sobota, 19 lutego 2011

Bądź moją walentynką i wspomnienie o bardzo tłustym kocie.

Dziś zaczęła się odwilż. To pierwszy od początku zimy dzień, kiedy temperatura wspięła się powyżej zera: jest słonecznie i wspaniale. Pod koniec dnia gdzieniegdzie widać było spod śniegu trawę. Trawę! I przed nami jeszcze kilka takich dni.

Jutro wybieram się do Nowego Jorku na kilka spotkań (a we wtorek będę gościem niewiarygodnie utalentowanej Sarah Jones w Nuyorican. Zwykłe bilety są już wyprzedane, ale mogło zostać jeszcze kilka wejściówek) i to dobrze, bo obchodzenie walentynek, kiedy moja nowa żona jest po drugiej stronie globu wcale mi się nie uśmiecha. Czułbym się samotny. Dziwnie jest myśleć, że kiedy wrócę, śniegu może już nie być.

(Z drugiej strony, w tej części kraju niespodziewana burza śnieżna jest całkiem możliwa i kiedy wrócę może na mnie czekać świeża, półmetrowa warstwa śniegu.)

Jest luty. Wiem, że to jeszcze nie wiosna. Ale miło byłoby powitać kilka cieplejszych dni. (A mówiąc "cieplejsze" mam na myśli temperaturę powyżej zera.)


Chciałem napisać, że "nawet psy mają powoli dość śniegu", ale to nieprawda. Loli nigdy nie znudzi się nurkowanie w zaspach, a Cabal nadal lubi gryźć śnieg podczas spacerów.

Takie ślady Lola zostawia w śniegu: Po lewej widać jej uszy...



...
Walentynkowy prezent dla świata zamieściłem na http://www.last.fm/music/Neil+Gaiman/_/Harlequin+Valentine. Bardzo proszę. (Na Last.Fm jest jeszcze wiele innych nagrań, a oryginalne płyty wciąż można kupić na stronie DreamHaven Books, albo ściągnąć z Audible.com)

Neil,
Nie wiem czy słyszałeś kiedyś o Joshu Ritterze, ale napisał on najbardziej uroczą i najsmutniejszą na świecie piosenkę o mumii, która się budzi i zakochuje w pani archeolog, która ją bada. W klipie występują lalki i wydawało mi się, że może przypaść ci to do gustu:
http://www.youtube.com/watch?v=KXBI2_zH9Js

Całusy,
Tracey


Bardzo lubię Josha Rittera. "Girl in the War" [Dziewczyna na wojnie] była jedną z moich ulubionych piosenek w 2006 roku. A ten teledysk jest znakomity i tak doskonale pasuje do walentynek. Taniec samotności i wiecznego życia w wykonaniu wzruszających marionetek. Doskonałe.


A w ramach kontynuacji serii Największych Hitów Dziesięciolecia (a przynajmniej Postów Najbardziej Lubianych przez czytelników):

Cześć Neil!
Mój ulubiony wpis to ten o nie strzyżeniu kotów za pomocą maszynki do przystrzygania brody...
Mary Roane


A tak. Post o Furball, mojej kotce. Tęsknię za nią...

Z 31 maja 2001: http://journal.neilgaiman.com/2001/05/american-gods-blog-post-66.html

Ludzie często podchodzą do mnie i mówią: "Jako popularny pisarz, który wiele już wydał i w domu ma piwnicę pełną rozmaitych nagród, z których większość wymaga porządnego wyczyszczenia, na pewno masz jakieś mądre rady do przekazania światu."

Owszem, mam.

Brzmią one następująco.

Jeśli jesteście posiadaczami 11-kilogramowej trójkolorowej kotki, której sierść się sfilcowała i tworzy teraz złowieszcze dready, nie wkładajcie nowych baterii to starej maszynki do przycinania brody i nie próbujcie kotki ostrzyc. Wystraszycie tylko kota i narobicie bałaganu. Istnieją zawodowcy, którzy za niewielką opłatą z radością się tym zajmą. Zostawcie im to zadanie.

(To było publiczne ogłoszenie w imieniu kotki Furball, która aktualnie prawdopodobnie ukrywa się na strychu w stanie potężnego wstrząsu psychicznego.)


a skoro już to wstawiłem...

Z 6 listopada 2002: http://journal.neilgaiman.com/2002/11/furball-is-astonishingly-fat-cat.asp

Furball to niesamowicie tłusta kotka. Jest tak gruba, że większość ludzi na jej widok zaczyna żartować ("To właściwie kot, czy dynia? Ten kot jest tak gruby, że może służyć za poduszkę! Nie mówię, że jest tłusta, ale no cóż, w sumie to jest..." itd.) Ma długą sierść, która jest mieszanką białej, czarnej oraz rudej i wygląda nieco jak trójkolorowy mors. Do wielu umiejętności, jakie opanowała należy m. in. przekonywanie przypadkowych osób, że nie była karmiona od wielu tygodni oraz przekonywanie naiwnych ptaków śpiewających, że tak gruby i okrągły kot nie ma szans podskoczyć na tyle wysoko, by stanowić zagrożenie.

Z powodu swoich kształtów Furball siada na krześle czy sofie na tylnych łapach i wygląda trochę jak człowiek, co może być nieprzyjemnym widokiem. Z tego samego powodu nie jest w stanie zawsze dokładnie się wyczyścić. Stąd dready.

Dzisiaj zacisnąłem zęby, zakasałem rękawy i ja umyłem. W umywalce.

Kiedy się wyprostowała i próbowała zatopić pazury w lustrze nad umywalką i uciec uśmiechnąłem się tylko i kontynuowałem kąpiel. Wiedziałem, że choć kocie pazury potrafią dokonywać rzeczy niezwykłych, na lustrze w łazience nie mają przyczepności, a już na pewno niedawno przycinane pazury nie pozwolą małemu tłuściochowi na wspięcie się po szkle i ucieczkę.

Nikt jednak nie wyjaśnił tych faktów kotce, więc wspięła się ona po pionowym lustrze.

Kiedyś dojdę, jak to zrobiła.

Brak komentarzy: