Tuesday, January 19, 2010

Pospieszne podsumowanie osobliwości...

Rozmaite częściowo ukończone posty zniknęły w tajemniczych okolicznościach, co oznacza zamieszczenie BARDZO pospiesznego podsumowania spraw zamiast spokojnej opowieści o wydarzeniach kilku ostatnich dni, na którą tak liczyłem.

1) "Piotruś i Wilk" był wspaniały. Nie, nie został nagrany ani dźwięk, ani video. Wraz z Garym Faginem (to mój kuzyn! Jego babcia i mój pradziadek byli rodzeństwem) i Knickerbocker Orchestra chciałbym utrwalić do dla potomności, jeśli tylko uda się nam ustalić jak tego dokonać.

2) Byłem na ceremonii wręczenia Złotych Globów przy okazji "Koraliny". Przegraliśmy. Ale przegraliśmy z "Odlotem", więc to żadna niespodzianka. Amanda, która wybrała się tam ze mną, założyła klasyczną, wyszywaną koralikami sukienkę w stylu lat 20., pod którą nie miała praktycznie nic i mało kto zwracał uwagę na mnie. Ceremonia była interesująca. Ale najdziwniejszy był moment przy wyjściu z przyjęcia zorganizowanego przez telewizję NBC. Fotoreporterzy skarżyli się, że nie zrobili nam ani jednego zdjęcia, kiedy tam wchodziliśmy, więc zgodziliśmy się im pozować... a kiedy zaczęli marudzić, że Amanda nie ma już na sobie niesamowitej wyszywanej sukienki, na której wystąpiła na czerwonym dywanie, specjalnie dla nich założyła ją z powrotem (a ja zrobiłem z marynarki prowizoryczną przebieralnię - na miejscu byli tylko fotoreporterzy). Porobili zdjęcia. (Flesz sprawia, że sukienka wygląda na bardziej przejrzystą, niż była na żywo.) Najbardziej podobało mi się, że nasze zdjęcia zostały podpisane "Amanda Palmer z osobą towarzyszącą".

Najlepsze momenty z afterparty: Robert Downey Jr i ja rozmawialiśmy o stowarzyszeniu wielbicieli
Sherlocka Holmesa "Baker Street Irregulars" (on ma nadzieję wziąć za rok udział w ich uroczystej Kolacji, a ja jestem zdeklarowanym członkiem Irregulars). Natomiast Steve Merchant i Amanda próbowali ustalić skąd się znają (była kiedyś gościem jego audycji w brytyjskiem Radio 6). Pomyliłem Potężnego Hollywoodzkiego Agenta ze znajomym producentem, za to mnie gratulowano świetnej roli w filmie, w którym z pewnością nie występowałem. I tak dalej.

(Zatrzymałem kopertę z zaproszeniami na ceremonię wręczenia nagród oraz na afterparty i zamierzam oddać ją na licytację dla Haiti.)

3) W New Yorkerze zamieścili mój profil. Właściwie jest całkiem niezły, choć biorąc pod uwagę ilość czasu spędzonego na telefonicznych rozmowach z osobą odpowiedzialną za dokładność informacji, jestem szczerze zdziwiony ile rzeczy Dana podała nie do końca zgodnie z prawdą. (Choćby Sandman w komiksach ze Złotej Ery, który "zabijał" ludzi gazowym pistoletem.) Czuję, że powinienem stanąć w obronie czytelników - byłem zawiedziony, że nie napisali więcej o samych opowieściach. Wielkie mprezy, autografy, blog i ilość sprzedanych egzemplarzy to przecież tylko znikomy efekt uboczny moich opowieści i dla mnie te rzeczy nie są nawet najbardziej interesujące. (To tak, jakby ktoś opisywał koncert muzyki klasycznej: z przodu stoi śmieszny człowieczek i wymachuje patykiem przed tłumem odświętnie ubranych ludzi, którzy siedzą cierpliwie i obserwują jak ludzie na scenie w coś dmuchają, za coś szarpią, coś ciągną albo w coś walą. Brzmi to co najmniej dziwnie, jeśli nie wspomni się o muzyce.) W każdym razie cieszę się, że już to załatwiłem.

Dana i ja weźmiemy udział w czacie jutro o 15:00, a pytania na temat artykułu możecie zadawać nam za pośrednictwem strony http://www.newyorker.com/online/blogs/ask/2010/01/questions-for-goodyear.html

4) Dave McKean wystawia na licytację na eBayu ilustrację do "Księgi cmentarnej" na rzecz Haiti. Nie planuje sprzedaży żadnego innego rysunku z "Księgi", to jest jedyny wystawiony na sprzedaż. Oto link. Aukcja potrwa jeszcze trzy dni.

5) Dziękuję wszystkim za gratulacje. Wciąż nie potrafię przestać się uśmiechać...

No comments: