„Jaką historię chcecie ode mnie usłyszeć?”
http://www.donorschoose.org/ w USA i Booktrust http://www.booktrust.org.uk/ w Wielkiej Brytanii.
Rozmawiam w tej chwili z Harper Collins na temat tego jak sprawić, żeby czytanie Amerykańskich Bogów w sieci uczynić bardziej przyjemnym. A także na temat tego, jak rozdawać książkę w taki sposób, aby uszczęśliwić zarówno Harper Collins, jak i, powiedzmy, Cory'ego Doctorowa.
Zaskoczyły mnie e-maile od osób oskarżających mnie o szkodzenie innym autorom przez rozdawanie czegokolwiek, ponieważ według nich rozdawanie bestsellera za darmo jest obniżaniem jego wartości itp. Uważam, że to trochę głupie.
Lubię rozdawać. Uważam, że to rozsądne. Podoba mi się na przykład, że można przeczytać pierwszą część Sandmana na stronie DC Comics. (Jest tutaj: http://www.dccomics.com/media/excerpts/1696_1.pdf.) (Jednakże z powodów znanych tylko DC dwie ostatnie strony zostały zamieszczone w złej kolejności). Na http://www.neilgaiman.com/p/Cool%20Stuff/Short%20Stories jest pięć opowiadań i właśnie zdałem sobie sprawę, po przegrzebaniu strony, że umieściłem przez lata na blogu więcej esejów niż w sekcji esejów , o wiele więcej plików dźwiękowych niż kiedykolwiek pojawiło się w sekcji audio (mimo to na http://www.last.fm/music/Neil+Gaiman jest dużo darmowych plików)
Podczas jednego z wywiadów dziennikarz powiedział mi coś w stylu "Oczywiście prawdziwy wydawca nie rozdawałby prawdziwych książek", a ja odpowiedziałem, że wydawca "Autostopem przez galaktykę" Douglasa Adamsa rozdał 3 tys. kopii tej książki poprzez reklamę w Rolling Stone: "zapisz się i otrzymaj swoją książkę za darmo". Chcieli, aby "Autostopem przez galaktykę" rozprzestrzeniło się po kampusach, chcieli, żeby ludzie czytali ją i opowiadali o niej innym. Wciąż najlepszą reklamą dla książki jest informacja z pierwszej ręki.
Tak właśnie ludzie wynajdują nowych pisarzy już od ponad stu lat. Ktoś powiedział "Czytałem to. Dobre. Myślę, że ci się spodoba. Proszę, możesz pożyczyć.". Ktoś inny bierze książkę, czyta ją i w taki sposób może powiedzieć "ha! znalazłem nowego pisarza".
Biblioteki są bardzo pożyteczne: nie powinno się płacić za każdą książkę, którą się przeczyta.
Jestem jednym z pisarzy mających szczęście i możliwość utrzymania się z tego, co napisali. Jeśli przez rozdawanie mojej książki nie mógłbym już utrzymać się z pisania i musiał znaleźć prawdziwą pracę - albo inni pisarze mieliby mniejszą szansę utrzymać się ze swojej pracy - nie robiłbym tego.
Jak próbowałem wyjaśnić w wywiadzie dla Guardiana, problemem nie jest to, że książki się rozdaje, albo to, że ludzie czytają książki, za które nie zapłacili. Problemem jest to, że większość ludzi nie czyta dla przyjemności.
Właśnie to dostałem i pomyślałem, że zasługuje na dłuższą odpowiedź...
Witam Panie Gaiman:
Jako księgarz jestem nieco zaskoczony pańskim niedawnym komentarzem na temat darmowych książek i ściągania z HarperCollins. Gdy mówi pan "problemem nie jest to, że książki się rozdaje, albo to, że ludzie czytają książki, za które nie zapłacili. Problemem jest to, że większość ludzi nie czyta dla przyjemności." chyba pan zapomina, że wszyscy księgarze mają nadzieję sprzedać pana książkę zarówno czytelnikom, jak i tym, którzy nimi nie są. Nasza sytuacja jest tym lepsza, im więcej spośród tych drugich staje się czytelnikami, ale nie przetrwamy jeżeli czytelnicy udadzą się gdzie indziej. Nie jestem zupełnie przeciwny darmowemu dostępowi do literatury - wierzę mocno, że im więcej ludzi czyta, tym więcej ludzie czytają - ale jeśli my, niezależni sprzedawcy, mamy przetrwać musimy zostać uwzględnieni gdzieś w tym równaniu. Sądzę również, że jako niezależni sprzedawcy nie mamy PRAWA istnieć, że nasz czas już przeminął albo właśnie mija, ale byłoby miło, gdyby udało nam się pozostać. Wierzę, że możemy - i służymy bardzo ważnemu celowi. Dziękuję. Nie wyczuwam, żeby miał pan osobiście coś przeciwko sprzedawcom książek, chcę tylko aby wiedział pan jak ten komentarz może zostać przez niektórych zrozumiany.
Don Muller
Old Harbor Books
201 Lincoln Street
Sitka, Alaska 99835
Witaj Don,
Ja widzę to nie jako "albo dostaną to za darmo albo pójdą kupić to u Ciebie", ale jako "Skąd biorą się ludzie, którzy przychodzą i kupują książki, dzięki którym kręci się Twój biznes?"
Sprzedawane przed Ciebie książki podlegają pewnej liczbie "podań dalej". Kupuje je jedna osoba. Potem zostają przekazane kolejnym. Ci kolejni mogą autora polubić lub nie.
Jeżeli go polubią mogą pojawić się w Twojej księgarni i kupić kilka tytułów dostępnych aktualnie w miękkiej oprawie albo tę książkę, która im się spodobała, aby móc ją przeczytać ponownie. Tego właśnie chcesz.
Tak samo jak księgarz, który uważa bibliotekę za wroga, bo ludzie chodzą tam czytać - za darmo! - to, co on sprzedaje zapomina, że biblioteki skupiają osoby które lubią i czerpią przyjemność z książek, stanowią jego klientelę i rozpowszechniają wiedzę na temat ulubionych pisarzy i książek wśród innych ludzi, którzy mogą po prostu iść i je kupić.
Jeżeli czytelnik trafi (za darmo - w bibliotece, w internecie, pożyczając od znajomego albo na parapecie) na pisarza, którego naprawdę polubi, a ów pisarz wydaje właśnie nowiutką książkę w twardej oprawie, istnieje duża szansa, że taki czytelnik wstąpi do Twojej księgarni i nabędzie nowiutkie wydanie w twardej oprawie. Tego właśnie chcesz. Naprawdę chcesz, żeby zdarzało się to często, bo na przepięknych nowiutkich wydaniach w twardej oprawie zarobisz więcej, niż kiedykolwiek na miękkich oprawach (a prawdopodobnie więcej, niż na czymkolwiek innym w całej księgarni).
Nie wierzę, że istnieje ktoś, kto może pozwolić sobie na egzemplarz "Amerykańskich bogów" i nie kupi go (lub innej mojej książki), bo w sieci jest dostępny za nic. (Przynajmniej nie w tej chwili.) Myślę, że znacznie bardziej prawdopodobne jest iż niektórym czytającym online przypadnie do gustu autor i kupią więcej książek. Co jest dobrą wiadomością dla właścicieli księgarni.
(Pamiętajcie, że jeden na czterech dorosłych nie przeczytał w ubiegłym roku ani jednej książki. Spośród tych, którzy twierdzą, że czytali mediana (wartość powyżej i poniżej której znalazło się po połowie) wyniosła dziewięć książek dla kobiet i pięć dla mężczyzn. Liczby wskazują również, że najwięcej czytają ludzie po studiach, a osoby po 50 czytają więcej, niż młodsi. Co oznacza, że będziesz potrzebował sposobu, aby zachęcić młodych czytelników do książek. Oraz że jeżeli komuś spodobają się "Amerykańscy bogowie" i postanowi kupić u Ciebie wszystkie moje książki będzie ich więcej, niż większość Amerykanów przeczyta w roku.
Myślę, że bardzo prawdopodobne jest, że ktoś kto przeczytał w sieci i polubił "Amerykańskich bogów" w okolicy 30 września postanowi udać się do Twojej księgarni lub jakiejś innej i zabulić $17.99 za egzemplarz "Księgi cmentarnej" w twardej okładce.
W moim pojęciu to nie jest zabieranie pieniędzy z kieszeni księgarzy.
(Kradnąc metaforę Cory'ego Doctorowa, to jest raczej jak nasionka dmuchawca, niż jak ssaki. Ssak wydaje na świat kilkoro potomków wymagających znacznych środków. Dmuchawiec produkuje niesamowicie dużo nasion, bo dla niego koszt jest niewielki, ale te, które wypuszczą pędy, wyrosną.)
Ale ja nie zawsze rozumiem księgarzy.
Old Harbor Books wygląda wspaniale -- http://litsite.alaska.edu/akbooksellers/oldharbor.html
-- i wygląda na miejsce, które jest zaangażowane w zdobywanie czytelników i tworzenie czytelniczej społeczności. Moja (świętej pamięci) lokalna księgarnia była urządzona tak, że łatwiej było przejść się dookoła i z niej wyjść, niż znaleźć i kupić książkę. Sprzedawca przez większość czasu siedział przy kasie, grał w internetowe szachy, był raczej mało pomocny, nieco gburowaty, a klienci byli dla niego utrapieniem (dla mnie był miły, bo jestem mną, ale mimo wszystko). Nie miewał w ogóle bestsellerów w miękkiej okładce, bo ludzie "mogą zawsze pojechać sobie po nie do Wal-Marta" a kiedy sklep ostatecznie zamknięto kartka na drzwiach głosiła, że do ruiny doprowadził ich Amazon.com, podczas gdy wyraźnie tak nie było. Wydaje mi się, że nie potrafili zwabić ludzi do księgarni (do tego służą te bestsellery) a tym, którzy nawet tam trafili nie dostarczali specjalnie miłych wrażeń...
Ale zboczyłem z tematu...
Tak czy inaczej (prawdopodobnie się powtarzam) to jest eksperyment. Harper Collins będzie obserwował przez następne miesiące liczby. Jeżeli sprzedaż "Amerykańskich bogów" lub wszystkich innych moich książek drastycznie spadnie - więcej tego nie zrobią. Jeśli natomiast "Amerykańscy bogowie" będą sprzedawać się lepiej, jeśli inne moje książki także poprawią swoje miejsce w statystykach Bookscan to myślę, że Ty i inni księgarze będą sprzedawać więcej i wtedy nie będziecie mieli o co się martwić.
Pamiętaj, że wydawcy nie zarabiają na ściąganiu książek za darmo lub ich darmowym udostępnianiu w internecie. Tak jak Ty ( i jak ja) zarabiają na sprzedaży książek.
To, czego chcemy wszyscy to sprzedać więcej książek. Czytelnikom, nie-czytelnikom i tym, którym się wydawało, że to nie w ich guście.
Poza tym, przychodzi mnóstwo listów tego typu:
Żadnego pytania - chciałem tylko dać Ci znać, że po przeczytaniu w sieci 200 stron Twoich "Amerykańskich bogów" po prostu musiałem pójść i kupić książkę.
Świetna rzecz!
co być może sprawi, że poczujesz się lepiej...
Darmowe książki. Zacząłem wspominać czasy, kiedy stosowaliśmy tę zasadę do papierowych książek - rozdawanie za darmo, żeby popularyzować pisarza albo ideę a nawet pomijając złodziei (pamiętajcie, w Wielkiej Brytanii do listy "czterech autorów którzy sami znikają z półek i nie zapomnijcie o powieściach graficznych" można dodać Terry'ego Pratchetta) zostaje choćby Dzień Darmowego Komiksu. A zanim pojawił się Dzień Darmowego Komiksu był już zeszyt 8. "Sandmana".
Był rok 1989. Napisałem "Sandmana" #8, Mike Dringenberg go narysował, a dział redakcji i marketingu w DC Comics były do niego bardzo entuzjastycznie nastawione. Zebrałem trzy strony cytatów z pisarzy fantasy i horrorów na temat "Sandmana", napisałem "The Story So Far" ["Opowieść do tej pory"]. DC Comics dodrukowało zeszyt 8 "Sandmana" i wysłało każdemu sprzedawcy za darmo o 25% więcej egzemplarzy, niż zamawiali i mogli z nimi zrobić co tylko chcieli.
Niektóre sklepy po prostu je sprzedały.
Mądrzejsze je rozdawały. Niektóre z mądrzejszych sklepów nawet napisały do DC z prośba o więcej. I te, które je rozdawały to te same, które rok później nie miały większego problemu ze sprzedaniem swoim klientom "Sandmanów" w miękkiej okładce. A następnie "Sandmanów" w twardej oprawie. A niektóre z nich sprzedają teraz "The Absolute Sandman".
(kilka osób napisało informują, że tom 3 "ABSOLUTE SANDMAN" jest już na stronie Amazon z dodatkową 5% zniżką za wcześniejsze zamówienie, co daje w sumie 42% niższą cenę.
W każdym razie nikt nie narzekał, że obniżamy ceny innych komiksów, albo że to marksizm w akcji, albo że to zrujnuje detalicznych sprzedawców komiksów. Chodziło o poszerzenie grona czytelników, o przekonanie ludzi, że spokojnie można spróbować czegoś nowego.
(właśnie dzwoniłem do Briana Hibbsa z Comix Experience, który naklejki z nazwą i adresem swojego sklepu nalepiał na darmowe komiksy i potem zostawiał je u fryzjerów, w autobusach i gdziekolwiek jeszcze mógł w stylu bookcrossingu - powiedział, że rozdał około 400 egzemplarzy "Sandmana #8" i wróciło do niego 100 czytelników, którzy od tej pory kupowali u niego wszystkie numery "Sandmana" i wydania zbiorcze, niektórzy teraz zamawiają u niego "Absolute Sandman". A potem dodał, że ci ludzie kupowali nie tylko "Sandmana", ale wielu z nich odkryło komiks w ogóle i kupowali wszystko...)
Dziś moja asystentka Lorraine robi w kuchni tajemnicze rzeczy aby otrzymać wosk pszczeli ze zboin, a ja głównie robię przez telefon poprawki w "Księdze cmentarnej".
"13 milionów dzieci w wieku szkolnym w całym Zjednoczonym Królestwie otrzyma Kupon Światowego Dnia Książki o wartości £1 który przez cały marzec będzie można wymienić na Książkę Za Funta w jednej z ponad 3000 księgarni biorących udział w akcji w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Kupon można wykorzystać również przy zakupie dowolnej książki lub audiobooka o wartości powyżej £2.99. Kupony Światowego Dnia Książki sponsoruje National Book Tokens a koszty wykupu książek pokrywane są przez same księgarnie."Tu również książki są jak nasiona dmuchawca i nie wszystkie padną na podatną glebę. Jakaś część tych 13 milionów dzieci zniszczy swoją książką, inne ją rzucą, niektóre nawet nie wezmą w tym udziału. Ale część z nich wybierze samodzielnie swoją własną książkę, odkryją w niej coś, na to inaczj by nie trafiły, być może nawet stwierdzą, że czytanie i posiadanie właśnych książek bywa bardzo przyjemne i... być może... sprawi to, iż nawet za sto lat będą wciąż jeszcze istnieć księgarnie oraz ludzie czytający książki.
Niestety nie ma "Płyt z Bezludnej Wyspy" ani "Wyboru Tygodnia".
Panie Gaiman - gratuluję skończenia "Księgi cmentarnej". Nie mogę się doczekać aż znajdzie się w moich zbiorach. Mam dwa pytania i są one ze sobą powiązane.
1) Dorastał pan w Anglii, ale potem przeprowadził się do Stanów. Jak trudna/ czasochłonna była w tym czasie procedura (papiery itp.) i co skłoniło pana do przeprowadzki tutaj?...
Panie Gaiman,
Jako że pańska miłość do bibliotek została dobrze udokumentowana na pana blogu z pewnością nie ja pierwsza powiadamiam o istnieniu cudownej strony www.deweydonationsystem.org (pod hasłem: pomagamy książkom znajdować biblioteki od 2003). W tym roku ich wysiłki skupiają się na Children's Institute w Los Angeles, który na przeróżne sposoby pomaga maltretowanym dzieciom oraz Fundacji Rockhouse na Jamajce, który opiekuje się najuboższymi dziećmi w Negril. Dewey Donation System (z którym nie mam nic wspólnego poza byciem darczyńcą) to społeczna kampania prowadzona po prostu z miłości do książek i z pełnym przekonaniem, że potrafią one zmienić życie. Jako bibliotekarka i prawdziwy mol książkowy (pożerający pana książki, a także wiele, wiele innych) wiem, że to prawda. Dziękuję za poświęcony mi czas i za tak ukochane książki pańskiego autorstwa,
Stephanie Betts
To mnie zafascynowało: http://www.sciencedaily.com/releases/2008/02/080214114517.htm
A to (z Gabinetu Cudów) jest mapa Google świętych miejsc ameryki w stylu "Amerykańskich bogów".
A czytającym "Amerykańskich bogów" właśnie teraz warto polecić stronę http://www.frowl.org/gods/gods.html, oraz w serwisie Neilgaiman.com http://www.neilgaiman.com/works/Books/American+Gods/in/183/ (zadziwiająco niekompletna bibliografia).
Jeśli dziecko weźmie batonika i zacznie uciekać, zanim zakujesz go w kajdanki dajesz mu ostrzeżenie. Tak samo jest z tymi bezmyślnymi nastolatkami, którzy idą do supermarketu, biorą podwójne próbki ciasta z owocami i kawał sera, ostrzegasz ich, że postawione im zostaną zarzuty dużej kradzieży, a jeśli spróbują walczyć i uciekać zostaną, niestety, najpierw obezwładnieni, a jeśli wciąż będą stawiać agresywny opór, zranieni. Na szczęście ogień raniący w celu powstrzymania nastoletnich kleptomanów może być otworzony relatywnie łatwo, wszyscy bowiem biegają po linii prostej, a więc trafienie w kolano będzie relatywnie proste z drugiego piętra. Ale wszyscy oni najpierw dostają ostrzeżenie, nie strzelamy do sklepowych złodziejaszków zanim nie stawią agresywnego oporu.
![]() | ![]() | ![]() | ![]() |
Amerykańscy bogowie | Chłopaki Anansiego | Koralina | Rzeczy ulotne |
![]() | ![]() | ![]() | ![]() |
M jak magia | Nigdziebądź | Dym i lustra | Gwiezdny pył |
[Wyświetl obecne wyniki] |