Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dlaczego popieram CBLDF. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dlaczego popieram CBLDF. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 4 września 2011

Z 19 piętra, z psami.

Neil napisał w piątek, 24 czerwca 2011 o 0:45


To już trzeci przystanek na trasie i póki co, wszystko idzie wspaniale.


Pisząc te słowa wciąż mam brodę.


Lev Grossman rozmawiał ze mną na scenie w 92nd St Y, było cudownie, zabawnie, Lev miał zadziwiająco lśniące buty i zasługuje na własny talk show.


Wielka Gejowska Ciężarówka z Lodami również okazała się wielkim sukcesem.


Wbrew bogom deszczu poleciałem następnie do Portsmouth w New Hampshire i odkryłem, że w tamtejszym parku stoi łódź podwodna, która wygląda, jakby zamierzała zostać podziemną.

Przepiękny teatr, urroczy ludzie. Szczególnie urroczy ludzie pracujący w księgarni River Run powinni wciąż mieć sporo moich książek z autografem i można wyślą je w dowolne miejsce. Na scenie Music Hall dla WORD OF MOUTH NHPR rozmawiała ze mną piękna i przezabawna Virginia Prescott lub – jak od teraz już zawsze będę o niej myślał – niszczycielka Kryształowych Kul.


A dzisiaj WITS we Fitzgerald Theatre. Będzie transmisja na żywo i powinniście ją oglądać. Gwarantuję, że będą się działy dziwne rzeczy.


Słynny magazyn The Onion rozpoczął starania o poparcie konieczne dla otrzymania Nagrody Pulitzera. Zapytali, czy zechciałbym nakręcić klip, w którym zwracam się do Komisji Pulitzera i wyszedł tego taki oto klip,

Szczerze zachęcam do obejrzenia pozostałych, najbardziej do tej pory podobali mi się Ricky Gervais, Maark Gatiss oraz Ira Glass.


Siedzę teraz ws hotelu w St Paul wraz z dwoma psami, asystentką i córką, którzy to odebrali mnie z lotniska. Dziwnie jest trafić (powiedzmy) do domu w samym środku trasy. Zazwyczaj tylko zaczynam lub kończ ją w swoim mieście. Tym razem nawet nie zdążę zajrzeć do domu, więc tym bardziej cieszę się, że się spotkaliśmy.


Nie kwapię się wcale, żeby wsadzić Cabala z powrotem do windy. Wchodzenie poszło dobrze, ale on rozumie sytuację i pewnie teraz zapamięta tylko tyle, że nie lubi wind.















Neil Gaiman on WhoSay

...
Wiadomość dnia to śmierć Gene'a Colana. Nie napisałem nigdy niczego do jego ilustracji, nigdy razem nie pracowaliśmy, nigdy go nie poznałem. Ale uwielbiałem jego twórczość. Tutaj Mark Evanier opowiada kim był Gene Colan i co uczyniło go wyjątkowym.


...
A jeśli planujecie wyjazd do Kanady lub wyjazd z Kanady, powinniście przeczytać
http://cbldf.org/about-us/case-files/cbldf-case-files-canada-customs-case/. Ostatnia sprawa - CBLDF broni młodego mężczyzny, który miał na swoim komputerze mangę.

Wkrótce napiszę na ten temat więcej.

Tymczasem, kiedy ktoś mówi, że świńskiej mangi nie powinno się bronić, odeślijcie ich to tego wpisu: http://journal.neilgaiman.com/2008/12/why-defend-freedom-of-icky-speech.html

środa, 17 lutego 2010

Dzisiaj jest...

Neil napisał w niedzielę, 14 lutego 2010r.

Dzisiaj jest bardzo ważny dzień. Otóż mianowicie: sto szesnaste urodziny Jacka Benny'ego. Co oznacza, że gdzieś tam nadal ma 39 lat.

(Szybka akcja z Google pozwoliła na wyszukanie 12 odcinków Programu Radiowego Jacka Benny'ego, które możecie ściągnąć z http://www.oldtimeradiofans.com/template.php?show_name=Jack%20Benny . Naprawdę warte wysłuchania: program jest mniej przestarzały niż można by oczekiwać, ponieważ humor Benny'ego opierał się zwykle na ludziach, a nie gagach na aktualne tematy i powiedziałbym, że od około 1942r. do około 1951r. był raczej konsekwentnie zabawny, choć najlepsze materiały pochodziły z okresu między 1946 a 1950r. Nie jestem fanem programów Benny'ego z lat 30-tych -- scenariusze były niespójne, pojawiały się rasistowskie żarty i gagi, które były albo niezręczne, albo zwyczajnie okropne. Z kolei w latach 50-tych Jack skupił się na programie telewizyjnym i do audycji radiowych trafiały dziwaczne momenty, kiedy Mary Livingstone, żona Jacka, nagrywała swoje kwestie w łazience, żeby nie stać przed publicznością w studniu. Przez to jej wypowiedzi nie były zsynchronizowane, a to duża wada programu, w którym głównie chodzi o synchronizację. Poza tym brat Binga Crosby'ego, Bob, nie najlepiej zastąpił Phila Harrisa... Ale kiedy było dobrze, było wspaniale. W tym miejscu nawet nie będziemy poruszać kwestii seksualności programu, pozostając przy stwierdzeniu, że była konsekwentnie interesująca.)

...

Christopher Handley został wczoraj skazany na sześć miesięcy aresztu. Został uznany winnym posiadania obscenicznych komiksów - siedem komiksów importowanych z Japonii z kolekcji mangi i anime, która liczy tysiąc pozycji. Jest programistą komputerowym, który przeprowadził się do swojej matki z powodu złego stanu jej zdrowia, który, z tego co wiem, nie interesował się niczym innym oprócz obsesyjnego kolekcjonowania Mangi i studiowaniem biblii.

Szkoda, że nie walczył w tej sprawie. Ale potrafię też zrozumieć, dlaczego jego prawnik nakłonił go do takiej decyzji: groziła mu grzywna w wysokości $250,000 i maksymalnie 15 lat w więzieniu.
CBLDF zostało wprowadzone w toczącą się już sprawę jako konsultanci. (Przeczytajcie, dlaczego zapisaliśmy się tutaj, natomiast tło do wydarzeń opisane jest tutaj: http://www.cbldf.org/pr/archives/000372.shtml )

Proces pana Handleya rozpoczął się w maju 2006r., kiedy otrzymał paczkę poleconą z Japonii zawierającą siedem japońskich komiksów. Ta paczka została przechwycona przez inspektora pocztowego, któremu wydano nakaz przeszukania po stwierdzeniu, że przesyłka zawierała komiksy o niewłaściwej treści. Nieświadomy przeszukania materiałów, Handley odjechał z urzędu pocztowego śledzony przez grupę funkcjonariuszy prawa, którzy zatrzymali go i podążyli za nim do domu. Na miejscu agenci Inspektoratu Pocztowego, Agencji Imigracji i Cła, agenci specjalni Oddziału Wywiadowczego Iowa oraz oficerzy Urzędy Policji w Glenwood skonfiskowali kolekcję Handleya składającą się z ponad 1200 tomów mangi i publikacji, a także setek płyt DVD, kaset VHS, dysków laserowych, siedmiu komputerów i innych dokumentów. Choć kolekcja Handley'a składała się z setek komiksów z różnych dziedzin mangi, rząd zaskarża go z powodu treści pojawiających się w znikomych ilościach.

Byłem niezwykle zawiedziony relacją Boing Boing, która podaje odnośnik do artykułu mówiącego o tym, co się stało i kończy słowami:

Z jednej strony, areszt za posiadanie komiksowych pornosów to przygnębiający przyklad myślozbrodni bez jawnych ofiar. Jednak z drugiej, niewiele jest rzeczy tak przygnębiających jak kolekcja komiksów tego faceta.

Ostatni raz, kiedy zobaczyłem coś podobnego, napisałem tę notkę:

http://journal.neilgaiman.com/2008/12/why-defend-freedom-of-icky-speech.html

Która obszernie wyjaśnia, co sądzę o takich sprawach.

Tym razem powiem tylko, że przypomniała mi się przełożona agencji zbierającej fundusze na muzeum komiksów na Florydzie, kóra, gdy rozmawiałem z nią o CBLDF i sprawie Mike'a Diana, odpowiedziała: "Cóż, pochodzę z Pensacoli. I czytam gazety lokalne. Mogę ci powiedzieć, że gdyby z tym chłopakiem nie działo się nic podejrzanego, nigdy by go nie aresztowali." Wtedy zwróciłem uwagę, że gdyby gazety lokalne nie pozwalały sobie na sugerowanie, że z tym chłopakiem dzieje się coś podejrzanego, mógłby mieć porządny proces i nie skończyłby jako pierwszy amerykański artysta, którego miejsce pobytu jest kontorolowane co 24 godziny przez miejską policję, by upewnić się, że niczego nie rysuje. Odpowiedziała, że tak naprawdę nie rozumiem, jak to wszystko działa i że jej siostra zna kogoś w urzędzie policji i że jest praktycznie pewna, że mnóstwo rzeczy nie wyszło na jaw i prawdopodobnie chłopakowi i tak się upiekło...

Osobo z Boing Boing, powinnaś się wstydzić.

Jest coś naprawdę przygnębiającego w tym, co się stało, ale to nie to, co zrobił Chris.

Wykorzystam tę okazję, by zwrócić wam uwagę na http://www.cbldf.com/, gdzie możecie wykupić członkostwo w CBLDF, razem z koszulkami, towarami i wieloma fajnymi, rzadkimi, podpisanymi rzeczami...

Edycja, by dodać: Rob Beschizza, autor artykułu, napisał w komentarzach na Boing Boing:

Gaiman źle odebrał to zdanie, myśląc, że wyraża ono moją własną opinię. Ale tak naprawdę jest tam, żebyście mogli zrozumieć ideę kierującą oskarżycielem w tym procesie. Mogę zaakceptować fakt, że trudno jest przekazać sarkazm w druku, szczególnie gdy ma być jedynie implikowany, ale większość ludzi najwyraźniej rozumie, jak głupie to jest moim zdaniem. W tych krótkich postach czytelnicy często dodają kontekst i rozwijają temat z oryginalnej notki w komentarzach. "Dylemat" zawarty w pierwszym poście miał do tego zachęcić i to przykre, że Gaiman postanowił mnie z tego powodu zaatakować.

(Wciąż nie do końca rozumiem. Jeśli wyrażasz coś, co wygląda na twoją opinię na końcu skrótu wiadomości, ale co w rzeczywistości ma być sarkastycznym przeformułowaniem czegoś, w co nie wierzysz, co ma prowokować komentarze i nowe konteksty, dlaczego komentarze i podane konteksty miałyby być przykre? Przez dziewiętnaście lat pracowałem dla i z CBLDF, zbierając pieniądze, podnosząc świadomość i pracując z członkami i prawnikami, próbując chronić ludzi takich jak pan Handley, Mike Diana czy Gordon Lee przed aresztowaniami za tworzenie, posiadanie i sprzedawanie komiksów. Z mojej perspektywy wygląda to jak zrelacjonowanie napadu zakończone stwierdzeniem "Przygnębiający jest fakt, że został pobity i okradziony, ale nie aż tak przygnębiający, jak noszenie drogiego zegarka i chodzenie po niebezpiecznej dzielnicy". Jeśli chcesz zachęcić ludzi do dodawania komentarzy mówiących, że to nie wina ofiary, nie powinieneś uważać, że to przykre, że się pojawiają.


Przyczyną, z której miałem pretensje i z której teraz aż za bardzo się rozpisuję jest to, że oskarżyciele w procesach o obsceniczność patrzą na standardy społeczne i na reakcje społeczności na "obsceniczne" materiały i kary za nie wymierzane. Chcą być wybrani po raz kolejny, a nie uchodzić za takich, co to marnują pieniądze i czas na coś, co - bardzo dosłownie - nie krzywdzi nikogo. Jeśli pomyślą, że ta reakcja brzmi "Łał, wsadzenie go do więzienia jest przygnębiające - ale nie tak przygnębiające jak jego kolekcja komiksów" to nigdy nie przestaną.)

...

Moje córki właśnie wskoczyły do pokoju, zaśpiewały "Sto lat walentynek" na melodię "Sto lat" i dały mi kartkę. Moja narzeczona może i jest w Australii (i bardzo za nią tęsknię), ale życie jest całkiem fajne. Moim bogactwem są córki.

Z okazji Walentynek: Oto walentynkowy wiersz z tego bloga.

(Wiersz stał się trochę nieaktualny, ponieważ tegoroczne Walentynki są jednocześnie pierwszym dniem Roku Tygrysa, a w Chinach, przy obchodach Nowego Roku Księżycowego ludzie dają sobie pomarańcze...)

Właśnie wrzuciłem na Last FM opowiadanie "Arlekin i Walentynki" w moim wykonaniu, żebyście mogli go posłuchać (i, jeśli chcecie, ściągnąć) http://www.last.fm/music/Neil+Gaiman/_/Harlequin+Valentine . Będzie tam przez parę tygodni...

...

Na koniec informacje dotyczące mojej wizyty na FIlipinach: 17 marca 2010 będę w Manili, z powrotem w Rockwell Tent, na trzecim rozdaniu nagród Philippine Graphic/Fiction Awards. Kiedy je rozpocząłem, dałem pieniądze na nagrody na trzy tury (napisałbym trzy lata, ale każda tura trwała około 2 lata). Jestem naprawdę dumny z tego, co osiągnęły do tej pory. Już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę zdobywców pierwszego i drugiego miejsca, przeczytam opowiadania i komiksy i -- po raz pierwszy w tym roku -- obejrzę filmy.

Wiem, że 17 i później 18 marca odbędą się jakieś podpisywania. Na http://www.fullybookedonline.com/ powinny być szczegóły...



Informacje o Warszawie i Moskwie (w obu miejscach będę w tygodniu po 22 marca) pojawią się wkrótce...

No dobrze. Jest naprawdę koszmarnie nieprzyjemnie zimno na dworze. Wiecie, co to znaczy?

Dokładnie. Czas na spacer z psem.

czwartek, 31 lipca 2008

dach wszelkiego zła

Przez najbliższe kilka dni będę pracował z Amandą Palmer nad książką “KTO ZABIŁ AMANDĘ PALMER?”. To książka z jej zdjęciami i kilkoma moimi tekstami, nad którymi właśnie pracuję. Niektóre zdjęcia pochodzą sprzed ponad dziesięciu lat, ale większość powstała niedawno i większość jest autorstwa fotografa Kyle’a Cassidy, który pomiędzy właściwymi, poważnymi ujęciami Amandy pozującej do książki na dachu dziś wieczorem zrobił to zdjęcie nas dwojga. Mam na sobie skarpetki, bo mam niewiarygodnie bolesne pęcherze na stopach, bo czasem bywam idiotą. To pewnie więcej, niż chcielibyście wiedzieć, ale cóż.



Pełniejszy opis wieczoru i więcej zdjęć na http://kylecassidy.livejournal.com/)

Neil,
Poszłam do stoiska CBLDF. Mam koszulkę. Pachnie twoja piwnicą. Czy mogę ją uprać nie zmywając twojego podpisu?
A mój Narzeczony ma koszulkę New wave hookers. Poważnie Neil. Porno? Z tym musi się wiązać dobra historia.
Rządzisz,
Noelle


Powinnaś spokojnie móc ją uprać – przynajmniej tak twierdzi opakowanie farby której używałem podpisując. Jeśli to jakiekolwiek pocieszenie, ten zapach to strych, nie piwnica. A ponad połowa koszulek to prezenty i wiele z nich to tajemnice zaginione w pomroce dziejów, albo od początku niewyjaśnione, nawet mi. Skąd wziąłem koszulkę „New Wave Hookers” nie mam pojęcia. Ale i tak szczęśliwie ją nosiłem.

Mam nadzieję, że to dotrze do Neila osobiście. Nigdy nie słyszałem o kimś równie zarozumiałym i gównianym jak ty. Teraz nadchodzi kolejny kamień milowy w twojej rozdmuchanej/ przereklamowanej karierze, Pisanie Batmana. Nie tylko wydaje ci się, że umiesz pisać, ale jeszcze że możesz napisać batmana? Pieprz Się. Już próbowałeś i to było do bani. To był tylko gaiman... z Batmanem w środku. Pieprz Się.

Gdybym wiedział, że "Sekretne Początki Wrogów Batmana #1" zrobią na niektórych takie wrażenie to bym... właściwie nic bym nie zmienił. Byłem z niego bardzo zadowolony.

Jeżeli sądzisz, że nie spodoba ci się komiks o Batmanie który napiszę, pewnie będzie lepiej jeśli go nie przeczytasz. To tylko dwuczęściowy komiks, zaoszczędzisz pieniądze. Chociaż skoro zadałeś sobie trud napisania do mnie takiego listu to pewnie kupisz go tylko po to żeby udowodnić sobie, że jest dokładnie tak beznadziejny jak się tego spodziewałeś...

Drogi Neilu,
Chciałam tylko pokazać ten artykuł na temat roli komiksów w środowisku akademickim, który być może Cię zainteresuje, pomimo że autor robi linijkę przerwy po każdym zdaniu. Niektóre fakty są dobrze znane, ale jest kilka interesujących ciekawostek do kolekcji. Oto link: http://www.csmonitor.com/2008/0729/p01s06-ussc.html
Sharyn


To wywołało wspomnienia. Myślałem już, że ta gazeta w końcu zaprzestała nagłówków z różnymi odmianami BUM ŁUP PACH KOMIKSY DOROSŁY!...

Cześć Neil.
Kiedy pisałeś o „miejscach gdzie można zostać aresztowanym za rysowanie obrazków satyrycznych” chyba nie miałeś na myśli, że w USA to nie grozi? Grozi, tak samo jak za inne formy sztuki.
Pierwsza Poprawka nie zapewnia ochrony min. przed [oskarżeniem o] podjudzanie do popełnienia przestępstwa, grożenie czy tzw. „fighting words” – słowa użyte z zamiarem sprowokowania przemocy. To wszystko może znaleźć się na rysunku i może stanowić wykroczenie w zależności od prawa danego stanu.
Powiedziałbym, że rysunki bezkrytycznie wrogie członkom danej rasy czy religii, w zależności, znów, od konkretnej zawartości mogą zawierać którąkolwiek z tych trzech rzeczy i że policja miała prawdopodobnie rację przynajmniej zbadać sprawę gdy złożono skargę.
Nie mam podstaw stwierdzić, czy Nekschot rzeczywiście popełnił któreś z wykroczeń i czy jego rysunki złamałyby amerykańskie lub holenderskie prawo.


Oczywiście nie twierdzę, że w Stanach nie można być aresztowanym za narysowanie karykatury i to nie z powodów o których piszesz. Na przykład Mike Diana został aresztowany za nieprzyzwoitość. Rzuć okiem na notkę z tego bloga gdzie piszę o jego sprawie i o czasie, gdy prawie posłałem szwedzkiego wydawcę za kratki na długo za przedstawienie aktów przemocy wobec kobiet przy okazji opowiadania biblijnej historii. Dlatego właśnie jestem członkiem Comic Book Legal Defense Fund [fundacja ochrony prawnej komiksów] – bo zawsze znajdą się robaki podgryzające Pierwszą Poprawkę, a komiksy są szczególnie wrażliwe.

Tu jest podsumowanie historii „fighting words” http://www.freedomforum.org/templates/document.asp?documentID=13718.

Nie wierzę, że można stworzyć komiks, który choć byłby bardzo mocny, podpadałby pod kategorię „fighting words”, chyba że byłby „adresowany to konkretnej osoby” i przedstawiał „konkretne zagrożenie natychmiastowej przemocy, a nie tylko obraźliwą treść”.

Argh. Za późno na nogach. Do łóżka, do łóżka.