Siedzę na lotnisku I zaczynam mieć serdecznie dosyć Windows Vista na laptopie. Nie działa – mam dość czekania kilka sekund zanim cos pojawi się na ekranie, pół minuty lub dłużej na coś, co powinno włączyć się od razu. Vista ewidentnie nie chodzi na tym biednym komputerze, nie powinien był otrzymać na nią certyfikatu, a autor nie jest zachwycony ilością rzeczy, które choć były łatwe w XP teraz stały się trudniejsze, faktem, że wyszukiwanie na twardym dysku zagubionego pliku z wstępem nad którym pracowałem zajęło większość dnia, ani odmową odczytania i skopiowania plików z DVD które nagrał dla mnie Dave McKean. (Skończyło się na tym, że musiałem przeciągnąć je pojedynczo z DVD na jeden z macbooków Dave’a, stamtąd na mojego iPoda i z iPoda na komputer).
Czy ktoś spośród Twoich czytelników zaproponował rozwiązanie lub obejście problemu z Vistą, który opisałeś w notce z 27.03 (opóźniony tekst)? Jeżeli tak, podziel się, proszę – wielu z nas ma ten sam problem.
Kilka osób napisało radząc, żebym dokupił pamięć i być może tak zrobię, ale bardziej prawdopodobne, że albo a) powiem do diabła z tym i kupię Airbook. Jest cięższy, niż Panasonic W7 i nie ma wyjmowanego dysku, ale jest wyposażony w miły system operacyjny, który działa lub b) zachowam ten komputer, ale przeniosę się na Linux Ubuntu.
Moje inne rozwiązanie to ostrzec wielu ludzi czytających ten blog, że powinni unikać Windows Vista.
Cześć Neil
Właśnie skończyłem czytać “Odda I Lodowych Gigantów” mojemu sześcioletniemu synowi I jestem zachwycony, że tak bardzo mu się podobało. Kupiłem to początkowo dla siebie, ale zdałem sobie sprawę, że on chciałby tego posłuchać jako książki na dobranoc. Większość wieczoru spędził zastanawiając się kiedy Odd spotka Lodowych Gigantów, ale teraz mówi, że jego ulubiony fragment to ten, gdzie Odd rośnie po napiciu się ze studni.
Teraz rozpoczyna się internetowe polowanie na dobre książki dla dzieci na temat nordyckiej mitologii i legend 0 i zdecydowanie mam zamiar sprawdzić, czy w naszej bibliotece jest "Eight Days of Luke" [„Osiem dni Luke’a”] Diany Wynne Jones, bo pamiętam, że jako dziecko też to uwielbiałem.
W każdym razie ogromnie dziękuję za wkład w poprawę naszych wieczorów w ubiegłym tygodniu.
Sam
Książka, która wciągnęła mnie w ten temat kiedy miałem sześć czy siedem lat to ”Myths of the Norsemen” [“Mity ludów północy”] Rogera Lancelyna Grena i oszczędzałem, żeby móc kupić „Tales of Ancient Egypt” [„Opowieści starożytnego Egiptu”]. Obie nadal są w sprzedaży.
Starszym czytelnikom, którzy chcieliby mieć solidne podstawy w zakresie nordyckiej mitologii doskonałe będą „Norse Myths” [“Mity Nordyckie”] Kevina Crossleya-Hollanda i widzę na jego stronie, że dla młodszych wydał wybór zatytułowany „Wiking!”
Drogi Neilu,
Obecnie uczęszczam na kurs licencjacki twórczego pisania. Tuż po zapisaniu się na kurs pisania fikcji dowiedziałam się, że mój profesor nie cierpi fantastyki naukowej i fantasy. Mam zakaz ich pisania.
Co o tym sądzisz jako autor obydwu gatunków? Czy denerwuje cię, kiedy kręgi akademickie odrzucają sf i fantasy jako “bezwartościowe”? Czy jest jakaś nadzieja, że te gatunki zyskają szersze uznanie? Czy mogę liczyć na jakieś słowa pocieszenia?
Ogromnie dziękuję,
Leanne
Sugestie nasuwają się same. Skorzystaj z zajęć ile tylko możesz, a pisz co chcesz w czasie wolnym. Albo pisz w stylu realizmu magicznego lub innej odmianie głównego nurtu, której treści przypadają Ci do gustu. Albo wybierz inne zajęcia.
Prawdę mówiąc od dawna nie spotkałem się z opisywanym przez Ciebie zjawiskiem. Większość kręgów akademickich zdaje się akceptować wszystkie odmiany fikcji literackiej, w tym komiks. Nie jestem całkowicie przekonany, że to dobrze – pamiętam ile zabawy miałem, gdy około dwunastu lat temu w St Louis wydział literatury angielskiej zbojkotował moją wizytę, bo pisałem komiksy (zaprosił mnie wydział sztuki) i podejrzewam, że jeśli nawet środowisko akademickie krzywo na Ciebie patrzy – takie jest życie.
W pisaniu dziwne jest to, że nikt nigdy nie pyta Cię o uprawnienia. Możesz mieć wszystkie dyplomy świata, a i tak mogą nie chcieć wydać Twojej powieści w prawdziwym wydawnictwie. Z tego samego powodu żadne nie mogą ci zaszkodzić. Wydawca chce nadającej się do czytania, interesującej, dobrze napisanej książki. To przyszło niedawno w odpowiedzi na coś sprzed kilku tygodni i może pomóc…
Neil,
Chciałem napisać co nieco do Kathleen, która pytała Cię o kursy pisania w college’u. Nie wiem co o tym sądzisz, ale jako osoba, która pisze przez całe swoje życie i studiowała twórcze pisanie zarówno w miejscowym college’u jak i teraz, zdobywając licencjat chciałbym powiedzieć, że trzeba bardzo uważać na to jakie zajęcia się wybiera. Jeśli jesteś na uniwersytecie znanym ze swojego programu w zakresie twórczego pisania, nie zastanawiaj się i idź na zajęcia. Jeżeli jednak jest to pierwsza lepsza uczelnia na której akurat zorganizowano taki kurs trzeba mieć świadomość, że może to być niewiele więcej, niż warsztaty z rówieśnikami, którzy prawdopodobnie wiedzą niewiele więcej od Ciebie. W takim wypadku znajdź członka (lub członków) kadry którzy znają się na tym i pracuj z nimi indywidualnie. Zasmuca mnie, że jeszcze nie zdarzyło mi się trafić na naprawdę wartościowe zajęcia z pisania. Semestr jesienny zamierzam spędzić na University of East Anglia i mam wielkie nadzieje związane z poziomem ich zajęć z twórczego pisania. Ale po prostu pisz, czytaj bardzo dużo, znajdź ludzi, których opinii ufasz, którą cenisz i im pokazuj swoje prace.
I zawsze są takie rzeczy jak http://www.sff.net/paradise/ i http://theclarionfoundation.org/.
Dobra. Spróbuję pisać krótko (żeby nie zajmować Ci zbyt dużo czasu) i proszę, spróbuj przeczytać to w duchu w jakim zostało napisane, czyli: czy mógłbyś wreszcie zabrać się do roboty i pisać więcej książek!!??
Nie zrozum mnie źle. Na pewno jesteś zajęty I pisanie non-stop byłoby dla Ciebie nudne. Ale tworzysz postaci I światy, które są interesujące I nie kończą się one w sposób ostateczny. Opowieść się kończy, ale postacie żyją nadal. To o nich chcę dalej czytać, więc mówię panu (panie Gaiman): jest pan obibokiem!! Sprawia pan radość i zajmuje nas (proszę zauważyć jak w tym momencie mianowałem się rzecznikiem wszystkich) swoimi książkami, a potem rzadko kiedy wraca do tych bohaterów! Tak, wiem, że Cień pojawia się w „Rzeczach ulotnych”, ale to naprawdę całkiem krótkie opowiadanie i jest tylko jedno takie. Co z kontynuacją „Nigdziebądź”?
Terry Practhett umie wyprodukować trzy książki przed śniadaniem, a przecież jest dość stary I niestety chory. Ty nie masz takiej wymówki! Wracać do pracy!
Mam bardzo, bardzo wielką nadzieję, że starałeś się być zabawny, bo wzdrygam się na samą myśl o tym komentarzu na temat Terry’ego Pratchetta
Wydaje się, że nie chcesz więcej książek, tylko więcej tej samej książki. Gdybym zamiast „Amerykańskich bogów” napisał jeszcze jedno „Nigdziebądź” nie miałbyś „Amerykańskich bogów”.
Całkiem możliwe, że napiszę jeszcze jedna powieść z serii „Nigdziebądź”, albo kolejna o amerykańskich bogach. W tym momencie najbardziej chcę pisać o postaciach z „Księgo cmentarnej”. Ale jestem też świadomy, że gdybym miał wybierać między książką na temat czegoś o czym już pisałem i czymś zupełnie nowym jest dużo bardziej prawdopodobne, że zdecyduje się na coś nowego.
Jeśli masz ochotę na długą opowieść z powracającymi bohaterami odsyłam do “Sandmana”. Ma około 2000 stron, składa się na niego 14 tomów (albo cztery z serii „ABSOLUTE”, każdy rozmiarów encyklopedii plus kilka dodatkowych) i powinien Cię uszczęśliwić.
Jest dostępny dodruk „Alphabets of Desire”
http://kleinletters.com/Blog/?p=990
Mój wisi w toalecie na dole. I obiecałem Toddowi, że napiszę coś do jego kolejnego wydania.
Złości mnie, że muszę Cię o to zapytać, ale nie wiem co jeszcze mogę zrobić… w październiku zamówiłem DVD Dave’a McKeana z Amazon. Zostało przesunięte na później już 3 razy i właśnie dostałem informację, że znów jest opóźnienie, tym razem do czerwca. Wiesz może czy one kiedykolwiek wyjdą i czy pewnego dnia będę mógł je obejrzeć?
Dzięki,
Aaron
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz