sobota, 2 października 2010

Tydzień w zdjęciach

Neil napisał w środę 29 września 2010 o 13:50 Wstałem dziś rano wyjątkowo wcześnie, żeby napisać post i pierwszy poranny e-mail przyszedł od Stevena Moffata, z prośbą o napisanie paru słów na temat powstania mojego odcinka do miesięcznika Doctor Who Monthly, więc napisałem i tak przepadł mi czas na pisanie bloga.

Zamiast dobrze przemyślanego omówienia ostatnich 10 dni, będę kontynuował to, co zacząłem wczoraj, w zdjęciach.

Oto Liam McKean, syn Dave'a i Clare McKeanów. Stoi obok Rzeczy w Ogrodzie, dziwnego, artystycznego i trochę przerażającego tworu autorstwa jego siostry Yolandy.

Spędziłem u McKeanów cudowny dzień. Zbieraliśmy jeżyny i jabłka w ich sadzie.


To jest Clare, w trakcie zbierania jeżyn. Myśl, że znam ich przeszło ćwierć wieku jest zarazem straszna i wspaniała.

Poniżej Dave właśnie skończył jeść lunch w restauracji George in Rye. Wyjeżdżając zgodziłem się napisać mu książkę dla dzieci pt. CAŁE SZCZĘŚCIE MLEKO.

Przez przypadek zostawiłem u nich w domu mnóstwo rzeczy służących do ładowania telefonów, więc mnie nie zapomną.




Na noc zatrzymałem się u mojej córki Holly (za zdjęciu ze strategicznie zamkniętymi oczami) i jej współlokatorki, mojej przerażającej chrześnicy Hayley Campbell, córki Eddiego i Anne Campbellów z Brisbane.
To przypadkowo nastrojowe czarno-białe zdjęcie Thei Gilmore i Nigela Stoniera ze studia Radio 2 w Manchesterze powstało następnego wieczora. Thea wydała właśnie nowy, naprawdę świetny album Murphy's Heart, możecie posłuchać fragmentów na http://www.theagilmore.net/welcome.cfm.
Stamtąd pojechałem do Bristolu, gdzie spotkałem się z Dianą Wynne Jones, z przelotnym udziałem specjalnego gościa, Robin McKinley. (Na blogu Robin możecie przeczytać jej relację ze spotkania: http://robinmckinleysblog.com/2010/09/23/fame-sort-of/)
Kiedy odwiedzałem ją ostatnio, Diana nie była w zbyt dobrej formie. Tym razem była o wiele bardziej energiczna i radosna. Pisze kolejną książkę i ma już plany na jeszcze następną. Wciąż jest jedną z moich ulubionych osób na świecie.

Dwójka starych przyjaciół: Terry Pratchett i ja umówiliśmy się na sushi w Cardiff następnego wieczoru, z Tajemniczych Powodów, Których Jeszcze Nie Wyjawimy. Na zdjęciu wznosimy szampanem toast za Coś, o czym jeszcze Nic Nie Wiadomo.



Następnego dnia był Doctor Who. Zazwyczaj scenarzyści nie mają na planie nic do roboty, poza nadeptywaniem na różne rzeczy i wchodzeniem innym w drogę, ale zgodziłem się udzielić wywiadu dla Doctor Who Confidential, więc potraktowano mnie wyjątkowo i wolno mi było robić to, co scenarzyści uwielbiają, a czego normalnie robić nie wolno.

Zakradam się do magazynu rekwizytów, żeby znaleźć Daleka, do którego można się przytulić. (Na szczęście nie trafiłem na żadne płaczące anioły).

Podobał mi się wywiad przeprowadzany przez Charliego McDonnella na schodach TARDIS-a (http://charliemcdonnell.com/an-explanation/)

Podobała mi się kradzież TARDIS-a i wyruszenie w podróż przez nieskończone wymiary czasu i przestrzeni, by zwalczać zło, gdziekolwiek się pojawi...

Wybaczcie. Powiedziałem to na głos? Miałem na myśli robienie sobie zdjęć na planie TARDIS-a.

Pożegnałem się z reżyserem Richardem Clarkiem i niesamowitym Mattem Smithem (dzięki któremu nawet moje drętwe dialogi brzmią dobrze) i wyjechałem z Cardiff ostatnim pociągiem, spóźniłem się na pociąg do Heathrow, więc zrzuciłem się na taksówkę z lekarzem z Grecji, który jechał ze Swansea i też nie zdążył na pociąg. Kilka godzin snu i poleciałem do Bostonu...

Gdzie w niedzielny wieczór pracowałem jako członek ekipy technicznej Evelyn Evelyn podczas ich występu Super Music Friends na koncercie z serii Yo Gabba Gabba! przeznaczonych dla publiczności złożonej głównie z trzylatków i ich rodziców.

Wykonali piosenkę "Elephant Elephant", której kukiełkową wersję można obejrzeć tutaj.

Podoba mi się to ich zdjęcie zrobione w garderobie Wang Theatre...
Potem poszedłem do Biblioteki Publicznej Bostonu, gdzie Karen Hesse, Jerry Spinelli, Grace Lin i ja otrzymaliśmy tytuł Literary Lights for Children [Światło Literatury Dziecięcej] . http://www.bpl.org/general/associates/literarylightschildren.htm

To była wspaniałą uroczystość, pełno entuzjastycznych dzieciaków, a potem podpisywałem książki. Przemawiałem jako ostatni, a zanim nadeszła moja kolej, Jerry,Karen i Grace powiedzieli już wszystko, co było do powiedzenia, więc mówiłem o tym, jak istotne jest, aby śnić na jawie i dlaczego warto, a nawet powinno się dość często gapić za okno.


Moja przyszła teściowa, Kate, urządziła w poniedziałkowy wieczór przyjęcia zaręczynowe dla mnie i Amandy. To bardzo miłe z jej strony. Było świetnie i spotkałem mnóstwo sąsiadów, przyjaciół i krewnych Amandy. Przyjechało też trochę mojej rodziny, żeby było sprawiedliwie.(Tutaj opis ostatnich kilku dni z punktu widzenia Amandy.)

Wczoraj wreszcie udało mi się zobaczyc Amandę w Kabarecie w reżyserii Stevena Bogarta w ART Theatre. Nie będę się rozwodził nad tym, jak wspaniałe to było, szczególnie że ostatnie bilety rozeszły się jeszcze przed pojawieniem się pierwszych entuzjastycznych recenzji. Ale to było mistrzostwo. Zniknęło wszystko, do czego miałem wątpliwości oglądając próby miesiąc temu.

Po Kabarecie odbył się jeszcze Late Night Cabaret (Nocny Kabaret Amandy), eksperymentalny spektakl z udziałem niezwykłego artysty zwanego Meow Meow, a następnie samej Amandy. Niestety nie mam żadnych zdjęć dokumentujących, jak Meow Meow unosił się na ramionach tłumu.

Tu są komentarze prasowe z jej strony: są co najmniej niewystarczające.

Meow Meow, akompaniuje Lance Horne.

Amanda i Meow Meow wykonują w duecie "Fake Plastic Trees".

Late Night Cabaret odbędzie się ponownie, dzisiaj, a nawet więcej - bilety są tanie i można je zdobyć na https://www.ovationtix.com/trs/pe/8419705 do 8:30 lub przed wejściem. Możecie zechcieć zabrać ze sobą kwiaty, aby je rzucać podczas wspaniałego wejścia Meow Meow. Jeśli mieszkacie w okolicy Bostonu, przybywajcie. Jak mawiał Kot z Cheshire, tam mnie zobaczycie.


Brak komentarzy: