Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książka za darmo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książka za darmo. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 22 listopada 2012

ZARAZ STANIE SIĘ COŚ NAPRAWDĘ FAJNEGO

Neil napisał w czwartek 25 października 2012 o 3:29

„Jaką historię chcecie ode mnie usłyszeć?”

W samochodzie, w drodze na lotnisko w piątkowe popołudnie rozmawiałem przez telefon z ludźmi z Audible.com. Wpadli na bardzo, bardzo fajny halloweenowy pomysł związany z All Hallows Read, coś od nich i ode mnie dla świata.

A może  – zaproponowali.  –  mógłbym przeczytać opowiadanie, a oni zamieściliby je w sieci za darmo? Może zechciałbym zaprezentować coś z klasycznego horroru?

Nie. – odpowiedziałem.  – Wolałbym przeczytać opowiadanie, które niedawno napisałem i przeczytałem podczas wręczania nagród George'a Masona, opowiadanie, które ludzi przestraszyło. 

To brzmi nawet lepiej – odparli.

Zapytałem, czy mogliby zrobić przycisk „Płać ile chcesz”, żeby zysk został przekazany na cele charytatywne. Sprawdzili i odmówili, bo firma nie jest na to przygotowana...

... ale zgodzili się przekazać pieniądze za każde kolejne pobranie opowiadania. Czyli jeśli do Halloween uda nam się osiągnąć sto tysięcy pobrań, Audible przekaże wybranej przeze mnie organizacji charytatywnej sto tysięcy dolarów...

I Audible.co.uk postanowiło dołączyć. Oni wesprą brytyjską organizację charytatywną.

Wsiadłem do samolotu. Poleciałem do Londynu. Kiedy tylko studio nagraniowe na Wardour Street zostało otwarte w poniedziałek rano, wszedłem tam i nagrałem swoje opowiadanie (oraz dodatkową historyjkę, którą zamieścimy jako szalony prezent, jeśli odpowiednio wiele osób ściągnie to pierwsze). Pracownicy Audible harowali nocami, żeby przygotować wszystko na czas.

Zazwyczaj między wpadnięciem na pomysł, a rozpoczęciem sprzedaży mija więcej, niż tydzień...

Organizacje dobroczynne wybraliśmy z dumą i uwagą: zdecydowaliśmy się na Donors Choose
http://www.donorschoose.org/ w USA i Booktrust http://www.booktrust.org.uk/ w Wielkiej Brytanii.

To była preambuła.

Proszę wejść na stronę i ściągnąć opowiadanie, TERAZ. Proszę.

Akcja potrwa tylko do Halloween. Opowiadanie będzie można ściągnąć tylko do Halloween. Darowizny w zamian za pobranie opowiadania będą liczone tylko do Halloween.

I proszę, żeby  – na razie  – nie rozpowszechniać opowiadania, a przynajmniej namawiać przy okazji innych do pobierania go ze strony. Każde darmowe pobranie oznacza pieniądze dla Donors Choose lub BookTrust.

A zatem opowiedzcie o tym wszystkim. Używajcie oznaczenia #ScareUs [#PrzestraszNas] na Twitterze lub Tumblrze, żeby powiedzieć nam jak bardzo opowiadanie Wam się podobało, żeby zareklamować je innym albo żeby powiedzieć nam o tym, co WAS przeraża.

Opowiadanie nie było dotąd publikowane (wkrótce znajdzie się w antologii zatytułowanej Niemożliwe Potwory, pod redakcją Kasey Lansdale, wydawanej przez Subterranean Press). Jest dość zabawna i, mam nadzieję, w sam raz straszna na Halloween, ma też niepoważny tytuł: Click-Clack the Rattle Bag [„Stuk-Puk Zagrzechotał Wór”].

Bardzo proszę. Wejdźcie na stronę www.Audible.com/ScareUs jeżeli mieszkacie w USA lub innym kraju, z wyjątkiem Wielkiej Brytanii lub na www.Audible.co.uk/ScareUs jeżeli mieszkacie w Wielkiej Brytanii/krajach Wspólnoty. I ściągnijcie opowiadanie. Jak mogłem już wspomnieć, opowiadanie jest darmowe. Całkowicie, kompletnie i zupełnie darmowe.

To krótkie opowiadanie, trwa około dziesięciu minut.

Ja jestem głosem narratora.

A jeżeli nie jesteście przekonani, zostałem zapewniony, że jeśli nie chcecie, nie musicie zostać członkami Audible.com. Wystarczy adres e-mail, żeby było wiadomo, że nie jest to jakiś automat.

I proszę tylko o jedno – wysłuchajcie opowiadania dopiero po zmroku...


Raz jeszcze: www.Audible.com/ScareUs dla USA i reszty świata
lub www.Audible.co.uk/ScareUs dla Wielkiej Brytanii.

wtorek, 15 lutego 2011

Znów Śmierć i darmowy dostęp

Neil napisał w sobotę 12 lutego 2011 o 12:02


Dr Sketchy's to zdaniem New York Timesa, "skrzyżowanie zajęć rysunku z natury i kabaretu new-wave", które odbywają się w wielu miastach na całym świecie. Pomysłodawczynią jest znakomita Molly Crabapple (która zrobiła ilustrację do wiersza "Pustynny Wiatr" dostępną w sklepie Neverwear). W ubiegłym tygodniu zorganizowała w Nowym Jorku wieczór inspirowany Nieskończonymi, a zebranym rysownikom pozowały postaci z Sandmana: Śmierć, Maligna i Pożądanie.

Johnny Blazes był niesamowitym Pożądaniem.



Tess Aquarium odgrywała Malignę.



A Stoya była Śmiercią, na widok której można było... paść trupem.



Zdjęcia autorstwa niewiarygodnie utalentowanej Lauren Goldberg.

Więcej zdjęć i relacja z wieczoru, nie mówiąc o zdjęciach szkicujących artystów, można znaleźć na stronie http://www.drsketchy.com/site/comments/endless_love, z której właśnie podkradłem wszystkie zdjęcia.

...

Jestem patronem Open Rights Group.

W ubiegłym roku przeprowadzili ze mną wywiad w pokoju hotelowym w Londynie. Jego fragment zamieszczono na stronie http://zine.openrightsgroup.org/features/2011/video:-an-interview-with-neil-gaiman oraz na YouTube.

Opowiadam w nim o prawach autorskich, o błędnych przekonaniach dotyczących praw w sieci oraz o moich obserwacjach dotyczących tego jak piractwo może stać się akcją promocyjną.

Interesujące jak w ciągu ostatnich kilku dni ten klip zyskał na popularności.

Nie wkleję go tutaj - zajrzyjcie na stronę Open Rights Group i obejrzyjcie sami. Jako Patron powinienem dbać o zapraszanie gości na ich stronę.

Pomyślałem, że przy okazji przypomnę (takie wklejanie przeszłych wpisów to świetna zabawa) fragmenty wpisów na temat Udostępniania Za Darmo. Wszystkie są oznaczone etykietą "książka za darmo": http://neilgaiman-pl.blogspot.com/search/label/ksi%C4%85%C5%BCka%20za%20darmo

Sytuacja była taka, że z okazji 7. urodzin bloga zamieściliśmy w sieci na miesiąc książkę do czytania za darmo. (Odbyło się głosowanie i Amerykańscy bogowie zdobyli gigantyczną przewagę.)

Z "Natury darmowego dostępu" z 29 lutego 2008: http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2008/03/natura-darmowego-dostpu.html


Rozmawiam w tej chwili z Harper Collins na temat tego jak sprawić, żeby czytanie Amerykańskich Bogów w sieci uczynić bardziej przyjemnym. A także na temat tego, jak rozdawać książkę w taki sposób, aby uszczęśliwić zarówno Harper Collins, jak i, powiedzmy, Cory'ego Doctorowa.

Zaskoczyły mnie e-maile od osób oskarżających mnie o szkodzenie innym autorom przez rozdawanie czegokolwiek, ponieważ według nich rozdawanie bestsellera za darmo jest obniżaniem jego wartości itp. Uważam, że to trochę głupie.

Lubię rozdawać. Uważam, że to rozsądne. Podoba mi się na przykład, że można przeczytać pierwszą część Sandmana na stronie DC Comics. (Jest tutaj: http://www.dccomics.com/media/excerpts/1696_1.pdf.) (Jednakże z powodów znanych tylko DC dwie ostatnie strony zostały zamieszczone w złej kolejności). Na http://www.neilgaiman.com/p/Cool%20Stuff/Short%20Stories jest pięć opowiadań i właśnie zdałem sobie sprawę, po przegrzebaniu strony, że umieściłem przez lata na blogu więcej esejów niż w sekcji esejów , o wiele więcej plików dźwiękowych niż kiedykolwiek pojawiło się w sekcji audio (mimo to na http://www.last.fm/music/Neil+Gaiman jest dużo darmowych plików)

Podczas jednego z wywiadów dziennikarz powiedział mi coś w stylu "Oczywiście prawdziwy wydawca nie rozdawałby prawdziwych książek", a ja odpowiedziałem, że wydawca "Autostopem przez galaktykę" Douglasa Adamsa rozdał 3 tys. kopii tej książki poprzez reklamę w Rolling Stone: "zapisz się i otrzymaj swoją książkę za darmo". Chcieli, aby "Autostopem przez galaktykę" rozprzestrzeniło się po kampusach, chcieli, żeby ludzie czytali ją i opowiadali o niej innym. Wciąż najlepszą reklamą dla książki jest informacja z pierwszej ręki.

Tak właśnie ludzie wynajdują nowych pisarzy już od ponad stu lat. Ktoś powiedział "Czytałem to. Dobre. Myślę, że ci się spodoba. Proszę, możesz pożyczyć.". Ktoś inny bierze książkę, czyta ją i w taki sposób może powiedzieć "ha! znalazłem nowego pisarza".

Biblioteki są bardzo pożyteczne: nie powinno się płacić za każdą książkę, którą się przeczyta.

Jestem jednym z pisarzy mających szczęście i możliwość utrzymania się z tego, co napisali. Jeśli przez rozdawanie mojej książki nie mógłbym już utrzymać się z pisania i musiał znaleźć prawdziwą pracę - albo inni pisarze mieliby mniejszą szansę utrzymać się ze swojej pracy - nie robiłbym tego.

Jak próbowałem wyjaśnić w wywiadzie dla Guardiana, problemem nie jest to, że książki się rozdaje, albo to, że ludzie czytają książki, za które nie zapłacili. Problemem jest to, że większość ludzi nie czyta dla przyjemności.

Z 3 marca 2008, "Więcej na temat darmowego i takie tam " http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2008/03/wicej-na-temat-darmowych-i-takie-tam.html


Właśnie to dostałem i pomyślałem, że zasługuje na dłuższą odpowiedź...

Witam Panie Gaiman:
Jako księgarz jestem nieco zaskoczony pańskim niedawnym komentarzem na temat darmowych książek i ściągania z HarperCollins. Gdy mówi pan "problemem nie jest to, że książki się rozdaje, albo to, że ludzie czytają książki, za które nie zapłacili. Problemem jest to, że większość ludzi nie czyta dla przyjemności." chyba pan zapomina, że wszyscy księgarze mają nadzieję sprzedać pana książkę zarówno czytelnikom, jak i tym, którzy nimi nie są. Nasza sytuacja jest tym lepsza, im więcej spośród tych drugich staje się czytelnikami, ale nie przetrwamy jeżeli czytelnicy udadzą się gdzie indziej. Nie jestem zupełnie przeciwny darmowemu dostępowi do literatury - wierzę mocno, że im więcej ludzi czyta, tym więcej ludzie czytają - ale jeśli my, niezależni sprzedawcy, mamy przetrwać musimy zostać uwzględnieni gdzieś w tym równaniu. Sądzę również, że jako niezależni sprzedawcy nie mamy PRAWA istnieć, że nasz czas już przeminął albo właśnie mija, ale byłoby miło, gdyby udało nam się pozostać. Wierzę, że możemy - i służymy bardzo ważnemu celowi. Dziękuję. Nie wyczuwam, żeby miał pan osobiście coś przeciwko sprzedawcom książek, chcę tylko aby wiedział pan jak ten komentarz może zostać przez niektórych zrozumiany.
Don Muller
Old Harbor Books
201 Lincoln Street
Sitka, Alaska 99835

Witaj Don,
Ja widzę to nie jako "albo dostaną to za darmo albo pójdą kupić to u Ciebie", ale jako "Skąd biorą się ludzie, którzy przychodzą i kupują książki, dzięki którym kręci się Twój biznes?"

Sprzedawane przed Ciebie książki podlegają pewnej liczbie "podań dalej". Kupuje je jedna osoba. Potem zostają przekazane kolejnym. Ci kolejni mogą autora polubić lub nie.

Jeżeli go polubią mogą pojawić się w Twojej księgarni i kupić kilka tytułów dostępnych aktualnie w miękkiej oprawie albo tę książkę, która im się spodobała, aby móc ją przeczytać ponownie. Tego właśnie chcesz.

Tak samo jak księgarz, który uważa bibliotekę za wroga, bo ludzie chodzą tam czytać - za darmo! - to, co on sprzedaje zapomina, że biblioteki skupiają osoby które lubią i czerpią przyjemność z książek, stanowią jego klientelę i rozpowszechniają wiedzę na temat ulubionych pisarzy i książek wśród innych ludzi, którzy mogą po prostu iść i je kupić.

Jeżeli czytelnik trafi (za darmo - w bibliotece, w internecie, pożyczając od znajomego albo na parapecie) na pisarza, którego naprawdę polubi, a ów pisarz wydaje właśnie nowiutką książkę w twardej oprawie, istnieje duża szansa, że taki czytelnik wstąpi do Twojej księgarni i nabędzie nowiutkie wydanie w twardej oprawie. Tego właśnie chcesz. Naprawdę chcesz, żeby zdarzało się to często, bo na przepięknych nowiutkich wydaniach w twardej oprawie zarobisz więcej, niż kiedykolwiek na miękkich oprawach (a prawdopodobnie więcej, niż na czymkolwiek innym w całej księgarni).

Nie wierzę, że istnieje ktoś, kto może pozwolić sobie na egzemplarz "Amerykańskich bogów" i nie kupi go (lub innej mojej książki), bo w sieci jest dostępny za nic. (Przynajmniej nie w tej chwili.) Myślę, że znacznie bardziej prawdopodobne jest iż niektórym czytającym online przypadnie do gustu autor i kupią więcej książek. Co jest dobrą wiadomością dla właścicieli księgarni.

(Pamiętajcie, że jeden na czterech dorosłych nie przeczytał w ubiegłym roku ani jednej książki. Spośród tych, którzy twierdzą, że czytali mediana (wartość powyżej i poniżej której znalazło się po połowie) wyniosła dziewięć książek dla kobiet i pięć dla mężczyzn. Liczby wskazują również, że najwięcej czytają ludzie po studiach, a osoby po 50 czytają więcej, niż młodsi. Co oznacza, że będziesz potrzebował sposobu, aby zachęcić młodych czytelników do książek. Oraz że jeżeli komuś spodobają się "Amerykańscy bogowie" i postanowi kupić u Ciebie wszystkie moje książki będzie ich więcej, niż większość Amerykanów przeczyta w roku.

Myślę, że bardzo prawdopodobne jest, że ktoś kto przeczytał w sieci i polubił "Amerykańskich bogów" w okolicy 30 września postanowi udać się do Twojej księgarni lub jakiejś innej i zabulić $17.99 za egzemplarz "Księgi cmentarnej" w twardej okładce.

W moim pojęciu to nie jest zabieranie pieniędzy z kieszeni księgarzy.

(Kradnąc metaforę Cory'ego Doctorowa, to jest raczej jak nasionka dmuchawca, niż jak ssaki. Ssak wydaje na świat kilkoro potomków wymagających znacznych środków. Dmuchawiec produkuje niesamowicie dużo nasion, bo dla niego koszt jest niewielki, ale te, które wypuszczą pędy, wyrosną.)

Ale ja nie zawsze rozumiem księgarzy.

Old Harbor Books wygląda wspaniale -- http://litsite.alaska.edu/akbooksellers/oldharbor.html
-- i wygląda na miejsce, które jest zaangażowane w zdobywanie czytelników i tworzenie czytelniczej społeczności. Moja (świętej pamięci) lokalna księgarnia była urządzona tak, że łatwiej było przejść się dookoła i z niej wyjść, niż znaleźć i kupić książkę. Sprzedawca przez większość czasu siedział przy kasie, grał w internetowe szachy, był raczej mało pomocny, nieco gburowaty, a klienci byli dla niego utrapieniem (dla mnie był miły, bo jestem mną, ale mimo wszystko). Nie miewał w ogóle bestsellerów w miękkiej okładce, bo ludzie "mogą zawsze pojechać sobie po nie do Wal-Marta" a kiedy sklep ostatecznie zamknięto kartka na drzwiach głosiła, że do ruiny doprowadził ich Amazon.com, podczas gdy wyraźnie tak nie było. Wydaje mi się, że nie potrafili zwabić ludzi do księgarni (do tego służą te bestsellery) a tym, którzy nawet tam trafili nie dostarczali specjalnie miłych wrażeń...

Ale zboczyłem z tematu...

Tak czy inaczej (prawdopodobnie się powtarzam) to jest eksperyment. Harper Collins będzie obserwował przez następne miesiące liczby. Jeżeli sprzedaż "Amerykańskich bogów" lub wszystkich innych moich książek drastycznie spadnie - więcej tego nie zrobią. Jeśli natomiast "Amerykańscy bogowie" będą sprzedawać się lepiej, jeśli inne moje książki także poprawią swoje miejsce w statystykach Bookscan to myślę, że Ty i inni księgarze będą sprzedawać więcej i wtedy nie będziecie mieli o co się martwić.

Pamiętaj, że wydawcy nie zarabiają na ściąganiu książek za darmo lub ich darmowym udostępnianiu w internecie. Tak jak Ty ( i jak ja) zarabiają na sprzedaży książek.

To, czego chcemy wszyscy to sprzedać więcej książek. Czytelnikom, nie-czytelnikom i tym, którym się wydawało, że to nie w ich guście.

Poza tym, przychodzi mnóstwo listów tego typu:

Żadnego pytania - chciałem tylko dać Ci znać, że po przeczytaniu w sieci 200 stron Twoich "Amerykańskich bogów" po prostu musiałem pójść i kupić książkę.
Świetna rzecz!

co być może sprawi, że poczujesz się lepiej...


Z 5 marca 2008, "króciutki przypis do darmowego dostępu": http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2008/03/krciutki-przypis-do-darmowego-dostpu.html

Darmowe książki. Zacząłem wspominać czasy, kiedy stosowaliśmy tę zasadę do papierowych książek - rozdawanie za darmo, żeby popularyzować pisarza albo ideę a nawet pomijając złodziei (pamiętajcie, w Wielkiej Brytanii do listy "czterech autorów którzy sami znikają z półek i nie zapomnijcie o powieściach graficznych" można dodać Terry'ego Pratchetta) zostaje choćby Dzień Darmowego Komiksu. A zanim pojawił się Dzień Darmowego Komiksu był już zeszyt 8. "Sandmana".

Był rok 1989. Napisałem "Sandmana" #8, Mike Dringenberg go narysował, a dział redakcji i marketingu w DC Comics były do niego bardzo entuzjastycznie nastawione. Zebrałem trzy strony cytatów z pisarzy fantasy i horrorów na temat "Sandmana", napisałem "The Story So Far" ["Opowieść do tej pory"]. DC Comics dodrukowało zeszyt 8 "Sandmana" i wysłało każdemu sprzedawcy za darmo o 25% więcej egzemplarzy, niż zamawiali i mogli z nimi zrobić co tylko chcieli.

Niektóre sklepy po prostu je sprzedały.

Mądrzejsze je rozdawały. Niektóre z mądrzejszych sklepów nawet napisały do DC z prośba o więcej. I te, które je rozdawały to te same, które rok później nie miały większego problemu ze sprzedaniem swoim klientom "Sandmanów" w miękkiej okładce. A następnie "Sandmanów" w twardej oprawie. A niektóre z nich sprzedają teraz "The Absolute Sandman".

(kilka osób napisało informują, że tom 3 "ABSOLUTE SANDMAN" jest już na stronie Amazon z dodatkową 5% zniżką za wcześniejsze zamówienie, co daje w sumie 42% niższą cenę.

W każdym razie nikt nie narzekał, że obniżamy ceny innych komiksów, albo że to marksizm w akcji, albo że to zrujnuje detalicznych sprzedawców komiksów. Chodziło o poszerzenie grona czytelników, o przekonanie ludzi, że spokojnie można spróbować czegoś nowego.

(właśnie dzwoniłem do Briana Hibbsa z Comix Experience, który naklejki z nazwą i adresem swojego sklepu nalepiał na darmowe komiksy i potem zostawiał je u fryzjerów, w autobusach i gdziekolwiek jeszcze mógł w stylu bookcrossingu - powiedział, że rozdał około 400 egzemplarzy "Sandmana #8" i wróciło do niego 100 czytelników, którzy od tej pory kupowali u niego wszystkie numery "Sandmana" i wydania zbiorcze, niektórzy teraz zamawiają u niego "Absolute Sandman". A potem dodał, że ci ludzie kupowali nie tylko "Sandmana", ale wielu z nich odkryło komiks w ogóle i kupowali wszystko...)

Wyniki umieszczenia za darmo na miesiąc AMERYKAŃSKICH BOGÓW przyszły w sierpniu. Sprzedaż moich książek - i to wszystkich tytułów - w niezależnych księgarniach wzrosła znacznie w czasie, kiedy Amerykańscy bogowie byli dostępni za darmo. Sprzedało się więcej egzemplarzy Amerykańskich bogów. I więcej wszystkich innych książek. A kiedy zdjęliśmy książkę ze strony, sprzedaż wróciła do poziomu sprzed akcji.

....

A jeśli doczytaliście do tego momentu, mogę Wam powiedzieć, że postanowiłem utrzymać dobrą formę i dobry stan zdrowia, więc wypróbowuję nowy program Wii Yoga and Pilates i naprawdę mi się on podoba. (Robiłem ćwiczenia z jogi na Wii Fit, ale to nie to samo, co Ćwiczenie Jogi Z Amandą Palmer. A ten program bardziej to przypomina. "Spociłeś się?" zapytała Amanda podejrzliwie, kiedy opowiadałem jej o tym przez telefon i odpowiedziałem, że Owszem, spociłem się.)

Teraz częściej biegamz psami w śniegowcach, niż spaceruję. One to uwielbiają, a i mnie zaczyna to sprawiać przyjemność.

piątek, 20 marca 2009

Myśli o Hugo

NEIL NAPISAŁ W CZWARTEK, 19 MARCA O 10:16

Znamy już nominacje go Hugo.

To wspaniała lista nominacji. Kiedy dowiedziałem się, że „Księga Cmentarna” się na niej znajduje, zawahałem się – kilka lat temu odrzuciłem nominację do Hugo dla „Chłopaków Anansiego”. Tym razem jednak, po paru dniach zastanowienia, przyjąłem ją i jestem zadowolony, szczególnie dlatego, że znajduję się w zaskakująco miłym towarzystwie, w którym nie mam wrażenia, że to współzawodnictwo. Neal Stephenson, Cory Doctorow i Charles Stross to znajomi (znam Charlesa od, nie wiem, 1984? 1958?), a z Johnem Scalzi mam legiony wspólnych znajomych, uwielbiam jego bloga, wszyscy są świetnymi pisarzami i, kurczę, będę szczęśliwy niezależnie od tego, która książka dostanie nagrodę.

Jak mówi Pan Scalzi: „Jestem bardzo zadowolony z tej kategorii i żal mi Was, głosujący, bo to będzie bardzo ciężki wybór.”

Tradycją jest, by publikować nominowane prace w sieci - zawsze starałem się, by opowiadania były tam za darmo, żeby glosujący (i inni) mogli je sobie przeczytać. Nie wiem jeszcze, co stanie się z tekstową wersją „Księgi Cmentarnej” (muszę pogadać z moim wydawcą), ale póki co głosujący (i wszyscy inni) mogą obejrzeć (i usłyszeć) całą książkę na http://www.mousecircus.com/videotour.aspx całkiem za nic.

środa, 13 sierpnia 2008

Do łóżka, do łóżka, do łóżka

Neil napisał w środę 13 sierpnia 2008 o 23:11

Dobra. Dzisiaj siedzę w domu na kanapie z córkami, które oglądają Olimpiadę. Rano wybrałem się z moją asystentką Lorraine zakupić mnóstwo lekkich, szybkoschnących ubrań i innych rzeczy przydatnych w podróży. (w pewnym momencie podczas zakupów ubraniowych Lorraine z nadzieją w głosie powiedziała do mnie: “Szefie, wciąż masz na sobie ich spodnie. Może przebrałbyś się z powrotem w swoje własne?” Wydawało się to rozsądnym pomysłem, więc złapałem swoje dżinsy i udałem do przebieralni słysząc jak sprzedawczyni za mną pyta “Czy on jest profesorem?”, a Lorraine odpowiada “Jest pisarzem. Na jedno wychodzi.”)

Mam więc teraz dużo nowych, lekkich i łatwych do prania ubrań, z których część jest szara lub biała, czyli przez następne cztery tygodnie będę się czuł jak w przebraniu.

Nie wiem czy będę mógł pisać tu podczas podróży. Większość czasu będę spędzał z dala od uczęszczanych szlaków robiąc rozeznanie pod kontem następnego dużego projektu i dużo czasu spędzę podróżując pieszo po wiejskich rejonach Chin, więc mam nadzieję, że Webgoblin Dan Guy będzie Was informował na bieżąco o czym trzeba. I zawsze jest też Maddy (czy nawet Holly).

Pertraktowałem z wydawnictwem Harper na temat kolejnej po “Amerykańskich bogach” odsłony rozdawnictwa. W następnej kolejności chcemu udostępnić “Nigdziebądź”, ale na nieco innych zasadach, niż poprzednią książkę. Mam nadzieję, że uda się to zrobić we wrześniu. Więcej informacji podam ja lub Webgoblin, jak tylko będziemy je mieć.

Wygląda na to, że potężne rozdawnictwo uruchomiono na http://fashion-piranha.livejournal.com/23000.html

I zapomniałem nadmienić, że to Béla Fleck przeczytawszy na tym blogu, że marzy mi się Makabrel grany na banjo nagrał zachwycające wykonanie na banjo i wiolonczelę, które znajdzie się na audiobooku.

Dobra. Do łóżka.

sobota, 12 lipca 2008

Wyniki darmowego

Dave McKean dał mi znać, że

Oto plakat mojej wystawy w Galerii Merry Karnowskiej. Rozpocznie się dziewiętnastego, będzie to wystawa otwarta, każdy może przyjść, ja tam będę.

Galeria mieści się w LA. Jeśli klikniecie na obrazek, na większej wersji będziecie mogli przeczytać adres i szczegóły (moglibyście to też zrobić na stronie galerii, ale to nie takie ładne.)

Liz Hand napisała, by powiedzieć, że "winda" była, oczywiście, literówką, a ja poszukałem i odkryłem, że kompletny tekst opowiadania Toma Discha "Descending" jest online na:

http://www.scifi.com/scifiction/classics/classics_archive/disch/disch1.html

Powinniście to przeczytać. Naprawdę powinniście. To opowiadanie, które zaczyna się od słów:

Keczup, musztarda, zalewa, przyprawy, majonez, dwa rodzaje sosu do sałatek, tłuszcz bekonowy i cytryna. A tak, dwie tacki kostek lodu. W szafce niewiele lepiej: słoiki i pudełka przypraw, mąka, cukier, sól--i pudełko rodzynek!

Puste pudełko po rodzynkach.

i od tego momentu rozwija się nieubłaganie. Myślę o tym opowiadaniu za każdym razem, kiedy zaglądam do lodówki i nie widzę niczego do jedzenia.

Na http://nielsenhayden.com/makinglight/archives/010413.html Teresa Nielsen Hayden mówi w jednym z komentarzy,

Jedną z rzeczy, które robił wyjątkowo dobrze, było pisanie z punktu widzenia postaci, które nie są specjalnie bystre albo które mają ograniczone poglądy na świat. Nigdy nie zdają sobie sprawy, że są częścią opowiadania; i chociaż opowiadanie może im robić straszne rzeczy, nigdy nie sprzymierza się przeciwko nim z czytelnikiem.

Co zrobiło to coś zwane uświadomieniem mi czegoś, na co patrzyłem setki razy, ale nigdy nie zobaczyłem.

...

Dziś rano dostałem e-mail od Harper Collins, który zawierał ostateczne statystyki i informacje na temat darmowego egzemplarza "Amerykańskich bogów" online z okazji siódmych urodzin bloga. (Jeśli interesuje Was historia, jak do tego doszło, przeczytajcie wpisy z http://journal.neilgaiman.com/search/label/free%20book aż do tego.) [możecie zrobić to samo na naszym blogu klikając na etykietę 'książka za darmo' pod tą notką przyp. Varali]

Promocja Browse Inside Full Access [Przejrzyj w środku - pełny dostęp, przyp. Varali] "Amerykańkich bogów" nakłoniła 85 tysięcy odwiedzających naszą stronę do odwiedzenia 3.8 miliona stron książek (średnio 46 stron na osobę). Przeciętnie, odwiedzający spędzali ponad 15 min. czytając książkę.

Niezależniacy [to jest niezależni sprzedawcy książek -- Neil] to jedyny kanał sprzedaży, gdzie z pewnością wiemy, że podwyższona sprzedaż była spowodowana tą promocją. W danych statystycznych Bookscan dla niezależnych sprzedawców widzimy znaczny wzrost tygodniowych sprzedaży wszystkich książek Neila, nie tylko "Amerykańskich bogów" w czasie konkursu i promocji. Bezpośrednio po promocji, sprzedaż wróciła na wcześniejszy poziom.

Dzięki internetowej ankiecie wiemy, że 44% fanów podobało się to doświadczenie przeglądania książki, a 56% nie. Niektórzy fani Neila wyrazili niezadowolenie z narzędzia "Przejrzyj w środku" do czytania całej książki. (Ten kiepski wynik jest częściowo spowodowany dwoma problemami, które zostały naprawione wkrótce po pierwszym uruchomieniu -- błędne przekierowanie do czytnika opartego na Flashu oraz wolno ładujące się obrazy)

(Powodem, dla którego tylko u niezależnych sprzedawców mogli sprawdzać efekt było to, że niektóre sieci handlowe organizowały promocje, do których należały moje książki, co dla nich zacierało rezultaty.)

Otrzymaliśmy także cenne opinie od tysiąca ludzi, którzy wypełnili Ankietę Użytkowników, którą Neil zamieścił na swoim blogu.
Znaczna większość ankietowanych czytała już kiedyś jedną z książek Neila, ale 20% z nich nie zetknęło się wcześniej z "Amerykańskimi bogami".

41% po raz pierwszy czytało książkę w formie e-booka

Reakcja na nasz internetowy czytnik "Przejrzyj w środku" była mieszana - 44% stwierdziło, że podobało im się to doświadczenie, a 56% powiedziało, że nie byli zadowoleni. Do głównych skarg należało to, że czytanie książki wymaga połączenia z internetem, trzeba przewijać stronę, by zobaczyć ją w całości, a także czas ładowania był czasem długi. 69% ankietowanych wyraziło chęć pobrania książki. Niektórzy narzekali, że nie mogli zaznaczyć miejska, w którym skończyli i mieli trudności z ponownym odnalezieniem strony.

44% podobało się to doświadczenie....9% ankietowanych powiedziało, że przeczytali 100% książki, a 30% stwierdziło, że użyliby tego narzędzia, by przeczytać całą książkę.

W komentarzach wiele osób prosiło, by udostępnić więcej książek Neila.

Tak jak na samym początku powiedziałem właścicielowi księgarni, który martwił się, że ograbiam go ze środków na życie,

Tak czy inaczej (prawdopodobnie się powtarzam) to jest eksperyment. Harper Collins będzie obserwował przez następne miesiące liczby. Jeżeli sprzedaż "Amerykańskich bogów" lub wszystkich innych moich książek drastycznie spadnie - więcej tego nie zrobią. Jeśli natomiast "Amerykańscy bogowie" będą sprzedawać się lepiej, jeśli inne moje książki także poprawią swoje miejsce w statystykach Bookscan to myślę, że Ty i inni księgarze będą sprzedawać więcej i wtedy nie będziecie mieli o co się martwić

Pamiętajcie, wydawcy nie zarabiają żadnych pieniędzy z darmowych książek do pobrania czy darmowych książek online. Tak jak Wy (i jak ja), zarabiają na sprzedanych książkach.

Biorąc pod uwagę, że Harper Collins sprzedał o wiele więcej wszystkich moich książek podczas gdy "Amerykańscy bogowie" byli dostępni, przy wzroście sprzedaży wszystkich moich dzieł o 40% w niezależnych księgarniach, myślę, że mogę spokojnie powiedzieć, że będziemy to robić--a raczej coś podobnego--ponownie. A także, 56% osób, którym nie podobało się doświadczenie czytania online, może o wiele bardziej uszczęśliwić sposób, w jaki zrobimy to następnym razem.

I dziękuję--tym wszystkim, którzy na początku głosowali, tym, którzy przeczytali (albo nie doczytali) "Amerykańskich bogów" online oraz tym, którzy wypełnili ankietę.

czwartek, 27 marca 2008

Straszne oczy

Neil napisał we wtorek, 25 marca 2008r.

Poszedłem dziś do Biblioteki Brytyjskiej, by nagrać podkastowy wywiad na temat Ramayany. Mówię tak na wypadek, gdybyście się martwili. I zjadłem obiad z moim edytorem z Bloomsbury. Dziwnym zbiegiem okoliczności, Dave i Claire McKean siedzieli przy stoliku obok (przyjechali do miasta, żeby wywiesić wystawę prac w Foyles). Na szczęście mojemu edytorowi spodobała się nowa okładka "Księgi cmentarnej", tak samo zresztą jak mi; w przeciwnym wypadku mogły polecieć bułki.

...

Warto zwrócić uwagę na fakt, że darmowy egzemplarz online "Amerykańskich bogów" będzie dostępny jeszcze tylko przez sześć dni (do 31 marca 2008r.). Dowiedziałem się o tym z e-maila od Harper Collins, który zawierał także ostatnią porcję statystyk.

Dla Amerykańskich bogów:

68,000 pojedynczych odwiedzin stron Amerykańskich bogów
w sumie 3,000,000 stron odwiedzonych


Było tam też napisane, że tygodniowa sprzedaż "Amerykańskich bogów" najwyraźniej wzrosła o 300% zamiast spaść do otchłani (czego-- wzrostu, nie spadku-- się spodziewałem. A przynajmniej miałem taką szczerą nadzieję.)

Książka znajduje się pod tym adresem URL, jeśli jesteście zainteresowani, lub jeśli chcecie podać go znajomym.

Zastanawiałem się, czy mógłbyś wspomnieć o Donie Rosa, pisarzu/artyście z wielkim dorobkiem, który pracował nad wieloma komiksami o wujku Scrooge'u i Kaczorze Donaldzie. Najbliższe pół roku będzie spędzał dochodząc do siebie po operacji z powodu rozwarstwienia siatkówki. Pomyślałem, że ludzie zechcieliby poświęcić mu swoje myśli i modlitwy.

Oczywiście. Don i ja siadaliśmy razem na wielu zagranicznych konwentach. Ludzie patrzyli na nas z niezrozumieniem, zastanawiając się oczywiście dlaczego gostek od wujka Scrooge'a rozmawia z gostkiem od Sandmana i nie pojmując o czym możemy rozmawiać. Głównie dowiadywałem się wszystkiego na temat kolibrów i błękitników oraz jak zajmować się lasami i innymi takimi, a czasem ja wyjaśniałem Donowi zasady działania przemysłu komikowego poza Disneyem, a on przyjmował te informacje i wykorzystywał, by poprawić swóją dolę w Europie. Jest naprawdę dobrym facetem i mam nadzieję, ze szybko wyzdrowieje.

Drogi Neilu,

To nie jest pytanie, ale raczej przeprosiny za coś, co dręczy mnie już od dosyć dawna. Byłem obecny na Twoim czytaniu i podpisywaniu w Toronto dla "Chłopców Anansiego". To był bajeczny wieczór; szczęśliwie udało mi się być jedną z pierwszych osób w kolejce do autografów. Ku mojemu zachwytowi, sam z siebie narysowałeś dla mnie bardzo ładnego Mr. Puncha. Dziękuję Ci za to.

Muszę złożyć Ci przeprosiny ponieważ z wielu zdjęć, które zrobiłem tamtego wieczoru, jedno wzbudza we mnie tak okropne poczucie winy, że nie mogę na nie nawet patrzeć. Dlaczego? Mój aparat ma automatyczne ustawienia flasha. Zawsze włącza go, kiedy aparat jest w stanie gotowości, o czym nie myślałęm dopóki nie wyrządziłem Ci poniższego...

Mam jedno zdjęcie, które zrobiłem Ci w trakcie czytania, na którym masz niezwykle intensywny efekt czerwonych oczu. Mogę sobie jedynie wyobrazić jak bardzo musiałem Cię tym oślepić. Bardzo, bardzo mi przykro. Naprawdę zamierzałem unikać flasha i powinienem był wyłączyć to pierwotne ustawienie. Za każdym razem, gdy przechodzę obok tamtego kościoła, czuję okropną winę. Większą niż kiedy zwykle mijam jakiś kościół.

To drobnostka, o której wspominam aż śmiesznie późno, ale pomyślałem, że chociaż wyrzucę to z siebie. Teraz moje poczucie winy związane z kościołem może powrócić do swojego normalnego, względnie zdrowego poziomu.

Dzięki i przepraszam,

-Eden

Nie ma zmartwienia. Praktycznie zawsze mam światowej klasy czerwone oczy na fotografiach. Jako ogólna zasada, jeśli zdjęcie było zrobione z flashem, to wyglądam jakby opętały mnie płonące siły ciemności, przynajmniej w strefie oka.
...

Sprzedało się mnóstwo egzemplarzy, jednak "Odd i Lodowi Giganci" nie dostali wielu recenzji--
http://www.greenmanreview.com/book/book_gaiman_oddandthefrostgiants.html to jedna z nich.

piątek, 7 marca 2008

króciutki przypis do darmowego dostępu

Neil napisał w środę 5 marca 2008 o 23:17
Dziś moja asystentka Lorraine robi w kuchni tajemnicze rzeczy aby otrzymać wosk pszczeli ze zboin, a ja głównie robię przez telefon poprawki w "Księdze cmentarnej".

I tak. Darmowe książki. Zacząłem wspominać czasy, kiedy stosowaliśmy tę zasadę do papierowych książek - rozdawanie za darmo, żeby popularyzować pisarza albo ideę a nawet pomijając złodziei (pamiętajcie, w Wielkiej Brytanii do listy "czterech autorów którzy sami znikają z półek i nie zapomnijcie o powieściach graficznych" można dodać Terry'ego Pratchetta) zostaje choćby Dzień Darmowego Komiksu. A zanim pojawił się Dzień Darmowego Komiksu był już zeszyt 8. "Sandmana".

Był rok 1989. Napisałem "Sndmana" #8, Mike Dringenberg go narysował, a dział redakcji i marketingu w DC Comics były do niego bardzo entuzjastycznie nastawione. Zebrałem trzy strony cytatów z pisarzy fanasy i horrorów na temat "Sandmana", napisałem "The Story So Far" ["Opowieść do tej pory"]. DC Comics dodrukowało zeszyt 8 "Sandmana" i wysłało każdemu sprzedawcy za darmo o 25% więcej egzemplarzy, niż zamawiali i mogli z nimi zrobić co tylko chcieli.

Niektóre sklepy po prostu je sprzedały.

Mądrzejsze je rozdawały. Niektóre z mądrzejszych sklepów nawet napisały do DC z prośba o więcej. I te, które je rozdawały to te same, które rok później nie miały większego problemu ze sprzedaniem swoim klientom "Sandmanów" w miękkiej okładce. A następnie "Sandmanów" w twardej oprawie. A niektóre z nich sprzedają teraz "The Absolute Sandman".

(kilka osób napisało informują, że tom 3 "ABSOLUTE SANDMAN" jest już na stronie Amazon z dodatkową 5% zniżką za wcześniejsze zamówienie, co daje w sumie 42% niższą cenę.

W każdym razie nikt nie narzekał, że obniżamy ceny innych komiksów, albo że to marksizm w akcji, albo że to zrujnuje detalicznych sprzedawców komiksów. Chodziło o poszerzenie grona czytelników, o przekonanie ludzi, że spokojnie można spróbować czegoś nowego.

(właśnie dzwoniłem do Briana Hibbsa z Comix Experience, który naklejki z nazwą i adresem swojego sklepu nalepiał na darmowe komiksy i potem zostawiał je u fryzjerów, w autobusach i gdziekolwiek jeszcze mógł w stylu bookcrossingu - powiedział, że rozdał około 400 egzemplarzy "Sandmana #8" i wróciło do niego 100 czytelników, którzy od tej pory kupowali u niego wszystkie numery "Sandmana" i wydania zbiorcze, niektórzy teraz zamawiają u niego "Absolute Sandman". A potem dodał, że ci ludzie kupowali nie tylko "Sandmana", ale wielu z nich odkryło komiks w ogóle i kupowali wszystko...)
...

Rachel McAdams chciałaby zostać Czarną Orchideą na ekranie - też chciałbym to zobaczyć. Kiedy pisałem "Czarną Orchideę" nie za bardzo wiedziałem co robie i to widać, ale i tak jest tam kilka dialogów z których jestem bardzo zadowolony oraz zamierzona próba uniknięcia stereotypów z której nadal jestem dumny. A Dave McKean stworzył nową szkołę rysowania realistycznych superbohaterów (za co nadal przeprasza). To było nasze pierwsze dziecko , całkowicie w kolorze.

Życzę jej powodzenia.
...

Jak on wymyśla okładki? Mam na myśli Dave'a. Czy biorą sie one z jego głowy, tak jak z pisaniem? A może jest w HarperCollins komisja, która stwierdza "chcielibiśmy niebieską okładkę z nożem. I może jeszcze czarną z pasmami mgły... nie tak, może niech się trochę bardziej kłębi, jeśli można."

Mógłbyś go zapytać? I jeśli odpowie - przekazać?
Dzięki Neil!
-Miriam


Sam mogę odpowiedzieć - byłem przy tym. Pierwsza okładka została wymyślona na życzenie Harpers (wysłali mu szkic z propozycją tego, co chcieliby mieć i on to namalował). Jeśli chodzi o te, które zamieszczałem ostatnio, Dave po prostu przeczytał książkę (kiedy robił pierwszą ilustrację wciąż jeszcze ją pisałem), naszkicował kilka projektów i je wysłał.

Hej Neil,
Chciałbym zapytać co stało się ze skończoną właściwie okładką "Księgi Cmentarnej" którą zamieściłeś przed kilkoma tygodniami? Mam wrażenie, że Dave czasem ni z tego ni z owego oddaje skończoną pracę, ale czy to było przygotowane do promocji, czy była to po prostu wczesna wersja? Wiem co to znaczy przerabiać okładki po kilka razy, nie tylko szkice, ale też i gotowe ilustracje i uważam, że niektóre z zamieszczonych przez Ciebie projektów są dużo lepsze, ale tak się zastanawiałem...
-Joel Stewart


Cóż, istnieje i być może będzie wykorzystana przy promocji, albo pojawi się z tyłu wydania Subterranean Press albo jako kolorowy frontyspis limitowanej edycji Bloomsbury, ale prawdopodobnie nie zostanie okładką (chyba że zechce ją któryś z zagranicznych wydawców).

Była robiona na zamówienie, ale zupełnie nie oddawała charakteru książki, którą napisałem, dlatego znów zwróciliśmy się do Dava mówiąc, że "już nie musisz martwić się jak zrobić okładkę odpowiednią dla młodych czytelników. Po prostu zrób okładkę."

I owszem, uważam, że większość z tych, które oddał później jest mocniejsza.

I tak, zdarzało się już, że Dave po prostu oddawał skończoną pracę. W przypadku "Sandmana" zrobił tak już po tym jak usunięto go z książki, kiedy rozpoczynaliśmy "Dom Lalki". Powiedziano mu, że został zwolniony z "Sandmana" żeby mógł skupić się na skończeniu "Arkham Asylum", a on po prostu poszedł do domu, zrobił okładki do trzech kolejnych tomów "Sandmana" i wysłał je do DC...
...

Co mi przypomina -- od dawna nie zamieszczałem linku do http://gaimanmckeanbooks.co.uk/ -- jest tam trochę znakomitych wygaszaczy, kartek elektronicznych itp autorstwa Dave'a McKeana...

czwartek, 6 marca 2008

urodzony wolnym

Neil napisał w poniedziałek 3 marca 2008 o 20:26

Dostałem mnówstwo uroczych listów od osób, które dzięki darmowym źródłom odkryły swoich ulubionych pisarzy i następnie kupiły ich dzieła. Choć miałem odrobinę nadziei, że ktoś zapyta mnie "Skoro tak bardzo podoba ci się idea darmowego dostępu to dlaczego nie napiszesz za darmo, zrzekając sie honorariów książki, która mogłaby być sprzedawana niewiarygodnie tanio albo i rozdawana, aby zachęcić ludzi do czytania? I co wtedy, mądralo?" Ale nikt nie zapytał.

W sumie szkoda, bo wtedy mógłbym pokazać, że zrobiłem tak - przynajmniej jeśli chodzi o napisanie - w zeszłym roku. To krótka książka pod tytułem "Odd i Lodowi Giganci" wydana w Wielkiej Brytanii i Irlandii przez Bloomsbury Books z okazji Światowego Dnia Książki 2008, który będzie miał miejsce w najbliższy czwartek, 6 marca.
I nie tylko ja tak zrobiłem.

Mówiąc krótko, każde brytyjskie i irlandzkie dziecko dostanie kupon na książkę i będzie mogło zdecydować na co go przeznaczyć (mają do wyboru dziewięć książek, większość z nich została napisana specjalnie z tej okazji). Nikt - autorzy, ilustratorzy, wydawcy, sprzedawcy, Book Tokens ani szkoły - nie zarobi na tym ani grosza. (może z wyjątkiem Amazon.co.uk, który robi przyzwoity interes na międzynarodowych wysyłkach.)
"13 milionów dzieci w wieku szkolnym w całym Zjednoczonym Królestwie otrzyma Kupon Światowego Dnia Książki o wartości £1 który przez cały marzec będzie można wymienić na Książkę Za Funta w jednej z ponad 3000 księgarni biorących udział w akcji w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Kupon można wykorzystać również przy zakupie dowolnej książki lub audiobooka o wartości powyżej £2.99. Kupony Światowego Dnia Książki sponsoruje National Book Tokens a koszty wykupu książek pokrywane są przez same księgarnie."
Tu również książki są jak nasiona dmuchawca i nie wszystkie padną na podatną glebę. Jakaś część tych 13 milionów dzieci zniszczy swoją książką, inne ją rzucą, niektóre nawet nie wezmą w tym udziału. Ale część z nich wybierze samodzielnie swoją własną książkę, odkryją w niej coś, na to inaczj by nie trafiły, być może nawet stwierdzą, że czytanie i posiadanie właśnych książek bywa bardzo przyjemne i... być może... sprawi to, iż nawet za sto lat będą wciąż jeszcze istnieć księgarnie oraz ludzie czytający książki.
Właśnie poszperałem w googlach żeby sprawdzić, czy są już jakieś recenzje "Odda". Nie widziałem w żadnej z gazet, ale
...
Dużo ludzi napisało, że rentgen płuc jest potrzebny do sprawdzenia, czy nie choruje się na gruźlicę. Nikt nie wyjaśnił dlaczego zdjęcie trzeba przywieźć do Stanów w bagażu podręcznym (takie są przepisy, a przynajmniej takie były w 1992). Po wyglądowaniu zapytałem urzędnika imigracyjnego czy ktoś będzie je oglądał i odpowiedział mi, że nikt nigdy nie sprawdza zdjęć rentgenowskich z bagażu podręcznego. Nigdy? Nigdy - odpowiedział urzędnik.
...
Jeżeli twój pies nagle zauważy i zacznie gonić kota (który już nie siedzi na drzewie) podczas gdy ty stoisz w kałuży, która właśnie z powrotem zamarzła, a ty wykonasz nagły i źle zaplanowany ruch z zamiarem powstrzymania kota przed pościgiem (a psa przed utratą oka - Księżniczka traktuje walki bardzo poważnie) i dość ciężko wylądujesz na kostce będziesz dziwnie zadowolony, jeśli po godzinie będziesz jedynie kulał i okładał nogę lodem. Zdaniem mojej lekarza (który akurat był w okolicy) mogło skończyć się czymś sto razy gorszym.
Księżniczka wróciła do domu, Cabal ma szramę pod okiem.

A Dave McKean przysłał dziewięć szkiców dziewięciu różnych okładek do "Księgi Cmentarnej" - wszystkie są imponujące. Dowiem się, czy wolno mi je tutaj zamieścić (tzn kiedy już wybierzemy ostateczną wersję). Myślę, że to interesujące w jaki sposób wybiera się okładkę książki. (Byłem też zachwycony, że kiedy Dave skończył czytać książkę napisał do mnie, że jest dużo mocniejsza, niż "Koralina".)

Więcej na temat darmowego i takie tam

Neil napisał w poniedziałek 3 marca 2008 o 12:14

Właśnie to dostałem i pomyślałem, że zasługuje na dłuższą odpowiedź...

Witam Panie Gaiman:
Jako księgarz jestem nieco zaskoczony pańskim niedawnym komentarzem na temat darmowych książek i ściągania z HarperCollins. Gdy mówi pan "problemem nie jest to, że książki się rozdaje, albo to, że ludzie czytają książki, za które nie zapłacili. Problemem jest to, że większość ludzi nie czyta dla przyjemności." chyba pan zapomina, że wszyscy księgarze mają nadzieję sprzedać pana książkę zarówno czytelnikom, jak i tym, którzy nimi nie są. Nasza sytuacja jest tym lepsza, im więcej spośród tych drugich staje się czytelnikami, ale nie przetrwamy jeżeli czytelnicy udadzą się gdzie indziej. Nie jestem zupełnie przeciwny darmowemu dostępowi do literatury - wierzę mocno, że im więcej ludzi czyta, tym więcej ludzie czytają - ale jeśli my, niezależni sprzedawcy, mamy przetrwać musimy zostać uwzględnieni gdzieś w tym równaniu. Sądzę również, że jako niezależni sprzedawcy nie mamy PRAWA istnieć, że nasz czas już przeminął albo właśnie mija, ale byłoby miło, gdyby udało nam się pozostać. Wierzę, że możemy - i służymy bardzo ważnemu celowi. Dziękuję. Nie wyczuwam, żeby miał pan osobiście coś przeciwko sprzedawcom książek, chcę tylko aby wiedział pan jak ten komentarz może zostać przez niektórych zrozumiany.
Don Muller
Old Harbor Books
201 Lincoln Street
Sitka, Alaska 99835

Witaj Don,
Ja widzę to nie jako "albo dostaną to za darmo albo pójdą kupić to u Ciebie", ale jako "Skąd biorą się ludzie, którzy przychodzą i kupują książki, dzięki którym kręci się Twój biznes?"

Sprzedawane przed Ciebie książki podlegają pewnej liczbie "podań dalej". Kupuje je jedna osoba. Potem zostają przekazane kolejnym. Ci kolejni mogą autora polubić lub nie.

Jeżeli go polubią mogą pojawić się w Twojej księgarni i kupić kilka tytułów dostępnych aktualnie w miękkiej oprawie albo tę książkę, która im się spodobała, aby móc ją przeczytać ponownie. Tego właśnie chcesz.

Tak samo jak księgarz, który uważa bibliotekę za wroga, bo ludzie chodzą tam czytać - za darmo! - to, co on sprzedaje zapomina, że biblioteki skupiają osoby które lubią i czerpią przyjemność z książek, stanowią jego klientelę i rozpowszechniają wiedzę na temat ulubionych pisarzy i książek wśród innych ludzi, którzy mogą po prostu iść i je kupić.

Jeżeli czytelnik trafi (za darmo - w bibliotece, w internecie, pożyczając od znajomego albo na parapecie) na pisarza, którego naprawdę polubi, a ów pisarz wydaje właśnie nowiutką książkę w twardej oprawie, istnieje duża szansa, że taki czytelnik wstąpi do Twojej księgarni i nabędzie nowiutkie wydanie w twardej oprawie. Tego właśnie chcesz. Naprawdę chcesz, żeby zdarzało się to często, bo na przepięknych nowiutkich wydaniach w twardej oprawie zarobisz więcej, niż kiedykolwiek na miękkich oprawach (a prawdopodobnie więcej, niż na czymkolwiek innym w całej księgarni).

Nie wierzę, że istnieje ktoś, kto może pozwolić sobie na egzemplarz "Amerykańskich bogów" i nie kupi go (lub innej mojej książki), bo w sieci jest dostępny za nic. (Przynajmniej nie w tej chwili.) Myślę, że znacznie bardziej prawdopodobne jest iż niektórym czytającym online przypadnie do gustu autor i kupią więcej książek. Co jest dobrą wiadomością dla właścicieli księgarni.

(Pamiętajcie, że jeden na czterech dorosłych nie przeczytał w ubiegłym roku ani jednej książki. Spośród tych, którzy twierdzą, że czytali mediana (wartość powyżej i poniżej której znalazło się po połowie) wyniosła dziewięć książek dla kobiet i pięć dla mężczyzn. Liczby wskazują również, że najwięcej czytają ludzie po studiach, a osoby po 50 czytają więcej, niż młodsi. Co oznacza, że będziesz potrzebował sposobu, aby zachęcić młodych czytelników do książek. Oraz że jeżeli komuś spodobają się "Amerykańscy bogowie" i postanowi kupić u Ciebie wszystkie moje książki będzie ich więcej, niż większość Amerykanów przeczyta w roku.

Myślę, że bardzo prawdopodobne jest, że ktoś kto przeczytał w sieci i polubił "Amerykańskich bogów" w okolicy 30 września postanowi udać się do Twojej księgarni lub jakiejś innej i zabulić $17.99 za egzemplarz "Księgi cmentarnej" w twardej okładce.

W moim pojęciu to nie jest zabieranie pieniędzy z kieszeni księgarzy.

(Kradnąc metaforę Cory'ego Doctorowa, to jest raczej jak nasionka dmuchawca, niż jak ssaki. Ssak wydaje na świat kilkoro potomków wymagających znacznych środków. Dmuchawiec produkuje niesamowicie dużo nasion, bo dla niego koszt jest niewielki, ale te, które wypuszczą pędy, wyrosną.)

Ale ja nie zawsze rozumiem księgarzy.

Old Harbor Books wygląda wspaniale -- http://litsite.alaska.edu/akbooksellers/oldharbor.html
-- i wygląda na miejsce, które jest zaangażowane w zdobywanie czytelników i tworzenie czytelniczej społeczności. Moja (świętej pamięci) lokalna księgarnia była urządzona tak, że łatwiej było przejść się dookoła i z niej wyjść, niż znaleźć i kupić książkę. Sprzedawca przez większość czasu siedział przy kasie, grał w internetowe szachy, był raczej mało pomocny, nieco gburowaty, a klienci byli dla niego utrapieniem (dla mnie był miły, bo jestem mną, ale mimo wszystko). Nie miewał w ogóle bestsellerów w miękkiej okładce, bo ludzie "mogą zawsze pojechać sobie po nie do Wal-Marta" a kiedy sklep ostatecznie zamknięto kartka na drzwiach głosiła, że do ruiny doprowadził ich Amazon.com, podczas gdy wyraźnie tak nie było. Wydaje mi się, że nie potrafili zwabić ludzi do księgarni (do tego służą te bestsellery) a tym, którzy nawet tam trafili nie dostarczali specjalnie miłych wrażeń...

Ale zboczyłem z tematu...

Tak czy inaczej (prawdopodobnie się powtarzam) to jest eksperyment. Harper Collins będzie obserwował przez następne miesiące liczby. Jeżeli sprzedaż "Amerykańskich bogów" lub wszystkich innych moich książek drastycznie spadnie - więcej tego nie zrobią. Jeśli natomiast "Amerykańscy bogowie" będą sprzedawać się lepiej, jeśli inne moje książki także poprawią swoje miejsce w statystykach Bookscan to myślę, że Ty i inni księgarze będą sprzedawać więcej i wtedy nie będziecie mieli o co się martwić.

Pamiętaj, że wydawcy nie zarabiają na ściąganiu książek za darmo lub ich darmowym udostępnianiu w internecie. Tak jak Ty ( i jak ja) zarabiają na sprzedaży książek.

To, czego chcemy wszyscy to sprzedać więcej książek. Czytelnikom, nie-czytelnikom i tym, którym się wydawało, że to nie w ich guście.

Poza tym, przychodzi mnóstwo listów tego typu:

Żadnego pytania - chciałem tylko dać Ci znać, że po przeczytaniu w sieci 200 stron Twoich "Amerykańskich bogów" po prostu musiałem pójść i kupić książkę.
Świetna rzecz!

co być może sprawi, że poczujesz się lepiej...

...
Drogi Neilu
Chyba możesz posłuchać znów na stronie BBC. Wszystkie programy radiowe mają tydzień dobroci i można posłuchać ich raz jeszcze. W ten sposób udało mi się trafić na program o Lovecrafcie. The Beeb nadają swój program również przez iplayer (jeszcze nie jest kompatybilny z Macami). Oglądałem odcinek "Światów Fantasy" o dziecięcych bohaterach, zostały tylko dwa dni. Jeszcze dwa w serii i wydaje mi się, że są warte zobaczenia.
Pozdrawiam,
Philip

Niestety nie ma "Płyt z Bezludnej Wyspy" ani "Wyboru Tygodnia".

Panie Gaiman - gratuluję skończenia "Księgi cmentarnej". Nie mogę się doczekać aż znajdzie się w moich zbiorach. Mam dwa pytania i są one ze sobą powiązane.

1) Dorastał pan w Anglii, ale potem przeprowadził się do Stanów. Jak trudna/ czasochłonna była w tym czasie procedura (papiery itp.) i co skłoniło pana do przeprowadzki tutaj?
2) a jeżeli ktoś chciałby zrobić odwrotnie i przeprowadzić się ze Stanów Zjednoczonych do Anglii czy mógłby pan zasugerować jakieś strony internetowe od których należałoby zacząć poszukiwania? Wiem, że jest pan zajętym człowiekiem, ale będę wdzięczny za udzielenie jakiejkowiek rady.

1)Dość czasochłonne, nie tak bardzo trudne. Sądzę, że fakt iż mieliśmy dwójkę dzieci wyjaśniał stanowczo, że nie poślubiłem żony wyłącznie po to, aby dostać się do Ameryki, a że większość mojego przychodu pochodziła (wtedy) z DC Comics nie stanowiłem poważnego obciążenia dla amerykańskiej gospodarki. Wciąż zastanawia mnie dlaczego musiałem zabrać ze sobą w bagażu podręcznym zdjęcie rentgenowskie płuc i mile wspominam panią z amerykańskiej ambasady, która zadzwoniła do mnie i powiedziała cichutko, że zostawiłem u niej oryginał podczas gdy powinienem był dostarczyć kopię, a kiedy jej podziękowałem kazała mi siedzieć cicho, bo jeśli wydałoby się, że mi pomagała mogłaby stracić pracę.

2) To miło z Twojej strony, ale nie znajdę więcej, niż Ty przy pomocy szybkiego wyszukiwania w Google. Chociaż http://www.uk-yankee.com/ wygląda jak dobre miejsce do rozpoczęcia poszukiwań.

...

Panie Gaiman,

Jako że pańska miłość do bibliotek została dobrze udokumentowana na pana blogu z pewnością nie ja pierwsza powiadamiam o istnieniu cudownej strony www.deweydonationsystem.org (pod hasłem: pomagamy książkom znajdować biblioteki od 2003). W tym roku ich wysiłki skupiają się na Children's Institute w Los Angeles, który na przeróżne sposoby pomaga maltretowanym dzieciom oraz Fundacji Rockhouse na Jamajce, który opiekuje się najuboższymi dziećmi w Negril. Dewey Donation System (z którym nie mam nic wspólnego poza byciem darczyńcą) to społeczna kampania prowadzona po prostu z miłości do książek i z pełnym przekonaniem, że potrafią one zmienić życie. Jako bibliotekarka i prawdziwy mol książkowy (pożerający pana książki, a także wiele, wiele innych) wiem, że to prawda. Dziękuję za poświęcony mi czas i za tak ukochane książki pańskiego autorstwa,
Stephanie Betts

Co dziwne, byłaś pierwsza - ale dziękuję...

A to sprawiło, że się uśmiechnąłem: http://cjsd.blogspot.com/2008/02/ten-simple-rules-for-graduate-students.html

To mnie zafascynowało: http://www.sciencedaily.com/releases/2008/02/080214114517.htm

A to (z Gabinetu Cudów) jest mapa Google świętych miejsc ameryki w stylu "Amerykańskich bogów".

A czytającym "Amerykańskich bogów" właśnie teraz warto polecić stronę http://www.frowl.org/gods/gods.html, oraz w serwisie Neilgaiman.com http://www.neilgaiman.com/works/Books/American+Gods/in/183/ (zadziwiająco niekompletna bibliografia).

sobota, 1 marca 2008

Natura darmowego dostępu

Piątek 29 lutego 2008


Rozmawiam w tej chwili z Harper Collins na temat tego jak sprawić, żeby czytanie Amerykańskich Bogów w sieci uczynić bardziej przyjemnym. A także na temat tego, jak rozdawać książkę w taki sposób, aby uszczęśliwić zarówno Harper Collins, jak i, powiedzmy, Cory'ego Doctorowa.

Zaskoczyły mnie maile od ludzi oskarżających mnie o szkodzenie innym autorom przez rozdawanie czegokolwiek, ponieważ według nich rozdawanie bestsellera za darmo jest obniżaniem jego wartości itp. Uważam, że to trochę głupie.

Lubię rozdawać. Uważam to za rozsądne. Podoba mi się na przykład, że można przeczytać pierwszą część Sandmana na stronie DC Comics. (Jest tutaj: http://www.dccomics.com/media/excerpts/1696_1.pdf.) (Jednakże z powodów znanych tylko DC dwie ostatnie strony zostały zamieszczone w złej kolejnośći). Na http://www.neilgaiman.com/p/Cool%20Stuff/Short%20Stories jest pięć opowiadań i właśnie zdałem sobie sprawę, po przegrzebaniu strony, że umieściłem przez lata na blogu więcej esejów niż w sekcji esejów , o wiele więcej plików dźwiękowych niż kiedykolwiek pojawiło się w sekcji audio (mimo to na http://www.last.fm/music/Neil+Gaiman jest dużo darmowych plików)

Podczas jednego z wywiadów dziennikarz powiedział mi coś w stylu "Oczywiście prawdziwy wydawca nie rozdawałby prawdziwych książek", a ja odpowiedziałem, że wydawca "Autostopem przez galaktykę" Douglasa Adamsa rozdał 3 tys. kopii tej książki poprzez reklamę w Rolling Stone: "zapisz się i otrzymaj swoją książkę za darmo". Chcieli, aby "Autostopem przez galaktykę" rozprzestrzeniło się po kampusach, chcieli, żeby ludzie czytali ją i opowiadali o niej innym. Wciąż najlepszą reklamą dla książki jest informacja z pierwszej ręki.

Tak właśnie ludzie wynajdują nowych pisarzy już od ponad stu lat. Ktoś powiedział "Czytałem to. Dobre. Myślę, że ci się spodoba. Proszę, możesz pożyczyć.". Ktoś inny bierze książkę, czyta ją i w taki sposób może powiedzieć a! znalazłem nowego pisarza.

Biblioteki są bardzo pożyteczne: nie powinno się płacić za każdą książkę, którą się przeczyta.

Jestem jednym z pisarzy mających szczęście i możliwość utrzymania się z tego, co napisali. Jeśli przez rozdawanie mojej książki nie mógłbym już utrzymać się z pisania i musiał znaleźć prawdziwą pracę - albo inni pisarze mieliby mniejszą szansę utrzymać się ze swojej pracy - nie robiłbym tego.

Jak próbowałem wyjaśnić w wywiadzie dla Guardiana, problemem nie jest to, że książki się rozdaje, albo to, że ludzie czytają książki, za które nie zapłacili. Problemem jest, że większość ludzi nie czyta dla przyjemności.

...


Jeśli dziecko weźmie batonika i zacznie uciekać, zanim zakujesz go w kajdanki dajesz mu ostrzeżenie. Tak samo jest z tymi bezmyślnymi nastolatkami, którzy idą do supermarketu, biorą podwójne próbki ciasta z owocami i kawał sera, ostrzegasz ich, że postawione im zostaną zarzuty dużej kradzieży, a jeśli spróbują walczyć i uciekać zostaną, niestety, najpierw obezwładnieni, a jeśli wciąż będą stawiać agresywny opór, zranieni. Na szczęście ogień raniący w celu powstrzymania nastoletnich kleptomanów może być otworzony relatywnie łatwo, wszyscy bowiem biegają po linii prostej, a więc trafienie w kolano będzie relatywnie proste z drugiego piętra. Ale wszyscy oni najpierw dostają ostrzeżenie, nie strzelamy do sklepowych złodziejaszków zanim nie stawią agresywnego oporu.

Ah, cudy Mall-Ninjas. Kliknij na link aby zobaczyć kontekst tego fragmentu i wiele wiele więcej tego co tu przeczytaliście. Naprawdę strasznie, cudownie, niezamierzenie, śmiesznie..

Dzieciaki! Książka za darmo!

Neil napisał w czwartek 28 lutego 2008


Dobrą wiadomością jest link do darmowej wersji Amerykańskich Bogów (po angielsku) on-line na marginesie naszego bloga. Złe wiadomości są takie, że link nie działa.

[Już działa!]

Przez następny miesiąc darmowa wersja Amerykańskich Bogów czeka na was na
http://tiny.cc/WRiXE

Czujcie się upoważnieni do dzielenia się linkiem jak najszerzej się da w sieci. Jeśli zadziała, ludzie przeczytają książkę, a wtedy a) być może będziemy w stanie zamieścić jeszcze jedną książkę i b) wcześniej czy później po prostu pozwolą nam wypuścić książkę w formie elektornicznej...

[poprawka: Artysta znany wcześniej jako Web Elf powrócił z emerytury i naprawił wszystko. Hurra. Odwiedźcie go na the Fabulist i wznieście toast na jego cześć.]

sobota, 9 lutego 2008

Urodzinowa Rzecz

Jak mogliście się domyślić, dziś są siódme urodziny tego bloga. 9 lutego 2001r. zacząłem toto pisać. A teraz, 1, 071,213 słów później, dalej działa. (Dopóki nie zmieni się wiatr, jak powiedziała Mary Poppins.)

Zdecydowaliśmy, że jako mały prezent urodzinowy, pierwotnie na miesiąc, udostępnimy online jedną z moich książek, za darmo, gratis i bez niczego.

Jednak którą książkę...? A, to zależy od was.

Chcę, żebyście pomyśleli-- nie która z poniższych książek jest Waszą ulubioną, ale którą książkę oddalibyście swojemu przyjacielowi, który jeszcze nigdy nie czytał niczego mojego. Która z nich by to była? Od czego chcielibyście, żeby zaczęli?

Kliknijcie na okładkę książki, którą chcielibyście zobaczyć za darmo w sieci. Głosowanie będzie trwało tydzień, a później ogłosimy (i Harper Collins udostępni do czytania) zwycięską książkę.


American GodsAnansi BoysCoralineFragile Things
Amerykańscy bogowieChłopaki AnansiegoKoralinaRzeczy ulotne

M is for Magic - HardcoverNeverwhereSmoke & MirrorsStardust
M jak magiaNigdziebądźDym i lustraGwiezdny pył
[Wyświetl obecne wyniki]