Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kickstarter. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kickstarter. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 28 maja 2012

Ostatni post na temat Kickstartera

Neil napisał w niedzielę 27 maja 2012 o 15:01


Do końca akcji Amandy na Kickstarterze zostały cztery dni.

W ciągu niecałego miesiąca zdobyła ogromne wsparcie, ustanowiła rekord w dziedzinie zbiórki funduszy na tego typu cel, znalazła się w wiadomościach na całym świecie, a teraz planuje zorganizować w czwartek na Brooklynie ogromną, transmitowaną online imprezę dla tych, którzy wspomogli zbiórkę i będą wspólnie odliczać do północy, kiedy to Kickstarter zostanie zamknięty, a ona zacznie grać.

Z pewnością wspomogło ją wystarczająco wiele osób, już dawno znacznie przekroczyła ustanowiony cel i znajduje się gdzieś w krainie poza najśmielszymi oczekiwaniami. (W chwili pisania tej notki zebrała 900% zakładanej kwoty i chyba jest na najlepszej drodze do Kickstartera wartego milion dolarów.) Ale pomyślałem, że mimo wszystko przed zakończeniem akcji dorzucę tu kilka słów, ponieważ...

W ubiegłym roku wspólnie uruchomiliśmy Kickstarter dla Wieczoru z Neilem i Amandą, aby zgromadzić środki na profesjonalne nagranie i wydanie zapisu trasy, jaką odbyliśmy w listopadzie po zachodnim wybrzeżu USA. Zebraliśmy o wiele więcej pieniędzy niż planowaliśmy, więc zrobiliśmy wszystko o wiele fajniej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Na przykład planowany dwupłytowy album rozrósł się do pięknego, trzypłytowego wydania, a potem dołożyliśmy jeszcze supersekretną bonusową płytę z bananem oraz ponad dwie dodatkowe godziny nagrania do pobrania w formie cyfrowej. Ciężko pracowaliśmy na to, żeby wszyscy nasi "inwestorzy" otrzymali w zamian coś lepszego, niż spodziewali się dołączając się do akcji.

A kiedy wszystko zostało wysłane i ludzie zaczęli zamieszczać w sieci radosne zdjęcia swoich zamówień (jak te poniżej...)



... tutaj, na Twitterze i Tumblrze zacząłem dostawać wiele wiadomości od osób zasmuconych, że nie dołączyli się do kickstarterowej zbiórki, bo ją przegapili, w ogóle o niej nie wiedzieli, zapomnieli lub akurat wtedy nie mieli pieniędzy. I pytali czy jest już za późno, żeby te rzeczy zamówić. Prawie wszystkim odpisywałem, że niestety tak, ale było za późno. Powstało tylko tyle płyt, ile zamówień złożono na Kickstarterze.

(Planujemy wydać płytę "Wieczór z Neilem i Amandą" komercyjnie, prawdopodobnie pod koniec tego roku. I będzie to ładny zestaw, ale nie taki sam, jak otrzymali zamawiający z Kickstartera. Tamten był wyjątkowy i przygotowany specjalnie dla nich.)

Standardowa wersja albumu Amandy zostanie wydana we wrześniu. Tę wersję będzie można kupić w sklepach płytowych. Ale dwupłytowy zestaw włożony w książeczkę (to niebieskie po prawej), poczwórny winyl z własnym pudełkiem, czy cokolwiek innego Amanda jeszcze wymyśli dla poszczególnych kategorii cenowych, książka z grafiką – to wszystko dostępne jest tylko na Kickstarterze. Jeżeli któraś z proponowanych nagród Was interesuje (począwszy od albumu do pobrania w wersji elektronicznej za 1$, co z pewnością wyjdzie taniej, niż na iTunes) to przypominam, że zostały Wam cztery dni na kliknięcie w link do Kickstartera i dołączenie do akcji...

...

Amanda niedawno napisała na swoim blogu i wysłała do uczestników akcji wyjaśnienie, że milion dolarów z Kickstartera wcale nie uczyni jej bogatą. Ludzie zamawiają różne rzeczy, ona je przygotuje i zrealizuje, nie wypełni milionem basenu i nie będzie się w nim pławić jak wujek Scrooge. To nie są zwolnione od podatku darowizny, to zamówienia na konkretną usługę.

Żeby wszystko było jasne:

Kickstarter powstał w celu zgromadzenia funduszy na wydanie płyty CD (dla wszystkich, nie tylko osób, które w akcji uczestniczą) oraz trasę koncertową (j.w.).

Środki z Kickstartera opłacają studio nagraniowe i koszt promocji (tak jak zrobiłaby to wytwórnia). Biznes plan nie brzmi Jak dorobić się kosztem 20 tys. ludzi tylko Niech 20 tys. ludzi wspólnie ufunduje koszt wyprodukowania, dystrybucji i promocji dostępnej dla wszystkich płyty i trasy. I dopiero na tym zarabiaj.

Gdyby zespół wziął od wytwórni pieniądze na teledyski, studio nagraniowe i promocję i potraktował je jako własny dochód zamiast zainwestować w swoją przyszłość powiedzielibyście, że są krótkowzroczni. Temu właśnie służą środki z Kickstartera: opłaceniu teledysków, promocji, projektu i wytworzenia płyty oraz trasy koncertowej. Na to są przeznaczone.
...

Tyle. To ostatni post na temat Kickstartera Amandy, chyba że będę pisał z brooklińskiego dachu po zakończeniu akcji, kiedy nowojorska policja będzie przymykać Amandę i jej Grand Theft Orchestrę. Ona twierdzi, że mają wszystkie pozwolenia wymagane w przypadku koncertu granego na dachu o północy, a nawet załatwili z policją zamknięcie i odgrodzenie ulicy. Ale ja myślę o koncercie Beatlesów na dachu budynku Apple i zastępach mundurowych, które pojawiły się, aby ich powstrzymać...



sobota, 5 maja 2012

Wszystkiego najlepszego, Amando oraz Przyszłość Muzyki


Neil napisał w poniedziałek, 30 kwietnia 2012 o 12:05


To czyni mnie bardzo szczęśliwym:



To taki uroczy, zabawny klip. Nawet jeśli nie interesuje Was moja żona i jej twórczość, powinniście kliknąć i go obejrzeć.

Jej zbiórka na Kickstarterze rozpoczęła się dziś o 7 rano i już osiągnęła 93% zamierzonego celu, głównie dzięki osobom, które traktują ją jak przedsprzedaż limitowanej wersji albumu na CD. (Biorąc pod uwagę liczbę osób, która żałowała, że nie zamówiła w ten sposób CD z Wieczoru z Neilem Gaimanem i Amandą Palmer – który dzięki Kickstarterowej zbiórce mógł stać się trzypłytowym zestawem ze specjalną, dodatkową nie-mającą-zostać-nigdy-wydaną płytą CD – wcale się nie dziwię. Uwielbiam to, że Kickstarter pozwala jego użytkownikom jednocześnie stać się patronami sztuki i bezpośrednio wspierać tworzenie i produkcję rzeczy, które chcą mieć, bez pośredników.)




Co więcej, dziś są jej urodziny.

Wczoraj obejrzałem porywający układ taneczny inspirowany Księgą cmentarną w wykonaniu studentów Harvarda i był to jeden z najbardziej uroczych, zapadających w pamięć i pokrzepiających spektakli, jakie miałem okazję oglądać, a także wspaniały wstęp do obchodów urodzin Amandy.

Dziś spędzamy spokojny dzień we dwoje. Za parę minut wychodzimy, żeby napić się soku i pospacerować w słońcu.

Piszę teraz przemówienie, które wygłoszę w przyszłym tygodniu w Chicago. Jego roboczy tytuł to „Czym do [bardzo brzydkie słowo] w ogóle jest książka dla dzieci?”. Traktuje właśnie literaturze dziecięcej. Książka, którą właśnie piszę sprawiła, że bez przerwy zastanawiam się, czym właściwie literatura dziecięca jest. Bohater mojej książki ma siedem lat, jest w niej magia i przerażenie, ale nie wydaje mi się, żeby była ona  dla dzieci, a postawy i treści w niej zawarte są bardzo dorosłe.

Tak czy inaczej, mam sporo zaległości do nadrobienia na blogu. Mam nadzieję, że podobał się Wam wywiad ze Stephenem Kingiem.

sobota, 24 września 2011

Księżyc nad Polem Kukurydzy

Neil napisał w poniedziałek 12 września 2011 o 20:28



Jest pełnia księżyca.

Nadchodzi burza, w ciepły wieczór czuć powiewy chłodnego wiatru, a pole kukurydzy ożyło szeptami i szelestami. W świetle księżyca białe psy zanurzają się w polu kukurydzy i wynurzają jak duchy. A ja nie potrafię przestać sobie wyobrażać koszmarnych scenariuszy, choć bardzo usilnie próbuję.





Wybrałem się dziś z Maddy na dłuższą przejażdżkę rowerową, a potem oglądaliśmy Doctora Who (jesteśmy już prawie na bieżąco). Cierpliwie zniosła moje dziwaczne sałatki na obiad. ("I jak, dobre?" "No cóż, tato...  smakuje interesująco.")

Życie płynie teraz bardzo spokojnie. Ja jestem w domu na środkowym zachodzie, Amanda jest w Bostonie i zobaczymy się znów dopiero za dwa tygodnie. Tęsknię za nią, ale miło jest spędzić trochę czasu we własnym towarzystwie i na pracy bez oglądania się na cudze plany, zajęcia i potrzeby. A ja mogę się założyć o ogromne ciasto, że ona też bawi się doskonale – nadrabiając zaległości w pracy bez konieczności przejmowania się mną. Przynajmniej w naszym przypadku się to sprawdza.
Wczoraj odbyliśmy długą rozmowę telefoniczną o naszych planach na październik i listopad. Uzgodniliśmy 1) ile będzie trwał występ, a co za tym idzie 2) ile będą trwały poszczególne części. Postanowiłem, że w każdym miejscu przeczytam coś innego. Zgodziliśmy się również, że podczas halloweenowego wieczoru w LA ma się odbyć jakiś konkurs na przebranie. (Tu można zobaczyć jak przechadzam się wzdłuż kolejki osób przepranych na konkurs kostiumów w Domu na Skale w ubiegłe Halloween. Ten będzie krótszy, mniej oficjalny.)

To zadziwiające, ale na konto projektu Kickstartera wpłynęło już ponad 100 tys. dolarów i rozmawialiśmy co będziemy mogli dzięki temu zrobić z płytą i jakie "niespodzianki" dodać do zestawów z podziękowaniami (wymyśliliśmy, że będzie to coś, co Amanda chciała zrobić przy okazji Who Killed Amanda Palmer, ale nie miała na to pieniędzy), jak będziemy wszystko ogłaszać i co z tym wszystkim zrobimy.

Bardzo odpowiada mi ta forma finansowania rozmaitych projektów – sprzedawanie zanim jeszcze powstaną. Oznacza to, że robimy to i staramy się dla osób, które są naprawdę zainteresowane, że możemy sobie pozwolić na zrealizowanie tego, co naprawdę chcemy zrobić i że ludzie naprawdę będą coś z tego mieli. Nie martwimy się o koszty marketingu. Nie musimy szukać wytwórni płytowej i przekonywać jej szefów, żeby pozwoli nam robić, co chcemy. Po prostu to robimy.

Jeśli rozważacie rozpoczęcie swojej akcji na Kickstarterze (albo Indiegogo czy podobnej stronie poza granicami USA) – polecam znakomity esej byłej Web Elfki Olgi Nunes na stronie http://olganunes.com/2011/01/on-lamp-kickstarter-and.php. Zrobiliśmy wszystko, co sugerowała Olga. Na swoim blogu Garret Bibbons również daje dobre i mądre rady http://garrettgibbons.com/blog/successful-kickstarter-campaigns.

I musicie zrobić video, które będzie interesujące, miłe dla oka i zrozumiałe. Sprawdzić może się absurdalna piosenka o małych chomiczkach i wehikułach czasu. Właśnie obejrzałem video dobrej znajomej, które było bardzo piękne i bardzo artystyczne, ale nie wyjaśniało, na czym polega projekt ani dlaczego powinno się go wspomóc i nie sądzę, żeby udało jej się zebrać pieniądze, a szkoda.
...

Jestem ogromnym wielbicielem "Wybranych opowiadań" Public Radio International. Zapisałem się do ich podcastu. Kilka tygodni temu słuchałem programu Shermana Alexie i był świetny, więc już nie mogę się doczekać programu Stephena Kinga z tego tygodnia, który właśnie pobrałem na swój telefon.

A zatem z dumą wklejam tutaj fragment e-maila od Jennifer Brennan z Symphony Space z informacją dla mnie (a teraz dla Was) o tym kiedy wyemitowane zostaną dwa programy z moim udziałem nagrane w tym roku:


Program nr 3. Miłość w Prawdziwym Życiu

13 października 2011


“A Life in Fictions,” [Życie w fikcji] Kat Howard, czyta Marin Ireland

“The Thing About Cassandra,” [Rzecz o Kasandrze] Neila Gaimana, czyta Josh Hamilton


Program nr 12. Czarodziejska Wyobraźnia Neila Gaimana

15 grudnia 2011

“Trolowy most” Neila Gaimana, czyta Neil Gaiman
“Koliste ruiny” Jorge Luisa Borgesa, czyta Boyd Gaines


(Ucieszyło mnie to szczególnie dlatego, że opowiadanie Kat Howard producenci programu wybrali z antologii OPOWIADANIA, którą redagowałem wspólnie z Alem Sarrantonio, a nie miałem z tą decyzją nic wspólnego. Chociaż zauważyłem, że opowiadanie jest dobre, gdy tylko Kat (uczona przeze mnie na Clarion) mi je wysłała. A ja przeczytałem, spodobało mi się i wysłałem je Alowi z propozycją dołączenia do zbioru.)
...
Na Twitterze napisałem, że Dave McKean robi pornografię. Poprosił mnie, żebym więcej tego nie robił, bo nagle jego konto śledzą bardzo podejrzane boty. Ale z dumą stwierdzam, że jednak dodał pozycję "pornografia" (czy może raczej "erotyka") do twórczości w swoim CV.

Kiedy dwa tygodnie temu go odwiedziłem dał mi książkę pt. Celuloid. To jego najnowsza powieść graficzna, erotyczna książkowa fantazja Dave'a McKeana. Została wydana na całym świecie – w USA przez Fantagraphics, we Francji przez Delcourt. Jest naprawdę humanistyczna i przepiękna i fantastyczna (w sensie dosłownym). Kobieta sfrustrowana oczekiwaniem w domu na mężczyznę znajduje projektor i wkracza do świata fantazji erotycznych. (Mój ulubiony fragment to chyba jej spotkanie z postacią, która moim zdaniem jest Dianą z Efezu.) Znalazły się tam ilustracje w bardzo wielu stylach, ale wszystkie charakterystyczne dla Dave'a.

Powinniście kupić tę książkę w pobliskiej księgarni z komiksami. A jeśli już ich zabrakło (albo jeśli krępujecie się o nią poprosić) zamówcie ją w sieci. Jest dostępna w wielu miejscach. Na stronie Amazon można ja obejrzeć.






...

I na koniec tajemnicza tajemnica ogromnej tajemniczości z Edynburga. Zaczęły się tam pojawiać papierowe rzeźby z książek, jako reklama dla bibliotek. Ian Rankin dał się schwytać w ich sieć. (Czy zrobione z książek rzeźby mogą snuć sieci?)


Podejrzewa się, że ta artystka mogła mieć z nimi coś wspólnego. Nie mam pojęcia, czy to prawda, ale jej rzeźby są i tak naprawdę wspaniałe.

Powinniście zajrzeć na obydwie strony. Dobrze wam to zrobi.

piątek, 23 września 2011

Właściwie całkiem zadowolony, że jest Gaimanem

Neil napisał w piątek 9 września 2011 o 17:55

Jestem w domu. Wczoraj wieczorem wysiadłem z samolotu.
Dzisiaj był martwy dzień. Najbardziej ekscytujące rzeczy, które udało mi się zrobić to 1) wziąć długą, relaksującą kąpiel  pierwszą od wielu tygodni, od ponad miesiąca nic tylko prysznice  oraz 2) nie założyć butów.

Szukając czytnika kart do mojego aparatu (zrobiłem mnóstwo zdjęć na spacerze z psami, ale nie mogę ich zgrać) odkryłem starożytny notebook Atari Portfolio. Włożyłem do niego nowe baterie i okazuje się, że wciąż działa. Nie włączałem go przez jakieś 14 lat. I pomyślałem wtedy o prawie Moore'a. Notebook ma ręcznie robioną i dokupioną specjalnie kartę pamięci, pełną maleńkich plików tekstowych.

 



Karta ma 2MB pamięci, całość pokrywają ostrzeżenia. Zastąpiłem nią kartę o pojemności 256KB, w którą wyposażony był komputer. Nie mam już urządzenia, które potrafiłoby odczytać karty z Portfolio, choć (właśnie sprawdziłem) wszystko przekopiowałem jeszcze w 1997, kiedy coś jeszcze takie karty czytało.

 

A znalezienie Portfolio sprawiło, że pomyślałem o tym eseju/wystąpieniu Bena Hammersleya, które przeczytałem wczoraj i wciąż o nim myślę.

Na portfolio pisałem opowiadania w kawałkach  np. Morderstwa i tajemnice zajęły pięć plików, a nowy otwierałem, gdy poprzedni był już zapełniony. Rozglądając się wśród tych plików odkryłem zapomniane wiersze i pomysły na opowiadania (w większości bardzo dobre pomysły i nieco gorsze wiersze). Kiedy go dostałem... kiedy to było? około 1988 roku, jak sądzę... może 1989. Wtedy był to szczyt osiągnięć technologii przenośnych komputerów. (I działał na 3 baterie AA, które wystarczyło wymieniać kilka razy w roku.)


Portfolio działa bez zarzutu i kiedy/jeżeli przekażę swoje papiery i inne rzeczy bibliotece  przekażę i to.


...Wciąż próbuję przetrawić minione sześć tygodni. Zdarzyło się wiele rzeczy dobrych i trochę trudnych spraw-z-prawdziwego-życia. Przez najbliższe dni będę uzupełniał luki  czekam na zdjęcia.

Ostatnie dni były wyczerpujące. Z Amandą i jej zespołem pojechałem do Wiednia, a następnie do Amsterdamu. Pojechałem głównie dlatego, że chciałem się w Wiedniu spotkać z Jonathanem Carrollem. Amanda mnie ostrzegała, że nie będzie łatwo i miała rację. Tak się cieszę, że nie jestem koncertującym muzykiem. Ale byłem szczęśliwy z okazji do spotkania z Jonathanem Carrollem. Czas z nim spędzony wart był każdej ilości godzin czekania na lotnisku i spania na siedząco w samolotach.

Trafił mi się też jeden z najprzyjemniejszych wieczorów w mojej karierze prawie muzyka w trasie. Na zdjęciu poniżej śpiewam "The Problem With Saints" na koncercie Amandy w Heaven w Londynie. Uwielbiam je, bo widoczna za mną Amanda się śmieje oraz dlatego, że cały wieczór był wyjątkowo wspaniały.


IMG_9400

Wśród zaproszonych na scenę gości specjalnych znaleźli się Tom Robinson (zaśpiewał "Glad to be Gay", a my wszyscy wspomogliśmy go w refrenie, podczas gdy mieszkający wewnątrz mnie 16-letni Neil Gaiman, który w sklepie z płytami w Croyden 35 lat temu kupił EP "Glad to be Gay" nie posiadał się z radości) oraz niewiarygodny Tim Minchin.

(Wielkie dzięki należą się partnerce Toma, Sue, która zlitowała się nad podróżującym pisarzem i pomogła w sytuacji kryzysowego braku czystych ubrań.)
...
Czym zajmowałem się ostatnio...

Nie wiem, czy słyszeliście o The Guild. (Jeżeli nie, możecie na przykład wejść na stronę http://www.watchtheguild.com/ i zacząć od pierwszej serii). Serial podzielony jest na 10-minutowe odcinki do objerzenia w sieci. Ostatni odcinek jest już 7. w 5 serii. A widoczna poniżej twarz zdradza, kto w tym odcinku zagrał samego siebie.

Czasami zastanawiam się, co by się stało, gdyby wersja mnie, która występuje w The Guild, wersja mnie z Simpsonów i wersja mnie z Arthura skrzyknęłyby się i zaczęły wspólnie walczyć ze zbrodnią i zachęcać ludzi do czytania chowając się w ich jedzeniu.
...
Tutaj też zagrałem siebie. To klip natury reklamowej promujący powieść graficzną Evelyn Evelyn wydaną przez Dark Horse, którą napisali Jason Webley i Amanda Palmer, a zilustrowała Cynthia Von Buhler. (Ten klip, podobnie jak ten z bananem na plaży, nakręciła swoim iPhone'em asystentka Amandy, Superkate.)





...

A w tej szalonym i nieokiełznanym wywiadzie z festiwalu w Edynburgu jestem sobą (i nikogo nie gram). Odpowiadałem na wszystkie pytania Audrey Niffenegger o baśnie i podobne rzeczy.


...




Mój stary znajomy Tom Monteleone zapytał, czy dostarczyłbym czegoś do 14. już "małej książeczki" wydawanej przez Borderlands Press. Tym razem jest to mała Złota Książeczka. Znalazłem sporo rzadkich, dotąd niepublikowanych i niezebranych rzeczy. Książka zostanie wydana w 500 egzemplarzach z autografem, które sprzedają się bardzo szybko. Na okładce Gahan Wilson narysował mnie w otoczeniu tworów straszliwych i zadziwiających.
Prawie skończyłem pisanie wstępu do tej książki. (Miałem skończyć go wczoraj w samolocie, ale zasnąłem.)

Myślę, że czas skończyć na dziś z blogiem. Mam oczywiście znaczne blogowe zaległości, jest sporo linków, zdjęć i relacji z przygód do zamieszczenia, dużo pytań i komentarzy, na które trzeba odpowiedzieć.

Zanim pójdę chcę podziękować wszystkim, którzy wsparli Kickstarterową akcję na rzecz Wieczoru z Neilem i Amandą. Wyznaczony cel udało nam się osiągnąć w ciągu pierwszych kilku godzin. Dzięki temu na trasie będzie z nami dźwiękowiec, wszystkie występy zostaną profesjonalnie zarejestrowane i teraz mamy za co porządnie je zmontować, zmiksować i wydać, na płycie i w ogóle. Jestem niezmiernie wdzięczny. Mam teraz również nadzieję, że choć jeden z tych wieczorów uda się nam sfilmować dla potomności.)

(Wszystkie próby zrealizowania podobnego przedsięwzięcia niewielkim kosztem skończyły się fiaskiem. W latach 90. próbowaliśmy nagrywać trasy z serii "Anioł stróż", które robiłem dla CBLDF i albo nagrania się nie udały albo zaginęły, z wyjątkiem jednego video sfinansowanego przez PBS. Próba sfilmowania czytanej w całości Koraliny w 2002 roku w San Francisco zakończyła się katastrofą i zostaliśmy z nienadającym się do użytku niemym filmem z jednej kamery. Widziałem też, jak Amanda płaciła ludziom za nagrywanie koncertu, po czym dyski twarde się psuły albo pliki okazywały się puste. To będzie zrobione porządnie.)
Musze również powiedzieć, że Kickstarter, gdzie ludzie zawczasu kupują, co im się podoba, to fantastyczny model biznesowy. Prawie połowa osób, które się włączyły wykupiła prawa do pobrania albumu za 1 dolara, a jak dotąd 800 z 2000 osób chce zamówić CD.



Dobra. Wyczerpany podróżą pisarz pada z nóg i idzie spać. Dobranoc.

sobota, 5 marca 2011

W którym martwię się Trzęsieniem Ziemi i Wspominam Rozrodczy Posiłek w Warszawie

Kiedy twoja żona jest w trasie koncertowej najtrudniejsze są takie momenty, jak dzisiaj. Amanda występowała dziś w Christchurch z naszym wspólnym znajomym Jasonem Webleyem, który zatrzymał się u Hery.

Uwielbiam Christchurch. Zatrzymaliśmy się tam z Amandą rok temu. Wynajęliśmy dom rodziców Hery (mieli w sypialni miedzianą wannę, która nie była podłączona do niczego, co wprawiło mnie w ogromną konsternację), chodziliśmy na długie spacery po plaży i bez końca rozmawialiśmy.

A kilka godzin temu wszystko się nagle zmieniło. Trzęsienie ziemi w Christchurch było mniej silne, ale zrobiło więcej szkód, niż to we wrześniu ubiegłego roku. Samolot Amandy miał już startować, ale po zamknięciu lotniska w Christchurch utknął w Napier. Hera napisała na twitterze, że ona i Jason są cali. But według http://www.nzherald.co.nz/nz/news/article.cfm?c_id=1&objectid=10707997 było już dziesięć wstrząsów wtórnych i wieści takie, jak poniższa, są naprawdę niepokojące...

14.51
Policja ujawniła, że zgłoszono kilka ofiar śmiertelnych w różnych miejscach centrum Christchurch. Dwa autobusy zostały przygniecione przez zawalające się budynki.

15.14
Zawalił się budynek siedziby władz prowincji, wewnątrz uwięzieni są ludzie.

Tymczasem Amanda musi wymyślić, jak dotrzeć do Auckland na jutrzejszy koncert. A życie wielu mieszkańców Christchurch dosłownie się zawaliło.

Wpłat na rzecz nowozelandzkiego czerwonego krzyża można dokonywać na http://www.redcross.org.nz/donate

...

Z okazji moich 50. urodzin Michael Zulli dał mi egzemplarz swojej książki, THE FRACTURE OF THE UNIVERSAL BOY ze specjalnej, limitowanej edycji, którą samodzielnie wydrukował. To przepiękna, wzruszająca, osobliwa i niepokojąca książka.


Oto kilka paneli. Michael próbuje zebrać za pomocą Kickstartera pieniądze, aby ją wydać. Na http://www.bleedingcool.com/2011/02/19/michael-zulli-will-even-draw-batman-to-fund-new-graphic-novel-the-fracture-of-the-universal-boy/ znajdziecie opis książki i o wiele więcej ilustracji (a dla osób, które wpłacą 2000 dolarów lub więcej, Michael obiecał narysować Batmana).

Udało się już zgromadzić 12 z potrzebnych 17 tysięcy. Możecie go wesprzeć (i zamówić książkę w przedsprzedaży) na stronie https://www.kickstarter.com/projects/1151517311/michael-zulli-the-fracture-of-the-universal-boy.

...

Drogi Neilu,
Pomyślałam, że zgłoszę swój ulubiony fragment bloga. Może nie jest on absolutnie ulubiony, ale pozostał mi w pamięci i za każdym razem mnie rozśmiesza.
Chyba kilka lat temu podczas trasy gościłeś w jakiejś uroczej restauracji, gdzie podano Ci zupę przyozdobioną śmietaną w artystyczny sposób. Zrobiłeś temu zdjęcie i zamieściłeś je na blogu, bo dekoracja owa wyglądała zupełnie jak sperma. Zapisałam to zdjęcie na dysku, żeby mieć pod ręką, kiedy potrzebowałam czegoś zabawnego, ale straciłam je, gdy komputer umarł gwałtowną śmiercią.
Serdeczne pozdrowienia,
Becca


Pamiętam to!

Z 17 marca 2007, Różności:

Podczas mojej poprzedniej wizyty w Polsce zdarzył się dzień, w którym nie pojawiło się jedzenie i bardzo sobie narzekałem. Teraz wszyscy tak się troszczą, żeby ta sytuacja się nie powtórzyła, że chyba wyjadę z Polski jako krągły, różowiutki i porządnie nakarmiony cherubinek.

Przystawką do dzisiejszej kolacji było coś z ryżu i kawioru na środku talerza. Dekorację stanowiły dziwnie plemnikowate kijanki z różowego i brązowego sosu zmierzające w kierunku tego czegoś, prawdopodobnie w celu zapłodnienia.

A ponieważ wiem, że bez dowodu rzeczowego nikt mi nie uwierzy...



Jutro rano wyruszam do Krakowa.

...
Lisa Snellings powiedziała mi, że działa już jej planeta lalek (i że zabiera się za nowy zestaw Szczurów Neila... mam nadzieję, że zrobi je z brązu i szkła i innych dziwacznych rzeczy), wszystkie szczegóły można znaleźć na http://slaughterhousestudios.blogspot.com/2007/03/poppet-planet-is-live-gallery-is-open.html

Neil,
krótkie pytanie: co się stało z tagami? Czytanie tagów stanowiło kiedyś najprzyjemniejszą część lektury Twojego bloga, ale teraz dokładnie i precyzyjnie opisują zawartość postów. Kreatywność powinna zawsze brać górę nad organizacją!
Najlepszego,
Stephanie

Też je lubiłem.

Ale Powiedziano Mi Do Słuchu na ten temat, po podobno były skargi, że są mało użyteczne i że nie powinienem wpisywać tagów pasujących tylko do jednego postu. Ale co tam! Jedna taka wiadomość, jak od Ciebie wystarczy, bym wrócił do dawnych przyzwyczajeń. Szczerze mówiąc - z ogromną radością.


Tagi: Hera, jak karmią mnie w Polsce tak strasznie że stanę się jednym z tych okrągłych ludzi, trzęsieniowa pogoda, Jason Webley, Kickstarter, Michael Zulli, małe plemnikowate dekoracje na talerzu,

sobota, 6 listopada 2010

Cena "Ceny"

Jest sobie pewien człowiek. Nazywa się Christopher Salmon i ma takie marzenie. Chce zrobić film animowany na podstawie mojego opowiadania "Cena". Chce też, żeby film był jak najbardziej wierny oryginałowi, więc jako narratora opowieści użył mojego głosu z audiobooka. Zrobił już nawet animatik.
To projekt przygotowywany przez fanów dla fanów. (I jeśli się zastanawiacie, odpowiadam, że nie, nie będę miał z tego żadnych pieniędzy.)

Christopher korzysta ze strony KICKSTARTER , żeby wprowadzić swój plan w życie. Jeśli nie wiecie, co to takiego, jest to wspaniały system, który pozwala na zebranie funduszy na realizację rozmaitych projektów. Jeżeli w określonym czasie uda się zebrać wyznaczoną kwotę, pieniądze trafiają do twórców, jeśli się nie uda - zostają na kontach darczyńców.

Dobrze. Obejrzyjcie to wideo.



Zostało zamieszczone kilka dni temu. Potrzebują zebrać 150,000$. To dosyć spora kwota (chyba najwyższa w historii serwisu Kickstarter). Ale można dorzucić nawet 10$, a to nie jest dużo. I bardzo łatwo to zrobić (kiedy ja chcę się dołączyć do któregoś projektu z Kickstartera, loguje się na swoje konto w Amazon.com i wpisuję sumę. To zaledwie kilka kliknięć.)

Za różne wpłaty przewidziano różne upominki: plakaty, grafiki, płyty DVD itp. A można zaznaczyć pole bez upominku, bo czasami wspieranie czegoś jest nagrodą samą w sobie.

Póki co pomogły 102 osoby [teraz, 2 dni później, już 493 - przyp. noita], w tym ja, Cat Mihos i Steve Wozniak. Jeśli chcieliście kiedyś zająć się produkcją filmów albo po prostu uważacie, że to dobry pomysł i powinno się go wesprzeć, dorzućcie się i wy.

I bardzo proszę - oprócz wkładu finansowego, rozgłoście to, gdzie tylko się da. Napiszcie o tym na swoim blogu, w LJ, Facebooku, na Twitterze... albo napiszcie artykuł do gazety lub na stronę internetową (jak np. Tor.com). Christopher ma 26 dni na osiągnięcie swojego celu. Pomóżmy mu.


sobota, 8 maja 2010

Co robiłem z okazji Narodowego Tygodnia Bibliotecznego (część druga) (i inne rzeczy)

Neil napisał w poniedziałek 3 maja 2010 o 8:45

Jutro rozpoczyna się akcja Jedna Książka Jeden Twitter. Tu artykuł z Guardiana na jej temat.

Powiedzcie o tym innym. Jeśli używacie Twittera, śledźcie @1b1t2010 i odkopcie swój egzemplarz Amerykańskich bogów. Pamiętajcie, że http://frowl.org/gods to doskonała ściągawka z geografii i bogów z Amerykańskich bogów. I pamiętajcie, że jak w przypadku czytelniczych akcji obejmujących całe miasta - nie ma tu żadnych zasad. Jedna Książka Jeden Twitter zaczyna się jutro, ale możecie zacząć czytać kiedy tylko Wam się podoba i w dowolnym momencie dołączać do dyskusji.

Postaram się odpowiadać na pytania. Być może spróbuję czasem urządzić "Dobrze, teraz odpowiem na wszystkie pytania oznaczone #1b#t, czas start!"

Pojawiły się nominacje do nagród Locus 2010: http://www.locusmag.com/News/2010/04/locus-awards-finalists.html

[Neil jest nominowany za "An Invocation of Incuriosity" (Inwokacja obojętności), opowiadanie z antologii "Songs of the Dying Earth" (Pieśni umierającej Ziemi), która jest hołdem dla twórczości Jacka Vance'a, a w szczególności dla cyklu "Umierająca Ziemia" - przyp. noita]

.....

jestem w Kolonii, właśnie teraz, kiedy piszę te słowa.

A więc w przedostatnim blogu pojechałem do Indianapolis i dostałem nagrodę literacką im. Kurta Vonneguta Jra. Potem bardzo wcześnie rano wstałem i poleciałem do Chicago.

W Chicago odbywał się konwent, C2E2, a mnie poproszono o udział w pierwszym Wieczorze z Neilem Gaimanem organizowanym przez CBLDF od czasów Last Angel Tour dziesięć lat temu.

I zgodziłem się. To był dziwny, długi dzień: ludzie płacili za bilety do 250$ (te "bilety marzeń" sprzedawało CBLDF i ich posiadacze dostawali także autografy) a na widowni było w sumie 1600 osób.

Musiałem podpisać dla CBLDF parę tysięcy rzeczy, a najfajniejsze z nich to grafiki "In Reilig Oran"autorstwa Tony'ego Harrisa. Udzieliłem kilku wywiadów telewizyjnych (i wyglądałem przy tym na nieco bardziej zmęczonego i znękanego, niż zazwyczaj) na różne tematy, od wolności słowa do prywatności w internecie.


Przedstawił mnie Jim Lee.

Czytałem opowiadania. Czytałem wiersze. Mieliśmy przerwę. Odpowiadałem na pytania. Jeszcze trochę poczytałem. Powiedziałem "dobranoc" ponad godzinę po planowym zakończeniu. Było nieźle i choć nie brakowało potknięć, udało nam się zebrać dziesiątki tysięcy dolarów na cele CBLDF. I to jest dobre.

Cat Mihos pomogła mi pisząc o tym; podobnie Valya Lupescu napisał o wszystkim.

Czy wspominałem, że CBLDF ma śliczną nową stronę? http://cbldf.org/


Wstałem rano znów o wiele za wcześnie i poleciałem do Minneapolis, gdzie Cat i ja spotkaliśmy się z Lorraine i dwoma psami, a potem zawiozła nas do Stillwater.

...........

Teraz jestem w Antwerpii. Próbuję żonglować e-mailami, pisaniem na blogu itp. najlepiej jak potrafię. Na szczęście to, co teraz piszę, zapisuję w notatniku, więc nie jestem zależny od bezprzewodowego internetu ani od komputerów. Pisanie wygląda mniej więcej tak:

To ja w Berlinie kilka dni temu, pisze podczas krótkiej przerwy. Nie mam najmniejszego pojęcia co robią moje włosy.
...

Występ w audytorium liceum w Stillwater był świetny. Był transmitowany przez publiczne Radio Minnesota w całości (nie licząc odpowiadania na pytania publiczności po wykładzie) i można go posłuchać po kliknięciu na aplikację na tej stronie. Albo na tej, ufundowanej przez Podatników Stanu Minnesota, z podatku obrotowego.


Ups. Zaraz stracę dostęp do Internetu. Zamieszczę na razie tyle, a potem dokończę. Chyba z Pragi. (Ale zanim pójdę napiszę, że podsunięto mi to jakiś czas temu, a czas już prawię dobiegł końca: to link do strony Kickstarter, gdzie piszą o filmie The Rainbow Boy [Tęczowy Chłopiec/ Syn Tęczy]. Żeby ukończyć zdjęcia musza w 6 dni zebrać 6000$. Dotąd udało im się zebrać 9000$.
Obsada The Rainbow Boy to wyłacznie Indianie Navajo, wielu z nich nigdy wcześniej nie miało do czynienia z aktorstwem. Ok. 60 młodych Navajo poniżej 25 roku życia bierze udział w tworzeniu filmu jako aktorzy, statyści i członkowie ekipy filmowej. Większość zdjęć oraz montaż zwiastuna zakończono w listopadzie 2009.

Link to http://www.kickstarter.com/projects/normanpatrickbrown/the-rainbow-boy-a-prophetic-navajo-story-about-hu. Można dołożyć nawet jedynie 15$.