Dr Sketchy's to zdaniem New York Timesa, "skrzyżowanie zajęć rysunku z natury i kabaretu new-wave", które odbywają się w wielu miastach na całym świecie. Pomysłodawczynią jest znakomita Molly Crabappl
Johnny Blazes był niesamowitym Pożądaniem.
Tess Aquarium odgrywała Malignę.
A Stoya była Śmiercią, na widok której można było... paść trupem.
Zdjęcia autorstwa niewiarygodnie utalentowanej Lauren Goldberg.
Więcej zdjęć i relacja z wieczoru, nie mówiąc o zdjęciach szkicujących artystów, można znaleźć na stronie http://www.drsketch
...
Jestem patronem Open Rights Group.
W ubiegłym roku przeprowadzili ze mną wywiad w pokoju hotelowym w Londynie. Jego fragment zamieszczono na stronie http://zine.openrigh
Opowiadam w nim o prawach autorskich, o błędnych przekonaniach dotyczących praw w sieci oraz o moich obserwacjach dotyczących tego jak piractwo może stać się akcją promocyjną.
Interesujące jak w ciągu ostatnich kilku dni ten klip zyskał na popularności.
Nie wkleję go tutaj - zajrzyjcie na stronę Open Rights Group i obejrzyjcie sami. Jako Patron powinienem dbać o zapraszanie gości na ich stronę.
Pomyślałem, że przy okazji przypomnę (takie wklejanie przeszłych wpisów to świetna zabawa) fragmenty wpisów na temat Udostępniania Za Darmo. Wszystkie są oznaczone etykietą "książka za darmo": http://neilgaiman-pl.blogspot.com/search/label/ksi%C4%85%C5%BCka%20za%20darmo
Sytuacja była taka, że z okazji 7. urodzin bloga zamieściliśmy w sieci na miesiąc książkę do czytania za darmo. (Odbyło się głosowanie i Amerykańscy bogowie zdobyli gigantyczną przewagę.)
Z "Natury darmowego dostępu" z 29 lutego 2008: http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2008/03/natura-darmowego-dostpu.html
Rozmawiam w tej chwili z Harper Collins na temat tego jak sprawić, żeby czytanie Amerykańskich Bogów w sieci uczynić bardziej przyjemnym. A także na temat tego, jak rozdawać książkę w taki sposób, aby uszczęśliwić zarówno Harper Collins, jak i, powiedzmy, Cory'ego Doctorowa.
Zaskoczyły mnie e-maile od osób oskarżających mnie o szkodzenie innym autorom przez rozdawanie czegokolwiek, ponieważ według nich rozdawanie bestsellera za darmo jest obniżaniem jego wartości itp. Uważam, że to trochę głupie.
Lubię rozdawać. Uważam, że to rozsądne. Podoba mi się na przykład, że można przeczytać pierwszą część Sandmana na stronie DC Comics. (Jest tutaj: http://www.dccomics.com/media/excerpts/1696_1.pdf.) (Jednakże z powodów znanych tylko DC dwie ostatnie strony zostały zamieszczone w złej kolejności). Na http://www.neilgaiman.com/p/Cool%20Stuff/Short%20Stories jest pięć opowiadań i właśnie zdałem sobie sprawę, po przegrzebaniu strony, że umieściłem przez lata na blogu więcej esejów niż w sekcji esejów , o wiele więcej plików dźwiękowych niż kiedykolwiek pojawiło się w sekcji audio (mimo to na http://www.last.fm/music/Neil+Gaiman jest dużo darmowych plików)
Podczas jednego z wywiadów dziennikarz powiedział mi coś w stylu "Oczywiście prawdziwy wydawca nie rozdawałby prawdziwych książek", a ja odpowiedziałem, że wydawca "Autostopem przez galaktykę" Douglasa Adamsa rozdał 3 tys. kopii tej książki poprzez reklamę w Rolling Stone: "zapisz się i otrzymaj swoją książkę za darmo". Chcieli, aby "Autostopem przez galaktykę" rozprzestrzeniło się po kampusach, chcieli, żeby ludzie czytali ją i opowiadali o niej innym. Wciąż najlepszą reklamą dla książki jest informacja z pierwszej ręki.
Tak właśnie ludzie wynajdują nowych pisarzy już od ponad stu lat. Ktoś powiedział "Czytałem to. Dobre. Myślę, że ci się spodoba. Proszę, możesz pożyczyć.". Ktoś inny bierze książkę, czyta ją i w taki sposób może powiedzieć "ha! znalazłem nowego pisarza".
Biblioteki są bardzo pożyteczne: nie powinno się płacić za każdą książkę, którą się przeczyta.
Jestem jednym z pisarzy mających szczęście i możliwość utrzymania się z tego, co napisali. Jeśli przez rozdawanie mojej książki nie mógłbym już utrzymać się z pisania i musiał znaleźć prawdziwą pracę - albo inni pisarze mieliby mniejszą szansę utrzymać się ze swojej pracy - nie robiłbym tego.
Jak próbowałem wyjaśnić w wywiadzie dla Guardiana, problemem nie jest to, że książki się rozdaje, albo to, że ludzie czytają książki, za które nie zapłacili. Problemem jest to, że większość ludzi nie czyta dla przyjemności.
Z 3 marca 2008, "Więcej na temat darmowego i takie tam " http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2008/03/wicej-na-temat-darmowych-i-takie-tam.html
Z 5 marca 2008, "króciutki przypis do darmowego dostępu": http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2008/03/krciutki-przypis-do-darmowego-dostpu.html
Wyniki umieszczenia za darmo na miesiąc AMERYKAŃSKICH BOGÓW przyszły w sierpniu. Sprzedaż moich książek - i to wszystkich tytułów - w niezależnych księgarniach wzrosła znacznie w czasie, kiedy Amerykańscy bogowie byli dostępni za darmo. Sprzedało się więcej egzemplarzy Amerykańskich bogów. I więcej wszystkich innych książek. A kiedy zdjęliśmy książkę ze strony, sprzedaż wróciła do poziomu sprzed akcji.
A jeśli doczytaliście do tego momentu, mogę Wam powiedzieć, że postanowiłem utrzymać dobrą formę i dobry stan zdrowia, więc wypróbowuję nowy program Wii Yoga and Pilates i naprawdę mi się on podoba. (Robiłem ćwiczenia z jogi na Wii Fit, ale to nie to samo, co Ćwiczenie Jogi Z Amandą Palmer. A ten program bardziej to przypomina. "Spociłeś się?" zapytała Amanda podejrzliwie, kiedy opowiadałem jej o tym przez telefon i odpowiedziałem, że Owszem, spociłem się.)
Teraz częściej biegamz psami w śniegowcach, niż spaceruję. One to uwielbiają, a i mnie zaczyna to sprawiać przyjemność.
Właśnie to dostałem i pomyślałem, że zasługuje na dłuższą odpowiedź...
Witam Panie Gaiman:
Jako księgarz jestem nieco zaskoczony pańskim niedawnym komentarzem na temat darmowych książek i ściągania z HarperCollins. Gdy mówi pan "problemem nie jest to, że książki się rozdaje, albo to, że ludzie czytają książki, za które nie zapłacili. Problemem jest to, że większość ludzi nie czyta dla przyjemności." chyba pan zapomina, że wszyscy księgarze mają nadzieję sprzedać pana książkę zarówno czytelnikom, jak i tym, którzy nimi nie są. Nasza sytuacja jest tym lepsza, im więcej spośród tych drugich staje się czytelnikami, ale nie przetrwamy jeżeli czytelnicy udadzą się gdzie indziej. Nie jestem zupełnie przeciwny darmowemu dostępowi do literatury - wierzę mocno, że im więcej ludzi czyta, tym więcej ludzie czytają - ale jeśli my, niezależni sprzedawcy, mamy przetrwać musimy zostać uwzględnieni gdzieś w tym równaniu. Sądzę również, że jako niezależni sprzedawcy nie mamy PRAWA istnieć, że nasz czas już przeminął albo właśnie mija, ale byłoby miło, gdyby udało nam się pozostać. Wierzę, że możemy - i służymy bardzo ważnemu celowi. Dziękuję. Nie wyczuwam, żeby miał pan osobiście coś przeciwko sprzedawcom książek, chcę tylko aby wiedział pan jak ten komentarz może zostać przez niektórych zrozumiany.
Don Muller
Old Harbor Books
201 Lincoln Street
Sitka, Alaska 99835
Witaj Don,
Ja widzę to nie jako "albo dostaną to za darmo albo pójdą kupić to u Ciebie", ale jako "Skąd biorą się ludzie, którzy przychodzą i kupują książki, dzięki którym kręci się Twój biznes?"
Sprzedawane przed Ciebie książki podlegają pewnej liczbie "podań dalej". Kupuje je jedna osoba. Potem zostają przekazane kolejnym. Ci kolejni mogą autora polubić lub nie.
Jeżeli go polubią mogą pojawić się w Twojej księgarni i kupić kilka tytułów dostępnych aktualnie w miękkiej oprawie albo tę książkę, która im się spodobała, aby móc ją przeczytać ponownie. Tego właśnie chcesz.
Tak samo jak księgarz, który uważa bibliotekę za wroga, bo ludzie chodzą tam czytać - za darmo! - to, co on sprzedaje zapomina, że biblioteki skupiają osoby które lubią i czerpią przyjemność z książek, stanowią jego klientelę i rozpowszechniają wiedzę na temat ulubionych pisarzy i książek wśród innych ludzi, którzy mogą po prostu iść i je kupić.
Jeżeli czytelnik trafi (za darmo - w bibliotece, w internecie, pożyczając od znajomego albo na parapecie) na pisarza, którego naprawdę polubi, a ów pisarz wydaje właśnie nowiutką książkę w twardej oprawie, istnieje duża szansa, że taki czytelnik wstąpi do Twojej księgarni i nabędzie nowiutkie wydanie w twardej oprawie. Tego właśnie chcesz. Naprawdę chcesz, żeby zdarzało się to często, bo na przepięknych nowiutkich wydaniach w twardej oprawie zarobisz więcej, niż kiedykolwiek na miękkich oprawach (a prawdopodobnie więcej, niż na czymkolwiek innym w całej księgarni).
Nie wierzę, że istnieje ktoś, kto może pozwolić sobie na egzemplarz "Amerykańskich bogów" i nie kupi go (lub innej mojej książki), bo w sieci jest dostępny za nic. (Przynajmniej nie w tej chwili.) Myślę, że znacznie bardziej prawdopodobne jest iż niektórym czytającym online przypadnie do gustu autor i kupią więcej książek. Co jest dobrą wiadomością dla właścicieli księgarni.
(Pamiętajcie, że jeden na czterech dorosłych nie przeczytał w ubiegłym roku ani jednej książki. Spośród tych, którzy twierdzą, że czytali mediana (wartość powyżej i poniżej której znalazło się po połowie) wyniosła dziewięć książek dla kobiet i pięć dla mężczyzn. Liczby wskazują również, że najwięcej czytają ludzie po studiach, a osoby po 50 czytają więcej, niż młodsi. Co oznacza, że będziesz potrzebował sposobu, aby zachęcić młodych czytelników do książek. Oraz że jeżeli komuś spodobają się "Amerykańscy bogowie" i postanowi kupić u Ciebie wszystkie moje książki będzie ich więcej, niż większość Amerykanów przeczyta w roku.
Myślę, że bardzo prawdopodobne jest, że ktoś kto przeczytał w sieci i polubił "Amerykańskich bogów" w okolicy 30 września postanowi udać się do Twojej księgarni lub jakiejś innej i zabulić $17.99 za egzemplarz "Księgi cmentarnej" w twardej okładce.
W moim pojęciu to nie jest zabieranie pieniędzy z kieszeni księgarzy.
(Kradnąc metaforę Cory'ego Doctorowa, to jest raczej jak nasionka dmuchawca, niż jak ssaki. Ssak wydaje na świat kilkoro potomków wymagających znacznych środków. Dmuchawiec produkuje niesamowicie dużo nasion, bo dla niego koszt jest niewielki, ale te, które wypuszczą pędy, wyrosną.)
Ale ja nie zawsze rozumiem księgarzy.
Old Harbor Books wygląda wspaniale -- http://litsite.alaska.edu/akbooksellers/oldharbor.html
-- i wygląda na miejsce, które jest zaangażowane w zdobywanie czytelników i tworzenie czytelniczej społeczności. Moja (świętej pamięci) lokalna księgarnia była urządzona tak, że łatwiej było przejść się dookoła i z niej wyjść, niż znaleźć i kupić książkę. Sprzedawca przez większość czasu siedział przy kasie, grał w internetowe szachy, był raczej mało pomocny, nieco gburowaty, a klienci byli dla niego utrapieniem (dla mnie był miły, bo jestem mną, ale mimo wszystko). Nie miewał w ogóle bestsellerów w miękkiej okładce, bo ludzie "mogą zawsze pojechać sobie po nie do Wal-Marta" a kiedy sklep ostatecznie zamknięto kartka na drzwiach głosiła, że do ruiny doprowadził ich Amazon.com, podczas gdy wyraźnie tak nie było. Wydaje mi się, że nie potrafili zwabić ludzi do księgarni (do tego służą te bestsellery) a tym, którzy nawet tam trafili nie dostarczali specjalnie miłych wrażeń...
Ale zboczyłem z tematu...
Tak czy inaczej (prawdopodobnie się powtarzam) to jest eksperyment. Harper Collins będzie obserwował przez następne miesiące liczby. Jeżeli sprzedaż "Amerykańskich bogów" lub wszystkich innych moich książek drastycznie spadnie - więcej tego nie zrobią. Jeśli natomiast "Amerykańscy bogowie" będą sprzedawać się lepiej, jeśli inne moje książki także poprawią swoje miejsce w statystykach Bookscan to myślę, że Ty i inni księgarze będą sprzedawać więcej i wtedy nie będziecie mieli o co się martwić.
Pamiętaj, że wydawcy nie zarabiają na ściąganiu książek za darmo lub ich darmowym udostępnianiu w internecie. Tak jak Ty ( i jak ja) zarabiają na sprzedaży książek.
To, czego chcemy wszyscy to sprzedać więcej książek. Czytelnikom, nie-czytelnikom i tym, którym się wydawało, że to nie w ich guście.
Poza tym, przychodzi mnóstwo listów tego typu:
Żadnego pytania - chciałem tylko dać Ci znać, że po przeczytaniu w sieci 200 stron Twoich "Amerykańskich bogów" po prostu musiałem pójść i kupić książkę.
Świetna rzecz!
co być może sprawi, że poczujesz się lepiej...
Z 5 marca 2008, "króciutki przypis do darmowego dostępu": http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2008/03/krciutki-przypis-do-darmowego-dostpu.html
Darmowe książki. Zacząłem wspominać czasy, kiedy stosowaliśmy tę zasadę do papierowych książek - rozdawanie za darmo, żeby popularyzować pisarza albo ideę a nawet pomijając złodziei (pamiętajcie, w Wielkiej Brytanii do listy "czterech autorów którzy sami znikają z półek i nie zapomnijcie o powieściach graficznych" można dodać Terry'ego Pratchetta) zostaje choćby Dzień Darmowego Komiksu. A zanim pojawił się Dzień Darmowego Komiksu był już zeszyt 8. "Sandmana".
Był rok 1989. Napisałem "Sandmana" #8, Mike Dringenberg go narysował, a dział redakcji i marketingu w DC Comics były do niego bardzo entuzjastycznie nastawione. Zebrałem trzy strony cytatów z pisarzy fantasy i horrorów na temat "Sandmana", napisałem "The Story So Far" ["Opowieść do tej pory"]. DC Comics dodrukowało zeszyt 8 "Sandmana" i wysłało każdemu sprzedawcy za darmo o 25% więcej egzemplarzy, niż zamawiali i mogli z nimi zrobić co tylko chcieli.
Niektóre sklepy po prostu je sprzedały.
Mądrzejsze je rozdawały. Niektóre z mądrzejszych sklepów nawet napisały do DC z prośba o więcej. I te, które je rozdawały to te same, które rok później nie miały większego problemu ze sprzedaniem swoim klientom "Sandmanów" w miękkiej okładce. A następnie "Sandmanów" w twardej oprawie. A niektóre z nich sprzedają teraz "The Absolute Sandman".
(kilka osób napisało informują, że tom 3 "ABSOLUTE SANDMAN" jest już na stronie Amazon z dodatkową 5% zniżką za wcześniejsze zamówienie, co daje w sumie 42% niższą cenę.
W każdym razie nikt nie narzekał, że obniżamy ceny innych komiksów, albo że to marksizm w akcji, albo że to zrujnuje detalicznych sprzedawców komiksów. Chodziło o poszerzenie grona czytelników, o przekonanie ludzi, że spokojnie można spróbować czegoś nowego.
(właśnie dzwoniłem do Briana Hibbsa z Comix Experience, który naklejki z nazwą i adresem swojego sklepu nalepiał na darmowe komiksy i potem zostawiał je u fryzjerów, w autobusach i gdziekolwiek jeszcze mógł w stylu bookcrossingu - powiedział, że rozdał około 400 egzemplarzy "Sandmana #8" i wróciło do niego 100 czytelników, którzy od tej pory kupowali u niego wszystkie numery "Sandmana" i wydania zbiorcze, niektórzy teraz zamawiają u niego "Absolute Sandman". A potem dodał, że ci ludzie kupowali nie tylko "Sandmana", ale wielu z nich odkryło komiks w ogóle i kupowali wszystko...)
Wyniki umieszczenia za darmo na miesiąc AMERYKAŃSKICH BOGÓW przyszły w sierpniu. Sprzedaż moich książek - i to wszystkich tytułów - w niezależnych księgarniach wzrosła znacznie w czasie, kiedy Amerykańscy bogowie byli dostępni za darmo. Sprzedało się więcej egzemplarzy Amerykańskich bogów. I więcej wszystkich innych książek. A kiedy zdjęliśmy książkę ze strony, sprzedaż wróciła do poziomu sprzed akcji.
....
A jeśli doczytaliście do tego momentu, mogę Wam powiedzieć, że postanowiłem utrzymać dobrą formę i dobry stan zdrowia, więc wypróbowuję nowy program Wii Yoga and Pilates i naprawdę mi się on podoba. (Robiłem ćwiczenia z jogi na Wii Fit, ale to nie to samo, co Ćwiczenie Jogi Z Amandą Palmer. A ten program bardziej to przypomina. "Spociłeś się?" zapytała Amanda podejrzliwie, kiedy opowiadałem jej o tym przez telefon i odpowiedziałem, że Owszem, spociłem się.)
Teraz częściej biegamz psami w śniegowcach, niż spaceruję. One to uwielbiają, a i mnie zaczyna to sprawiać przyjemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz