niedziela, 26 grudnia 2010

Nocne strachy i inne niebezpieczeństwa wieczorową porą

Neil napisał w piątek 10 grudnia 2010 o 0:26

Pamiętacie przerwy w dostawie prądu, o których pisałem ostatnio? Wtedy, kiedy prąd się wyłączał i włączał? (przez co straciłem niewielki kawałek wpisu) (i nauczyłem się, że podłączenie komputera do czarnego, podobnego do cegły urządzenia, które ma go zasilać podczas przerw w dostawie prądu jest równie skuteczne, co podłączenie go do prawdziwej cegły). Okazało się, że te problemy spowodował kierowca, który wjechał w słup telefoniczny i zerwał trakcję jakąś milę stąd, co następnie wysadziło stację transformatorową z takim hukiem, że moja asystentka Lorraine śpiąca smacznie w swoim domu kilka mil dalej obudziła się gwałtownie i uderzyła głową w zagłówek.

Wspominam o tym głównie dlatego, że Lorraine przyszła dziś rano do pracy, upewniła się, że już nie śpię, zrobiła mi herbatę i owsiankę, zawiozła mnie do studia radiowego w mieście i dopiero kiedy byłem już w drodze do KNOW w St Paul wymknęła się do lekarza i dowiedziała, że skórę głowy należy skleić i że ma wstrząśnienie mózgu.

Nie spodziewam się jej jutro w pracy (i jeśli koniecznie musicie się ze mną skontaktować, to już wiecie dlaczego nikt nie odbiera telefonu). (Lorraine, jeśli to czytasz - wracaj do łóżka. Sam zrobię sobie herbatę, a wszystko inne może poczekać do poniedziałku.)

Co jeszcze. Pojawiłem się na Talk of the Nation. Można o tym przeczytać i posłuchać wywiadu na http://www.npr.org/2010/12/09/131937258/neil-gaiman-selects-top-american-comics-of-2010


Po TALK OF THE NATION nastąpiła nagła zmiana kierunku jazdy, bo co prawda zostałem w tym samym studio (News Studio 3), ale zamiast udzielać wywiadu... cóż, grałem,

Simon Jones (którego podziwiam od czasu, kiedy grał Arthura Denta w pierwszej radiowej wersji Autostopem przez galaktykę i który tak samo jak ja jest Dożywotnim Honorowym Członkiem Stowarzyszenia Wielbicieli Autostopowicza ZZ9 Plural Z Alpha- http://www.zz9.org/) gra mojego ojca w słuchowisku, współtworzonym przez cudowną Ellen Kushner. On był wraz z reżyserem i Ellen w Nowym Jorku, a ja tutaj, w St Paul, ale i tak zagraliśmy razem. Simon mistrzowsko opanował akcent, który mieliśmy naśladować: podobny do tego, który można było usłyszeć w amerykańskim radio i filmach w latach 40. Mi szło znacznie gorzej.

Na stronie http://www.whosay.com/neilgaiman/videos/6143 można zobaczyć jak wyglądałem podczas nagrywania swoich kwestii (było to filmowane przez szybę studio, więc prawie mnie nie słychać, ale na koniec słychać Simona) i dopiero kiedy zobaczyłem nagranie pojąłem wstrząsającą prawdę: kiedy gram, gestykuluję.

Ciekawe, czy tak samo zachowuję się na nagraniach audiobooków.

Ellen opisała to popołudnie (i cały projekt, Wiedźmy z Lublina, na http://ellen-kushner.livejournal.com/333363.html)

...

Cześć, Neil W przeszłości mówiłeś, że nie chciałbyś wydawać książek na własną rękę. Biorąc pod uwagę, ile książek sprzedajesz, doskonale to rozumiem. Ale zastanawiam się, czy rozważałbyś taką możliwość jako debiutujący pisarz? Czy odpowiedź nadal brzmiałaby "lubię pisać" i pozwolę innym zająć się stroną biznesową? Wydaje się, że coraz więcej osób może osiągnąć sukces tylko, jeżeli staną się wielozadaniowi (albo będą mieć niesamowite szczęście i wesprze ich jakiś gigant). Zastanawiam się, czy rozważyłbyś to choć przez chwilę. A potem przemyślał, jak zachowałbyś się w obecnych czasach, gdyby już wiele razy Ci odmawiano. Czy w taki sytuacji to wyjście stało się bardziej atrakcyjne?

To zależy jak rozumieć "wydawanie na własna rękę". Jeśli chciałbym, aby książki można było dostać w tradycyjnej księgarni, to nie, nie zdecydowałbym się na to. Ale przy szybkim rozwoju rynku książek elektronicznych, Internetu i rozwiązań takich jak Lulu.com, istnieje wiele sposobów na publikowanie swojej twórczości bez konieczności drukowania książek, przechowywania ich w swojej piwnicy, przygotowywania kampanii reklamowej i dostarczania jakoś tym, którzy chcieliby je przeczytać.

Z pewnością da się zarobić na samodzielnym wydawaniu swoich książek, jeżeli jest się gotowym do objęcia wszystkich zadań wydawnictwa: sprzedaż, marketing, redakcja, projektowanie, wysyłka, odbiór. Ale i tak nie chciałbym tego robić.

Przeczytałem dziś (9.12.10) ostatni wpis na temat zimna. Życie w okolicach koła podbiegunowego (choć całe szczęście w Finlandii nie jest jeszcze najgorzej) oznacza, że rozumiem doskonale, jak bardzo męczące mogą być np. dwa tygodnie temperatury poniżej -25 C, noszenia pięciu warstw ubrań i wychodzenia tylko wtedy, kiedy to absolutnie konieczne. 25 minut idę na uniwersytet.
Jednak zamarzanie w temperaturze -18 C oznacza, że coś robisz nie tak. Co ciekawe, wpisuje się to idealnie w stereotyp o Anglikach jaki panuje w Finlandii, ale to opowieść na inną okazję.

a) zakładam, że pieniądze nie są dla Ciebie problemem, więc proponowałbym odpowiednią kurtkę. Firma Canada Goose jest godna polecenia. Przy takiej kurtce w temperaturze -18 C wystarczy pod spodem T-shirt. Grubsze kurtki puchowe rozmaitych marek będą przydatne w temperaturach bliższych -30 C.
b) bielizna z wełny Merino, na to polar lub wełna.
Np. Patagonia produkuje linię przystosowaną do trudnych warunków pogodowych.

Mówiąc krótko, jeśli zamarzasz w -18 C, coś robisz nie tak. Jeśli taka temperatura Ci nie służy, masz nieodpowiednie ubrania.

Śnieg też bywa całkiem fajny, choć czasem o tym zapominam. Spróbuj kupić sobie narty biegówki. (Cóż, to mogła być zbyt fińska rada.)

Dzięki za wszystkie książki i że pozwalasz nam zajrzeć do tworzonych przez siebie światów.
Tuomas Tähtinen.

ps. Najlepszy zabezpieczeniem przez brakiem prądu w zimie jest kominek...


Nie powiedziałam że zamarzam w -18 C, nie powiedziałem nawet, że taka temperatura mi przeszkadza. Powiedziałem za to, że mam naprawdę dosyć zakładania na siebie tych wszystkich warstw przed i zdejmowania ich po spacerze z psami. Ile można.

W poprzedniej notce napisałem, a przynajmniej tak mi się wydaje, że inaczej odczuwa się temperaturę po długim okresie mrozów. Po kilku tygodniach -30 i -40m niezmiernie ciesze się, gdy tylko termometr pokaże liczbę nie grożącą zdrowiu i życiu. I że rozumiem osoby, które zamiast marznięcia wiosną wolą chodzić w t-shirtach lub nawet bez koszulek. (Rozumiem ich. Nie dołączyłem do nich.)

Istnieje powód, dla którego tylu Finów i Skandynawów osiedliło się na amerykańskim środkowym zachodzie. To dlatego, że nic nie byłoby Was w stanie przekonać do przeprowadzki do Australii...

Cześć,
Chciałam podziękować za ostatni wpis na blogu, "Anatomia ptaków migrujących". Naprawdę poprawił mi humor tamtego dnia. Jest jeszcze ktoś przysypywany śniegiem, kto marzy o Karaibach.

Mieszkam w Finlandii i w tym roku mamy prawdziwie syberyjską zimę, co tydzień spada pół metra śniegu. Mój mąż narzekał na pogodę od kiedy jesteśmy razem, od sześciu lat i teraz zamierzamy przeprowadzić się do Australii, tym razem na serio :D Właśnie zaczęłam się zastanawiać jak zapakuje i zabiorę ze sobą Sandmana i całą kolekcję książek... no cóż. Może do przyszłego roku wpadnę na jakiś genialny pomysł.
Pozdrawiam,
Anna - Śnieżny Bałwan z Helsinek


...no może prawie nic.

...
Przyszło mnóstwo odpowiedzi dla Leviego, ale chyba zostawię je na jutro. Tzn. później na dzisiaj.

I na koniec wiadomość od Davida Lenandera. Jeśli jesteście dzisiaj (w piątek 10.12) w okolicy Bliźniaczych Miast i mielibyście ochotę wpaść na konferencję poświęconą C.S. Lewisowi nim nastanie śnieżyca, macie szczęście:

Chcę tylko powiedzieć o niewielkiej konferencji na temat C.S. Lewisa, która odbędzie się dziś na Uniwersytecie Minneapolis. Twoje wystąpienie na Mythcon 35 i "Problem Zuzanny" należą do rzeczy, które ją zainspirowały, obok książki Laury Miller The Magician's Book. Miałem szczery zamiar napisać i poprosić, żebyś wspomniał o nas na blogu, ale już trochę za późno.
Ale dziękuję za wszystko, co napisałeś. Właśnie się zbieram, żeby się opatulić i wyprowadzić swojego psa na spacer i doskonale rozumiem dlaczego ludzie tacy, jak pewnie Will i Emma przeprowadzają się na południe.

http://web.me.com/david_lenander/NarniaCon

Brak komentarzy: