Na zaproszenie Guardiana
Neil Gaiman i Dave McKean wspominają jak przywrócili do życia jednego
z komiksowych bohaterów DC, który następnie przebił popularnością Batmana
i Supermana oraz ożywił przemysł komiksowy.
Dave McKean, twórca okładek:
Neil
zawsze potrafił się zakręcić, więc jakoś wprowadził nas do DC i sprzedał
im pomysł na Czarną Orchideę, którą
ja zilustrowałem, a potem na Sandmana.
Wiedzieliśmy, że coś się w świecie komiksu dzieje. Alan Moore jako pierwszy
zmienił reguły gry. Cała branża ulegała wówczas przemianom. Pojawiło się sporo
interesujących rzeczy, jak np. Maus
czy wydawnictwo Fantagraphics.
Podejmowaliśmy wtedy pierwsze próby dyktowania warunków. Dzisiejszy złoty wiek
komiksu jest wynikiem tamtego eksperymentalnego okresu w latach 80.
Chciałem
odejść od tradycyjnych okładek komiksowych, które wydawały mi się bardzo nudne –
zwykle przedstawiały scenę walki. Do wyjścia nr 8 Sandman zrobił się już nieco dziwny. Zarówno zawarte w nim idee,
jak i sama historia przygodowa. Pomyślałem więc, że okładki powinny to
oddawać. Ponieważ rysownicy tworzący sam komiks ciągle się zmieniali, moje
okładki były jedynym stałym elementem wizualnym. Chciałem, żeby stanowiły
filtr, okno i zarazem przejście do odrobinę surrealistycznego,
melancholijnego i pełnego zadumy krajobrazu. Pierwsza okładka była zainspirowana
– może nawet nieco zbyt mocno – plakatami do filmów Petera Greenawaya.
Niektóre
okładki były malowane, inne rysowane, ale większość z tych początkowych to półtora
metrowej wysokości kolaże sfotografowane w wysokiej rozdzielczości w profesjonalnym
studio fotograficznym – w końcu wszystko działo się jeszcze przed
nastaniem komputerów. Skończyło się na tym, że włóczyliśmy się z Neilem po
Londynie próbując znaleźć interesujące przedmioty, które nadawałyby się do tych
prac. Z kontenera na śmieci uratowaliśmy fantastycznie wyglądające,
zepsute drzwi, a inne szpargały wynajdowaliśmy w sklepach z antykami. Ludzie zaczęli
nam oddawać różne rzeczy. Kiedyś podczas spotkania z czytelnikami w
Londynie ktoś wręczył mi zatopione w żywicy owcze serce. Posłużyło mi kilka
razy.
Techniki zmieniały się wraz z opowieściami. Wykorzystywaliśmy podwójną i potrójną ekspozycję. Przy okazji historii z Zabawy w ciebie znęcaliśmy się nad kolorową drukarką, świeciliśmy jej do środka i przesuwaliśmy różne przedmioty po jej powierzchni – robiliśmy to wszystko, czego powinno się unikać przy kopiowaniu.
Techniki zmieniały się wraz z opowieściami. Wykorzystywaliśmy podwójną i potrójną ekspozycję. Przy okazji historii z Zabawy w ciebie znęcaliśmy się nad kolorową drukarką, świeciliśmy jej do środka i przesuwaliśmy różne przedmioty po jej powierzchni – robiliśmy to wszystko, czego powinno się unikać przy kopiowaniu.
Przedziwne
było to, że drobne elementy graficzne wpasowywały się w całość historii. Na
okładce zeszytu 67 znalazł się statyw do nut, ryba owinięta w strunę, tęcza i jakiś
szalony obraz, znaleziony w starej książce z rycinami. Robiłem ją na ślepo, nie
mając pojęcia, co wydarzy się w tym zeszycie, a mimo to prawie wszystkie te elementy
się w nim pojawiły, choć Neil nie widział okładki wcześniej. Jest to dowód, że
wszyscy staraliśmy się połączyć kropki i stworzyć z nich historię.
Sandman #67
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz