sobota, 26 kwietnia 2008

Kilka końcowych przemyśleń na temat praw autorskich zanim ostatecznie zostawimy ten temat

Powinienem teraz czytać korektę "Księgi cmentarnej". Kiedyś uwielbiałem to robić, ale to było wiele lat temu. Teraz mam do przejrzenia zarówno wersję amerykańską, jak i angielską, więc wszystko, co zostało wybrane dla jednej, muszę rozpatrzyć dla drugiej, muszę przeczytać obydwie wersje od deski do deski, nie dlatego, że są różne, ale by zobaczyć, co wykombinowali korektorzy po dwóch stronach Atlantyku. (Ze smutniem kręci głową...)

Bilety na majowe wydarzenie w MIT nie są wyprzedane, po prostu najpierw były dostępne tylko dla studentów i pracowników instytutu. Tak podają moi znajomi z Pandemonium i The Million Year Picnic, które obydwa teraz sprzedają bilety.

Po szybkim szukaniu znalazłem http://community.livejournal.com/millionyear/33091.html z mnóstwem informacji na temat wydarzenia w MIT.

Jeśli chcecie złożyć rezerwację telefonicznie (617-492-6763), musicie odebrać bilety w trakcie 48 godzin. Po 14 maja nie będzie już można rezerwować przez telefon. Maksymalnie cztery bilety.

Zauważyłem, że jesteś na liście mówców w trakcie australijskiej konferencji Children's Book Council w maju. Zastanawiam się, czy będziesz miał czas rozdawać autografy między Twoimi dwoma wystąpieniami.

A jeśli nie na CBCA, czy masz w ogóle zamiar zorganizować podpisywanie podczas tegorocznej wizyty w Melbourne?

Z góry dzięki,

-S

Jeśli klikniesz na GDZIE JEST NEIL, przeniesie Cię do http://www.neilgaiman.com/where/ i dowiesz się o trzech wystąpieniach w Melbourne, dwóch w Sydney i jednym w Hobart, któe odbędą się w przyszłym tygodniu. A odpowiadając na parę często zadawanych pytań, doprawdy wiem, że minęło dwanaście lat odkąd byłem w Perth i dziesięć odkąd podpisywałem książki w Nowej Zelandii, tak. Mam rónież świadomość, że to nie fair dla ludzi z Brisbane i Adelaide, że tam nie będzie podpisywania, a jeszcze ciężej jest ludziom z Canberry, ponieważ mając tylko jedno ciało i dwa potencjalne miejsca, w których mógłbym się znaleźć, wybrałem Hobart (w którym nie byłem od dziesięciu lat) zamiast Canberry (w której byłem w lipcu 2005r.).

Przeczytanie Twojej opinii na temat sprawy leksykonu J. K. Rowling skłoniło mnie do próby porównania, czy ta sprawa nie jest przypadkiem podobna do Twoich działań w sprawie postaci, które stworzyłeś dla serii Spawn MacFarlane'a. Oczywiście odbydwa przypadki się różnią, ale jednak widzę pewne niewyraźne podobieństwa.

Podczas gdy on (leksykon) istniał tylko na stronie i nikt nie czerpał z niego korzyści, naturalnie nie widzę żadnego problemu. W momencie, gdy zostaje opublikowany w formie książkowej, jest szansa, że zarobi na nim masę pieniedzy. Spójrzmy prawdzie w oczy, ludzie kupowaliby go na pęczki. W takim przypadku uważam, że autor albo MA na to pozwolenie albo nie. Jeśli nie (a najwyraźniej tak jest) to czy to nie stawia go w pozycji winnego? Czyż nie potrzebuje jej pozwolenia, by zarabiać na postaciach, miejscach i ideach, które ona stworzyła? Czyż nie powinien spróbować z nią o tym porozmawiać na samym początku?


Po prostu zobaczyłem te niewyraźne podobieństwa. Zdaję sobie sprawę, że nie używa istniejących postaci, nie umieszcza ich we własnych historiach (w przeciwieństwie do MacFarlane'a) i nie zbiera za to zasług ...... to po prostu wydaje mi się złe. Jeśli książka jest kiepsko zrobiona to oddziałuje to nie tylko na nią, ale też na jej świat, prawda?

Podejrzewam, że są podobne tylko pod tym względem, że ostatecznie nie polegają na tym na czym ludzie (włącznie z osobami, które były zaangażowane w proces) myśleli, że polegają. Myślałem, że w sprawie MacFarlane'a chodziło tylko o prawa autora, o zmuszenie Todda, by dotrzymywał obietnic, o wpisy do dokumentów, gdzie twierdził, że napisał numery, które ja napisałem i o tym podobne rzeczy. Myślę, że dla Todda chodziło tylko, by dowieść, że On Ustalił Swoje Zasady I Był Naprawdę Przebiegły I Każdy Musiał Robić Co On Rozkazał, czy o coś w tym stylu.

Ale tak naprawdę w sądzie apelacyjnym, po tym jak ława przysięgłych ogłosiła wyrok i wygrałem wszystkie 17 podpunktów rozprawy, wszystko sprowadziło się do tego: czy w sprawie pogwałcenia praw autorskich czas zaczyna się odliczać od momentu, gdy pogwałcenie zostaje dokonane czy też może kiedy jest odkryte. Czas przedawnienia dla roszczeń praw autorskich wynosi trzy lata. W 1996r. złożył swoje roszczenia, podając że napisał Spawn 9 i serię Angela, po czym trzy lata później, w 1999r. oznajmił mi, się nie zamierza przestrzegać umów, które ze mną zawarł w sprawie rzeczy, które stworzyłem. Czy mój czas już się wyczerpał? Jego prawnicy byli przekonani, że tak, nawet niektórzy z moich myśleli, że stoję na grząskim terenie.

Ostatecznie decyzja Posnera w sądzie apelacyjnym brzmiała w skrócie: po nikim nie oczekuje się kontrolowania urzędu praw autorskich w poszukiwaniu naruszeń, a czas zaczął się odliczać w momencie, kiedy się o tym dowiedziałem. (Całe orzeczenie Posnera jest na http://www.ca7.uscourts.gov/tmp/CR1FGCDA.pdf i naprawdę całkiem ciekawie się je czyta.)

W sprawie Time-Warner-Rowling-Vander Ark nie chodzi o "czy on zarabia na jej pomysłach?" lub "czy to ukróci powstawanie stron fanów?" lub całą resztę domysłów, o których się mówi w Internecie. Z prawnego punktu widzenia nie ma znaczenia, że pani Rowling pisała lub planowała swoją własną encyklopedię, że dochody idą na cele charytatywne i tak dalej, chociaż jestem przekonany, że pani Rowling uważa, że tak jest (ponieważ ja bym tak uważał na jej miejscu).

Z tego co wiem, chodzi tylko o parę prawdziwych białych plam w dziedzinie praw autorskich-- podejrzewam, chociaż NAPRAWDĘ nie jestem prawnikiem, że sprowadzi się to do tego, czy dzieło pana Vander Arka było wystarczająco "przekształcone", by uważać je za oddzielną pracę.

Isnieje internetowy zbiór objaśnień do Sandmana. Gdyby jego twórcy-- lub ktoś inny-- zdecydowałby się go wydać, nie mógłbym ich powstrzymać, gdybym nie chciał, żeby wyszedł na rynek, nawet gdyby Les Klinger w końcu przekonał mnie, bym namówił DC Comics, by pozwoliły mu stworzyć oficjalnego Sandmana z objaśnieniami. (Ktoś pytał, kiedy wychodzi Drakula z objaśnieniami Lesa-- będzie w październiku 2008r.) To dlatego, że oczywiście jest to praca przekształcona-- jest oparta na moim dziele, ale od niego odchodzi.

Gdyby ktoś utworzył stronę internetową, na której zgromadziłby wszystko z Sandmana w kolejności alfabetycznej, w formie skorowidza lub leksykonu... kwestia czy sam zamierzałem taki zrobić nie miałaby znaczenia. Kwestia czy ktoś zarabia na mojej pracy, słowach i pieniądzach nie ma znaczenia. Kwestia czy to dobry czy zły leksykon nie ma znaczenia. Kwestia czy często mnie cytuje może albo może nie mieć znaczenia (jak obszernie mnie cytuje zależy od reguł dozwolonego użytku, ale wystarczy mnie sparafrazować i już się wychodzi na czysto). Prawdziwe znaczenie ma to, czy ten ktoś wystarczająco przekształca moje dzieło w coś innego poprzez gromadzenie wpisów i ułożenie ich w kolejności alfabetycznej. Jak dużo pracy twórczej się wykonuje? Biblia Króla Jakuba jest dobrem publicznym. Jeśli napisałbyś leksykon lub skorowidz Biblii Króla Jakuba, spisując każdą wspomnianą osobę i miejsce, co zajęłoby ci mnóstwo czasu- wtedy mógłbyś mieć do tego prawa autorskie. Jeśli ktoś by to skopiował-- zwyczajnie wziął twój Leksykon Biblii Króla Jakuba i napisał przy nim swoje nazwisko-- czy mógłbyś go pozwać do sądu? Czy powinieneś?

A odkładając na bok sprawy osobiste- wszystkie te komentarze prasowe i większość blogowych i internetowych opinii to właśnie to, do czego ta cała sprawa się w końcu sprowadzi.

Cześć Neil,

Tak jak Ty, jestem fanką Harlana Ellisona. Jednakże jako feministka, mam już naprawdę dosyć jego mizoginii.

Zastanawiałam się jak godzisz fakt, że Ellison jest Twoim przyjacielem i wspaniałym pisarzem z faktem, że potrafi być naprawdę seksistowski. Jestem szczególnie ciekawa, ponieważ masz dwie córki. (A jedna z nich uczęszczała do żeńskiego koledżu! Sama chodziłam do Mount Holyoke.) Co im mówisz, gdy Ellison oczernia kobiety? Mam szczerą nadzieję, że nie ograniczasz się do śmiechu i stwierdzenia, że "Harlan to Harlan". Chociaż jest piekielnie zabawny, jego nastawienie jest naprawdę szkodliwe. Poza tym opieranie się na seksistowskim humorze to nie jego poziom, więc naprawdę nie rozumiem, dlaczego to robi. Nie lubię, kiedy Ellison twierdzi, że używa takiego humoru w sposób nawróceniowy. Jest białym mężczyzną-- nie może nawracać z seksizmu w imieniu kobiet.

Jestem wdzięczna, że poświęcasz swój czas, by odpowiedzieć na moje pytanie.

Najlepszego,

Emily Neal

Wiesz, przez lata Harlan wypowiedział w mojej obecności parę zdumiewająco oczerniającyh uwag co do kierowników studia, firmy Walt Disney, licznych restauracji, w których jadaliśmy, kilkunastu europejskich wydawców, jedzenia w Anglii, Anglików (oprócz-- czasami -- mnie i jego żony), edytorów, innych wydawców, (męskiego) krytyka science fiction, producentów telewizyjnych, Fantagraphics, moich przyjaciół, producentów filmowych... lista ciągnie się jeszcze dłużej. Kiedy Harlan jest niemiły w stosunku do moich znajomych w mojej obecności, zwykle zwracam mu uwagę, że to moi znajomi, a on zachowuje się jak dureń. Wtedy albo robi skruszoną minę albo mówi mi, że jestem idiotą, bo lubię tylu ludzi. Istnieje wielu ludzi i niektóre kategorie ludzi, takie jak księgowi studia, na temat których Harlan bywa mniej niż uprzejmy. Nie pamiętam, żeby na liście była taka kategoria jak "kobiety". (Pamiętam jak raz powiedział coś straszliwie niemiłego o kobiecie w roli dyrektorki studia, ale chodziło o jej rolę jako dyrektorka studia, a nie o to, że była kobietą.) Co oznacza, że czytając Twój list jestem tak zdezorientowany jak gdybyś pytała o to jak mogę znosić ataki Harlana na kolorowych ludzi, leworęcznych lub jazzmanów.

Co do "Harlan to Harlan", przypomina mi się co powiedział producent filmu dokumentalnego "Sny o ostrych zębach", Erik Nelson, gdy powiedziałem mu, że sądzę, że film jest niezwyważony i że powinien był przeprowadzić wywiady z paroma wrogami Harlana. Powiedział: "To właśnie powiedział Harlan. Odpowiedziałem mu 'Harlan, ty sam jesteś swoim najgorszym wrogiem'".

...

W sobotę do Australii...

Brak komentarzy: