poniedziałek, 14 lutego 2011

Powrót donosowo wsadzanych kociaków na przebudzenie

Neil napisał w piątek, 11 lutego 2011 o 17:04

Przychodzi do mnie mnóstwo świetnych propozycji postów z historii bloga, o których zapomniałem.

Zupełnie zapomniałem o tym poście, który stał się nawet inspiracją do stworzenia komiksu Nice Hair (Nice Hair był komiksem o kimś, kto nie do końca jest mną, mieszkającym z Timem i Grubym Bobem, którzy, hm, też mają włosy trochę jak ja.)

Cześć Panie Neilu,

chciałem tylko zaproponować mój ulubiony wpis na blogu. To z pewnością post zatytułowany 'Donosowo wsadzane kociaki na przebudzenie' (http://journal.neilgaiman.com/2003/08/nasally-inserted-wake-up-kittens.asp) - samo to wyrażenie bawi mnie za każdym razem, gdy o nim myślę. Przeczytałem tę notkę ładnych parę razy i za każdym razem chichoczę, kiedy sobie to wyobrażam.

Pozdrawiam i trzymaj tak dalej!
 (A, i jeszcze, jestem jednym z 50 ludzi, którzy składają się, żeby ściągnąć Amandę do Melbourne na jedno popołudnie w marcu. Strasznie mnie to cieszy.)

Nathan

Proszę bardzo...

Donosowo wsadzane kociaki na przebudzenie
Neil napisał o 2:39


Wygląda na to, że wszystko znów działa - dzięki wszystkim, którzy pomogli zidentyfikować problemy.

Tak więc szybki nocny post, pisany obok śpiącego-na-mojej-klawiaturze pręgowanego kociaka średniej wielkości, który nosi dumne imię Kapitan Morgan. Wygląda trochę jak Buddy-który-przepadł, jako że jest trochę brązowy i trochę paskowany. Jakiś miesiąc temu Lorraine znalazła go krążącego żałośnie koło domu. On i Kokos, kociak Maddy, od razu stali się nierozłączni. Kapitan Morgan to kociak o przemiłym usposobieniu, który ma tylko jedną przywarę.

Czeka aż zaśniesz, po czym wdrapuje się na twoje łóżko i próbuje wsadzić się do twojego nosa.

To się nigdy nie udaje, jako że masywny kociak jest znacznie większy od wnętrza nozdrza, ale mimo to on próbuje dopóki nie otworzysz oka, nie podniesiesz go i nie opuścisz na podłogę. Wtedy z powrotem wskakuje na łóżko i znów próbuje wsadzić swoją głowę do twojego nozdrza. Tak więc bezceremonialnie zrzucasz go na podłogę i zakopujesz twarz w poduszki; a on zakrada się na łóżko i czeka cierpliwie aż zaśniejsz i przewrócisz się lub po prostu podniesiesz głowę, by wziąć oddech, i ni stąd, ni zowąd, mały brązowy kot znów cierpliwie próbuje wepchnąć swoją głowę do twojego nosa.

Prędzej czy później budzi cię na tyle, że wstajesz, wynosisz go na korytarz, zamykasz dokładnie drzwi, upewniając się, że jest po drugiej stronie, i resztę nocy spokojnie przesypiasz.

Opowiedziałem dziś o tym osobliwym nawyku mojej asystentce Lorraine w ten swobodny sposób, który się stosuje, kiedy nie chce się zostać uznanym za szaleńca. "Ee, Kapitan Morgan próbuje wepchnąć mi się do nosa, kiedy śpię", powiedziałem jej. Na jej twarzy pojawił się wyraz ulgi. "Tak, mi też to robi", powiedziała, "Myślę, że nikt go nigdy porządnie nie oduczył picia mleka matki."

Przypuszczam, że to możliwe, chociaż myślałem, że złe odstawienie od mleka matki kończy się u kota ssaniem i żuciem różnych rzeczy, a nie wyszukanymi fantazjami o byciu donosowo wsadzaną małą mokrą mordką.

Czasami boję się, że pewnej nocy się nie obudzę, a on odniesie sukces w swojej dziwacznej misji i rano tylko koniuszek ogona wystający z nosa będzie dla mnie znakiem, że on kiedykolwiek istniał.

Co wcale nie jest tym, co chciałem napisać, siadając do tej notki - myślałem, że po prostu wstawię garść ciekawych linków przed pójściem spać...


A tu jeden z wyżej wspomnianych komiksów.


Uwielbiałem Kapitana Morgana. Po prostu się rozumieliśmy. Lubiłem go, a on mnie. Przyjaźniliśmy się przez parę lat do momentu, kiedy potrącił go samochód. Został pochowany pod kamieniem na Cmentarzu Zwieżąt obok altany w moim ogrodzie. Wykopałem dół, pochowałem go, powiedziałem o nim coś miłego i szczerego i pożegnałem się.

Brak komentarzy: