To już trzeci przystanek na trasie i póki co, wszystko idzie wspaniale.
Pisząc te słowa wciąż mam brodę.
Lev Grossman rozmawiał ze mną na scenie w 92nd St Y, było cudownie, zabawnie, Lev miał zadziwiająco lśniące buty i zasługuje na własny talk show.
Wielka Gejowska Ciężarówka z Lodami również okazała się wielkim sukcesem.
Wbrew bogom deszczu poleciałem następnie do Portsmouth w New Hampshire i odkryłem, że w tamtejszym parku stoi łódź podwodna, która wygląda, jakby zamierzała zostać podziemną.
Przepiękny teatr, urroczy ludzie. Szczególnie urroczy ludzie pracujący w księgarni River Run powinni wciąż mieć sporo moich książek z autografem i można wyślą je w dowolne miejsce. Na scenie Music Hall dla WORD OF MOUTH NHPR rozmawiała ze mną piękna i przezabawna Virginia Prescott lub – jak od teraz już zawsze będę o niej myślał – niszczycielka Kryształowych Kul.
Słynny magazyn The Onion rozpoczął starania o poparcie konieczne dla otrzymania Nagrody Pulitzera. Zapytali, czy zechciałbym nakręcić klip, w którym zwracam się do Komisji Pulitzera i wyszedł tego taki oto klip,
Szczerze zachęcam do obejrzenia pozostałych, najbardziej do tej pory podobali mi się Ricky Gervais, Maark Gatiss oraz Ira Glass.
Siedzę teraz ws hotelu w St Paul wraz z dwoma psami, asystentką i córką, którzy to odebrali mnie z lotniska. Dziwnie jest trafić (powiedzmy) do domu w samym środku trasy. Zazwyczaj tylko zaczynam lub kończ ją w swoim mieście. Tym razem nawet nie zdążę zajrzeć do domu, więc tym bardziej cieszę się, że się spotkaliśmy.
Nie kwapię się wcale, żeby wsadzić Cabala z powrotem do windy. Wchodzenie poszło dobrze, ale on rozumie sytuację i pewnie teraz zapamięta tylko tyle, że nie lubi wind.
Jestem trochę rozkojarzony po zmianie stref czasowych, więc teraz moja głowa jest niczym babeczka. Wszystko jest niewyraźne, a większość rozmów kończę, mówiąc „Może powinieneś wysłać mi maila, żeby powiedzieć, że o tym rozmawialiśmy”. Właściwie to normalne, jak sądzę. Jedynym lekarstwem jest odpoczynek, odsypianie i może wyjście z psem przez dzień czy dwa.
Ranking ruszył i „Księga cmentarna” faktycznie jest Numerem Jeden. Kiedy to pisałem, Elise’a, moja edytorka, zadzwoniła do mnie, żeby mi powiedzieć, że już drugi tydzień jest na szczycie. To prawdziwe osiągnięcie, biorąc pod uwagę to, że podobno bardzo ciężko ją znaleźć. Oto moja ulubiona historyjka o jej poszukiwaniu http://folkchick3.livejournal.com/380582.html, która zmienia się w coś podobnego do tego:
(Nie ma obrazu, ale oto audio i kilka zdjęć)
A to ponury lament z Melbourne…
Hej Neil,
Uważam, że reakcja księgarni w Australii na zapowiadane wydanie „Księgi cmentarnej”, 1. listopada, jest totalnym niewypałem.
Mieszkam w Melbourne i pytałem w każdym sklepie CBD w okolicy , gdy zaczęła się zbliżać data wydania, mając nadzieję, że może gdzieś zmówiono już jakieś egzemplarze. Okazało się, że większość dużych sieci zdaje się o niczym nie wiedzieć ewentualnie nie przejmują się datą publikacji.
Zdziwiło mnie to, bo myślałem raczej, że po twojej ubiegłorocznej wizycie „Księga cmentarna” będzie zdecydowanie lepiej wypromowana.
Borders, najbliższa księgarnia w Melbourne postarała się tylko o pięć egzemplarzy! Biorąc pod uwagę, że mam zamiar kupić więcej niż jedno wydanie, martwię się o mnie i mojego kumpla Assiego – fanów, którzy zostali zmuszeni czekać dodatkowy miesiąc na dotarcie „Księgi cmentarnej” na Antypody.
Żałuję, że Melbourne nie ma swojego Kinokuyniya tak jak Singapur, albo nawet Sydney (co, jako mieszkańcowi Melbourne, ciężko mi było przyznać).
Pozdrowienia, Daniel
Hmmm. Mówiąc jako autor tej kwestionowanej książki...
Myślę, że najlepszą opcją będzie zadzwonienie do księgarni i zarezerwowanie sobie jednego wydania, jeśli je mają. Australijscy wydawcy Allen i Unwin będą mieli w Sydney mnóstwo egzemplarzy, które będą rozprowadzać i jeśli księgarnia wysprzeda jedną partię to (miejmy nadzieję) zamówi następną, która zostanie dostarczona superszybko. To nie tak, że książki będą płynęły do Melbourne statkiem z Anglii.
Powiedziano mi, że Borders w USA zauważyło duży popyt na „Księgę cmentarną”, pomimo problemów z jej znalezieniem, dlatego teraz planuje przerzucić część nakładu na przód sklepu, żeby łatwiej było je odnaleźć. Co napełnia moje serce miłością do Borders.
A moje serce jest już pełne miłości do niezależnych sklepów z całego świata, które umieściły ksiązki, gdzie tylko chciały i dla ludzi z wielkich sieciowych sklepów, którzy, ignorując polecenia szefostwa, układają je w stosy przy wejściu.
Sugeruję księgarzom, żeby, jeśli pracują w sklepach mających sezonowe wystawy, zrobili taką ekspozycję „Księgi cmentarnej”. Co sprawi, że więcej książek będzie łatwo dostępnych. Poza tym, nadchodzi Hallowe'en i, jeśli macie specjalną Hallowe'en’ową ofertę dla dzieci i dorosłych upewnijcie się, że jest w nich “Księga cmentarna”.
Słyszałem od kilku indywidualnych sklepikarzy, że kładą dodatkowe wydania książki tam, gdzie według nich powinny się znaleźć. To nie jest coś, co bym polecał, przede wszystkim dlatego że może spowodować zamieszanie wśród pracowników odsyłających klientów, do miejsc, gdzie wedle komputerów można je znaleźć.
Z drugiej strony eksponowanie książek, które lubisz (albo które zostały napisane przez twoich przyjaciół), to coś, za co żaden sąd cię nie ukarze.
...
William Gibson ma kolekcję torebek sygnowaną jego nazwiskiem! (To zabawne. Nie chcę, żeby nazwali moim nazwiskiem kolekcję torebek, co tak jakby niweluje czynnik zazdrości, ale gdyby to była seria wiecznych piór Williama Gibsona, byłbym zielony z zazdrości. Jeśli chcielibyście stworzyć kolekcję wiecznych piór Neila Gaimana, to możecie na mnie liczyć. Jeśli będą fajne.)
A to mnie uszczęśliwiło, też jak podejrzewam z Australii:
Doberek Neil.
Dziękuję ci. Gdybyś nie wspomniał o jej wpływach na „Księgę cmentarną” nigdy nie przeczytałbym wspaniałej „Księgi dżungli” Kiplinga (a potem „Drugiej księgi dżungli”, która według mnie jest nawet lepsza).
Nigdy nie podejrzewałem, że są one równie dobrze napisane i zabawne jak inne krótsze dzieła Kiplinga (chociażby „Mężczyzna, który mógłby być królem” czy „Proste jak abecadło”). Walt Disney zbyt lekko potraktował tę historię (niespodzianka, niespodzianka), co zniechęciło mnie do jej przeczytania na dobre 30 lat. Kiedy go wreszcie odmrożą, będzie musiał za wiele odpowiedzieć ;-)
Więc jeszcze raz dzięki. Już cieszę się na lekturę „Księgi cmentarnej”, czekam jedynie na jej nadejście pocztą.
Steve
....
I wreszcie, przypomniał mi się artykuł z Onion sprzed prawie ośmiu lat, dlatego zastanawiałem się jak się dziś trzyma...
PS: Wg Reutersa, Bloomsbury ma się dobrze w czasie kryzysu kredytowego, a "Ostatnio wydane przez Heston Blumenthal, książki JK Rowling i Neial Gaimana zdobyły popularność." Czy jest coś, co łączy dwie z trzech wspomnianych tam jesiennych książek (czy też ich autorów)?
Dzień dobry! Panna maddy i ja jesteśmy w Portland. Wczoraj wieczorem wybraliśmy się do domu Hanry'ego Selicka, gdzie poznaliśmy jego rodzinę, mnóstwo miłych osób z Laika i zjedliśmy mnóstwo pysznego jedzenia (a ja wypiłem też swoją pierwszą filiżankę kawy zrobionej z ziaren, które przewędrowały przez układ trawienny łaskuna muzanga [Paradoxurus hermaphroditus]).
Dziś idziemy do studia Laika zwiedzać plany zdjęciowe do "Koraliny" (wszystkie 40) oraz udzielać wywiadów które znajdą się w dodatkach DVD. Maddy będzie przeprowadzać wywiad.
Muszę się ubrać... a to Maddy:
No czeeeeeeeeść wszystkim, bardzo za wami tęskniłam! Więc dziś idziemy oglądać plany "Koraliny" jak już Tata wspominał, ale jestem bardzo podekscytowana, bo to wszystki będzie superfajne! Poza tym będe przeprowadzać wywiady z ludźmi, więc uważajcie, bo przybywa nowey Larry King. :) Żartuję! A może nie? W każdym razie mamy trochę zdjęć z wczorajszego spotkania, ale nie mam teraz przy sobie aparatu, więc pewnie będziecie musieli jeszcze poczekać żeby je zobaczyć. To będzie najlepszy czas w waszym życiu! No dobrze, a więc życzę naprawdę miłego dnia. :)
Znów ja. Wysłano mi dzisiaj rano mnóstwo ważnych emaili, wiele z nich informowało i wypadku cieżarówki wiozącej pszczoły nieopodal Sacramento.
Miliony miodnych pszczół są na wolności po tym jak na autostradzie w okolicach Sacramento przewróciła się ciężarówka wioząca skrzynie bzyczących owadów.
Kalifornijski patrol drogowy twierdzi, że ze skrzyń pouciekało od 8 do 12 milionów pszczół, które teraz unoszą się w rojach nad autostradą 99 i żądlą policjantów, strażaków i pracowników pomocy drogowej, którzy starają się oczyścić drogę.
Policjant Michael Bradley z patrolu mówi, że około 10 rano ciężarówka należąca do Inter City Inc. jadąc do miasta Yakima w stanie Waszyngton przewróciła się wjeżdżając na autostradę. Na platformie przewożono skrzynie z pszczołami, z których każda zawierała do 30 000 owadów.
Bradley mówi też, że kilku pszczelarzy przejeżdżających obok miejsca wypadku zatrzymało się aby pomóc służbom. Pszczelarze zadzwonili do swych znajomych, którzy odpowiedzieli na wezwanie i przyjechali pomóc w naprawie uszkodzonych skrzyni i załadowaniu ich do nowych ciężarówek.
Pszczoły przewożono z powrotem do stanu Waszyngton po tym, jak użyto ich w dolinie San Joaquin do zapylania.
(Nie sądzę, żeby w ogóle się roiły. Ale niech żyją przejeżdżający pszczelarze.)