środa, 22 października 2008

Ethel the Aardvark prowadzi sondę dotyczacą jakości

Neil napisał 15. października

Jestem trochę rozkojarzony po zmianie stref czasowych, więc teraz moja głowa jest niczym babeczka. Wszystko jest niewyraźne, a większość rozmów kończę, mówiąc „Może powinieneś wysłać mi maila, żeby powiedzieć, że o tym rozmawialiśmy”. Właściwie to normalne, jak sądzę. Jedynym lekarstwem jest odpoczynek, odsypianie i może wyjście z psem przez dzień czy dwa.

Ranking ruszył i „Księga cmentarna” faktycznie jest Numerem Jeden. Kiedy to pisałem, Elise’a, moja edytorka, zadzwoniła do mnie, żeby mi powiedzieć, że już drugi tydzień jest na szczycie. To prawdziwe osiągnięcie, biorąc pod uwagę to, że podobno bardzo ciężko ją znaleźć. Oto moja ulubiona historyjka o jej poszukiwaniu http://folkchick3.livejournal.com/380582.html, która zmienia się w coś podobnego do tego:



(Nie ma obrazu, ale oto audio i kilka zdjęć)

A to ponury lament z Melbourne…

Hej Neil,

Uważam, że reakcja księgarni w Australii na zapowiadane wydanie „Księgi cmentarnej”, 1. listopada, jest totalnym niewypałem.

Mieszkam w Melbourne i pytałem w każdym sklepie CBD w okolicy , gdy zaczęła się zbliżać data wydania, mając nadzieję, że może gdzieś zmówiono już jakieś egzemplarze. Okazało się, że większość dużych sieci zdaje się o niczym nie wiedzieć ewentualnie nie przejmują się datą publikacji.

Zdziwiło mnie to, bo myślałem raczej, że po twojej ubiegłorocznej wizycie „Księga cmentarna” będzie zdecydowanie lepiej wypromowana.

Borders, najbliższa księgarnia w Melbourne postarała się tylko o pięć egzemplarzy!
Biorąc pod uwagę, że mam zamiar kupić więcej niż jedno wydanie, martwię się o mnie i mojego kumpla Assiego – fanów, którzy zostali zmuszeni czekać dodatkowy miesiąc na dotarcie „Księgi cmentarnej” na Antypody.

Żałuję, że Melbourne nie ma swojego Kinokuyniya tak jak Singapur, albo nawet Sydney (co, jako mieszkańcowi Melbourne, ciężko mi było przyznać).

Pozdrowienia,
Daniel

Hmmm. Mówiąc jako autor tej kwestionowanej książki...

Myślę, że najlepszą opcją będzie zadzwonienie do księgarni i zarezerwowanie sobie jednego wydania, jeśli je mają. Australijscy wydawcy Allen i Unwin będą mieli w Sydney mnóstwo egzemplarzy, które będą rozprowadzać i jeśli księgarnia wysprzeda jedną partię to (miejmy nadzieję) zamówi następną, która zostanie dostarczona superszybko. To nie tak, że książki będą płynęły do Melbourne statkiem z Anglii.

Jeszcze innym możliwym powodem tego australijskiego problemu z kupieniem „Księgi” (poza tym, że trzeba zaczekać aż tam dotrze) jest to, że możliwe, że należy zapytać o dwa różne wydania (ISBNS): edycja dla dzieci: http://www.allenandunwin.com/default.aspx?page=94&book=9780747569015, która zostanie opublikowana w listopadzie oraz wersja dla dorosłych http://www.allenandunwin.com/default.aspx?page=94&book=9780747596837, która, według informacji ze strony, wychodzi dopiero w grudniu.

Powiedziano mi, że Borders w USA zauważyło duży popyt na „Księgę cmentarną”, pomimo problemów z jej znalezieniem, dlatego teraz planuje przerzucić część nakładu na przód sklepu, żeby łatwiej było je odnaleźć. Co napełnia moje serce miłością do Borders.

A moje serce jest już pełne miłości do niezależnych sklepów z całego świata, które umieściły ksiązki, gdzie tylko chciały i dla ludzi z wielkich sieciowych sklepów, którzy, ignorując polecenia szefostwa, układają je w stosy przy wejściu.

Sugeruję księgarzom, żeby, jeśli pracują w sklepach mających sezonowe wystawy, zrobili taką ekspozycję „Księgi cmentarnej”. Co sprawi, że więcej książek będzie łatwo dostępnych. Poza tym, nadchodzi Hallowe'en i, jeśli macie specjalną Hallowe'en’ową ofertę dla dzieci i dorosłych upewnijcie się, że jest w nich “Księga cmentarna”.

Słyszałem od kilku indywidualnych sklepikarzy, że kładą dodatkowe wydania książki tam, gdzie według nich powinny się znaleźć. To nie jest coś, co bym polecał, przede wszystkim dlatego że może spowodować zamieszanie wśród pracowników odsyłających klientów, do miejsc, gdzie wedle komputerów można je znaleźć.

Z drugiej strony eksponowanie książek, które lubisz (albo które zostały napisane przez twoich przyjaciół), to coś, za co żaden sąd cię nie ukarze.

...

William Gibson ma kolekcję torebek sygnowaną jego nazwiskiem! (To zabawne. Nie chcę, żeby nazwali moim nazwiskiem kolekcję torebek, co tak jakby niweluje czynnik zazdrości, ale gdyby to była seria wiecznych piór Williama Gibsona, byłbym zielony z zazdrości. Jeśli chcielibyście stworzyć kolekcję wiecznych piór Neila Gaimana, to możecie na mnie liczyć. Jeśli będą fajne.)

William Carlos Williams był złym współlokatorem.

Moja asystentka Lorraine znalazła dom dla dwóch bengalskich kotów, którymi się opiekowała. Teraz będzie wychowywać "F1" wśród kotów, na pół azjatyckiego leoparda na pół udomowionego mruczka. Życzę powodzenia...

A to mnie uszczęśliwiło, też jak podejrzewam z Australii:

Doberek Neil.

Dziękuję ci. Gdybyś nie wspomniał o jej wpływach na „Księgę cmentarną” nigdy nie przeczytałbym wspaniałej „Księgi dżungli” Kiplinga (a potem „Drugiej księgi dżungli”, która według mnie jest nawet lepsza).

Nigdy nie podejrzewałem, że są one równie dobrze napisane i zabawne jak inne krótsze dzieła Kiplinga (chociażby „Mężczyzna, który mógłby być królem” czy „Proste jak abecadło”). Walt Disney zbyt lekko potraktował tę historię (niespodzianka, niespodzianka), co zniechęciło mnie do jej przeczytania na dobre 30 lat. Kiedy go wreszcie odmrożą, będzie musiał za wiele odpowiedzieć ;-)

Więc jeszcze raz dzięki. Już cieszę się na lekturę „Księgi cmentarnej”, czekam jedynie na jej nadejście pocztą.

Steve

....

I wreszcie, przypomniał mi się artykuł z Onion sprzed prawie ośmiu lat, dlatego zastanawiałem się jak się dziś trzyma...

A ma się lepiej niż oczekiwałem. http://www.theonion.com/content/node/28784

...

PS: Wg Reutersa, Bloomsbury ma się dobrze w czasie kryzysu kredytowego, a "Ostatnio wydane przez Heston Blumenthal, książki JK Rowling i Neial Gaimana zdobyły popularność." Czy jest coś, co łączy dwie z trzech wspomnianych tam jesiennych książek (czy też ich autorów)?

Brak komentarzy: