Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pies. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pies. Pokaż wszystkie posty

piątek, 1 października 2010

rozmaitość rzeczy

Neil napisał w czwartek, 16 września 2010 o 7:01

Zobaczmy, czy to działa...

Ostatnio odzywałem się z Walii, gdzie byłem na czytanej próbie Doctora Who. A potem zniknąłem z powierzchni ziemi, żeby zbierać śliwki.

Nadal jestem poza światem. Kiedy tu trafiłem, byłem wyczerpany - sądzę, że nawet bardziej, niż mi się wydawało. Za dużo podróży, za dużo rzeczy, które nigdy się nie zatrzymują, za dużo posiłków w drodze. Czułem się stary, trzeszczący i zmęczony.

Pierwszy tydzień zabrało mi nadrabianie zaległości w spaniu, rozsądnym jedzeniu przyrządzonych własnoręcznie posiłków, głównie z warzyw, owoców i świeżo złowionych ryb (dzięki uprzejmości sąsiadów, którzy wdrapywali się na wzgórze, pukali w okno i zostawiali świeże makrele i inne ryby. Ja dawałem im torby śliwek). Dużo spacerowałem. Potem zdobyłem rower i zacząłem wypuszczać się na codzienne przejażdżki, na początku dwie mile dziennie, a potem, kiedy mi się spodobało, sześć i dziesięć. Małym Nexusem 1, który mam w telefonie robiłem zdjęcia mijanym po drodze rzeczom, a potem sklejałem je programem Hugin.


Interesująca skała.
Podczas pierwszej z dziesięciomilowych przejażdżek zdałem sobie sprawę, o czym będzie opowiadać następna historia prozą, którą chcę napisać. I że znam historię, a przynajmniej wystarczającą jej część, ale nie wiem kto ją opowiada, kto ją widzi, jak jest opowiadana. Może będzie musiała skakać w przód i w tył, a różne osoby będą opowiadać różne jej rozdziały, fragmenty w pamiętnikach i tak dalej. Kiedy pojawia się pomysł i wiesz, że jest wielki, ma podstawę i nikt nie opowiedział tego przed tobą - to niewiarygodnie dodaje otuchy. I wiesz, że jeśli tylko wszystkie elementy układanki trafią na swoje miejsce zanim zasiądziesz do pisania, fabuła rozwinie się sama. To ułożenie tych elementów stanowi trudność.

Może jeszcze minąć trochę czasu zanim będę gotów rozpocząć pisanie tej historii. Jest jeszcze sporo do przemyślenia. Ale to będzie chyba następna duża opowieść.

A gdzieś w międzyczasie schudłem jakieś 4 kilo, przestałem trzeszczeć, czuć się stary i wyczerpany podróżowaniem, zacząłem się uśmiechać i napisałem parę rzeczy, na które czekano. Nie napisałem więcej rzeczy, na które czekano, ale nie jest mi z tym źle: wszystko w końcu zostanie napisane.

W sobotę zakończyłem żywot pustelnika i ruszyłem w drogę. Pod koniec tygodnia będę w Walii, żeby zobaczyć pierwsze kilka dni kręcenia mojego odcinka i udzielę wywiadu dla
Doctor Who Confidential.

Wieści z domu:

1) Cabal przeszedł operację, która miała zlikwidować nacisk na jego kręgosłup, który powodował problemy z chodzeniem. Dochodzi do siebie. Wciąż się martwię. Rozmawiamy przez Skype'a. A przynajmniej ja mówię do niego, a on próbuje zrozumieć skąd dobiega mój głos. Lorraine spisała się wspaniale siedząc przy nim i pilnując wszystkiego, tak samo jak Hans Leśnik - jestem im bardzo wdzięczny. Teraz czekamy. Lorraine zamieszcza wszystkie wieści na swoim blogu http://blog.fabulouslorraine.com.

2) 25 października będę w odcinku Arthura na PBS. Gram pisarza nazwiskiem Neil Gaiman.



Jestem pisarzem, który jest kotem. Można być jednym i drugim jednocześnie.


3) Maddy Gaiman zdała egzamin na prawo jazdy. Wszystkie moje dzieci potrafią prowadzić samochód. Ulp.

4) Trwa aukcja na eBay'u za pośrednictwem http://www.twitchange.com/, zbierane są pieniądze na sierociniec na Haiti. W aukcji bierze udział mnóstwo osób, które o tobie napiszą/prześlą dalej/będą śledzić was na twitterze, jeśli ją wygracie. Lots of people taking part who will mention/retweet/follow you on Twitter if you win the auction. Obiecałem też, że do zwycięzcy aukcji "megapack" zadzwonię i przeczytam im wiersz lub opowiadanie. Jest to prosty i rozsądny sposób na pomoc w zebraniu funduszy na szczytny cel. Pełna lista osób oferujących swoje usługi (w tym Stephen Fry, Nathan Fillion i Rainn Wilson) jest na http://bit.ly/twitchanges....

I możecie licytować na mnie albo sprawdzić jak idzie aukcja na http://bit.ly/ebayneil

5) Matthew Cheney pisał o Sandmanie, co tydzień, rozdział po rozdziale. Tu są linki do pierwszych 8 odcinków - całość Preludiów i nokturnów: http://gestaltmash.com/2010/09/sandman-meditations-preludes-and-nocturnes-cheat-sheet/, a Dom lalki zaczyna się od http://gestaltmash.com/2010/09/sandman-meditations-tales-in-the-sand/

6) Na stronie TOR zamieścili moje opowiadanie "Smak goryczy", które pierwotnie ukazało się w zbiorze Nalo Hopkinsona Mojo: Conjure Stories, a następnie w Rzeczach ulotnych: http://www.tor.com/stories/2010/09/bitter-grounds.

Ilustracja to obraz Ricka Berry'ego zrobiony z obrazu, który on, ja i moja znajoma SuperKate pewnej nocy namalowaliśmy w jego studio (pisze o tym tutaj, zdjęcia robiłem ja).


7) Nie, to już wszystko. Tylko sześć rzeczy. Nie ma siódmej. To jak tęcza, gdzie zmienili purpurowy na indygo i fiolet tylko po to, żeby było ciekawiej.

środa, 23 czerwca 2010

i na tym kończą się Dwa Tygodnie Cabala...

Dan Guy napisał w poniedziałek 21 czerwca 2010 o 20:00

Tu Web Goblin. W ostatnim wpisie z serii, którą nazwałem "Cabal: Rok pierwszy", chciałbym odpowiednio zakończyć Dwa Tygodnie Cabala. Było fajnie, jak zawsze. Do zobaczenia na LJ i FB!


Cabal oddaje wodze... yy... smycz bloga z powrotem panu G.

(autorem zdjęcia jest najprawdopodobniej Kyle Cassidy)




zaczerpnięte z Prawdopodobnie ostatnie zdjęcia Psa w tym roku (27 grudnia 2007)



To był dziwny rok. 30. kwietnia znalazłem przy drodze psa. Wtedy wyglądał tak...


Był mokry, w kolorze spranego brązu, pachniał okropnie i choć nie wydawał się zbyt bystry miał niezwykle dobre serce.

Okazało się, że jednak był bardzo inteligentny, po prostu spędził trzy lata na łańcuchu na farmie, gdzie nikt się do niego nie odzywał i nie oczekiwał niczego poza szczekaniem na gości jako psi dzwonek do drzwi.

Teraz wygląda tak... (dzisiaj rano, z niechlujnym pisarzem). (Zdjęcia robiła Holly.)


Cabal to jeden z najpiękniejszych psów jakie znam. Jaka to rasa?

Farmer od którego go wziąłem powiedział mi wtedy (w co wątpiłem, bo nie mogłem uwierzyć, że on w ogóle gdzieś pod spodem jest biały), że pies jest Białym Owczarkiem Niemieckim (kiedy dorastałem w Anglii mówiliśmy "owczarek alzacki" - owczarki niemieckie stały się w Zjednoczonym Królestwie alzackimi podczas Pierwszej Wojny Światowej tak samo jak francuskie frytki stały się Frytkami Wolności w Stanach kilka lat wcześniej). Byłoby znacznie więcej białych owczarków niemieckich gdyby naziści nie stwierdzili, że są gorszą rasą i należy je wyeliminować z puli genetycznej. Oczywiście to samo można powiedzieć o mojej rodzinie.




Bardziej aktualne wieści na temat Cabala można znaleźć na blogu Lorraine, pisała o nim wczoraj.

sobota, 19 czerwca 2010

Zaczynam przypominać sobie wydarzenia, które się jeszcze nie wydarzyły. Właśnie sobie o tym przypomniałem.

Dan Guy napisał w piątek, 18 czerwca 2010r. o 20:00

Witam w przedostatnim poście Tygodnia Cabala. Jestem waszym gospodarzem, webgoblinem. (Możecie się zastanawiać, dlaczego za każdym razem się przedstawiam. To dlatego, że ciągle dostaję komentarze przez kanał LJ, Facebooka i formspring -- gdzie świetnie się bawiłem, odpowiadając na wasze pytania -- od ludzi, którzy zdają się uważać, że [a] te wstępy pisane są przez Pana G. i [b] że przytoczone pod spodem posty są aktualne. Dziękujemy za porady, jak pomóc Cabalowi i Fredowi się zaprzyjaźnić, ale ten problem już przeszedł do historii.)

Jeden z czytelników poprosił o więcej zdjęć Pearl i Loli:

Cabal ze swoją przyjaciółką, Pearl,
odwiedzają dzieci z biednych rodzin w ramach wolontariatu 
związanego z terapią zwierzęcą. Później młody człowiek ze zdjęcia 
zdjął swoją za dużą maskę  szermierczą po raz pierwszy od momentu, 
kiedy wiele lattemu jego rodzice  zostali brutalnie zamordowani przez olipijskie
gimnastyczki trenujące taniec ze wstążką.

Cabal i nowy nabytek, Lola, idą odpowiednio taplać się i pływać.

zaczerpnięte z notki Przeprosiny. I krótki filmik  (10 maja 2007)

Wczoraj wieczorem zabrałem Cabala do szkoły tresury (w której radośnie skompromitował się na całe mnóstwo sposobów). Jednak to oznaczało, że zostałem uzbrojony w narzędzia, żeby poradzić sobie kiedy, trochę później tego samego wieczora, coś takiego znów się stało...

zaczerpnięte z notki Dlaczego lubię Rosję (11 sierpnia 2007r.)

Pies zwany Cabalem jest dzielniejszy od lwa. Jest dzielniejszy niż słonie i dzielniejszy niż generałowie. Ale, jak odkryłem zeszłej nocy, nie lubi burz z piorunami i zamienia się w przestraszone dwuletnie dziecko, kiedy uderza piorun i słychać grzmot. Z tego właśnie powodu zaznałem bardzo mało snu wczoraj wcześnie rano.

zaczerpnięte z notki Po prostu tego nie widzę... (16 września 2007r.)

Pan i pani Stiteler- znani również jako Ptasia Laska oraz Niełapiący Ptaków Bill - przebywają w moim domu w Stanach, gdzie Bill próbuje rozgryźć, dlaczego urządzenie do odbierania telewizji na komputerze nie działa, a Sharon sprawdza, czy pszczoły nie mają roztoczy (myślę, że może być zmuszona potraktować około 300 pszczół cukrem pudrem, ale nie jestem pewny). Obydwoje zapewniają towarzystwo psu Cabalowi. Można by pomyśleć, że to im wystarczy.
Ale nie. Wręcz przeciwnie.

Ktoś napisał na blogu Sharon, że mój pies wygląda jak ja.

Tak więc Sharon i Bill zdecydowali się to sprawdzić. Właśnie przysłali mi rezultat...
 Nie. Widzicie? W ogóle mnie nie przypomina...

czwartek, 17 czerwca 2010

Jestem słodki i milusi. (Zabiję Scully!)*

Dan Guy napisał w środę, 16 czerwca 2010r. o 20:00

Tu znów wasz uniżony webgoblin. Szybko zbliżamy się do końca Dwóch Tygodni Cabala.

Żałuję, że nie mam nic zabawnego lub błyskotliwego do powiedzenia, ale moja dzienna praca zupełnie wyprała mi dzisiaj mózg. Planowałem po pracy wybrać się do Bethesda na ninja gig Amandy, ale nawet gdyby udało mi się wyjść na czas, myślę, że będę zbyt wyczerpany. *wzdycha*

Mimo to istnieje szansa, że później wróci mi natchnienie i bedę bardziej błyskotliwy, więc jeśli ktoś chce anonimowo zadać mi jakieś pytanie, mogę spróbować pobawić się w coś takiego. (AKTUALIZACJA: Zdaje się, że udało mi się zrobić #neilwebfail** na Formspringu. Ups. Przepraszam, Formspring!)(AKTUALIZACJA: Strona wróciła i trzyma się od pół godziny, więc prawdopodobnie wyszliśmy z tarapatów.)

* aluzja do tekstu piosenki Bree Sharp, David Duchovny (przyp. Varali)
** sytuacja, w której serwer strony, do której został zamieszczony link na blogu Neila, zostaje przeciążony ze względu na tłumy fanów namiętnie klikających w każdy odnośnik w notce. (przyp. Varali)


HEJ, LASKA, ZROBIŁEM CI ŚNIADANIE DO ŁÓŻKA,
ALE SPAŁAŚ, WIĘC JE ZJADŁEM.
ale było dobre

zaczerpnięte z Jak psy i koty (7 maja 2007r.)

Cześć Neil! Jestem raczej wielbicielką kotów, więc 'wzrusza mnie' sytuacja twoich kotów! Czy są zazdrosne o nowego psa? ~Cancan =)

Zazdrosne? Nie. Princess jest na mnie wściekła i desperacko czuła, Coconut (kot Maddy) jest raczej zblazowany, ale także trochę czulszy, a Fred knuje, jak tu zemścić się na psie za zaatakowanie go wczoraj wieczorem. To taka rzecz, która może być bardzo zabawna, ale zaczyna być niepokojąca - pies jest przekonany, że musi nas chronić przed Fredem i szczeknął właściwie tylko dwa razy, odkąd jest z nami, za każdym razem w domu, żeby ostrzec nas , że Fred włóczy się na zewnątrz i mógłby nas dopaść gdyby nie ochraniający nas Pies. W międzyczasie Fred widząc psa, wygina grzbiet jak kot z Halloweenowej kartki, powiększa się dwukrotnie i wydaje wyjące odgłosy, żeby podkreślić swój dyskomfort. Dopóki dwa prawie domowe koty sobie radzą, myślę że uda nam się nakłonić je, by się mniej lub bardziej tolerowały. Ale Fred jest sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem i zapowiada się interesująco.

środa, 16 czerwca 2010

Żaden z niego Buck

Dan Guy napisał w poniedziałek, 14 czerwca 2010r. o 20:00

Pan G. chciałby niniejszym ogłosić:

WYJĄTKOWA ŚWIATOWA PREMIERA
Neil Gaiman: The Truth Is A Cave In The Black Mountains
(w nieoficjalnym tłumaczeniu: Prawda jest jaskinią w Górach Czarnych przyp. Varali)
Ilustracje: Eddie Campbell
Muzyka: kwartet smyczkowy FourPlay
Sala koncertowa
sob. 7 sierpnia, godz. 20:00

Światowy debiut - Gaiman przeczyta swoje nieopublikowane wcześniej opowiadanie Prawda jest jaskinią w Górach Czarnych w wyjątkowym otoczeniu sali koncertowej. Opera w Sydney zleciła wykonanie ilustracji uznanemu artyście, Eddiemu Campbellowi, oraz skomponowanie całkowicie nowego tła muzycznego kwartetowi smyczkowemu FourPlay.

Najlepszym sposobem, by cały czas być na bieżąco z nowymi wydarzeniami, jest subskrypcja kanału RSS.

Kitty zrobiła to zdjęcie Cabala i Pearl:


Jej znajomej, Cyn Moore, która robi rozmarzone wisiorki dla Neverwear, tak sposobało się to zdjęcie, że zrobiła z niego obraz:



A teraz czas na wrzucenie paru starych notek. Tym razem sięgam głęboko do czeluści bloga i przynoszę wam fragmenty trzech różnych wpisów.

zaczerpnięte z notki Dla każdego, kto kiedykolwiek zastanawiał się jak wyglądam nie w czerni (3 maja 2007r.)

Całe mnóstwo osób pisało z propozycjami imienia dla psa. (I przekonując mnie, że naprawdę jest białym owczarkiem alzackim). Kilka osób chciało wiedzieć, jak Pies dogaduje się z kotami. (Księżniczka i Kokos - kot Maddy - są ostrożne, ale wszystko gra. Natomiast Fred jest zdania, że Pies powinien wrócić tam skąd przyszedł i bacznie go obserwuje, raportując wszystko Kociemu Sztabowi. Pies myśli, że trzeba nas bronić przed Fredem i jasno pokazał, że w razie konieczności jest gotów oddać życie, by uratować nas od zagrożenia, jakie stanowi mały, sponiewierany czarny kot. To będzie interesujące...)

zaczerpnięte z notki Spodnie (4 maja 2007r.)

Zalew wiadomości, całe setki, a większość z nich to propozycje psiego imienia. Niektóre wypróbowałem, ale nie wydają się odpowiednie: albo źle brzmią w moich ustach, albo (jak większość) są wspaniałe, ale do niego nie pasują, albo - w kilku przypadkach - nie spodobały się Maddy. (Chciałem coś arturiańskiego, ale obecny faworyt - wybrany przez Maddy - to Thor.)

(Aktualizacja w sprawach psa: dziś weterynarz: pies waży 78 funtów i jeszcze musi przybrać na wadze, ma już wszczepiony microchip, dostał antybiotyki na wczesne stadium boreliozy i wszystkie konieczne zastrzyki. Również zabrany do weterynarza podczas tej samej wizyty: Kot Fred, który z połową pyska ogoloną i zapluty jakimś paskudztwem z powodu choroby lokomocyjnej wyglądał jak z horroru i to takiego, przy którym kręcisz głową zastanawiając się, gdzie się podziała subtelność w horrorach)

Przez ostatnie dwa dni chodziłem więcej, niż w ciągu kilku poprzednich miesięcy.

zaczerpnięte z notki Odpowiedzialność, jak mniemam (5 maja 2007r.)

Hej tam, Neil (jeśli wolno mi być tak śmiałym),

W sprawie psa i jego imienia... Już wcześniej wydawało mi się dziwne, ale w potopie pomysłów zaczyna mnie już swędzieć mózg:
Jak nazywał się pies, zanim go wziąłeś? Czy poprzedni właściciel powiedział ci to? Czy pies nie powinien nazywać się tak jak wcześniej? To znaczy, psy zwykle rozpoznają swoje imiona, nie tak jak koty (o ile wiem; popraw mnie jeśli się mylę)...


Rozpoznają imiona, jeśli się je nazwie, ale nie wydaje mi się, żeby ktoś w ogóle do niego mówił. Był po prostu przywiązany na podwórzu. Nie reaguje na swoje poprzednie imię (Buck) -- gdyby reagował, z radością byśmy je zostawili.

Świetnie się bawię, ucząc go siadać. (Byłoby łatwiej, gdyby łatwiej dawał się przekupić. Jaki pies nie lubi smakołyków?) Pierwsza lekcja posłuszeństwa w środowy wieczór.

Pies króla Artura miał na imię Cafall, Caval i Cabal i różne inne wariacje na temat. Skłaniam się ku Cabalowi.

poniedziałek, 14 czerwca 2010

RT @neilhimself: Prawdopodobnie nie do końca nieoczekiwane wieści

Dan Guy napisał w piątek, 11 czerwca 2010r. o 20:00

I tak oto dobiega końca pierwszy tydzień "Tygodnia Cabala" aka "Dwóch Tygodni Cabala", znanych również pod nazwą "Cabal: Rok Pierwszy".


Cabal: Szlachetny, dzielny wierzchowiec Cabal przeniesie cię na swym grzbiecie na drugi brzeg tej rzeki, ma pani.
Amanda: Co Cabalątko-słodziątko powie na gilgotki pod gardziołkiem?
Cabal: ...


zaczerpnięte z Prawdopodobnie nie do końca nieoczekiwanych wieści (2 maja 2007r.)

Wygląda na to, że dorobiłem się psa.

Zadzwoniono do mnie dzisiaj, że właściciel psa, którego znalazłem w poniedziałek, skontaktował się z Humane Society i odebrał go. Cieszyłem się, że pies wrócił do swojej rodziny, ale jednocześnie zdałem sobie sprawę, że zasmuciło mnie to bardziej niż podejrzewałem –  okazało się, że prawie łudziłem się, że nikt się po niego nie zgłosi.

W dalszej rozmowie powiedziano mi, że właściciel psa, okoliczny farmer, który trzymał go na łańcuchu na podwórzu i który ma trudności z chodzeniem,  więc nie jest zdolny do wyprowadzania zwierzaka, pomyślał, że pies jest samym utrapieniem, gdyż ciągle ucieka i wybiega na drogę, przez co prędzej czy później spowoduje wypadek. Dlatego kiedy kobieta z Humane Society wspomniała, że osoba, która go znalazła, całkiem go polubiła, odparł, że jeśli przyjadę, żeby go zabrać, mogę go sobie wziąć.

No i pojechałem.

Farmer twierdził, że według niego pies jest białym owczarkiem niemieckim. Ja myślę, że to skrzyżowanie owczarka i labradora, ale pewnie się mylę.

Jak na razie wygląda na to, że świetnie się dogadujemy.

Planowałem opisać niesamowity poranek z pszczołami, fryzury i to, jak Jouni robi rysunki do do Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach.

Ale ten wpis jest o psie, który jeszcze nie ma imienia i nie chce usiedzieć spokojnie, żebym mógł zrobić mu zdjęcie, dlatego zaciągnąłem go do gabinetu i włączyłem Photobooth...


piątek, 11 czerwca 2010

Andre może mieć swoich kumpli, ale z Cabalem nie wpadniesz w kabałę

Dan Guy napisał w środę, 9 czerwca 2010r. o 20:50

Wczoraj zorientowałem się, że ze względu na zawirowania w harmonogramie ostatnio więcej czasu spędzam z Cabalem niż z Panem G. Z drugiej strony, Cabal nie radzi sobie tak dobrze z tweetowaniem.

POKREWNA UWAGA: Kitty, ta z Neverwear, chciałaby ogłosić, że Cabalowe pocztówki ze  zwycięskimi pracami konkursowymi pojawią się z drobnym opóźnieniem, ponieważ obecnie zajmuje się trasą koncertową Lady Gagi.


 
O, HEJA. JA MIEĆ PATYK.


zaczerpnięte z Piekielnych urządzeń (1 maja, 2007r.)

Pies ma się dobrze - po tym, jak zadzwoniliśmy do Towarzystwa Humanitarnego, zamknęli go na tydzień (co oznacza, że nie mogę pójść go odwiedzić ani zabrać na spacer). Fred wrócił od weterynarza. Nadal mamy trzy złote rybki.

...

Drogi Neilu,

Czy mógłbyś lub czy ktoś mógłby wrzucić zdjęcia tego “fajnego psa”, którego znalazłeś? Po pierwsze, chciałbym go zobaczyć. Po drugie, może (może!) ktoś go rozpozna!

Dzięki,
Chris


Pewnie. Nie było łatwo go sfotografować, głównie dlatego, że ciągle się ruszał. To jest najlepsze zdjęcie, jakie udało mi się zrobić wczoraj (nie można dokładnie zobaczyć wilczych uszu, ale one tam są)...


wtorek, 8 czerwca 2010

Witajcie w Tygodniu Cabala!

Pozdrowienia od waszego uniżonego webgoblina!

Podczas gdy Pan G. jest zajęty terminami i wypełnianiem obowiązków, ja będę tu wrzucać zdjęcia Cabala i ponownie wrzucać wpisy Cabalocentryczne.

(UWAGA: Tydzień Cabala nie jest właściwie zaplanowany na tydzień. Zgodnie z uzgodnieniami ma trwać około dwóch tygodni i obejmować jedną linię narracji, którą w myśli lubię nazywać "Cabal: Rok Pierwszy".)

Wcześniej w tym roku Neverwear zorganizowało konkurs na najlepszy portret graficzny Cabala. Tak bardzo spodobały mi się nominowane prace, że postanowiłem utworzyć nowy zestaw obrazków pojawiających się na panelu bocznym, które przez jakiś czas będą się pokazywały w przypadkowej kolejności.

zdjęcie najprawdopodobniej Kyle Cassidy

zaczerpnięte z "Kilku myśli na temat zwierząt..." (poniedziałek, 30 kwietnia, 2007r.)

W drodze z nagrania do domu, jadąc w deszczu, zjechałem z autostrady w stronę domu i zobaczyłem na poboczu wielkiego, jasnego psa. W kilka sekund od "on tylko tak się tu włóczy i dobrze wie, co robi" przeszedłem do "jest kompletnie przerażony i jeśli nawet się nie zgubił, to potwornie boi się tych wszystkich samochodów i może nagle wyskoczyć na jezdnię"

Zatrzymałem się, przebiegłem drogę i podszedłem do niego. Cofnął się, zdenerwowany i bojaźliwy, ale potem trzęsąc się, zbliżył się do mnie. Bez obroży czy informacji, tylko łańcuch. Był duży. Bardzo mokry i zabłocony. Z powodu przejeżdżających samochodów postanowiłem, że najlepsze, co można zrobić, to wsadzić go do samochodu i pomyśleć, co zrobić dalej. Tym samochodem był Mini. Otworzyłem drzwi i wdrapał się do środka. Pies zajął większość miejsca w Mini, którego ja nie zajmowałem i sporo tego, które zajmowałem. Duży pies, mały samochód.

Zadzwoniłem do Lorraine, mojej asystentki i poprosiłem ją, by dała znać lokalnemu towarzystwu opieki nad zwierzętami, że wkrótce przywieziemy psa. Potem pojechałem do domu, cudem unikając śmierci (zadziwiające, jak mało widać, kiedy ogromny pies wypełnia ci samochód i ogranicza pole widzenia). Biegałem z Psem po ogrodzie, aż zupełnie mnie zmęczył (Naprawdę mam nadzieję, że po prostu się zgubił i jego rodzina już go szuka; ciężko wyobrazić sobie, że ktoś mógłby porzucić tak fantastycznego psa.) Potem wsadziłem go do samochodu znacznie większego niż Mini i zawiozłem do schroniska, gdzie wszyscy się nad nim rozpływali ("Myślę, że to skrzyżowanie wilka z husky", powiedziała kobieta ze schroniska, która się nim zajęła, i mogła mieć rację.)

On chyba też umie przeżyć.

niedziela, 12 lipca 2009

Co robią niedźwiedzie.

Neil napisał w środę 24 czerwca 2009 o 9:17


Trzy lata temu pojawił się tu niedźwiedź. Pierwszą wskazówką były powyginane drążki od karmników dla ptaków oraz to, że owe karmniki zostały opróżnione. Więc je zdjęliśmy i po kilku miesiącach niedźwiedź sobie poszedł.

W ubiegłym roku Hans, który w lesie robi takie pożyteczne rzeczy, jak budowanie mostów i usuwanie połamanych drzew, otoczył ule ogrodzeniem pod napięciem z myślą, że to tylko kwestia czasu zanim niedźwiedź wróci. Okoliczni pszczelarze powiedzieli nam, że takie ogrodzenie powstrzyma niedźwiedzia z miejsca, ale jeżeli niedźwiedź odkryje nieogrodzony ul i raz go obrabuje, to kolejnym razem płot go nie powstrzyma.

Wczoraj Hans powiedział mi, że czarny niedźwiedź wrócił: wyszedł z lasu, obszczekały go psy (Cabal i jego towarzysz zabaw) i zawrócił.

Właśnie wychodziłem – wybierałem się do radia KNOW w Minneapolis żeby udzielić wywiadu przy okazji specjalnego programu porannego na temat książek audio, a potem do Dream Haven żeby podpisać góry książek dla Grega. (Zdjęcie ok. ¾ góry książek.) - i wróciłem do domu w porze roświetlonego świetlikami zmierzchu na czas, aby iść na spacer psa.

Na spacer. Z psem. W nocy. Do lasu. No właśnie.

Ostatnio kiedy był tu niedźwiedź nie miałem psa.

Starałem się być rozsądny – nie przechodzić w pobliżu miejsca, gdzie niedźwiedź wyszedł z lasu, robić sporo hałasu I mieć latarkę – ale zauważyłem, że Cabal inaczej się zachowuje: trzyma się blisko mnie, albo z nerwów, albo żeby mnie bronić, nie odbiegał węsząc jak zwykle podczas wieczornych spacerów.

Ma nadzieję, że niedźwiedź po prostu sobie pójdzie, zostawi ule w spokoju. Ostatni w końcu sobie poszedł.

...

Jestem teraz na lotnisku. Przez kilka najbliższych dni inni ludzie będą musieli wymyślić jak wyprowadzać psa wieczorem do lasu zamieszkanego przez duchy tysięcy wymyślonych niedźwiedzi.

wtorek, 3 marca 2009

Rany głowy dla ludzi

Od godziny 19.30 Stephin Merritt ma już swój bagaż oraz buzuki i jest przeszczęśliwym człowiekiem.

(Na zdjęciu pan Merritt na krótko przed przybyciem jego bagażu. Już wtedy był całkiem szczęśliwy.)

Naprawdę nie chcę jeszcze pisać na temat tego, nad czym ze Stephinem pracujemy, to dopiero początek. Takie dziwne coś, nasz mały osobisty projekt. Kiedy będzie już gotowy, napiszę o nim. Dzisiejszy dzień spędziliśmy głównie na zapełnianiu różnokolorowych karteczek słowami typu "Dekapitacja" i zdaniami w stylu "Uduszenie jest Tanie". Od jutra Stephin zaczyna pisać piosenki...

"Księga cmentarna" została nominowana do LA Times Book Award oraz ABA Indie World Award. [nagroda niezależnych księgarni-przyp.noita] W obu przypadkach konkuruję z przyjaciółmi, więc wszystko mi jedno, czy wygram, najbardziej cieszą mnie same nominacje. Każda kolejna nominacja bo zdobyciu Newbery jest jak lukier na cudownym torcie.

Cześć Neil, zwróciłem uwagę jak wiele notek poświęcasz ostatnio darzeniu uczuciem swojego pięknego, wielkiego, białego psa. Nie ma w tym oczywiście nic złego, ale po lekturze twoich opowiadań, jak choćby "Sen tysiąca kotów" czy "Cena", sądziłem , że wolisz koty. Ja sam bardzo lubię psy, ale uważam się raczej za kociarza i czytając twoje opowiadania myślę sobie: "Tak, on wie o co chodzi! Rozumie koty!" (nie żebyśmy, jako ludzie, mogli kiedykolwiek naprawdę koty zrozumieć). A więc musze zapytać, czy uważasz się za kociarza, czy raczej za psiarza? A tak na marginesie - twój pies jest bardzo piękny i ze zdjęć wynika, że jest całkiem sympatycznym zwierzem. Dzięki, że poświęcasz czas, żeby odpowiedzieć na niemądre pytanie.
-Andy Christensen



Jestem kociarzem, którego zaadoptował pies. Opór jest daremny. To
nie ja go wybrałem. Po prostu trafiliśmy na siebie w momencie, kiedy byliśmy sobie nawzajem potrzebni. A ja nadal jestem kociarzem. Chciałbym, żeby koty i pies się lubili. Niestety dom jest teraz podzielony na strefy Kocich i Psich wpływów takimi oto drzwiami:

[zamykać drzwi pilnując, by KOTY zostały po tej stronie]

[zamykać drzwi pilnując, by PIES został po tej stronie]

Fred,
Czarny Kot, który dotąd mieszkał w garażu, opuścił go i niechętnie wyprowadza się coraz głębiej w las. Pozostałe koty nie przejęły się i żyją sobie dalej. (Prawdę mówiąc, zimą jest łatwiej, bo wtedy koty praktycznie nie wychodzą na zewnątrz. Latem Cabal raz na kilka tygodni wpędza któregoś na drzewo.)

Neil, napisałeś, że jedyne plany konwentowe w tym roku dotyczą sierpnia. Czy to znaczy, że nie pojawisz się w Chicago na imprezie ALA, żeby osobiście odebrać nagrodę Newbery? Jeżeli nie będzie cię na gali i (wystawnej!) kolacji, gdzie zaprezentowane zostaną wszystkie nagrody za książki młodzieżowe my, bibliotekarze, będziemy zdruzgotani.

Wybaczcie, nie myślałem o gali ALA [Stowarzyszenia Amerykańskich Bibliotek-przyp.noita] jako o konwencie. Oczywiście, będę tam. Wygłoszę "medalowe" przemówienie (które musze napisać do końca miesiąca, argh) i wystąpię też na rzecz CBLDF.

Cześć, Neil,
mój znajomy otworzył właśnie w San Francisco kawiarnię z komiksami: Caffeinated Comics
(www.caffcom.com) [Kafeinowe komiksy] i zastanawiałam się, czy zechciałbyś zareklamować to miejsce na blogu. 1 marca było wielkie otwarcie i wróciłam z niego z Sandmanem, którego jeszcze nie miałam oraz "Gwiezdnym pyłem" z ilustracjami Charlesa Vessa. Byłoby wspaniale, gdybyś pomógł im nabrać rozgłosu - to pierwsza zielona kawiarnia komiksowa w San Francisco!
Dzięki, Mira

Zrobione.

A tak przy okazji, ze strony http://time-shark.livejournal.com/237449.html oraz http://www.mythicdelirium.com/#anniversary możecie dowiedzieć się więcej na temat najbliższego numeru pisma "Mythic Delirium". Mike od lat prosił mnie o napisanie wiersza, i w końcu powtórzył pytanie, kiedy akurat napisałem wiersz. Ten jest o sercu pstrąga.

sobota, 28 lutego 2009

Raczej rozbawiony

Neil napisał w sobotę, 28 lutego 2009r.

Mam naprawdę wysoki stopień tolerancji dla durni. Naprawdę mam. Wiem, jak łatwo zadać głupie pytanie. No ale ludzie...

Właściwie nie mam zamiaru przytoczyć listu, który właśnie odebrałem i który poinformował mnie, że opublikowanie "Blueberry Girl" i "Crazy Hair" było tanią próbą zgarnięcia czeku po wygraniu Medalu Newbery'ego, ponieważ gdybym sam go wysłał, nie sądzę, bym chciał być ośmieszany. Poza tym wciąż obiecuję sobie, że będę używał mocy tylko do czynienia dobra.

Ale spójrz, Kimkolwiek Jesteś, http://journal.neilgaiman.com/2004/11/listening-to-unresolving.asp to post prawie sprzed pięciu lat. Ogłosiłem w nim, że "Blueberry Girl" będzie książką oraz że Charles Vess zaczął nad nią pracować. Listopad 2004r. W http://journal.neilgaiman.com/2007/12/still-alive-not-song.html umieściłem okładkę "Blueberry Girl". Grudzień 2007r.

Ponad rok temu wyznaczono datę publikacji na marzec 2009r., kiedy już wszystko będzie gotowe.



Historia "Crazy Hair" ciągnie się jeszcze dłużej. Dave zgodził się pracować nad nią w 2003r. Pierwotnie miała się ukazać w 2005r., ale Dave miał pewne zaległości w związku z "Lustrzaną maską" i nie dostarczył tej ostatniej podwójnej strony do stycznia 2007r. Dziwaczność rozkładów wydawniczych (oraz fakt, że "Niebezpieczny alfabet" zaliczał się do tej samej kaegorii książkowej) zadecydowały o tym, że około stycznia 2008r. zaplanowano wydanie na marzec 2009r.


(Kliknij na obrazek, by móc go obejrzeć w rozsądnej wielkości)


Wydanie "Blueberry Girl" teraz oznacza, że książki zostałe wydrukowane za granicą już jakiś czas temu, następnie złożone i umieszczone w pojemnikach w większych sklepach.

Wiesz, zwykle jestem naprawdę pogodny. Ale... oskarżanie mnie o wypuszczenie tych dwóch książek w celu zarobienia na Medalu Newbery'ego bez dostępu do maszyny czasu czy czegoś w tym stylu sprawia, że mam ochotę uderzać głową w drzewo
przez pół godziny. Najwyraźniej dla niektórych myślenie to za dużo.

No dobrze. Już.

Moja asystentka Lorraine zawsze narzeka, że zawsze, gdy jeździ na koncerty, na których także jestem, ja dostaję laminowaną odznakę "Nieograniczony dostęp", podczas gdy jej dają kawałek papieru, naklejkę lub coś podobnego. Tak więc wczoraj, kiedy podpisywałem książki w DreamHaven i byłem u fryzjera (wspaniałej Wendy z Hair Police, dzięki której wyglądam jak człowiek od października 2000r.) zrobiono dla niej laminowaną odznakę.



Nikt inny takiej nie miał. Tylko ona. Poniżej możecie zobaczyć, jak ją pokazuje. Po prawo jestem ja i fryzura. Nie wiem, kim są ludzie z guzikami zamiast oczu. Przerażają mnie.

I znowu oni, poklepujący mojego psa na szczęście przed wyjazdem do Chicago (miasta, które John Hodgman uznaje za mityczne). Co oni robili przy moim stole w czasie śniadania? Dlaczego wczoraj wieczorem musiałem grać na tamburynie? Dlaczego w mojej lodówce znajduje się mała futbolówka z mięsa?



To był jego pierwszy spacer bez smyczy od czasu operacji. Był najszczęśliwszym psem na świecie.

czwartek, 26 lutego 2009

Śmierć, Macki i Pip

Neil napisał w środę 25 lutego 2009 o 6:01

Pewnie myśleliście, że już po mnie. Przynajmniej ci z was, którzy nie spojrzeli na okienko Twittera z boku strony. A nawet jeśli spojrzli, to mogłem przecież być Martwy lecz Wciąż Twitterujący. Takie coś mogłoby się zdarzyć i pewnie się zdarza.

Ale nie jestem martwy. Nie jestem nawet chory. Jestem w domu, wróciłem wczoraj po południu. Sześć tygodni szalonej eskapady dobiegło końca i ponieważ wczoraj położyłem się przed dziewiątą, to dziś o szóstej rano jestem na nogach, złapałem za komputer i piszę bloga w łóżku, w ciemności.

(Pies Cabal bardzo się ucieszył na mój widok. Po operacji stan zdrowia poprawił mu się o 90%: co prawda jeszcze przez 10 dni nie wolno mu wchodzić i schodzić po schodach [więc nadal śpię w prowizorycznym łóżku na dole], ale wolno mu biegać i ma - po raz pierwszy w historii - apetyt, jak każdy normalny pies i nawet przybyło mu parę kilo. Przypomina teraz bardziej białego owczarka niemieckiego,  a mniej dużego, białego charta.)

Ja też ucieszyłem się na jego widok. Oto uśmiechnięte zdjęcie z powitania...

Po raz ostatni dawałem znaki życia z hoteliku w krainie szkockich gór i wysp, podczas tajemniczej wyprawy. (Najlepszą jej część stanowiło karmienie frytkami mew na małej szkockiej przystani.)

Potem pojechałem do Inverness i stamtąd poleciałem do Londynu, gdzie zobaczyłem się z Holly, posiedziałem w hotelowej bibliotece, żeby trochę popisać, spotkałem się ze znajomymi, wziąłem udział w kilku spotkaniach związanych z filmami, telewizją i książkami, zjadłem jeszcze więcej ryby z frytkami, piłem herbatę i ostatecznie mając do wyboru spotkanie z Dave'em McKeanem, którego nie widziałem od Halloween, oraz pójściem na brytyjska premierę "Strażników" zjadłem w towarzystwie Dave'a przemiły obiad, a do znajomych, którzy poszli na premierę dołączyłem później. Ale po wysłuchaniu ich wrażeń mam nieco większą ochotę iść do kina.

(A mój przyjaciel Duncan Jones pokazał mi swój najnowszy film - "Moon" i wkrótce o nim tu napiszę. Ten film to kawał prawdziwego science-fiction, juz takich nie robią.)

Zobaczmy. Zdobyta przez "Księgę cmentarną" nagroda Newberry nadal czyni cuda. Do księgarń trafiają egzemplarze ze złotą taklejką-medalem na okładce, a książka sprzedaje się jak (miałem zamiar powiedzieć "ciepłe bułeczki", ale szczerze mówiąc w życiu nie słyszałem, żeby ktoś pytał "czy te bułeczki sa ciepłe? W takim razie biorę wszystkie!") [nasze "ciepłe" lub "świeże" bułeczki po angielsku są "ciastkami", zdaniem Neila ciastek najwyraźniej nie kupuje się na ciepło ;) przyp.noita] a jej recenzje pojawiają się tak, gdzie nie nie była opisywana przed otrzymaniem nagrody.

W napisanej przez Gaimana opowieści o duchach dreszczyku strachu i emocji nie brakuje, ale to nie wszystko. Historia jest wielowymiarowa, złożona, o ogromnej warości literackiej. Gaiman stara się dodać czytelnikom otuchy i zapewnić ich, że człowiek może dostastać w nawet najbardziej złowrogich okolicznościach i że zawsze istnieje możliwość zmiany na lepsze. I jak we wszystkich wartościowych opowieściach o dorastaniu, zakończenie stanowi jednocześnie początek nowego.
The Chicago Tribune,
...łaczy realistyczne dialogi z fantastycznymi możliwościami w opowieści, która nie opiera się na podanej w atrakcyjnej formie przemocy, ale na myśli, że szczęście może pojawić się w życiu każdego. Czytajcie więc powoli, bo jest to książka naprawdę znakomita. Zdaniem wielu dorosłych czytalników, niezależnie od tego, czy mają dzieci, jest frapująca.
Poleca ją redakcja "New York Times", ale nie "The Boston Globe", który opublikował pierwszą znaną mi recenzję książki zgodną z mottem zająca Tuptusia [z filmu "Bambi" - przyp.noita] "jeżeli nie możesz powiedzieć o kimś czegoś dobrego, lepiej nie mów nic". W całości brzmi ona:

Uważam, że książka jest dosłownie i w przenośni straszna, a ponieważ podziwiam i szanuję literacki geniusz Gaimana, to na tym zakończę.

... co skłoniło mnie do rozważań jak coś może być straszne w przenośni. ("To było straszne. Tak w przenośni!) i doszedłęm do wniosku, że Liz Rosenberg użyła tego słowa chociaż tak naprawdę chodziło jej o to, że książka była straszna w kilku znaczeniach tego słowa (tzn. pełno w niej martwych rzeczy oraz nie spodobała jej isę ani trochę). No cóż. Mam nadzieję, że spodoba jej się moja kolejna książka, cokolwiek to będzie.

A właśnie. Jak mi powiedziano, twa właśnie drukowanie książki "Kto Zabił Amandę Palmer" i już wkrótce powinna ona ujrzeć światło dzienne. (Tutaj informacje na temat zamawiania.)

A oto krótkie opowiadanie z owej książki. Wszystkie opowiadania są króciutkie i bardzo się różnią między sobą, ale w każdym z nich Amanda ginie. To jest bajką. Zaczyna się około 2:19.


(Tutaj można zobaczyć zdjęcie, które pokazuje Amanda. A jeżeli chcielibyście dowiedzieć się jak to spotaknie wyglądało od frontu, tu znajdziecie zdjęcia oraz jeszcze więcej zdjęć. A także relację z jej koncertu w Sugar Club. Mam zmierzwione włosy. Kto by pomyślał?)
...

Dobrze, a teraz przejdźmy do "Koraliny"



Przewidywano, że wtym tygodniu trafi na 3. miejsce. Ale pod koniec weekendu znalazła się na 2. Gdyby nie fakt, że na nasze miejsce na ekrany 3D trafią w piątek Jonas Brothers, polałby się szampan.

Dobrze. Czas pozamykać rozdziały związane z "Koraliną".

Tutaj znajduje się świetny artykuł na temat projektantów komputerowych modeli do "Koraliny", które były następnie wykonywane za pomocą trójwymiarowej drukarki, co pozwoliło zaoszczędzić około czterech lat pracy rzeźbiarskiej. (Czy jeśli naciskasz klawisz i coś powstaje, to wciąż nazywamy to efektami specjalnymi?). Wywiad ze mną i Henrym Selickiem.

Więcej na temat śnieżnych kul z zoo w Detroit. Artykuł na temat Phila Knighta i promocji "Koraliny". Recenzja, która mi się spodobała. Recenzje z "Christianity Today", "Catholic News Service" i "Episcopal Life" są rozsądne i pochlebne. Wciąż czekamy na recenzję na Capalert. (ale oni uznali przecież film "Lew, Czarownica i stara szafa" za niebezpieczny dla dzieci.)

Recenzję "Koraliny" zamieścił "New Yorker". Mike Baker wydobył bardzo starą okładkę tej książki. Tutaj znajduje się plik pdf z instrukcją, jak zrobić na drutach sweter Koraliny.

Irene Gallo zaczęła zbierać na blogu (http://igallo.blogspot.com/) linki do stron związanych z projektowaniem i animacją w "Koralinie". A prace Chrisa Turnhama na http://christurnham.blogspot.com/ są wspaniałe. Stef Choi właśnie zamieścił trochę rysunków na http://stefchoi.blogspot.com/(Powtórzę, że bardzo chciałbym zobaczyć książkę poświęconą artystom związanym z "Koraliną" i ich pracom. W swoim przewodniku do filmowej "Koraliny" Steve Jones musiał ograniczyć się do informacji i materiałów, które dostaczyło mu studio Laika. Teraz, kiedy nikt już nie pracuje w morderczym tempie nad ukończeniem filmu na czas, wspaniale byłoby udokumentować cały przebieg procesu tworzenia wizualnej strony filmu.)
...

Na kuchennym stole czekało na mnie wiele cudownych rzeczy. Spróbuję zrobić zdjęcie. Czekał na mnie egzemplarz magazynu "The Lifted Brow", a także DVD "American Scary". (Pierwsze dziesięć minut można obejrzeć na http://www.youtube.com/watch?v=ukvJYs4Kq_k)

Pisałem tutaj już kilkakrotnie o Juliem Schwartzu. Przeczytajcie to. Jest cudowne, w każdym znaczeniu tego słowa.

Tydzień od 1-7 marca jest Tygodniem Willa Eisnera. Jak dowiadujemy się ze strony http://www.cbldf.org/pr/archives/000386.shtml

Tydzień Willa Eisnera ma być okazją do nieustającego promowania czytelnictwa powieści graficznych, walki o wolność słowa oraz przedstawienia dorobku samego Eisnera szerokiej publiczności. Pierwsza edycja planowanej jako coroczna akcji nosi tytuł "The Spirit of A Legend" ["Duch Legendy"] i będzie dotyczyć kluczowego komiksu Eisnera - "Spirit", a także tkwiącego w jego pracach ducha, który inspirował pokolenia czytelników i artystów komiksowych. Będzie to temat przewodni obchodów w College of Art and Design w Minneapolis, College of Art and Design w Savannah, a także w Nowym Jorku. Oprócz organizowanych imprez, na stronie WillEisnerWeek.com znajdą Państwo różnorodne materiały i związane z tematem opracowania naukowe.

I na koniec...

W sobotę 7 marca w księgarni Books of Wonder na Manhattanie będziemy z Chrlesem Vessem podpisywać ksiązki. Spotkanie rozpocznie się o 13.00. Przeczytam "Blueberry girl" (nie jest długa.Może przeczytam ją dwa razy, albo będę czytał barrrrdzo powooooli, a Charles przygotuje wystawę obrazów i będą też reprodukcje do kupienia. Potem będziemy odpowiadać na pytania i powinno być fajnie.  Bałem się, że miejsca będzie za mało, ale Peter z Books of Wonder zapewnił mnie, że od kiedy byłem tam po raz ostatni przenieśli się do nowej siedziby i organizowali spotkanie z J.K. Rowling, więc bez problemu poradzą sobie z ilością ludzi, jaka może się pojawić. A zatem hurra, przybywajcie! Część zysków zostanie przekazana na konto fundacji RAINN (z którą TOri Amos współpracuje - przyp.noita), bo napisałem "Blueberry girl" dla Tori i jej wtedy-jeszcze-nienarodzonej-córki i chyba właśnie tak należy postąpić.

piątek, 28 grudnia 2007

Prawdopodobnie ostatnie zdjęcia Psa w tym roku

Neil napisał w czwartek 27 grudnia 2007 o 15:31

To był dziwny rok. 30 kwietnia znalazłem przy drodze psa. Wtedy wyglądał tak...


Był mokry, w kolorze spranego brązu, pachniał okropnie i choć nie wydawał się zbyt bystry miał niezwykle dobre serce.

Okazało się, że jednak był bardzo inteligentny, po prostu spędził trzy lata na łańcuchu na farmie, gdzie nikt się do niego nie odzywał i nie oczekiwał niczego poza szczekaniem na gości jako psi dzwonek do drzwi.

Teraz wygląda tak... (dzisiaj rano, z niechlujnym pisarzem). (Zdjęcia robiła Holly.)


Cabal to jeden z najpiękniejszych psów jakie znam. Jaka to rasa?

Farmer od którego go wziąłem powiedział mi wtedy (w co wątpiłem, bo nie mogłem uwierzyć, że on w ogóle gdzieś pod spodem jest biały) że pies jest Białym Owczarkiem Niemieckim (kiedy dorastałem w Anglii mówiliśmy "owczarek alzacki" - owczarki niemieckie stały się w Zjednoczonym Królestwie alzackimi podczas Pierwszej Wojny Światowej tak samo jak francuskie frytki stały się Frytkami Wolności w Stanach kilka lat wcześniej). Byłoby znacznie więcej białych owczarków niemieckich gdyby naziści nie stwierdzili, że są gorszą rasą i należy je wyeliminować z puli genetycznej. Oczywiście to samo można powiedzieć o mojej rodzinie.

Cześć Neil,
Mikołaj był dla mnie dobry w tym roku i podarował mi najnowszą nowelę Stevena Eriksona wydaną przez PS Publishing - http://store.pspublishing.co.uk/ Dziś rzuciłem okiem na stronę i skończyłem z pięcioma książkami, bo właśnie mają wyprzedaż. Wszystkie książki w ich katalogu wydane przed 2007 są za pół ceny. Pomyślałem o Tobie, skoro napisałeś wstęp do książki Marka Chadbourna, którą właśnie u nich kupiłem!

P.S. Dostałem od brata czarną koszulkę, która powinna Ci się spodobać. Napis głosi "Ubieram się na czarno dopóki nie wymyślą ciemniejszego koloru".

Są wspaniałym wydawnictwem i byłoby zaniedbaniem z mojej strony nie napisać o wyprzedaży, skoro potrwa jeszcze tylko kilka dni. (Tu jest ich aktualny katalog.) Jak już przy tym jesteśmy - powinienem odkopać to, co napisałem na temat Pete'a Crowthera do programu World Horror Con...

Neil,
Mam historyjkę, która może Cię zainteresować. Jakiś czas temu spłonął w Frostburgu w stanie Maryland bar "Gandalf" (nikt nie ucierpiał). Na tej samej ulicy znajduje się małą niezależna księgarnia Main Street Books. Podczas pożaru jeden z pracowników zauważył złapał wyfruwającą kartkę papieru. Cóż to za kartka? Była to osmalona strona z "Dobrego Omenu" Obecnie wisi na honorowym miejscu w księgarni.

To wspaniałe. I, oczywiście, bardzo stosowne.

Cześć Neil
No więc co się dzieje z Hill House? W październiku zamieścili PDF z aktualnościami na temat "Chłopaków Anansiego", ale nic o "Nigdziebądź". Zamówienia na "Nigdziebądź" były robione w 2003 i spodziewano się wydania w 2005, a nadal czekamy.

Czy powinienem zacząć się niepokoić, czy po prostu są zbyt obładowani pracą i nie dają już nawet rady odpowiadać na wiadomości? Uwielbiam to, co robią i wszystki co kupiłem jest niesamowite. Po prostu chciałbym dostać książki, które zamówiłem tyle lat temu, a przynajmniej wiedzieć czy w ogóle im na tym zależy.

Cat też próbowała pomóc mi uzyskać odpowiedź na temat "Tryptyku Melindy", ale dowiedziała się tego samego co ja. Nic.

W każdym razie przepraszam za marudzenie i z góry dzięki,
John Mooney

Szczerze mówiąc naprawdę mam nadzieję, że wydanie "Chłopaków Anansiego" oznacza, że sytuacja w Hill House się zmienia. Mieli ciężki rok, czy dwa, w tym choroby i nie byłem pewien co się będzie działo. Ale pierwsze egzemplarze "Chłopaków Anansiego" są gotowe i wyglądają jak triumf sztuki drukarskiej i już powinny być wysyłane do ludzi. Nie jestem pewien co będzie potem.

Kilka lat temu Pete Atkins z Hill House pomógł przy tworzeniu
"Nigdziebądź" w Ulubionej Wersji Autora, a potem on i Pete Schneider zebrali każdą notatkę, plan i szkic scenariusza dla BBC do Uzupełniającego Tomu "Nigdziebądź". (nie będzie co prawda zawierał absolutnie każdej wersji, bo wtedy byłby okropnie nudny). Tak samo jak Ty, mam nadzieję, że Hill House wraca do gry.

Teraz mają już na swojej stronie poprawiony numer telefonu.

...
Kilka osób napisało do mnie, że europejskie motyle na środkowym zachodzie w Ameryce to coś niezwykłego. I pewnie by tak było, gdybym rzeczywiście się tam znajdował. Ale motyle były w Europie, tak samo jak ja.

czwartek, 6 grudnia 2007

"...robiąc prezent dla ciebie"

Neil napisał w środę 4 grudnia 2007 o 18:33

Problem ze śniegiem jest taki, że nie da się po prostu wyjść z psem na spacer. Trzeba się przygotować. Opatulić, założyć rękawice, wielkie buciory i tego typu rzeczy. A pies skacze, znika, pojawia się i znów skacze (a ponieważ sam jest w kolorze śniegu znika z łatwością) i przedzierasz się za nim albo przed nim, a przynajmniej gdzieś na tym samym co on kontynencie podśpiewując sobie "Skullcrusher Mountain" Jonathana Coultona podczas gdy śnieg osiada na twoich włosach i twarzy i nawet nie możesz zrobić telefonem przyzwoitego zdjęcia, bo rękawiczki są za grube, a jeśli już Ci się uda to przeszkadza palec, więc i tak nie widzisz ekranu. Ale mimo tego, wszystko jest białe i cudowne, nawet odkopywanie ścieżki do domu cztery razy dziennie może być dobrą zabawą, powiedzmy...

Większość zdjęć wychodzi tak:


A nawet na tych, gdzie nie ma palców Cabal wygląda jak śnieżna łasica.


.....

Mark Buckingham właśnie przysłał mi ilustrację do "Odda...". Ta jest do rodziału trzeciego...

(Ktoś zastanawiał się jak możemy zarobić albo otrzymywać tantiemy z książki za 10 pensów - czy nawet za funta. Odpowiedź brzmi - nie możemy. Światowy Dzień Książki to akcja dobroczynna, robimy to za darmo.)
...

I na koniec, klip ze Strajku Pisarzy z przekazem dla nas wszystkich. Szczególnie przesłodkich zwierzątek.

(Jeśli jesteście na RSS gdzie tego nie widać, kliknijcie link do prawdziwej notki.)






poniedziałek, 22 października 2007

Superpies

Neil napisał w niedzielę 21 października 2007


Sezon polowań -- na głuszce, bażanty i tym podobne -- już się zaczął, sądząc po głośnych hukach. Pies Cabal na kilka nadchodzących tygodni zmienił się w Krypto...

wtorek, 16 października 2007

widok z końca rozdziału 8.

Neil napisał w poniedziałek 15 października 2007 o 23:41


Padało, a pies siedział z głową na deszczu czekając, aż sie przejaśni i aż ja skończę pisac i będę mógł porobić coś - cokolwiek - bardziej interesującego.

(Na wypadek gdyby zachciało ci się robić coś innego polecam trzymanie na wierzchu projektu okładki, z naklejką Światowego Dnia Książki i w ogóle, którą przysłał ci wydawca. Moim zdaniem jest tu po to, aby przypominać, że jeśli nie skończysz pisać na czas będzie to okładka książki złożonej z samych pustych stron.)

piątek, 10 sierpnia 2007

Pieskie dni

Neil napisał w czwartek 9 sierpnia 2007


Mam zamiar wyjść z psem na spacer.

Co dziwne, mieszkałem tu około 15 lat i nie zdawałem sobie sprawy z połowy rzeczy, które się tu znajdują. Wczoraj we dwóch spotkaliśmy za ulami tuzin ogromnych, dzikich indyków, które uciekły między drzewa gulgocząc i wrzeszcząc. Poprzedniego dnia zapoznaliśmy się z kretem -- "Mały dżentelmen w aksamitnym fraku" jak zwykli tytuować go Jakobici -- z wielkimi łapami grzebiącymi płynnie w stercie liści, wyciągnąłem mój telefon i nagrywałem go przez kilka sekund. Widziałem świetliki i fajerwerki, odkryłem szkielety i grzyby i wszystkie rodzaje interesujących roślin. Dowiedziałem się jak pachną orzechy włoskie, gdy wciąż są na drzewie (mieszanina cytrusa i trocin). Spotkałem głuszce i króliki (Cabal kiedy zobaczy króliki gania je bez rezultatu. Czasem ich nie dostrzega. Kilkanaście razy byłem przekonany, że je zobaczył, ale udawał, że nie bo nie był pewien co zrobi, jeśli jakiegoś złapie.)(Nie ma takich skrupułów, jeśli chodzi o ganianie kotów. Wczoraj wystrzelił za biednym Fredem, który poleciał prosto na drzewo gdzie się odprężył i był gościem.). Widziałem też niezwykłe dzikie kwiaty.

Powinienem zamieścić kilka jego zdjęć. Kiedy go dostaliśmy miał szarą pręgę wokół szyi od trzyletniego przykucia do łańcucha. Teraz jest po prostu całkiem biały, tak bardzo, że ktoś, kto widział go na początku zapytał, czy go wybielamy. Wciąż wygląda jak wilk.Trochę szczeka, czego wcześniej nigdy nie robił, żeby powiadomić nas, że ktoś czeka przed drzwiami. No i nie wie, dlaczego siedzę i piszę, kiedy mógłbym być na zewnątrz włócząc się po ścieżkach za domem, tych, które były całkiem zapomniane i zarośnięte. Tych, po których w ogóle nie chodziłem.

poniedziałek, 7 maja 2007

Jak psy i koty

Neil napisał w poniedziałek, 7 maja 2007


Właśnie poszedłem zupełnie sam do kina chyba pierwszy raz w życiu (nie licząc lat osiemdziesiątych, kiedy byłem krytykiem filmowym) żeby obejrzeć Hot Fuzz. (Nikt oprócz mnie nie chciał iść) Który bardzo mi się podobał, nie uważam, żeby był zbyt długi i żałuję tylko jednego, że pokazano go tylko w malutkim kinie w promieniu 50 mil od mojego domu. Radość z tego, że mi się udało trwała przez całą drogę.

Cześć,
Wcześniej tego roku wrzuciłeś link do wystąpienia Penn Jillette w którym wspomina o Dniu Przebrania Goryla. Myślę, że ten filmik już nie jest dostępny. Jeśli jednak jest, czy możesz wskazać mi właściwe miejsce? Chciałabym, żeby mój mąż to usłyszał.

Dzięki,
Heidi


Szukałem i myślę, że znalazłem go tu http://www.pennfans.net/view/Audio_Archive/PennRadio/Penn.Jillette.Radio.Show.2007.01.31/

Cześć Neil! Jestem bardziej wielbicielką kotów, więc 'wzrusza mnie' sytuacja twoich kotów! Czy są zazdrosne o nowego psa? ~Cancan =)

Zazdrosne? Nie. Princess jest na mnie wściekła i desperacko kochająca, Coconut (kot Maddy) jest raczej zblazowany, ale także trochę bardziej kochający, a Fred knuje jak tu zemścić się na psie za zaatakowanie go wczoraj wieczorem. To taka rzecz, która może być bardzo zabawna, ale zaczyna być niepokojąca-- pies jest przekonany, że musi nas chronić przed Fredem i szczeknął właściwie tylko dwa razy, odkąd jest z nami, oba w domu, żeby ostrzec nas że Fred włóczy się na zewnątrz i gdyby nie ochraniający nas Pies, w międzyczasie Fred widząc psa wygina grzbiet jak kot z Halloweenowej kartki, powiększa się dwukrotnie i wydaje wyjące odgłosy żeby podkreślić swój dyskomfort. Dopóki dwa prawie domowe koty sobie radzą, myślę że uda nam się nakłonić je, by się mniej lub bardziej tolerowały. Ale Fred jest sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem i zapowiada się interesująco.

...

Najwidoczniej w LA Timesie pojawiła się dziś reklama Gwiezdnego pyłu -- szczegóły i reklama tutaj:
http://www.slashfilm.com/2007/05/06/stardust-movie-posteradvertisement/


Nie jestem pewien tego hasła. Ufam, że wyskoczą z czymś bardziej ostrym przed Sierpniem. (Moja sugestia, "Gwiezdny pył. To nie jest druga część niczego" to było docenione, prawdopodobnie słusznie, i odrzucone)

Rupert Everett (w roli Secundusa) mówi o Gwiezdnym Pyle tu: http://www.comingsoon.net/news/movienews.php?id=20235.

Gdzieś mam wspaniałe zdjęcie wszystkich duchów siedzących na zielonym gzymsie kominka -- zobaczę, czy wolno mi ją tu zamieścić.
...

Pszczoły na kwiatach jabłoni to w pewnej części pszczoły z moich dwóch uli, ale są też co najmniej trzy inne rodzaje miodowych pszczół, które się tu pojawiają. To dobry powód, żeby wrzucić link do http://www.classicalvalues.com/archives/2007/05/where_the_bees.html...


sobota, 5 maja 2007

Spodnie

Neil napisał w piątek, 4 maja 2007 o 18:01

Zalew wiadomości, całe setki, a większość z nich to propozycje psiego imienia. Niektóre wypróbowałem, ale nie wydają się odpowiednie: albo źle brzmią w moich ustach, albo (jak większość) są wspaniałe, ale do niego nie pasują albo -w kilku przypadkach- nie spodobały się Maddy. (chciałem coś arturiańskiego, ale obecny faworyt-wybrany przez Maddy- to Thor)

(Aktualizacja w sprawach psa: dziś weterynarz: pies waży 78 funtów i jeszcze musi przybrać na wadze, ma już wszczepiony microchip, dostał antybiotyki na wczesne stadium boreliozy i wszystkie konieczne zastrzyki. Również zabrany do weterynarza podczas tej samej wizyty: Kot Fred, który z połową pyska ogoloną i zapluty jakimś paskudztwem z powodu choroby lokomocyjnej wyglądał jak z horroru i to takiego, przy którym kręcisz głową zastanawiając się gdzie się podziała subtelność w horrorach)

Przez ostatnie dwa dni chodziłem więcej, niż w ciągu kilku poprzednich miesięcy.


Teraz muszę zamknąć parę zakładek...
...

Scott McCloud zamieścił dwie pierwsze części swojej powieści graficznej "The Right Number" ["Dobry Numer"] za darmo. Kiedy zaczął ją publikować zapisałem się do programu micropayment i zapłaciłem im pięć dolarów, żeby móc przekazać Scottowi 25 centów, a gdy po około roku ukazała się druga nie mogłem sobie przypomnieć adresu e-mail, szczegółów czy hasła, więc cieszę się, że teraz obie można obejrzeć za nic. To wspaniała historia. Nie mogę się doczekać ostatniej części. Link to http://www.scottmccloud.com/comics/trn/intro.html

Fantastyczny Fabulist uruchomił opcję radia w sieci. Biorę od nich tyle nowej muzyki, że to aż śmieszne, a takie radio to świetny sposób żeby sprawdzić co mi się podoba zanim to ściągnę, wrzucę na swojego iPoda i kupię płytę. http://www.fabulist.org/archives/2007/04/streaming_fabul.html

Na stronie Salon jest świetny wywiad z Michaelem Charbonem:
http://www.salon.com/books/int/2007/05/04/chabon/index.html

Czytanie w ratuszu z PEN World Voices jest dostępne na http://www.pen.org/viewmedia.php/prmMID/1305/prmID/1376 - możecie odsłuchać całości lub poszczególnych fragmentów. Z jakiegoś powodu po kliknięciu na moje nazwisko włącza się mp3 z Nadine Gordimer. Moje jest tutaj: http://www.pen.org/audio_archive/2007_world_voices/home_away/Neil_Gaiman.mp3 ale wysłuchajcie całości (http://www.pen.org/audio_archive/2007_world_voices/home_away/Town_Hall_Readings_HomeAway.mp3). Warto choćby dla Steve'a Martina, czy Kiran Desai albo Salmana Rushdie albo... po prostu zaufajcie mi i posłuchajcie tego.

Wszystkie kawałki z PEN powinny się znaleźć w dziale Audio. Miejcie na to oko - link do MOTH - http://www.pen.org/viewmedia.php/prmMID/1340/prmID/1412. (Tu relacja Laili Lalami:
http://www.lailalalami.com/blog/archives/004691.html.) Nawiasem mówiąc, dostałem e-mail narzekający, że wyraźnie "napisaliśmy nasze historyjki, a potem nauczyliśmy się ich na pamięć". Nie. Po prostu je opowiadaliśmy - była jedna próba w popołudnie poprzedzające występ, potem opowiedzieliśmy je reżyserowi, który dał nam kilka wskazówek i przedstawienie czas zacząć.

Kolekcja linków Lucy Ann na stronie http://del.icio.us/thedreaming jest w tej chwili tak bogata, że już nie czuję potrzeby dbania, żeby świat był na bieżąco z linkami do wieści i artykułów na temat mój, filmu "Gwiezdny pył" i wszystkiego innego. Powiedziałem Lucy Ann, że może zapuścić się w starożytny świat sprzed epoki etykiet i opisać wszystko z pierwszych sześciu lat, bo ma to tego znacznie bardziej trzeźwy stosunek, niż ja.

Cześć Neil,
Moja żona i ja świetnie bawiliśmy się na Twoim wystąpieniu w Helena i naprawdę doceniamy, że przyjechałeś do Montany. Tak więc wielkie dzięki.
Chciałem też dać Ci znać, że będziesz dziś gościem specjalnym w Brotherhood 2.0
Mój brat (John Green, który jest w Writer's House i wydał kilka powieści dla młodzieży) i ja prowadzimy dość popularny video blog na stronie Brotherhood2.com. Zaprzestaliśmy rozsyłania e-maili i używania komunikatorów, zamiast tego porozumiewamy się za pomocą codziennych wiadomości video przez cały 2007 rok.
Skoro tak wielu naszych czytelników to Twoi fani, pomyślałem że można by włączyć Cię w ten projekt. Dlatego właśnie, jeśli się nad tym zastanawiałeś, powiedziałeś w ubiegły weekend do kamery "Dzień dobry John, jest poniedziałek 1 maja" .
Przykro mi, że nie wyjaśniłem tego wtedy dokładnie, ale kolejka była bardzo długa a nie chciałem zabierać Ci (i innym) zbyt wiele czasu.
Jeśli byś chciał - video można obejrzeć na brotherhood2.com.

Dzięki,
Hank Green

A link do samej notki to http://www.brotherhood2.com/?p=101.

To jedna z tych rzeczy, które skłaniają mnie do przemyślenia mojego stosunku do videoblogowania (ogólnie tego nie lubię, bo jako czytelnik tracę kontrolę nad osią czasową całego przedsięwzięcia. Ale to mi się podobało.)

Cześć Neil, słyszałeś o tej dziwacznej historii?

http://www.dieselsweeties.com/blog/?p=44

http://threepanelsoul.com/view.php?date=2007-04-30

Świat z minuty na minutę stare się coraz bardziej kuriozalny. Pozdrowienia z krainy Fernet,
Jan

(kręci głową ze smutkiem) Ale w końcu jest to kraj, gdzie mogą cię pozwać na 65 milionów dolarów za zgubienie pary spodni...
...

W końcu mogę nacieszyć się w opowieścią z trasy Johna Scalzi (Prawdopodobnie najbardziej cieszy mnie fakt, że mnie tam nie ma, jeśli rozumiecie co mam na myśli)

czwartek, 3 maja 2007

Prawdopodobnie nie do końca nieoczekiwane wieści

Neil napisał w środę, 2 maja 2007

Wygląda na to, że dorobiłem się psa.

Zadzwoniono dzisiaj do mnie, że właściciel psa, którego znalazłem w poniedziałek zadzwonił do Humane Society i odebrał go. Cieszyłem się, że pies wrócił do swojej rodziny, ale jednocześnie zdałem sobie sprawę, że bardziej mnie to smuci, niż podejrzewałem – okazało się, że prawie łudziłem się, że nikt się po niego nie zgłosi.

Ale w rozmowie powiedziano mi, że właściciel psa, okoliczny farmer, który trzymał go na łańcuchu na podwórzu i mający trudności z chodzeniem, a więc niezdolny do wyprowadzania zwierzaka pomyślał, że pies jest mu zawadą, ciągle ucieka i wybiega na drogę, przez co prędzej, czy później spowoduje wypadek i że kiedy kobieta z Humane Society wspomniała, że osoba, która go znalazła raczej go polubiła, odparł, że jeśli przyjadę, żeby go zabrać, mogę go sobie wziąć.

No i pojechałem.

Rolnik myślał, że pies jest białym owczarkiem niemieckim. Ja myślę, że to skrzyżowanie owczarka i labradora, ale pewnie się mylę.

Jak na razie wygląda na to, że świetnie się dogadujemy.

Planowałem opisać niesamowity poranek z pszczołami i fryzury i jak to Jouni robi rysunki do do Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach.

Ale ten wpis jest o psie, który jeszcze nie ma imienia i nie chce usiedzieć spokojnie, żebym mógł zrobić mu zdjęcie, dlatego zaciągnąłem go do gabinetu i włączyłem Photobooth...