym koszulkę Disaster Area Sundive Tour? Jak mogłeś zapomnieć?" i mi przypomni.
Widziałem, że Narodowy Dzień Książki został dodany do działu "Gdzie jest Neil". Jakieś szanse, że zajrzysz w najbliższy weekend na SPX lub że będziesz czytał na "Politics and Prose" jak kiedyś? Bo wiesz, wychodzi Twoja nowa książka, to doskonała wymówka żeby urządzić czytanie. PROSZĘ zrób to!!! Jesteś jednym z pisarzy, których głos jest równie hipnotyzujący, co pisanie.
To bardze miło z Twojej strony. W tym roku w Waszyngtonie będę na Dniu Książki, i będzie tam czytanie z "Księgi Cmentarnej". Będzie też podpisywanie.
We wtorek 30 września wystąpię w Nowym Jorku.
W środę 1 października będę w Filadelfii
czwartek 2 października, Chicago
piątek 3 października, Seattle
sobota 4 października, San Francisco
(w niedzielę jest impreza w Oakland tylko dla księgarzy)
poniedziałek 6 października Los Angeles
wtorek 7 październikath, Boulder, Colorado
środa 8 października, Minneapolis.
Jeszcze nie wiem gdzie odbędą się spotkania (pewnie w teatrach lub kościołach. Pewnie nie na cmentarzach). Wiem, że na każdym przystanku trasy będę czytał jedno całe opowiadanie z "Księgi Cmentarnej" (z wyjątkiem rozdziały 7, który podzielę między Los Angeles i Boulder) i dotychczasowy plan zakłada webcast ze wszystkich spotkań, a będą one długie: dużo czytania, pytania od czytelników, i to wszystko, tak jak podczas trasy "Anioła Stróża" którą robiliśmy kiedyś dla CBLDF. I choć na każdym spotkaniu będ stosu podpisanych egzemplarzy do kupienia to nie będzie robił podpisywania jako takiego.
Każde spotkanie opieramy na scenariuszu takiech jakie robiliśmy dla Cody's (którego mi bardzo brakuje) w 2003 i 2006 (to z 2006 można zobaczyć tutaj).
Cześć Neil,
"Cena" to jedno z moich absolutnie ulubionych opowiadań. Prawdę mówiąc z jego powodu zawszę myślę o moim czarnym Morfeuszu jako o obrońcu domu. Wspominałeś, że będą wieści na temat kotów, choć nie było na razie nic na temat Twoich niezwykle interesujących kotów. Co u nich? Czy jakiś nowy dołączył do Twojej gromadki?
Wciąż mam zamiar napisać co u kotów.
To jest Księżniczka. Jej djęcie sprzed jedenastu lat możecie zobaczyć na tylnej okładce "Gwiezdnego pyłu" ilustrowanego przez Charlesa Vessa. W "Cenie" nosi imię Śnieżynka. Sądzimy, że ma około 16 lat - pojawiła się u nas w dziewiąte urodziny Holly, ale widywaliśmy ją w lesie już prawie od roku. Jest białym kotem o niebieskich oczach i nie jest głucha, choć dwa z jej niebieskookich kociaków były. Zanim do nas przyszła była dzika i nadal nie można jej traktować jako oswojonej.
Dowolną osobę wyśledzi - lub zaprowadzi - do rodzinnej łazienki na piętrze, gdzie owa osoba powinna odkręcić kran żeby ona mogła się niego napić, zaczekać aż skończy i zakręcić kran.
Umie także czytać "Fortean Times" zadkiem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)