sobota, 30 stycznia 2010

wieści o Zoe

Neil napisał w sobotę 23 stycznie 2010 o 9:22 Wczorajszą noc znów spędziłem na strychu. Zoe zdawała się słaba i osowiała, kiedy wszedłem na górę kuliła się na podłodze przy grzejniku. Dziwnie pachniała, jakby żółcią. W ciągu nocy kilka razy wychodziła z łóżka i wymiotowała odrobinę piany. Potem doprowadzałem ją do porządku i zanosiłem z powrotem do łóżka, a wtedy ona zwijała się w kłębek i mruczała.

Kiedy obudziłem się dziś rano, Zoe leżała na podłodze na swoim kocim posłaniu. Posprzątałem to, co zwymiotowała kiedy ja spałem. Teraz czeka mnie podróż samochodem przez coś, co zgodnie z
wunderground.com zasługuje za miano burzy lodowej i przywiozę do domu Olgę, żeby mogła spędzić ostatni dzień ze swoja kotką.

I zastanawiam się, co takiego jest w tej małej, ślepej kotce, że wszyscy się tak zachowujemy - ja, Olga, Lorraine... przez osiemnaście lat miałem w tym domu koty, a w ogródku przy altance jest ich cmentarzyk. Dwa zmarły w ubiegłym roku ze starości. Ale to było zupełnie inaczej.

Myślę, że to miłość. Jeśli raz obdarzyła cię swoją miłością, kochała cię bezgranicznie i bezwarunkowo.

No dobrze. Czas ruszyć w zamieć i zawieję. (Tak, pojadę dużym samochodem terenowym, nie Mini. I będę jechał bardzo ostrożnie.)

Brak komentarzy: