Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dlaczego Alan Moore powinien zostać mianowany Magiem Anglii. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dlaczego Alan Moore powinien zostać mianowany Magiem Anglii. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 czerwca 2014

WIEŚCI: Strażnicy, Sandman, Chu, Rosja i Cthulhu w butach klauna

Neil napisał w piątek 7 lutego 2014 r. o 23:40


Właśnie napisałem do Amandy przyznając, że jestem najnudniejszym człowiekiem na świecie. W tej chwili moje życie zdaje się polegać na pisaniu i – raz dziennie – bieganiu. Nowy iPod nano postanowił robić to samo, co jego poprzednik, czyli restartuje się na 2 minuty przed końcem planowanej przebieżki, więc postanowiłem go przechytrzyć nie mówiąc mu jak długo zamierzam biegać i sposób działa.

Dostaję od J.H. Williamsa narysowane strony Sandmana: Uwertury, podczas gdy ja wysyłam mu inne. Te, które do mnie przychodzą to chyba najpiękniejsze przykłady mainstreamowego komiksu, jakie w życiu widziałem. Te, które sam wysyłam… cóż, wszyscy bohaterowie pozostali sobą. A jeżeli spotykaliśmy ich już wcześniej – brzmią dokładnie tak samo. I to naprawdę dziwne, że kiedy pojawia się postać, której nie pisałem od 1995 r., wszystko co robię przy pisaniu dialogu to słucham i zapisuję co mówi. W pewnym momencie potrzebowałem opowieści wewnątrz opowieści, więc na trzech stronach streszczam historię, którą kiedyś planowałem nawet rozwinąć w samodzielną, dużą miniserię…

Wszystkie wstępy, które zgodziłem się napisać w ciągu ostatnich trzech lat są nagle potrzebne na już, więc je piszę. To po części świetna zabawa, bo mam okazję opowiedzieć o rzeczach, które kocham i wytłumaczyć, dlaczego kocham te książki, ale ponieważ wszystkie muszę oddać na raz, czuję się trochę, jakbym odrabiał pracę domową.

wtorek, 10 listopada 2009

Połowa życia?

Edytor z Niedzielnego Poranka w CBS zapytał, czy mam jakieś zdjęcia mojego syna Mike'a z okresu, kiedy po raz pierwszy wpadłem na pomysł Księgi cmentarnej - końca roku 1985. Sprawdziłem. Naprawdę żadnych nie mieliśmy. Powędrowałem do sąsiedniego domu i zapytałem Mary (jego mamę, moją byłą żonę i przez ostatnie pięć lat przyjaciółkę i sąsiadkę), czy ma jakieś zdjęcia z tamtych czasów. "Nie", powiedziała. Po czym dodała "Masz na myśli te slajdy? Mam je gdzieś w kopercie". Zniknęła i po chwili pojawiła się z ogromną brązową kopertą. "Proszę."

Pół życia temu -- dosłownie -- miałem niecałe 25 lat i pracowałem dla magazynów. Henry Fikret, który robił zdjęcia do wielu wywiadów, które przeprowadzałem, zaoferował, że sfotografuje mnie i moją rodzinę, co też zrobił. Tydzień później dostaliśmy kopertę i zorientowaliśmy się, że wszystkie zdjęcia to tak naprawdę kolorowe slajdy. Nigdy nie wiedziałem, co z nimi zrobić. Byłem jedynie całkiem pewny, że nie mogę ich zabrać do Boots the Chemist i poprosić o odbitki. Tak więc zostały w kopercie, zachowały swoje sekrety i zostały zapomniane.

Wczoraj zeskanowałem slajdy i w końcu zobaczyłem mnóstwo zdjęć, których na dobrą sprawę nigdy nie widziałem. Przedstawiały Holly jako niemowlę, Mike'a z czasów, kiedy jeździł swoim trzykołowym rowerkiem po cmentarzu i mnie... w połowie moich obecnych lat: młodego dziennikarza, który sprzedał maleńką garstkę opowiadań i dwie niebeletrystyczne książki, który marzył o pisaniu powieści i komiksów. Wtedy ubierałem się na szaro, ale zaczynałem mieć dość, że przy zakupie czegoś szarego i zabraniu tego do domu zwykle okazywało się, że tak naprawdę jest to niebieskawo lub brązowawo szare. Zastanawiałem się, czy będę miał ten sam problem, jeśli zacznę się ubierać na czarno.

Pół życia później, wydaje się, że nadszedł dobry moment, by umieścić tu część z nich. Pytałem, Mary nie ma nic przeciwko. Jakże dziwne ubrania się wtedy nosiło. Jakże ogromne okulary. I spójrzcie, moje włosy są prawie normalne.




Tak dawno temu, a minęło jak w mgnieniu oka.

...

Z całego świata napływają życzenia urodzinowe. Żałuję, że nie mogę odpowiedzieć na nie wszystkie osobiście, ale zajęłoby to kolejne 365 dni... tak więc dziękuję. Dziękuję wam wszystkim.

Szczególne podziękowania składam Garrison Keillor, który ogłosił moje urodziny w radiu i powiedział mi, że w moje trzynaste urodziny spalono Rzeźnię numer 5, a w dziewiąte powstała Ulica Sezamkowa. Pisarski Almanach to cudowna rzecz.

...

W styczniu wezmę udział w darmowym koncercie dla widzów w każdym wieku 16 stycznia 2010r. o 19:00 w zimowym ogrodzie World Financial Center w Nowym Jorku. Będę narratorem w trakcie pokazu Piotrusia i wilka w wykonaniu http://www.knickerbocker-orchestra.org/ (czyją to stronę powinniście odwiedzić, by poznać szczegóły).

W całowaniu chodzi o przekazywanie zarazków (i to dobra rzecz), jak stwierdził pewien naukowiec.

Alan Moore zaczyna czerpać korzyści z sukcesów magazynu Underground. Po sukcesie IT i OZ, wychodzi jego Dodgem Logic. Na http://www.mustardweb.org/dodgemlogic/ znajduje się świetny wywiad z Alanem.

(Oraz wielkie gratulacje dla Alana, który został dziadkiem, dla Leah i Johna, którzy zostali rodzicami oraz dla Edwarda Aleca Moore-Reppiona, który został, hm, narodzony. Skorpion, jak jego dziadek i jego właściwie-kimkowiek-jestem-dla-niego ja, coś w stylu honorowego wujka czy coś. Nie to żebyśmy my, Skorpiony, wierzyli w takie rzeczy.)

Jeszcze raz, dziękuję Wam wszystkim za życzenia urodzinowe...

środa, 25 lutego 2009

z Czasów Zanim Został Czarodziejem

Neil napisał w środę 25 lutego 2009 o 14:18

Znalazłem go na strychu, w pudle wypełnionym magazynami erotycznymi z lat 80., w których zamieszczano wywiady oraz recenzje książek i filmów mojego autorstwa. (Gdyby zapytano mnie dlaczego, odpowiedziałbym, że swój pierwszy artykuł sprzedałem "szanowanemu pismu", które zapłaciło mi 80 funtów i nigdy go nie wydrukowało. Kolejny sprzedałem brytyjskiej edycji "Penthouse", gdzie zapłacili mi 300 funtów i wydrukowali artykuł w najbliższym wydaniu i w tamtej chwili wszystko stało się dla mnie jasne.)

Nie podoba mi się tytuł, wiem także jak się pisze "Sędzia Dredd" i "Roscoe Moscow". Ale to niezła charakterystyka Alana Moore'a napisana pod koniec 1985 roku i opublikowana w marcowym wydaniu czasopisma "Knave", na kilka miesięcy przed wydaniem "Strażników". (Do owego momentu przeczytałem już pierwsze trzy zeszyty w formie uroczych kserokopii Dave'a Gibbonsa.)



https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEis2kqFEL9cPACm-M1FZmiwzRHVjCZ5zPOziG-Ow3Qe46DsLtsgL5AQt88z1CqTzRRYZiDldJtBA7bZ7EktF7-f9mBmPzTqiheRmDCR7j2WPUhc0pXAN8HTUWj6g9R7Mi14NPmqg2HeGcjR/s1600-h/Scan30072.jpg



https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhAeH_6XCJzA5LnlZT6P3258_0987bgP_V_rpGVN2p8RuZjpn4DQ9jONz_fk2hwSrQRsbFVPOIpFtiu043jMij43pWQIuMr8fInji8BJAPag35C78ptOZFRAv3oLdrzmQkqx9-pzhwdSdg/s1600-h/Scan30073.jpg



https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMB2V4mWOk9gkh_0_M4YA0ERabhWzEtLMAovk30eVPeHvpwsWWOe2zSGiMOySWlpIkzMqRjcAVMsxdG3_2wCLE4wboetZOWZsj55dPnz0DPrJZ6d3J5mXVMKBRMqEpShGSptaiL7RqokTE/s1600-h/Scan30074.jpg



https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWYX0c2q0NjATygss0jml8EM56k37OjSKeyt2eNyS4Bl-iGtyLrRnWO36LQ3EGDzo-lxI1XJZJbilO1a0XFeX4dMsRv0iM8Er638hAT5hlFeuQvlbhCasJtALGodSquRdfKjuSBTGzs_Dv/s1600-h/Scan30075.jpg


Znalazłem również i zeskanowałem z innego numeru "Knave" od dawna zaginione opowiadanie Alana pt. "Sawdust memories" ["Trocinowe wspomnienia"]. Ale nie umieszczę go tutaj, bo nie sądzę, żeby Alan sobie tego życzył.

A skoro już "Knave" z wywiadem został odnaleziony, podpiszę go i przekażę CBLDF, żeby ktoś inny mógł tłumaczyć ukochanej osobie, że kupił takie pismo dla artykułów. (to chwila na wspomnienie młodzieńczego serca złamanego, kiedy odkryłem, że ktoś wyrzucił magazyn dla panów "Swank", który mając 14 lat znalazłem wśród używanych książek w nędznej księgarni w Streatham. Była w nim rozkładówka z syreną w stylu Vaughna Bode'a/Berniego Wrightsona.)

(Edit: Tutaj znajduje się uroczy wywiad z Alanem zamieszczony niedawno w "Wired")

sobota, 16 lutego 2008

Alan Moore zna sytuację (przynajmniej do przerwy)

Neil napisał w sobotę 16 lutego 2008 o 11:56

Wstęp do "Draculi z przypisami" gotowy i dostarczony, tak samo jak wstęp do "13 zegarów". (Wciąż do zrobienia: wstęp to "Jurgena" Cabella i "Hothouse" ["Cieplarnia"] Briana Aldissa, a potem żadnych wstępów przez długi czas). Natomiast "Księga cmentarna" jest na finiszu. Może nawet uda mi się skończyć ją dziś lub jutro. Zostają jeszcze poprawki i korekta, ale do końca już tak niedaleko, że prawie czuję smak zwycięstwa.

Drogi Panie Neilu,
w ostatniej notce napisał Pan:
"wróciłem do pisania wszystkiego używając brytyjskiego angielskiego, jako że dzieje się to w Wielkiej Brytanii. Naprawimy to w trakcie korekty."

Chwileczkę! Proszę tego nie poprawiać! Czytanie brytyjskiego angielskiego jest świetne. Amerykańskie mózgi muszą popracować i przyda się dowiedzieć, że nie tylko my na tym świecie mówimy po angielsku. Brytyjczycy byli pierwsi!

Rozumiem doskonale i wcale nie chciałem tak zabrzmieć.
Prawda jest taka, że ponad dziewięćdziesiąt procent zmian podczas korekty to niewidoczne dla czytelnika poprawki i rzeczy, które w myślach nazywam domowymi, na przykład czy nie powtarzają się znaki przestankowe. W amerykańskim wydaniu słowo "colour" zostanie bez wątpienia zapisane bez "u", a "towards" prawdopodobnie zmieni się w "toward". I nie sądzę, żeby ktoś zwrócił uwagę. Czasami, jeśli trafię na życzliwego redaktora będę próbował zawalczyć o specyficzną brytyjską pisownie lub użycie słowa kiedy akcja rozgrywa się i Anglii (być może zauważyliście, że w amerykańskim wydaniu "Gwiezdnego pyłu" szary jest zapisany "grey", a nie "gray").

Generalnie podejrzewam, że jeśli chodzi o słownictwo "Księga Cmentarna" pozostanie raczej brytyjska - nie zdarzy się nic tak poważnego, jak zmiana tytułu. Niektóre słowa mogą się zmienić, na przykład "nappie" na "diaper" [pielucha] albo "cot" na "crib" [łóżeczko dziecinne]. Pewnie śmietniki w alejce na przeciwko cmentarza mogą stać się pojemnikami na odpadki, ale przecież to jest cmentarz na wzgórzu w starym angielskim miasteczku. Nikt nie wsiada do wind ["elevator" zamiast bryt. "lift"] a sklep z rybą i frytkami stanowczo pozostanie sklepem z rybą i frytkami.

Zazwyczaj nie chodzi tu o obrażanie inteligencji czytelnika. W przypadku "Koraliny", czy "Księgi cmentarnej" którą dzieci będą czytać w szkole ważniejsze jest, aby nie utrudniać zadania ich nauczycielom poprzez dodawanie "u" w słowie" honor albo zabieranie go brytyjskim dzieciom w "honour". (Obawiam się, że kanadyjskie dzieci będą musiały dalej radzić sobie same, ale część z nich i tak rozważnie poczeka na francuskojęzyczne wydanie.)

Pomocy! Potrzebuje porady prawnej dotyczącej praw autorskich w przypadku współpracy, szczególnie z grafikiem lub pisarzem. Czy w sieci jest jakieś wiarygodne źródło z darmowymi poradami lub wskazówkami gdzie można się znaleźć godnego zaufania doradcę? Dziękuję.
-Kay

Co prawda nie znam nic takiego, ale zamieszczam pytanie w razie gdyby ktoś inny miał jakieś sugestie. (bardzo mądra i przydatna bywa strona Scrivener's Error ["pomyłka skryby"] http://scrivenerserror.blogspot.com/ ale jest to blog.)

No dobrze. Sprawdziłem w czterech internetowych amerykańskich słownikach i "pavement" [chodnik] wydaje się mieć dokładnie takie samo znacznie, jak w Wielkiej Brytanii! Jaką definicję ty słyszałeś?
Powodzenia w dalszej pracy!
Adam

ze strony http://www.answers.com/pavement&r=67

pave·ment (pāv'mənt) pronunciation
n.

    1. Twarda, gładka powierzchnia, zwłaszcza drogi publicznej lub głównej ulicy, służąca do podróżowania
    2. Materiał z którego wykonana jest ta powierzchnia.
  1. Przede wszystkim brytyjskie. Chodnik.

Miałem na myśli pierwszą z nich, w odróżnieniu od drugiej.

Drogi Neilu,
Nie wiem czy juz słyszałeś o FAWM (Luty Miesiącem Pisania Albumów), jest to muzyczny odpowiednik NaNoWriMo (Narodowego Miesiąca Pisania Powieści). W tym roku ponad 1400 ludzi zgłosiło się do wyzwania polegającego na napisaniu 14 piosenek w 28 dni... cóż, 14 i pół w ciągu 29 dni skoro mamy rok przestępny...

Niejaki MJ Hibbet napisał piosenkę, która przykuła moją uwagę i pomyślałem, że i ty zechcesz jej posłuchać kiedy dasz odpocząć piszącej ręce i napijesz się czegoś. Nosi tytuł "Alan Moore" i znajdziesz ją na http://www.fawm.org/songs.php?id=78

Przy okazji, ja również napisałem mały kawałek, który nazwałem "Mysi Cyrk" (http://www.fawm.org/songs.php?id=465) bo właśnie to przywodził mi na myśl. Potem ktoś zwrócił mi uwagę, że masz powiązania z Zadziwiającym Mysim Cyrkiem Pana Bobo. Nie jestem pewien, czy chodzi o ten sam cyrk. Być może odwiedziliśmy dwa różne? Zastanawiam się ile ich jest na świecie?
Wszystkiego dobrego
Peter


A teraz jest jeszcze klip do piosenki o Alanie Moore. (Alan zawsze utrzymywał, że lepiej jest mieć imię, które się rymuje. Kiedyś powiedział: "Alan Moore knows the score" [Alan Moore wie o co tu chodzi"] właśnie dlatego, że to się rymuje. Co jeszcze można powiedzieć... "Jamie Delano bawi się Meccano*"? Neil Gaiman... z niczym się w sumie nie rymuje, prawda?)


czwartek, 14 lutego 2008

Trwale zbrukane

Wielu, wielu z was przysyła mi wiadomości podobne do

Jestem pewna, że mnóstwo osób przysyła Ci ten link:

http://www.somethingpositive.net/sp02132008.shtml

o Alanie Moore.

Rozbawił mnie!

Béatrice

I mnie też rozbawił.

Jutro zamkniemy Głosowanie Na Darmową Książkę, jednak końcowe wyniki są, jak sądzę, przewidywalne na tym etapie, biorąc pod uwagę że wyglądały podobnie od czasu, gdy zagłosowała pierwsza setka ludzi i od tego czasu jedynie chwiały się o procent tu i tam. Jak możecie zobaczyć tutaj właśnie dochodzimy do 26,000 głosów, a proporcje nadal się nie zmieniły. “Amerykańscy bogowie” prowadzą z 28% głosów, “Nigdziebądź” otrzymało 21% głosów, trzy zbiory opowiadań mają w sumie około 28% głosów, a za nimi “Gwiezdny pył” z 9%, “Chłopaki Anansiego” i “Koralina”, obydwa po 7%.

(Co ciekawe, Harper Collins stawiałoby na “Gwiezdny pył”, a ja sam naprawdę nie wiedziałbym którą umieścić, ale spodziewałbym się, że “Dym i lustra” będą na wysokiej pozycji na liście.)

Mam przyjemność posiadać na moim iPodzie wersji “Author's Preferred Text” “Nigdziebądź”. Jest tu otoczona brytyjskimi słowami i brytyjskimi akcentami z różych podcastów BBC (włączając the Archers), więc każde amerykanizmy bardzo rażą, jak na przykład użycie słowa “hooker” [po naszemu po prostu “dziwka” przyp. Varali] przez Richarda Mayhew. Jesteś zbyt dobry jeśli chodzi o słowa, by to był błąd, tak więc jaki był zamysł użycia amerykanizmów w książce, która pod innymi względami jest bardzo angielska i dumna z tego powodu?

To bardzo miło z Twojej strony, ale szczerze, po 16 latach tutaj, jak to powiedział Sherlock Holmes, kiedy został zbesztany przez Watsona za amerykanizm “moje zasoby angielskiego zdają się być trwale zbrukane”.

W “Nigdziebądź” (które zacząłem pisać zanim w ogóle przyjechałem do Ameryki) podejrzewam, że słowa, które stanowią problem są:

a) użyte głównie ponieważ używa się ich także w Londynie. Weź na przykład “hooker”. Po krótkim przeszukaniu strony Guardiana wyskoczył następujący fragment z The Guardian,

Zachęcone w ten sposób, media kontynuowały. W zeszłym tygodniu reporterzy wszędzie odnosili się do “dziewczyn pracujących”- to jest, gdy nie opisywali kobiet po prostu jako “dziewczyn” lub “prostytutek” lub “dziwek” (jak w Mirror: “Dziwka nr 2 znaleziona martwa”), lub też “panienek” (dzięki uprzejmości Simona Heffera z Telegraph).

Razem z około 3000 innymi użyciami słowa “hooker” lub “hookers” przez pisarzy Guardiana, z których wilele mówiło o zawodnikach rugby, niektórzy mówili o osobach o imieniu Hooker, a reszta używała to słowo, by opisać prostytutki (często zagraniczne lub przynajmniej egzotyczne). Może i to jest amerykanizm, ale taki, któremu udało się przekroczyć Atlantyk.

Lub czasami może się zdarzyć, że,
b) edycja audio “Nigdziebądź” została nagrana przez Harper Collins z ich edycji tekstu, która zawierała “sidewalks” [pobocza] zamiast “pavements” [chodniki] (“pavemetnt” oznacza co innego w Stanach, bynajmniej nie to coś z boku drogi, po czym się chodzi) i parę innych poddobnych. Jeśliby czytać brytyjską wersję Hodder Headline “Nigdziebądź” w trakcie słuchania nagrania audio, można gdzieniegdzie znaleźć słowo, które się różnić i mogą to być, w niektórych przypadkach, słowa które mogą dokuczać.

(Co dziwne, napisałem Rozdział Pierwszy “Księgi cmentarnej” używając amerykańskich idiomów-- “cribs” [łóżeczka dla dzieci] i “diapers” [pieluszki] zamiast “cots” i “nappies”-- ponieważ najpierw miała być przeczytana przez mojego amerykańskiego wydawcę, po czym poczułem się nieswojo, więc w kolejnych rozdziałach wróćiłem do pisania wszystkiego używając brytyjskiego angielskiego, jako że dzieje się to w Wielkiej Brytanii. Naprawimy to w trakcie korekty.)

środa, 5 grudnia 2007

Dzieciaki! Oszczędzajcie! Kasę!

Neil napisał w poniedziałek 3 grudnia 2007 o 20:56

Wygląda na to, że "Odd i Lodowi Giganci" są dostępni na Amazon.co.uk z obniżką 90%. Sprzedają to za 10 pensów... To może być pomyłka, albo strategia marketingowa i nie żeby książka za funta była droga. Ale muszę wam powiedzieć, że Amazon zazwyczaj uznaje swoje pomyłki. I pamiętajcie, wychodzi dopiero w Marcu. (I będzie ilustrowana przez Marka Buckinghama. Hurra!) (Zależnie od tego gdzie mieszkacie, być może warto zamówić od razu kilka egzemplarzy dla przyjaciół.)

[Edytuje aby dodać, że niestety ogłupieli i dodali 90p "opłaty zaopatrzeniowej" przywracając cenę do początkowego funta.]

[[Później: I znów kosztuje cały funt.]]


Z zaoszczędzonymi pieniądzmi możecie zajrzeć na stronę Todda Kleina http://www.kleinletters.com/i kupić przepiękną podpisaną grafikę z tekstem napisanym przez Alana Moore'a z liternictwem Todda. Możecie o tym przeczytać na http://kleinletters.com/Blog/?p=589

(A żeby trochę urozmaicić, oto zdjęcie wspomnianego wyżej Najlepszego Pośród Żyjących Anglików pijącego herbatę w moje urodziny.)


środa, 10 października 2007

Odzyskując solidność

Neil napisał w poniedziałek 8 października 2007 o 15:46

Wydaje się, że przez ostatnie 26 godzin spałem.

Mój świat skurczył się do: Spać. Wstać. Znów pójść spać. Czynność powtórzyć. (Gdzieś w trakcie pisałem bloga i nawet odebrałem telefon, ale nie jestem pewien kto dzwonił, ani co mu powiedziałem.)

"Wyglądasz nieco lepiej" powiedziała wychodząc, aby wyprowadzić psa moja asystentka Lorraine, kiedy przed chwilą zszedłem na dół. "Już nie jesteś taki przezroczysty".

Czuję się mniej przezroczysty, ale jeszcze nie całkiem solidny. Myślę, że chyba cos zjem, a potem znów położę się spać.

Kiedy przyjechałem do domu pogoda była letnia i upalna, jakby kolory opadających liści miały być jakąś pomyłką. Teraz jest jesień, deszczowo i chłodno...
...

Susanna Clarke przeprowadziła piękny wywiad z Alanem Moorem dla "Daily Telegraph".

Właśnie odkryłem, że Terri Windling nie wiedziała, że "Gwiezdny pył" miał początek w jej domu, ale to sprawia, że jej obecność na Premierze jest jeszcze milsza. Tutaj Matthew Vaughn przechodzi surrealistyczny tydzień z "Gwiezdnym pyłem" i "Thorem". Moja ulubiona część-

Do Paryża na rozdanie nagród filmowych NRJ (francuski odpowiednik MTV). Byłem z żoną, więc dziennikarze się wściekli i zostałem dosłownie zepchnięty z czerwonego dywanu. Claudie zapytano co tu robi - na co odpowiedziała, że aby wspierać męża i jego film. A gdzie on się podział? Przemakał na deszczu i wyglądał, jak obłąkany fan. Wtedy zorientowała się, że nie ma mnie obok. Wskazała na mnie i zawiedzione zbiry z ochrony wpuściły mnie z powrotem na czerwony dywan.

wtorek, 21 sierpnia 2007

Chengdu i inne

Mam małą informację na temat Chengdu:

24. sierpnia o 19:00 w Chengdu Bookworm odbędzie się coś w stylu spotkaj-i-pogawędź z wizytującymi pisarzami (tak myślę) i czytelnikami, oraz oczekuję, że będzie jakieś podpisywanie.

Natomiast 25. sierpnia o 15:00 zamierzam wygłosić pogadankę o Naturze Fantastyki w sali konferencyjnej Muzeum Nauki i Technologii.

A tutaj linki z Daily Scans do dwóch stron komiksu, który Mark Buckingham i ja zrobiliśmy, by uczcić pięćdziesiąte urodziny Alana Moore'a.
http://www.chengdubookworm.com/whatsnew/whatsnew.htm

Neil- Przepraszam, że zabieram Ci czas, ale jako że często przebywasz poza domem, pomyślałem, że możesz mieć pewne rozeznanie w tej sprawie. W przyszłym miesiącu zaczynam nową pracę, która będzie wymagała ode mnie długich wyjazdów. Jak sobie z tym radzisz? Moja córka ma osiem lat i ciężko przeżywa myśl, że tatuś wyjedzie (i ja również- a nieprzyjęcie pracy naprawdę nie wchodzi w grę), więc mam nadzieję, że możesz pomóc.
Proszę, nie zamieszczaj mojego imienia, jeśli umieścisz to w poście. Dzięki!


To zawsze trudne. Od lat nigdy nie byliśmy na wakacjach, ponieważ zawsze bardzo cieszyłem się z powrotu do domu, a Wyjeżdżanie Gdzieś przypominało pracę. Będąc w domu, z moimi książkami i rodziną, ach, to była wspaniała przygoda....

Kiedy Maddy miała tyle lat i mniej, wyjechałem na kilkanaście miesięcy, by pracować nad Amerykańskimi bogami, lecz wciąż co noc czytałem jej przez telefon (w końcu i tak dostawała egzemplarz książki), co poniekąd pomogło. Wciąż co noc dostaje na to pół godziny albo czterdzieści minut, i najpierw czytam jej rozdział, a potem rozmawiamy. Piszemy także wiersze w e-mailach do siebie. To pomogło- posiadanie rytmu, posiadanie czegoś przewidywalnego i czasu, który należał do niej. I robienie z tego gry, kiedy tylko mogliśmy. Ale to nie jest idealne. I nigdy nie jest łatwe.

środa, 30 maja 2007

To nie jest notka blogowa

Wciąż zajmuję się korektą drugiego tomu “Absolute Sandman”. To nie tylko korekta komiksów, właśnie skończyłem przeglądać scenariusz Sandmana 23- przeczytałem go pierwszy raz odkąd napisałem go w 1989r...

To oznacza, ze nie będę przytaczał historii jak to “Dzięcioł Wielkodzioby” Stiteler i ja odkryliśmy, co było nie tak z domową siecią komputerową (nie zaskoczyło mnie, kiedy okazało się, że w pewien sposób miało to związek ze zdjęciem z tego lodowego wpisu), i tylko wspomnę o Cornish Tamworth Racing Pig (Kornwalijski Wyścig Świń Rasy Tamworth) i o moim zaskoczeniu wywołanym przez wypowiedź przedstawiciela praw zwierząt pod koniec artykułu, w którym najwyraźniej opowiada się za zabijaniem świń pod warunkiem, że nie będą zmuszane do wyścigów. Gdybym był świnią, mogę zdecydowanie zapewnić, ze wolałbym się ścigać niż być zjedzonym. I nie zamierzam pisać na blogu o kampanii by zdobyć jakiegoś rodzaju odznaczenie dla Najwpanialszego Syna Northampton (http://petitions.pm.gov.uk/AlanMoore/), która wydaje się słodka, lecz, szczerze mówiąc, nie jestem zainteresowany o ile nie mianują go Oficjalnym Magiem Anglii. To byłby zaszczyt. Poza tym Order Imperium Brytyjskiego nie wydaje się być czymś, czego Alan potrzebuje. Zapwne odłożyłby go gdzieś i ostatecznie skończyłby pod kanapą. Natomiast gdyby mianowali go Oficjalnym Magiem, nosiłby kapelusz.

Na http://www.birdchick.com/2007/05/memorial-day-bee-update.html możecie obejrzeć zdjęcia, a nawet parę filmików z Billem, Sharon, Lorraine i Cabalem-cudpsem przy pszczołach w sobotę w trakcie mojej nieobecności. Tamto jest właściwym wpisem na bloga (to nie jest). Clan Apis wywarł tak silne wrażenie na Sharon, że zdecydowała się napisać nowelę graficzną o sokołach wędrownych i obecnie poszukuje rysownika- więcej dowiecie się na http://www.birdchick.com/2007/05/seeking-comic-book-artist.html.

Wiem, że bardzo lubisz Web Elfa i wszyscy bardzo go lubimy za tak świetną robotę ze stroną- ale jeśli kiedykolwiek przyjdą ciężkie czasy i będziesz musiał pozwolić jej/jemu/im odejść, zawsze możesz zostać swoim własnym webmasterem, jak ta pisarka:
http://noonebelongsheremorethanyou.com/
Nigdy nie słyszałam o niej i nie mam pojęcia, czy jej dzieła są czegoś warte, ale to wspaniały pomysł na stronę- gdybym nie była biedna i w ogóle, w tej chwili pobiegłabym kupić jej książkę. A poza tym wielkie, wielkie dzięki za Twoją stronę, jest najlepsza!- Teresa C.


Tak. To rodzaj strony internetowej, który sprawia, że chcesz kupić książkę i dać czekoladki autorowi. Świetne.

W jaki sposób zdobyłeś tyle nagrań Jacka Benny?- Tricia
Myślę, że zdobyłem je z http://www.otrcat.com/jackbenny.htm

...

A teraz z powrotem do korekty (i sprawdzania kolorów i czepiania się szczegółów) “Zabawy w ciebie”...