Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nagrody Locus. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nagrody Locus. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 czerwca 2014

WIEŚCI: Strażnicy, Sandman, Chu, Rosja i Cthulhu w butach klauna

Neil napisał w piątek 7 lutego 2014 r. o 23:40


Właśnie napisałem do Amandy przyznając, że jestem najnudniejszym człowiekiem na świecie. W tej chwili moje życie zdaje się polegać na pisaniu i – raz dziennie – bieganiu. Nowy iPod nano postanowił robić to samo, co jego poprzednik, czyli restartuje się na 2 minuty przed końcem planowanej przebieżki, więc postanowiłem go przechytrzyć nie mówiąc mu jak długo zamierzam biegać i sposób działa.

Dostaję od J.H. Williamsa narysowane strony Sandmana: Uwertury, podczas gdy ja wysyłam mu inne. Te, które do mnie przychodzą to chyba najpiękniejsze przykłady mainstreamowego komiksu, jakie w życiu widziałem. Te, które sam wysyłam… cóż, wszyscy bohaterowie pozostali sobą. A jeżeli spotykaliśmy ich już wcześniej – brzmią dokładnie tak samo. I to naprawdę dziwne, że kiedy pojawia się postać, której nie pisałem od 1995 r., wszystko co robię przy pisaniu dialogu to słucham i zapisuję co mówi. W pewnym momencie potrzebowałem opowieści wewnątrz opowieści, więc na trzech stronach streszczam historię, którą kiedyś planowałem nawet rozwinąć w samodzielną, dużą miniserię…

Wszystkie wstępy, które zgodziłem się napisać w ciągu ostatnich trzech lat są nagle potrzebne na już, więc je piszę. To po części świetna zabawa, bo mam okazję opowiedzieć o rzeczach, które kocham i wytłumaczyć, dlaczego kocham te książki, ale ponieważ wszystkie muszę oddać na raz, czuję się trochę, jakbym odrabiał pracę domową.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Pieśni Umierającej Ziemi - antologia


Wydana przez Solaris antologia opowiadań pod redakcją George'a R. R. Martina i Gardnera Dozoisa jest hołdem dla Jacka Vance'a i stworzonego przez niego świata Umierającej Ziemi.

W zbiorze znalazło się nagrodzone przez miesięcznik Locus w 2010 roku opowiadanie Neila Gaimana "Inwokacja obojetności".








piątek, 9 lipca 2010

Niewiarygodnie doceniony

Neil napisał w poniedziałek 28 czerwca 2010 o 10:56

W ten weekend wręczono nagrody Locus. Są to nagrody w dziedzinie SF/Fantasy przyznawane na podstawie głosów czytelników branżowego miesięcznika Locus:
http://www.locusmag.com/News/2010/04/locus-awards-finalists.html to pełna lista zwycięzców i nominowanych. Byłem zaskoczony i zachwycony, że moje opowiadanie ze zbioru "Pieśni umierającej Ziemi" wygrało.

Oto, co Gardner Dozois przeczytał w moim imieniu podczas ceremonii wręczenia nagród.

My, którzy tworzymy fantasy i SF, zamieszkujemy budowle wzniesione przez innych.

Mężczyźni i kobiety, którzy je budowali byli gigantami. Zaczynali na pustkowiu, a zbudowali tam fantastykę [speculative fiction] i zawsze zostawiali budowlę niedokończoną, żeby ci, którzy przyjdą po nich mieli szansę dobudować jeszcze jedno pomieszczenie albo kolejną kondygnację. Clark Ashton Smith przygotował fundamenty opowiadań o Umierającej Ziemi, a Jack Vance zbudował na nich budowlę wspaniałą i sięgającą nieba, jakich tworzył wiele.

Zaszczytem dla mnie było zaproszenie do dobudowania własnego piętra w budowli Jacka Vance'a i jestem pewien, że podobnego zdania byli inni pisarze, którzy przyjęli jego wyzwanie. Nagroda ta jest w moim odczuciu wyróżnieniem zarówno dla mojego opowiadania, jak i dla Jacka Vance'a.

Jestem ogromnie wdzięczny George'owi R R Martinowi i Gardnerowi Dozoisowi za podtrzymywanie zaproszenia do pracy i za dręczenie, męczenie i bezustanne napominanie. Za ponaglające e-maile. Za telefony z pogróżkami. Przytłumione krzyki w ciemną noc. Za to, że kiedy mój pies zniknął bez śladu, znalazłem karteczkę z napisaną odręcznie przez Gardnera wiadomością, że jeśli chcę jeszcze kiedykolwiek zobaczyć mojego psiaka muszę tylko wreszcie skończyć to przeklęte opowiadanie, bo co ja, próbuję przyprawić ich obu o zawał serca? Ci panowie są znakomitymi redaktorami i traktują swoją pracę bardzo poważnie.

Jestem wdzięczny im, wszystkim, którzy wzięli udział w głosowaniu oraz magazynowi Locus. Ale przede wszystkim stokrotne dzięki dla Jacka Vance'a.



(Nagrałem też krótki klip video na temat Rogera Zelaznego, z okazji uhonorowania go tytułem zasłużonego dla SF. Byc może kiedyś go tu zamieszczę.)

O! Ci, którzy chcieliby przeczytać moje opowiadanie "Prawda jest jaskinią w Czarnych Górach" (ze zbioru Opowiadania) mogą je znaleźć na wspaniałej stronie 52 Stories. Co tydzień darmowe opowiadanie! Tu jest opowiadanie http://www.fiftytwostories.com/?p=1338, a nowości na stronie można śledzić pod adresem http://www.fiftytwostories.com/
[tłumaczenie opowiadania już wkrótce na blogu! - przyp. noita]

Dobra. Wracam do moich słów....

sobota, 8 maja 2010

Co robiłem z okazji Narodowego Tygodnia Bibliotecznego (część druga) (i inne rzeczy)

Neil napisał w poniedziałek 3 maja 2010 o 8:45

Jutro rozpoczyna się akcja Jedna Książka Jeden Twitter. Tu artykuł z Guardiana na jej temat.

Powiedzcie o tym innym. Jeśli używacie Twittera, śledźcie @1b1t2010 i odkopcie swój egzemplarz Amerykańskich bogów. Pamiętajcie, że http://frowl.org/gods to doskonała ściągawka z geografii i bogów z Amerykańskich bogów. I pamiętajcie, że jak w przypadku czytelniczych akcji obejmujących całe miasta - nie ma tu żadnych zasad. Jedna Książka Jeden Twitter zaczyna się jutro, ale możecie zacząć czytać kiedy tylko Wam się podoba i w dowolnym momencie dołączać do dyskusji.

Postaram się odpowiadać na pytania. Być może spróbuję czasem urządzić "Dobrze, teraz odpowiem na wszystkie pytania oznaczone #1b#t, czas start!"

Pojawiły się nominacje do nagród Locus 2010: http://www.locusmag.com/News/2010/04/locus-awards-finalists.html

[Neil jest nominowany za "An Invocation of Incuriosity" (Inwokacja obojętności), opowiadanie z antologii "Songs of the Dying Earth" (Pieśni umierającej Ziemi), która jest hołdem dla twórczości Jacka Vance'a, a w szczególności dla cyklu "Umierająca Ziemia" - przyp. noita]

.....

jestem w Kolonii, właśnie teraz, kiedy piszę te słowa.

A więc w przedostatnim blogu pojechałem do Indianapolis i dostałem nagrodę literacką im. Kurta Vonneguta Jra. Potem bardzo wcześnie rano wstałem i poleciałem do Chicago.

W Chicago odbywał się konwent, C2E2, a mnie poproszono o udział w pierwszym Wieczorze z Neilem Gaimanem organizowanym przez CBLDF od czasów Last Angel Tour dziesięć lat temu.

I zgodziłem się. To był dziwny, długi dzień: ludzie płacili za bilety do 250$ (te "bilety marzeń" sprzedawało CBLDF i ich posiadacze dostawali także autografy) a na widowni było w sumie 1600 osób.

Musiałem podpisać dla CBLDF parę tysięcy rzeczy, a najfajniejsze z nich to grafiki "In Reilig Oran"autorstwa Tony'ego Harrisa. Udzieliłem kilku wywiadów telewizyjnych (i wyglądałem przy tym na nieco bardziej zmęczonego i znękanego, niż zazwyczaj) na różne tematy, od wolności słowa do prywatności w internecie.


Przedstawił mnie Jim Lee.

Czytałem opowiadania. Czytałem wiersze. Mieliśmy przerwę. Odpowiadałem na pytania. Jeszcze trochę poczytałem. Powiedziałem "dobranoc" ponad godzinę po planowym zakończeniu. Było nieźle i choć nie brakowało potknięć, udało nam się zebrać dziesiątki tysięcy dolarów na cele CBLDF. I to jest dobre.

Cat Mihos pomogła mi pisząc o tym; podobnie Valya Lupescu napisał o wszystkim.

Czy wspominałem, że CBLDF ma śliczną nową stronę? http://cbldf.org/


Wstałem rano znów o wiele za wcześnie i poleciałem do Minneapolis, gdzie Cat i ja spotkaliśmy się z Lorraine i dwoma psami, a potem zawiozła nas do Stillwater.

...........

Teraz jestem w Antwerpii. Próbuję żonglować e-mailami, pisaniem na blogu itp. najlepiej jak potrafię. Na szczęście to, co teraz piszę, zapisuję w notatniku, więc nie jestem zależny od bezprzewodowego internetu ani od komputerów. Pisanie wygląda mniej więcej tak:

To ja w Berlinie kilka dni temu, pisze podczas krótkiej przerwy. Nie mam najmniejszego pojęcia co robią moje włosy.
...

Występ w audytorium liceum w Stillwater był świetny. Był transmitowany przez publiczne Radio Minnesota w całości (nie licząc odpowiadania na pytania publiczności po wykładzie) i można go posłuchać po kliknięciu na aplikację na tej stronie. Albo na tej, ufundowanej przez Podatników Stanu Minnesota, z podatku obrotowego.


Ups. Zaraz stracę dostęp do Internetu. Zamieszczę na razie tyle, a potem dokończę. Chyba z Pragi. (Ale zanim pójdę napiszę, że podsunięto mi to jakiś czas temu, a czas już prawię dobiegł końca: to link do strony Kickstarter, gdzie piszą o filmie The Rainbow Boy [Tęczowy Chłopiec/ Syn Tęczy]. Żeby ukończyć zdjęcia musza w 6 dni zebrać 6000$. Dotąd udało im się zebrać 9000$.
Obsada The Rainbow Boy to wyłacznie Indianie Navajo, wielu z nich nigdy wcześniej nie miało do czynienia z aktorstwem. Ok. 60 młodych Navajo poniżej 25 roku życia bierze udział w tworzeniu filmu jako aktorzy, statyści i członkowie ekipy filmowej. Większość zdjęć oraz montaż zwiastuna zakończono w listopadzie 2009.

Link to http://www.kickstarter.com/projects/normanpatrickbrown/the-rainbow-boy-a-prophetic-navajo-story-about-hu. Można dołożyć nawet jedynie 15$.

poniedziałek, 20 lipca 2009

Jedenaście Dni albo Coś Około

Neil napisał w czwartek 23 lipca 2009 o 16:54

Drogi pamiętniczku

no tak. Kiedy ostatnio o mnie słyszano, ubierałam się wytwornie, aby pójść na kolację z okazji przyznania nagród Newbery, Caldecott i Wilder oraz otrzymać Medal Newbery.

Przemówienie napisałem już w kwietniu i wtedy je nagrałem, żeby w formie CD mogli je dostać goście ALA i żeby można je było wydrukować w The Hornbook. Potem już nawet na nie nie spojrzałem przekonany, że w ten sposób podczas ALA będzie dla mnie zupełnie nowe i interesujące.

To wszystko zupełnie nie zmniejszyło mojego zdenerwowania. Założenie garnituru tym bardziej.

Beth Krommes wygłosiła swoją mowę z okazji przyznania Medalu Caldecott za książkę „The House in the Night” („Dom w nocy”) napisaną przez Susan Marie Swanson. Wygłosiłem moje przemówienie i w trakcie mówienia jakoś już nie byłem zdenerwowany. Potem Ashley Bryan otrzymała nagrodę Laury Ingalls Wilder, a później tysiące bibliotekarzy wspólnie śpiewało i recytowało wiersze. To było cudowne.

Tutaj jest relacja Scrippsa z tego wieczoru, moja redaktorka Elise Howard pisze o dostawaniu „Księgi cmentarnej” rozdział po rozdziale w przeciągu trzech lat. A na http://wowlit.web.arizona.edu/blog jest wieloczęściowy wywiad z Nickiem Glassem, który był członkiem komitetu przyznającego Medal Newbery.

Czyli zdobyłem Medal Newbery (ale czy na pewno? James Kennedy twierdzi coś zupełnie innego na http://jameskennedy.com/2009/07/13/i-win-the-newbery/ )

Następnego ranka podpisywanie książek trwało bardzo długo. Kiedy wychodziłem, odebrałem dwa telefony. Dzięki pierwszemu dowiedziałem się, że moja droga przyjaciółka, Diana Wynne Jones idzie do szpitala na operację. Zadzwoniłem do niej i nie jestem pewien, czy udało nam się nawzajem pocieszyć (choć operacja się udała i kiedy będziecie to czytać, ona już powinna znaleźć się z powrotem w domu). Kiedy odkładałem słuchawkę, telefon zadzwonił ponownie i dowiedziałem się, że mój dawny przyjaciel Charles Brown z „Locus Magazine” zmarł, spokojnie, we śnie, na pokładzie samolotu w drodze powrotnej z Readercon, jednego z jego ulubionych konwentów SF.

Charles był zuchwały, niezwykle oczytany, nieznoszący sprzeciwu, zabawny i wiedział praktycznie wszystko, co można wiedzieć o science fiction i fantasy, a przynajmniej lubił tak myśleć. Polubiłem go od naszego pierwszego spotkania w Wielkiej Brytanii, około 1987 roku, moja sympatia do niego była równie silna, co frustracja spowodowana jego techniką przeprowadzania wywiadów od 1989 roku począwszy (zwykł zadawać zadziorne pytania, wygłaszać uwagi i prowadzić z tobą fantastyczną rozmowę – a pisząc później wywiad, wycinał wszystkie swoje kwestie i robił się z tego długi monolog). (Tu jest fragment z jednego z nich, ze mną, z 2005.)

Od dawna oczekiwał śmierci - nie cieszył się najlepszym zdrowiem – i zawczasu uruchomił różne rzeczy, żeby mieć pewność, że „Locus Magazine” będzie kontynuowany bez niego. Ponieważ zostałem w te działania wciągnięty, raz na parę lat widywałem Charlesa na spotkaniach, które (przynajmniej w moim odczuciu) organizowano wyłącznie po to, aby Charles mógł raz do roku zobaczyć się z grupą przyjaciół i powiedzieć im z nieukrywaną radością, że wciąż jeszcze żyje i że nie potrzebuje ich pomocy, poczęstujcie się bajglem.

(Tak przy okazji, podejrzewam, że Oferta Specjalna Locusa dla czytelników tego bloga jest wciąż aktualna, skoro strona wciąż działa.)

To jest jego tymczasowy nekrolog w „Locusie”
.

Kiedy spotkałem go po raz ostatni, jedliśmy brunch w Hotelu Claremont w Berkeley. Opowiadał mi wtedy wspaniałe historyjki o Worldconie w 1968 roku, o spotkaniu starej gwardii SF i (wtedy jeszcze) młodych hipisów, opowiadał skandaliczne wydarzenia, podawał nazwiska. Zapomniałem wszystkie opowieści i wszystkie nazwiska, z wyjątkiem informacji, że uczestnicy korzystali z szybów do pralni jako najszybszego sposobu dostania się na dół, co było najmniej skandaliczną z opowiedzianych mi rzeczy.

Potem wziąłem udział w panelu dyskusyjnym CBLDF, podczas którego z przyjemnością zwróciłem uwagę, że komiks Nicka Bertozziego „The Salon”, ten sam, z powodu którego rok temu Gordon Lee prawie trafił do więzienia w mieście Rome, w Georgii, w tym roku znalazł się w zredagowanym przez Lyndę Barry zestawieniu Najlepszych Amerykańskich Komiksów 2008.

Wróciłem z Chicago do domu. Z panną Amandą Palmer podpisałem setki obwolut książki „Kto zabił Amandę Palmer”. Potem w towarzystwie panny Maddy i jej przyjaciółki Claire wyruszyliśmy na szaloną wyprawę (która wciąż trwa).

W San Francisco zatrzymaliśmy się w Hotelu Union Square, który okazał się zadziwiająco wygodny i przyjemny. Zajrzeliśmy do Google, byliśmy za kulisami Festiwalu Ognia, jedliśmy w towarzystwie Michaela Chabona i Ayelet Waldman oraz ich wspaniałej rodziny (podejrzewam, że Michael i Ayelet zdobyli swoje dzieci dzięki jakiemuś niesamowitemu zestawowi rodem z „Fałdki czasu” Madeleine L’Engle) (a poza tym w salonie mają dla dzieci perkusję), byłem na musicalu „Wicked” bo dziewczynki chciały go zobaczyć i były absolutnie zachwycone (moja mini-recenzja? Uwielbiam książkę Gregory’ego Maguire’a, podobał mi się scenariusz przedstawienia, zupełnie nie przemawiały do mnie piosenki, zdawało się że są zaledwie dobre), zjadłem lunch z Danielem Handlerem i Lisą Brown i ogólnie starałem się mieć wolne, z wyjątkiem Niedzielnego Poranka.

W Niedzielny Poranek odbyło się spotkanie z czytaniem i podpisywaniem (dla stu osób) u Briana Hibbsa w Comix Experience. Uczciliśmy w ten sposób 20. urodziny Comix Experience. Brian opisuje spotkanie tutaj. (Tutaj opisuje także kłopoty z Twitterem i podpisywaniem i tym podobnymi sprawami w fascynującym eseju.)

W wtorek wieczorem, kiedy pisałem na blogu, znaleźliśmy się w Las Vegas, gdzie grupa improwizujących Tarota aktorów świetnie się bawiła robiąc ze mną wywiad, a potem robiąc komediowy teatr i wszyscy świetnie spędziliśmy czas... (moja karta to trzy filiżanki)

http://twitpic.com/b6jba
Neil był niesamowity, tak samo trupa Tarota. Dzięki @neilhimself...
Zdjęcie autorstwa producentki przedstawienia, Emily Jillette.


A teraz jestem w San Diego, gdzie jutro, w piątek, wezmę udział w dyskusji na temat „Koraliny” (sala 6 A o 10:30) i rozdawaniu autografów (trzeba pojawić się w miejscu przeznaczony o 9 rano i wylosować z kapelusza bilety. 100 osób się dostanie.)

Dziś zjadłem kolację z Henrym Selickiem i innymi przyjaciółmi, a przed restauracją wpadłem na pana Miyzakiego i załogę Studia Ghibli, więc miałem okazję przedstawić Henry’ego panu Miyazakiemu, co bardzo Henry’ego ucieszyło. Wspaniała chwila w San Diego.

I to wszystko.

Neil

...

PS:
To sprawiło mi mnóstwo radości: brytyjska gazeta „The Independent” umieściła audiobook „Księga cmentarna” na drugim miejscu swojej listy Najlepszych Audiobooków Roku (na pierwszym miejscu był audiobook z Doctora Who).

To też sprawiło, że się uśmiechnąłem - lista niemożliwych do sfilmowania komiksów i książek w „Wired”:
http://www.wired.com/underwire/2009/07/after-watchmen-whats-unfilmable-these-legendary-texts/

Z drugiej strony, moje pojawienie się na liście „pięciu najfajniejszych osób, które spotkałem podczas San Diego Comic-Con” Kevina Smitha http://popwatch.ew.com/popwatch/2009/07/kevin-smith-comic-con.html przypomniało mi, kiedy go spotkałem. To było na tyłach centrum konwentowego, nieopodal rampy załadunkowej dla tirów. Byłem właśnie w drodze na panel, kiedy dżentelmen z twarzą zasłoniętą chustką w kratę, w trójkątnym kapeluszu, z parą pistoletów w dłoniach, wyskoczył na mnie, zażądał mojego portfela i potańcowania z moimi towarzyszkami. Oczywiście, nie mogłem mu zaoferować żadnej z tych rzeczy i z okrzykiem „Przenigdy, łotrze!” ruszyłem do boju. Podczas naszych zmagań chusta zsunęła się i odkryłem zszokowany, że zaatakował mnie reżyser, autor scenariusza i gawędziarz, sam Kevin Smith. Umknął, upuszczając mój portfel, a także kilka oryginalnych zabawek Graphitti Buddy Christ i Jaya i Cichego Boba.

Pozostaje mi jedynie przypuszczać, że zamieszczony w EW opis autorstwa pana Smitha, w którym nazwał mnie „kochanym” zawdzięczam temu, iż nie oddałem go w ręce władz San Diego, aby zawisł tego dnia na szubienicy, jak pospolity rozbójnik.

wtorek, 14 lipca 2009

Nagroda Locus…

Neil napisał w poniedziałek 29 czerwca 2009 o 18:52

Po przybyciu na lotnisko LAX [w Los Angeles – przyp. noita] odkryłem, że poczekalnia NorthWest jest zamknięta na czas remontu i nie mogę skorzystać ani z niej, ani z Wifi. A lotniskowe łącze Mobile Wifo jest wolne – dziesięć minut minęło zanim pojawiła się strona Bloggera.

Postaram się więc, żeby było krótko. „Księga cmentarna” zdobyła tegoroczną nagrodę Locus w kategorii najlepsza powieść dla młodzieży. Napisałem podziękowania, które miała wygłosić moja redaktorka Jennifer Brehl (ona była na miejscu) i pomyślałem, że zamieszczę je tutaj:

Bywają lata dobre i złe. Mnie trafił się właśnie naprawdę dobry rok. „Księga cmentarna” zdobyła Newbery Medal, co bardzo mnie ucieszyło, a teraz jeszcze nagrodę Locus, co cieszy mnie równie mocno, ale w zupełnie inny sposób. Co innego zyskać uznanie świata, a co innego uznanie rodziny. A szerokie grono głosujących Czytelników magazynu „Locus”, na które składają się piszący oraz czytający SF i fantasy, twórcy oraz wydawcy – to jest rodzina, nawet jeśli bywa kłótliwa i kazirodcza - a jej uznanie to coś wyjątkowego. Podejrzewam, że mogę być najszczęśliwszym facetem na świecie i nie chciałbym, żebyście choć przez chwilę myśleli, że tego nie wiem lub nie doceniam. Pisanie „Księgi cmentarnej” trwało bardzo długo i chciałbym podziękować mojemu synowi, Michaelowi, który ją zainspirował; mojej agentce Merrilee Meifetz, która mnie wspierała; redaktorom: Elsie Howard i Sarze Odedina; ilustratorom Dave’owi McKeanowi i Chrisowi Riddellowi oraz pracownikom Harper Collins i Bloomsbury, którzy tak ciężko pracowali, aby wszyscy mogli tę książkę przeczytać.

A teraz biegiem na samolot. (oraz gratulacje dla P Craiga Russella, który dostał nagrodę Locus za piękną, komiksową adaptację “Koraliny”)

niedziela, 10 lutego 2008

"Kiedy dorastałem, nie kupowałem każdej przeczytanej przez siebie książki" mówi 47-letni pisarz...

Neil napisał w niedzielę 10 lutego 2008 o 21:31

Siódme urodziny bloga to była naprawdę świetna zabawa. Podobało mi się robienie okolicznościowego plakatu i obserwowanie jak webgoblin ciężko pracuje nad ankietą. Próbowałem też osobiście odpowiedzieć na wszystkie pytania które przyszły wczoraj do działu FAQ - chyba kilka ominąłem, a dwie czy trzy odpowiedzi wróciły do mnie z informacją, że zostały zatrzymane przez filtr antyspamowy albo źle podany adres - ale odpowiedziałem na prawie wszystkie.

Nie zapomniejcie zagłosować (na http://journal.neilgaiman.com/2008/02/birthday-thing.html).
Na razie podobają mi się wyniki, choć nie są wcale takie przewidywałem. Ale do końca tydzień i może przyjść jeszcze wiele głosów.

W New York Times jest artykuł o Harper Collins i zamieszczaniu książek w sieci za darmo. Piszą tam:

Neil Gaiman, pisarz fantasy, twórca opowiadań i komiksów prosi czytelników swojego dziennika o oddanie głosu na tytuł powieści, którą najchętniej daliby w prezencie. Elektroniczna wersja zwycięskiej powieści zostanie udostępniona za darmo na stronie wydawnictwa Harper Collins w ciągu tego miesiąca. Pan Gaiman twierdzi, że ta internetowa inicjatywa nie różni się tak bardzo od tego, co działo się od pokoleń.

"Kiedy dorastałem nie kupowałem każdej przeczytanej przez siebie książki" mówi urodzony w Wielkiej Brytanii 47-letni Gaiman. "Czytałem w bibliotekach, w domach przyjaciół, czytałem książki znalezione na parapetach." W końcu kupił własne i wierzy, że inni też tak zrobią .

Chyba nie do końca chodziło mi o to, że każdy w kocu kupi swoje własne książki. Raczej o to, że nie ma i nigdy nie było prostej relacji "jeden na jeden" między książkami które czytasz, sposobem w taki odkrywasz pisarzy i książkami które kupujesz. To jest o wiele bardziej skomplikowane i bardziej interesujące. Chodzi o to jak zakłada się, że książki poruszają się w systemie "podaj dalej" i że każda będzie przeczytana przez więcej, niż jedną osobę. Jeśli książka spodoba się osobie, która ją przeczytała, być może ta postanowi nabyć własny egzemplarz, albo - co bardziej prawdopodobne - umieści autora w swoje głowie tam, gdzie znajdują się Pisarze Których Lubię. I to jest dla pisarza bardzo dobre miejsce.

A dla tych, którzy trafiają tu dzięki linkom albo usłudze RSS i nie zwiedzili jeszcze strony http://www.neilgaiman.com/, już jest tam sporo darmowych rzeczy, większość w dziale http://www.neilgaiman.com/p/Cool_Stuff na przykład w http://www.neilgaiman.com/p/Cool%20Stuff/Short%20Stories jest pięć opowiadań (jedno z "M jak Magia", dwa z "Rzeczy ulotnych" i dwa które zostały opublikowane tylko w sieci). Są też darmowe rzeczy do słuchania - do ściągnięcia "Studium w szmaragdzie" z "Rzeczy ulotnych" oraz pierwszy rozdział "Gwiezdnego pyłu".

Na stronie Magazynu Locus, https://secure.locusmag.com/2008/2008PollAndSurvey.html, możecie wziąć udział w ankiecie i sondażu. Będziecie częścią największego istniejącego głosowania w kategoriach Fantasy i SF. Na nagrody Locus głosuje więcej ludzi, niż na Hugo, czy Nebule... można stać się jednym z nich.
...

Hola Neil, szybkie pytanie o tom trzeci "Absolute Sandman" . Vertigo informuje o nim na http://www.dccomics.com/graphic_novels/?gn=9050. "Opowieść Pożądania z VERTIGO: WINTER'S EDGE #3" - zastanawiałem się co to za opowieść (i czy różni się od historii o Pożądaniu Boltona z tomu drugiego?) i czy 10-stronicowy "Lęk przed spadaniem" nie pojawi się w tym tomie?

A jeżeli
okładka rzeczywiście będzie tak wyglądać , to wydaje mi się, że pominięta zostanie fantastyczna praca McKeana. Zarówno tom pierwszy jak i drugi zdobią kultowe rysunki z miękkiej okładki głównej opowieści zawartej w tomie. Szkoda nie wykorzystać niesamowitej ilustracji z miękkiej okładki "Ulotnych żyć" z portretem zrobionym z tych wszystkich zdjęć . Pomyślałem, że może wiesz jak będzie wyglądała ostateczna wersja.

A Krótkie Filmy DVD Dave'a McKeana zniknęły bez słowa wyjaśnienia. Może Ty lub któryś czytelników
wie co się stało i da znać tym, którzy niecierpliwie czekają.

Dzięki za Twój czas - nie mogę się doczekać, żeby móc doświadczyć "Księgi cmentarnej".

Tak naprawdę ilustracja z "Ulotnych żyć" była pierwszą sugestią grafików z DC Comics i nie zgodziłem się głównie ze względu na to, że rysunek z którego na początku byliśmy tak bardzo dumni został skopiowany od tamtej pory przez zbyt wiele osób. Nawet Dave'a zatrudniano na całym świecie do zrobienia różnych jego wersji, a ja rozmawiałem z wieloma artystami, którym wręczano tę okładkę z poleceniem skopiowania na plakat filmowy lub okładkę płyty. Pomyślałem natomiast, że stworzony przez Dave'a rysunek Morfeusza z okładki zeszytu 50. "Sandmana" będzie wyglądał przepięknie jeśli usunie się tło.

Nie, historia o Pożądaniu to narysowana przez Michaela Zulli "How They Met Themselves" ["Jak spotkali samych siebie"] gdzie rodzina Rosetti i Mr Swinbourne wybrali się na zimowy piknik. "Lęk przez spadaniem" znajdzie się w tomie (a Danny Vozzo poprawił jakieś usterki w kolorowaniu włosów).

Kiedy ostatnio pytałem Dave'a co dzieje się z DVD odpowiedział:

Mieliśmy kilka problemów technicznych z konwertowaniem tych wszystkich filmów w różnych formatach z PAL do NTSC i zmianami ramek, zmianami w montażu i innymi drobnymi poprawkami. Postanowiliśmy, że zrobimy to tylko raz, ale naprawdę dobrze zamiast na siłę spieszyć się żeby zdążyć na czas zaplanowanej premiery. Właśnie odebrałem - mam nadzieję - ostateczną wersję beta, co oznacza, że DVD będzie mogło znów pojawić się na stronach.Amazonie. listach dystrybutorów itp. Bez obawy, wyjdzie za kilka miesięcy.

Drogi Neilu, pewnie dostałeś mnóstwo takich pytań, ale postanowiłam dorzucić swoje do tej góry. Przy okazji jubileuszowego blogowego głosowania chciałabym się dowiedzieć które z twojego "odrażającego potomstwa" najchętniej rozdawałbyś za darmo swojej (jeszcze nie, ale już wkrótce poszerzonej) kochającej publice? Oczywiście nie oczekuję odpowiedzi przed zakończeniem głosowania, ale jestem ciekawska i mam nadzieję, że zechcesz podzielić się tym z nami wszystkimi. Tak przy okazji - dziś w południowej Kalifornii jest piękny dzień. Na zewnątrz lekki wietrzyk i 73 stopnie, nie tak bardzo zadymione niebo, ale już wkrótce będzie można poprawić sobie poziom witaminy D dzięki słońcu! Myślę, że Twój atrament będzie równie zadowolony :)
Najlepszego, Chrissy.

Prawdę mówiąc, gdybym mógł się zdecydować nie zrobiłbym tej ankiety. Po prostu bym zamieścił książkę.

Cześć Neil! Żeby Jodi wiedziała, że jeśli tak bardzo chce podyskutować na temat postów to officialgaiman RSS feed tego bloga ma bardzo aktywny dział komentarzy na livejournal (http://syndicated.livejournal.com/officialgaiman/) . Oczywiście, aby komentować trzeba założyć własny livejournal, a komentarze kiedyś znikają, ale to i tak świetna zabawa.
celeste


Reklama zrobiona.

Zapodziałem otrzymane niedawno prośby o wypisanie muzyki, której słucham, ale tu jest link do http://www.last.fm/user/neilhimself/charts/ gdzie pojawia się wszystko czego słuchałem na iTunes przez ostatnie kilka dni. (Nie, nie bawię się w "znajomych" ani w "dziennik" na Las Fm.) To może być za dużo informacji.

A tutaj jest link do stacji radiowej, którą Last FM stworzyło na podstawie słuchanej przeze mnie ostatnio muzyki...
http://www.last.fm/listen/user/neilhimself/personal

(Edytowane, bo poprzednie wstawienie nie było zbyt szczęśliwe)

I na koniec - http://www.katebeaton.com/Site/History_Project.html zachwycający zbiór, hmm, komiksów historycznych

wtorek, 19 czerwca 2007

Laureaci Locusa

Ogłoszono tegorocznych laureatów nagrodu Locusa na http://www.locusmag.com/2007/06_LocusWinners.html

Nieatety, nie było mnie na ceremonii. (myślałem, że nie będzie mnie tam, ponieważ zamierzałem być w Budapeszcie, ale okazało się, że nie jadę tam przed wtorkiem)
Laureaci Nagrody Locus

Laureaci tegorocznych nagród Locusa, wybranych przez czytelników Locus Magazine w corocznej ankiecie Locusa zostali ogłoszeni w hotelu Courtyard Marriott w Seattle.

Najlepsza powieść Science-Fiction

Rainbows End, Vernor Vinge (Tor)

Najlepsza Powieść Fantasy

The Privilege of the Sword, Ellen Kushner (Bantam Spectra)

Najlepszy Debiut

Temeraire: His Majesty's Dragon/Throne of Jade/Black Powder, Naomi Novik (Del Rey; Voyager); as Temeraire: In the Service of the King (SFBC)

Najlepsza Powieść dla Młodzieży

Wintersmith, Terry Pratchett (Doubleday UK; HarperTempest)

Najlepsza Nowela

"Missile Gap", Charles Stross (One Million A.D.)

Najlepsza Nowelka

"When Sysadmins Ruled the Earth", Cory Doctorow (Baen's Universe 8/06)

Najlepsze Opowiadanie

"How to Talk to Girls at Parties", Neil Gaiman (Fragile Things)

Najlepsze Czasopismo

The Magazine of Fantasy and Science Fiction

Najlepsze Wydawnictwo
Tor

Najlepsza Antologia

The Year's Best Science Fiction: Twenty-Third Annual Collection, Gardner Dozois, ed. (St. Martin's)

Najlepszy Zbiór Opowiadań

Rzeczy Ulotne, Neil Gaiman (Morrow; Headline Review)

Najlepszy Wydawca


Ellen Datlow

Najlepszy Artysta

John Picacio

Najlepsza Nie-Fikcja

James Tiptree, Jr.: The Double Life of Alice B. Sheldon, Julie Phillips (St. Martin's)

Najlepszy Art-book

Cathy & Arnie Fenner, eds. Spectrum 13: The Best in Contemporary Fantastic Art (Underwood)


Powiedzieli mi, że wygrałem nagrodę za "Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach" i napisałem mowę dziękczynną, którę powierzyłem do przeczytania Gene Wolfe. Ale o tym, że wygrałem też za Fragile Things powiedzieli mi w ostatniej chwili.

Dlatego mowę napisałem w pośpiechu, a oto co tam było (co również mam nadzieję zostało przeczytane przez Gene Wolfe):


"Jestem zaszczycony i zaskoczony otrzymaniem tej nagrody.


Zbiory opowiadań były dla mnie zawsze sednem sprawy, kiedy byłem małym chłopcem i dowiadywałem się, co ma do zaoferowania fantasy. Odkryłem Bradbury'ego i Lafferty'ego i Tiptree, Ellison i Delany i Wolfe (proszę, upewnij się, że mówię o Gene Wolfe, a nie powiedzmy Bernardzie czy Virginii). Williama Tenna i Henry'ego Kuttnera i Ursule Le Guin. John Collier. Roger Zelazny. Brian Aldiss. Theodore Sturgeon. Mógłbym wymieniać w nieskończoność.

To były książki, które dawały mi szczęście, stworzone z opowieści.

Jeśli nie ci, którzy pokazali mi jak super jest pisać takie rzeczy nie robiłbym tego teraz. Chciałbym im podziękować. Większość tego co zrobiłem dobrze pisząc te opowiadania ukradłem od nich.

No i Jennifer Brehl wydała moją książkę i zrobiła jej taką śliczną okładkę. Dlatego jej również dziękuję."

niedziela, 22 kwietnia 2007

Z trudem wrzucony post

Neil napisał w sobotę, 21 kwietnia 2007

Internet w tym domu jest niesamowicie kapryśny, ale wygląda na to, że akurat zaczął działać, więc zamierzam wrzucić błyskawicznego posta, póki mam okazję.

Jestem w domu. Obejrzałem już z Maddy dwie części nowego serialu Dr Who (jeden dziś rano i jeden wieczorem), to naprawdę świetna rzecz. Mocniejsze wstępne odcinki (?) Zostawimy sobie trzeci odcinek na jutro albo poniedziałek.

Ogłoszono nominacje do nagrody Locusa –

http://www.locusmag.com/2007/04_LocusFinalists.html. Nagrody Locusa to nagrody SF na które głosuje najwięcej czytelników. Głosowanie jest

równiej niż w przypadku Hugo rozdzielone pomiędzy płci (8 kobiet na 35 głosujących, nie 1 z 20), ale wciąż nie tak równo jak mogłoby być.

Jestem podekscytowany faktem, że „Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach” znalazło się na liście nominowanych opowiadań (tak samo jak fakt, że to jedyne opowiadanie, które jest i na liście nominowanych do Hugo i do Locusa).

Jeśli chodzi o dzisiejszy dzień, to ule zostały wyniesione z piwnicy na tyły nieznanego i postawione przy ich wiatrochronach i płytach ochronnych. Ptasia laska(The birdchick) (albo raczej Pszczela) we wtorek pojawi się z pszczołami. Niestety nie będzie mnie w domu – we wtorek będę czytał w Bryn Mawr (http://www.brynmawr.edu/news/2007-04-19/gaiman.shtml) zanim pojadę do Nowego Yorku na jak mu tam, PEN World Voices.

(Kiedy skończyłem pisać, internet padł na 3 godziny i zasnąłem przed telewizorem w następstwie lotu samolotem. Teraz już nie śpię i Internet działa, więc publikuję to szybko, póki obie informacje nadal są prawdziwe.)