środa, 19 stycznia 2011

Mam mitologiczne wymiary. Nie możecie ich zobaczyć, ale one tam są.

Neil napisał w czwartek 16 grudnia 2010 o 12:38

Narośl na pysku Księżniczki okazała się kocim odpowiednikiem gigantycznej krosty. Została usunięta. Księżniczka wróciła do domu, niezbyt szczęśliwa, że była zmuszona odwiedzić weterynarza. Mam nadzieję, że będzie się na nas obrażać jeszcze bardzo długo.

Pomyślałem, że chcielibyście wiedzieć.

Piszę teraz opowiadanie i sprawia mi to wiele radości. To będzie jedno z tych opowiadań, które są prawie prawdziwe, mają mnie jako narratora i nie chcę zdradzić ani słowa więcej w obawie, że mi ucieknie.

...
Program smodcast z Kevinem Smithem był genialny!
Jaki tytuł ma ta nowa piosenka Amandy? Jest bardzo poruszająca i niesamowita.

Jej tytuł to "The Bed Song". Łamie mi serce za każdym razem, gdy jej słucham.

Podczas czytania nowego zbioru OPOWIADANIA, który współredagowałeś z Alem Sarrantonio zauważyłem interesujący szczegół. Na stronie z "innymi dziełami tego autora" książki podzielone są na dwie kategorie: "Dla dorosłych" i "Dla czytelników w każdym wieku". Nie ma kategorii "Dla dzieci", a ilustrowany "Dzień, kiedy zamieniłam tatę na dwie złote rybki znalazł się w książkach "dla wszystkich". Co bardziej uderzające, Koralina i Księga cmentarna trafiły do kategorii "dla dorosłych", choć są sprzedawane i reklamowane jako książka dla młodzieży (Księga cmentarna zdobyła przecież nawet nagrodę Newbery za "znaczący wkład w amerykańska literaturą dziecięcą"). Mam więc pytanie: czy poprzez zmianę kategorii chciałeś specjalnie zagrać na nosie księgarzom, którzy nalegają na doklejanie szczegółowych etykietek i sztywne podziały?

Chciałbym móc odpowiedzieć tak! zrobiliśmy coś szalonego, ale uczciwość mi na to nie pozwala. Nie wiem kto odpowiadał za bibliografię, ale nie widziałem jej przed publikacją, więc nie miałem szansy tego poprawić.

Cześć Neil! Po pierwsze, jestem (naturalnie) wielką fanką i ja również chciałabym zostać pisarką. Chciałabym napisać opowiadanie o domu i wszystkich jego mieszkańcach, od zawsze inspirowały mnie domy w stylu gotyckim. W tym tygodniu zobaczyłam na blogu zdjęcie Twojego domu i pomyślałam: "Wow, jest idealny!". Zastanawiam się czy wiesz co o tym, kiedy został zbudowany, kto go zaprojektował i wybudował? Chciałabym się po prostu czegoś dowiedzieć o tym domu. Zrozumiem, jeśli odmówisz, bo dom to bardzo osobista sprawa. Przy okazji gratulacje, bo Tobie trafił się wyjątkowo piękny. Jeszcze raz dzięki za wszystko, co robisz, fani naprawdę to doceniają.
Pozdrawiam,
Jennifer Smith


Dom powstał mniej więcej pomiędzy 1885 i 1900 rokiem, w miejsce innego, który wcześniej spłonął (być może dlatego ten jest murowany). Jego autorem jest artysta i kartograf (który był również urzędnikiem miejskim, fotografem i z pewnością miał jeszcze wiele innych zajęć) przybyły do Ameryki z Niemiec przed wojną secesyjną. To naprawdę wspaniały dom.

(Na wycinku z miejscowej gazety można przeczytać, że budowę ukończono w 1885, ale zdjęcia z datą 1900 przedstawiają dom jeszcze bez balkonu z tyłu i werandy.

Syn budowniczego cieszył się niejaką sławą w swojej dziedzinie, więc zdarzało nam się gościć ludzi, którzy z jego powodu chcieli dom obejrzeć, choć urodził się on w tym poprzednim, który spłonął.



Cześć, jestem z Brazylii i ja oraz wiele innych osób chciałbym przeczytać Amerykańskich Bogów
(Deuses americanos po brazylijsku).
Piszę tu żeby poprosić Gaimana, żeby napisał na twitterze albo poprosił o RT żeby jakieś wydawnictwo wydało dla nas tę książkę!
Proszę nie ignorować tej wiadomości!
Dziękuję i przepraszam za swój angielski.


Nie jesteś pierwszą osobą z Brazylii, która narzeka na wyczerpane nakłady książek (albo na konieczność płacenia wysokich kwot za używane egzemplarze). Poprosiłem moich agentów o zbadanie sprawy i załatwienie wznowień moich książek, które zostały już w Brazylii wydane.
...

Po wydaniu "Mitologicznych wymiarów Doctora Who", ogłoszono prośbę o zgłaszanie prac na temat "Mitologiczne wymiary Neila Gaimana": http://herenistarionnets.blogspot.com/2010/12/call-for-papers-neil-gaiman-collection.html

Odpowiedzialni za ten zbiór Jessica and Anthony, napisali:
Zbiór ma zawierać krytykę literacką, ale przede wszystkim mają być to teksty napisane przez fanów dla fanów. Pierwszy tom serii, Mitologiczne wymiary Doctora Who, wyznaczył ogólna konwencję i ton... Choć jesteśmy uczonymi, to seria ta ma za zadanie zerwać ze zmurszałym wizerunkiem "akademii" i zająć się tematami, które nas fascynują. Pomysł pojawił się na Mythconie 39, gdzie przewodniczącym był mój mąż, a współorganizowałyśmy go ja i druga redaktorka, Kristine.

...
Drogi Panie Gaiman,
W Rozmowie z Billem Bakerem przeczytałam, że jako dziecko marzyłeś, żeby zostać pisarzem. Na swojej stronie napisał pan, że w wieku 15 lat powiedziałeś doradcy zawodowemu, że chciałbyś pisać amerykańskie komiksy. On poradził rozważyć zawód księgowego.

Czy kiedykolwiek trafiłeś na nauczyciela, który dostrzegł w panu twórczego pisarza i zachęcał pana do pisania?

(Uwielbiam klip z psami bawiącymi się śniegu.)

Trzymaj się ciepło,
Shayna Sadow
New Jersey


Miałem w swoim życiu kilu znakomitych nauczycieli angielskiego: Billa Hayesa w Ardingly, Dicka Glynne-Jonesa i niezwykle mądrego Amerykanina - Pana Wrighta w Whitgift, ale nie przypominam sobie, aby którykolwiek z nich zachęcał mnie do pisania, choć do rzeczy, które napisałem odnosili się niezwykle entuzjastycznie.

Jako chłopiec uwielbiałem pisać. Ale nie sądzę, żeby ktokolwiek poza mną, w sekrecie, wierzył, że zostanę pisarzem. (Być może się mylę. Powinienem zapytać Geoffa Notkina.)

Drogi Neilu,
Kilka dni temu musiałam po raz pierwszy w życiu przeczytać swój własny utwór przed publicznością. Jest to jeden z warunków zaliczenia Creative Writing w
Warren Wilson College w chwilowo-niezbyt-zaśnieżonych górach zachodniej części Karoliny Północnej. To było naprawdę przerażające. Musiałam przez dziesięć minut stać przed setkami studentów, wykładowcami, przyjaciółmi i rodziną. Ponieważ sam występujesz dużo dłużej i przed dużo większą publicznością, czy mógłbyś powiedzieć osobie, która ma nadzieję na karierę pisarską w przyszłości, jak się do tego przyzwyczaić i jak sprawić, żeby występy publiczne był mniej przerażające?
Pozdrawiam serdecznie,

Hilary B. Bisenieks


Poniekąd. Kiedy już będziesz mieć za sobą kilka takich występów, jeszcze nie zostaniesz ukamienowana, ani nie wygonili cię ze sceny rzucając butelkami, strach sam przejdzie. Nieco pomaga myślenie o widowni jako jednostkach (pojedynczy ludzie nie są straszni) zamiast jako o tłumie (straszny).

W moim przypadku strach tak naprawdę nie zniknął zupełnie. Nauczyłem się z nim żyć i korzystać z przypływu adrenaliny, który pojawia się na moment przed wyjściem na scenę. Dzięki temu pozostaję uważnym zainteresowany i potrafię nieco szybciej myśleć, a czas nieco zwalnia.

I na koniec coś, co wywołało mój uśmiech:

Właśnie przeczytałam odpowiedzi na pytania o studia i pisanie, które zamieściłeś 9 grudnia. Poczułam, że muszę napisać o moich doświadczeniach z wpisaniem, studiowaniem i (oczywiście) Neilem Gaimanem. Odegrałeś w tym wszystkim niewielką rolę i pewnie nawet tego nie pamiętasz, ale dla mnie był to ogromnie ważny moment.

Przez całą szkołę średnią byłam zdecydowana, że nie chcę iść do college'u. Nie miałam nigdy najlepszych stopni, a widziałam ile stresu kosztowała moich znajomych sama rekrutacja. Ponieważ miałam siedemnaście lat i pozjadałam wszystkie rozumy, miałam zamiar skończyć szkołę i pracować w barze, dopóki świat nie pozna się na mojej fenomenalnej twórczości. Bo przecież to się zawsze udaje. Strasznie kłóciłam się o to ze swoją matką, która koniecznie chciała, żebym kontynuowała edukację.

Chyba w 2008 roku gościłeś na Krajowym Festiwalu Książki i Waszyngtonie... a może to był 2009, w każdym razie rok po wizycie Pratchetta. Chodzenie na Festiwal należy do naszych rodzinnych tradycji i kiedy dowiedziałam się, że na nim wystąpisz... cóż, jestem wielką fanką. Słowa nie opiszą rozgorączowanego napadu radości w wykonaniu fanki-licealistki, ale z pewnością miałeś już okazję być świadkiem podobnych reakcji.
W każdym razie to wystarczyło, aby moja mama uknuła plan.

Godzinami stałyśmy w kolejce, a mama wepchnęła się przede mnie, żeby podsunąć do podpisania książkę dla przyjaciółki. Te kilka sekund przewagi wykorzystała najwyraźniej na to, żeby poprosić cię, żebyś powiedział mi, że mam iść do college'u. Nie wiem, jak dokładnie to sformułowała, bo nie usłyszałam. Usłyszałam tylko odpowiedź, która brzmiała mniej więcej tak: "Mam jej powiedzieć, że ma iść do college'u? Nie powiem jej tego. Sam nigdy nie studiowałem. Chciałem po prostu pisać!"

Następnie głośno powiedziałam jej, że będzie się smażyć w piekle i chichocząc bez opamiętania zadawałam Ci jakieś przyziemne i pewnie głupie pytania o rzeczy z Nigdziebądź, które mnie zastanawiały. Teraz, dwa czy trzy lata później piszę te słowa siedząc w akademiku Coe College, Iowa, co świadczy najlepiej o tym, jak krótkotrwałe było moje zwycięstwo. Nie zrozum mnie źle - kocham swoją uczelnię i w sumie bardzo się cieszę, że nie wzięłam sobie Twojej rady do serca, ale cieszę się, że właśnie takiej udzieliłeś. Mama dała mi spokój na czas wystarczający, abym sama podjęła tę decyzję.

Koniec anegdotki. Coe słynie z zajęć pisarskich. Prowadzą je wykładowcy z Warsztatów Pisarskich Iowa, którzy są niezwykle utytułowani i mam wrażenie, że to wspaniali ludzie. Zapisałam się na jedne zajęcia z creative writing, "literatura piękna" i to wystarczyło, żebym zmieniła kierunek. Na początku zajęć prawie wszyscy pisali fantasy albo science fiction. Przy końcu, mało kto oddawał cokolwiek, a ci, którzy jednak coś przynosili, trzymali się z dala od "gatunków". Jasne, to był dobrze napisane rzeczy. I znam parę osób, które przetrwały cały kurs bez uszczerbku dla gatunków, w których tworzyli. Ale nie wierzę, że taka metoda pracy będzie odpowiadać każdemu - wiem, że mi na pewno nie.

Chciałam chyba przede wszystkim jeszcze raz podziękować za dobą radę, a przynajmniej za zamieszczanie raz/pytań innych ludzi i zgadzanie się z nimi.
Studiuję teraz Studia genderowe i angielski, być może dorzucę jeszcze antropologię, jeśli tylko uda mi się to wszystko pogodzić. Mam nadzieję pójść potem na prawo. Żadna z tych rzeczy praktycznie nie ma związku powieściopisarstwem, ale przydało mi się do pisania o wiele bardziej, niż same warsztaty.

Brak komentarzy: