Pokazywanie postów oznaczonych etykietą całkowicie porzuca pomysł wymyślania mnóstwa tagów i zamiast tego idzie do łóżka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą całkowicie porzuca pomysł wymyślania mnóstwa tagów i zamiast tego idzie do łóżka. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 maja 2014

Sekrety i książki

Neil napisał w piątek 24 stycznia 2014 r. o 23:57


Niczym kometa pędem przelatuję przez Los Angeles w drodze do Seattle, by za chwilę wrócić na Treasure Coast na Florydzie, gdzie czułem się bardzo przyjemnie anonimowy do momentu, kiedy dyrektor miejscowego festiwalu książki przysłała pytanie, czy mógłbym tam wystąpić i coś zrobić, bo kiedy wyprowadzała psa zauważyła, że biegam w tej okolicy.

We własnej głowie, jeżeli mam brodę i sportowe ciuchy, jestem niewidoczny i nikt nigdy nie zauważy, że ja to ja. Okazuje się, że w świecie poza moją głową nie jest to prawdą.

czwartek, 20 stycznia 2011

Było to w wigilijną noc i na całym blogu...


...nie poruszył się nikt, nawet pies.
[tytuł notki pochodzi z tego świątecznego wierszyka - przyp.noita]

Są tu wszystkie moje dzieci (czy nadal nazywać je dziećmi, jeśli już są dorosłe? Pewnie tak...) i nie mogę się całą trójką nacieszyć. Wszystkie teraz śpią - albo próbują zasnąć - na górze. Holly i Maddy widziano ostatnio, kiedy w jednym łóżku grały w karty. Mike zajmuje swoja sypialnię na strychu.

Ja siedzę na dole, razem ze śpiącymi psami, piszę, ale wokół całkowita cisza.

Cabal miał problemu z używaniem tylnym łap. Pojechał znów do uniwersyteckiej kliniki, zrobili mu rezonans i powiedzieli, że nie potrzebuje kolejnej operacji. Sądzili, że usunięcie guza uciskającego kręgosłup będzie oznaczać dwa miesiące bardzo prawie bez ruchu (czyli Dobre Wieści), ale nie wiedzą, co jest przyczyną tych objawów (Złe Wieści). Teraz wolę myśleć o tych Dobrych. Lola jest skoczna i szczęśliwa.

Obiecałem dziewczynkom, że położę się w miarę wcześnie. Jutro idziemy spędzić dzień z ich mamą. Otwieranie prezentów i takie tam.

Ja oczywiście liczę, że dostanę latarnię.

...

Drogi Panie Gaiman,
W Boże Narodzenie rok temu zamieścił pan link do świątecznej piosenki Tima Minchina "White Wine in the Sun" [Białe wino w słońcu] . Choć sam jestem Żydem, bardzo lubię okres świąteczny, a ta piosenka była jego ukoronowaniem.

Miałem nadzieję, że ponownie ja pan zamieści, żeby te święta były podobne poprzednim, ale w końcu uznałem, że nie chciałby się pan powtarzać.

Chyba, że ktoś by o to poprosił.

Najlepszego,
Blake


Masz rację. Sam bym tego nie zrobił.

Chyba, że ktoś poprosi.



...

Drogi Panie Gaiman,
Serdecznie dziękuję za
“Blueberry Girl”. Jasmine (dwa i pół roku) i ja ją uwielbiamy. Jest tam wszystko, czego tak bardzo dla niej pragnę i nie ważne który raz to czytam - za każdym jestem równie wzruszona (zupełnie inaczej, niż z Parowozem Tomkiem)! Jasmine nieustannie prosi o "książkę z rybkami" (sądzę, że wymówienie tytułu jest dla niej jeszcze za trudne), a ja zawsze chętnie zajrzę w jej przyszłość, zamiast dziergać dla niej zimowe ubranka, czy robić inne bezsensowne rzeczy, z powodu których zaniedbujemy nasze dzieci.
Książka dla małych dzieci, którą znam wystarczająco dobrze, żeby recytować z pamięci, a mimo to jej nie znienawidziłam? Coś prawdziwie magicznego!
Dziękuję.
Wszystkiego dobrego,
Kirsteen

Cała przyjemność po mojej stronie. Zauważyłem też, że mieszka pani dwa kroki od szkoły, do której chodziłem jako ośmiolatek. (Nazywała się Aston House i 40 lat temu została wyburzona.)

...

Sprawy wesołe i zamykanie rozdziałów:
IGN zrobiło zestawienie 25 Najlepszych Albumów Roku, i znalazł się wśród nich Evelyn Evelyn.

Klip do piosenki Baby It's Cold Outside z udziałem skarpetkowych pacynek:



(Więcej informacji i kostiumy dla pacynek do ściągnięcia na stronie http://tinyurl.com/babyitssockpuppets)

Na stronie Mitcha Benna nadal jest "Urodzinowa piosenka dla Neila". Jeśli jeszcze jej nie słyszeliście... cóż, mnie w tym roku bardzo uradowała.

Przy okazji: Nie podziękowałem dotąd CBLDF za stronę z życzeniami urodzinowymi. Są niestrudzeni w swej pracy i uwielbiam im pomagać.

W Wisconsin Public Radio jest wspaniały program pt. To The Best of Our Knowledge. [O ile nam wiadomo]. Przygotowali właśnie znakomita audycję na temat baśni, jest w niej wywiad z Salmanem Rushdie i A.S. Byatt, a także ze mną - przeprowadzony w Halloween w Domu Na Skale. Można go posłuchać na http://www.wpr.org/book/101219b.cfm lub ściągnąć na później.


New Scientist, który prenumeruję juz ponad dziesięć lat wybrał mnie do jury oceniającego konkurs Szybkiej Literatury. Opowiadania do 350 słów, mają dziać się w przyszłościach, które nigdy się nie wydarzyły. Oto ogłoszenie wyników... Miałem wybrać zwycięzce spośród dziesięciu opowiadań, które mi dostarczono. (Oto on) oraz dwa wyróżnienia (jedno i drugie). Poziom był zaskakująco wysoki, a każde z dziesięciu zwycięskich opowiadań zostanie zamieszczone na ich blogu.

Chciałem przypomnieć wszystkim, że na http://www.neilgaiman.com/p/Cool_Stuff/Short_Stories można znaleźć pięć darmowych opowiadań. Dwa z nich znajdują się wyłącznie na tej stronie.

Nie zdążyłem wrzucić tego tutaj na czas: wspaniała galeria rysunków Mervyna Peake'a ze strony The Guardian. Uwielbiam jego rysunki i uwielbiam jego pisarstwo.


...

Dobra. Koniec na dziś... jest jeszcze trochę fajnych rzeczy do pokazania na blogu, ale mogą na razie poczekać.

Poniższe zdjęcia zrobiła dziś Maddy Gaiman. Czapka Mikołaja należy chyba do Holly. (Widzicie to wielkie, czerwone pudło w tle za mną? Jestem prawie pewny, że to latarnia.)

niedziela, 26 grudnia 2010

Nocne strachy i inne niebezpieczeństwa wieczorową porą

Neil napisał w piątek 10 grudnia 2010 o 0:26

Pamiętacie przerwy w dostawie prądu, o których pisałem ostatnio? Wtedy, kiedy prąd się wyłączał i włączał? (przez co straciłem niewielki kawałek wpisu) (i nauczyłem się, że podłączenie komputera do czarnego, podobnego do cegły urządzenia, które ma go zasilać podczas przerw w dostawie prądu jest równie skuteczne, co podłączenie go do prawdziwej cegły). Okazało się, że te problemy spowodował kierowca, który wjechał w słup telefoniczny i zerwał trakcję jakąś milę stąd, co następnie wysadziło stację transformatorową z takim hukiem, że moja asystentka Lorraine śpiąca smacznie w swoim domu kilka mil dalej obudziła się gwałtownie i uderzyła głową w zagłówek.

Wspominam o tym głównie dlatego, że Lorraine przyszła dziś rano do pracy, upewniła się, że już nie śpię, zrobiła mi herbatę i owsiankę, zawiozła mnie do studia radiowego w mieście i dopiero kiedy byłem już w drodze do KNOW w St Paul wymknęła się do lekarza i dowiedziała, że skórę głowy należy skleić i że ma wstrząśnienie mózgu.

Nie spodziewam się jej jutro w pracy (i jeśli koniecznie musicie się ze mną skontaktować, to już wiecie dlaczego nikt nie odbiera telefonu). (Lorraine, jeśli to czytasz - wracaj do łóżka. Sam zrobię sobie herbatę, a wszystko inne może poczekać do poniedziałku.)

Co jeszcze. Pojawiłem się na Talk of the Nation. Można o tym przeczytać i posłuchać wywiadu na http://www.npr.org/2010/12/09/131937258/neil-gaiman-selects-top-american-comics-of-2010


Po TALK OF THE NATION nastąpiła nagła zmiana kierunku jazdy, bo co prawda zostałem w tym samym studio (News Studio 3), ale zamiast udzielać wywiadu... cóż, grałem,

Simon Jones (którego podziwiam od czasu, kiedy grał Arthura Denta w pierwszej radiowej wersji Autostopem przez galaktykę i który tak samo jak ja jest Dożywotnim Honorowym Członkiem Stowarzyszenia Wielbicieli Autostopowicza ZZ9 Plural Z Alpha- http://www.zz9.org/) gra mojego ojca w słuchowisku, współtworzonym przez cudowną Ellen Kushner. On był wraz z reżyserem i Ellen w Nowym Jorku, a ja tutaj, w St Paul, ale i tak zagraliśmy razem. Simon mistrzowsko opanował akcent, który mieliśmy naśladować: podobny do tego, który można było usłyszeć w amerykańskim radio i filmach w latach 40. Mi szło znacznie gorzej.

Na stronie http://www.whosay.com/neilgaiman/videos/6143 można zobaczyć jak wyglądałem podczas nagrywania swoich kwestii (było to filmowane przez szybę studio, więc prawie mnie nie słychać, ale na koniec słychać Simona) i dopiero kiedy zobaczyłem nagranie pojąłem wstrząsającą prawdę: kiedy gram, gestykuluję.

Ciekawe, czy tak samo zachowuję się na nagraniach audiobooków.

Ellen opisała to popołudnie (i cały projekt, Wiedźmy z Lublina, na http://ellen-kushner.livejournal.com/333363.html)

...

Cześć, Neil W przeszłości mówiłeś, że nie chciałbyś wydawać książek na własną rękę. Biorąc pod uwagę, ile książek sprzedajesz, doskonale to rozumiem. Ale zastanawiam się, czy rozważałbyś taką możliwość jako debiutujący pisarz? Czy odpowiedź nadal brzmiałaby "lubię pisać" i pozwolę innym zająć się stroną biznesową? Wydaje się, że coraz więcej osób może osiągnąć sukces tylko, jeżeli staną się wielozadaniowi (albo będą mieć niesamowite szczęście i wesprze ich jakiś gigant). Zastanawiam się, czy rozważyłbyś to choć przez chwilę. A potem przemyślał, jak zachowałbyś się w obecnych czasach, gdyby już wiele razy Ci odmawiano. Czy w taki sytuacji to wyjście stało się bardziej atrakcyjne?

To zależy jak rozumieć "wydawanie na własna rękę". Jeśli chciałbym, aby książki można było dostać w tradycyjnej księgarni, to nie, nie zdecydowałbym się na to. Ale przy szybkim rozwoju rynku książek elektronicznych, Internetu i rozwiązań takich jak Lulu.com, istnieje wiele sposobów na publikowanie swojej twórczości bez konieczności drukowania książek, przechowywania ich w swojej piwnicy, przygotowywania kampanii reklamowej i dostarczania jakoś tym, którzy chcieliby je przeczytać.

Z pewnością da się zarobić na samodzielnym wydawaniu swoich książek, jeżeli jest się gotowym do objęcia wszystkich zadań wydawnictwa: sprzedaż, marketing, redakcja, projektowanie, wysyłka, odbiór. Ale i tak nie chciałbym tego robić.

Przeczytałem dziś (9.12.10) ostatni wpis na temat zimna. Życie w okolicach koła podbiegunowego (choć całe szczęście w Finlandii nie jest jeszcze najgorzej) oznacza, że rozumiem doskonale, jak bardzo męczące mogą być np. dwa tygodnie temperatury poniżej -25 C, noszenia pięciu warstw ubrań i wychodzenia tylko wtedy, kiedy to absolutnie konieczne. 25 minut idę na uniwersytet.
Jednak zamarzanie w temperaturze -18 C oznacza, że coś robisz nie tak. Co ciekawe, wpisuje się to idealnie w stereotyp o Anglikach jaki panuje w Finlandii, ale to opowieść na inną okazję.

a) zakładam, że pieniądze nie są dla Ciebie problemem, więc proponowałbym odpowiednią kurtkę. Firma Canada Goose jest godna polecenia. Przy takiej kurtce w temperaturze -18 C wystarczy pod spodem T-shirt. Grubsze kurtki puchowe rozmaitych marek będą przydatne w temperaturach bliższych -30 C.
b) bielizna z wełny Merino, na to polar lub wełna.
Np. Patagonia produkuje linię przystosowaną do trudnych warunków pogodowych.

Mówiąc krótko, jeśli zamarzasz w -18 C, coś robisz nie tak. Jeśli taka temperatura Ci nie służy, masz nieodpowiednie ubrania.

Śnieg też bywa całkiem fajny, choć czasem o tym zapominam. Spróbuj kupić sobie narty biegówki. (Cóż, to mogła być zbyt fińska rada.)

Dzięki za wszystkie książki i że pozwalasz nam zajrzeć do tworzonych przez siebie światów.
Tuomas Tähtinen.

ps. Najlepszy zabezpieczeniem przez brakiem prądu w zimie jest kominek...


Nie powiedziałam że zamarzam w -18 C, nie powiedziałem nawet, że taka temperatura mi przeszkadza. Powiedziałem za to, że mam naprawdę dosyć zakładania na siebie tych wszystkich warstw przed i zdejmowania ich po spacerze z psami. Ile można.

W poprzedniej notce napisałem, a przynajmniej tak mi się wydaje, że inaczej odczuwa się temperaturę po długim okresie mrozów. Po kilku tygodniach -30 i -40m niezmiernie ciesze się, gdy tylko termometr pokaże liczbę nie grożącą zdrowiu i życiu. I że rozumiem osoby, które zamiast marznięcia wiosną wolą chodzić w t-shirtach lub nawet bez koszulek. (Rozumiem ich. Nie dołączyłem do nich.)

Istnieje powód, dla którego tylu Finów i Skandynawów osiedliło się na amerykańskim środkowym zachodzie. To dlatego, że nic nie byłoby Was w stanie przekonać do przeprowadzki do Australii...

Cześć,
Chciałam podziękować za ostatni wpis na blogu, "Anatomia ptaków migrujących". Naprawdę poprawił mi humor tamtego dnia. Jest jeszcze ktoś przysypywany śniegiem, kto marzy o Karaibach.

Mieszkam w Finlandii i w tym roku mamy prawdziwie syberyjską zimę, co tydzień spada pół metra śniegu. Mój mąż narzekał na pogodę od kiedy jesteśmy razem, od sześciu lat i teraz zamierzamy przeprowadzić się do Australii, tym razem na serio :D Właśnie zaczęłam się zastanawiać jak zapakuje i zabiorę ze sobą Sandmana i całą kolekcję książek... no cóż. Może do przyszłego roku wpadnę na jakiś genialny pomysł.
Pozdrawiam,
Anna - Śnieżny Bałwan z Helsinek


...no może prawie nic.

...
Przyszło mnóstwo odpowiedzi dla Leviego, ale chyba zostawię je na jutro. Tzn. później na dzisiaj.

I na koniec wiadomość od Davida Lenandera. Jeśli jesteście dzisiaj (w piątek 10.12) w okolicy Bliźniaczych Miast i mielibyście ochotę wpaść na konferencję poświęconą C.S. Lewisowi nim nastanie śnieżyca, macie szczęście:

Chcę tylko powiedzieć o niewielkiej konferencji na temat C.S. Lewisa, która odbędzie się dziś na Uniwersytecie Minneapolis. Twoje wystąpienie na Mythcon 35 i "Problem Zuzanny" należą do rzeczy, które ją zainspirowały, obok książki Laury Miller The Magician's Book. Miałem szczery zamiar napisać i poprosić, żebyś wspomniał o nas na blogu, ale już trochę za późno.
Ale dziękuję za wszystko, co napisałeś. Właśnie się zbieram, żeby się opatulić i wyprowadzić swojego psa na spacer i doskonale rozumiem dlaczego ludzie tacy, jak pewnie Will i Emma przeprowadzają się na południe.

http://web.me.com/david_lenander/NarniaCon

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Dziękuję ci uprzejmie, Charlie Brown

Neil napisał w poniedziałek 10 sierpnia 2009 o 01:49

Zaczynam naprawdę lubić usługę Google Voice. Tak na początek - rozmowy przez komórkę z Rosji do Kanady, które kosztują 3 centy za minutę, to coś wspaniałego. Chociaż ma też swoje dziwactwa: jeśli ktoś nagra dla ciebie wiadomość, to przerabia ją na wiadomość tekstową. Co nie jest złe. Jeśli wiadomość nagrywa Amerykanin, powinna być dość dokładna. Jeśli nagrywa się Anglik, równie dobrze mogą to być przypadkowe słowa. Co nie jest dobre.

Wziąłem dziś udział w dwóch panelach: dyskusji z Garym Wolfem o czytaniu książek, ich krytykowaniu i recenzowaniu, o Genie Wolfie i tym podobnych. Oraz dyskusji z Cheryl Morgan na temat psów i pszczół i dyni i Doctora Who i tym podobnych.

Wręczyłem dwie nagrody: za Najlepszą Powieść Graficzną (Beletrystyka) i dla Najlepszego Rysownika. Wygrałem też chyba najcięższą statuetkę Hugo, jaka się dotąd pojawiła, za „Księgę cmentarną”. Myślałem, że nagroda za Najlepszą Powieść należy się i powędruje do Neala Stephensona, za „Peanatema” (nadal uważam, że miałby szansę, gdyby książka ta została włączona do Pakietu Czytelniczego dla Głosujących na Hugo, który przygotował John Scalzi. Każdy z głosujących mógł w nim przeczytać wszystkie nominowane opowiadania itp, czyli przynajmniej teoretycznie, mógł zagłosować na podstawie tego, co przeczytał, a nie głosować na rozpoznawane nazwisko i miałyby też szanse pozycje mało dostępne, wydawane w odległych miejscach). Nie miałem przygotowanego przemówienia, ale podziękowałem wszystkim poza jedną osobą.

O byciu nominowanym do Hugo dowiadujesz się na tydzień przed ogłoszeniem nominacji. To pozwala powiedzieć „Nie, dziękuję” i nie przyjąć nominacji. (Zrobiłem tak kilka lat temu, przy okazji „Chłopaków Anansiego”). W owym tygodniu zadzwonił do mnie nieżyjący już Charles N. Brown, który dowiedział się o tym znanymi tylko sobie sposobami, albo po prostu zgadł. Powiedział, że mam nie rezygnować z nominacji. Był zadziwiająco stanowczy i bardzo nalegał. Trochę się wahałem, ale po tym telefonie wysłałem do zarządzających nagrodami e-mail z informacją, że przyjmuję nominację. Powinienem był podziękować Charliemu, a tego nie zrobiłem. Więc dziękuję teraz, tutaj.

Tu jest lista laureatów Hugo. Tu są pliki pdf na temat nominacji oraz wyników głosowania.

Razem z Chipem Kiddem, Irene Gallo i Geri Sullivan byłem sędzią w konkursie na logo Hugo. Dostaliśmy ponad 400 zgłoszeń, z czego większość zadziwiająco dobrych. Oto zwycięzca.

sobota, 27 czerwca 2009

Jedna Zwykła Niedziela, Z Pszczołami

Neil napisał w niedzielę, 14 czerwca 2009 o 21:54

Spokojna niedziela. Todd, mój trener, pojawił się rano i zabrał mnie na spacer i przejażdżkę rowerową.

Wpadli Bill i Sharon Stiteler i razem z moją asystentką Lorraine poszliśmy do uli: wszystkie pszczoły mają się dobrze. To jest odmiana Włoskich Pszczół o nazwie "Minnesota Hygienic". W czwartek (chyba) przyjdą trzy skrzynie Rosyjskich Pszczół i umieścimy je w oczekujących ulach. (Różnica pomiędzy pszczołami rosyjskimi i włoskimi wyjasniona jest w tym dokumencie PDF. Mówiąc krótko, rosyjskie są bardziej odporne na warrozę, zawsze mają w pogotowiu komórkę z królową, więc jeśli coś się stanie z ich królową są przygotowane i lepiej niż włoskie znoszą zimy, bo nie rozmnażają się nadmiernie.)

Potem gotowałem i pisałem i jeszcze więcej pisałem. Teraz siedzę na sofie z Maddy i oglądam stare odcinki „30 Rock” [„Rockefeller Plaza 30”]...

Zaczynałem już czuć, że jestem dziś ze wszystkim na bieżąco, kiedy zobaczyłem to:

Pomyślałem, że warto ci przekazać, że choć strona „Skontaktuj się z Neilem” po informacje na Twój temat odsyła do strony „o Neilu” i Biografii, to większość danych jest przerażająco przestarzała.

Na przykład, w bigrafii nie ma nic po 2004 roku. Ani filmu „Koralina”, ani „Detective Comics”, ani „Księgi cmentarnej”, a nie – co za tym idzie – Newbery. A wydarzenia z 2005, jak premiera „Beowulfa”, są opisane w czasie przyszłym.

Czy będzie można temu zaradzić?
Pozdrawiam,

WR

i pomyślałem, o boże. Owszem, biografia wymaga aktualizacji. Prawdopodobnie wymaga ona raczej wywalenia i napisania nowej. Dotąd dopisywałem po prostu kolejne rzeczy, co oznacza, że zupełnie drobne i znaczące sprawy pojawiają się tam obok siebie. I jakoś zawsze biografia trafia na sam koniec listy rzeczy do zrobienia. Czyli tak. Zajmę się tym, albo znajdę kogoś, hto to zrobi. Albo wciąż będę miał zamiar się tym zająć...

Eee... witaj (mruga raz czy dwa)
A więc... zastanawiałam się... ta wspaniała akcja Urządź Imprezę i Wybraj Spotkanie... to też dla bibliotek?

Mam grupę nastolatków, którzy ochotniczo i niewolniczo pracują dla mnie w bibliotece i są bardzo podekscytowani na myśl, że być może konkurs jest też dla nich.
Jako głos rozsądku postanowiłam, że należałoby najpierw sprawdzic zasady. A nie jestem zbyt dobra jako głos rozsądku, bo mnie też bardzo cieszy taka możliwość.
A więc, czy można? Pewnie i tak będziemy robić przyjęcie w stylu „Księgi cmentarnej”, ale byłoby znacznie łatwiej przekonać do tego Siły Wyższe, gdyby mogłoby to się skończyć wizytą pisarza.

Dzięki!
Merideth


Hmm. Dobre pytanie.

Nie, nie sądzę, żeby biblioteki mogły wygrać grudniowe spotkanie. Akcja ma promować i wspierać niezależne księgarnie. Ale w lipcu spotykam się z ALA [Stowarzyszenie Amerykańskich Bibliotek], żeby odebrać nagrodę Newbery. Będzie tam mnóstwo bibliotekarzy, których mogę popytać i założę się, że wymyślimy jakieś rozwiązanie przyjazne bibliotekom. Kto wie, może w 2010 będą jakieś sekretne przedsięwzięcia specjalnie dla bibliotek.

Czy napisany przez Ciebie tekst na temat Worldconu z 1987 roku będzie dostępny gdziekolwiek poza broszurą z programem Anticipation?

W 1987, to był również mój pierwszy Worldcon. Pamiętam, że jako 22-letni student byłem tam chłopcem na posyłki, oprowadzałem dwie ekipy telewizyjne i zupełnie nie mogłem znaleźć kogokolwiek, kto wiedziałby gdzie je zaprowadzić, po co, albo kto czułby się upoważniony, żeby z nimi rozmawiać. A także „nienawidzimy kierownika hotelu”, imprezę dla takich posłańców, jak ja, sesję muzyki „filk” oraz (z perspektywy czasu – na szczęście nieudany) lincz.
Steve


Póki co, zostanie to zamieszczone tylko w tej broszurze. Ale w skróconej formie opowiem historię mojej nienawiści do hotelu Metropol i jego kierownika i dlaczego nie osłabła od 22 lat.


Na stronie pod tym linkiem
Web Goblin proponuje, co następuje:


ZWAŻYWSZY, że Pan G. Ma już wiele nagród i

ZWAŻYWSZY, że dom Pana G. Ma skończoną pojemność i

ZWAŻYWSZY, że nie ma już miejsca na kominku Pana G. i

ZWAŻYWSZY, że kominek Web Goblina jest wciąż dość nagi i

ZWAŻYWSZY, że Web Goblin prowdził ten blog przez sporą część ubiegłego lata i

ZWAŻYWSZY, że Web Goblin świetnie sobie z tym radzi

PROPONUJE SIĘ, że o ile ten blog wygra British Fantasy Award w kategorii literatury faktu, Pan G. Powinien absolutnie oddać nagrodę Web Goblinowi.

Sądzę, że ta propozycja zasługuje na rozważenie. :-)

O. Dobry pomysł. Jasne, jeśli blog wygra nagrodę dostanie Dan.


Dobry wieczór, Neil.
Wybacz, że Cię tym obraczam, ale od lat czytam wszystko, co tylko mogę znaleźć autorstwa R.A. Lafferty’ego, ale bardzo niewiele (i to głównie używane książki) można dostać w RPA. Postanowiłem kupić kolejny zbiór opowiadań, jak na przykład „Lafferty in Orbit” [„Lafferty na orbicie”] czy „Iron Tears” [„Żelazne łzy”], ale nie są już dostępne. Większości stron wydawnictwa Wildside Press nie działa, a na pozosałych „nakład wyczerpany” już od tygodni. A sprawdzałem na stronie Amazon.com, nie w lokalnym sklepie internetowym. Samo wydawnictwo nie ma też do sprzedania poszczególnych dzieł Lafferty'ego.

Wiem, że nie zajmujesz się jego twórczością, ale jesteś drugim po Michaelu Swanwicku największym wielbicielem Lafferty’ego i to dzięki Twojej wzmiance na blogu zainteresowałem się jego twórczością. Pytam więc: czy Wildside Press zrezygnowało z wydawania Lafferty’ego z powodu aktualnej sytuacji gospodarczej na świecie, czy to tylko przejściowa sytuacja?

Jeżeli zrezygnowali z niego na dobre, to znaczy, że świat stał się o wiele chłodniejszy i to wcale nie dlatego, że mamy tutaj teraz zimę.
Najserdeczniejsze pozdrowienia,
Johnnie

Nie wiem, czy Lafferty jest wciąż drukowany przez Wildside Press, czy nie (ale nie wygląda na to). Ale obecnie krąży naprawdę dużo jego książek – spójrz na wyniki ze strony Bookfinder.com . A wierz mi, że jest bardzo wielu antykwariuszy głodnych Twoich pieniędzy w zamian za jego książki. Zaufaj mi.

Dobra. Do łózka.

poniedziałek, 8 czerwca 2009

życie nieopisane na blogu...

Neil napisał 8 czerwca 2009 o 00:51 Problem z minionym tygodniem jest taki, że każdy dzień wypełniały wyjątkowe rzeczy i myślałem "No tak. To nadaje się świetnie do opisania na blogu", ale zamiast tego kładłem się spać, a następny dzień był równie wyjątkowy i równie długi. Muszę więc zrobić przynajmniej podsumowanie: Premiery Musicalowej "Koraliny", udzielania wywiadu w wannie, imprezy Housing Works z udziałem Amandy i moim (gdzie w odpowiedzi na ostatnie pytanie od publiczności zostało ujawnione nieco więcej, niż się spodziewałem [*]), festiwalu Printers Row Book, jak bardzo byłem niezadowolony z usług Delta Airlines (i ich braku zainteresowania moim zaginionym bagażem) oraz wydania książki "Crazy Hair" i tego, że trafiła na listę bestsellerów "New York Timesa"...

Ale jest prawie druga nad ranem, a ja jestem w hotelu w Toronto i muszę iść spać. Więc zamiast tego - piosenka Magnetic Fields na głos i Gameboy'a...


[* fragment artykułu, który opisuje, co Neil miał na myśli:

"Później Gaiman (48) czytał swoje komiczne, ale i niepokojące opowiadanie o mężczyźnie pracującym jako żywy posąg na miejskim rynku i prześladującym młodą kobietę.Dotąd podziwiał z daleka, lecz na końcu czekał na nią w bezruchu, w ciemności jej własnego mieszkania. Opowiadanie zainspirowały żywe posągi, które Gaiman widział w Polsce, w Krakowie.
- Byłem nimi zafascynowany - wyjaśnia. - Zastanawiałem się w kim się zakochiwali.

Ale to jeszcze nie koniec historii. Okazuje się, że Amanda Palmer (33) spędziła pięć lat pracując jako żywy posąg na Harvard Square! To zupełnie jakby tym dwojgu ekscentrycznych artystów było pisane spotkanie. Mają ze sobą tyle wspólnego, że nie dziwi, iż dobrze się rozumieją. Co więcej, ze sceny ogłosili, że od jakiegoś czasu się spotykają."

- przyp. noita]

poniedziałek, 6 października 2008

Budowanie statków

Pamiętacie jak Euan Kerr przyszedł, żeby przeprowadzić z mną wywiad i pomóc przy ulach?

Wywiad jest już gotowy. Dostępna jest wersja do osadzenia na stronie internetowej, którą właśnie zamierzam spróbować osadzić na tej stronie...



-- możecie też przeczytać artykuł, znaleźć odtwarzacz i obejrzeć parę zdjęć przedstawiających mnie w kombinezonie pszczelarskim (oraz naprawdę śliczne zdjęcie pszczół) na
http://minnesota.publicradio.org/display/web/2008/10/03/gaiman/

Dzisiejsze śniadanie w Oakland z księgarzami było prawdziwą rozkoszą -- później żałowałem, że go nie nagrałem ani nie sfilmowałem -- a wystąpienie w Booksmith było naprawdę fajne i dobrze wyszło. Świetna akustyka i urocze miejsce (chociaż w Kepler's mieli gigantycznego białego pająka schodzącego z belki, by posłuchać pytań i odpowiedzi).

Cześć Neil, właśnie wróciłem z dzisiejszego wieczornego (popołudniowego?) czytania w San Francisco. To ja jestem tym Jackiem, który zapytał Cię, dlaczego masz uraz do ludzi o imieniu Jack. Byłem złośliwy, ale i tak dzięki za odpowiedź i cieszę się, że ludzie się z tego śmiali.

Podczas pytań i odpowiedzi zdałem sobie sprawę, że mam inne, być może bardziej konkretne pytanie i chociaż miałem ochotę zerwać się z siedzenia i wyrzucić je z siebie, pomyślałem, że bardziej szarmancko będzie poczekać i wysłać Ci je e-mailem. Oto ono:

Pamiętam, jak napisałeś na swoim blogu, że istnieje amerykańska i brytyjska wersja "Księgi cmentarnej". Wyobrażam sobie, że sytuacja wygląda podobnie jak w przypadku książek z Harrym Potterem, gdzie pewne anglicyzmy i aluzje kulturowe zostały przystosowane, by amerykańska publika mogła je łatwiej zrozumieć. Czy też chodzi o coś odwrotnego? Ogólnie chcę zapytać, czy napisałeś "brytyjską" wersję książki i zmieniłeś na "amerykańską", czy vice versa? Czy są między nimi jakieś drastyczne różnice? Czy któraś z nich jest bliższa Twemu sercu?

Dzięki,
Jack Baur

Tak naprawdę ani to, ani to. Napisałem książkę i zaznaczyłem w rękopisie, które wyrazy chciałbym, żeby zmieniono dla dwóch stron Atlantyku (na przykład: 'crib' i 'cot' [brytyjskie i amerykańskie słowa łóżeczko dziecięce, przyp. Varali], 'nappy' i 'diaper' ['pieluszka', przyp. Varali]) i które chciałbym, żeby zostały bez zmian (i tak było w większości przypadków). W wersji dla Zjednoczonego Królestwa znajduje się zdanie na temat imion upiorów, ale nie ma go w wersji dla Stanów (ponieważ edytor amerykański uznał, że to oczywiste, a brytyjski nie).

...

Mnóstwo wiadomości na temat trudności w znalezieniu egzemplarzy "Księgi cmentarnej", nawet w sklepach, które mają ją w ofercie -- najwyraźniej niektóre księgarnie Barnes and Noble i Borders (a także niektóre inne) nie umieściły jej na półce z nowościami, tylko po prostu położyły parę egzemplarzy w strefie dziecięcej lub gdzieś indziej (np. "Info na temat dostępności nowej książki w sieciach handlowych. Sprawdzałem w Borders w centrum Scottsdale -- nie mogli tam znaleźć nawet czterech egzemplarzy, które rzekomo mieli w asortymencie. Według nich "Księga cmentarna" należy do sekcji Tajemnica/Suspens Niezależny Czytelnik.") Jeśli ludzie z Borders lub Barnes and Noble mogliby rzucić trochę światła na tę sprawę, z chęcią dowiedziałbym się więcej.

...

Natknąłem się na to i pomyślałem, że możesz być zainteresowany.

http://www.youtube.com/watch?v=jRYXNk-qZAs

erick

Jestem. Nie mogę się doczekać, kiedy to zobaczę.

Czym jest animacja poklatkowa? Polecam "Koralinę" moim znajomym nauczycielom, ale nie mam pojęcia, co to jest. Jestem pewna, że jest związane z animacją, ale co to jest?

Pozdrowienia,
Patricia

To animacja w której coś tworzysz, a następnie poruszasz kawałek po kawałeczku pomiędzy ujęciami, by stworzyć iluzję ruchu. Na http://news.toonzone.net/article.php?ID=26423 znajduje się artykuł o Koralinie, który może wyjaśnić więcej. (Oraz wywiad z Henrym Selickiem tutaj.)

Liebe Neil,

Przeglądając strony internetowe, znalazłam dwa druki na stronie wspaniałego Todda Kleina i właśnie zamierzałam Cię o nie zapytać...

http://kleinletters.com/BuyStuffTop.html

Czy te plakaty są naprawdę podpisane przez Ciebie i Alana i czy obydwa są oryginalnymi drukami? $20 za sztukę wydaje się być zbyt piękne, by było prawdziwe.

To są oryginały i są podpisane przez nas, owszem. Zgodnie z tym wspaniałym wywiadem z Toddem, ma około 100 druków Alana i około 200 moich...

...

To mnie ucieszyło i zmieniło opinię na pewien temat...

Panie Gaiman

Piszę do Pana jako fan, coś, co, muszę przyznać, czynię rzadko, gdyż mam wrażenie, jakbym zawracał Panu głowę.

Jednakże czuję, że muszę do Pana napisać, by podziękować za dwie rzeczy, z czego pierwszą jest Pańskie opowiadanie historii. Nie tylko za pisanie książek, ale także za czytanie. Uwielbiam słuchać dobrze opowiedzianej historii, a Pan ma zdolność utrzymać mój zwykle błądzący umysł w skupieniu godzinami.

Drugim powodem, dla którego piszę, jest obejrzenie przeze mnie pewnego wieczoru "Gwiezdnego pyłu". W dodatkach do DVD mówił Pan, że czuje się trochę winny, ponieważ coś, co było prostym pomysłem w Pańskiej głowie, stało się dziełem wielu, wielu rzemieślników.

Proszę Pana, piszę, by powiedzieć, że nie ma Pan absolutnie żadnego powodu, by odczuwać nawet najmniejszy cień winy. Jestem cieślą i choć nigdy nie miałem okazji pracować nad filmem opartym na Pańskich dziełach, pracowałem nad innymi. Budowałem przednie ściany sklepów, powozy, zamki i japońskie mosty. Robiłem bunkry z czasów drugiej wojny światowej, biura i piętra dla każdego rodzaju bohaterów, złoczyńców czy przepracowanych obiboków. I pozwolę sobie powiedzieć, że nigdy nie chciałbym robić niczego innego.

Gdyby nie istniał Pan gdzieś tam, by wymyślać latające statki pirackie, ludzie tacy jak ja byliby zmuszeni budować rzeczy konserwatywne i właściwie, takie jak małe prostokąty do przytrzymywania książek. Nie to żeby było coś nie tak z prostokątami do podtrzymywania książek, ale jak każdy mężczyzna, który kiedyś był siedmioletnim chłopcem, wolę zbudować latający statek piracki.

W imieniu wszystkich cieśli, niech Pan wciąż wymyśla te rzeczy, a my wciąż będziemy je budować.


..............

A w poniedziałek czytam pierwszą połowę Rozdziału Siódmego w Los Angeles -- właściwie to w Santa Monica. Szczegóły na http://latimesblogs.latimes.com/herocomplex/2008/10/neil-gaiman-rea.html

wtorek, 30 września 2008

Wiarygodne zaprzeczenie

Neil napisał w piątek, 26. września 2008r.


Wciąż w Waszyngtonie. Wciąż jest zimno. Wciąż pada. Błyskawica rozświetliła niebo, rozległ się grzmot, właśnie dotarło do mnie, że jutrzejsze śniadanie w Białym Domu będzie w Białym Domu i powinienem zrobić coś wyjątkowego (poza wciągnięciem w to Maddy w podwójnej roli córki i pomyślnego zaklęcia), więc wystawiłem moje nadzwyczajnie błyszczące buty za drzwi hotelowe, by jeszcze bardziej je wypolerowano.


Miałem dzień zawierający w sobie cudowne rzeczy. Po wywiadach poszedłem do jednego ze Smithsonionowych miejsc. Dostałem się za kulisy i dowiedziałem się tego i owego o książce, a także o papierze i konserwacji sztuki. Zobaczyłem też rdzewiejące statki kosmiczne, przepocone kombinezony astronautów i magazyn-przechowalnię-poszukiwaczy-zaginionej-arki. Dziękuję Judy, Tegan i Norze, które pokazały mi te niezwykłe cuda.

Według planu trasy, który dostałem od Harpers, mam godzinne spotkanie w Namiocie Dziecięcym od 11:45 do 12:45, ale jakoś bardziej wierzę the LoC website, która daje mi około pół godziny od 11:45 do 12:15. Śpiewanie zaczyna się o 13:00. Nie wiem, jak długo każą mi śpiewać. Podejrzewam, że się tego dowiemy.

Kilka obrazków: Na stronie WIRED Tatuaż Koryntczyka został zamieszczony w artykule o ulubionych komiksowych tatuażach.W przyszłym miesiącu w sprzedaży ukażą się specjalne wydania „Koraliny” ( ta druga zawiera eseje o filmie napisane przeze mnie i Henry’ego Selicka, zdjęcia i temu podobne):
To jest strona z zapowiedziami „Koraliny” http://www.neilgaiman.com/p/Cool_Stuff/Video_Clips/Coraline

A Alternate Reality Gaming Network podejrzewa mnie w związku ze sprawa „Kto Zabił pewną gwiazdę rocka”. Ale prawie na pewno nie jestem w to zamieszany.

poniedziałek, 22 września 2008

Dzień, w którym autor wychodzi na spacer, a następnie stara się odpowiedzieć na parę rzeczy z torby na listy.

Neil napisał w piątek 19 września:

Wczoraj wróciłem do domu o świcie. Spałem cały dzień, za to nocą byłem cały czas na nogach, ale nie byłem w stanie robić czegokolwiek.

(a tak wygląda wschód słońca, jeżeli ogląda się go z okolicy mojego domu)


Dzisiaj spałem do wczesnego popołudnia. Potem wstałem i wyszedłem z psem na spacer. Przyzwyczaiłem się do używania aparatu jako dziennika odkąd byłem w Chinach (jako wsparcie dla notatnika, a czasami w jego zastępstwie), dlatego wziąłem go ze sobą, gdy wychodziłem. G. K. Chesterton zauważył kiedyś, że jedną z największych zalet wyjazdów jest to, że po powrocie widzisz dobrze znane Ci miejsca zupełnie inaczej.

Zadziwił mnie na przykład rozmiar mojego domu. Jest mnóstwo ludzi w Chinach, którzy mieszkają w dużo mniejszych domach niż ja (dotyczy to prawdopodobnie większości ludzkości: potrzeba pewnej dawki zidiocenia, by chcieć mieszkać w domu Rodziny Adamsów). Ale po spotkaniu w zeszłym miesiącu paru wielopokoleniowych rodzin, które mieszkały ściśnięte w paru pokoikach, czuje się dziwnie, mając do dyspozycji taką przestrzeń.


W Chinach uprawia się wiele warzyw, między innymi dynie. Dowiedziałem się tam, że pnącza dyni mogą być wspaniałym warzywem do smażenia na szybko (pod warunkiem pozbycia się tych małych włosków). Ucieszyłem się, gdy zobaczyłem, że w moim ogrodzie mam parę dyń. Niewiele, ale powinno wystarczyć.


Byłem zadowolony, gdy podczas spaceru zobaczyłem, że rozsypująca się stodoła jeszcze się nie rozsypała.

Jestem zaskoczony oraz zachwycony widokiem jeżyn. Zasadziłem krzak pięć lat temu, ale wszyscy zawsze stwierdzali, że to jakiś chwast, i wycinali go. W końcu wcześniej tego roku wsadziliśmy parę dużych metalowych prętów, żeby wyperswadować ludziom, by jednak go nie kosili. Teraz wracam do domu patrzę i ojej, jeżyny! Co prawda nie tak ładne jak te, które pamiętam z dzieciństwa, rosnące w ogródku mojej babci.

Zauważyłem też winogrona na winorośli. Naprawdę smaczne.


Lorraine powiedziała mi, że Cabal popadł w depresję na czas mojej nieobecności, nie chciał jeść i wałęsał się bez celu. Od kiedy wróciłem, jest niezwykle szczęśliwy. Nie mam serca powiedzieć mu, że wkrótce znów mnie nie będzie. (Maddy wie, ale zapewnia mnie, że jako menadżer drużyny siatkarskiej nie będzie miała czasu tęsknić. Mówi mi to prawdopodobnie tylko po to, bym się lepiej poczuł.)(Właśnie przeczytałem jej ten fragment i powiedziała: Napisz „PS: Maddy będzie strasznie za mną tęskniła”, żeby nie pomyśleli sobie czegoś o mnie).

Zauważyłem, że drzewko przed moją pisarską altanką zostało ścięte. Było małe gdy altanka była budowana, ale teraz urosło i zasłaniało światło.


Kolorowe grzyby porastają drzewa. Jutro, gdy znowu wyjdę na spacer, postaram się poszukać wielkich purchawek w lesie, ale raczej bez entuzjazmu, bo nie są to moje ulubione grzyby.


Podczas mojej nieobecności godzien wspomnienia Hans postawił elektryczne ogrodzenie. Coraz częściej widuje się niedźwiedzie w tym rejonie i zostaliśmy zapewnieni, że ogrodzenie będzie je trzymało z dala od uli, pod warunkiem, że żaden wcześniej się tam nie dostał (w przeciwnym wypadku niedźwiedź wesoło przebiegnie przez siatkę, by dostać się do miodu).


Gdy ostatnio zamieściłem zdjęcia psa, wielu ludzi nie bezpodstawnie poprosiło mnie o zdjęcia kotów, a także ponieważ nie wydaje mi się, bym kiedykolwiek zamieszczał na tym blogu zdjęcia Kokosa (który, dawno temu, był kotem Maddy) oto przed wami Księżniczka (siedząca) i Kokos we frontowym holu, gdzie pies nie ma prawa wstępu.


Byłem w Towarzystwie Humanitarnym i zabrałem listę rzeczy, których potrzebują i dałem ją Lorraine. Wyszła i kupiła wybielacz, kocie żarcie, masło orzechowe itd., a potem poszła zanieść to wszystko do Towarzystwa.

Wróciła dużo później, trzymając w ręku karton z kotem w kolorach kaliko, w którym się zakochała, a ostatnio była widziana, gdy niosła kota do siebie, by przedstawić go swoim bengalom. To Księżniczka przyglądająca się kotu…


A to nowy kot Lorraine, nastroszony, gdyż stara się przekonać wszystkich, że tak naprawdę jest bardzo dużym kotem.



Na Goodreads jest wywiad ze mną: http://www.goodreads.com/interviews/show/12.Neil_Gaiman?utm_medium=email&utm_source=Sep_newsletter

I dużo informacji na temat filmu "Koralina", być może zbyt wiele, by nie przytłoczyć was linkami, ale tutaj jest świetna galeria filmowa z LA Times http://photos.latimes.com/backlot/gallery/coraline

a tutaj jest naprawdę dobry artykuł o Laika Studios i Henrym oraz zespole od Koraliny wprost z Oregonian http://www.oregonlive.com/news/index.ssf/2008/09/huge_artistic_stakes_are_ridin.html.

Parę osób pisało do mnie, pytając, co sądzę o Eoinie Colferze piszącym nowe części „Autostopem przez galaktykę” na przykład:

http://www.timesonline.co.uk/tol/arts_and_entertainment/books/fiction/article4773155.ece

A w sprawie powyższego, czy proszono byś Ty to zrobił, a jeśli by Cię pytano, to czy zgodziłbyś się?

Nikt mnie o to nie prosił, ale kiedy Douglas poprosił mnie, bym zaadaptował „Życie, wszechświat i całą resztę” jako słuchowisko nie zgodziłem się, a poprosił mnie sam Douglas (zrobił to Dirk Maggis i wykonał świetną robotę). Wydawało mi się to dość niewdzięcznym zadaniem.

Bardzo lubię Eoina i życzę mu powodzenia w pisaniu tej książki. Prawdopodobnie napiszę szóstą książkę z tej serii z większym entuzjazmem i szybciej, niż Douglas by to zrobił. Ale nie będzie to prawdziwa książka Douglasa Adamsa z serii „Autostopem przez galaktykę”. Żeby było jasne, jeśli nie zdążę napisać kontynuacji jakiejś książki za życia, wolałbym żeby nikt nie robił tego za mnie, gdy będę martwy. Taki sequel powinien istnieć w waszej głowie albo jako fanfic. Ale to moje zdanie i nie każdy twórca może mieć podobne odczucia.

Cześć Neil

To niemal niebezpieczne pytanie, ponieważ dotyczy czegoś, co powiedział John Byrne. Ale jako wielki zwolennik bibliotek byłem ciekaw, co myślisz na temat jego wypowiedzi dotyczącej komiksowych paperbacków w bibliotekach:

Odkąd zacząłem żyć z pisania, zmienił się sposób w jaki postrzegam biblioteki. Myślę, że wszyscy jesteśmy zgodni, że biblioteki to Dobra Rzecz… Ale czy tak całkowicie dobra? Jeżeli mówimy o niszowych produktach takich jak komiks, czy to naprawdę dobry pomysł, by były dostępne w bibliotekach?”

Nie uważam, by było to niebezpieczne pytanie, a poza tym odpowiedź na nie jest wyjątkowo prosta. Ta odpowiedź to: tak to bardzo dobry pomysł, by były dostępne w bibliotekach.

Witaj Neil,

Mam zamiar uczestniczyć w książkowym festiwalu Biblioteki Kongresu i chciałem się dowiedzieć, czy są jakieś zasady, etykieta, którą należy przestrzegać, kiedy przychodzi się do Ciebie z książką do podpisania.

Czy jest limit książek do podpisania?

Czy będę mógł powiedzieć parę słów o tym jak bardzo podobają mi się twoje prace? Obiecuje, że nie zajmie to więcej niż 15 nerwowych sekund.

A najważniejsze, jak wcześnie powinienem się tam pojawić, by zdążyć przed nawałnicą fanów?

Te pytania ciągle siedzą mi w głowie. Nie chcę dodawać dodatkowych męczących elementów do głośnego, zatłoczonego i gorącego (choć wciąż wspaniałego) festiwalu.

Dzięki za to, że przyjeżdżasz na południowy-wschód!

Z wyrazami szacunku,

Dan

Limit książek będzie zależny od tego, ile ludzi tam będzie, i z iloma będę w stanie zdążyć w czasie, jaki będę miał do dyspozycji. Zostanie to ogłoszone podczas podpisywania, ale nie będzie to więcej niż trzy książki, a możliwe, że będzie tylko jedna.

Oczywiście, że będziesz mógł ze mną pogadać, większość czytelników wykorzystuje podpisywanie jako okazje do powiedzenia autorowi „dziękuje”, a większość autorów jest zadowolona słysząc, że robią coś ważnego albo że ktoś im dziękuje, lubimy kiedy mówicie „Cześć”, serio.

Jak wcześnie powinieneś się tam zjawić? Nie wiem. Za każdym razem, kiedy podpisywałem książki na tym festiwalu było inaczej. Według oficjalnej strony wygląda to tak:

Teens & Children Pavilion

11:45-12:15 (Czytanie fragmentów "Księgi cmentarnej" oraz Pytania i Odpowiedzi).

Podpisywanie

13-15 (Możliwe, że potrwa to dłużej, jeśli nie będą potrzebować tego miejsca, ale może skończyć się w tych godzinach, jeżeli nie będą mieli gdzie tego przenieść lub mają dla mnie coś zaplanowane na 15).

Mogło by się to skończyć tym, że ludzie, którzy chcieli być na czytaniu fragmentów książki lub Pytaniach i Odpowiedziach wyszliby wcześniej, by ustawić się w kolejce do podpisów. Ale by tak się stało, organizatorzy musieliby poinformować ludzi, gdzie się ustawiać, co mogą, lecz nie muszą zrobić.

Ostatnio ludzie ustawiali się w kolejce przed świtem. Tym razem to raczej nie pomoże, bo nie będzie porannego podpisywania. Więc zobaczymy.

Hej Neil,

Chciałbym się dowiedzieć, kiedy będą miały miejsce odczyty na Uniwersytecie Columbia 30 września. Jestem bardzo podekscytowany, ale nie wiem, kiedy tam dotrzeć. Dzięki

-Dan

Szczegóły są zamieszczone na http://www.neilgaiman.com/where/ -- według nich zaczyna się o 19.

Zauważyłem w „Gdzie jest Neil”, że będziesz podpisywał książki w Nowym Jorku i Filadelfii, New Jersey jest dokładnie pomiędzy, dlaczego nie wstąpisz też tam?

Ponieważ ludzie, którzy nie mieszkają na wschodnim wybrzeżu, spośród których część przemierza setki mil, by dostać się na odczyty, powstaliby jako jedność w swym gniewie na niesprawiedliwość całej sytuacji, i zniszczyliby New Jersey w swoim amoku. To byłoby dość smutne, ponieważ jest mnóstwo miejsc w New Jersey, które są całkiem ładne.

Kiedy Sarah Palin była burmistrzem Wasilla na Alasce, rzekomo próbowała pozbyć się z publicznych bibliotek książek, których nie uznawała za odpowiednie. To dość straszne. Czy organizacje promujące wolność słowa jak CBLDF lub First Amendment Project zajmą się tym problemem?

Nie. Są zbyt zajęci walką z cenzorstwem występującym w całym spektrum sceny politycznej, by przejmować się partyzancką głupotą. (Tutaj jest raport Snopes’a dotyczący nieistniejącego książkowego zakazu Palin)

Walczy się z rzeczami takimi jak złe prawa, nieprawne aresztowania itp. Ludzi próbujących zakazać książek i komiksów oraz ludzi próbujący zatrzymywać publikacje lub stworzenie książki, komiksu itp.

Nie walczy się z „rzekomymi próbami pozbycia się książek z biblioteki” które miały miejsce 10 lat temu. „Zajęcie się tą sprawą” wyglądałoby by pewnie tak że grupka ludzi chodziłaby dookoła Sary Palin z tabliczkami w stylu „Nie wolno tak robić” lub „Oj, nieładnie”. Zapewne nie pomogłoby to w ochronie wolności słowa. Mogłoby to jednak być dość śmieszne.

Cześć Neil! Tu Andrew Drilon (twórca "Lines and Spaces", komiksu-trybutu dla Alexa Ninom który wygrał Philippine Graphic/Fiction Award w tamtym roku). Od tego czasu zrobiłem mnóstwo krótkich komiksów pod tytułem Kare-Kare Komiks . Zostały one całkiem nieźle skomentowane przez ludzi takich jak Emma Bull oraz Warren Ellis, więc pomyślałem, że mógłbyś być zainteresowany

http://www.chemsetcomics.com/category/kare-kare-komiks/

Tak czy inaczej, dla tych, którzy chcą uczestniczyć w tegorocznym konkursie, zamieszczam tam jutro “Lines and Spaces” (deadline wypada na koniec miesiąca) i mam nadzieje że pomożesz szerzyć słowo.

Uznaj to za zamieszczone.

środa, 13 sierpnia 2008

Do łóżka, do łóżka, do łóżka

Neil napisał w środę 13 sierpnia 2008 o 23:11

Dobra. Dzisiaj siedzę w domu na kanapie z córkami, które oglądają Olimpiadę. Rano wybrałem się z moją asystentką Lorraine zakupić mnóstwo lekkich, szybkoschnących ubrań i innych rzeczy przydatnych w podróży. (w pewnym momencie podczas zakupów ubraniowych Lorraine z nadzieją w głosie powiedziała do mnie: “Szefie, wciąż masz na sobie ich spodnie. Może przebrałbyś się z powrotem w swoje własne?” Wydawało się to rozsądnym pomysłem, więc złapałem swoje dżinsy i udałem do przebieralni słysząc jak sprzedawczyni za mną pyta “Czy on jest profesorem?”, a Lorraine odpowiada “Jest pisarzem. Na jedno wychodzi.”)

Mam więc teraz dużo nowych, lekkich i łatwych do prania ubrań, z których część jest szara lub biała, czyli przez następne cztery tygodnie będę się czuł jak w przebraniu.

Nie wiem czy będę mógł pisać tu podczas podróży. Większość czasu będę spędzał z dala od uczęszczanych szlaków robiąc rozeznanie pod kontem następnego dużego projektu i dużo czasu spędzę podróżując pieszo po wiejskich rejonach Chin, więc mam nadzieję, że Webgoblin Dan Guy będzie Was informował na bieżąco o czym trzeba. I zawsze jest też Maddy (czy nawet Holly).

Pertraktowałem z wydawnictwem Harper na temat kolejnej po “Amerykańskich bogach” odsłony rozdawnictwa. W następnej kolejności chcemu udostępnić “Nigdziebądź”, ale na nieco innych zasadach, niż poprzednią książkę. Mam nadzieję, że uda się to zrobić we wrześniu. Więcej informacji podam ja lub Webgoblin, jak tylko będziemy je mieć.

Wygląda na to, że potężne rozdawnictwo uruchomiono na http://fashion-piranha.livejournal.com/23000.html

I zapomniałem nadmienić, że to Béla Fleck przeczytawszy na tym blogu, że marzy mi się Makabrel grany na banjo nagrał zachwycające wykonanie na banjo i wiolonczelę, które znajdzie się na audiobooku.

Dobra. Do łóżka.

poniedziałek, 28 lipca 2008

Hm. Etykietolipsa.

Dużo zaległości do nadrobienia. W międzyczasie pojawiły się wstępne daty brytyjskiej trasy. Nie mam jeszcze miejsc, ale według emaila który niedawno przyszedł z Bloomsbury:

W poniedziałek 27.10 będę w Dublinie
We wtorek 28.10 będę w Szkocji (jak sądzę w Glasgow lub Edynburgu, lub w obu miastach)
W środę 29.10 będę w Manchesterze (prowadził wykład lub czytał na Uniwersytecie i być może także podpisywał, albo będzie oddzielne spotkanie z podpisywaniem, nie jestem pewien).
W czwartek 30.10 jest Londyńska Premiera i
W piątek 31.10 jest londyńskie podpisywanie

Nie mam więcej informacji – szczegóły zamieszczę tutaj jak tylko je poznam. Proszę, nie piszcie do mnie, że nie przyjeżdżam do Cardiff, Bristolu, Redruth, Bournemouth, Bognor Regis, Nantwich czy gdziekolwiek mieszkacie. Przykro mi. Nie ja o tym decyduję. Jeżeli chcecie mnie gdzieś sprowadzić poproście miejscową księgarnię żeby przycisnęła wydawcę (a jeżeli to kraj, którego jeszcze nie odwiedziłem poproście lokalne wydawnictwo żeby zgłosili się do Writers House).

A ja poproszę Web Goblina żeby umieścił to na stronie Gdzie jest Neil? (wraz z informacjami na temat amerykańskiej trasy które tu zamieszczałem kilka tygodni temu) bo sądzę, że nawet w takiej formie będzie użyteczne dla tych, którzy chcieliby coś zaplanować.

Poza tym Michael Chabon i ja będziemy zamykać festiwal literatury w Las Vegas w listopadzie. Ja będę występował 6go. (Co? Nie wiedzieliście, że w Las Vegas odbywa się festiwal książki? Nie sądziliście, że festiwal książki może odbywać się w takim miejscu? Byliście w błędzie. http://www.artslasvegas.org/vvbf/)
...
Mam teraz otwartych jakieś kilka tysięcy zakładek, więc jak leci:

Teatralna wersja „Pana Puncha” dostałą świetną recenzję w „LA Times”, gdzie opisują sztukę jako „prawie bezbłędny spektakl, który choć zdecydowanie nie nadaje się dla dzieci to może przebudzić trudne dziecko drzemiące wewnątrz każdego dorosłego.”

Część kukiełek z filmu “Koralina” można obejrzeć na
http://latimesblogs.latimes.com/herocomplex/2008/07/comic-con-henry.html.

Napisałem wstęp do wspaniałej powieści Jamesa Thurbera “Trzynaście Zegarów”, którą właśnie wznowiono. Tutaj uroczy esej Sonji Bolle na temat książki dla “LA Times”.

W “Locusie” Gary Wolfe recenzuje niesamowitą powieść Margo Lanagan “Tender Morsels”. Recenzję można przeczytać na http://www.locusmag.com/Features/2008/07/locus-magazines-gary-k-wolfe-reviews.html. (Odniesienia do mnie w artykule mają więcej sensu jeśli czyta się go na papierze, bo w dalszej części Gary pisze o “Księdze cmentarnej”.

Ci z nas, którzy uwielbiają dzieła Roberta Aickmana są często sfrustrowani tym jak trudno jest dostać jego książki, a jeżeli już się je znajdzie to są strasznie drogie. W Wielkiej Brytanii wydawnictwo Faber dodrukowuje je na zamówienie w ramach edycji Faber Finds [Znaleziska]: http://www.faber.co.uk/author/robert-aickman/. Jestem zafascynowany zjawiskiem Faber Finds. Świat, gdzie łatwiej zdobyć egzemplarz dawno wydanej książki zamawiając ją u wydawcy zamiast polować w antykwariatach jest zupełnie inny niż ten, w którym dorastałem. I taki, gdzie pisarzom płaci się pieniądze, których w innym wypadku w ogóle by nie zobaczyli. (Chociaż jest to jednocześnie świat, w którym nakłady książek się nie wyczerpują, więc prawa nie wracają do autorów i nie mogą oni odprzedać książki innemu wydawnictwu, które mogłoby wydać książkę lepiej.)

Z „Guardiana” artykuł o Jamiem Hewletcie oraz Crowleyu i Pessoi.

Wycieczki dinozaurów z Wyoming do Skye. Poważnie. Dr Michael Brett-Surman, znawca dinozaurów z Muzeum Historii Naturalnej Instytutu Smithsonian w Waszyngtonie twierdzi, że nie można wykluczyć, że dinozaury podróżowały pomiędzy Skye [wyspą na północy Szkocji – przyp.noita] i stanem Wyoming.

Alan Moore, w wywiadzie na temat swojego rzemiosła opowiada wszystko, co należy wiedzieć o pisaniu komiksów.

Płyn do kąpieli marki LUSH zainspirowany książką „Gwiezdny pył” (niesamowity efekt uboczny tego, który dostałem od dam z Bristolu w ubiegłym roku).

Subterranean Press rozdawało egzemplarze testowe księgi brytyjskiego wydania „Księgi Cmentarnej” zwycięzcom ostatniego konkursu. Teraz mają pięć amerykańskich egzemplarzy do rozdania:
http://www.thegraveyardbook.com/

Christopher Hitchens poddał się próbie wody. To najbardziej chłodny sposób w jaki mogę przekazać tę informację. Do niedawna „waterboarding” [symulowanie topienia polegające na stopniowym zalewaniu dróg oddechowych przywiązego do deski człowieka - przyp.noita] było czymś, co Amerykanie fundowali innym Amerykanom. Było zadawane i wytrzymywane przez członków Służb Specjalnych przechodzących zaawansowany trening pod nazwą „suou” (survival, unik, opór, ucieczka). W ramach tych ciężkich ćwiczeń odważni mężczyźni i kobiety byli zapoznawani z barbarzyńskimi praktykami, które mogłyby być stosowane przez wroga nie przestrzegającego Konwencji Genewskich. Ale było to coś, co Amerykanie mieli przeżyć, a nie sami stosować.
...
Kiedy pytają mnie dlaczego wspieram CBLDF i czemu to służy opowiadam o Pierwszej Poprawce i krajach, w których takiego prawa nie ma – o miejscach, gdzie jak dowiecie się z tego artykułu w „Wall Street Journal” można zostać aresztowanym za rysowanie obrazków satyrycznych.

W słoneczny majowy poranek sześciu policjantów w cywilnych ubraniach, dwóch mundurowych i trzech funkcjonariuszy prokuratury otoczyło małe mieszkanie w Amsterdamie. Ścigany: kościsty holenderski rysownik z brutalnym poczuciem humoru. Powiadomiony, że jest podejrzany o autorstwo obraźliwych rysunków satyrycznych muzułmanów i innych mniejszości poddał się bez walki.

„Nikt się nie spodziewa Hiszpańskiej Inkwizycji” mówi rysownik o pseudonimie Gregorius Nekschot cytując brytyjską grupę komików Monty Python. Ten wielbiciel sprośnych dowcipów jest zajadłym przeciwnikiem religii, szczególnie Islamu. Koran, ukrzyżowanie, narządy płciowe i kozy to jedne z najczęstszych motywów w jego pracach.

Pan Nekschot, którego rysunki są publikowane głównie na jego własnej stronie spędził noc w areszcie. Policja skonfiskowała jego komputer, dysk twardy i notatniki ???? Został wezwany do stawienia się na przesłuchanie w prokuraturze pod koniec miesiąca. Nie postawiono mu zarzutu popełnienia przestępstwa, ale prokuratura mówi, że od trzech lat jest pod obserwacją z powodu podejrzenia o złamanie holenderskiego prawa, które zakazuje dyskryminacji ze względu na przynależność rasową, religię i orientację seksualną.


Jeżeli coś Cię obraża – mówisz o tym. Rysujesz swoje karykatury. Swoich przeciwników pokonujesz za pomoca argumentów. Nie zabraniasz im wypowiadać się czy rysować. Nie tak powinno być. Bo jeżeli może zrobić to im, ktoś inny może zrobić to tobie.

Dlatego tak często walko o wolność słowa polega na bronieniu rzeczy niewybaczalnych i choć często towarzyszy temu przykra świadomość, jest to słuszna decyzja.

...
Rantz Hoseley opowiada o „Comic Book Tattoo”, Tori też.
...

O Fidra Books usłyszałem po raz pierwszy kiedy poinformowali mnie, że będą wznawiać książki Victorii Walker. Vanessa z Fidry właśnie napisała o „Księdze Cmentarnej” na http://www.fidrabooks.co.uk/blog/?p=281 i z jej bloga dowiedziałem się, że Roz De La Hey, która zrezygnowała z pracy w Bloomsbery żeby stworzyć księgarnię-i-nie-tylko w St Boswells w regionie Scottish Borders otworzyła własną księgarnie (i wygląda to cudownie).
...

I na koniec, dla tych z Wielkiej Brytani: Open Rights Group... http://www.openrightsgroup.org/2008/07/07/growing-the-org-community-and-having-fun-doing-it/

Potrzebują więcej członków. Zajmuja się dobrymi rzeczami. Mają nawet widget. Wspomóżcie ich. Także finansowo. Przekażcie im pieniądze.

poniedziałek, 28 kwietnia 2008

Jestem w Sydney. Gdzie powinienem być?

"Po raz pierwszy w historii jest w Australii wiecej telefonów komórkowych niż ludzi..." powiedział właśnie pan w wiadomościach, co oznacza, że jestem w Sydney.

Przybyłem dziś rano po 30 godzinach podróży, zdeterminowany, by nie spać. Wyszedłem do Harvey Norman i kupiłem elektryczne przyrządy, których zapomniałem zabrać i z których większość pracuje, następnie zatrzymałem się w Sushi-e na obiad (dobre, ale za drogie). Następnie z powrotem do hotelu. Trochę czytania korekty. A także kąpiel. Właśnie spotkałem Jamesa Crolla, starego przyjaciela z czasów szkolnych, który żował się w handel "Wakacji z przygodą", który przeprowadził się do Sydney w zeszłym roku i który pomaga mi zorganizować moją Sekretną Podróż w sprawie Książki.

"Myślę, że jeśli to się uda," powiedział radośnie na koniec, "Zorganizujemy podróż 'Śladami Neila Gaimana'". (Myślę, że "Jeśli to się uda" prawdopodobnie oznaczało Jeśli to przetrwam. Ekhm.)

Wiele osób zwróciło uwagę, że w Qantas nie ma "u" i niemalże tyle samo z was napisało, że głóg może być drzewem lub krzewem (wiedziałem o tym--problem polega na tym, że w tekście odnoszę się do głogu jako do obu wspomnianych rzeczy i tak jakby muszę wybrać). Daliście także o wiele więcej przykładów pisarzy, którzy byli w PR lub reklamie. Ale mam zastój mózgu.

piątek, 25 kwietnia 2008

rada

Neil napisał we wtorek 22 kwietnia 2008 o 11:47

Porządnie denerwuję się na myśl o wykładaniu na Clarion w tym roku. Zapraszany od lat zawsze odmawiałem, bo nie byłem pewien czy mam czego uczyć na temat pisania. Wydaje mi się, że przede wszystkim sam nadal próbuję to wszystko zrozumieć. W końcu się zgodziłem, ale nadal uważam, żebym wiedział wystarczająco dużo aby ośmielić się uczyć kogokolwiek.

Dziś pod prysznicem zastanawiałem się jaką najlepszą radę otrzymałem kiedykolwiek od innego pisarza. Podczas mojego pierwszego Milford ktoś powiedział mi coś o używaniu stylu jako okrycia ale prędzej czy później będziesz musiał przejść się ulicą nago, to było przydatne...

I wtedy sobie przypomniałem. To był Harlan Ellison, jakieś dziesięć lat temu.

Powiedział "Hej. Gaiman. Co z tą szczeciną? Za każdym razem gdy Cię widzę jesteś zarośnięty. Co to ma być? Jakaś angielska ekstrawagancja?"

"Niezupełnie."

"A więc? Czy nie mają w Anglii maszynek do golenia na litość boską?"

"Skoro musisz wiedzieć to nie lubię się golić, bo mam naprawdę twardy zarost i wrażliwą skórę. Czyli zanim zdążę się ogolić zazwyczaj mam już podrapaną twarz. Dlatego robię to tak rzadko jak tylko mogę."

"Och." Zamilkł na chwilę. "Też tak mam. Musisz tylko wmasować w swoją szczecinę trochę odżywki do włosów. Zostawić na parę minut, potem spłukać. I już możesz golić się normalnie. Wtedy to naprawdę proste. Bez zadrapań."

Wypróbowałem. Działa, istne czary. Najlepsza rada jaką kiedykolwiek dostałem od pisarza.
...

Drogi Panie Gaiman,
czy Bill Hader i Doug Jones są naprawdę tak wysocy, czy to Pan jest dużo (dużo) niższy, niż sobie wyobrażałem?
Wszystkiego dobrego,
J.V

Bill Hader jest odde mnie wyższy o kilka cali, ale jest normalnego ludzkiego wzrostu (a w dodatku na zdjęciu stoi bliżej obiektywu, niż ja i Doug). Natomiast Doug Jones jest nieludzko wysoki - jako Abe Sapiens górował nad Hellboyem, jako Silver Surfer górował nad Benem Grimmem, jako faun w "Labiryncie Fauna" górował nad, cóż, małą dziewczynką, ale i tak jest absolutnie, absurdalnie i wybitnie wysoki. Jest też zdumiewająco sympatyczny.

wtorek, 8 kwietnia 2008

moje życie w zieleni i fiolecie

Neil napisał w sobotę 5 kwietnia 2007 o 12:06

Merrilee (która jest, tak samo jak przez ostatnie 20 lat, moją agentką literacką) wyszła zostawiając mnie z ogromną kartką papieru na której praktycznie wszystko, co zgodziłem się napisać przez najbliższe 18 miesięcy wypisano fioletowo na białym (dla książek, artykułów czy opowiadań) oraz zielono na białym (dla filmów lub scenariuszy telewizyjnych).

Mam teraz oficjalny zakaz zgadzania się na pisanie jakichkolwiek wstępów lub odpowiadania "Jasne, z chęcią to zrobię, brzmi świetnie" bez wcześniejszego konsultowania z nią po to, aby mogła powiedzieć "ŻE CO? OSZALAŁEŚ? OCZYWIŚCIE ŻE NIE!". Przynajmniej do czasu, aż uporam się z tą partią.
...

Bob Miller, który był wydawcą w Hyperion przenosi się do Harper Collins [nota bene: jednego z moich wydawców, a także ludzi, którzy płacą za tę stronę] gdzie zamierza otworzyć eksperymantalną jednostkę wydawniczą bez lub z niewielkimi zaliczkami i podziałem zysków z autorem. To może być interesujące - zafascynowało mnie szczególnie ostatnie zdanie relacji NYT:
Pan Miller powiedział, że rozważa dołączenie do wydania w trwardej oprawie zarówno e-booków, jak i wersji audio bez dodatkowych kosztów dla klienta.
Bo wydaje mi się, że rozdawanie e-Booków razem z książką w twardej oprawie to znakomity sposób na powiększenie e-bookowego świata oraz coś, co wydawca może zrobić niewielkim lub wręcz minimalnym kosztem. I podoba mi się pomysł, że kupuje się licencję na "HEART-SHAPED BOX" zamiast po prostu egzemplarza książki - oczywiście zakup książki da Ci również dźwięk i tekst, nie tylko przedmiot.

The Guardian i New York Times piszą o przejściu Boba Millera do Harper Collins, a po lekturze obu artykułów można otrzymać dosyć dobry obraz tego o czym mowa.

Myślę, że stwierdzenie "Timesa", że "Zazwyczaj pisarze dostają tantiema z 15 procent zysków po spłaceniu zaliczki" jest bardzo ryzykowne. Wielu pisarzy zarabia tantiema z 15 procent sprzedaży wydania w twardej oprawie, co idzie na spłacanie zaliczki dopóki się całkiem nie zwróci i dopiero wtedy zaczynają zarabiać. To nie jest 15 % zysków ze sprzedaży.

Wydawcy mogą nieźle zarobić na książkach, które nie zdążyły jeszcze spłacić honorariów.

Mój syn Mike przyjechał do domu na kilka dni i poszliśmy razem na spacer w prażącym letnim słońcu, co okazało się dość osobliwe, bo wędrowaliśmy przez wciąż nie topniejący śnieg, rozmawialiśmy o tych rzeczach i on zapytał jak to ma działać. Próbowałem wyjaśnić prosto, na wziętych z powietrza liczbach.

Ja: Powiedzmy, że dostałeś za książkę tysiąc dolarów zaliczki, honorarium jest w wysokości 10 procent, a książka jest sprzedawana po 10 dolarów. Wydawca musi sprzedać tysiąc książek zanim zaczniesz zarabiać. Ale książkę, której zrobienie kosztuje dolara wydawca sprzedaje detalistom po cztery dolary, więc zacznie zarabiać już po 500 egzemplarzach...

Mike: Czyli dzielenie zysków pół na pół byłoby w tym przypadku niezłym wyjściem.

Ja: Wydaje mi się, że dlatego zrobił tak Stephen King...

[Edytowane żeby dodać - na Making Light Patrick też kpi z New York Timesa.]

Cześć Neil,
Przeglądałam Twoją stronę i statystyki słów w Twoich książkach które zamieściłeś i zastanawiałam się jak się tego doliczyłeś? Wiem, że większość edytorów tekstu ma funkcję liczenia wyrazów - czy tego używałeś? Znalazłam też wzór gdzie liczy się liczbę znaków w linii, dzieli przez sześć, następnie mnoży odpowiedź przez ilość linijek w dokumencie. Którym sposobem Ty doszedłeś do swoich wyników?
Czekając cierpliwie na "Księgę cmentarną"
~Karen

Używam liczników słów na tym edytorze, którego aktualnie używam. Mogą się trochę nie zgadzać.

W notatnikach pracowicie liczę słowa na kilku stronach, dzielę przez dwa i używam jako swojego wskaźnika Ile Średnio Piszę Na Stronie. Potem przy przepisywaniu na komputerze odkrywam jak bardzo się myliłem.

Hej Neil,
Czy widziałeś ten uroczy, niesamowity klip ze światłami miejskimi nocą, który zrobił mój ulubiony astronauta Don Pettit (który tak się składa, jest również mężem mojej szwagierki)? Podczas pobytu na stacji kosmicznej wymyślił jak filmować światła na Ziemi bez rozmazywania spowodowanego ruchem. Jest strasznie fajne. http://www.youtube.com/watch?v=eEiy4zepuVE
Miłego oglądania,
Claudia Carlson


Nie widziałem i jest wyjątkowo fajne.

Cześć,
Organizuję jedno z wydarzeń z Twoim udziałem w Melbourne i chciałem dać Twoim czytelnikowm znać jak mogą zamawiać bilety:

Neil Gaiman 5 maja,
13:00
Village Roadshow Theatrette
Wejście 3, Biblioteka Stanowa Victorii
La Trobe Street, Melbourne
wstęp wolny (lub dobrowolne wpłaty złotymi monetami)
Rezerwacje pod adresem learning@slv.vic.gov.au lub 8664 7555


Czy to tam przemawiałem, kiedy ostatnio byłem w Melbourne? Jeśli to jest miejsce, o którym myślę, to nie jest zbyt duże, więc zamawiajcie żeby mieć zaklepane miejsce siedzące. Wiele osób pyta dlaczego podczas tej wycieczki nie przyjadę do Nowej Zelandii, Perth, Brisbane, Canberry czy Adelaidy (A: bo jestem tylko jeden, a czas nie jest nieograniczony... przykro mi.)
...
To jest ważne...

Cześć Neil,
Być może pamiętasz Emru Townsenda. Przeprowadzał z Tobą wywiad mniej więcej kiedy promowałeś "Księżniczkę Mononoke":
http://purpleplanetmedia.com/eye/inte/ngaiman.php

Być może pamiętasz również, że jego siostra Tamu współorganizuje Anticipation SF, Worldcon 2009 w Montrealu gdzie będziesz Gościem Honorowym.

Piszę, ponieważ Emru potrzebuje przeszczepu szpiku kostnego.

Wykryto u niego białaczkę i chorobę o nazwie monosomia 7. Z jej powodu zwiększyło się ryzyko nawrotu białaczki niezależnie od powodzenia chemioterapii. Przeszczep szpiku kostnego to jego największa szansa na przeżycie. Niestety, siostra nie może być dawcą.

Chociaż potencjalny dawca może być kimkolwiek i pochodzić skądkolwiek to największe szanse na zgodność ma dawcą o podobnym profilu etnicznym. Jako syn dwojga Afro-Karaibskich rodziców ma jeszcze mniejsze szanse, bo w bazach danych na całym świecie czarnoskórych dawców jest bardzo niewielu.

Emru to jeden z najmilszych, najfajniejszych ludzi jakich miałem szczęście poznać. Prowadzi także fps Magazine, jedną z najlepszych w sieci stron poświęconych sztuce animacji.

Czy zechciałbyś zamieścić tę wiadomość żeby rozgłosić i być może zachęcić więcej ludzi na świecie do zarejestrowania się w bazach danych dawców szpiku?

Rejestracja jest dość łatwa i polega na pobraniu wymazu z policzka lub niewielkiej próbki krwi. Jeżeli zostaniesz wytypowany jako dawca procedura jest prosta, to bezbolesny jednodniowy zabieg. Skutki to lekki dyskomfort w okolicach miednicy i pleców przez kilka dni. Twój własny szpik zregeneruje się w przeciągu sześciu tygodni.

Oddawanie szpiku jest anonimowe. Nie będzie wiadomo czy pomagasz Emru czy komuś innemu, ale pomożesz uratować życie. Czy to nie fantastyczne?

Po więcej informacji i linki do rejestów dawców szpiku na całym świecie odwiedź proszę:
http://www.healemru.com/

--Jeff LeBlanc


Dobrze. A moja asystentka Lorraine poprosiła mnie, żebym wspomniał o jej blogu na którym prowadzi kampanię zachęcającą ludzi do przeczytania książki Martina Millara "Lonely werewolf girl" [Samotna dziewczyna wilkołak"], która jest jej ulubioną od kiedy przeczytała jej rękopis kilka lat temu.
http://lorraineamalena.blogspot.com/2008/04/mostly-regarding-martin-millar.html

sobota, 15 marca 2008

Zamykanie wielu zakładek

Kiedy znajdę wolną chwilę napiszę o występie The Magnetic Fields w Chicago. Tymczasem jest tu wiele zakładek, które należałoby pozamykać…

...
18 kwietnia podczas New York Comic-Con w ramach akcji dobroczynnej na rzecz CBLDF wezmę udział w czytaniu oraz spotkaniu z pytaniami czytelników. Nie wspominałem o tym tutaj, ale niektórzy i tak już zauważyli:

Panie Gaiman,
Bardzo się ucieszyłem usłyszawszy, że pojawi się Pan na naszym Comic Conie tu w Nowym Jorku. Potem doczytałem, że będzie to impreza biletowana. To na pewno na rzecz Heroes fund albo jakiś inny słuszny cel, ale z pewnością udałoby się zrobić darmowe podpisywanie skoro już Pan tu będzie. W końcu to ten Neil Gaiman, na pewno DC zgodzi się aby przejął Pan ich stoisko na kilka godzin. Proszę.
Pozdrawiam,
Frank

Cześć Frank.
Obawiam się, że to się raczej nie uda. CBLDF i New York Con zorganizowały wystąpienie jako zbiórkę funduszy, a żeby zapewnić akcji powodzenie – to będzie moje jedyne wystąpienie (zrobiło się z tego coś znacznie większego, niż planowałem zanim zostałem poproszony o pomoc przez CBLDF – gdyby nie poprosili w ogóle by mnie tam nie było). Jak napisałeś – to słuszny cel. (Tak samo było ze Stephenem Kingiem w zeszłym roku.)

Neil Gaiman, uznany autor powieści oraz opowiadań fantastyczno-naukowych i fantasy, powieści graficznych, komiksów i filmów wystąpi na rzecz Comic Book Legal Defense Fund podczas New York Comic-Con. Płatna, biletowana impreza podczas której pisarz będzie czytał swoje prace nosi nazwę „Wieczoru z Neilem Gaimanem”, a całość dochodu zostanie przeznaczona na działalność prawniczą Comic Book Legal Defense Fund związaną z Pierwszą Poprawką. „Reed Exibitions i New York Comic Con zawsze z pasją odnosiły się do Pierwszej Poprawki, a ich nieustające zaangażowanie w prace CBLDF to dla nas ogromny skarb.” mówi dyrektor wykonawczy CBLDF Charles Brownstein. „Ogromną przyjemność sprawia nam współpraca z nimi przy okazji tego rzadkiego i wyjątkowego wydarzenia.”

“Współpraca z CBLDF przy prowadzeniu tego niesamowitego wydarzenia wprawia nas w stan euforii.” twierdzi Lance Fensterman, Show Manager na New York Comic Con. “Neil Gaiman jest wielką osobistością, a Comic Book Legal Defense Fund to niezwykle wpływowa i ważna organizacja. Fakt, że razem biorą udział w New York Comic Con to prawdziwy zaszczyt i wiem na pewno, że będzie to jeden z najjaśniejszych punktów naszego weekendowego programu.”

„Wieczór z Neilem Gaimanem” będzie jedynym publicznym wystąpieniem Pana Gaimana na New York Comic Con. Podczas spotkania, które odbędzie się w piątek 18 kwietnia w Jacob K. Javits Center w Nowym Jorku Pan Gaiman przeczyta wybrane przez siebie utwory. Przyjęcie dla ograniczonej liczby VIPów odbędzie się tuż przed rozpoczęciem spotkania. New York Comic Con, największe wydarzenie kulturalne na wschodnim wybrzeżu będzie się odbywało w Jacob K. Javits Center w Nowym Jorku między 18 a 20 kwietnia 2008.

Więcej szczegółów na

http://www.comicbookresources.com/news/newsitem.cgi?id=13300
http://www.mediumatlarge.net/2008/03/neil-gaiman-at-nycc.html
...

P. Craig Russell robi teraz różne niesamowite rzeczy ze swoim komiksem „Łowcy Snów” i pisze o tym na http://www.pcraigrussell.net/archives/70
...

To przyszło przed chwilą z Harper Collins...

Statystyki promocji pełen dostęp do „Amerykańskich Bogów”

Książka miała do tej pory 5400 użytkowników i 2,3 miliona odwiedzin na stronie. Każdy gość przejrzał średnio 42 strony.

Co nie mówi nam ile osób przeczytało całą książkę na ekranie, a jak dużo przeczytało jedną stronę i oddaliło się kręcąc głową.

Książka będzie dostępna jeszcze przez parę tygodni…

To następne przyszło przed chwilą od Jennifer Brehl, mojej redaktorki w Harpers, a zarazem osoby, która ciężko pracowała nad udostępnieniem książki.

Neil –
Poniżej znajduje się link to ankiety, który - jak internetowa ekipa HC ma nadzieję – zamieścisz na swoim blogu. Bardzo cieszą się na myśl o wszelkich uwagach od Twoich fanów, które mogą pomóc usprawnić program Browse Inside.

Pierwszych kilka pytań posłuży do oddzielenia starych fanów od nowych czytelników, tych, którzy wolą czytać na papierze od tych, którzy wolą książki elektroniczne itd. Może być tak, że różne grupy różnie reagują na taką formę promocji i czytanie online.

Na koniec ekipa internetowa chciałaby zaprosić ankietowanych do udziału w Panelu doradczym “Browse Inside” aby uzyskać bardziej szczegółowe opinie.

Ponieważ znasz swoich fanów lepiej, niż ktokolwiek, czekamy na Twoją opinię.

Do ankiety można dostać się klikając tutaj: http://www.surveymonkey.com/s.aspx?sm=_2byu40J8QdlbaaA5Iar6hvQ_3d_3d

Mam nadzieję, że ludzie wezmą udział w ankiecie – zarówno Ci, którym nie podobało się to co zrobił Harpers jak i ci, którym się podobało. Jeżeli wolicie książkę ściągnąć, albo inny interface czy coś – dajcie im znać.
...

Recenzja „M jak Magia” z „Daily Telegrach”, którą zamieszczam, bo zawiera uroczą okładkę Ricka Berry’ego do magicznej krótkiej powieści Diane Wynne Jones „The Game” [„Gra”]

Zastanawiałem się przez jakiś czas czy zrobić słowniczek niecodziennych wyrazów pojawiających się w „Księdze Cmentarnej”, ale z jakiegoś powodu, kiedy przeczytałem, że

rodzice mogą być potrzebni, aby wyjaśniać przymiotniki takie jak „miltonowski”. Zamiast wstępu Gaimana miłym dodatkiem byłby słowniczek.
postanowiłem tego nie robić. Pomyślałem, że tak naprawdę jeśli chodzi o słowa to odkrywanie, co znaczą jest częścią zabawy. To jedna z tych rzeczy, które zawsze uwielbiałem w książkach – miały mnóstwo nowych, fajnych słów. Pamiętam słowa, które musiałem sprawdzać, rozgryzać i trawić dotąd, aż je zrozumiałem (na przykład słowo„wypatroszyć”, na które natknąłem się jako siedmiolatek w opowiadaniu Johna Brunnera, które nauczyło mnie okrutnie dużo na temat ciał, tego co mają w środku i tego co można im zrobić) oraz takie, które znajdowałem czytając prozę i zrozumiałem z kontekstu.

A dla autora wrzucanie dobrych słów to też świetna zabawa. Dostało mi się za użycie w „Oddzie i Lodowych Gigantach” słowa „roiling” [sprawić, że (ciecz) staje się mętna poprzez mieszanie poruszenie osadu. 2) wywołać niezadowolenie, przeszkadzać, drażnić: Ohydne zwyczaje mojego współlokatora zaczęły mi przeszkadzać.; znajdować się w stanie wzburzenia, poruszenia] tak jakby nieznane słowo miało zdenerwować dzieci. Wydaje mi się, że jako dziecko znalazłem i pokochałem słowo „roiling” czytając R.A. Lafferty’ego.


Co mi przypomina, że wszystkie dziewięć książek w promocji z okazji Światowego Dnia Książki znalazło się w pierwszej dziesiątce najlepiej sprzedających się w tym tygodniu książek w UK...
...
Mniej pytanie, bardziej link z prośbą o komentarz:
http://robinhobb.com/rant.html
ukradziony z bloga George’a R.R. Martina (grrm.livejournal.com) bo jakkolwiek uwielbiam czytać obydwa Wasze blogi, to jednak wolę Wasze książki i Waszych bohaterów. I wiem, mnie blog rozprasza posczas pisania prac czy opowiadań – zwłaszcza ta pokusa, żeby powiedzieć innym o czym będzie opowieść, co jakoś zawsze umniejsza moją chęć pisania…

Sądzę, że to bardzo słuszna uwaga (pisarze mają pisać i to pisać to, co trzeba). Reszta rozważań to przesadzona mieszanka licentia poetica i retoryki, która miała podkreślić, że kiedy piszesz bloga – nie pracujesz (co jest prawdą). I najwyraźniej sprawdza się w przypadku Robin. Mnie osobiście podoba się prowadzenia bloga. A jedną z przyczyn dla których nie mam tu opcji komentowania (jak pisałem już wcześniej) jest to, co ona przedstawiła – mogłoby mnie to wciągnąć i byłbym stracony na zawsze.

Ale moim zdaniem sugerowanie, że pisarz przestaje być pisarzem w momencie kiedy zakłada bloga, czy prowadzi LiveJournal jest po prostu śmieszne i zupełnie się z tym nie zgadzam. Każdy pisarz pracuje po swojemu. Niektórzy są towarzyscy, inni nie. Jak robin pisze w swoim dziale FAQ

Zawsze wolałam pracować samotnie, nie dzieląc się z nikim tym co zrobiłam dopóki nie będzie gotowe do oddania redaktorowi. Takie moje dziwactwo. Wielu profesjonalistów przypisuje dużą część swojego powodzenia warsztatom i klubom pisarzy.

Wydaje mi się, że jej narzekania i reakcja na blogi to część tego samego dziwactwa. Prowadzenie bloga sprawdza się w przypadku niektórych pisarzy, w przypadku innych – nie. Dla tych ostatnich jej rozważania będą użyteczną przestrogą.

...
Kolejny link od Jonathana Carrolla – tym razem do opuszczonych, drewnianych rosyjskich domów…http://englishrussia.com/?p=1808#more-1808
...
Kilka lat temu Gene Wolfe napisał dwa opowiadania zainspirowane sztuką Lisy Snellings-Clark. DreamHaven je wydało. Książka ta nazywa się „Strange birds” [„Dziwne ptaki”]. To wspaniała książka, a drugie opowiadania to jeden z najbardziej niepokojących horrorów w całym dorobku Gene’a.

Teraz DreamHaven ogłosiło wydanie „Strange Roads” [„Dziwne drogi”], książeczki zawierającej trzy nowe opowiadania Petera S. Beagle’a z kolorową okładką i czarno-białymi ilustracjami Lisy Snellings-Clark. Nakład limitowany – 1000 egzemplarzy.
http://dreamhavenbooks.com/snellings.php

(Dziwne ptaki, dziwne drogi… Zastanawiam się jaki mógłby być tytuł kolejnej książki i który biedny pisarz da się wciągnąć w mroczny świat Lisy pełen szaleństwa, lalek i bólu.)

(W sumie to ja.)
...
The Children's Book Council of Australia [Australijska Rada Literatury Dziecięcej] organizuje (jak wspomniano tu wcześniej) w tym roku w Melbourne konferencję pod nazwą „Wszystkie Dzikie Cuda”. Będzie tam przemawiać kilka interesujących osób (http://www.iceaustralia.com/cbca2008/speak.html) dwie z nich będą przemawiać podczas wystąpień otwartych dla publiczności. Te dwie osoby to ja i Shaun Tan. A tak bardzo chcę wysłuchać, co Saun będzie miał do powiedzenia, że zamierzam wstać bardzo wcześnie w sobotę 3 maja 2008, bo jego wystąpienie zaczyna się o 9 rano. (Moje jest w niedzielę 4go o tej samej porze.)
...
Na pewno pytało Cię o to już wiele osób, ale umieram z ciekawości jakie jest Twoje zdanie na temat skandalu Spitzera. A ponieważ zdarza Ci się pisać o tym od czasu do czasu - jakie jest ogólnie Twoje zdanie na temat prostytucji?

Nie, nikt mnie o to nie pytać (prawdopodobnie mądrze postąpili). Mój stosunek do dorosłych pracowników tej branży jest podobny to tego wyrażonego w odcinku „Penn and Teller's Bullshit” o prostytucji (tu na YouTube) tylko bez tego całego przeklinania.
...
I na koniec coś ważnego od Farah Mendelsohn:

Drogi Neilu,

może nie być dla Ciebie nowością, że Terry Pratchett przekazał milion dolarów na badania nad chorobą Alzheimera.
Pat Cadigan rozpoczął kampanię "Match it for Pratchett" [„Dogonić Pratchetta”], żeby fani spróbowali zebrać tyle samo. Pierwszy post znajduje się tutaj: http://fastfwd.livejournal.com/316828.html
A logo pojawiło się tu: http://swisstone.livejournal.com/433197.html

Jeśli zechcesz napisać o tym na blogu będziemy bardzo szczęśliwi. Masz większy zasięg w świecie sf i fantasy, niż ktokolwiek inny.
dzięki
Farah